bo to byłoby bez sensu.
każda zmiana w otoczeniu globalnym (na dużą skalę, nie w dosłownym, geograficznym sensie) dokonana w przeszłości nie ma sensu, bo wykłada się w teraźniejszości, z której się cofamy.
wracając do tej wypowiedzi Morlocka i gł. bohatera "wehikułu czasu" - po śmierci swej narzeczonej poświęcił się pracom nad podróżami w czasie i udało mu się tego dokonać - cofnął się i ją uratował od smierci ale po chwili ona i tak ginie, tylko w innych okolicznościach. No to on skacze znów w przeszłość i ochrania ją po raz kolejny, lecz próżnej jego trudy bo i tak dziewczyna ginie, znów w innych okolicznosciach. Zmienia więc chłopak nastawienie i zamiast w przeszłość wybiera się w przyszłośc, by znaleźć odpowidź na dręczące go pytanie - dlaczego nie może jej uchronić od śmierci. I tejże udziela mu właśnie Morlock - jeśli ona nie zginie, on nigdy nie poświęciłby się podróżom w czasie, a tym samym nigdy by tych podróży nie odbył... (jakoś tak, nie mam tej książki przed sobą niestety).
I tu jest to samo - Borg asymiluje ludzi w XXI w. No i fajnie, tylko, że w XXIII nie miałby potrzeby by się cofać w czasie celem asymilacji ludzi, więc by tego nie zrobił... paradoks dziadka się kłania.
swoją drogą matematycy (tak, matematycy, nie fizycy [publikacja w newsweeku]) doliczyli się, że podróże w czasie są możliwe

tylko zmiany w przeszłosci nie...