DathonWiesz, co mnie uderzyło, gdy spojrzałem na sprawę niejako "z zewnątrz", choć sam zestawiałem te nazwiska?
Że Mal jest prawdziwym
prostym chłopem, z
ludu, wykształconym dość mizernie, choć niegłupim. Z rodziny może i swego czasu bogatej, ale jak na cierpiące niedostatek, niżej stojące technologicznie, zewnętrze.
Tymczasem Eddington i Chakotay to oficerowie. Po Akademii GF. Tak, w Treku nawet antyestablishmentowy bunt to robota rozintelektualizowanych "paniczyków" z Floty (partia kadetów, sprzysiężenie podchorążych się kojarzą), podczas gdy w Firefly jest to oddolny zryw. Wychodzi elitaryzm Treka
.
pirogronianSzybki byłeś
.
pirogronian:
Buntownicy też byli utopijni. Nawet bardziej, niż ci, przeciw którym się buntowali.
W sumie racja. Bo jaki program pozytywny mają ci - sympatyczni nawet - panowie?
Eddington naczytał się Victora Hugo, co go oderwało od rzeczywistości.
Reynolds przyłączył się do buntu na zasadzie
"biją się wszyscy, to i ja się biję", by skończyć jako wyznawca pojmowanej anarchistycznie wolności realizującej się jednak na pokładzie statku, na którym... to on robi za
master & commander'a dla innych, a sprzeciw potrafi karać pięścią.
Chakotay - jak wynika ze źródeł pozakanonicznych - zbuntował się w imię idealistycznej solidarności z rodakami (tymi z TNG "Journey's End"), których uważał w sumie za oderwanych od życia nieznośnych konserwatystów. Pewnie dlatego tak gładko wrócił pod skrzydełka GF, gdy nasunęła się okazja honorowej kapitulacji.
pirogronian:
nie sposób zrobić utopijnego ładu, który by wszystkim pasował
Ależ da się. Wystarczy Scotty mający uprawnienia by w czasie Transportu filtrować ze wzorca przesyłanych zaczątki buntowniczych skłonności (że odwołam się do Metzgera z "Boarding..." po raz kolejny).
Pytanie tylko czy będzie to jeszcze utopia?