USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Świat Star Treka / Z pamiętnika Admirała Kirka
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  6  7  8  9  10  »» 
Autor Wiadomość
Elaan
Użytkownik
#211 - Wysłana: 11 Cze 2012 21:53:26
Eviva

Czyli zgadzamy się, że V`Ger cierpiał na swego rodzaju poczucie własnej wszechwiedzy, schematyzm i dogmatyzm pojmowania otaczającego go świata?
V`Ger niejako sam to przyznaje w pewnym fragmencie tekstu TMP.
Załoga Enterprise zmusza go do zastanowienia się - po raz pierwszy - nad jednostkami węglowymi. Dopiero wtedy, analizując wcześniej zebrane informacje, V`Ger uświadamia sobie, że jednostki węglowe istniały na wielu światach, które odwzorował [zniszczył]. Zawsze je ignorował.
Ciekawe, że V`Ger nie odczuwa w tym momencie dyskomfortu, który my nazwalibyśmy wyrzutami sumienia. Przecież ignorując tylekroć owe mechanizmy proteinowe łamał podstawowe polecenie Stwórcy: Badaj wszystko, co napotkasz.
Dlaczego zatem V`Ger lekceważył jednostki węglowe?
IMVHO odpowiedź jest prosta.
Bo pobyt na planecie maszyn niejako zaprogramował jego kierunek myślenia: mechanizm = forma życia. I jak słusznie zauważyłaś, jak wielu ziemskich badaczy, nie potrafił wyjść poza ramy nakreślonej tezy.
Elaan
Użytkownik
#212 - Wysłana: 18 Cze 2012 13:55:38
cd.

Spock pozwolił unosić się dalej i dalej, poprzez warstwy informacji wtłaczanych w jego umysł przez V`Gera. Większości z nich nie rozumiał i wiedział, że nigdy nie zrozumie, ponieważ żadne symbole, ani słowa, ani wreszcie obrazy nie mogłoby tego opisać.
W jaki sposób można wyrazić niewyobrażalny ogrom tego Wszechświata wokół nich, będąc jedynie krótkotrwałą iskrą w równie wielkiej rzeczywistości? Wszystko to wydawało się Spockowi tak oczywiste i logiczne, kiedy był częścią myśli V`Gera.
Spock zrozumiał także, że V`Ger był niemal zdolny do przemieszczania się do jakichś wyższych wymiarów. Ale podobnie jak ich okręt gwiezdny został uwięziony wewnątrz V`Gera, V`Ger był uwięziony tutaj, w obecnym wymiarze istnienia.
Co za kosmiczny dowcip!
V`Ger był wszystkim tym, o czym Spock kiedykolwiek marzył, by się stać.
A jednocześnie, V`Ger był jałowy! Nigdy nie odczuje bólu. Albo radości. Albo wyzwania. Był tak całkowicie i wspaniale logiczny, że owo nagromadzenie wiedzy było kompletnie bezużyteczne.
Spock znów się roześmiał. Potem zobaczył twarz Kirka. Pomimo osłabienia wyciągnął rękę i odszukał ramię Kirka, potem dłoń, i przytrzymał rękę zaskoczonego Kirka w swojej.

- Jim, - odezwał się Spock.

McCoy patrzył w zdumieniu na doskonale widoczne i nieskrywane emocje na twarzy Spocka, gdy ten zaciskał dłoń na ręce Kirka. Kirk odwzajemnił uścisk i drugą ręką nakrył dłoń Spocka, przytrzymując ją i dając mu w ten sposób znak, że nie ma powodu, by wstydzić się takich gestów wobec przyjaciela.

- Zwykłe, proste uczucie… - Spock walczył ze słabością - … jest tak daleko… poza granicami rozumienia V`Gera…
- Czy dobrze zrozumieliśmy Twoją wiadomość, Spock? Czy V`Ger jest żywy? Czy to wszystko jest żyjącą maszyną?

Spock skinął potakująco głową z widocznym wysiłkiem.

- To swoista forma życia. Jedyna w swoim rodzaju. Świadoma, żyjąca… istota. Lecz nie… nie tak bardzo odmienna…

Spock dyszał, z trudem łapiąc oddech. Wysiłek jaki wkładał w mówienie, wyczerpywał go.
McCoy obrócił się do Kirka.

- Jim, sądzę, że on próbuje nam powiedzieć, iż faktycznie sami zostaliśmy uznani za żywe maszyny. Mechanizmy proteinowe!

Kirk skinął głową, jakby potwierdzając jego słowa.

- Dlatego to coś także Enterprise uznało za formę życia.

Chapel spojrzała na nich z niepokojem.

- Nazwało nas również „zakażeniem”.

Teraz to McCoy skinął głową.

- Bakterie, drobnoustroje… paskudne, małe, oparte na węglu rzeczy, zaśmiecające Enterprise, być może wysysające jego siłę…

Kirk ponownie skinął głową; to spostrzeżenie prowadziło do istotnego pytania.

- Czy to coś nadal myśli o nas w ten sposób, Spock? Po połączeniu z Twoim umysłem?
- Mój umysł? - Spock niemal znowu się roześmiał. - Jakąż wiedzę mógłbym mieć… która byłaby zdolna go zainteresować? Jim, nie ma takiej wiedzy, której V`Ger mógłby potrzebować. Potrzebuje uczuć! Potrzebuje ich tak bardzo… że ja nie byłem w stanie mu ich przekazać!
- Nazwałeś go jałowym.

Spock potwierdził ruchem głowy.

- Bo taki właśnie jest. Logika pozbawiona potrzeb jest sterylna. V`Ger może… ostatecznie nauczyć się wszystkiego, co można wiedzieć o otaczającym nas Wszechświecie… tej części, którą i my potrafimy zrozumieć. Lecz przy całej tej wiedzy… całej tej potędze, ma mniej mądrości niż dziecko.
- Ale musi przecież posiadać mądrość kogoś lub czegoś, co zbudowało V`Gera.

Spock przecząco potrząsnął głową.

- Jeżeli istnieje odpowiedź na to pytanie, V`Ger jej nie zna. Widziałem… planetę, z której pochodzi – planetę żyjących maszyn, nieskończenie skomplikowanych technologicznie, maszyn, które same się naprawiają, same się zmieniają, adaptując się do warunków zewnętrznych…

Spock poczuł, że odruchowo zaciska dłoń na ręce Kirka – był zarówno zszokowany jak i zadowolony, odczuciem tak głębokiego bólu z powodu ponadczasowej egzystencji bez znaczenia, jakie ujrzał wśród maszyn na tej planecie. Nie powinny zostać zbudowane tak doskonale i pozostawione tam, by istnieć bez możliwości poznania głodu lub strachu, samotności lub gniewu, czy którejkolwiek z tych wspaniałych rzeczy, które skłoniłyby je do zmiany oprogramowania tak, aby dostosowywały się do własnych potrzeb.
Jakże ważne było dla żyjących istot posiadanie pragnień!

- Jim, - rzekł Spock w końcu - V`Ger posiada wiedzę, która obejmuje cały nasz Wszechświat. A jednocześnie, przy całej tej wspaniałości, V`Ger nie odczuwa podziwu… radości… ani piękna. - Spock, wyczerpany, znów zaczął tracić oddech. - I, Jim, nie ma w nim żadnych odpowiedzi! To on sam szuka odpowiedzi!
- Na jakie pytania? - zapytał Kirk.
- Czy to wszystko, czym jestem? - odrzekł Spock, podając esencję pustki, którą wyczuł. - Czy nie ma nic więcej?
- Mostek do kapitana.

Kirk, usłyszawszy wezwanie z interkomu, uwolnił dłoń Wolkanina z uścisku.

- Tu Kirk, słucham.

To był głos Uhury.

- Słaby sygnał z Gwiezdnej Floty, sir. Mają teraz Intruza na swoich wewnętrznych monitorach, zwalnia, chmura tworząca jego pole siłowe gwałtownie się rozprasza.

Przerwał jej głos Sulu.

- Według meldunków Floty jesteśmy siedem minut od orbity Ziemi, kapitanie.
- Zaraz tam będę, - rzucił Kirk. Potem, zwracając się do McCoy`a i Chapel dodał lakonicznie - Potrzebuję Spocka na mostku.
Elaan
Użytkownik
#213 - Wysłana: 25 Cze 2012 18:14:32 - Edytowany przez: Elaan
Rozdział 26.

Decker siedział w fotelu kapitańskim na mostku, czekając na Kirka. Sonda stała u jego boku nieruchoma i cicha. Teraz nie było w niej nic z prawdziwej Ilii. Nie miał pojęcia, dlaczego nieprzerwanie towarzyszy mu w ten sposób i był zakłopotany spojrzeniami, rzucanymi przez członków załogi.
Pomysłowe wykorzystanie przez Kirka sygnału z ich lokalizatora dało rezultaty – nawiązali kontakt z Gwiezdną Flotą w ciągu ostatniego pół godziny. Wszystkie dzienniki i meldunki zostały przekazane admirałowi Nogurze – i zostały potwierdzone bez komentarza. Głównodowodzący był człowiekiem praktycznym. Usłyszawszy, że nie ma nic, co Enterprise mógłby zrobić uznał, iż nie powinien przeszkadzać zbędnymi rozkazami bądź pytaniami.

- V`Ger wchodzi teraz na orbitę Ziemi, Pierwszy, - zameldowała Uhura.

Decker skinieniem głowy potwierdził informację. W duchu bezgłośnie jęknął. Poza tym wszystkim co się działo, Decker przeżywał własne piekło i to wpływało na jego spojrzenie na to wszystko. Gdyby przeżył kolejne dwadzieścia cztery godziny [co uważał za mało prawdopodobne], fizyczny dyskomfort zapewne by minął, ale było to niczym w porównaniu z prawdziwym cierpieniem, jakie odczuwał.
Ilia powróciła do życia! Trwało to tylko przez chwilę i zdarzyło się tuż po tym, jak McCoy i Chapel zostawili go sam na sam z sondą w kabinie Ilii. Teraz odeszła bezpowrotnie. Tam nie było wątpliwości, że jednak sonda stała się Ilią. Kiedy zaczęli się kochać, rozpoczęła się też wymiana świadomości i poczuł jak żyjąca świadomość Ilii wchodzi w jego umysł!
Poczuł jej straszliwe przerażenie z powodu uwięzienia w tym mechanicznym ciele – poczuł jak zaczyna się uwalniać spod kontroli V`Gera, ponad tą mechaniczną postacią – a potem Decker poznał grozę, gdy czuł jak walczy, by pozostać wolną, kiedy V`Ger znów przejmował kontrolę nad mechanicznym ciałem sondy, a świadomość Ilii gasła, aż zniknęła.
Kiedy Decker po raz pierwszy nazwał sondę „Ilia”, miał zamiar jedynie wykorzystać sposób w jaki to mechaniczne coś zaprogramowano. Kiedy po raz pierwszy zaczęła zachowywać się jak ona wierzył, że jest to spowodowane przez wzorce pamięci, zapisane w tym cudownie skomplikowanym mechanizmie. Mówił sobie, że prawdziwa Ilia została bezpowrotnie stracona, a jego lojalność należy do żyjących.
Zdecydował się kochać z tą androidyczną kopią, jeżeli okaże się to konieczne…
Nie, to nie była prawda. Zaczął mieć nadzieję, że to może okazać się konieczne.
Ta replika była doskonała – jej pobudzające feromony podprogowe były prawdopodobnie chemicznie identyczne z feromonami Ilii, i wydawało się możliwym, że jej ciało będzie odczuwać tak samo jak prawdziwe.
W rzeczywistości, gdyby sonda zareagowała jak Deltanka, byłby to bardzo rozsądny sposób przejęcia nad nią kontroli. Chociaż Kirk był pewien, że pamięć lojalności Ilii wobec Gwiezdnej Floty będzie ku temu najbardziej przydatna, kapitan, rzecz jasna, niewiele wiedział o tym jak zmysłowość pobudza deltańską kobietę.
Decker rozpoczął miłosną grę… i był pod wrażeniem tego jak „naturalnie” sonda na nią odpowiedziała. Replika wydawała się tak doskonała, że zaczął wierzyć, iż faktycznie jest w stanie nawiązać więź umysłów w trakcie seksualnego zjednoczenia, i tym samym pewnego rodzaju kontakt z V`Gerem… a o to przecież chodzi. Nie był przygotowany na połączenie z żyjącą świadomością kobiety, którą kochał.

- Jak czuje się pan Spock? - To był głos Uhury, ale do kogo kierowała te słowa?

Potem Decker zdał sobie sprawę, że Kirk właśnie wkroczył na mostek.

- Coraz silniejszy, - poinformował Kirk. - McCoy powinien przysłać go tu wkrótce.

Decker wstał z kapitańskiego fotela, robiąc Kirkowi miejsce. Gdy przechodził, by stanąć gdzie indziej, sonda wciąż mu towarzyszyła, a on czuł na sobie baczny wzrok Kirka.
Dlaczego wciąż trwała przy nim, tak jak teraz? Czy tej mechanicznej sondzie podobało się to, co z nią zrobił? Czy może raczej podobało się to V`Gerowi?
Decker wzdrygnął się na tę myśl.

- Kapitanie, - rzekła Uhura, - V`Ger jest teraz na orbicie Ziemi. Myślę, że mogę odebrać sygnał z przekaźnika księżycowego Lunar Four, pokazujący co się dzieje.

Kirk skinął przyzwalająco głową i Uhura na dłuższą chwilę skupiła się na panelu komunikacyjnym, potem dotknęła kontrolki i spojrzała na ekran mostka.
Obraz, który ukazał się na głównym ekranie, był niewiarygodny. Sygnał z przekaźnika pokazywał kolosalną obcą machinę, wchodzącą w pole widzenia ponad księżycowym horyzontem. Jej pole energetyczne w postaci chmury rozproszyło się, gdy zwalniała i pozbawiony go V`Ger wyglądał jeszcze bardziej obco i śmiercionośnie.
Drzwi turbo-windy otworzyły się, wypuszczając na mostek Spocka i McCoy`a. Kroki Spocka wciąż były niepewne, lecz zdołał skinieniem głowy odpowiedzieć na wypowiadane cicho pozdrowienia.
Obraz na głównym ekranie nagle załamał się… zniekształcone, poszarpane czarne linie biegły w poprzek. Spock pospieszył na swoje stanowisko, podczas gdy McCoy patrzył z niepokojem. Uhura monitorowała coś, co brzmiało jak seria sygnałów kodowych wysokiej częstotliwości. Odwróciła się, zdziwiona.

- Te zakłócenia pochodzą stąd, sir – z wnętrza V`Gera!

Spock ruchem głowy potwierdził jej słowa.

- Fascynujące. Wydaje się, że ten sygnał to prosty kod binarny.
- V`Ger przywołuje Stwórcę, - odezwała się Ilia-sonda.
- Co mówi? - zapytał McCoy. - Jestem tutaj?

McCoy zdumiał się, zobaczywszy, że Ilia-mechanizm przytakuje.

- Przybyłem. Nauczyłem się wszystkiego, czego można się było nauczyć.

Sygnały kodu binarnego V`Gera zamarły. Ekran, ponownie przejrzysty, ukazywał gigantyczny obraz V`Gera, wschodzącego ponad księżycowym krajobrazem. Potem zniekształcenia statyczne znów wypełniły ekran, gdy sygnał kodu binarnego powrócił.

- On powtarza sygnał, - zameldowała Uhura. - Tym samym kodem.
- Jim, - rzekł Decker, - V`Ger oczekuje na odpowiedź.
- Na odpowiedź? - powtórzył Kirk. - Nie znam nawet pytania!

Przez moment Kirk poczuł irytację, gdy dziewięć par oczu zwróciło się wyczekująco ku niemu, jak gdyby posiadał jakąś magiczną wiedzę. Potem sygnał kodowy ponownie zamarł – główny ekran jeszcze raz ukazał obraz V`Gera.

- Stwórca nie odpowiedział. - To była sonda-Ilia, jej głos wciąż brzmiał mechanicznie i chropawo.
Elaan
Użytkownik
#214 - Wysłana: 1 Lip 2012 15:07:57 - Edytowany przez: Elaan
cd.

Bystre oczy Uhury wychwyciły ruch na ekranie.

- Kapitanie, jakiś duży obiekt został wypuszczony przez Intruza.

Kirk zwrócił się raptownie w stronę ekranu.

- Duże powiększenie!

Sulu powiększał obraz z przekaźnika, dopóki obiekt nie pojawił się zupełnie blisko – i przerażająco znajomy. Była to ogromna bryła zielonej plazmy energetycznej, takiej samej jak ta, która zniszczyła Klingonów i stację Epsilon Nine – a także była bliska zniszczenia Enterprise.
Sulu odwrócił się od swego stanowiska.

- Wypuścili jeszcze jeden obiekt. Nie, dwa kolejne…

Obserwowali, jak na tafli ekranu ukazuje się trzecia, a potem czwarta masa wirującej energii. Wszyscy widzieli, że każda z tych zielonych brył była setki razy większa, aniżeli kula, która w nich uderzyła.
Kirk zwrócił się wprost ku sondzie.

- Co to ma znaczyć?
- V`Ger chce zniszczyć to, co zakaża planetę, - odpowiedziała sonda.
- O, mój Boże, - rzekł McCoy.

Każda twarz na mostku wyrażała to samo. Nikt z nich nie zapomniał, że sonda nazwała załogę jednostkami węglowymi, zakażającymi Enterprise.
Na ekranie groźne, zielone formy energetycznej plazmy, przyspieszając, dążyły w różnych kierunkach. Uhura odebrała sygnał i odwróciła się do Kirka.

- Sir, posterunek Lunar Four oblicza trajektorie tych urządzeń. Zajmują pozycje w równej odległości na orbicie wokół planety.

Spock poczynił szybkie obliczenia i także odwrócił się w stronę Kirka.

- Kapitanie, osiągną pozycje za dwadzieścia dziewięć minut. Ich detonacja obejmie całą planetę.

Kirk podniósł się z kapitańskiego fotela i podszedł do Ilii-sondy, stając tuż przed nią.

- Dlaczego?!

Decker czekał na odpowiedź sondy, potem zdał sobie sprawę, że obróciła się i patrzy na niego. Dlaczego? Kirk także to zauważył. Lecz to coś, to nie była Ilia, nie było najmniejszej oznaki ciepła, czy jakiejkolwiek łagodności w mechanicznym tonie głosu.

- Każ jej odpowiedzieć, - rzekł Kirk.
- Odpowiedz mu, - nakazał Decker.

Był zaskoczony, widząc, że sonda posłusznie zwraca się ku Kirkowi.

- Zakażające jednostki węglowe muszą zostać usunięte z planety Stwórcy.
- Dlaczego?! - nalegał Kirk.

Sonda znów spojrzała na Deckera.

- Powiedz mu, dlaczego.
- Stwórca nie odpowiedział.
- Jednostki węglowe nie ponoszą za to odpowiedzialności, - stwierdził Kirk.
- Zakażacie Enterprise. Przeszkadzacie Stwórcy w taki sam sposób.
- Kapitanie… - To był Chekov, siedzący przy swoim stanowisku broni defensywnej, jego twarz była napięta i biała jak kreda. - Kapitanie… wszystkie systemy obronne Ziemi zostały wyłączone!

Słowa Chekova przebrzmiały echem po całym mostku, a Kirk poczuł ukłucie zimna w żołądku.

- Potwierdzam, - odezwała się Uhura, jej głos drżał. - Odbieram meldunki o utracie pół siłowych, samorzutnym wyłączaniu się komputerów…

Do tej pory mieli przynajmniej nadzieję, że połączona siła ognia baterii księżycowych i tych na Ziemi oraz ochrona potężnych pól siłowych, może dać Nogurze pozycję przetargową lub choćby jakąś zwłokę, która pozwoliłaby się porozumieć.

- Kapitanie, - dodała Uhura, - zanikają nawet sygnały z nadajników Gwiezdnej Floty.

Kirk poczuł mdłości ze strachu na myśl o tym, co się za chwilę stanie tam na dole. Był sfrustrowany swą własną porażką, niemożnością znalezienia jakiegokolwiek rozwiązania – lecz przede wszystkim był rozgniewany na tę ogromną, mechaniczną rzecz.

- V`Ger, - krzyknął, - jednostki węglowe nie są zakażeniem! Są naturalnie funkcjonującymi bytami na tej planecie, tam w dole! Są żywymi istotami!
- To nie są prawdziwe formy życia. - Ton głosu sondy nie zmienił się. - Jedynie Stwórca i inne, podobne mu formy życia, są prawdziwe.

Sonda nadal patrzyła wprost na Kirka – albo może to V`Ger patrzył na niego?

- Podobne formy życia? - McCoy raptem zrozumiał. - Jim, V`Ger mówi, że Stwórca jest maszyną! Powinniśmy byli się domyślić. Wszyscy kreujemy Boga na nasz własny obraz i podobieństwo!

Kirk znów odwrócił się ku sondzie.

- V`Ger! Jedynymi formami życia tam w dole… są jednostki węglowe…

Okręt gwiezdny zaczął dygotać. Sulu zaczął skanować obszar na zewnątrz i na ekranie ukazało się gigantyczne pole siłowe, które wybuchło blisko kadłuba statku. Powoli, zaczęło zanikać.

- Ostrożnie, Jim… - rzekł Spock cicho.
- Co pan sugeruje, Spock? Uprzejmą konwersację?

Spock potrząsnął przecząco głową.

- Proszę traktować go jak dziecko, kapitanie.
- Dziecko?
- Tak, dziecko; uczące się, poszukujące, potrzebujące…

Decker przerwał mu.

- Potrzebujące czego, panie Spock?
- Podobnie jak wielu z nas, - rzekł Spock z powagą, - nie wie czego. Wie tylko, że jest niekompletne.
- Urządzenia V`Gera osiągną swoje pozycje w równej odległości na orbicie Ziemi za dwadzieścia dwie minuty… od teraz, - zameldował Chekov.
- Dziękuję, panie Chekov. Panie Spock, sądzi pan, że V`Ger naprawdę zechce je teraz zdetonować?
- Potwierdzam, kapitanie, - odrzekł Spock.
- Zrobi to?! - Decker zażądał odpowiedzi od sondy.

Ta skinęła potwierdzająco głową.

- Stwórca wciąż nie odpowiada.
Elaan
Użytkownik
#215 - Wysłana: 6 Lip 2012 23:20:00
cd.

W tej samej chwili Kirk uświadomił sobie, że pozostała mu tylko jedna możliwość. W tym momencie miał przynajmniej jakiś kontakt z tą wielką machiną poprzez jej sondę – i musi to wykorzystać zanim minie także i to. Nawet niewielka szansa była lepsza niż żadna.

- V`Ger, - Kirk zwrócił się wprost do sondy - wiemy, dlaczego Stwórca nie odpowiada!
- Jim! - McCoy był zszokowany ryzykowną grą, jaką podjął Kirk.

Decker jednak skinął potwierdzająco głową Kirkowi, a potem sondzie.

- To, co powiedział, jest prawdą. Jesteśmy dla V`Gera jedyną drogą do odnalezienia Stwórcy.

Sonda przyglądała się Deckerowi przez długą chwilę, zanim zaakceptowała jego oświadczenie. Potem znów odwróciła się do Kirka, jej głos brzmiał twardo, rozkazująco.

- Musisz ujawnić informację!

Teraz w głosie sondy zabrzmiała wyraźna groźba – i Kirk wiedział, że Spock miał rację. Mieli do czynienia z dzieckiem – które mogło z łatwością uderzyć i zniszczyć, gdy zawiodą jego nadzieje.

- Ujawnij informację!
- Nie, - rzekł Kirk stanowczo. Zwrócił się ku obsadzie mostka. - Zabezpieczyć wszystkie stanowiska! Opuścić mostek!

Wszyscy spojrzeli na niego, zaskoczeni. Okręt zakołysał się silnie, wstrząsany przez ogromne wybuchy energii w pobliżu. Decker już wspierał swego kapitana, wydając polecenie przez interkom.

- Mostek do wszystkich pokładów. Zabezpieczyć swoje stanowiska.

Furia wybuchów energii uderzyła wokół całego statku – aż zatrząsł się jeszcze gwałtowniej. Załoga mostka musiała chwytać się czego popadło.

- Pańskie dziecko ma wybuch złości, Spock! - rzekł nerwowo McCoy.
- Opuścić mostek, kapitanie? - zapytał Sulu, chcąc się upewnić.
- Taki był rozkaz, panie Sulu, - rzucił ostro Kirk. - Opuścić mostek, natychmiast.

Obsada mostka zaczęła szybko zabezpieczać swoje stanowiska i wychodzić, podczas gdy gigantyczne pokazy energii brutalnie wstrząsały okrętem.
Każdy z nich chwytał się czegokolwiek, byle ustać na nogach, lecz nadal posłusznie wykonywali rozkaz Kirka.

- To nielogiczne, aby odmawiać podania żądanych informacji, - powiedziała sonda.

Kirk nie odpowiedział. Czyżby wybuchy energii na zewnątrz oddalały się? Jedynie Decker, McCoy i Spock pozostali wraz z Kirkiem – widział wyraz napięcia w twarzy Uhury, gdy zamykały się za nią drzwi windy. Oświetlenie mostka przygasło i Spock kiwnął głową z aprobatą.
Cisza otoczyła ich tak nagle, że nawet Wolkanin wydawał się zaskoczony. Okręt zakołysał się delikatnie jeszcze raz czy dwa od ostatnich wybuchów energii – ekran na mostku pokazywał, iż teraz całkowicie zanikły.

- Dlaczego nie ujawniasz informacji? - zapytała sonda tonem już zbliżonym do własnego głosu Ilii.
- Mogę to zrobić tylko wtedy, jeśli V`Ger wycofa swoje urządzenia z orbity, - odpowiedział Kirk.
- Urządzenia na orbicie nie zostaną wycofane, dopóki informacja nie zostanie ujawniona, - odrzekła sonda.

Kirk czuł się tak, jak gdyby wyłożył karty i odkrył, że jego przeciwnik niespodziewanie ma asa.

- To dziecko uczy się bardzo szybko, - stwierdził McCoy.
- Spock… - odezwał się Kirk.

To była prośba o pomoc, o czas do namysłu.

- Rozumiem, kapitanie, - odrzekł Spock. - Wydaje mi się, że ujawnienie wymaga bliższego kontaktu z V`Gerem, czyż nie? W trakcie mojej podróży miałem wrażenie, że gdzieś tam istnieje złożony mózg centralny…
- A urządzenia orbitalne byłyby kontrolowane z takiego właśnie miejsca…?
- Dokładnie.

Kirk odwrócił się w stronę sondy.

- Informacja dotycząca Stwórcy nie może zostać ujawniona poprzez sondę… jedynie V`Gerowi bezpośrednio.

Wszyscy na mostku odczuli niewielki przechył, a McCoy zwrócił uwagę Kirka na główny ekran. Okręt był w ruchu – i wprost przed nimi otwierało się przejście, jak gdyby zapraszając ich dalej w trzewia wielkiej, żyjącej maszyny.

- Panie Decker, - polecił Kirk - wszyscy mają powrócić na swoje stanowiska.
- Tak jest, sir. Zostało nam dwadzieścia jeden minut zanim urządzenia osiągną swoje pozycje. Czy chce pan zamienić słowo z panem Scottem?

Kirk zobaczył błysk uznania w oczach Spocka. Decker byłby cholernie dobrym kapitanem; w pełni zasłużył na swój własny okręt. Było mu go żal i tej deltańskiej kobiety także.

Scott spojrzał w górę, na ekran.

- Tak, sir? Co mogę dla pana zrobić, kapitanie?
- Panie Scott, proszę przygotować się do wykonania rozkazu Gwiezdnej Floty, oznaczonego jako dwa-zero-zero-pięć, - usłyszał głos Kirka z interkomu.

Młoda kobieta pracująca w pobliżu, asystent inżyniera Quarton, odwróciła się ku Scottowi z twarzą pełną zdumienia i niedowierzania. Scott spostrzegł to, lecz jedyne co mógł teraz zrobić to zignorować ją i odpowiedzieć do interkomu.

- Kiedy, kapitanie?
- Dokładnie za dziewiętnaście minut… od teraz!
- Tak jest, sir. Dziewiętnaście minut, licząc od teraz.

Scott ustawił odliczanie czasu na swojej klawiaturze. Asystent Quarton wciąż wpatrywała się w głównego inżyniera, jak gdyby w desperackiej nadziei, że się myliła.

- Sir, czy kapitan naprawdę wydał rozkaz samodestrukcji?
- Tak, zrobił to. Domyślam się, że ma nadzieję zabrać V`Gera ze sobą.
- Uda nam się?

Scott był zadowolony widząc, że potrafiła powstrzymać drżenie głosu. Skinął potakująco głową.

- Kiedy tak wielka ilość materii i antymaterii zostanie naraz połączona? Tak, dziewczyno. Możesz być tego pewna.
Elaan
Użytkownik
#216 - Wysłana: 9 Lip 2012 18:19:03
Rozdział 27.

- Według szacunków znajdujemy się teraz dwadzieścia sześć kilometrów wewnątrz V`Gera, - zameldowała zastępcza nawigator Di Falco.
- Urządzenia osiągną wyznaczone pozycje orbitalne za piętnaście minut… od teraz! - odezwał się Chekov.

Ilia-sonda nieprzerwanie stała przy boku Deckera, wprawiając w zakłopotanie zarówno jego jak i pozostałych. Stała się całkowicie niekomunikatywna.
Kirk utkwił wzrok w głównym ekranie, mając nadzieję na odkrycie jakiejś pomocnej wskazówki, podczas gdy przechodzili przez kolejne wewnętrzne komory V`Gera. Ale chociaż ich przelot sprawiał wrażenie jakiegoś wręcz niesamowitego widowiska, większą jego część nadal stanowiły technologia i wiedza tak zaawansowane, że nie mogli pojąć sensu tego, co widzieli.

- V`Ger czuje się niekompletny, - rzekł Decker w zadumie - ale nie wiedząc w jaki sposób…
- Czy to naprawdę ma znaczenie? - zapytał McCoy. - Cokolwiek mu brakuje, może być uzupełnione przez jego Stwórcę.

Kirk wskazał na sondę.

- Wspomniała, że V`Ger chce połączy się ze Stwórcą.
- Wysoce logiczny sposób, aby uzyskać to, czegokolwiek potrzebuje, - rzekł Spock.
- Jeżeli znajdzie swego Stwórcę, - dodał Kirk. - A jeżeli nie?
- Nie przetrwa, - odpowiedział Spock. - My również.
- Kapitanie… zwalniamy, - poinformował Sulu ze stanowiska sternika.

Główny ekran ukazał ich oczom ogromną, okrągłą komorę, wielką hemisferę.

- Jakie to piękne! - wykrzyknęła Uhura.

Była to efektowna, przepiękna panorama, skąpana w niewyraźnym, złotym blasku. Dokładnie w centrum olbrzymiej hemisfery znajdował się błyszczący rdzeń. Z tej odległości wydawał się jedynie malutką, unoszącą się nad podłożem, zdobną klejnotami zabawką.

- Wiązka trakcyjna prowadzi nas dokładnie w kierunku tego obiektu, - zameldowała Di Falco.

Kirk, mrużąc oczy, wpatrywał się w ekran – chociaż wielka półkula wydawała się pusta, gdy wciągano ich do środka, to zdawało mu się, iż dostrzega delikatne, filigranowe błyski energii, przebiegające przez całe jej wnętrze.

- Mózg V`Gera, - rzekł Spock.

On także widział niemal widmowe wyładowania energii, błyskające wszędzie wokół nich.
- Być może podobny w funkcjonowaniu do neuronów w naszych własnych mózgach, - zgadywał McCoy.

Kirk odwrócił się do interkomu.

- Maszynownia… jaki jest stan pańskich przygotowań, panie Scott?
- Jesteśmy gotowi, sir, - nadeszła posępna odpowiedź Scotta.
- Dziękuję, Scotty. Tryb gotowości.
- Wiązka trakcyjna ciągnie nas coraz wolniej, - zameldował Sulu.

Wysepka w hemisferze, zawierająca rdzeń mózgu V`Gera, rosła w miarę jak się zbliżali. Niezwykły słup oślepiająco jasnego światła wznosił się ze środka.
W przeciwieństwie do ogromnej reszty V`Gera, rdzeń jego mózgu wydawał się być w całości ciałem stałym, złożonym ze skomplikowanych konstrukcji geometrycznych, uformowanych z jakiejś niezwykłej, świecącej substancji.
Podekscytowana Uhura obróciła się w kierunku Kirka.

- Sir, źródło radiowych sygnałów V`Gera jest dokładnie przed nami!
- Zatem stąd wzywa swego Stwórcę, - stwierdził Spock.

Każdy członek załogi obecny na mostku zwrócony był w stronę ekranu, spoglądając na piękne jądro półkuli, teraz odległe tylko o kilkanaście długości statku. Wydawało się, iż ruch Enterprise do przodu ustał, i tym razem nawet obowiązkowy Sulu zapomniał zameldować zmianę statusu przy sterze.
Decker uświadomił sobie, że Ilia-mechanizm odeszła od niego, kierując się ku szybowi turbo-windy. W tej samej chwili Kirk odwrócił się do niego z ponurym wyrazem na zmęczonej twarzy i przemówił cicho.

- Twoja opinia, Will? Jeżeli teraz wydam Scottowi rozkaz, to może zaskoczyć V`Gera.

Decker doskonale zrozumiał, co Kirk miał na myśli.

- Jego ciekawość i chęć odnalezienia Stwórcy może rozproszyć jego uwagę, sir – w tym momencie, w każdym razie.
- Mostek do maszynowni,- wywołał Kirk przez interkom, nadal jednak ściszonym głosem.
- Tak, sir? Jestem gotowy, jeżeli o to pan pyta, - odpowiedział głos Scotta.
- Dobrze…

Kirk zawahał się. V`Ger był gotów wpuścić ich do samego rdzenia swego mózgu. Czy to możliwe, że istnieje tam cokolwiek wartego poznania, co uzasadniałoby ryzyko oczekiwania zbyt długo?
Kirk rozejrzał się i odezwał do Ilii- mechanizmu.

- Czekaj. Powiedziałem, że ujawnimy informację jedynie w obecności V`Gera. Czy… tam, na zewnątrz, jest część V`Gera?
- Początek V`Gera.

Spock wstał szybko, nie mogąc opanować ciekawości.

- Fascynujące, kapitanie. Powiedziała to niemal… z szacunkiem.
- Jim, chłopcze… co mam zrobić z tą straszną rzeczą. - To był głos Scotta z interkomu.

Kirk odwrócił się z poczuciem winy – całkowicie zapomniał, że pozostawił Scotta w połowie komendy.

- Tryb pogotowia, panie Scott, - rzekł zawstydzony. - Sądzę, że będziemy po prostu trzymali się harmonogramu, który panu podałem.
- Nawet wpół przytomny wcisnę dla pana ten cholerny przycisk, - nadeszła odpowiedź Scotta. - Ale będę czekać. Maszynownia, koniec.

Ilia-sonda zabrała Kirka i pozostałych turbo-windą do słabo oświetlonego szybu konserwacyjnego. Stało się oczywiste, że V`Ger poznał każdy szczegół Enterprise, gdy jego sonda poprowadziła ich, nadal bezbłędnie, do małej windy technicznej i dała im znak, by wsiedli. Prawie nie było tam miejsca dla ich całej piątki, kiedy winda inspekcyjna ruszyła ku górze – potem właz wyjściowy przesunął się na bok nad ich głowami i nieoczekiwanie winda wyniosła ich na zewnątrz. Wówczas zatrzymała się, a oni uświadomili sobie, że stoją bez kombinezonów kosmicznych na powierzchni kadłuba sekcji spodka Enterprise!
Elaan
Użytkownik
#217 - Wysłana: 17 Lip 2012 21:15:26 - Edytowany przez: Elaan
cd.

Kirk usłyszał pełne zdziwienia westchnienie Deckera i zdał sobie sprawę, że był bardzo blisko zrobienia tego samego. Rozległa przestrzeń i symetria ich własnego okrętu gwiezdnego skąpana była w złotym blasku – to wyglądało niemalże niewiarygodnie pięknie.

- Znajdujemy się w otoczce zapewniającej atmosferę i grawitację, tak jak obiecano, - poinformował Spock. - Fascynujące.

McCoy rzucił w kierunku sondy szybkie spojrzenie, jakby podejrzewał jakieś oszustwo. Tutaj ich płuca powinny pęknąć, a ich zamarznięte ciała powinny teraz unosić się w nieważkości. Ilia-sonda już ruszyła ku przedniej krawędzi sekcji spodka. Dopiero gdy Kirk odwrócił się, by za nią podążyć, uświadomił sobie, że zdumione westchnienie Deckera było niczym wobec widoku Enterprise i tego, co było wokół niego.
Nawet w oczach Kirka okręt gwiezdny wydawał się maleć, gdy obejmował wzrokiem otaczającą ich, niesamowitą rzeczywistość. Cała flotylla okrętów mogłaby manewrować w bezmiarze hemisfery mózgu V`Gera; a jednak według Spocka ta wspaniała półkula bynajmniej nie była jedynie pustą przestrzenią – był to w rzeczywistości wielki kompleks fal elektromagnetycznych – cząstek, które przewodziły świadome myśli V`Gera, podobnie jak czyniły to nerwy i neurony w mózgu Kirka. Kirkowi zakręciło się w głowie, gdy zdał sobie sprawę, że cały ów ogrom był także powiązany z pamięcią masową o równie niesamowitej pojemności, zawartą w kryształach opisywanych przez Spocka.
Dotarli wreszcie do krawędzi sekcji spodka okrętu. Tutaj Ilia-mechanizm zatrzymała się i wpatrzyła nieruchomym wzrokiem w rdzeń mózgu w hemisferze, który obserwowali wcześniej na ekranie.

- Niewątpliwie to nasz cel, - rzekł Spock przyciszonym głosem. - Zaczynamy poruszać się w tym kierunku.

Spock miał rację, nie było co do tego wątpliwości. Błyszczące jądro, zbliżając się, rosło coraz bardziej. Kirkowi zaczęło przypominać bardziej zdobną klejnotami wyspę, aniżeli centralną część żywego umysłu.

- Początek V`Gera, - powiedziała sonda. Wskazała przy tym wprost w kierunku jądra.
- Początek V`Gera? - powtórzył pytająco Kirk. - Co to znaczy?

Ale sonda zignorowała go, podobnie jak poprzednio.

- Ilia, pomóż nam. Przynajmniej wyjaśnij nam, co się dzieje. - To był Decker, próbujący jeszcze raz, lecz sonda nie dała żadnego znaku, że go usłyszała.

Centrum mózgu było teraz o wiele bliżej i jasny słup światła w jego środku był bardziej widoczny, rażący prawie oślepiającą jasnością. Dzielił ich od niego jedynie dystans kilkunastu długości statku. Doskonale widoczne w każdym szczególe wzory strukturalne były tak niepodobne do niczego, co Kirkowi dane było doświadczyć, iż nie potrafił nawet zgadywać jaką pełnią funkcję. Ale przynajmniej wydawały się być substancją stałą pewnego rodzaju - byliby w stanie znaleźć oparcie dla stóp i poruszać się, jeżeli to rzeczywiście było miejsce, do którego zabierała ich sonda.
Umysł Kirka pracował na najwyższych obrotach. Dzieliło ich od tego miejsca tylko kilka chwil i nie miał złudzeń, iż V`Ger oczekuje od niego doprowadzenia do swego Stwórcy. Jego opis mógłby okazać się nawet przekonujący – zwłaszcza, że zadowalał oczekiwania ludzi przez wiele wieków.
Lecz jak mógł nawet przypuszczać, co byłoby w stanie zaspokoić V`Gera?
„Początek V`Gera”. Myśl, do cholery! Spock widział planetę maszyn. Lecz znajdowała się po drugiej stronie naszej galaktyki, daleko poza zasięgiem naszych okrętów gwiezdnych. Co mogłoby sprawić, aby coś stamtąd uwierzyło, że jego Stwórca jest tutaj?
Tok myśli Kirka urwał się raptownie, gdy uświadomił sobie, iż właśnie stało się coś nieoczekiwanego. Oczywiście! Okręt znieruchomiał, a oni znaleźli się o długość statku lub nieco więcej, wprost przed rdzeniem.

- Jim!
- Kapitanie!

Okrzyki McCoy`a i Deckera spowodowane były widokiem koziołkujących wzorów czy też kształtów, które pędziły ku nim z alarmującą prędkością.
Okazały się być wielkimi, przezroczystymi prostokątami światła, które w jakiś sposób zestalały się w materię w miarę jak się pojawiały. Potem kształty te, wykonując zamaszyste piruety, osiadły delikatnie pomiędzy nimi a „wyspą” jądra w hemisferze. Kirk przez moment dosłownie nie dowierzał własnym oczom. Kształty samorzutnie uformowały zawieszoną w powietrzu drogę, wiodącą ku temu, co ich tam czekało.
Ich okręt gwiezdny szturchnął wzorzystą ścieżkę, wywołując lekki wstrząs, a potem Ilia-sonda weszła na pierwszy, unoszący się w powietrzu kształt.
Niczym rozświetlona, lodowa kra, utrzymywały one ciężar sondy, w miarę jak wchodziła na kolejne z nich. McCoy, marszcząc brwi, rzucił kapitanowi spojrzenie mówiące „odmawiam, nie zrobię tego”, lecz Kirk niezwłocznie podążył śladem sondy, wraz ze Spockiem i Deckerem, którzy weszli na unoszące się w przestrzeni kształty tuż za nim.
Pozostawiony w ten sposób McCoy nie miał wyboru, więc ruszył ich śladem. Poczuł zaskoczenie i niezmierną ulgę stwierdziwszy, że jego ostrożność była niepotrzebna – rozjarzone kształty zdawały się niemal samorzutnie i inteligentnie dostosowywać do każdego kroku, zapewniając doskonałą przyczepność i równowagę.

- Dziesięć minut, kapitanie, - odezwał się Spock.

Wolkanin trzymał w ręku trikoder, skanując i analizując z każdym krokiem drogę, którą się poruszali. Kirk miał nieprzyjemne uczucie, że ich czas dobiega końca. Nie było niczego, co mogliby zobaczyć lub powiedzieć, a co mogłoby rozwiązać wszystko w tak krótkim czasie. Gigantyczna maszyna nie może powziąć żadnych podejrzeń, że on nie zna odpowiedzi na temat Stwórcy.
V`Ger nie zawahałby się zniszczyć jednostek węglowych żyjących na tej planecie, podobnie jak McCoy nie zawahałby się przed zniszczeniem komórek nowotworowych, jeśliby kiedykolwiek natknął się na nie.
Gdy dotarli do kompleksu, ich oczy potrafiły przebić się przez blask światła na tyle, aby zobaczyć, że jego obszar centralny był nachylony ku górze ze wszystkich stron, jak gigantyczny, odwrócony puchar. Lekko wypukły po bokach, wznosił się stromo ku górze, gdzie lśniący słup światła promieniował z szerokiego otworu. Teraz nie było żadnych wątpliwości, dokąd byli prowadzeni.

- Ten obszar rdzenia, - rzekł Spock, sprawdzając dane z trikodera - jest starszy, aniżeli reszta V`Gera. Chociaż nadal jest to daleko poza granicami naszego zrozumienia, nic z tego nie wydaje się tak zaawansowane jak reszta V`Gera.
- Co pasuje do koncepcji, którą sformułowałem, - stwierdził McCoy. - Z anatomicznego punktu widzenia, opisałbym to wszystko wokół nas jako jądro półkuli mózgu.

Nieoczekiwanie Spock okazał wielkie zainteresowanie.

- Ma Pan na myśli pierwotne mózgowie, doktorze?

McCoy skinął potwierdzająco głową, potem odwrócił się w stronę Kirka.

- Nie wiem na ile to pomoże, ale przypuszczam, że to miejsce tutaj łączy to, czym V`Ger jest teraz z tym, czym V`Ger był niegdyś.

Wspinali się po stromej pochyłości, jedynie kilkanaście kroków od lśniącego strumienia światła. Widać było, że otwór, z którego się wznosił, był szeroki niczym amfiteatr. Kirk zorientował się, że ogarnia go wewnętrzny pośpiech, uczucie rosnącego podniecenia.
Wielkie filary otoczyły go. Gdyby maszyna mogła wyobrazić sobie Stonehenge, byłoby to takie właśnie miejsce.
Osłaniając oczy od blasku światła, wspięli się do krawędzi otworu, spojrzeli w dół, do jego wnętrza - i zatrzymali się, zmieszani i wstrząśnięci.
Oszołomienie tą niespodzianką widoczne było na każdej twarzy, z wyjątkiem sondy, oczywiście. Ona po prostu wskazała i powiedziała:

- V`Ger.

Szeroki, wklęsły obszar poniżej nich był rzeczywiście podobny do małego amfiteatru – słup światła w jakiś sposób sprawiał wrażenie świętego ognia, jak gdyby wskazywał coś najświętszego dla V`Gera. Obiekt ten wyglądał żałośnie, pełen blizn i uszkodzeń, lecz wciąż niezaprzeczalnie był dwudziestowieczną sondą kosmiczną z planety Ziemia.

- Wątpię, aby V`Ger zechciał uwierzyć w prawdę, - wymamrotał Spock.
- Możesz być cholernie pewien, że nie zechce. - odrzekł McCoy.
Elaan
Użytkownik
#218 - Wysłana: 22 Lip 2012 14:48:19
Rozdział 28.

Kirk podszedł, by przyjrzeć się tabliczce o złotej powierzchni, umieszczonej na starej sondzie. Większość inskrypcji była wciąż czytelna:

V GER 6
NASA
Pomiędzy V i G widoczne było rozdarcie, ziejący pustką otwór, milczący zapis jakiegoś spotkania z niebezpieczeństwami przestrzeni kosmicznej.

- V-GER… V-GER! - powoli powtórzył Kirk.

Przesunął palcami, dotykając miejsca, gdzie litery zostały zniszczone.

- V-O-Y-A-G-E-R… Voyager Sześć!

Ta konkretna kosmiczna kapsuła była dobrze znana czterem pokoleniom oficerów Gwiezdnej Floty. Jej historia była studiowana przez każdego kadeta Akademii. Voyager Sześć stał się pierwszym obiektem stworzonym przez człowieka, który przekroczył kontinuum czasowe, chociaż przyczyna jego tak nagłego zniknięcia nie została poznana ani zrozumiana w swoim czasie.

- I wypuściłem strzałę na wietrze… - zacytował McCoy.

Kirk potwierdzająco skinął głową, patrząc na symbol NASA. Co oni pomyśleliby o sposobie, w jaki strzała ta powróciła na Ziemię?

- Kapsuła ponownie weszła w normalną przestrzeń po drugiej stronie Galaktyki, - rzekł Kirk do Spocka, - i musiała zawędrować w pole grawitacyjne planety, którą widziałeś. Tamtejsze wspaniałe maszyny naprawiły ją…
- Nawet więcej niż to, - odrzekł Spock. - Odkryły jej oprogramowanie – i same będąc maszynami, przestrzegały go.
- Polecenia Stwórcy… - McCoy pokiwał głową.
- To dwudziestowieczne oprogramowanie musiało być bardzo proste, - stwierdził Decker. - Zbieraj wszystkie możliwe dane; przekaż to, co znajdziesz.

Kirk znów potwierdzająco skinął głową.

- Ucz się wszystkiego, czego można się nauczyć; powróć z tymi informacjami do Stwórcy.
- A maszyny przestrzegały tych komend dosłownie, - rzekł Spock. - Wyposażyły Voyagera we własne, zaawansowane technologicznie urządzenia do skanowania i pomiarów, a także nadały mu moc niezbędną, aby powrócił na Ziemię, tak jak mu nakazano.

Trudno było nie czuć się onieśmielonym, uświadomiwszy sobie wspaniałą odyseję V`Gera.

- A podczas długiej podróży powrotnej zgromadził tak wiele wiedzy, że osiągnął samoświadomość, - dodał Decker.
- Możesz teraz ujawnić informację, - w głosie Ilii-sondy zabrzmiało naleganie.
- Zostało nam siedem minut, Jim, - rzekł Spock cicho.

Kirk, patrząc na Wolkanina, kiwnął głową. Nawet w całej tej sytuacji, było coś pocieszającego w tym, że usłyszał jak Spock znów zwraca się do niego po imieniu.

- Cóż, przynajmniej wiemy jak brzmi odpowiedź, - stwierdził McCoy. - Lecz gdybym to ja był V`Gerem, z pewnością nie uwierzyłbym.
- Chyba, że możemy udowodnić, iż mamy rację, - powiedział Decker - i myślę, że potrafimy! Sygnał kodu binarnego, który przesłał V`Ger, był częścią jego pierwotnego projektu - sygnał ten oznaczał, że posiada dane do przesłania. A NASA powinna była wówczas wysłać sygnał zwrotny, z poleceniem przesłania danych!
- Jednostko Kirk, dlaczego Stwórca nie odpowiedział? - Ton Ilii-sondy stał się twardy i szorstki.
- Kapitan do Enterprise, - rzucił Kirk do swojego komunikatora.

Z drugiej strony natychmiast dał się słyszeć głos Uhury:

- Tu Enterprise.
- Jednostko Kirk, podaj teraz żądaną informację! Dlaczego Stwórca nie…

Kirk przerwał słowa sondy.

- Stwórca sam to wyjaśni. V`Ger będzie miał swoją odpowiedź za kilka…
- Nie będzie dalszej zwłoki. Masz natychmiast przedstawić Stwórcę!
- V`Ger! Jeśli Twoja sonda nadal będzie przeszkadzać, Stwórca nigdy nie odpowie!

Odwróciwszy się do sondy plecami, Kirk znów uniósł swój komunikator i rzekł pośpiesznie:

- Potrzebujemy tego szybko, Uhura. Znajdźcie w bibliotece okrętowej wszelkie zapisy na temat dwudziestowiecznej sondy, Voyager Sześć; szczególnie te, dotyczące starego sygnału kodowego NASA i częstotliwości, nakazujących Voyagerowi przesłać zgromadzone dane.
- Tak jest, sir.

Kirk słyszał przez komunikator jej głos, płynący z głośników na mostku, gdy Uhura przekazywała jego aktualne polecenie w najbardziej efektywny sposób.
Spock za pomocą swojego trikodera zaczął badać sposób, w jaki podstawa kapsuły Voyagera wydawała się łączyć i stawać częścią konstrukcji rdzenia mózgu V`Gera. Dla Kirka była to także pierwsza chwila w której rozejrzał się wokół. Jego wzrok zatrzymał się na tym, co miał pod stopami, i gdzie mógł zobaczyć słaby odblask świateł, który wskazywał, że kapsuła NASA wciąż funkcjonowała i była połączona z otaczającym ich ogromem V`Gera.
Potem spojrzenie Kirka powędrowało ku sondzie. Wyglądała jakoś inaczej. McCoy i Decker patrzyli na nią w zdumieniu. McCoy podszedł do niego.

- Wydaje się, że V`Ger zrozumiał Twoją groźbę dosłownie… Przestał kontrolować sondę.
- Ilia, - odezwał się Decker - powiedz kapitanowi, co się stało.
- Ja… byłam tutaj, w tym. To było tak, jakbym to śniła… a potem Will był… pomógł mi się obudzić!

Sonda odwróciła się ku Deckerowi.

- Chciałam Ci pomóc, ale V`Ger wiedział o tym i przejął kontrolę nad… nad tym ciałem, w którym jestem...
- Ona żyje, - rzekł Decker do Kirka. - W jakiś sposób V`Ger był w stanie umieścić w tym żywą osobę…
- To jest Ilia, Jim, - powiedział McCoy. - Nawet sam możesz to zobaczyć!

Bones miał rację – było życie w jej oczach, przejawy życia w wyrazie jej twarzy. Ogarnięty nagłym impulsem, Kirk wskazał Voyagera Sześć.

- Ilia, czy pamiętasz to z wykładów historii na Akademii?

„Ilia” spojrzała, natychmiast przytaknęła ruchem głowy.

- Tak, oczywiście, to… to… Dezinformacja jest zabroniona, jednostko Kirk!

To był niespodziewanie znowu głos sondy V`Gera – zimny i mechaniczny.

- Nie! Nie, do jasnej cholery…! - krzyknął rozpaczliwie Decker.

Jego głos utonął w ogłuszającym dźwięku grzmotów ponad nimi, wielki slup światła wydawał się eksplodować na fragmenty, kiedy „wyspa” rdzenia mózgu zadrżała pod ich stopami.

- Enterprise, odezwijcie się! - zawołał Kirk do komunikatora.

Uhura zgłosiła się zanim jeszcze dokończył.

- Właśnie otrzymaliśmy kod odpowiedzi, sir.
- Nadajcie to! - przerwał jej Kirk. Potem odwrócił się w stronę Ilii-sondy. - V`Ger, Stwórca Ci teraz odpowie!
Elaan
Użytkownik
#219 - Wysłana: 26 Lip 2012 13:35:25
cd.

Spock, zostawiwszy kapsułę Voyagera, wrócił do nich pospiesznie. Decker wciąż zachował na tyle przytomności umysłu, by wziąć od Spocka trikoder i ustawić na częstotliwość radiową podaną przez Uhurę. Złowieszcze błyski i grzmiące dźwięki zaczęły słabnąć. Z trikodera, który Decker trzymał w ręku, mogli usłyszeć piskliwy, wysoki ton, rozpoczynającego się sygnału kodowego.
W tej samej chwili, rozległ się słaby trzask zwarcia, dobiegający z kapsuły Voyagera Sześć. Ostry słuch Spocka wychwycił ten dźwięk – odwrócił się w samą porę, by zobaczyć cienką smużkę dymu, widoczną przez moment spod klapy konserwacyjnej. Tymczasem nadal można było usłyszeć sygnał kodowy, dobiegający z trikodera, gdy Uhura przekazywała go w całości.

- Sygnał został przesłany, kapitanie, - zabrzmiał głos Uhury z komunikatora. - Mamy go powtórzyć?
- Jim, ona wróciła, - powiedział Decker.
- Co takiego?

Kirk nie mógł uzmysłowić sobie o czym Decker mówi, dopóki nie zobaczył, że tamten trzyma dłoń sondy w swojej. Dlaczego, do wszystkich diabłów, Decker robi to właśnie w takim momencie?
Kirk podszedł, stając twarzą w twarz z sondą tak jak poprzednio:

- V`Ger! Stwórca odpowiedział!
- Tak, sir? - zapytała Ilia swoim zwykłym głosem.
- Kapitanie, proszę tu podejść.

To był Spock, wzywający go pilnie do kapsuły Voyagera Sześć. Otworzył tam pokrywę do małego luku technicznego.
Wolkanin odsunął się na bok, wskazując w głąb luku.

- Proszę się przyjrzeć, kapitanie, przyłącze anteny nadajnika zostało przepalone.

Kirk spojrzał do środka – ciemny ślad spalenia widać było tam, gdzie przewody się rozdzieliły. Popełnił błąd wyciągając rękę, by dotknąć go palcami… i w zaskoczeniu gwałtownie cofnął dłoń.

- Co, do wszystkich diabłów?! To jest wciąż gorące!
- Dokładnie, kapitanie, V`Ger zrobił to, jak tylko zaczęliśmy nadawać sygnał.
- Nie mógł tego zrobić, Spock! V`Ger desperacko pragnie usłyszeć swego Stwórcę!
- On desperacko pragnie połączyć się ze swoim Stwórcą, kapitanie. Sonda powiedziała nam to, lecz my nie zrozumieliśmy.

McCoy skinął głową, potwierdzając jego słowa.

- Celem V`Gera jest przetrwanie… aby zjednoczyć się ze Stwórcą. Ale ja sądziłem, że sonda rozumie to metaforycznie…
- V`Ger mówi i interpretuje wszystko dosłownie, - rzekł Spock, przyjrzawszy się bacznie konstrukcji amfiteatru. - Bez wątpienia planuje połączyć się tutaj fizycznie ze Stwórcą.
- Czy Ty masz na myśli to, co ja myślę, że powiedziałeś, Spock? - zapytał McCoy. - V`Ger planuje pojmać Boga?
- Z punktu widzenia V`Gera jest to rzecz doskonale logiczna, - odpowiedział Spock. - V`Ger zdaje sobie sprawę, że jest niekompletny, ale nie ma sposobu, by nauczyć się tego, czego potrzebuje… nie wie nawet, czy Stwórca zgodziłby się mu to przekazać. - Spock wskazał zerwane przyłącze anteny. - Ergo! Jeżeli Stwórca chce otrzymać wiedzę V`Gera, musi wprowadzić tutaj sygnał osobiście.

To było oszałamiające odkrycie. Kirk zdał sobie sprawę, że Spock musi mieć rację; to była najpewniejsza odpowiedź jaką V`Ger mógł mieć. Z samej swojej natury, Stwórca posiada i zarazem jest wszelką odpowiedzią na wszystkie pytania.
Gdzie jest Decker? Kirk zorientował się, że jego zastępcy i Ilii-mechanizmu nie było przy nich od dłuższej chwili. McCoy wskazał na drugą stronę Voyagera Sześć, gdzie tych dwoje rozmawiało przyciszonymi glosami, trzymając się za ręce. Kirk nie miał serca, by go przywołać – nawet jeżeli reszta z nich jakoś by przeżyła, nie było sposobu, aby wiedzieć, co stałoby się z żywą świadomością Ilii.

- Pozostały nam cztery minuty, - rzekł Spock.
- Trzy, - poprawił go Kirk. - Rozkazałem Scottowi wykonać dwa-zero-zero-pięć minutę wcześniej.
- A zatem? - zapytał McCoy. – Nie jesteśmy w stanie dość dobrze udawać ludzi, którzy rzeczywiście budowali Voyagera…
- Spock, potrzebujemy odpowiedzi, - odezwał się Kirk. - Czy to nas zaakceptuje?

Spock wpatrywał się przez chwilę w dwudziestowieczną kapsułę i konstrukcję rdzenia wokół niej.

- Jak powiedział doktor McCoy, wszyscy tworzymy Boga na nasz własny obraz. V`Ger nadal spodziewa się maszyny… zapewne planuje coś podobnego do tego, co dzieje się w komorze transportera naszego okrętu, za wyjątkiem tego, że dwie formy życia zostaną zredukowane do energii…
- i połączone obie razem w nową formę życia.

To był głos Deckera – on i Ilia stali teraz po tej stronie kapsuły Voyagera, Decker nadal trzymał w dłoni trikoder Spocka.

- Proszę o pozwolenie na kontynuowanie, kapitanie.

Decker dostosował trikoder.

- Zaczekaj, - powiedział Kirk. - Omówimy, który z nas to zrobi, dopiero gdy będziemy pewni, co…
- Jim, i tak to zrobię – z Twoim pozwoleniem lub bez.
Elaan
Użytkownik
#220 - Wysłana: 30 Lip 2012 13:11:11
cd.

Gdy spojrzenie Deckera powędrowało w kierunku otwartego w kapsule włazu, Kirk ruszył do przodu, łapiąc swego zastępcę za ramię. Lecz Ilia-mechanizm natychmiast chwyciła Kirka, uniosła, jak gdyby był dzieckiem i zamaszystym ruchem posłała wprost pod stopy Spocka i McCoy`a. Gdy znów znalazł się na nogach, poczuł na ramieniu powstrzymującą go dłoń.

- Niech to się stanie, kapitanie, - usłyszał głos Spocka. – Podejrzewam, że on dokładnie wie co robi.

Decker potwierdzająco skinął głową.

- Wiem.

Z trikodera w jego ręku usłyszeli wysoki, piskliwy dźwięk, rozpoczynający sygnał kodowy – pulsująca, jasna poświata pojawiła się dookoła podstawy Voyagera Sześć.

- Chcę tego! - zawołał Decker. - Tak samo jak Ty pragnąłeś Enterprise!

Jednocześnie, mówiąc to Decker umieścił trikoder w otwartym luku Voyagera i wsunął go w kontakt nadajnika kosmicznej kapsuły.
Coś zaczęło się dziać z wielkim słupem białego światła, rozcinającym przestrzeń wokół nich. To było… jak drżenie czegoś żywego – czegoś pięknego, w którym zaczęły się pojawiać spirale wspaniałych kolorów; kolory zaczęły rozprzestrzeniać się i falować nad ich głowami niczym wielkie, rozwijające się kwiaty. Nawet Spock wpatrywał się w to szeroko otwartymi oczyma – piękno tego, co się działo zapierało dech w piersiach. Na ich oczach stawało się nieskończone piękno, wypierając z ich myśli wszelkie uczucie strachu. McCoy stał nieruchomo jak sparaliżowany.
Kirk uświadomił sobie, że dane im było także słyszeć piękno – i odczuwać je całym sobą. W samym centrum owej kaskady kolorów, ciało Deckera zaczęło jarzyć się taką samą jasnością, a wyraz spokoju pojawił się na jego twarzy – z tym samym spokojem w spojrzeniu Ilia wstąpiła w spiralę barw, stając przy nim.

- Jim… to jest transcendencja!

To był Spock, wskazujący dookoła nich, gdzie cały wklęsły amfiteatr zaczął jarzyć się poświatą – materia rdzenia mózgu pod ich stopami stała się przezroczysta i głęboko wewnątrz niej ujrzeli wielki zwój skręconych spiralnie kolorów, którego rozmiar i jasność rosły, niczym ogromny kwiat rozkwitający do życia.
Doktor stał wpatrzony, z wyrazem twarzy niemal bliskim ekstazie i Kirk musiał potrząsnąć nim, by zwrócić jego uwagę.

- Musimy wracać na okręt.

Postacie Deckera i Ilii wciąż się rozszerzały, idealny spokój malował się na ich twarzach, gdy spirale barw stawały się częścią nich – a potem ich gigantyczne kształty zaczęły stawać się częścią V`Gera.
Trójka oficerów odwróciła się i zaczęła pospiesznie wspinać po wklęsłej konstrukcji amfiteatru. Gdy z pośpiechem zmierzali ku jego górnej krawędzi, widzieli całą „wyspę” rdzenia mózgu promieniejącą światłem. Kierując się ku Enterprise zaczęli biec – teraz nawet olbrzymia hemisfera mózgu mieniła się pięknymi wzorami.
V`Ger przechodził przemianę – rozkwitał – przyjmując nową formę. Biegli, aż zabrakło im tchu, przynajmniej według ludzkich standardów – wolkańskie płuca Spocka wytrzymały najdłużej i to on właściwie zawlókł ich na sekcję spodka okrętu gwiezdnego, gdzie odziane w kombinezony kosmiczne postacie, szybko pomogły im dostać się przez właz do śluzy powietrznej.

Będąc już na mostku, rzucili ostatnie spojrzenie na ową transcendencję. Wówczas stała się zbyt piękna, by mogli ją zrozumieć, i tak też zniknęła, nigdy naprawdę ich nie opuszczając.
Gdy Kirk otrząsnął się i zaczął odnosić do spraw dziejących się tu i teraz na mostku Enterprise, nagle odwrócił się do Spocka.

- Zastanawiam się, czy nie widzieliśmy tam właśnie początku nowej formy życia?
- Tak, kapitanie. Byliśmy świadkami narodzin – być może również kierunku, w jakim niektórzy z nas ewoluują.
- Tylko niektórzy z nas, Spock?
- Wydaje mi się, kapitanie, że liczba tworzących się przed nami przyszłych wyborów jest niemal nieograniczona.
- Minęło już dużo czasu, odkąd pomagałem przyjąć na świat dziecko, - rzekł McCoy. – Mam nadzieję, że my, ludzie, daliśmy temu jednemu dobry start.
- Myślę, że zrobiliśmy to, - odpowiedział Kirk. - Decker, będąc jednym z nas, dał mu zdolność do marzeń i do radości, do nadziei i podejmowania wyzwań, a także do śmiechu.

Kirk uśmiechnął się do swojej następnej myśli.

- To dziecko będzie prawdopodobnie mieć także kilka bardzo interesujących deltańskich cech. Jego przyszłość powinna być ekscytująca.

McCoy rzucił zaciekawione spojrzenie w kierunku Spocka.

- A co z naszymi innymi uczuciami? Strach, chciwość, zazdrość, nienawiść…?
- Te elementy są jedynie błędnie wykorzystanymi emocjami, doktorze, - odrzekł Spock.

Kirk uświadomił sobie, że czuje się bardzo komfortowo, siedząc na powrót w fotelu kapitańskim. Zdał też sobie sprawę, iż istnieje pewien sprytny i niekiedy bezwzględny admirał głównodowodzący, tam na dole, który teraz nie będzie w stanie odmówić mu niczego – nawet stałego dowództwa Enterprise, jeżeli Kirk tego zażąda. Dobrze, a zatem James Tiberius Kirk zostanie byłym admirałem. Nie miał zamiaru pozwolić, by Heihachiro Nogura zerwał się z tego haczyka.

- Przekaz z Gwiezdnej Floty, - odezwała się Uhura. - Proszą o raport na temat uszkodzeń i strat oraz kompletnego stanu statku.
- Statek w gotowości operacyjnej. Lista strat: oficer ochrony Phillips, porucznik Ilia i kapitan Decker… proszę określić ich jako zaginionych.
- Tak jest, sir. Gwiezdna Flota prosi także, aby pan i szefowie sekcji natychmiast przesłali się na dół na odprawę.
- Odpowiedź brzmi… prośba odrzucona.
- Sir? - Uhura spojrzała na niego, zaskoczona.
- Po prostu odpowiedz: prośba odrzucona. Czy to nie jest wystarczająco jasne, komandorze?

Uhura zrozumiała i uśmiechnęła się.

- Tak jest, sir. To powinno być jasne dla jednego i dla wszystkich.

Kirk odwrócił się widząc, że główny inżynier Scott wkroczył na mostek wraz z dr. Chapel.

- Scotty, czy już nie czas, aby zabrać Enterprise na prawdziwy lot próbny?

Scott natychmiast się rozpromienił.

- Powiedziałbym, że najwyższy czas na to, sir. Tak jest! - Potem zwrócił się do Spocka. - Możemy odwieźć pana na Vulcan w cztery dni, panie Spock.
- To nie będzie potrzebne, panie Scott. Moje zadanie na Vulcanie zostało zakończone.

Kirk odwrócił się w stronę sternika.

- Proszę nas zabrać z orbity, panie Sulu.
- Kierunek, sir? - zapytała Di Falco.

Kirk wyciągnął rękę do przodu.

- Gdzieś tam. Przed siebie.
- Najbardziej logiczny wybór, kapitanie, - rzekł Spock.

Na głównym ekranie, przełączonym na widok z rufy, mogli zobaczyć piękną, błękitno-białą kulę, która oddalała się coraz bardziej. Obserwując jak wciąż maleje, Kirk doszedł do wniosku, że Ziemia była miejscem, bez którego nigdy nie chciałby żyć – a jednocześnie nie chciałby tam mieszkać na stałe. Przynajmniej, nie przez bardzo długi czas.

- Przełączyć ekran na widok z dziobu; przejść do warp jeden.
- Przyspieszenie do warp jeden, sir, - potwierdził Sulu.

Początkowo widać było tylko stare, dobrze znane wzory gwiazd. A potem nastąpiło przemieszczenie kwantowe; masa gwiazd zakrzepła tuż przed nimi i znaleźli się w hiperprzestrzeni. Kirk na powrót się zrelaksował i zaczął rozmyślać, dokąd udać się najpierw.

KONIEC
Elaan
Użytkownik
#221 - Wysłana: 31 Lip 2012 21:18:32 - Edytowany przez: Elaan
Dziękuję wszystkim, którzy zechcieli to czytać.
Serdecznie dziękuję za wszystkie uwagi i podpowiedzi, które pozwoliły mi poprawić błędy tak, aby tekst ten był lepszy.
Stonnn
Użytkownik
#222 - Wysłana: 31 Lip 2012 21:55:30 - Edytowany przez: Stonnn
Elaan
Serdecznie dziękuję za włożoną pracę.
Dziękuję tym bardziej że, mimo pracy wszystkich forumowiczów, polskich tekstów z uniwersum "Star Trek" jest zawsze mniej niż mam ochotę przeczytać..
Elaan
Użytkownik
#223 - Wysłana: 31 Lip 2012 22:33:06 - Edytowany przez: Elaan
Stonnn:
Serdecznie dziękuję za włożoną pracę.

To bardzo wiele dla mnie znaczy. Naprawdę.
Jeśli się uda, może niedługo pojawi się kolejne trekowe tłumaczenie.
Q__
Moderator
#224 - Wysłana: 20 Paź 2013 18:51:50 - Edytowany przez: Q__
Ciekawa dyskusja o nowelizacji TMP na... Stardestroyer.net:
http://bbs.stardestroyer.net/viewtopic.php?t=10004
Elaan
Użytkownik
#225 - Wysłana: 20 Paź 2013 19:55:41
Ciekawa byłam czemu wyciągnąłeś "Pamiętnik..." z szufladki, ale faktycznie, dyskusja wygląda na interesującą. Chyba warto ją sobie zapisać i przetłumaczyć.
Q__
Moderator
#226 - Wysłana: 20 Paź 2013 20:15:03 - Edytowany przez: Q__
Elaan

Cieszę się, że link spełnił swoją rolę i zwabił Cię znów na forum.

A dyskusja, jest interesująca w tym, że jej uczestnicy wydobywają z nowelizacji TMP i analizują różne detale dające nam pełniejszy obraz wielkiego nieobecnego trekowego ekranu czyli społeczeństwa UFP (poznajemy dzięki temu bowiem lepiej społeczeństwo ziemskie i wolkańskie, taktyki walki warpshipów, nieobecne na ekranie, a istniejące w tamtej erze technologie).
Swoją drogą skoro - w wyniku dalszej specjalizacji ewolucyjnej fanprodukcji - NV: P2 zaczyna stanowić pomost pomiędzy TOS, a TMP (zostawiając STC rolę bezpośredniej kontynuacji TOSu) bardzo chciałbym by David Gerrold (który w NV: P2 teraz za sterem) sięgnął w budowaniu tła do powieści swojego dawnego Mentora* (i znalazł sposób na pogodzenie tego z prawdą ekranu post-TMPowskich Treków). Sądzę, że tak ceniony pisarz SF ma po temu wszelkie kwalifikacje i dość odwagi. (Liczę też, że Spinrad zechce go wspomóc intensywniej, tzn., że nie skończy się na jednym scenariuszu.)

* nawet jeśli pokłócili się ostro w czasach początków TNG
Elaan
Użytkownik
#227 - Wysłana: 20 Paź 2013 20:46:09 - Edytowany przez: Elaan
Q__

Pytanie, na ile są to jeszcze fan-produkcje, a na ile fanowskie niemal profesjonalne kino niskobudżetowe.
Obejrzałam sobie na YT - niestety, po angielsku - jeden z odcinków NV: P2 i przyznam, że mimo sporych zastrzeżeń, zwłaszcza do nieco zbyt teatralnej charakteryzacji aktorów [jakość efektów to inna sprawa], podobał mi się.
Może trafiłam na dobry odcinek, a może po prostu tak brakowało mi jakichś nowych trekowych opowieści?

Q__:
Cieszę się, że link spełnił swoją rolę i zwabił Cię znów na forum.

A ktoś tu za mną tęsknił?
Q__
Moderator
#228 - Wysłana: 20 Paź 2013 21:21:17
Elaan

Elaan:
Pytanie, na ile są to jeszcze fan-produkcje, a na ile fanowskie niemal profesjonalne kino niskobudżetowe.

W sumie już całkiem profesjonalne. Nawet w najbiedniej wyglądających produkcjach z rodzinki HF zagrało sporo zawodowych (acz drugoligowych) aktorów.

Elaan:
Obejrzałam sobie na YT - niestety, po angielsku - jeden z odcinków NV: P2 i przyznam, że mimo sporych zastrzeżeń, zwłaszcza do nieco zbyt teatralnej charakteryzacji aktorów [jakość efektów to inna sprawa], podobał mi się.

Jakość NV: P2 systematycznie idzie wciąż w górę. (Acz "The Child" był lekkim tąpnięciem.)

Swoją drogą ciekaw jestem tytułu owego odcinka?

Elaan:
A ktoś tu za mną tęsknił?

Np. JA.
Elaan
Użytkownik
#229 - Wysłana: 20 Paź 2013 22:02:44
Q__:
Swoją drogą ciekaw jestem tytułu owego odcinka?

Trochę musiałam poszukać, ale już wiem.
To było "In Harm`s Way".
Gdyby nie dostępne na YT angielskie napisy, nic bym nie zrozumiała, a tak trochę mnie ratowały.

Q__:
Np. JA.

Miło to słyszeć.
Zwłaszcza, że zdaję sobie sprawę, iż merytorycznie [wiem, straszne słowo ] niewiele tu wnoszę.
Q__
Moderator
#230 - Wysłana: 20 Paź 2013 22:09:36
Elaan

Elaan:
"In Harm`s Way"

A to jeszcze wszystko przed Tobą. To dopiero trudne początki były, potem jest jeszcze lepiej (i wizualnie, i scenariuszowo).

Elaan:
Zwłaszcza, że zdaję sobie sprawę, iż merytorycznie [wiem, straszne słowo ] niewiele tu wnoszę.

Sądzisz? Poczytaj posty Współforumowiczów.
Elaan
Użytkownik
#231 - Wysłana: 20 Paź 2013 22:29:25 - Edytowany przez: Elaan
Q__:
A to jeszcze wszystko przed Tobą. To dopiero trudne początki były, potem jest jeszcze lepiej

Nie strasz mnie, tylko lepiej powiedz, gdzie są napisy do tego, choćby i po angielsku, to je sobie przetłumaczę.

Q__:
Sądzisz?

Ja nie sądzę, ja wiem...
Q__
Moderator
#232 - Wysłana: 20 Paź 2013 23:02:01
Elaan

Elaan:
tylko lepiej powiedz, gdzie są napisy do tego, choćby i po angielsku, to je sobie przetłumaczę.

Nie wiem jak z samymi napisami, ale onapisowane odcinki znajdziesz tu:
http://www.youtube.com/user/startrekphase2DE/video s?view=0&sort=dd&shelf_index=0
Elaan
Użytkownik
#233 - Wysłana: 21 Paź 2013 15:34:59
Q__

Dzięki, może spróbuję coś niecoś z tego zrozumieć.
Choć spisywanie dialogów z ekranu to będzie syzyfowa praca...
Q__
Moderator
#234 - Wysłana: 22 Cze 2015 07:30:23 - Edytowany przez: Q__
Kolejny pamiętnik Kirka, czyli "The Autobiography of James T. Kirk" Davida A. Goodmana:
http://www.amazon.com/The-Autobiography-James-T-Ki rk/dp/1783297468/
http://www.treknews.net/2015/06/18/shatner-autobio graphy-james-t-kirk-sdcc/

Nie sądzę, by rzecz była lepsza od powieściowej wersji TMP, ale odnotować jej istnienie trzeba.

ps. Ciekawostka: według obecnie obowiązującej wersji Kirk-prime urodził się na pokładzie Kelvina.
Elaan
Użytkownik
#235 - Wysłana: 22 Cze 2015 14:18:33 - Edytowany przez: Elaan
Q__:
ps. Ciekawostka: według obecnie obowiązującej wersji Kirk-prime urodził się na pokładzie Kelvina.

Raczej według wymysłu "autora" owej "autobiografii".

a

Umyślnie biorę owe słowa w cudzysłów, bo uważam, że takich "kfiatkuf" jest tam więcej.
A bezmyślne pomieszanie życiorysu głównego trekowego bohatera z głównej linii czasu z abramszczyzną tylko po to, by przypodobać się "popcornożercom", dla których pojęcie alternate time line jest zbyt trudne do zrozumienia, i wyciągnąć przy tym trochę kasy, uważam za zabieg, co najmniej, parszywy.
Q__
Moderator
#236 - Wysłana: 22 Cze 2015 23:10:05 - Edytowany przez: Q__
Elaan

Elaan:
A bezmyślne pomieszanie życiorysu głównego trekowego bohatera z głównej linii czasu z abramszczyzną tylko po to, by przypodobać się "popcornożercom", dla których pojęcie alternate time line jest zbyt trudne do zrozumienia, i wyciągnąć przy tym trochę kasy, uważam za zabieg, co najmniej, parszywy.

Poczekaj... Z jednej strony masz rację. Z drugiej...To znane from Iowa jest jednak dość wieloznaczne. Zobacz, masz np. taka wikipedyczną listę:
https://en.wikipedia.org/?title=List_of_people_fro m_Iowa
A w opisie:
This is a list of notable people who were born in or closely associated with the state of Iowa. People not born in Iowa are marked with §.

Znaczy: wystarczy by Kirk był ze stanem Iowa closely associated. Jeśli jego rodzice mieszkali tam, przed zaokrętowaniem się na Kelvinie, jeśli Kirk miał tam dom, w którym spędzał czas pomiędzy swoimi kosmicznymi misjami (ba, może wracał do niego nawet codziennie z San Francisco, w czasach gdy pracował w StarFleet Headquaters, promy GF są w końcu szybkie), to zasadniczo wystarczy, by uniknąć sprzeczności.
(A przy tym pamiętajmy, że - jak wiemy - historia w różnych liniach czasu lubi się powtarzać, wiec skoro jego urodziny w jednej były związane z Kelvinem, to w sumie mogą i w drugiej.)

ps. Zasadniczo jestem wielkim przeciwnikiem nadpisywania (pamiętasz zapewne jak obrywał ode mnie FC), ale do Kelvina mam jakoś słabość...
Elaan
Użytkownik
#237 - Wysłana: 23 Cze 2015 10:07:46 - Edytowany przez: Elaan
Q__:
Z jednej strony masz rację. Z drugiej...

IMO tu nie ma żadnej drugiej strony, Q__.
Powołujesz się na listę z Wikipedii, ale już sam jej opis rozróżnia pojęcia, które Ty zdajesz się rozmyślnie mylić.
Georg Friedrich Händel jest narodowym kompozytorem Wielkiej Brytanii, tam umarł - trudno o bliższe związki, zgoda.
Ale się tam nie urodził. Kropka.
Wedle twojej definicji, równie dobrze ewentualni osiedleńcy na Veridian III, mogliby twierdzić, że Kirk to ich wybitny obywatel, bo go tam uśmiercono.
Wybacz, ale to bez sensu.

Q__:
(A przy tym pamiętajmy, że - jak wiemy - historia w różnych liniach czasu lubi się powtarzać, wiec skoro jego urodziny w jednej były związane z Kelvinem, to w sumie mogą i w drugiej.)

Tu z kolei przeczysz sam sobie - i przy okazji idei potencjału Abramsverse i sensowności tego topicu:

http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthr ead&forum=8&topic=3894

No, bo jeśli historia ma się powtarzać, to w obu światach wszystko działoby się tak samo, wywołując te same skutki. I gdzież wtedy Twoja wizja?

"(Ja, np. skłonny byłbym ustawić Abramsverse w pozycji podobnej do MU i nawet fundnąć jakiś crossover z klasycznym Trekiem - "Trials and Tribble-ations" pokazuje, ze nie takie rzeczy są możliwe - ale nie tyle skupiał się na wędrówkach między tymi światami, jak DS9 robiło to z MU ile może fundował widzowi naprzemiennie odcinki z obu linii czasu pokazujące - nie bez serwowania widzowi morałów - odmienny przebieg wydarzeń w różnych wszechświatach.)"

Q__:
Zasadniczo jestem wielkim przeciwnikiem nadpisywania (pamiętasz zapewne jak obrywał ode mnie FC), ale do Kelvina mam jakoś słabość...

Na słabość najlepsza jest woda z cytryną i miodem - albo [z braku sauriańskiej brandy] kieliszek koniaku.
Q__
Moderator
#238 - Wysłana: 23 Cze 2015 10:30:54 - Edytowany przez: Q__
Elaan

Elaan:
Powołujesz się na listę z Wikipedii, ale już sam jej opis rozróżnia pojęcia, które Ty zdajesz się rozmyślnie mylić.

Opis opisem, ale zwróć uwagę na nagłówek owej listy (i końcówkę linku zarazem).

Elaan:
Tu z kolei przeczysz sam sobie /.../
No, bo jeśli historia ma się powtarzać, to w obu światach wszystko działoby się tak samo, wywołując te same skutki. I gdzież wtedy Twoja wizja?

Poczekaj... Z jednej strony - owszem - Multiversum według Interpretacji Everetta (a ta obowiązuje w ST), oznacza, że gdzieś tam, w którejś linii czasu zdarzy się wszystko, cokolwiek tylko mogło zaistnieć, z drugiej - oglądaliśmy Prime Timeline, oglądaliśmy Mirror Universe i Abramsverse, oglądaliśmy też sporo linii czasu z "Parallels" - zauważ - podobieństwa między ich równoległymi odcinkami, w które mieliśmy wgląd były zwykle uderzające: te same istoty spotykały się w tych samych miejscach, w b. podobnej konfiguracji.
Znaczy: z jednej strony wiele detali się nie zgadza (choćby zagłada Kelvina i Wolkana, czy - w wypadku MU - kto trzęsie Galaktyką), generując potencjał nieskończonych wręcz różnic, z drugiej - te same postacie spotykają się jakoś na pokładzie podobnych Enterprise'ów czy DS9/Terok Nor...

(Owszem, znamy też alternatywne historie z TAS "Yesteryear" i z TNG "Tapestry", ale tam odmienność polegała w pierwszym wypadku zastąpieniem Spocka przez Thelina*, w drugim zaś na tym, ze Picard nie był kapitanem, a pokładowym popychlem. Ale to były jakby historie efemeryczne i resetowane.)

* w Prime Timeline służył na Farragucie, jeśli wierzyć autoryzowanej przez Scheimera fanprodukcji...

Elaan:
Na słabość najlepsza jest woda z cytryną i miodem - albo [z braku sauriańskiej brandy] kieliszek koniaku.

Ale nie powiesz chyba, że nie lubisz Kelvin sequence*?

* choćby za to, że jej początek jest jeszcze częścią wspólną dwu linii czasu...
Elaan
Użytkownik
#239 - Wysłana: 23 Cze 2015 10:41:41
Q__:
Ale nie powiesz chyba, że nie lubisz Kelvin sequence*?

Nie powiem, bo lubię.
Ale znowu nie mogę się z Tobą do końca zgodzić.

Q__:
jej początek jest jeszcze częścią wspólną dwu linii czasu...

Właśnie nie jest, bo te linie czasu rozbiegły się w momencie, gdy Narada opuściła osobliwość i znalazła się w swojej przeszłości, a przyszłości dla Kelvina i jego załogi.
Q__
Moderator
#240 - Wysłana: 23 Cze 2015 10:52:54 - Edytowany przez: Q__
Elaan

Elaan:
Właśnie nie jest, bo te linie czasu rozbiegły się w momencie, gdy Narada opuściła osobliwość i znalazła się w swojej przeszłości, a przyszłości dla Kelvina i jego załogi.

Powiedzmy, że ten pierwszy ułamek sekundy z - króciutkiego - czasu zanim ta anonimowa Starfleet base wywołała Kelvina donosząc o wykryciu nieznanej anomalii (czyt. Narady) to była część wspólna. (Dajmy na to, że baza miała baaardzo szybkie sensory i komputery, a znajdowała się tak blisko od Kelvina, że łączność szla bez większego opóźnienia.)
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  6  7  8  9  10  »» 
USS Phoenix forum / Świat Star Treka / Z pamiętnika Admirała Kirka

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!