Dzięki za pamięć i link.
Ale szczerze mówiąc, wytrzymałam jakiś kwadrans i wyłączyłam.
Nie dlatego, by obrażało to w jakiś wyjątkowy sposób moje uczucia religijne.
Ten filmik wydał mi się po prostu śmiertelnie nudny - pewnie dlatego, że pure nonsense od zawsze był dla mnie kompletnie niestrawny, a nie zabawny.
Jedyne co mogę tej amatorskiej opowiastce zapisać na plus to gra aktorów i poziom techniczny realizacji.

Jednak to samo, na co twórcy owego filmiku potrzebowali ponad 30 minut, duńska pisarka Karen Blixen zawarła IMO w jednym prostym zdaniu:

"... Afryka uczy nas tego, że Bóg i Szatan są jednym, majestat obu jest równie odwieczny, nie ma dwu nie mających początku, lecz jest jeden tylko - mieszkańcy Afryki nie mieszali osób ani nie dzielili substancji."


To samo powiedział już McCoy w TMP, pamiętasz?
Ale sądzę, że Dreamwebowi, Q__ i mnie chodziło raczej o niuanse językowe, niż rozważania na temat konieczności współistnienia dobra i zła.

Elaan

Oni mają, słabsze i gorsze filmiki. Faktycznie nie jeden przewijałem. Piekło 2.0 jest spoko. Dobry jest filmik o ateistach.


Wiesz że nie :P


Raczej nie znajdziesz uniwersalnej nazwy, imienia dla Boga.

Seybr


Zacytuję:

Kirk: The carbon-units are not an infestation. They are ...a natural function of the Creator's planet. They are living things.
Ilia probe: They are not true lifeforms Only the Creator and other similar lifeforms are true.
McCoy: Similar lifeforms. Jim, V'Ger is saying its Creator is a machine.

Q__

Wniosek nasuwa mi się, Star Trek płyną na mój pogląd na temat religii i wiary :P

"Wydaje mi się, że nie jest ważne, w jaki sposób ktoś zwraca się do Boga. Bogu nie sprawi różnicy, czy pozdrawiany będzie jako Chrystus, Budda, Jehowa czy nawet przez “Ty”, bo będąc Bogiem, wie przecież, że jesteśmy tylko ograniczonymi istotami i nasza wiedza jest niewielka.
/.../
Nie sądzę, żebyśmy my, ludzie, byli pewni czegokolwiek, co dotyczy Boga.
/.../
Przyjdzie taki dzień - ciągnął Marlowe - kiedy zdobędę pewność, jakim imieniem zwracać się do Boga. Będzie to dzień, w którym umrę."

J. Clavell, "Król szczurów"

Zawsze mi się wydawało że ten tekst najlepiej podsumowuje tę sprawę.

Data-sceptyk (w sprawach wiary):
http://www.youtube.com/watch?v=Vf2THIimjgQ

Captain's log, stardate 46852.2. The Enterprise is to proceed directly to the planet Boreth to take aboard a very unusual guest.
[Observation lounge]
Crusher: Did you take any other tricorder readings? An anatomical profile or a neurophysiology scan?
Worf: No.
Crusher: It's going to be very difficult to eliminate any possibilities at this point. He may be a coalescent being taking Klingon form, or a bioreplicant or even a Klingon who has been surgically altered to look like Kahless.
Worf: There is another possibility. He could be the real Kahless. He may have actually returned as he promised.
Data: The appearance of Kahless in the lava caves is consistent with the stories found in the Klingon sacred texts.
Riker: Worf, no offence, but I have trouble believing that the man I that escorted to deck eight is supernatural.
Worf: I did not say that he is. I merely think we should not completely reject the possibility.
Picard: Look, we have no reason to rule out anything. We are not ordered to investigate the origins of our guest, nor tell anyone what they should believe. We are simply to transport Kahless to the Home World. And while he's here with us, he will be treated as an honoured guest.
(as everyone starts to leave)
Data: Lieutenant? May I ask a question? In the absence of empirical data, how will you determine whether or not this is the real Kahless?
Worf: It is not an empirical matter. It is a matter of faith.
Data: Faith? Then you do believe Kahless may have supernatural attributes? As an android, I am unable to accept that which cannot be proven through rational means. I would appreciate hearing your insights on this matter.
Worf: Perhaps some other time, Commander. I do not believe I can provide much insight at this minute.

"Rightful Heir"

EDIT:
Jeszcze a propos postawy naszego syntetycznego komandora, z "Inheritance":
http://www.youtube.com/watch?v=awRJ9tpHdds

Kluczowe zdanie:

Data: I neither believe nor doubt. I am simply attempting to verify her assertions.

Religijno-filozoficzny humor z AND ("Una Salus Victus"):
http://www.youtube.com/watch?v=KGhDbwUqKwc

Transkrypcja:

[Another tunnel]
(Hunt primes another grenade.)
Hunt: Here. Don't hold on to that too long.
(Tyr tosses it over his shoulder as they walk on. It explodes in more squaddie's faces.)
Tyr: Well. We might let God sort them out, but someone told me he was dead.
Hunt: That Nietzsche. What a comedian.

Tekst z "Christian Research Magazine" o stosunku Treka do religii (zwł. chrześcijańskiej):
http://mystartrekscrapbook.blogspot.com/2019/05/19 91-christian-research-journal-article.html

Religia w ujęciu bratniej franczyzy X-Men:
https://www.youtube.com/watch?v=YVdKq3AkfJ8

Odcinek "Nightcrawler":
https://spiderman-animated.fandom.com/wiki/Nightcr awler_(Episode)

ps. Picard, chciałeś zobaczyć Wolviego kimś więcej niż bestią, brutalem i maszyną do zabijania - więc enjoy!

Fajny wątek religijny przyniósł komiks The Orville #3. Nie dość, że John i Gordon walczyli w historycznym holoprogramie tego pierwszego po stronie muzułmańskiej przeciw Templariuszom (LaMarr jako sam Saladyn!), to jeszcze niedouk* Malloy miał kłopot ze zrozumieniem o co chodziło tym całym starożytnym w wojnach religijnych.

* Jak wiemy z "About a Girl".




https://www.comicsbeat.com/preview-the-orville-3-t he-word-of-avis-dark-horse/

Susan Sackett (długoletnia asystentka Roddenberry'ego i scenarzystka dwo odcinków TNG; statystowała też w w/w serii i w TMP*) o Trekowym świeckim humanizmie:
https://pointofinquiry.org/2009/05/susan_sackett_t he_secular_humanism_of_star_trek/

* Szersze info:
https://memory-alpha.fandom.com/wiki/Susan_Sackett

Przypomnijmy sobie ostatnią scenę:
https://www.youtube.com/watch?v=VO7oHFWU7Wo
(Jak słusznie zauważył Bernd Schneider, najwyraźniej inspirowaną TOSowym "Let That Be Your Last Battlefield", choć tam o wojnę rasową chodziło.)

Bo to dobry odcinek, a dodatkowo scena "egzekucji" Archera pokazuje, że często owi fanatycy nie są tak cwani jak im się wydaje, i można ich zrobić w przysłowiowego konia. Jakkolwiek, o czym wspominaliśmy, kanonicznie jest to burak, powtarzany zresztą z lubością przez DSC, bo w czasach Kirka transport w obrębie statku uznawano za bardzo ryzykowny (oczywiście można uznać, że Archer nie miał wyjścia).

Dreamweb


Typowe u ludzi zafiksowanych na jednym (w tym wypadku na sprawach wiary).


Czyli nie jest to burak, a pójście na nieuniknione ryzyko (z happy endem).

Niby tak, ale zgrzyta mi to, że osoby obeznane z kanonem nie widzą w tej scenie sprytnego fortelu Archera (jak pewnie chciał Manny Coto), a sytuację, gdzie owa "egzekucja" z dużym prawdopodobieństwem może się stać jak najbardziej realna, a nawet dużo mniej humanitarna niż o tym mówią - w przypadku zmaterializowania się Archera np. częściowo w jakiejś ścianie, albo wręcz jedną ręką za oknem itp.

Dreamweb

To był sprytny fortel, tylko obarczony dużym ryzykiem. (Po prostu, to Archer był najwidoczniej tym, który ustanowił bliską potem Kirkowi zasadę kierowania się mottem "risk is our business", tak jak niewiarę w no win scenarios widoczną u Jamesa T., wniósł do repozytorium ideałów GF niejaki Saru.) Nawiasem: załoga NX-01 miała już tradycję zdawania się na transporterowy szczęśliwy traf - dowodem akcja ratowania Jonathana A. z sulibańskiego statku. Fakt, że to przeżył mógł go ośmielić do próbowania dalej (a ewentualna strata ręki czy nogi w realiach XXII wieku nie musiała być aż tak straszna* - DSC i STC zgadzają się, że XXIII stulecie zna cyborgizacje, któż wie kiedy stosowne technologie powstały?).

* W realiach wieku XXV jest wręcz drobiazgiem, co widzieliśmy na przykładzie Gordona M..

Powtórzyłem sobie i fanfilm "The Holy Core" - klimat raczej bermanowsko-pillerowski, niż roddenberry'owski (choć ideały ST z ekranu się wylewają), i - mimo późno-TNGowskiej estetyki (która wszystkiemu doda uroku) pasujący bardziej do wczesnego DS9, lecz i tak jest to może najlepszy Trek jakiego nakręcono od czasu zakończenia STC (tak, w/w historyjka urosła cokolwiek z czasem w moim odbiorze), ale zastanawiam się (podpierając się również AND "Angel Dark, Demon Bright" i wcześniejszą produkcją O'Briena - "Chance Encounter") czy twórcy ST naprawdę chcą byśmy rozważyli wariant, że Bóg - czy kto tam z góry pociąga za sznurki - b. lubi zwariowane pętle czasowe .

I jeszcze dialog z TOS "Obsession" (o którym przypomniał Westfahl):

(Finally the swirly bits solidify into two men.)
Scott: Captain, thank heaven.
Spock: Mister Scott, there was no deity involved. It was my cross-circuiting to B that recovered them.
McCoy: Well then, thank pitchforks and pointed ears. As long as it worked, Jim.