USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Świat Star Treka / Wolkani w ENT, TOS i pozniej
 Strona:  1  2  »» 
Autor Wiadomość
Suavek
Anonimowy
#1 - Wysłana: 17 Kwi 2005 21:26:49
Ciag dalszy dyskusji z tematu "Czolo Klingonow".

Barusz: "I Archer z załogą wciąż spotykał tą samą grupkę? Andorianie z rzeczonego odcinka ENT tak na prawdę źle oceniali Wulkan, bo też bez przerwy spotykali się z odłameczkiem intrygantów. A "pozytywna" ambasador L'Var głośno opowiadająca o swoich uczuciach ("to także nasze uczucia. Po prostu lepiej je ukrywamy.")? A T'Pol ze wstrętem zgłaszająca się do Archera w "Broken Bow"?"

Odszczepiency, bedac przy wladzy, mogli propagowac swoja wersje teorii Suraka, a wszyscy myslacy inaczej mogli byc poddawani krytyce i represjom. Archer spotykal przedstawicieli rzadu, oraz zalogi okretow przez ten rzad finansowanych - nietrudno domyslec sie, ktora opcje oni popierali. Z kolei nizsi stopniem Wolkanie pokroju T'Pol mogli nie do konca wiedziec, w ktorym kierunku sie zwrocic. Odlamy w stylu tego z ENT:"Fusion" tez mogly powstawac w skutek promowania doktryny, z ktora wielu sie nie zgadzalo. Zauwaz jeszcze, ze az do czwartego sezonu zaloga Enterprise nie goscila na Wolkanie - moze rzad bal sie, ze wewnetrzne spory wyjda na jaw przy obcych?
Dreamweb
Użytkownik
#2 - Wysłana: 17 Kwi 2005 21:43:17
Pamiętajmy o Spocku z "The Cage" - uśmiechającym się, zupełnie innym niż ten późniejszy. Ciekawe jak to w to wszystko wpleść? Poza faktem że Roddenberry'emu w międzyczasie zmieniła się nieco wizja tej postaci...
Może był pod wpływem jakichś środków?
Barusz
Użytkownik
#3 - Wysłana: 17 Kwi 2005 21:48:50
Był młody i jeszcze nie był pewnien, że chce zepchnąć swe człowieczeństwo na margines.
Barusz
Użytkownik
#4 - Wysłana: 17 Kwi 2005 21:54:29
Co do postu otwierającego ten temat: fajnie, ale ja w nieśmieltelnym "Czole Klingonów" właśnie wyszedłem od tego, że TOS nie wskazuje na rewolucję: http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthread&forum=8&topic=25 &page=4 . Innymi słowy, że zaburaczenie ENTkowych Wulkan (z pierwszych trzech sezonów) jest chyba zbyt łatwo przyjmowane przez trekerów. Poza wszystkim, to wyobrażam sobie, żę wymiana klasy rządzącej całą planetą raczej nie jest zbyt łatwa (jak patrzę na Polskę ostatniego pietnastolecia...), tym bardziej, że sam pisałeś o postawie średniej kadry (T'Pol).
Suavek
Anonimowy
#5 - Wysłana: 18 Kwi 2005 12:22:39
Barusz napisal:
Co do postu otwierającego ten temat: fajnie, ale ja w nieśmieltelnym "Czole Klingonów" właśnie wyszedłem od tego, że TOS nie wskazuje na rewolucję

1) W "The Menegerie" Spock porywa własny statek i okłamuje wszystkich dookoła żeby pomóc przyjacielowi. I niech mi nikt nie mówi, że Sopck jest tylko pół-Wulkaninem. W "Amok Time" jego narzeczona mówi, że dzięki swej logice stał się on "legendą" wśród Wulkan.
2) W "Amok Time" T'Pring ulega emocją (jest zakochana), knuje spisek, po wszystkim uzasadnia swoje bezeceństwa logiką i swoim widzimisię ("Po pewnym czasie uznałam, że nie chcę być żoną legendy").
3) W "Journey to Babel" najpierw widzimy Sareka ze wstrętem ignorującego własnego syna (bardziej logiczne byłoby chyba potraktować go jak każdego innego członka zagogi tj. wymienić Taal i obrócić się na pięcie), potem jego żona opowiada, że gdy Spock był dzieckiem równieśnicy wyśmiewali się z niego (chyba nawet poda coś o znęcaniu się) dlatego, że był półczłowiekiem.
4) W "The Enterprise Incident" Spock kłamie przez cały odcinek (wychodzi mu lepiej niż mnichom z "Andorian Incident"),
5) Natomiast w "The Tolian Web" okłamuje Kirka bez żadnego powodu, po prostu dla zabawy (gdy w ostatniej scenie mówi mu, że obaj z McCoyem zapomnieli obejrzeć nagrania z radami Kirka).


(powyzszy cytat przenioslem z tematu "Czolo Klingonow", mam nadzieje, ze to o niego Baruszowi chodzilo)

ad 1) To bylo logiczne - wszystko to po to, by umozliwic Pike'owi normalne zycie. Trzeba tylko bylo obejsc pol tuzina zakazow Federacji. I dlatego wlasnie klamstwa.
ad 2) Tu faktycznie cos nie gra. Wyglada to na jakas pokretna logike, w stylu logiki Valeris z ST6:"The Undiscovered Country".
ad 3) Dzieci mogly sie znecac i wysmiewac, bo jeszcze nie nauczyly sie kontroli emocji. A Sarek - tu rzeczywiscie ciezko o wytlumaczenie.
ad 4) Juz sie wypowiedzialem.
ad 5) Oklamuje nie dla zabawy, ale zeby poprawic Kirkowi nastroj - chcial pokazac, ze potrafil dojsc do porozumienia z McCoy'em nawet bez rad Kirka. Zgadzam sie, ze bylo to nielogiczne.
Suavek
Anonimowy
#6 - Wysłana: 18 Kwi 2005 12:29:54
właśnie wyszedłem od tego, że TOS nie wskazuje na rewolucję
Innymi słowy, że zaburaczenie ENTkowych Wulkan (z pierwszych trzech sezonów) jest chyba zbyt łatwo przyjmowane przez trekerów. Poza wszystkim, to wyobrażam sobie, żę wymiana klasy rządzącej całą planetą raczej nie jest zbyt łatwa

Od ENT do TOS minelo przeszlo 100 lat. Po drodze powstala Federacja, ktora stoczyla dwie wieksze wojny (z Imperium Klingonskim i Romulanskim). To tak, jakby porownywac obecny swiat z tym z poczatku XX wieku (po drodze tez byly dwie wieksze wojny). Wg mnie roznica w swiatopogladzie, ukladzie sil, glownych celach itd. jest bardzo wyrazna.
Senok
Użytkownik
#7 - Wysłana: 18 Kwi 2005 23:16:10
W "The Menegerie" Spock porywa własny statek i okłamuje wszystkich dookoła żeby pomóc przyjacielowi. I niech mi nikt nie mówi, że Sopck jest tylko pół-Wulkaninem.

Czyli Twoim zdaniem, lepiej jest zostawić chorego i niepełnosprawnego przyjaciela na łaskę lub niełaskę innych, zamiast pozwolić mu być szczęśliwym, mimo iż to złudzenie? A co jeśli Pike chciał polecieć na Talos IV (bo w końcu tam został) a mrugajac "nie", to miało być tylko ostrzeżenie przed surową karą?

W "Amok Time" jego narzeczona mówi, że dzięki swej logice stał się on "legendą" wśród Wulkan.

No i co w tym dziwnego?

W "Amok Time" T'Pring ulega emocją (jest zakochana), knuje spisek, po wszystkim uzasadnia swoje bezeceństwa logiką i swoim widzimisię ("Po pewnym czasie uznałam, że nie chcę być żoną legendy").

He? Zakochana?

W "Journey to Babel" najpierw widzimy Sareka ze wstrętem ignorującego własnego syna...

No fakt... Spock ze swoim ojcem nie żyli w zgodzie, ale też nie walczyli ze sobą. Po prostu Sarek zawiódł się na swoim synu i wypominał mu to przez reszte życia. W prawdzie to ludzkie uczucie, ale Wolkanie nigdy nie zaprzeczyli, że nie mają uczuć. Jeśli Sarek'owi można wytknąć skłonność do jednego uczucia 'zawodu', to ile można wytknąć subcommander na Entku? :P

potem jego żona opowiada, że gdy Spock był dzieckiem równieśnicy wyśmiewali się z niego (...) dlatego, że był półczłowiekiem.

A matka Spocka, chyba przy tej okazji i jeszcze jakiejś wspomniała, że Spock w dzieciństwie miał maskotkę przypominającą ziemskiego misia (stylizowaną na misio-podobnego zwierza z innej planety; nie pamiętam gatunku ani tej planety)? No ale w końcu Spock był w połowie człowiekiem, więc możemy mu tą maskotkę wybaczyć, czyż nie? Pomijając to, że dopiero zaczynał uczyć się kontroli swoich emocji, podobnie jak jego rówieśnicy.

W "The Enterprise Incident" Spock kłamie przez cały odcinek (wychodzi mu lepiej niż mnichom z "Andorian Incident"),

Muszę sobie przypomnieć ten odcinek, to się wypowiem później.

Natomiast w "The Tolian Web" okłamuje Kirka bez żadnego powodu, po prostu dla zabawy (gdy w ostatniej scenie mówi mu, że obaj z McCoyem zapomnieli obejrzeć nagrania z radami Kirka).

No czy dla zabawy, to nie wiem... Ale ja osobiście miałbym obawy czy powiedzieć przyjacielowi słowa w stylu: 'Słuchaj stary... nie było szans Cię uratować, uwierzyłem że zginąłeś, nawet nie próbowałem zrobić więcej niż to możliwe, aby Cię uratować; rozumiesz, nie?'. A poza tym, to nie umniejszajmy inteligęcji Kirk'owi... Fakt, że był cwaniakiem (Kirk, to jedyna postac z TOS-a, której nie lubię za charakter), ale był inteligentny. Na pewno się domyślił, że Spock i McCoy obejrzeli taśmę, chodź Spock powiedział co innego - po prostu nie chciał ranić uczuć swojego przyjaciela i być dla niego miły. To nie było kłamstwo a raczej parafraza słów "Stary... wybacz, że uwierzyłem, że nieżyjesz - głupio mi". Kirk się uśmiechną, że nic się nie stało "So far, so good.".
Barusz
Użytkownik
#8 - Wysłana: 19 Kwi 2005 19:01:51
Czyli Twoim zdaniem, lepiej jest zostawić chorego i niepełnosprawnego przyjaciela na łaskę lub niełaskę innych, zamiast pozwolić mu być szczęśliwym, mimo iż to złudzenie?

Bardzo ludzkie podejście, prawda. Lepiej pomóc przyjacielowi, nawet kłamiąc i spiskując (fałszywy sygnał przywołujący Enterprise do bazy). IMO porażająco różne od tegom które trekerzy zwykle przypisują Wulkanom).


W "Amok Time" jego narzeczona mówi, że dzięki swej logice stał się on "legendą" wśród Wulkan.

No i co w tym dziwnego?


Mam wrażenie, że mnie nie zrozumiałeś. Po prostu chodziło mi o to by nikt nie zarzucił mi, że Spock nie jest reprezentatywny dla Wulkan bo jest półczłowiekiem. Z tej wypowiedzi T'Pring, jak również np. z wyniku testu jaki przeprowadzają na nim Klingoni w "Errant of Mercy" wynika, że jest on bardziej wulkański od...Wulkan.


He? Zakochana?


Chyba nawet gorzej. Zauroczona. W Stronnie. T'Pol przynajmniej usiłowała walczyć z tego typu uczuciami.



W prawdzie to ludzkie uczucie, ale Wolkanie nigdy nie zaprzeczyli, że nie mają uczuć. Jeśli Sarek'owi można wytknąć skłonność do jednego uczucia 'zawodu', to ile można wytknąć subcommander na Entku? :P


Oto mi właśnie chodziło. Wulkanie z ENT są podobni do tych z TOS. Od tego wyszliśmy.


Pomijając to, że dopiero zaczynał uczyć się kontroli swoich emocji, podobnie jak jego rówieśnicy.


Właśnie. Wulkani z ENT też tylko uczyli się kontrolować emocje. I nie zawsze im to wychodziło.
John Belushi
Użytkownik
#9 - Wysłana: 19 Kwi 2005 19:41:02 - Edytowany przez: John Belushi
Wulkani z ENT też tylko uczyli się kontrolować emocje. I nie zawsze im to wychodziło.

Dokładnie, popełniają też więcej wykroczeń wobec fiozofii swojego narodu... ale filozofii XXIV w. W XXII ta filozofia jest nieco inna a w dodatku trochę spaczona o czym mówi 'trylogia wolkańska' z 4 sezonu ENT.

czy ziemianie z ENT są identyczni z tymi z TNG czy DS9??
Suavek
Anonimowy
#10 - Wysłana: 19 Kwi 2005 20:18:37
Bardzo ludzkie podejście, prawda. Lepiej pomóc przyjacielowi, nawet kłamiąc i spiskując (fałszywy sygnał przywołujący Enterprise do bazy). IMO porażająco różne od tegom które trekerzy zwykle przypisują Wulkanom).

Pike przestal byc jedynie swoim cieniem na utrzymaniu Federacji, a zostal cennym ambasadorem na planecie poteznych obcych - to chyba bylo logiczne rozwiazanie problemu? A ze trzeba bylo klamac i spiskowac - widac w biurokracji nic sie w przeciagu tych 250 lat nie zmienilo.
Barusz
Użytkownik
#11 - Wysłana: 19 Kwi 2005 20:19:41
biurokracji nic sie w przeciagu tych 250 lat nie zmienilo.

W przeciągu tych 4000 ostatnich lat.
Suavek
Anonimowy
#12 - Wysłana: 20 Kwi 2005 06:30:18
biurokracji nic sie w przeciagu tych 250 lat nie zmienilo.

W przeciągu tych 4000 ostatnich lat.


Fakt.
Pah Wraith
Użytkownik
#13 - Wysłana: 22 Kwi 2005 17:31:04 - Edytowany przez: Pah Wraith
Czyli Twoim zdaniem, lepiej jest zostawić chorego i niepełnosprawnego przyjaciela na łaskę lub niełaskę innych, zamiast pozwolić mu być szczęśliwym, mimo iż to złudzenie?

Bardzo ludzkie podejście, prawda. Lepiej pomóc przyjacielowi, nawet kłamiąc i spiskując (fałszywy sygnał przywołujący Enterprise do bazy). IMO porażająco różne od tegom które trekerzy zwykle przypisują Wulkanom).


Nie mogę sie nie zgodzić. Ale tu również można zakwalifikować ripostę, że Spock był wtedy trzydziesto kilkuletnim smarkaczem, więc tak silny dylemat mógł zakłócić jego silne uwarunkowanie.


...wynika, że jest on bardziej wulkański od...Wulkan.

No, tak zwykle bywa z "odmieńcami". Jesli ktoś jest np. inwalidą lub nie jest z jakiegoś powodu akceptowany w swojej społeczności, to zwykle stara się tak bardzo, że często przerasta swoich ziomków.
Barusz
Użytkownik
#14 - Wysłana: 22 Kwi 2005 17:33:01
Nie mogę sie nie zgodzić. Ale tu również można zakwalifikować ripostę, że Spock był wtedy trzydziesto kilkuletnim smarkaczem, więc tak silny dylemat mógł zakłócić jego silne uwarunkowanie.


Spock miał w czasach TOSu trzydziścikilka lat?
Pah Wraith
Użytkownik
#15 - Wysłana: 22 Kwi 2005 17:57:26
Cytat z tutejszej chronologii:

2230 Rodzi się Spock, syn Sareka i Amandy Grayson.

Akcja TOSa to 2266-2269. Zgoda, na granicy, ale wciąż trzydzieści- kilka. A biorąc średnią wieku 205 lat dla Wolkan, to on jeszcze z podstawówki nie wyszedł...
Barusz
Użytkownik
#16 - Wysłana: 23 Kwi 2005 22:36:40
Aż się zdziwiłem, ale to prawda. Nie wiem, czy to kanoniczne dane, ale zgadzają się z wiekiem Amandy Grayson...
Eviva
Użytkownik
#17 - Wysłana: 9 Mar 2008 10:40:10
Bardzo ludzkie podejście, prawda. Lepiej pomóc przyjacielowi, nawet kłamiąc i spiskując (fałszywy sygnał przywołujący Enterprise do bazy). IMO porażająco różne od tegom które trekerzy zwykle przypisują Wulkanom).

Pike przestal byc jedynie swoim cieniem na utrzymaniu Federacji, a zostal cennym ambasadorem na planecie poteznych obcych - to chyba bylo logiczne rozwiazanie problemu? A ze trzeba bylo klamac i spiskowac - widac w biurokracji nic sie w przeciagu tych 250 lat nie zmienilo.


Ba. Ale cholernie mało brakowało, a Spock dostałby "w czapę" za swą niewulkańska szlachetność i sam diabeł by mu nie pomógł, nie tylko kapitan Kirk.
Q__
Moderator
#18 - Wysłana: 9 Mar 2008 14:21:04
Eviva

Ba. Ale cholernie mało brakowało, a Spock dostałby "w czapę" za swą niewulkańska szlachetność

No nie wiem czy ona taka niewolkanmska... Popatrz na wczorajsze zachowanie Suraka... Toż to jawny samobójca był...
Eviva
Użytkownik
#19 - Wysłana: 9 Mar 2008 21:17:24
No nie wiem czy ona taka niewolkanmska... Popatrz na wczorajsze zachowanie Suraka... Toż to jawny samobójca był...
Fakt, nie reklama. Jakim cudem więc ta rasa przetrwała?
Q__
Moderator
#20 - Wysłana: 9 Mar 2008 22:40:49
Eviva

Jakim cudem więc ta rasa przetrwała?

Widac logiczne było przetrwać. (A serio: to dowód jak trudno stworzyć naprawdę obcych Obcych...)
Q__
Moderator
#21 - Wysłana: 17 Lis 2012 18:16:22 - Edytowany przez: Q__
Zacznę od pewnego wyznania... Otóż powtarzając sobie AND "Double Helix" nie miałem pojęcia, że według planów Roddenberry'ego (czy też Wolfe'a) Nietzscheanie mieli pierwotnie być Wolkanami, jednak pewne smaczki w tym ocinku (konkretnie pewne analogie pomiędzy wątkiem Kirk-Spock, a Hunt-G. Rhade oraz słowo logika pobrzmiewające co chwila w wypowiedziach Tyra) skłoniły mnie do googlania w efekcie którego znalazłem informacje z AICN, które następnie zamieściłem w "Nieodkrytym Treku".

Teraz przejdźmy do właściwej fabuły. Zaczyna się od scenek z życia załogi: Tyr trenuje swoje muskuły, Rommie krytycznie przygląda się w lustrze swojemu ciału avatara, które uznaje za zbudowane w sposób przesadnie kobiecy (nie podobają je się zwłaszcza zbyt wydatne usta i - mówiąc Datą - pełna funkcjonalność ciała), Harper tłumaczy jej, że zbudował ją taką dla swojej przyjemności, przyjemności podziwiania swojego dzieła, dodaje.
Tymczasem Enterprise... wróć... Andromeda... przybywa do systemu, w którym trwa walka pomiędzy Thaami (owadokształtni Obcy, z których jeden, pilot Andromedy, zginął z ręki Rhadego; zastaawiam się czy to jakaś b. luźna wariacja na temat Andorian, czy całkiem nowa rasa?) a jednym z nietzscheańskich klanów. Dylan postanawia włączyć się w tą sprawę i nie przejmując się, że mało wiarygodnie to zabrzmi wzywa obie strony do przerwania ognia... w imieniu Federacji. Daje też rozkaz uratowania przed Nietzscheanami thańskiego pilota. Pilot jest żywy, lecz nieprzytomny.
Kiedy akcja ratunkowa się udaje, w przeciwieństwie do nietzscheaskiego kontrataku przywódca (alfa) Nietzschean decyduje się nawiazać łączność z Adromedą (Tyr tłumaczy, że uznał ich za godnych rozmowy), niezbyt cieszy się z obecości "rodaka" w załodze Andromedy, jednak zaprasza Dylana na rozmowy pokojowe. Tyr tłumaczy, że to podstęp, w te sposób Nietzscheanie złapali i użyli w roli żywych tarcz wielu oficerów Floty... znaczy... High Guard, jednak oferuje się polecieć zamiast Dylana. Dodaje, że jeśli nie wróci w określonym czasie Hunt ma zaatakować asteroidę będącą nietzscheańską bazą wszystkim co ma.
Dylan studiuje dane. Wynika z nich, że walka pomiędzy Thanami, a Nietzscheanami o ten rejon trwa od dawna. Wynika też, że nietzscheańska planetoida jest uzbrojona w potężne działo plazmowe będące jedocześnie jej bronią i napędem. Z rozmowy z Thanem wynika też, że Nietzscheanie byli piratmi, którzy przywłaszczyli sobie ten system. Hunt zwierza się też rev. Bemowi, przyznaje, że co prawda od początku deklarował pokojowe intencje, ale podświadomie marzy o zbrojnej konfrontacji z Nietzscheanami. Bem uspokaa go, że gdyby naprawdę tej konfrontacji chciał to już by ich zaatakował, dodaje też, że ktoś kto zdołal zobaczyć dobro w nim, z pewością zobaczy je i w Nietzscheanach.
Tymczasem wróćmy do misji "ambasadorskiej" Tyra. Na planetoidzie ląduje mająca go nieść kapsuła. Nietzscheanie witają ją zmasowanym ogniem. Przekonują się jednak, że zostali oszukani - Tyr wysłal kilka takich kapsuł i bynajmniej nie pierwszą przyleciał, zdołał też zakraść się do ich bazy i wziąć jako zakładnika jednego z nich, jak się okazuje - młodszego brata alfy. Negocjując z tych pozycji przyciągnął przy tym uwagę narzeczonej swojego jeńca - Freyi. Matriarchini klanu widząc jego skuteczność pyta go o rodowód, a poznawszy tenże deklaruje, że Anasazi byłby godnym Freyi mężem. Tyr znajduje czas i na podejrzane pomajstrowanie przy dziale i na opowiedzenie Freyi o dawnej potędze swego klanu, który swoją pozycję zawdzięczał nie tylko swoim zaletom, ale i temu, że był w posiadaiu swoistej relikwi - ciała pierwszego Nietzscheanina - Draco Museveniego (Surak? Khan? późniejszy pomysł?), jednak i upadł, i stracił ową relikwię w wyniku zdrady sojuszników, w tym... jej klanu, Orca. Potem wraca na Andromedę.
Z powrotem na okręcie przedstawia wykradzione plany działa plazmowego. Sugeruje też jak poradzić z nim sobie rekonfigurując - jakże by inaczej? - deflektor, acz efektem ubocznym będzie oślepienie sensorów okrętu.
Wobec wątpliwości Beki, czy moża mu ufać, dodaje, że nie uważa "zdrajców" Orca za "swoich". Potem wraca do Nietzschean z "błogosławieństwem" Dylana...
Okazuje się jednak, że wiezie w darze lancę Hunta (!), nieprzekonany alfa atakuje go tąż lancą, ale Anasazi uspokaja go mówiąc o "ślepych" sesorach Andromedy, mówi też - choć przed odlotem został poinstruowany, by kłamać, że załoga Andromedy jest b. liczna i ma zbrojny kontyngent Lancerów - jaka jest prawdziwa tejże załogi liczebność, proponując abordaż.
Dylan tymczasem rozpamiętuje swoją przyjaźń z Gaherisem, wspólne rozmowy i grę w trójwymiarowe go (to jest pierwszy z w/w smaczków, sceny retrosopekcji b. przypomiały dialogi Kirk-Spock i grę w trójwymiarowe szachy). Przypomina sobie, że jego pierwszy zawsze wygrywał dzięki oszustwu, przypomina sobie słowa Rhadego, że liczy się tylko zwycięstwo. Dzięki temu w nowym świetle widzi zdradę swojego przyjaciela, widzi, że według nietzscheańskiej logiki była uczciwa (bo poprzedzona ostrzeżeniami, których nie chciał słuchać), wreszcie rozumie, że Gaheris umierając był z niego szczerze dumny, że paradoksalnie nigdy nie przestał być mu przyjacielem (ta nietzscheańska kalkulatwność połączona z nadużywaniem przez Tyra słowa "logiczne" to był drugi trop).
Hunt rozumiejąc już nietzscheański punkt widzenia ("Double Helix" jest tu godnym następcą TNG "A Matter of Honor", który pozwalał podobnie wczuć się w sposób myślenia Klingonów) wydaje Andromedzie rozkaz powolnej autodestrukcji (chodzi o powolne zwiększanie masy antyprotonow grożące wybuchem).
Tyr odbiera swoją nagrodę - bierze szybki ślub z Freyą (nietzscheańskie śluby zawsze są szybkie i zakończone szybką... konsumpcją; nie zakładają też monogamii: Nietzscheanin/Nietzscheanka nagradza sobą i swoimi genami - wszak o potomstwo chodzi - każdą osobę, która jej zaimponuje, acz np. bycie pierwszą żoną alfy to szczególna pozycja), proponuje jej też by stworzyli własny klan, a raczej odtworzyli jego stary. Następnie prowadzi abordaż. Orca bez kłopotu biorą do niewoli załogę i udają się na mostek gdzie jednak Dylan informuje ich, że jeśli się nie wycofają zginą razem ze statkiem. Pyta też Tyra o jego plan B - Anasazi w istocie ma taki, wyjmuje pilota, którym odpala ładunki niszczące działo na asteroidzie.
Dylan proponuje Orca by przyłączyli się do niego, a ocali ich przed Thanami, ci jednak wolą opuścić układ niż mu służyć. Wykluczają też ze swej społeczności Tyra, co unieważnia i jego ślub. Anasazi odpowiada alfie z ironią, że teraz i Orca poznali smak zdrady.
Nie znaczy to jednak, że Hunt nie osiągnął żadnego politycznego celu, pilot-Than deklaruje w imieniu swego imperium uznanie Floty za "peacekeeping armada"... wróć.. "force for peace" .
Tyr obserwuje ewakuację klanu swojej (ex-)żony z układu melancholijnie bawiąc się ślubną naramienną obręczą w kształcie tytułowej podwójnej helisy, symbolu - tak ważnych dla jego gatunku - genów.
Nie wie, że Freya stoi tymczasem przed wyborem co zrobić z jego nienarodzonym dziekiem, za urodzeniem go przemawia (jak twierdzi matriarchini), to jak Tyr rozegrał Orca, będzie więc godnym ojcem, przeciwko - że okazał się w efekcie złym mężem.
Anasazi zapewnia Dylana, że zawsze był wobec niego lojalny. Hunt odpowiada, że mu ufa. Ufa, że Tyr zawsze pozostanie Tyrem.

Epizod znalazłem b. interesującym. Nie jest, co prawda, arcydziełem (w dół ciągnie go typowa ANDziowa lichota), ale stanowił fascynujący obraz nie-ludzkiego sposobu myślenia, rzucił mi też nowe roddeberry'owskie światło na przyjaźń Kirk-Spock i jej niuanse (choćby takie jak czasem b. bezwzględne rady szpiczastouchego XO). Był także miłą odtrutką po scenariuszowych mieliznach DS9 "Rapture"... w którego powstaniu miał też swój udział... Wolfe.

Jammer o odcinku:
http://www.jammersreviews.com/andr/s1/doublehelix. php
Eviva
Użytkownik
#22 - Wysłana: 17 Lis 2012 18:31:25
Obejrzałam sobie odcinek DS9 o meczu z Wolkanami. Rozczarował mnie bardzo. Powielanie starego i głupiego schematu: banda złożona z przypadkowych fajtłap wygrywa ze świetnie zorganizowanym zespołem zawodowców "bo tak". W ogóle DS9 męczy mnie coraz bardziej. Na szczęście już niedaleko do końca.
Seybr
Użytkownik
#23 - Wysłana: 17 Lis 2012 19:03:43 - Edytowany przez: Seybr
Eviva:
Powielanie starego i głupiego schematu: banda złożona z przypadkowych fajtłap wygrywa ze świetnie zorganizowanym zespołem zawodowców "bo tak".

Chyba twój telewizor wyświetla inny scenariusz DS 9. Przecież oni przegrali 10:1. Rom (jak ja go nie trawię), zdobył jedyny punkt.
Banda fajtłap świetnie się bawiła, a sama przegrana i honorowa piłka wiele znaczyła dla nich. Wolkanie nie wiedzą co to sarkazm, oraz wygrana to nie wszystko. Dla nich to statystyka. W końcówce filmu mówią o tym. Odcinek średni i taka zapchaj dziura.

Wicie co mnie dziwi. W DS 9 wolkanie stali się strasznie żółci a kobiety jeszcze bardziej paskudne. W TOS i TNG mamy białych wolkan, w Voyagerze jest czarny, a w DS 9 pojawili się żółci, albo żółto-zieloni.
Czy jest gdzieś jakieś źródło, które opisuje ten fakt - rasy ?
Edit:
Właśnie czytam info o ich skórze.
Eviva
Użytkownik
#24 - Wysłana: 17 Lis 2012 19:28:15 - Edytowany przez: Eviva
Seybr:
Chyba twój telewizor wyświetla inny scenariusz DS 9. Przecież oni przegrali 10:1.

Hmmm... przyznam, że nie obejrzałam do końca, a wszystko zmierzało ku takiemu rozwiązaniu, jak napisałam
Ale i tak odcinek do bani, żeby nie rzec gorzej.

Seybr:
W DS 9 wolkanie stali się strasznie żółci a kobiety jeszcze bardziej paskudne. W TOS i TNG mamy białych wolkan, w Voyagerze jest czarny, a w DS 9 pojawili się żółci, albo żółto-zieloni.
Czy jest gdzieś jakieś źródło, które opisuje ten fakt - rasy ?

Wiesz, w ogóle z pokazanych ras tylko ludzie sa jakoś istotnie zróżnicowanii. Klingoni, Wolkanie, Romulanie - wszyscy tak samo ubrani i jednakowo uczesani. To naprawdę niepotrzebna urawniłowka. W TOS T'Pring miała piękny kok na ten przykład, a romulańska komandor włosy do ramion. Komu to do cholery przeszkadzało? Czyżby inne rasy nie wiedziały, co to fryzjer?
Q__
Moderator
#25 - Wysłana: 17 Lis 2012 20:15:20 - Edytowany przez: Q__
Eviva

Eviva:
T'Pring

A'propos kobiet z "Amok Time"... Ta nietzscheańska matrona z "Double Helix" była kolejnym wątkiem łączącym jej gatunek z Wolkanami, przypominała mi jakoś T'Pau i tę damulkę z TMP.

Eviva:
Romulanie

A'propos: wiesz zapewne - skoro już z lubością wykraczam poza kanon - że Minbari z B5 mieli być w pierwotnej wersji Straczynskiego Wolkanami-sprzed-schizmy?
Kasta wojowników to mieli być przodkowie Romulan, kasta religijna - Wolkan, a momentem podziału konflikt Shakiri-Delenn (co jest b. trudne do pogodzenia z pewnymi informacjami z TOS "Balance of Terror").

Zabawne jest zresztą jak pięknie się ten non-canon splata, porównajmy obyczaje Nietzschean ze słowami ambasadora Juphara Trkidera z Babylon 5: "The Minbari never tell anyone the whole truth." Widać to zresztą jedyny sposób, by sobie radzić gdy - jak mówi kanon - nie umie się kłamać*.

* może to zresztą tłumaczy swoistą, acz selektywą, szczerość Tyra wobec obu stron...

Z tym, że takie łączenie bywa obosieczne, bo skoro Valen/Surak(/Draco Museveni?) był "zwolkanizowanym" Sinclairem, a pramatką Nietzschean/Wolkan jest Beka Valentine**, to kto do cholery miał jeszcze na tym Vulcanie/Minbarze nie-ludzkie geny?

** inna rzecz, że z tą Beką to post-Wolfe'owska brednia z niesławnego piątego sezonu, więc niekoniecznie wypada traktować to serio...

Patrząc zresztą na drobniutką Delenn:

i ogromnego Tyra:

przyznać trzeba, że skutki wpływu wyjścia poza kanon na wolkański fenotyp są zastanawiające...

ps. kusi mnie teraz powtórka paru "spockocentrycznych" odcinków TOS, jestem ciekaw jak będę je postrzegał przez pryzmat inforamcji z "Double Helix", jakie drugie - mhroczne - dno do słów i czynów najsłynniejszego z Wolkan dołożą nowe dane?
mozg_kl2
Użytkownik
#26 - Wysłana: 18 Lut 2013 18:18:28
Odkopałem ten temat, by nie mnożyć bytów ponad miarę. Otóż oglądałem ostatnio jedenastkę i naszła mnie taka refleksja, że Wolkanie są strasznymi szowinistami o zacięciach faszystowskich. Niby przybyli na Ziemię w pokoju by nawiązać dobrosąsiedzkie stosunku, a robili wszystko aby hamować ziemski program kosmiczny, a samych Ziemian traktować protekcjonalnie. Zaleciało mi to taka bratnią pomocą wielkiego brata z Wschodu. Do tego dochodzi szczególna dbało o czystość "krwi". Spock przez dzieciaki w szkole, był traktowany jak wyrzutek, a matkę Ziemiankę wprost nazywana skazą, i to nawet przez czynniki rządowe. No i pełna uniformizacja społeczeństwa w te wolkańskie "piżamki", uzupełniona o jedyna słuszną ideologie państwową. Jak się na to zapatrujecie? Anyone?
Elaan
Użytkownik
#27 - Wysłana: 18 Lut 2013 20:16:36 - Edytowany przez: Elaan
mozg_kl2

O tym, jak rówieśnicy traktowali Spocka dowiadujemy się już z "Yesteryear" i nowelizacji TMP, dokonanej przez Roddenberry`ego.
Ale dowiadujemy się też, jak sam Spock odbierał te sprawy.

...Urodziłeś się tu z wolkańskiego ojca, dorastałeś tu jako wolkański syn… i wolkańskie dziecko, jak dzieci na całym świecie, będące bezmyślnie okrutnym.
Dziwne, nigdy nie uświadamiałem sobie, aż do tej pory, że takie właśnie było moje dzieciństwo na Vulcanie, które ostatecznie przywiodło mnie w szeregi Gwiezdnej Floty. Musiałem udowodnić sobie, że te lata łez i upokorzeń były tylko dziecięcymi błędami....


TMP

...Zmrużył oczy. Trzej pozostali młodzi Wulkanici stali naprzeciwko młodego Spocka i szydzili z niego. Ożyły stare wspomnienia, dawno zapomniany ból powrócił w postaci delikatnego kłucia gdzieś głęboko w umyśle.
Ten tam, z jasnymi włosami — to musi być Stark. Potem Sofek obok niego, a ten najwyższy spośród nich to pewnie Sepek — jego stały dręczyciel przez całe dzieciństwo, aż do czasu, gdy wyrośli i zostali wielkimi przyjaciółmi.


Log One "Yesteryear"

mozg_kl2:
No i pełna uniformizacja społeczeństwa w te wolkańskie "piżamki"

To już wymysł Abramsa, nie pasujący zupełnie do dotychczasowego wizerunku Wolkan.
J.J. niejako poszedł za bardzo na skróty, chcąc uzmysłowić widzowi surowość zasad wolkańskiego społeczeństwa.

a b c d e f

Jak widać, kochają kolory, choć raczej stonowane, przypominające barwy ich rodzinnej planety, oraz klejnoty. Nie wstydzą się ich nosić i lubią, gdy noszą je ich kobiety.
Seybr
Użytkownik
#28 - Wysłana: 18 Lut 2013 20:48:41
Elaan

Wiesz Wolkanie z TMP bardziej przypominają mi faraona i Egipt. Jakie to kostiumowe i sztuczne.
Elaan
Użytkownik
#29 - Wysłana: 18 Lut 2013 21:45:20 - Edytowany przez: Elaan
Seybr:
Wiesz Wolkanie z TMP bardziej przypominają mi faraona i Egipt.

To raczej nawiązanie do kultury japońskiej: stroje, powściągliwe zachowanie, skrywające gwałtowność charakteru, a jednocześnie uznanie ważkości gestu. Także przywiązanie do symboliki i rytuałów, głębokie poczucie honoru.
Eviva
Użytkownik
#30 - Wysłana: 19 Lut 2013 09:16:19
Abrams nie wymyślił nic nowego. QW TNG mamy pełną uniformizację Klingonów i Romulan - wszyscy ubrani są i uczesani tak samo, aż niedobrze się robi. Większa różnorodność dobrze by zrobiła, w końcu istnieje coś takiego jak indywidualność.
 Strona:  1  2  »» 
USS Phoenix forum / Świat Star Treka / Wolkani w ENT, TOS i pozniej

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!