USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Świat Star Treka / "Święty" kanon ;)
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  6  »» 
Autor Wiadomość
Q__
Moderator
#31 - Wysłana: 13 Lip 2006 14:11:27
Picard

Przy okazji sekcji Predzia
Raptor 16
Użytkownik
#32 - Wysłana: 13 Lip 2006 14:41:24
W sumie gdyby przyjąć, że prawdziwe jest tylko to, co jest w kanonie, to jeżeli nie wspomnianoby o powiedzmy matce Worfa, to znaczyłoby, że nie istniała...


no i dobrze, jak nie bylbo tego w kanonie to nie byloby pewne ze mial- moze jest z probowki? jak nie ma w kanonie to nie ma co wymyslac
Q__
Moderator
#33 - Wysłana: 13 Lip 2006 14:45:34
Raptor 16

jak nie ma w kanonie to nie ma co wymyslac

Właśnie jak nie ma w kanonie, to jest piękne pole do domysłów... (Picard tu się chyba zgadzamy?)
Picard
Użytkownik
#34 - Wysłana: 13 Lip 2006 14:57:22 - Edytowany przez: Picard
Q__

To mysly dwa różne filmy widzieli- ten o piramidzie pod lodem i o obcych wyskakujacych co piec minut z ciala zainfekowanych badaczy tejze piramidy? - bo w tym filmie na pewno zadnej sekcji nie bylo...
Q__
Moderator
#35 - Wysłana: 13 Lip 2006 15:14:37
Picard

Chyba mi się film z komiksem pomieszał ... Nic dziwnego, komiks lepszy...
Q__
Moderator
#36 - Wysłana: 13 Lip 2006 15:56:27 - Edytowany przez: Q__
A'propos kanonu. W necie, wyszperałem dane, że dwie powieści ze świata ST dostapiły zaczczytu bycia kanonicznymi, niestety związane są z VOY'em:
http://memory-alpha.org/en/wiki/Mosaic - biografia Kaśki
http://memory-alpha.org/en/wiki/Pathways
Ma to związek z osobą ich twórcy... Jest nim "sama" Jeri Taylor.
Picard
Użytkownik
#37 - Wysłana: 13 Lip 2006 16:38:11 - Edytowany przez: Picard
Q__

Jak już pisałem nie uważam aby Voyager był taki zły- wiele pozostaje w tym serialu do życzenia a jednak ma on swój urok! A biografia pani Janaway wyglada zachecajaco- nie ma podobnej pozycji poswieconej innym postacia, np. Jean-Lucowi?

[/i]Kapitana Janaway: jak sie w tej Flocie po zmienialo podczas mojej nieobecnosci! Za moich czasów mundury były dużo bradziej... widoczne.[i]
Q__
Moderator
#38 - Wysłana: 13 Lip 2006 16:44:51 - Edytowany przez: Q__
Picard

nie ma podobnej pozycji poswieconej innym postacia, np. Jean-Lucowi?

Niestety nie ma (przynajmniej kanonicznej)

Voyager ma swój urok

Jego urokiem są zapożyczenia z TNG.
Q__
Moderator
#39 - Wysłana: 26 Maj 2010 21:42:47 - Edytowany przez: Q__
Nie podjąwszy jeszcze ostatecznej decyzji (tyle głosów sympatii daje jednak do myślenia) zaszaleję i napiszę coś na forum. Zwł, że na temat, który był dla mnie dość istotny w kontekście ST...

A'propos kanonu (kanonów). Pomijając kanon SW, który wszystko pomieści najbardziej chyba podoba mi się TAKIE podejście:
in Doctor Who there is no such thing as ‘canon’
http://www.paulcornell.com/2007/02/canonicity-in-d octor-who.html
(Oficjalny blog współtwórcy serii.)

Wyjaśnię dlaczego mi się podoba. Z jednej strony nie miesza autorskiego oryginału z "podróbkami", z drugiej ich też nie deprecjonuje. Ponadto pozwala fanom kochać/lubić/szanować ten wycinek (sezon/y), który/które cenić chcą. Wreszcie pozwala twórcom na modyfikowanie całości zarówno według aktualnych mód jak i nowych odkryć naukowych bez konieczności robienia logicznych łamańców. Ponadto: podobnie podchodził Lem do cykli o Pirxie i Tichym, a Clarke do "Odysei..."; preferował też ten styl sam Roddenberry (vide znaczące różnice stylu między TOS a TMP i TNG) preferuje do dziś legendarna scenarzystka TOS D.C. Fontana (vide odcinek NV ze śmiercią Chekova, który to Chekov następnie powraca i w "oficjalnym Treku i w samych NV).

Wyjaśnię też dlaczego nie podoba mi się kanon. Po pierwsze primo : kanon oznacza, że dwie potężne serie ST (TNG i DS9) znajdują się automatycznie w konflikcie ideowym na bardzo wielu płaszczyznach. Bez kanonu można cenić jedną nie ceniąc drugiej, lub też traktować je rozłącznie, każdą wtedy ceniąc za co innego. Po drugie primo : "kanon" oznacza nieusuwalny zgrzyt estetyczny pomiędzy TOS, a resztą Treka (bez kanonu można j/w). Po trzecie primo : sztywny i "uświęcony" kanon to dzieło dwu partaczy - Bermana i Bragi; kanon w rozumieniu Roddenberry'ego był raczej jakościowy - jeśłi coś wyszło nam inaczej niż chcieliśmy "zamiatamy to pod dywan" (inaczej: "błędy lekarzy kryje ziemia" ), jeśli coś jest dobre, akceptujemy to nawet jeśli pozostaje w sprzecznosci z inną częścią tak pojętego "kanonu", jeśłi byle jakie - największa wierność poprzednim "realiom" nie pomoże.
Poklok
Użytkownik
#40 - Wysłana: 26 Maj 2010 23:15:56 - Edytowany przez: Poklok
Q__

Mnie mówienie o trekowym kanonie, wspólnym dla wszystkich seriali i filmów, nieodmiennie śmieszy. Przypomina to trochę doszukiwanie się logiki i spójności w opowiadaniu pisanym przez schizofrenika.
Q__
Moderator
#41 - Wysłana: 26 Maj 2010 23:34:50
Poklok

Poklok:
Przypomina to trochę doszukiwanie się logiki i spójności w opowiadaniu pisanym przez schizofrenika.

A wiesz. Znałem krytyków co tak robili z utworami Dicka, by potem tryumfalnie wykazać paralogizmy...
Picard
Użytkownik
#42 - Wysłana: 27 Maj 2010 09:43:29
Poklok:
Mnie mówienie o trekowym kanonie, wspólnym dla wszystkich seriali i filmów, nieodmiennie śmieszy. Przypomina to trochę doszukiwanie się logiki i spójności w opowiadaniu pisanym przez schizofrenika.

Przesadzasz. Wprawdzie błędy takie jak nieścisłości i przeinaczenia zawsze zdarzały się w historii Trekowego kanonu - co jest po części zrozumiałe biorąc pod uwagę to, że ST tworzony był na przestrzeni czterech dekad przez wielu różnych twórców - ale dawniej owi twórcy starali się przynajmniej by całość naszej ulubionej sagi miała spójny charakter, by można było uznać, że wszystkie przedstawione w niej wydarzenia działy się w obrębie tego samego wszechświata. Chodzi tu o zachowanie tej osławionej continuity. Ta z kolej pozwalała się widzowi zanurzyć w innej rzeczywistości, dawała mu złudzenie obcowania z innym światem. To niebagatelna zaleta utworów fantastyczno naukowych i fantasy: dają one odskocznie od naszej rzeczywistości i stwarzają inną. Dlatego utwory przedstawiające bardziej skomplikowane, bardziej złożone, a co za tym idzie bardziej realne, inne światy cieszą się wielki powodzeniem - wystarczy wymienić Diunę czy Władce pierścieni. Między innymi dlatego, to co zrobił Abrams jest tak niewybaczalne! Nawet filmowcy pracujący dla Marvela wiedzą, że continuity jest ważna:
http://www.youtube.com/watch?v=IyPh8aIdR-4
Q__
Moderator
#43 - Wysłana: 27 Maj 2010 13:07:29 - Edytowany przez: Q__
Picard

Picard:
Dlatego utwory przedstawiające bardziej skomplikowane, bardziej złożone, a co za tym idzie bardziej realne, inne światy cieszą się wielki powodzeniem - wystarczy wymienić Diunę czy Władce pierścieni.

Kiedy właśnie poza paroma wyjątkami ("Diuna", "Władca...", niektórzy tu dołączą "Amber", asimovowską "Fundację", "Księgę Nowego Słońca", "Hyperion" czy "Helikonię" Aldissa, także fenomen SW) długaśne cykle SF i fantasy oparte na konsekwentnym budowaniu spójnego świata uchodzą za literaturę trzeciorzędną i fantastykę drugorzędną.

Przyczyną jest primo: to, że skupiają się na eksplorowaniu wydumanych zależności wewnątrz wydumanego świata zamiast odnosić się do rzeczywistości (aktualnej czy potencjalnie możliwej; cykle hard SF mają tu tą przewagę, że nawet gdy reszta jest wydumana i autotematyczna, podstawy naukowe pozostają względnie realne) - tak właśnie stało się z Trekiem pod rządami B&B; Abrams, wbrew pozorom też kieruje się podejściem "kanonicznym", tyle, że usiłuje "pisać kanon na nowo", tworząc wewnątrz kanonu nową linię czasu. Secundo: nie nastawiają się na odbiorcę krytycznego, a na zagorzałego fana, który tak czy siak pozna wszystkie tomy/odcinki, niezależnie od ich - zwykle od pewnego momentu spadającej - jakości, bo celem nadrzędnym jest dlań ogarnięcie złożoności świata przedstawionego. Sensowność fabuły, jakość wizerunku psychologicznego postaci, świeżość Pomysłów (lub pomysłów), walory artystyczne/lub ich brak, zawartość myślowa (koncepcje naukowe w SF, warstwa filozoficzna czy moralna) to wszystko schodzi u takiego widza/czytelnika na plan dalszy (w skrajnych wypadkach staje się nieistotne). Liczy się zdobycie quasi-encyklopedycznej wiedzy o świecie przedstawionym (co mówię ja co-admin MA ) i/lub zobaczenie do jakiego finału zmierzają losy bohaterów, w skrajnych wypadkach także ich dzieci i wnuków (rozrywka iście "mydlana").

Zauważmy - w erze Roddenberry'ego jedynym rozwojem tła były "smaczki" klingońskie, liczyły się Pomysły i bohaterowie (raz bardziej bohaterowie, kiedy indziej bardziej Pomysły). Zamykanie się w "kanonie" to wynalazek ery Bermana (typowe dla epigonów pozbawionych twórczej odwagi). O ile jednak DS9 używało"kanonicznych" dekoracji, by opowiedzieć własną historię (jak Yeskov zrobil to z "LOTR", a nasz Wiśniewski z SW), co mimo licznych sprzeczności ze - stanowiacym podstawę dla tegoż kanonu - TNG da się jeszcze zrozumieć, o tyle dalsze serie usiłowały upchnąć do jednego "wora" słabo, przecież, kompatybilne TOS, TNG i DS9 i zrobić z tego co w nich przedstawiono sztywne ramy dla Treka, przez co serie te są takie jakie być musialy - blade i wtórne.
Poklok
Użytkownik
#44 - Wysłana: 27 Maj 2010 14:21:46
Q__:
A wiesz. Znałem krytyków co tak robili z utworami Dicka, by potem tryumfalnie wykazać paralogizmy...

Każdy ma takie intelektualne zwycięstwa, na jakie sobie zapracuje

Picard

Już w samym TOS-ie jest tyle bzdur (galaktyczne bakterie, Spock na pilota, kosmici wygrzebujący z pawlacza zakurzoną flagę USA...), że poważne traktowanie całości Treka i uznawanie jej za kanon jest postawą imho bezsensowną. A jeśli dokonujemy selekcji, to zgadzamy się na to, że tenże kanon jest czysto uznaniowy i każdy sobie może ustalić własny, wedle gustu.

Picard:
. Dlatego utwory przedstawiające bardziej skomplikowane, bardziej złożone, a co za tym idzie bardziej realne, inne światy cieszą się wielki powodzeniem

Od kiedy to powodzenie jest wyznacznikiem jakości?

Q__:
Secundo: nie nastawiają się na odbiorcę krytycznego, a na zagorzałego fana, który tak czy siak pozna wszystkie tomy/odcinki, niezależnie od ich - zwykle od pewnego momentu spadającej - jakości, bo celem nadrzędnym jest dlań ogarnięcie złożoności świata przedstawionego.

Nie mogę nie wspomnieć tutaj o HH. Pisarsko ten cykl jest moim zdaniem tragiczny, do tego składa się głównie z długich opisów sytuacji politycznej i jeszcze dłuższych opisów okrętów i tego, czym i jak do siebie strzelają (gwoli sprawiedliwości: autorowi i tak wychodzi to dużo lepiej niż zgłębianie psychologi postaci, co niestety próbuje czasem robić). Do tego powstała jakaś absurdalna ilość książek z tego uniwersum, i to porządnych kobył, po 500 stron. A ludzie wciąż kupują
Eviva
Użytkownik
#45 - Wysłana: 27 Maj 2010 16:26:24
Poklok:
Od kiedy to powodzenie jest wyznacznikiem jakości?

Odkąd wyemitowano 4000-czny odcinek "Mody na sukces"

Poklok:
Nie mogę nie wspomnieć tutaj o HH. Pisarsko ten cykl jest moim zdaniem tragiczny,

Fakt, próbowałam czytać i mało mnie szlag nie trafił. A sam pomyśl, co to byłaby za strata dla Phoenixa
Q__
Moderator
#46 - Wysłana: 27 Maj 2010 16:42:02
Poklok

Poklok:
Już w samym TOS-ie jest tyle bzdur (galaktyczne bakterie, Spock na pilota, kosmici wygrzebujący z pawlacza zakurzoną flagę USA...), że poważne traktowanie całości Treka i uznawanie jej za kanon jest postawą imho bezsensowną.

Ano, bo wtedy zamiast zachwycać się tym co w Treku najlepsze, musimy brać pod uwagę Treka jako całość, a całość ta - patrząc z niedostępnej nam perspektywy nie-fana - jest dość bzdurna. Postawa wybiórczo-krytyczna pozwala wbrew pozorom na większszy komfort - wyrzucamy do kosza to co kiepskie (albo po prostu odkładamy na półkę co nie w naszym guście), zachwycamy się tym co dobre pokazujac jak inteligentny, błyskotliwy, prekursorski bywał Trek.
Poklok
Użytkownik
#47 - Wysłana: 27 Maj 2010 20:12:10
Q__:
Postawa wybiórczo-krytyczna pozwala wbrew pozorom na większszy komfort

Tak ogólnie to zgoda, ale dlaczego "wbrew pozorom"? Jak dla mnie to bardziej naturalna i wskazana postawa, niż traktowanie serialu niczym księgi objawionej...
Eviva
Użytkownik
#48 - Wysłana: 27 Maj 2010 20:19:27
Poklok:
traktowanie serialu niczym księgi objawionej...

W "Futuramie" był taki odcinek. Zupełnie dobry... Star Trek jako religia....
Picard
Użytkownik
#49 - Wysłana: 28 Maj 2010 12:13:23
Q__:
długaśne cykle SF i fantasy oparte na konsekwentnym budowaniu spójnego świata uchodzą za literaturę trzeciorzędną i fantastykę drugorzędną.

Rozumię o co Ci chodzi i nie mogę nie przyznać Ci częściowo racji - tak zawsze na planie pierwszym powinien być ów Pomysł. Ale jedno z drugim się nie kłóci: tak naprawdę trudno jest zrobić film w ramach uniwersum Gene'a Roddenberrego, który nie odwoływał by się do wcześniejszych filmów, odcinków? Tym bardziej, że rzecz miała być prequelem o losach młodego Kirka i Spocka - pomysł ten rozważany był już przy okazji ST VI - i na dobrą sprawę nawet o Enterprise nie trzeba było wspominać.

Q__:
Abrams, wbrew pozorom też kieruje się podejściem "kanonicznym", tyle, że usiłuje "pisać kanon na nowo", tworząc wewnątrz kanonu nową linię czasu. Secundo: nie nastawiają się na odbiorcę krytycznego, a na zagorzałego fana, który tak czy siak pozna wszystkie tomy/odcinki, niezależnie od ich - zwykle od pewnego momentu spadającej - jakości, bo celem nadrzędnym jest dlań ogarnięcie złożoności świata przedstawionego.

Tego nigdy nie rozumiałem: jak fani mogą się tym filmem zachwycać skoro jego akcja nawet nie rozgrywa się w uniwersum wymyślonym przez Roddenberrego? Nie ma z nim nic wspólnego - poza starym Spockiem, który został tu wciśnięty na siłę i nawet nie zachowuje się jak znany nam Spock. Ów powiedział kiedyś: ,,Logika jest początkiem mądrości, a nie jej zwieńczeniem", podczas gdy ten z filmu mówi: ,,Odpuść sobie logikę, rób co uważasz za słuszne!". Naprawdę dla autorów tego filmu te dwa zdania mają takie same znaczenie? Ale wracając do tematu wszechświatów alternatywnych: w poprzednich odsłonach serii, mirror universe był przedstawiony oczami bohaterów z pierwotnej linii czasu, pokazywał jeszcze mocniej to co Roddenberry miał do zakomunikowania przedstawiając nam ową główną linie czasu: ,że ludzkość musi się wybyć pewnych swoich paskudnych cech, inaczej grozi nam los kosmicznych nazistów. Nawet w odcinku Enterprise , który rozgrywał się w całości w rzeczonym wszechświecie, odnotowano kim był Archer w ,,normalnej" rzeczywistości, jakimi zasadami kierowała się Federacja itp. Tego zwyczajnie w nowym filmie nie ma: jak mówię ostał się tam tylko stary Spock, ale albo cierpi on na demencje albo to zwyczajnie nie ta sama postać!

Poklok:
Już w samym TOS-ie jest tyle bzdur (galaktyczne bakterie, Spock na pilota, kosmici wygrzebujący z pawlacza zakurzoną flagę USA...), że poważne traktowanie całości Treka i uznawanie jej za kanon jest postawą imho bezsensowną.

Bzdury były, owszem ale cóż z tego? Czy trzeba z tego powodu wylewać dziecko z kąpielą? Jestem w stanie przeboleć kilka idiotycznych odcinków dla 40 lat kanonu i tej osławionej continuity.

Poklok:
Od kiedy to powodzenie jest wyznacznikiem jakości?

Owszem, nie jest. Pisze tylko, że utwory, które tworzą spójny obraz świata przedstawionego są czymś czego pragną fani fantastyki, pewnie nie wszyscy ale jednak większość tak. Wystarczy posłuchać debaty Star Trek/Star Wars z udziałem niektórych forumowiczów, która odbyła się - chyba - jakiś rok temu, by przekonać się, że dla fanów Wojen... ich uniwersum jest odskocznią od rzeczywistości.
Q__
Moderator
#50 - Wysłana: 28 Maj 2010 12:32:15
Picard

Picard:
Ale jedno z drugim się nie kłóci: tak naprawdę trudno jest zrobić film w ramach uniwersum Gene'a Roddenberrego, który nie odwoływał by się do wcześniejszych filmów, odcinków?

Zaraz, ale którego universum? Tego w którym Klingoni mają płaskie czoła i noszą spodnie moro, a kapitan Kirk tłucze sie z kimś codziennie, czy tego w którym Klingoni są znacznie mniej humanoidalni i noszą takie jakby zbroje, a sprawy załatwia się raczeje siłą rozumu niż pięści?

Bo jak dla mnie są to dwa dość odmienne universa. Pierwsze wygląda jak holodekowe historie płaszcza i szpady czerpiące z historii drugiego.

Picard:
Ów powiedział kiedyś: ,,Logika jest początkiem mądrości, a nie jej zwieńczeniem", podczas gdy ten z filmu mówi: ,,Odpuść sobie logikę, rób co uważasz za słuszne!". Naprawdę dla autorów tego filmu te dwa zdania mają takie same znaczenie?

Zauważ, że mówił to do młodzieńca i to w prywatnej rozmowie. Nie jest to sytuacja, w któej by obowiażywało wygłaszanie górnolotnych mów. (Przynajmniej jeśli chce isę dotrzeć do rozmówcy.)

Picard:
Wystarczy posłuchać debaty Star Trek/Star Wars z udziałem niektórych forumowiczów, która odbyła się - chyba - jakiś rok temu, by przekonać się, że dla fanów Wojen... ich uniwersum jest odskocznią od rzeczywistości.

Owszem. Tym niemniej Star Trek nigdy nie miał być taką odskocznią w intencji Roddenberry'ego. I to jest jedna z podstawowych róznic między tymi seriami.
Picard
Użytkownik
#51 - Wysłana: 28 Maj 2010 12:50:53 - Edytowany przez: Picard
Q__:
Zaraz, ale którego universum? Tego w którym Klingoni mają płaskie czoła i noszą spodnie moro, a kapitan Kirk tłucze sie z kimś codziennie, czy tego w którym Klingoni są znacznie mniej humanoidalni i noszą takie jakby zbroje, a sprawy załatwia się raczeje siłą rozumu niż pięści?

Co do klingońskiego czoła: to tak jakbyś się burzył, że w serii Voyager przedstawiono czarnego Wulkana: to niemożliwe by był więcej niż jeden rodzaj człowieka czy Klingona, są tylko identycznie wyglądające kolony! A co do TOS: cóż, może nie jestem fanem tego serialu, ale nie róbmy z Kirka kolejnego d'Artagnan czy innego Wołodyjowskiego co był jeno dobry w wymachiwaniu szabelką i romansach. Kirk to też nowy rodzaj człowieka, który sięga po przemoc tylko wówczas gdy nie ma innego wyjścia, w innych sytuacjach woli zablefować jak w TOS Corbomite maneuver, albo przechytrzyć przeciwnika jak zrobił to z sądom Nomad, a powalonego przeciwnika nie zabije gdyż było by to nie cywilizowane, o czym sam mówi w odcinku TOS Arena.

Q__:
Zauważ, że mówił to do młodzieńca i to w prywatnej rozmowie. Nie jest to sytuacja, w któej by obowiażywało wygłaszanie górnolotnych mów. (Przynajmniej jeśli chce isę dotrzeć do rozmówcy.)

Nie chodzi mi o to do kogo i w jakim stylu mówił: chodzi mi co chciał zakomunikować! Porzuć logikę? Rób co uważasz za słuszne? Niedługo po tym, jak jakiś wariat który zrobił to samo odparował sześć miliardów Wolkan?

Q__:
Owszem. Tym niemniej Star Trek nigdy nie miał być taką odskocznią w intencji Roddenberry'ego. I to jest jedna z podstawowych róznic między tymi seriami.

Różnica polega na tym, że dla fani SW szukają tylko ucieczki w lucasowej Nibylandii, a fani ST powinni - chodź trochę - pracować nad urzeczywistnieniem się wizji Roddenberry'ego. Tej jedynej, słusznej!
Poklok
Użytkownik
#52 - Wysłana: 28 Maj 2010 13:45:46
Picard:
nawet nie zachowuje się jak znany nam Spock.

Ludzie się zmieniają, Wulkanie też. A pod koniec życia często zmienia się perspektywa, więc przemiana Spocka nie jest niemożliwa.

Picard:
Bzdury były, owszem ale cóż z tego? Czy trzeba z tego powodu wylewać dziecko z kąpielą? Jestem w stanie przeboleć kilka idiotycznych odcinków dla 40 lat kanonu i tej osławionej continuity.

Ale dlaczego takie bezwzględne podejście: wszystko albo nic? Czy ja wywalam całego Treka na śmietnik? Zresztą, to wolny kraj, jeśli tak bardzo zależy Ci na tej spójności to możesz wykuwać w kamieniu kanon z jaszczurzą Janeway. Ja po prostu nie widzę w tym większego sensu, bo dla mnie co innego stanowi o wartości Treka. Zresztą, podobnie jak Q__ uważam, że rozdźwięk między TOS a TNG jest na tyle duży, i w stylistyce, i w treści, że próby sklecenia tego w jednolitą całość są z góry skazane na niepowodzenie, pomijając już to, czemu właściwie miałyby służyć.

Picard:
Różnica polega na tym, że dla fani SW szukają tylko ucieczki w lucasowej Nibylandii, a fani ST powinni - chodź trochę - pracować nad urzeczywistnieniem się wizji Roddenberry'ego. Tej jedynej, słusznej!

Only a Sith deals in absolutes. I will do what I must [bzzz.... wziung!]

BP, NMSP
Q__
Moderator
#53 - Wysłana: 28 Maj 2010 15:52:57 - Edytowany przez: Q__
Picard

Picard:
Co do klingońskiego czoła: to tak jakbyś się burzył, że w serii Voyager przedstawiono czarnego Wulkana: to niemożliwe by był więcej niż jeden rodzaj człowieka czy Klingona, są tylko identycznie wyglądające kolony!

Możliwe, o ile wogóle przyjmiemy istnienie humanoidów za możliwe (co samo sobie jest - przynajmniej w kształcie podanym w ST - problematyczne). Tyle, że różnica pomiędzy TOS, a nie TNG już, a TMP dotyczy praktycznie każdego szegółu. TOS wygląda jak przedstawienie teatralne przedstawiajaće w sposób dosc symboliczny pewnien swiat. (Inna rzecz, że jak dobrze się przyjrzeć, TNG też przypomina takie przedstawienie, tyle, że utrzymane w innej, bardziej koturnowej stylistyce.)

Picard:
Porzuć logikę? Rób co uważasz za słuszne? Niedługo po tym, jak jakiś wariat który zrobił to samo odparował sześć miliardów Wolkan?

Chcesz na płaszczyźnie tego całego kanonu? Ok... Pomijając już ewolucję jaką Spock przechodzi w trakcie filmów (począwszy od TMP), nie wyrywaj tego zdania z kontekstu sytuacji w której padło. Zauważmy, że mowa tu o odruchu moralnym neo-Spocka, którym Spock-prime kazał mu się kierować, nie o takimż odruchu Nero... I, że streszczanie całej filozofii danej osoby do jednego zdania to jednak przesada. Przecież to "do diabłą z logiką" nie znaczyło, że stary Spock porzucił z nagła np. logikę matematyczną, bo na niej oparte (w sensie formalnym) były dane które podawał neo-Scotty'emu.

Picard:
Różnica polega na tym, że dla fani SW szukają tylko ucieczki w lucasowej Nibylandii

Generalizacja.

Picard:
fani ST powinni - chodź trochę - pracować nad urzeczywistnieniem się wizji Roddenberry'ego. Tej jedynej, słusznej!

Torquemada i Lenin brzmieli dosć podobnie.
Picard
Użytkownik
#54 - Wysłana: 28 Maj 2010 17:10:43 - Edytowany przez: Picard
Poklok:
Ludzie się zmieniają, Wulkanie też. A pod koniec życia często zmienia się perspektywa, więc przemiana Spocka nie jest niemożliwa.

Zmiany w obrębie charakteru danej postaci uwierzę, w woltę o 180 stopni już nie! No, chyba, że staruszek rzeczywiście traci władze nad własnym rozumem...

Poklok:
resztą, podobnie jak Q__ uważam, że rozdźwięk między TOS a TNG jest na tyle duży, i w stylistyce, i w treści, że próby sklecenia tego w jednolitą całość są z góry skazane na niepowodzenie, pomijając już to, czemu właściwie miałyby służyć.

Czemu miały by służyć? Stworzeniu wrażenia, że mamy do czynienia z innym światem, z inną rzeczywistością! Co do rozdźwięku pomiędzy: czasy TOS i TNG dzieli sto lat, to tak jakbyś powiedział, że dajmy na to serial dr Quinn - wiem tandetny przykład! - na pewno nie może dziać się na tym samym świecie co serial Ostry dyżur. No, bo przecież jak to: w pierwszym kobieta lekarka była czymś niespotykanym, a medycynę praktykowała stawiając bańki i pijawki, a w drugim kobiety są nie tylko lekarzami, ale i szefami lekarzy, a medycyna polega na prześwietleniach, chemioterapii, skomplikowanych operacjach... A co do jaszczurki Janeway - kto każe Ci o niej wspominać? To jest tak zapomniany, że nie ma o czym wogóle gadać!

Q__:
yle, że różnica pomiędzy TOS, a nie TNG już, a TMP dotyczy praktycznie każdego szegółu.

Różnica w stylistyce, tak w treści już nie. Wspominałem o Nomadzie, prawda? Teraz powiedź mi, że wątek z V'Gerem nie jest podobny!

Q__:
Zauważmy, że mowa tu o odruchu moralnym neo-Spocka, którym Spock-prime kazał mu się kierować, nie o takimż odruchu Nero...

To już bardzo wybiórcza interpretacja, która nijak nie ma się do tego co widzieliśmy w filmie! Fakt jest faktem, że film opowiada o wielkim złym łysolu , który morduje ludzi, gdyż uważa, że to co robi jest słuszne, porzucając logikę, która podpowiadała by mu, że będąc w przeszłości mógł by odkręcić to co się stało i , że mszczenie się na osobach, które chciały mu pomóc nie było najmądrzejsze... Jak można w obliczu tych wydarzeń interpretować to co powiedział Spock? Tak, twoja rasa jest na wymarciu, przydał byś się przy odbudowie tego co zostało ze spuścizny Wolkana, ale się nie przejmuj, rób ta co chce ta, porzuć idee Suraka, który głosił prymat logiki i kiedy jego ludzie są na wymarciu hasaj sobie z ludzką samicą... Jego postępowanie, wcale nie jest egoistyczne i bezsensowne, tak jak postępowanie tego złego łysola! A co do formuły podanej pseudo-Scottemu: nie Spock ją opracował, nie widzę tu więc żadnego wysiłku z zakresu logiki z jego strony.

Q__:
Generalizacja

Tak, ale ci fani sami tak o sobie mówią. Zresztą czy ja pisze, że jest w tym coś złego?

Q__:
Torquemada i Lenin brzmieli dosć podobnie.

Masz racje, jeśli ktoś głosi przywiązanie do idei tolerancji, pokojowego współistnienia i postępu, to nim się obejrzysz będzie wyganiał Żydów z Hiszpanii, albo budował gułagi...
Eviva
Użytkownik
#55 - Wysłana: 28 Maj 2010 17:12:49
Picard:
No, chyba, że staruszek rzeczywiście traci władze nad własnym rozumem...

Hmmm... w książce A.D. Foster opisuje, że młody Kirk, rozmawiając ze starym Spockiem, podejrzewa u niego starcze otępienie
Picard
Użytkownik
#56 - Wysłana: 28 Maj 2010 17:23:00
Eviva:
Hmmm... w książce A.D. Foster opisuje, że młody Kirk, rozmawiając ze starym Spockiem, podejrzewa u niego starcze otępienie

No, to mamy wyjaśnienie tego fenomenu! Swoją drogą audiobook rzeczonej książki dostępny był na youtube - nie skusiłem, się ale Wy możecie poszukać.
Q__
Moderator
#57 - Wysłana: 28 Maj 2010 17:58:08 - Edytowany przez: Q__
Picard

Picard:
Różnica w stylistyce, tak w treści już nie. Wspominałem o Nomadzie, prawda? Teraz powiedź mi, że wątek z V'Gerem nie jest podobny!

Zaraz, czyli "kanon" też pojmujesz wybiórczo. Czyli Klingon jutro może wyglądać np. tak:

lub tak:

byle to co sobą symbolizuje ta postać było nadal klingońskie?

Tylko teraz: czy jej "klingońskość treści" ma być w duchu barowych zabijaków z TOS, warczących drapieżników z wczesnego TNG czy wikingopodobnych wojowników z DS9?

Picard:
To już bardzo wybiórcza interpretacja, która nijak nie ma się do tego co widzieliśmy w filmie!

Hmm, nie ja pierwzy interpretując to zdanie posunąłem się do wybiórczości. Ale wiem, wiem, dla Ciebie ST XI stanowi apoteozę "dresiarstwa" nawet jeśli nie-Kirk za swoją "dresiarską" (bo knajpianą) brawure dostaje boleśnie po buzi, a Nero (ogolony na łyso, prawda, a kto niby goli głowy na łyso, hę?) marnie ginie.

Picard:
Tak, ale ci fani sami tak o sobie mówią.

Pytanie: czy wszyscy fani SW tak mówią?

Picard:
Masz racje, jeśli ktoś głosi przywiązanie do idei tolerancji, pokojowego współistnienia i postępu, to nim się obejrzysz będzie wyganiał Żydów z Hiszpanii, albo budował gułagi...

Zaraz, zaraz, a w imię czego działał niby Torquemada? W imię Miłosci (przez duże "M") i Dobra (przez takież "D"). A Lenin? W imię równości, sprawiedliwości i wyzwolenia Człowieka (koniecznie przez duże "C") z niewolących go okowów.

Aleś się podłożył .
Picard
Użytkownik
#58 - Wysłana: 28 Maj 2010 19:18:32 - Edytowany przez: Picard
Q__:
Zaraz, czyli "kanon" też pojmujesz wybiórczo. Czyli Klingon jutro może wyglądać np. tak:

No, bez przesady: pewne zmiany anatomiczne są możliwe - tak jak możliwe jest to, że istnieją czarni Wulkanie - ale to co zaprezentowałeś to nawet Klingona nie przypomina! Swoją drogą fajnie wygląda ten obcy: co to za rasa?

Q__:
Tylko teraz: czy jej "klingońskość treści" ma być w duchu barowych zabijaków z TOS, warczących drapieżników z wczesnego TNG czy wikingopodobnych wojowników z DS9?

Spólnym mianownikiem jest tu wojowniczość: czy ważne gdzie się walczy, w barze czy na polu bitwy?

Q__:
Hmm, nie ja pierwzy interpretując to zdanie posunąłem się do wybiórczości.

Ale jak można to inaczej rozumieć? Twoja interpretacja jest taka: Spock, wprawdzie pijany kierowca zabił ci matkę, ale jeśli ty chcesz pić to pij na umór!

Q__:
nawet jeśli nie-Kirk za swoją "dresiarską" (bo knajpianą) brawure dostaje boleśnie po buzi

A uczy się czegoś na tym przykładzie? Wiesz bierze sobie do serca, że źle zrobił i już nie wdaje się w awantury i szuka bardziej pokojowych rozwiązań konfliktów? No, jeśli za takowe uważasz rzucanie się z łapami na PO kapitana, gdy nie spodoba ci się rozkaz, który ten wydał...

Q__:
a Nero (ogolony na łyso, prawda, a kto niby goli głowy na łyso, hę?) marnie ginie.

Gdyby miał trochę oleju w głowie to by nie zginął. Ale jak można jego postawę uznać z złą, a to co stary Spock mówił pseudo-Spockowi za dobre? Przecież Nero, robił dokładnie to co uznawał za słuszne i na żadną logikę się nie oglądał. Zresztą popatrzmy jakie ,,mądre" decyzje podjął pseudo-Spock kierując się własnym instynktem: omal nie skatował wolkańskiego dziecka za to, że ten nazwał jego matkę ,,dziwką",wyrzucił PO pierwszego oficera za burtę, na planetę o niekorzystnych warunkach klimatycznych i zamieszkaną przez mięsożerne potwory, później gołymi rękami, przy świadkach chciał udusić rzeczonego PO pierwszego. Wspaniałe decyzje, czyż nie? Wiesz co łączy te decyzje z tymi podejmowanymi przez Nero? Skłonność do przemocy i uleganiu własnemu gniewowi.

Q__:
Pytanie: czy wszyscy fani SW tak mówią?


Na tej waszej ,,konferencji", z której relacje widziałem pewnie by się nie pomieścili! Ja tylko powołuje się na to co tam widziałem. I czy jest w tym coś złego?

Q__:
Zaraz, zaraz, a w imię czego działał niby Torquemada? W imię Miłosci (przez duże "M") i Dobra (przez takież "D"). A Lenin? W imię równości, sprawiedliwości i wyzwolenia Człowieka (koniecznie przez duże "C") z niewolących go okowów

Tyle, że dla nich to była wymówka, aby mogli osiągnąć swoje cele. podejrzewasz, że Gene Roddenberry myślał tak samo jak oni?
Poklok
Użytkownik
#59 - Wysłana: 28 Maj 2010 19:49:34 - Edytowany przez: Poklok
Picard:
Zmiany w obrębie charakteru danej postaci uwierzę, w woltę o 180 stopni już nie! No, chyba, że staruszek rzeczywiście traci władze nad własnym rozumem...

Może widok młodego Spocka wywołał w nim refleksję nad własnym życiem i konstatację, że może jednak lepiej było pójść za głosem swej ludzkiej połowy? A może faktycznie zdziadział i zgłupiał, w końcu pozwolił, by czerwona materia wpadła w ręce Nero a to burak 100 razy większy niż dialog, o którym mówimy...

Picard:
Czemu miały by służyć? Stworzeniu wrażenia, że mamy do czynienia z innym światem, z inną rzeczywistością!

Osobiście nie tego wymagam od Treka, ale to kwestia poboczna. Kwestia główna jest taka, że ten świat jest po prostu wewnętrznie sprzeczny. Weźmy na przykład Ziemię - w ENT na miejscu jest całkiem silny system uzbrojenia, później go brak - ok, mogli go zdemontować, ale dlaczego stolica Federacji jest całkowicie bezbronna? Przecież taka zmiana polityki obronnej kłóci się z elementarną logiką i wymaga założenia, że GF to zbiorowisko idiotów! Kapitanowie okrętów wysyłają na zwiad wysokich oficerów, ba, wcale często sami rozbijają się po obcych planetach, a przecież ponoć są wybitnie inteligentni. Klingoni zmieniają się z serialu na serial i fizycznie, i psychicznie. Ktoś wystarczająco uparty mógłby napisać o trekowych burakach całą książkę, mi szczerze mówiąc szkoda na to czasu, zresztą kilka z nich już tu wymieniono, nawet był cały topic poświęcony tylko nim. Pytanie za sto punktów: czy naprawdę jest sens upierać się, że to uniwersum jest spójne, logiczne i uporządkowane? Jest sens poważnie traktować te wszystkie intelektualne potworki, które przez czterdzieści lat płodzili scenarzyści?

Picard:
Masz racje, jeśli ktoś głosi przywiązanie do idei tolerancji, pokojowego współistnienia i postępu, to nim się obejrzysz będzie wyganiał Żydów z Hiszpanii, albo budował gułagi...

Jak dla mnie samo głoszenie takich idei nic nie znaczy, czyny się liczą. A większość najgorszych zbrodni w historii ludzkości popełniono w imię szczytnych ideałów, walcząc o pokój do ostatniego naboju.

Picard:
Spólnym mianownikiem jest tu wojowniczość: czy ważne gdzie się walczy, w barze czy na polu bitwy?

Czyli stawiasz na równi panów, którzy zarabiają na życie tekstem: "Daj telefon, k****!", z weteranami Powstania Warszawskiego?
Q__
Moderator
#60 - Wysłana: 28 Maj 2010 20:44:47
Picard

Picard:
No, bez przesady: pewne zmiany anatomiczne są możliwe - tak jak możliwe jest to, że istnieją czarni Wulkanie - ale to co zaprezentowałeś to nawet Klingona nie przypomina!

Chodzi mi o co innego. Dlaczego skoro planeta Wolkan może najpierw (w TOSie) wyglądać jak kiepska teatralna dekoracja, a potem np. w TMP jak prawdizwie obcy świat, to czemu Klingon wyglądający najpierw jak aktor usilnie, acz nieskutecznie, udajacy Obcego, nie może potem wyglądać jak Obcy względnie wiarygodny?

Picard:
Ale jak można to inaczej rozumieć? Twoja interpretacja jest taka: Spock, wprawdzie pijany kierowca zabił ci matkę, ale jeśli ty chcesz pić to pij na umór!

Wybacz, ale Twoja ślepota na niuanse jest równa Twojej ślepocie na konteksty. T nie ułatwia dyskusji.

Picard:
Ja tylko powołuje się na to co tam widziałem. I czy jest w tym coś złego?

O ile pamietam mówili też o tym w jakich aspektach SW przypomina realne życie. A to coś o aspekcie duchowo-filozoficznym, a to o większym (Ich zdaniem) niż w ST realizmie postaci. A to o problematyce moralnej kontekście wyboró jednostkowych.

Picard:
Tyle, że dla nich to była wymówka, aby mogli osiągnąć swoje cele.

Tego nie wiemy. Płynący z najlepszych pobudek fanatyzm też miewa straszne efekty. (Np. zamachowiec-samobójca na 100% uważa że robi słusznie, i oddaje życie w imie swych przekonań.)

Picard:
podejrzewasz, że Gene Roddenberry myślał tak samo jak oni?

Nie, ale, że jego fanatyczni wyznawcy - jak wszelcy fanatycy - mogę być, jak co do czego, groźni.
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  6  »» 
USS Phoenix forum / Świat Star Treka / "Święty" kanon ;)

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!