galaktyczny kurczak
Homeworld mało znany? A który fan wymagających RTS-ów (szczególnie tych kosmicznych) go nie zna? Homeworld zdobył zarówno uznanie recenzentów, jak i sporą popularność wśród graczy. Nie taką jak Starcraft, oczywiście, ale całkiem sporą. Choć problemem było to, że wielu graczy nie było w stanie opanować nawigacji w trójwymiarowej przestrzeni.
Niedawno przechodziłem Homeworlda 1 i 2 w singlu, sama kampania była bardzo wymagająca -- przynajmniej dla graczy, którzy nie spędzili dziesiątek/setek godzin grając w multi

.
Grałeś w dwójkę? Kojarzysz te kosmiczne misje, w których mając najmocniejszą możliwą flotę z dwoma czy trzema krążownikami liniowymi, pięcioma niszczycielami i flotyllą fregat, trzeba było rozwalić około dwudziestu wrogich krążowników liniowych wraz z silną eskortą? Jedna z taktyk zakładała ustawienie fregat jako straży przedniej. Padały jak muchy, bo pojedyncza salwa z okrętu liniowego niszczyła kilka z nich naraz, ale przynajmniej odciągały ogień od najważniejszych jednostek (które same były stworzone do ściągania ognia na siebie, ale 1 krążownik liniowy nie wytrzyma długo w starciu z pięcioma innymi...). Ależ tam było micro-managementu.
A klimat to już w ogóle. Choć chyba lepszy był w jedynce. Przypominało to Battlestar Galacticę już od momentu po teście napędu Statku Matki, gdy okazało się po powrocie do stoczni w celu dokonania przeglądu, że stocznia została zniszczona, a planeta macierzysta płonie i wszystko, co zostało z całej cywilizacji to kilkaset tysięcy osób w pojemnikach kriogenicznych. Pomyśleć, że startując od zaledwie kilku statków, kończy się kampanię mszcząc się na flocie, która zniszczyła Kharak.
Fabuła Homeworlda 2 jest zresztą ciut podobna, tylko tam na końcu wraca się w ostatniej chwili na Hiigarę z nową flotą i z pomocą uśpionego "boga"

.
Znakomite gry, jedne z niewielu strategii, które trawię.