SeybrSeybr:
Wiesz nigdy nie rozumiałem jak można być fanem.
Ja mimo wszystko rozumiem... To jest ekranowy odpowiednik dopisanych Howardowi tomów Conana czy tej superbohaterskiej masówki, na którą przeszedłszy TM-Semic u nas splajtował, ale na Zachodzie bywała przecież kupowana. Zawierający przy tym nieco elementów uwznioślających typu postmodernistycznych zabaw najpierw jedną, potem wieloma, mitologiami czy - w wypadku Herculesa - prometejskiego antyteizmu (teoretycznie uderzającego w Zeusa i spółkę, ale...)...
I - tak - też czasem, choć niezbyt regularnie, oglądałem, traktując jako
guilty pleasure 
.