gdy chodziles do liceum to nikt sie w szkolach nie gwałcił.
A przeszlo ci moze przez mysl, czyja to wina, ze dzisiaj w szkolach sie "gwalca"? Czy naprawde rozsadnym byloby ignorowanie najprostszego rozwiazania: ze to ich wlasne zachowanie powoduje, ze sie "gwalca"? Mi sie wydaje, ze nie mozna tego ignorowac. Nawet jesli bym chodzil teraz do szkoly i obserwowal wokol siebie rozne rzeczy, ktore uznalbym za niestosowne, przynajmniej
wzial bym pod uwage, ze i moje wlasne zachowanie moze nie byc najwlasciwsze. Na przyklad rozwazylbym, czy przypadkiem prychanie na innych, "mienie gdzies" czyichs uwag i zasad dobrego wychowania to faktycznie dobre zachowanie w mozliwie obiektywnym sensie, niewypaczonym przez moj wlasny odbior sprawy (ktory sie mogl wyksztalcic z powodu srodowiska, w ktorym sie znalazlem). I na pewno, jesli znalazlbym sie w miejscu, ktore uznalbym za duzo kulturalniejsze i pod wieloma wzgledami lepsze niz moje zwykle srodowisko, nie ignorowalbym uwag tamtejszych ludzi. W szczegolnosci, jesli uwazaliby, ze moje zachowanie jest niewlasciwe, bardzo mocno wzialbym pod uwage taka mozliwosc. A nie wykpiwal sie wymowkami za wszelka cene.
To ostatnie nie ma w takich wypadkach najmniejszego sensu. Co innego, gdy czlowiek rozpaczliwie walczy o zycie, czy o przetrwanie. Wtedy mozna klamac nawet wbrew temu, co sie czuje. Gdy natomiast wszystko jest OK, przyznanie sie do bledu i lekka zmiana systemu wartosci swiadczy zwykle tylko o odwadze i szerszym niz przecietne postrzeganiu tak swiata wokol, jak i samego siebie. Nie sadzisz?
plecak wypchany kilkoma dobrymi kilogramami ksiązek i zeszytów + worek/siatka na buty moze być?
Jestem na 95% przekonany, ze ciaza to jednak znacznie ciezszy przypadek

. Czy ten ekwipunek wazy np. 20 kg? Czy twoj organizm jest wtedy oslabiony i ukierunkowany na cos zupelnie innego? Czy lazisz z tym plecakiem 24/7, czy tylko przez ta godzinke gdy jedziesz do/ze szkoly?
Poza tym jesli zwykly plecak, ktory bierzesz do szkoly, plus buty, to dla ciebie - w twoim mniemaniu - ciezar i trudnosc porownywalna z byciem w ciazy, to radze popracowac nad forma

. Naprawde, nie uwazam sie za osobe supersprawna fizycznie, ale mam akurat taka sytuacje, ze dosc czesto taszcze ze soba kilkukilogramowy plecak plus kilkunastokilogramowa torbe. W sumie nawet ok. 20kg. I robie to na piechotke, na przestrzeni kilku kilometrow, co jednorazowo zajmuje mi ok. pol godzinki.
W autobusie chodzic nie trzeba, a plecak i buty mozna polozyc na podlodze, jesli jeszcze tego nie wymysliles

. Mozesz olac moje zdanie, ale wydaje mi sie, ze uzalasz sie nad soba, robisz sobie wymowki, lub masz prawdziwe problemy z forma (nie biore pod uwage ze jestes glupi i naprawde nie widzisz/nie rozumiesz niektorych faktow) . W pierwszych dwoch przypadkach radzilbym zmienic podejscie, a w tym ostatnim troche sie poruszac.
Kto powiedzial, ze mezczyzna nie moze spasc schodów? kto go bedzie wtedy "łapał"?
Moze, jak najbardziej. Kazdemu sie to moze zdarzyc. Napisalem tylko, ze z obiektywnego punktu widzenia:
a) kobiecie moze sie to przytrafic predzej, tj. czesciej (ze wzgl. na mniej wygodny stroj)
b) gdy facet spadnie na kobiete, zwykle skonczy sie to wielka kraksa i powaznymi obrazeniami u obu. Gdy to kobieta spadnie na faceta, istnieje wyraznie wieksza szansa, ze jednak to on ja zlapie i jakos sie utrzymaja - i wtedy nic nikomu sie nie stanie. Jesli nie potrafisz wymyslic / wyczytac powodow, czemu tak jest, to chyba i tak cie z tym zostawie

.
Do tego dochodzi tez cos, co moze byc uznane za forme odwagi. To po prostu nierobienie czegos po najmniejszej, samolubnej linii oporu, tylko - przynajmniej czasami - zrobienie czegos, co ktos by musial zrobic, a nikt by (teoretycznie) nie chcial. Np. przedsiewziecie tego Jakze Ogromnego Niebezpieczenstwa spadniecia ze schodow.
Idac z moja dziewczyna znacznie bardziej bym wolal, zebym to ja sie sfaflunil na polpietro, niz ona. Idac z moja matka takze, lol.
Oprocz tego wszystkiego mam jeszcze - byc moze mylne - wrazenie, ze jakbym ja polecial, to odnioslbym mniejsze obrazenia niz przecietna kobieta... Moze wynika to z tego, ze w dzisiejszej kulturze one nadal (czesto jest to bardzo mylace) uchodza za bardziej kruche, a moze i ma to jakies fizyczne uzasadnienie.
wczoraj dziewczyna otworzyla drzwi, a ja przez ne przeszedlem (nie bede czekał az sie zastanowi ile centymetrów od progu postawić stopę)
Wybacz mi to okreslenie, ale wydaje mi sie, ze jestes jeszcze mlody i pewnych rzeczy jeszcze w sobie nie wyksztalciles (naturalnie, mozesz tego nigdy nie zrobic, ale zycze ci jednak, zeby ci sie to udalo!). Prawdopodobnie nie jest to cos, co wytlumaczy ci jakis gosciu na forum science-fiction. Niektore rzeczy mezczyzna sam musi zrozumiec, gdy przyjdzie odpowiedni czas. Dla jednych nastepuje to wczesniej, dla innych pozniej. Byc moze nie ma sensu tego na sile przyspieszac, gdy sam (w tym momencie) tego nie chcesz. Moge ci jeszcze podpowiedziec na inny sposob. Wyobraz siebie za 20-30-40 lat. Jak by wtedy wygladalo takie zachowanie w stosunku do kobiety w twoim wieku? Naprawde myslalbys, ze byloby to fajne? Ze z zewnatrz wygladaloby to fajnie? Nie chodzi o to, co ludzie pomysla, dla samej ich opinii - to faktycznie czesto mozna miec gdzies. Chodzi o to, by wziac pod uwage, ze opinia wielu innych ludzi, odmienna od twojej wlasnej, moze swiadczyc o tym, ze to ty sie (obiektywnie) mylisz. Szczegolnie przydatne jest to w ocenianiu samego siebie, poniewaz ludzie maja tendencje albo do zbyt niskiej, albo zbyt wysokiej samooceny. W tym konkretnym przypadku ja - jako obserwator - odnosze wrazenie, ze ty nalezysz do tej drugiej grupy. A ze tak naprawde twoje zachowanie jest niewlasciwe. Zobacz ilu ludzi bedzie twierdzilo tu podobnie i sam przemysl, kto moze miec racje. Po to sie m.in. wchodzi na forum. Jesli chocby w takiej jednej rzeczy pomoze ci ono zmienic sie na lepsze, to juz bedzie swietnie...
gdy ja jakies dziewczynie ustapie, to sie dziwi "co on robi? podwala sie do mnie?", nieraz slyszlaem takie cos " co ty k.. robisz?! nie jestem twoja dziewczyna". Wole być normalny niz "wyskakiwac" z takimi manierami
"Co ty k**** robisz"? "Nie jestem twoja dziewczyna"? A kto by chcial taka na swoja dziewczyne?!

Wydaje mi sie, ze to (przynajmniej) lekka mania wielkosci. Nie mam zielonego pojecia w jakim srodowisku sie obracasz, ze zdarzaja ci sie takie przypadki, ale - ujme to tak - nie zamienilbym sie z toba...
Moze faktycznie w stosunku (o_O) do takich "kobiet" (raczej trzebaby powiedziec "lasek", czy moze "suczek"? yuck!) nie warto sie porzadnie zachowywac, bo i one na to nie zasluguja. Ale, jesli mialbys do czynienia z odpowiednia iloscia kobiet, uznalbys na pewno, ze nie wszystkie sa takie. Ani nawet nie wiekszosc. Szczegolnie tych starszych niz gimnazjalistki, czy licealistki (choc ja na zadnym etapie edukacji nie zetknalem sie z czyms takim!).
Moze jestes jeszcze na tyle mlody, ze kobiety, z ktorymi przebywasz, nie dorosly do dobrych manier (faceci tez, z tego co widze). Nic nie stoi na przeszkodzie, zebys to ty byl od nich dojrzalszy pod tym wzgledem. Wystarczy tylko uznac, ze osoba dojrzala jest kulturalna, zdefiniowac sobie to ostatnie pojecie, oraz dojsc do wniosku, ze obiektywnie to wlasnie do tego trzeba dazyc. Wiec czemu nie zaczac juz teraz, gdy sie doszlo do tego wniosku?
Pamietaj tez, ze dzentelmen sie nie narzuca, ani nie
sluzy kobietom. I tym bardziej nie daje sie im ponizac. Jesli ty zachowujesz sie jak nalezy, a ktos inny zachowuje sie jak gbur, to wcale nie powinienes probowac dalej byc uprzejmym. Nie trzeba zaraz odpowiadac "kurwami" (zakladam jednak, ze wszyscy tutaj znaja to slowo?

), ale mozna wzruszyc ramionami i po prostu od tego momentu ignorowac osobe, ktora przejmowac sie po prostu nie warto.
Z feministkami jest ciezka sprawa. Bo z jednej strony maja racje - kobiety wciaz sa dyskryminowane w niektorych dziedzinach zycia. Z drugiej natomiast, kompletnie niewlasciwie oceniaja zachowanie mezczyzn, ktorzy po prostu staraja sie byc uprzejmi (co wielu kobietom sie podoba - same nas do tego od dawna przekonywaly...). Nieraz trudno rozpoznac feministke, wiec nie wiadomo jak sie zachowac. Jak sie na taka trafi, to zwykle mozna jej powiedziec wprost: ze chcialo sie byc tylko uprzejmym i ze uwaza cala sprawe dyskryminacji za jedna z najwiekszych, wspolczesnych bzdur popelnionych przez ludzkosc. Oraz ze mozna sie postarac zapamietac, by juz nigdy przed nia nie otworzyc drzwi, jesli jej to naprawde przeszkadza.
Te zachowania wśród młodzieży to przez ten Hip-Hop i USA...
Haha

Na bank

.
Trzeba jednak przyznac wam racje co do opinii na temat stylu zycia "nie mam co robic, wiec bede palil trawke, siedzial przed blokiem i niszczyl przystanki" - trudno dojsc do glupszych wnioskow niz to pseudomotto

. Sluchac mozna, czego sie chce, przyjarac tez sobie mozna od czasu do czasu. Niszczyc przystanki - tego juz nie mozna. Ale tlumaczyc sie, ze nie ma nic do roboty... Czym to sie rozni od np. typowo zulerskiego alkoholizmu? Ci starsi (zwykle) panowie stoja pod monopolami, gawedza, pala fajki i pija tanie wina. Ew. dokuczaja przechodniom, przynajmniej dopoki nie znajdzie sie ktos, komu to bedzie naprawde przeszkadzalo i postanowi cos z tym zrobic. Czasami ludzaco podobne sytuacje zdazaja sie pod klatk