USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Science-Fiction / Jak rozwiązać problem ludzio-obcych w SF, nie tracąc ich potencjału.
 Strona:  ««  1  2 
Autor Wiadomość
Q__
Moderator
#31 - Wysłana: 20 Wrz 2014 16:04:59 - Edytowany przez: Q__
Mav

Mav:
To fakt, że frakcje rozwinięte technologicznie nie mogłyby się w 100% odciąć od swojej ziemskiej historii. Nawet jakby chciały utajnić tą przeszłość, to nowe pokolenia drążyłyby temat. Natomiast zwróć uwagę, że taka znajomość ziemskiej historii, bycie jej częścią, może nieść duży potencjał takich frakcji. Otóż Picard praktycznie w ogóle nie nawiązywał do historii ludzkości podczas rozmów z różnymi Obcymi ani oni tego nie robili z wiadomych względów. Natomiast wersja z ludzkimi frakcjami daje możliwość zaistnienia inteligentnych, opinotwórczych rozmów i wydarzeń fabularnych pomiędzy przedstawicielami Ziemian i innych frakcji, których tematem byłaby konfrontacja ich obecnej sytuacji z historią po kryzysie eugenicznym, gdzie frakcje opuściły Ziemie, oraz z tą wspólną historią przed opuszczenem Ziemi.

To duży potencjał fabularny.

Potencjał to ma, ale zauważ, że takie rozmowy zdarzały się w Treku, póki Roddenberry pilnował porządku (choćby słynne mowy Picarda z "The Neutral Zone" czy przemówienia o religii jakie wygłaszał Mintakanom, albo moment, gdy streszczał umierającemu Dathonowi mit gilgameszowy), zdarzały się i później np. gdy w DS9 "ci z zewnątrz" dyskutowali o ludzkości czy Federacji, przypomnijmy sobie choćby ten słynny moment:
http://www.youtube.com/watch?v=-D2SHNqkjbY
Oczywiście chciałoby się widzieć tego więcej, ale - choć jestem zwolennikiem prawdopodobieństwa w SF - zdaje mi się, że i w - powiedzmy to otwarcie - naciąganych Trekowych realiach da się to realizować jeśli się tylko chce (i umie).

Mav:
Oczywiście nie mam tu na myśli tego, o czym pisałeś, czyli frakcji polegających na dziwadłach typu nowy Hitler z podróbą III Rzeszy na jednej z planet, a na innej Stalin

Powiem przekornie: umiem sobie wyobrazić, że jakiś b. zdolny autor i z takiej bzdury wyciśnie coś wartościowego, acz na zasadzie wyjątku, nie normy.

Mav:
Chodzi o ciekawe nawiązania do wspólnej historii także w kontekście obranych dróg po rozdzieleniu.

Z drugiej strony dyskutowanie o odrębnych historiach, porównywanie ziemskiej, realnej (czy nawet antycypowanej z troską o wysokie prawdopodobieństwo future history) z wymyśloną w roli kontrprzykładu historią fikcyjną może służyć temu samemu. Kiedy bowiem czytamy u Le Guin (w opowiadaniu "Zdrady"): "Na planecie O nie było wojny od pięciu tysięcy lat, przeczytała, a na Gethen nigdy nie było wojny.", a wiemy cokolwiek o tych planetach z innych jej utworów, tak samo skłania nas to do refleksji nad historią Ziemi, na której wojny wciąż trwają i nad tym czy w istocie odpowiadają za wojnę czynniki, które autorka sugeruje.
Powiadam raz jeszcze - więcej tu zależy od chęci i umiejętności, niż od wyboru jednej czy drugiej drogi. Można bowiem napisać arcydzieło z humanoidami i transhumanistycznego gniota, i na odwrót.

Mav:
Lubię ten odcinek, ale jednak jest zbyt skromny, zbyt mało znaczy jak na temat, który podejmuje.

Być może, ale mam jednak wrażenie, że Trek jest na tyle nierówny, że odcinki istotne (z racji poruszonej tematyki, intelektualnych treści, artyzmu wykonania, ale i znaczenia dla kanonu/continuity/whatever) ważą w nim więcej niż szara masa odcinków pozostałych, do których nawet myślami nie chce nam się wracać (ile pamiętamy epizodów na sezon? dwa? trzy?), i to te pierwsze kształtują nasze wyobrażenie Treka (o tych drugich zwykle nie gadamy nawet, by nie wstydzić się swojego fanostwa).
"The Chase" zaliczam do tych pierwszych, bo bez niego 90% Treka okaże się jawnym nonsensem, tak mamy przynajmniej listek figowy .

Mav:
Wolałbym jednak nie kontynuacje a coś nowego, co po prostu zawierałoby mnóstwo smaczków, nawiązań do Treka (np. gościnnymi występami znanych z ST aktorów) jak i innych produkcji, stając się po trochu jakby remake'iem wszystkich space SF

Powiem tak: i tym bym, rzecz jasna, nie pogardził, ale - jako fanatyk - wolałbym tak odnowionego Treka jednak. (No, chyba, że stałbym się większym fanatykiem tej nowości...)

Mav:
No i o to mi właśnie chodzi, że mimo wszystko takimi frakcjami (niektóre nie muszą być nawet zmienione genetycznie, mogły po prostu chcieć się odłączyć od wpływów Ziemi) można uzyskać z mniejszym czy większym powodzeniem to, co przy pomocy ludzkich-Obcych, zachowując nieporównywalnie większy realizm.

Z tym polemizować nie sposób.

Mav:
Ale mam dość skazanych na niepowodzenie prób stworzenia ciekawych humadoidalnych Obcych. Nie da się takich stworzyć, zawsze będą przesadnie nasiąknięci nami, ludźmi. W zasadzie im większa interakcja ludzi z takimi Obcymi, im więcej kart odsłaniają, tym bardziej ta ich złudna obcość zanika.

Zgadzam się, że w SF złudna Obcość zanika wraz z wgryzaniem się w treść nawet w wypadku nivenowskich Laleczników (mentalnie taki człowiek, tylko bardziej tchórzliwy, więc nadrabiający podstępnością), brinowskich Kantenów (kalafior obsadzony w roli stereotypowego mandaryna) czy benfordowskich Miriapodii (niby gąsienice-cyborgi, a jak poznać ich świat wszystko się rozumie)*, o finale SAAB też już pisaliśmy, a w Obcości prawdziwej trudno przeskoczyć
MarcinK:
nasz rodzimy myślący ocean z Solaris

(który Lem opisał b. mądrze bo nie fundując nam żadnego "oglądania bohaterów sensorium Oceanu", co zawsze rzecz rozkłada).
Niemniej zdaje mi się, że konsekwentne rozgrywanie nie sztucznych różnic przechodzących w efekcie w żałosne wręcz podobieństwa, a minimalnych lecz nieusuwalnych różnic między prawie-identycznymi jakie bawiły się Le Guin i Cherrych (a co czasami wychodziło i w Treku) też może prowadzić do pouczających wniosków.

* Co każe mi z perspektywy czasu brać w nawias własne wyrażane m.in. tu zachwyty:
http://trek.pl/forum/index.php?/topic/206-wasi-ulu bieni-kosmici-z-poza-st/?p=70172

Mav:
Dokładnie tak. Myślę, że ten temat ma w sobie jeszcze nie wykorzystany potencjał.

Cóż, po prostu czekamy na geniusza, albo wręcz nową generację geniuszy, która wypełni lukę po Tamtych:
http://naszeblogi.pl/29650-stowarzyszenie-umarlych -fantastow

MarcinK

MarcinK:
Mamy przecież

Mamy jeszcze sporo, więc przykłady można mnożyć. SF wygenerowała w swych dziejach sporo wartościowych Obcologicznych kreacji, po które wartościowy serial mógłby sięgać wprost (no dobra, prawie wprost, by uniknąć procesów o plagiat) lub na zasadzie uszlachetniającej reinterpretacji (jak to zrobił Lem w w/w "Solaris" z konceptem z opowiadania "Samotna planeta" Leinstera).
Sam Trek zresztą też mógłby to robić, bo otwarł kanon na ciekawe niehumanoidy takimi kreacjami jak Horta, V'Ger czy ów czujący się samotnym twór z "Vox Sola".

(Z tym, że jeśli masz jeszcze jakieś fajne własne pomysły czy przykłady z mało znanej u nas azjatyckiej SF poczytam z przyjemnością.)
MarcinK
Użytkownik
#32 - Wysłana: 20 Wrz 2014 18:28:37
Q__:
(Z tym, że jeśli masz jeszcze jakieś fajne własne pomysły czy przykłady z mało znanej u nas azjatyckiej SF poczytam z przyjemnością.)

Choćby 2 odcinek Juspiona (chyba inspirowany TMP) w którym mamy obdarzoną świadomością Ziemską sondę która żywi żal do swych twórców za to że ją porzucili:
http://www.dailymotion.com/video/x1151d0_special-m egabeast-investigator-juspion-02-english-subs_shor tfilms
SPOJLER: Nawet taka taniocha ma ładne sceny z nieważkością na statku.

Kiedyś trafiłem na Koreańską wersję Frankensteina w którym wiekowe już monstrum żyło samotnie w smutku i nawet nie mogło umrzeć.

W Ultraman Nexus mamy obcych zwanych Visitors, niby w jakiś sposób współpracują z ludźmi ale nie ma bezpośredniego kontaktu.

Z moich pomysłów, można by zrobić np. gatunek gargantuicznych małpoludów (podobnych do Sandy i Gairy z Pojedynku potworów) stworzonych jako stworzenia bojowe a po wojnie porzucone na jakiejś dzikiej planecie na której zaczęły się rozwijać (dalekie echa planety małp).
Q__
Moderator
#33 - Wysłana: 20 Wrz 2014 22:20:54 - Edytowany przez: Q__
MarcinK

MarcinK:
Choćby 2 odcinek Juspiona (chyba inspirowany TMP) w którym mamy obdarzoną świadomością Ziemską sondę która żywi żal do swych twórców za to że ją porzucili:

To bodaj starszy wątek. Majaczą mi we wspomnieniach jakieś niejasne echa paru przykładów z literackiej SF, choć szczegółów - tym razem - nie potrafię sobie przypomnieć.

MarcinK:
gatunek gargantuicznych małpoludów (podobnych do Sandy i Gairy z Pojedynku potworów) stworzonych jako stworzenia bojowe a po wojnie porzucone na jakiejś dzikiej planecie na której zaczęły się rozwijać (dalekie echa planety małp).

IMHO zbyt humanoidalne to jednak i nazbyt ziemiopodobne. (Przynajmniej jak na Obcych; jak na twory ziemskiej, haińskiej czy trekowej biotechnologii - całkiem niezłe.)
Mav
Użytkownik
#34 - Wysłana: 20 Wrz 2014 23:28:10
Q__:
Być może, ale mam jednak wrażenie, że Trek jest na tyle nierówny, że odcinki istotne (z racji poruszonej tematyki, intelektualnych treści, artyzmu wykonania, ale i znaczenia dla kanonu/continuity/whatever) ważą w nim więcej niż szara masa odcinków pozostałych, do których nawet myślami nie chce nam się wracać (ile pamiętamy epizodów na sezon? dwa? trzy?)

Hmmm... może Cie zaskoczę, ale mi się świetnie ogląda każdy odcinek TNG do 3-4 sezonu, naprawdę. Nawet odcinki, które wydają się słabe, jak np. taki z matką Troi szukającą miłości, to jednak nawet takie mają w sobie energie, taką pasję, a także potrafią przemycić pewien dystans do siebie. To nie może być zbieg okoliczności, że serial zaczął siadać po 91 r. Oczywiście do końca serialu pojawiały się świetne odcinki, ale im dalej tym było już zdecydowanie więcej takich smętnych, mało ciekawych, a i te lepsze wydają się nie mieć energii tych pierwszych sezonów. Jestem przekonany, że odejście Pana pojawiającego się w tym filmiku: https://www.youtube.com/watch?v=4NOM-kLfDR8 w 1:50 minucie, miało na to decydujący wpływ już w okolicach 4 sezonu. To już wtedy zaczął się powolny koniec Treka, który dość delikatnie, ale jednak dopadł także TNG.

Q__:
"The Chase" zaliczam do tych pierwszych, bo bez niego 90% Treka okaże się jawnym nonsensem, tak mamy przynajmniej listek figowy

Zgadza się, ale ja nadal twierdzę, że jakoś za mało wyeksponowali ten odcinek. Można było zrobić go w formie dwuodcinkowej, dać większy budżet i dzięki temu wybiłby się z tego morza odcinków. Temat na pewno na to zasługiwał. Na pewno bardziej niż taki nudny "Birthright".
Q__
Moderator
#35 - Wysłana: 21 Wrz 2014 00:49:16
Mav

Mav:
Hmmm... może Cie zaskoczę, ale mi się świetnie ogląda każdy odcinek TNG do 3-4 sezonu, naprawdę. Nawet odcinki, które wydają się słabe, jak np. taki z matką Troi szukającą miłości, to jednak nawet takie mają w sobie energie, taką pasję, a także potrafią przemycić pewien dystans do siebie. To nie może być zbieg okoliczności, że serial zaczął siadać po 91 r. Oczywiście do końca serialu pojawiały się świetne odcinki, ale im dalej tym było już zdecydowanie więcej takich smętnych, mało ciekawych, a i te lepsze wydają się nie mieć energii tych pierwszych sezonów.

Może Cię zaskoczą, ale zgodzę się z tym bez wahania. Zarówno TOS, jak i wczesne TNG miewają odcinki b. słabe, ale pełne są zazwyczaj jakiejś takiej witalności, werwy, zaangażowania, które zaczynają się ulatniać z TNG po śmierci Roddenberry'ego. ("The Inner Light", dajmy na to, jest epizodem znakomitym, który błyszczy innymi zaletami, i to do tego stopnia, że nie będę się kłócił z tymi, którzy uważają go za najlepszą odsłonę TNG, czy całego Treka, ale tego nieuchwytnego czegoś już nie ma.)

Inna sprawa, że to co znikło z TNG pojawia się jeszcze - w trochę innym (bardziej się to czuje niż da zdefiniować) wydaniu, ale jednak - we wczesnym DS9 (i wczesnej AND). W tym drugim wypadku da się to wytłumaczyć dziedzictwem Roddenberry'ego, w tym pierwszym bodaj przejściem Pillera i jego najzdolniejszych ludzi do nowszej serii (co widać tym bardziej gdy zestawimy sobie daty premier epizodów):
http://startreklist.blogspot.com/2011/04/list-of-a ll-star-trek-episodes-sorted_05.html
Faktem jest jednak, że wraz z momentem, w którym Piller przestał zajmować się DS9 znika to nieodwołalnie z paramountowskiego Treka. W VOY - będącym również dziełem Pillera - już się nie pojawia (może z wyjątkiem "The Thaw").

Mav:
Jestem przekonany, że odejście Pana pojawiającego się w tym filmiku: https://www.youtube.com/watch?v=4NOM-kLfDR8 w 1:50 minucie, miało na to decydujący wpływ

Masz na myśli tego z prawej?

Mav:
już w okolicach 4 sezonu. To już wtedy zaczął się powolny koniec Treka, który dość delikatnie, ale jednak dopadł także TNG.

Zgadza się. Pisał o tym zresztą jako pierwszy bodaj mozg_kl2. A definitywny koniec złotego okresu Treka (który - jak słusznie piszesz - zaczął się kończyć po śmierci Roddenberry'ego) przypieczętowało również odejście z ekipy Pillera. Braga - choć doceńmy mu scenariusze paru b. udanych epizodów - ani tym bardziej Berman nie był w stanie udźwignąć tego wielkiego dziedzictwa.

Mav:
Zgadza się, ale ja nadal twierdzę, że jakoś za mało wyeksponowali ten odcinek. Można było zrobić go w formie dwuodcinkowej, dać większy budżet i dzięki temu wybiłby się z tego morza odcinków. Temat na pewno na to zasługiwał.

Chyba trochę ich jednak rozumiem. Z jednej strony wiedzieli, że takie wyjaśnienie jest konieczne, by świat Treka mógł udawać, że ma sens, z drugiej chyba sami zauważali, że jest jednak naciągane, więc wrzucili je do kanonu tak trochę bocznym wejściem.

Mav:
Na pewno bardziej niż taki nudny "Birthright".

Ok, może i jest to odcinek niepotrzebnie rozrośnięty to wymiarów twopartera, swoje dokłada też rozłożenie obowiązku pisania fabuły na dwu scenarzystów, a w pierwszej części oniryzm, po który Braga* sięgał w swoich co ambitniejszych historiach dość często (a, który też nie każdemu musi smakować, tym razem zresztą wypadł tak sobie), ale mam do jego pierwszej - tak, bragowskiej, więc nie takie proste to wszystko - części spory sentyment. Ze względu na to - znakomicie napisane (nawet jeśli do szczegółów mówiących jak do niego doszło łatwo się przyczepić) - spotkanie:
http://www.youtube.com/watch?v=jcBYfBGCKMk
Szkoda wręcz, że wątek ów nie został rozbudowany. Bo... jak napisał jeden z komentujących pod filmem (konkretnie TheGoldcountry): "Bashir is a genetically modified human, and Data is the most advanced android. Interesting, storywise." Inny (NightAuroras) też się tym zachwycił: "So an augment doctor and android commander walk into sickbay... This is pretty fantastic actually. Not all of the trek crossover scenes are well written and acted. These two are prettyinteresting characters."

* i nie tylko, wspomnijmy fabuły Menosky'ego...
Queerbot
Użytkownik
#36 - Wysłana: 21 Wrz 2014 14:21:23 - Edytowany przez: Queerbot
Przyznaję się, że nie przeczytałem dokładnie wszystkich postów w tym temacie. Chciałbym się odnieść do człeko-obcych, obcych z kropką na nosie albo kolczykiem w uchu.

Może na początek tak: praktycznie wszystkie rasy w Treku są przebranymi ludźmi. Przecież nawet Klingoni, Romulanie, Kardasjanie, Jem'Hadar, Ferengi itd nie różnią się tak naprawdę wiele od Bajoran, Trillów czy zupełnie ludzkich Betazedów. To są ciągle ludzie z dodatkami. De facto ludzie z kropką na nosie, a ta kropka jest po prostu mniej lub bardziej rozbudowana. Zupełnie obcy-obcy to wspominani tutaj Tholianie (chociaż - mimo że kryształowi też do jakiegoś stopnia humanoidalni) albo nieco zapomniani Horta

Z człeko-obcymi jest taki plus, że łatwo się ich przedstawia i łatwo się z nimi wchodzi w interakcję. Z Horta taki minus, że ciężko jest ich przedstawić w serialu i zaaranżować jakąś ich integrację z ludźmi. Dlatego proponowałbym pewną syntezę:

Obcy mogą dla mnie wyglądać jak ludzie, nie mam z tym problemu, o ile poczuję ich obcość. Sztandarowym przykładem są tu dla mnie niejacy Tamarianie znani z odcinka "Darmok". Mają ludzkie kształty, a są bardzo obcy, ich komunikacja jest zupełnie inna (możliwa do wyobrażenia u ludzi, ale raczej niewystępująca). Również Borg zaliczam do kategorii takich obcych. Sam wygląd jest dla mnie trochę nieistotny. Wolę nawet widzieć człeko-obcego, bo przynajmniej wiem, gdzie ma rękę, a gdzie głowę.

Innym pomysłem, realizowanym w SAAB i w przypadku Breen jest zakrycie obcych kostiumem. To zawsze ich w jakiś sposób dehumanizuje i otacza atmosferą tajemnicy. W tym przypadku nie trzeba nawet wiele robić z takimi obcymi, oni mogą po prostu być sobą, czyli tajemnicą.
Mav
Użytkownik
#37 - Wysłana: 21 Wrz 2014 16:56:36 - Edytowany przez: Mav
Queerbot:
Może na początek tak: praktycznie wszystkie rasy w Treku są przebranymi ludźmi. Przecież nawet Klingoni, Romulanie, Kardasjanie, Jem'Hadar, Ferengi itd nie różnią się tak naprawdę wiele od Bajoran, Trillów czy zupełnie ludzkich Betazedów. To są ciągle ludzie z dodatkami. De facto ludzie z kropką na nosie, a ta kropka jest po prostu mniej lub bardziej rozbudowana.

Queerbot:
Obcy mogą dla mnie wyglądać jak ludzie, nie mam z tym problemu, o ile poczuję ich obcość.

Już kiedyś o tym pisałem, że w większości przypadków Obcych w Treku nawet nikt nie próbował zrobić prawdziwymi Obcym, to zwyczajne kozły ofiarne, na których barki zrzuca się wszystkie kontrowersyjne i złe rzeczy, aby ludzie byli czyści jak łza.

Pamiętam taki odcinek, który zaczynał się na Enterprise i jednym z załogantów był wymyślony na potrzeby odcinka Obcy, czyli aktor z doklejonym elementem do czoła. I od razu wiedziałem, ze zrobi coś złego i dlatego nie jest człowiekiem, żeby całe zło odcinka spadło na Obcego odcinka, a nie na załoganta człowieka Nie podobają mi się takie tanie zagrywki

PS. A co myślisz o koncepcji z ziemskim transhumanizmem z głównego posta?
MarcinK
Użytkownik
#38 - Wysłana: 21 Wrz 2014 17:06:25
Mav:
aby ludzie byli czyści jak łza

Jest parę odcinków które temu przeczą np. TOS z doktorkiem i jego super komputerem który miał sam sterować enterprise.
Mav
Użytkownik
#39 - Wysłana: 21 Wrz 2014 17:31:51
MarcinK:
Jest parę odcinków które temu przeczą np. TOS z doktorkiem i jego super komputerem który miał sam sterować enterprise.

Ale to są niewinne zabawy w porównaniu do tego, co wyprawiają źli kosmici I jak słusznie napisałeś, jest raptem parę odcinków, gdzie coś można ludziom zarzucić, na kilkaset
Queerbot
Użytkownik
#40 - Wysłana: 21 Wrz 2014 22:29:23 - Edytowany przez: Queerbot
Mav:
PS. A co myślisz o koncepcji z ziemskim transhumanizmem z głównego posta?

To pytanie jest łatwe i trudne zarazem. Łatwe, bo transhumanizm zawsze wychodzi ciekawie, to jest bardzo pojemny słój, w którym można zmieścić ciekawe pomysły i rzeczywiście ci obcy wyrośli na bazie transhumanistycznych ludzi potrafią być bardzo obcy. Dobry przykładem jest stare, dobre Borg.

To pytanie jest natomiast trudne dlatego, że transhumanistyczne pomysły popadają często w różne sidła. Jedna rzecz, że łatwo tutaj o pewną powtarzalność i brak świeżości. Druga, to że łatwo wpadają w różne koleiny. Tutaj znowu przykładem ciekawym będzie Borg. Stworzono tę rasę i postawiono jej bardzo wysoki próg, tylko później nie bardzo było wiadomo, co z tym zrobić. Po The best of both worlds koncepcja Borg szła dwukierunkowo i każdy z tych kierunków był słaby. Pierwszy, to to co widzieliśmy w TNG, próba jakiejś ich humanizacji. Ci wszyscy Hugh i jemu podobni to były dość ciekawe próby, ale wychodziło to moim zdaniem trochę parodystycznie, to była karykatura Borg, taki dobry diabełek. Drugi kierunek pokazywano w VOY i FC, to znaczy uczynienie z Borg trochę rasy jak wszystkie inne - potężnej, ale już nie tak wszechpotężnej i dość głupiej, zachowującej się nawet nie jak rój mrówek, tylko bardzo proste roboty udające mrówki. Takie roboty robione przez studentów, które nieustannie się ze sobą zderzają. Albo jak ten robot do sprzątania, którego można wygrać w prestiżowym programie Perfekcyjna pani domu.
Kiedyś tutaj zaprezentowałem swoją własną teorię, że Borg są potomkami nanitów zrobionych na szkolny projekt przez Wesleya Crushera i może to by tłumaczyło te dziwne braki w ich oprogramowaniu.

Myślę, że dość nieźle temat transhumanizmu podjęty jest w Mass Effect. Tam co prawda praktycznie wszyscy się jakoś implantują i nie dochodzi jeszcze do sytuacji, w której zaimplantowani zaczynają być oddzielnymi gatunkami. Ale tam te transhumanistyczne pomysły nie wpadają w takie koleiny ociężałego robo-copa albo złego cyborga. W sumie można powiedzieć, że w ME ludzie posiadający zdolności bioniczne (biotyczne?) są już trochę, może nie innym gatunkiem, ale oddzielną kastą, trochę oderwaną i "lepszą" od reszty. I wolałbym widzieć coś takiego, co byłoby też tłem do konfliktu społecznego niż takie proste dobrzy ludzie-złe cyborgi/ mutanty.

W Treku temat ulepszonych ludzi ucięto na samym początku i zastanawiam się dlaczego w zasadzie.
Q__
Moderator
#41 - Wysłana: 22 Wrz 2014 10:45:41 - Edytowany przez: Q__
Queerbot

Queerbot:
Z człeko-obcymi jest taki plus, że łatwo się ich przedstawia i łatwo się z nimi wchodzi w interakcję. Z Horta taki minus, że ciężko jest ich przedstawić w serialu i zaaranżować jakąś ich integrację z ludźmi. Dlatego proponowałbym pewną syntezę:

Obcy mogą dla mnie wyglądać jak ludzie, nie mam z tym problemu, o ile poczuję ich obcość. Sztandarowym przykładem są tu dla mnie niejacy Tamarianie znani z odcinka "Darmok". Mają ludzkie kształty, a są bardzo obcy, ich komunikacja jest zupełnie inna (możliwa do wyobrażenia u ludzi, ale raczej niewystępująca). Również Borg zaliczam do kategorii takich obcych. Sam wygląd jest dla mnie trochę nieistotny. Wolę nawet widzieć człeko-obcego, bo przynajmniej wiem, gdzie ma rękę, a gdzie głowę.

Innym pomysłem, realizowanym w SAAB i w przypadku Breen jest zakrycie obcych kostiumem. To zawsze ich w jakiś sposób dehumanizuje i otacza atmosferą tajemnicy. W tym przypadku nie trzeba nawet wiele robić z takimi obcymi, oni mogą po prostu być sobą, czyli tajemnicą.

Przyznam, że znów dla mnie wzorcowo ujęli ten temat Le Guin ("Lewa..." nakłada mi się tu z solarisopodobnym opowiadaniem "Szerzej niż imperia i wolniej" z tego samego cyklu/świata) i twórcy TMP, wprowadzając dwie kategorie Obcych. Pierwsza to humanoidy (Getheńczycy, Cetianie, Wolkanie, Klngoni, Deltanie) będący w zasadzie ludźmi, ale z silnym zaznaczeniem różnic kulturowych, a także z silnym zaznaczeniem wpływu relatywnie drobnych różnic biologicznych na kulturową odmienność (Tamarianie będą tu przypadkiem nieco ekstremalnym, ale b. ciekawym), służący za punkt odniesienia dla swoich ziemskich towarzyszy i ich biologiczno-kulturowych, przyjmowanych często za niepodległe dyskusji oczywistości, uwarunkowań. Druga znów to prawdziwi Obcy, opisywalni w kategoriach znanych z utworów Lema, Strugackich ("Piknik..."), Clarke'a, będący Enigmą przez naprawdę duże E.
Przy czym znamienne zdaje mi się, że w zderzeniu z Obcością prawdziwą humanoidy ziemskie i pozaziemskie Twórcy postawili po jednej stronie barykady.

(Wyjście z zakrywającym kombinezonem - SAAB, Breen - w istocie pozwala wprowadzać istoty plasujące się gdzieś pomiędzy jedną, a drugą kategorią Obcości.)

Mav

Mav:
Już kiedyś o tym pisałem, że w większości przypadków Obcych w Treku nawet nikt nie próbował zrobić prawdziwymi Obcym, to zwyczajne kozły ofiarne, na których barki zrzuca się wszystkie kontrowersyjne i złe rzeczy, aby ludzie byli czyści jak łza.

Albo - jak w TMP - przeciwstawiać nieelastyczność Wolkana, ziemskiej umiejętności wykraczania poza logikę. Acz podajmy i piękny przykład odwrotny z "Vox Sola", gdzie to - w wyniku biologiczno-kulturowego niezrozumienia - to ludzie mają mordercze intencje względem istoty, która czuje się po prostu samotna, a jedynym sprawiedliwym nieskłonnym do mordowania i torturowania okazuje się być doktor Phlox.
(Zazwyczaj jednak nie chodzi o to by to konkretnie ludzie byli czyści, a raczej Fedki. Choć w sumie na jedno to wychodzi, bo oglądamy załogi z przewagą Ziemian.)

Queerbot

Queerbot:
To pytanie jest natomiast trudne dlatego, że transhumanistyczne pomysły popadają często w różne sidła. Jedna rzecz, że łatwo tutaj o pewną powtarzalność i brak świeżości. Druga, to że łatwo wpadają w różne koleiny. Tutaj znowu przykładem ciekawy będzie Borg.

Nie wiem czy problem nie jest w tym, że - choć akurat przykład Borg nie będzie tu adekwatny - kiedy autor SF wymyśla Obcego, to stara się go choć trochę udziwnić, pokazać, że to odmienna istota (nawet gdy odmienności są naciągane, wydumane i ukazane b. nieudolnie), natomiast gdy bierze się za postczłowieka (choćby miał on kształt bytu cyfrowego czy krabopodobnego robota/cyborga) odruchowo kladzie sobie w jego nazwie akcent na człowieka, zakładając, że ludzkie pochodzenie i korzenie kulturowe usprawiedliwiają nawet największe pokrewieństwo mentalne takiego bytu z czytelnikiem. Można to liczyć do znanego problemu umysłowego lenistwa autorów SF jak sądzę.

Queerbot:
W Treku temat ulepszonych ludzi ucięto na samym początku i zastanawiam się dlaczego w zasadzie.

Co jest o tyle ciekawe, że w nowelizacji TMP istnieje sporo wzmianek o ulepszonych genetycznie tzw. New Humans, dla których najwięksi herosi GF (też zresztą noszący różne implanty) są odrażająco prymitywnymi barbarzyńcami (przy czym Kirk... częściowo znajduje ich odrazę zasadną, co daje mu okazję do filozofowania). (Może Roddenberry obawiał się, że zgłębianie tego tematu nie pozwoli mu na zachowanie znanej zasady braku konfliktów w załodze GF? Choć z drugiej strony w AND sam ją obszedł potem...)

Picard skądinąd jest przecież cyborgiem w sumie.

ps. Wracając jeszcze do humanoidów w Treku. Zobaczmy jak to ewoluowało, na przykładzie Romulan)...

TOS:
http://www.youtube.com/watch?v=ITjPZaVBb8I
(Analizę pomińmy, bo wiadomo jak tam było...)

Teraz mamy wczesne TNG:
http://www.youtube.com/watch?v=5uklrOWD5Wk
(Obcość Romulan podkreśla sposób introdukcji ich statku, gra aktorów - teatralne, dziwne, miny, umowność dekoracji za ich plecami, itd.)

Potem nadchodzi DS9 (w późnym TNG było zresztą już to samo*):
http://www.youtube.com/watch?v=ePwHmqIHYPs
(Romulanie zachowują się jak ludzie, rzucają porozumiewawcze spojrzenia, reagują wyraźnie ludzkimi, po ludzku okazywanymi, emocjami. Tak samo ludzki jest zresztą Quark. Obcość się ulotniła, choć scenarzystą jest tu ceniony autor SF.)

Na koniec mamy ENT:
http://www.youtube.com/watch?v=zcE6SLB7kTU
(B&B usiłują odzyskać Obcość, ale wychodzi im tylko groteskowa brzydota charakteryzacji i dekoracji, przy człowieczeństwie psychik.)

Jako ciekawostkę dorzucam jeszcze sposób ukazania Neroona z Warrior Caste Minbari (co - jak wiemy - w początkowym zamyśle Straczynskiego miało oznaczać przodków Romulan z ery przed schizmą):
http://www.youtube.com/watch?v=HRxqorKqqkc
(Tu trudno o jednoznaczną ocenę zważywszy na to jak silnie Obcość w B5 była naznaczona zupełnie nie-Obcym sposobem ukazania Obcych w TOS. Urok tworzenia prequeli.
Do czego dochodzą jeszcze tolkienowskie ciągoty JMS'a.)

* Jak widać:
http://www.youtube.com/watch?v=CEljSCupSI0
(Przy czym przez TNG późne rozumiem już nawet sezon 3, w którym rozpoczęła się era Pillera.)
Q__
Moderator
#42 - Wysłana: 11 Maj 2015 22:22:01 - Edytowany przez: Q__
Zachwalałem TU swego czasu
Q__:
to - znakomicie napisane (nawet jeśli do szczegółów mówiących jak do niego doszło łatwo się przyczepić) - spotkanie

Bashir - Data.

Zauważyłem jednak, że od tamtego czasu przybyła w commentach pod filmikiem z nim nim fajna dyskusja:

thegaygaymerchannel
Can you imagine Bashir, Data, Seven of Nine and The Doctor in the same room. Man so much genius in one place, who needs humanity?

Skierfe
Dont forget Mr. Khan.

Augustus Autumn
And Q. Never forget Q. :P


Sam pomysł świetny, ale zauważmy, że dostaliśmy tam coś więcej niż pomysł zdolny przyprawić o nerdgasm, dostaliśmy potwierdzenie jak wielką siłą Treka są w sumie owi ludzio-Obcy (bo przy odpowiednio szerokich, wattsoidalnych kryteriach również Bashira z Khanem i Seven da się tam zakwalifikować, o obu panach SI nie mówiąc), ile mu wnieśli...

ps. Zgadzam się też z tym wpisem:

SpazzyMcGee1337
I miss the golden age of Star Trek.


I miss it, too.
MarcinK
Użytkownik
#43 - Wysłana: 31 Paź 2016 17:25:04
The_D
Użytkownik
#44 - Wysłana: 13 Lis 2016 15:30:26
My tu narzekamy na humanoidalność kosmitów a tymczasem do kin zawitał całkiem ciekawy przykład SF pierwszokontaktowego. Nie wiem czy to dlatego, że ostatnio nie śledzę za bardzo nowinek, czy też "Nowy początek" (bo taki jest polski tytuł) ma po prostu słabą promocję, ale o premierze dowidziałem się dosłownie przedwczoraj gdy szczęśliwie Youtube podsunął mi trailer. Tym większe było moje zaskoczenie, gdy wyczytałem, że powstał na podstawie opowiadania Teda Chianga - jednego z bardziej utytułowanych (całkiem zasłużenie moim zdaniem) współczesnych pisarzy. Choć pamiętam, że Q__ narzekał kiedyś na niewystarczającą "obcość" ośmionogów, to i tak film warto zobaczyć, bo mimo pewnych wad, np. nieco łopatologicznie wyłożonej interpretacji czy przesłodzonego zakończenia otrzymujemy całkiem zgrabny kawałek SF.
Q__
Moderator
#45 - Wysłana: 13 Lis 2016 23:05:50 - Edytowany przez: Q__
The_D

The_D:
Choć pamiętam, że Q__ narzekał kiedyś na niewystarczającą "obcość" ośmionogów

Cóż, w opowiadaniu byli opisani trochę jak przysłowiowe zielone ludki z utworów Złotego Wieku (bo nacisk położony był na inne kwestie, scenografia potraktowana raczej umownie). Film, ubierając tę samą historię w szaty większego realizmu uszlachetnił ją pod tym względem. Jemu nie postawię już tego samego zarzutu.

Nawiasem (wiem, że Ty już tam zajrzałeś, ale jak toś będzie np. czytał ten temat w przyszłości niech zobaczy, że film nie przeszedł bez echa):
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthr ead&forum=5&topic=4072
Q__
Moderator
#46 - Wysłana: 13 Sier 2020 11:37:25
 Strona:  ««  1  2 
USS Phoenix forum / Science-Fiction / Jak rozwiązać problem ludzio-obcych w SF, nie tracąc ich potencjału.

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!