USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Science-Fiction / Gravity
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  »» 
Autor Wiadomość
Q__
Moderator
#31 - Wysłana: 16 Paź 2013 20:22:21
Kor

Kor:
Imho jest możliwy, tylko np. powinien mieć tytuł Coincidence (czy coś w tym rodzaju), postacie powinny być w pełni świadome, że to co je spotyka to wręcz jakieś fatum, i musi to być zrobione z odpowiednią powagą z odrobiną nienachalnej filozofii.

Pytanie jednak czy widz by dostrzegł ową powagę/filozofię czy efekty by mu ją przesłoniły na poziomie odruchowych reakcji?
Kor
Użytkownik
#32 - Wysłana: 16 Paź 2013 20:51:56 - Edytowany przez: Kor
Q__

Cóż, jeśli chodzi Ci o totalny natłok takich efektów, ich skrajne ściśnięcie czasowe, to nie - taki film nie wyjdzie, zmieni się w siekę. Jednak film z masą efektów nie musi polegać na tym, że wybuch następuje sekundę po wybuchu.

Ja to sobie bardziej wyobrażam jako film o tym, że ludzie Ci popadają w kolejne nieuchronności, z powodu czynników niemożliwych do przewidzenia (aczkolwiek sensownych) lub łatwych do przeczenia. Część tych skutków, jeśli mowa o fatum (w greckim rozumieniu tragedii), powinna zresztą wynikać z ich własnych akcji. Próbując wyzwolić się z jakiejś nieuchronności podejmują najlepsze możliwe w danych sytuacjach decyzje, ale tym samym tylko przypieczętowują swój los.

A gdyby jeszcze udało się jakoś inteligentnie sprowadzić całość tego fatum, do jakiegoś pierwotnego stanu układu fizycznego, którego zmiana spowodowałaby, możliwe do intelektualnego prześledzenia, wyjścia na różnych poziomach historii (zazębiałoby się to z prowadzonymi dyskusjami i decyzjami, fizycznymi ciągami wypadków itd.), to mógłby to być taki intelektualny thriller.

Nie wyobrażam sobie tego jako filmu w stylu Rambo. Przeciwnie, wyobrażam to sobie jako ciszę, gorączkowe dyskusje i działania, przerywane kolejnymi katastrofami i tragediami.
Q__
Moderator
#33 - Wysłana: 16 Paź 2013 21:11:30
Kor

Trochę się nie zrozumieliśmy... Nie chodzi mi o film typu Titanic (gdzie melodramatyczny patos dałoby się zastąpić głębią przy tym samym efektownym tle), ani nawet typu Transformers (gdzie między efekty specjalne dałoby się wcisnąć zamiast żartów dla nastolatków i familijnych scenek - np. filozofię), a raczej o niekończącą się feerię wybuchów (a może i technologicznych mordobić) w natężeniu Transformers 2-3, gdzie jednak same efektowne wybuchy byłyby środkiem artystycznym równie skutecznym, co F/X niewybuchowe w TMP czy "Odysei..." (może - to bodaj najprostsza droga, na skróty wręcz - przestylizowane przy tym jak w "Przyczajonych tygrysach..." czy innych "Hero", może przeciwnie - porażające brutalnym realizmem).
Poklok
Użytkownik
#34 - Wysłana: 16 Paź 2013 21:12:44
Q__

Musiałeś straszne nadzieje (może i podświadomie) wiązać z tym filmem, skoro tak się na nim wyżywasz. Do poziomu radosnej rozwałki (a tym bardziej głupoty) z filmów Emmericha to jednak brakowało sporo.

PS. Jesteś niszowy. Zrobiłem dziś badanie, z 11 zapytanych znajomych o Moon słyszała jedna osoba.
Q__
Moderator
#35 - Wysłana: 16 Paź 2013 21:25:03 - Edytowany przez: Q__
Poklok

Uff, nie spłoszyłem Cię jednak swoimi tyradami.

Poklok:
Musiałeś straszne nadzieje (może i podświadomie) wiązać z tym filmem, skoro tak się na nim wyżywasz.

Cóż, mnie się marzą arcydzieła SF co rok. Nawet "Moon" ode mnie oberwał jako zaledwie zadowalająca średnizna. (A takich prawdziwie Wielkich kinowych SFów naliczyłem z pięć... i nawet TMP tu z czystym sumieniem nie zaliczę...)

Poklok:
Do poziomu radosnej rozwałki (a tym bardziej głupoty) z filmów Emmericha to jednak brakowało sporo.

Dwie różnice niewątpliwie są: wierność prawom fizyki i brak - czasem nawet uroczego u tego E. - powiewu szmirowatej komedii.

Poklok:
Jesteś niszowy. Zrobiłem dziś badanie, z 11 zapytanych znajomych o Moon słyszała jedna osoba.

To idę do piwnicy. Pogapić się na plakaty z rakietami sprzed lat:
Kor
Użytkownik
#36 - Wysłana: 16 Paź 2013 21:27:07 - Edytowany przez: Kor
Q__

Tak właśnie zacząłem podejrzewać, że o to mogło Ci chodzić. Nie mam pojęcia, to by musiało być jakieś malarstwo wybuchami (obrazem i fizyką). Teoretycznie możliwe, ale jak to zrobić? I czy to w ogóle będzie film? To raczej teledysk, lub sztuka wizualna.

BTW. Piszesz o tym Moon, jakby to Bóg wie co było, a dla mnie to cieniutki film. To, że coś jest w takim czy innym względzie bliższe nastrojowości i obrazowaniu hard, to nie znaczy zaraz, że to coś jest wysokiej jakości jako dzieło filmowe. Szczerze wolę obejrzeć, dajmy na to - Pitch Black'a, niż Moon.
Q__
Moderator
#37 - Wysłana: 16 Paź 2013 21:37:12 - Edytowany przez: Q__
Kor

Kor:
Nie mam pojęcia, to by musiało być jakieś malarstwo wybuchami (obrazem i fizyką). Teoretycznie możliwe, ale jak to zrobić? I czy to w ogóle będzie film? To raczej teledysk, lub sztuka wizualna.

Dokladnie. Ale czy film tego typu nie może być sztuką? Lynch w końcu też jest dość abstrakcyjny...

Kor:
BTW. Piszesz o tym Moon, jakby to Bóg wie co było, a dla mnie to cieniutki film. To, że coś jest w takim czy innym względzie bliższe nastrojowości i obrazowaniu hard, to nie znaczy zaraz, że to coś wysokiej jakości jako dzieło filmowe.

Eee, napisałem:
Q__:
zadowalająca średnizna

Ból tylko w tym, ze nic lepszego od lat nie dostaliśmy. "Primer" był bodaj drugi co do jakości, a intelektualnie też dość cienki (mimo żelaznej spójności). "Matrix", "Raport mniejszości", "Solaris" (2002) - ostatnie ze "starej" fali plasowały się gdzieś na pograniczu rozrywki i artyzmu. Z czego "Solaris" był bodaj najbardziej artystowski, ale nie wiem czy nie najmniej - mimo to - udany, "Matrix" robił za patchwork cudzych idei, a "Raport..." przeginał z pustą akcją i "poprawianiem" Dicka...
Który ostatnio film SF zaliczyłbyś z czystym sumieniem do sztuki (nawet przez małe "s")? Ja bodaj "PI" i też raczej ze względu na formę, nie treść.

Kor:
Szczerze wolę obejrzeć, dajmy na to - Pitch Black'a, niż Moon.

Chyba masz to samo co ja: filmom z większym potencjałem wyżej wieszasz poprzeczkę. Tylko to obosieczne, bo możemy skończyć na podnoszeniu zalet Mortal Kombatów (oczywiście "na tle", "biorąc poprawkę na" i "w ramach konwencji"), wszystko inne a'priori flekując...
Kor
Użytkownik
#38 - Wysłana: 16 Paź 2013 21:44:29 - Edytowany przez: Kor
Q__:
Eee, napisałem

Ale napisałeś też: "nawet Moon". Podejrzewam, że Gravity uznam za coś znacznie lepszego od tego filmu. Po prostu Moon, to dla mnie wtórna, senna, szablonowa próba pozowania na ambitne kino, którą nieco tylko ratuje nastrojowość.

Cieszy mnie, że Gravity najwidoczniej nie próbuje udawać, że jest czymś więcej, niż jest. Może dzięki temu dostarczy mi chociażby rozrywki.

BTW. Które "PI"? Aronofskiego? A co to miało wspólnego z science fiction? Film pamiętam piąte przez dziesiąte, ale nie przypominam sobie, żeby to było sci-fi.
Q__
Moderator
#39 - Wysłana: 16 Paź 2013 21:46:28 - Edytowany przez: Q__
Kor

Kor:
Cieszy mnie, że Gravity najwidoczniej nie próbuje udawać, że jest czymś więcej, niż jest.

A ja tam czasem wolę hipokryzję od jawnej komerchy .

Kor:
Które "PI"? Aronofskiego? A co to miało wspólnego z science fiction?

Toż samo. A czego wspólnego nie miało?
Kor
Użytkownik
#40 - Wysłana: 16 Paź 2013 21:48:09 - Edytowany przez: Kor
Q__:
Toż samo. A czego wspólnego nie miało?

Co miało? Możliwe, że nie pamiętam (bo słabo PI pamiętam, dawno, dawno oglądałem), ale pamiętam, że nie odebrałem tego filmu jako sci-fi. Dla mnie to był taki inaczej zrobiony "Piękny umysł" (w aspekcie szaleństwa) zawierający też dodatkowe idee.

Wiesz co, w sumie to sobie PI dziś, albo jutro obejrzę

BTW. Jak widzę nie tylko ja mam tutaj poważne wątpliwości związane z taką kategoryzacją:

http://aronofksy.tripod.com/interview3.html

http://talnmal.blogspot.com/2009/02/pi.html
Q__
Moderator
#41 - Wysłana: 17 Paź 2013 00:11:58 - Edytowany przez: Q__
Kolejna entuzjastyczna recenzja:
http://splendidandlovely.blogspot.com/2013/10/grav ity-alfonso-cuaron-2013.html
I jeszcze jedna entuzjastyczna-z-zastrzeżeniem:
http://www.geeksofdoom.com/2013/10/03/movie-review -gravity

W sumie jedną rzecz można pochwalić i ta - w istocie - jest pirxowata - sam fakt, że mamy tam opowieść o ludzkim duchu przetrwania (acz i poświęcenia), i że "antagonistą" jest sama Próżnia i idące z niej zagrożenie, nie jakiś wraży paskudnik z tej czy z innej planety. (Inna sprawa, że to drugie i w "Armageddonie" bodaj było, acz tam z Próżni asteroid szedł.)


EDIT: swoją drogą ciekawych ma Cuaron kumpli:
http://www.filmweb.pl/news/Reżyserzy+"Star+Treka"+ i+"Ludzkich+dzieci"+połączą+siły+w+telewizji-93203
http://www.digitalspy.co.uk/tv/news/a520541/jj-abr ams-alfonso-cuaron-tv-drama-believe-to-air-on-watc h-in-the-uk.html
http://www.filmweb.pl/news/Alfonso+Cuaron+nakręci+ część+VIII+"Gwiezdnych+wojen"-93500
Q__
Moderator
#42 - Wysłana: 18 Paź 2013 01:28:09 - Edytowany przez: Q__
Wracając do naszej dyskusji... Astrofizyk Neil deGrasse Tyson* wyliczył na Twitterze wszystkie nieścisłości i błędy "Gravity":

The film #Gravity should be renamed "Zero Gravity"
https://twitter.com/neiltyson/status/3869829779026 32960
The film #Gravity should be renamed "Angular Momentum"
https://twitter.com/neiltyson/status/3869842365419 60193
The film #Gravity depicts a scenario of catastrophic satellite destruction that can actually happen.**
https://twitter.com/neiltyson/status/3869854942585 15968
Mysteries of #Gravity: Why Bullock, a medical Doctor, is servicing the Hubble Space Telescope.
https://twitter.com/neiltyson/status/3869867529146 24513
Mysteries of #Gravity: How Hubble (350mi up) ISS (230mi up) & a Chinese Space Station are all in sight lines of one another.
https://twitter.com/neiltyson/status/3869892697696 54273
Mysteries of #Gravity: When Clooney releases Bullock's tether, he drifts away. In zero-G a single tug brings them together.
https://twitter.com/neiltyson/status/3869905274065 63329
Mysteries of #Gravity: Why anyone is impressed with a zero-G film 45 years after being impressed with "2001:A Space Odyssey"
https://twitter.com/neiltyson/status/3869917863352 89344
Mysteries of #Gravity: Why Bullock's hair, in otherwise convincing zero-G scenes, did not float freely on her head.
https://twitter.com/neiltyson/status/3869930448362 12737
Mysteries of #Gravity: Nearly all satellites orbit Earth west to east yet all satellite debris portrayed orbited east to west
https://twitter.com/neiltyson/status/3869955609320 69376
Mysteries of #Gravity: Satellite communications were disrupted at 230 mi up, but communications satellites orbit 100x higher.
https://twitter.com/neiltyson/status/3869968214378 61888
Mysteries of #Gravity: Why we enjoy a SciFi film set in make-believe space more than we enjoy actual people set in real space
https://twitter.com/neiltyson/status/3869980827866 97216
Mysteries of #Gravity: Astronaut Clooney informs medical doctor Bullock what happens medically during oxygen deprivation.
https://twitter.com/neiltyson/status/3870857326589 62432
Acz dodał:
My Tweets hardly ever convey opinion. Mostly perspectives on the world. But if you must know, I enjoyed #Gravity very much.
https://twitter.com/neiltyson/status/3870791366293 58592

Trudno zaś podważać słowa człowieka, który spotkał Supermana:

I zlokalizował jego planetę:
http://nypost.com/2012/11/05/nyer-is-super-smart/
Zważył młot Thora:
http://gizmodo.com/5982302/thors-hammer-weighs-as- much-as-3-billion-elephants-says-neil-degrasse-tys on
https://twitter.com/neiltyson/status/2988265163793 40801
Zna Rodney'a McKay'a:

http://stargate.wikia.com/wiki/Neil_deGrasse_Tyson
http://stargate.wikia.com/wiki/Brain_Storm
I Sheldona Coopera:

http://bigbangtheory.wikia.com/wiki/Neil_deGrasse_ Tyson
http://bigbangtheory.wikia.com/wiki/The_Apology_In sufficiency
Oraz - co najważniejsze - jest Trekerem:
http://news.cnet.com/8301-17938_105-57584601-1/nei l-degrasse-tyson-why-star-trek-beats-star-wars/

* więcej o nim:
http://en.wikipedia.org/wiki/Neil_deGrasse_Tyson
http://www.haydenplanetarium.org/tyson/ - strona oficjalna
https://twitter.com/neiltyson - twitterowe konto
(skądinąd Tyson stanowi żywy argument antyrasistowski, jak widać)

** jest to hipotetyczny scenariusz zwany tzw. Syndromem Kesslera:
http://en.wikipedia.org/wiki/Kessler_syndrome
http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1029/JA083iA 06p02637/abstract;jsessionid=26624E64F68662F5E9A59 B0F8DC6E597.f01t01
http://adsabs.harvard.edu/abs/1978JGR....83.2637K
(czyli - tym razem - punkt dla obrońców serii wybuchów)

ps. I jeszcze artykuł o stronie naukowej tytułowego filmu:
http://www.nbcnews.com/science/how-gravity-threw-s andra-bullock-zero-gravity-big-screen-8C11326787
Q__
Moderator
#43 - Wysłana: 22 Paź 2013 15:57:42
Ludzie wspominają klasykę:
http://www.hitfix.com/galleries/top-10-outer-space -movies-of-all-time
No, to jest akurat b. duży pożytek z "Gravity"...
Picard
Użytkownik
#44 - Wysłana: 22 Paź 2013 16:17:47 - Edytowany przez: Picard
Filmowy przeciętniak z nieprzeciętną rolą Bullock 5/10


Film nie zasługuje na zachwyty. Największą bolączką filmu jest fabuła, a raczej jej brak. Całość owej fabuły da się streścić w góra kilku słowach: ,,zdarzyła się katastrofa, babka utknęła na orbicie, próbuje wrócić na Ziemię". To wszystko. Jak widać treść nie zachwyca. Przynajmniej kolejne opresje, z których musi wychudzić bohaterka są na tyle dramatyczne i widowiskowe, że widz się nie nudzi, ale nie zmienia to postaci rzeczy, że scenariusz jest szczątkowy. Postaci też nie są jakoś szczególnie głębokie, czy dobrze nakreślone - właściwie jedyna osoba, która cokolwiek sobą reprezentuje to główna bohaterka, o niej przynajmniej coś wiedzieliśmy, w trakcie filmu doświadcza też ona czegoś na kształt przemiany. Drażni też to, że w kosmosie słyszymy stłumiony dźwięk, chodź film zapowiadany były jako realistyczny obraz pracy astronautów.

Natomiast to co zasługuje na uwagę to kreacja S. Bullock, która tutaj przeszła samą siebie - nie przepadam za tą aktorką ale tutaj zagrała lepiej niż poprawnie. To jedyny przypadek gdy oglądając Bullock, nie widziałem aktorki tylko graną przez nią postać. Sandra stworzyła całkiem przekonywujący obraz osoby odizolowanej od świata i walczącej o przetrwanie, nieco na przekór sobie, bo jej postać po doświadczeniu rodzinnej tragedii właściwie nie ma po co i dla kogo żyć. Tak samo na uznanie zasługuje klimat filmu: całkowite odizolowanie bohaterów i ukazanie małości człowieka w kontraście z bezmiarem kosmosu. Dobra jest też ścieżka dźwiękowa: pełna uwznioślających, epickich melodii. Jak także, film może się pochwalić kilkoma naprawdę dobrymi ujęciami: tak tymi obrazującymi sceny akcji, jak i ukazującymi wspomnianą już izolacje i małość człowieka. Efekty specjalne prezentują się poprawnie chodź nieco razi ich sztuczność - widać, że w większości ujęć zastosowano CGI. Chodź cieszy to, że w Hollywood wreszcie odnotowano fakt, iż w kosmosie istnieje coś takiego jak stan nieważkości.

Podsumowując ,,Grawitacja" jest przeciętnym filmem katastroficznym rozgrywającym się w dość nie przeciętnym środowisku, i mogącym się pochwalić przynajmniej jedną, dobrą kreacją aktorską.
Q__
Moderator
#45 - Wysłana: 22 Paź 2013 22:14:21 - Edytowany przez: Q__
Picard

Picard:
To jedyny przypadek gdy oglądając Bullock, nie widziałem aktorki tylko graną przez nią postać. Sandra stworzyła całkiem przekonywujący obraz osoby odizolowanej od świata i walczącej o przetrwanie

Mówicie, Kolego Adminie, że wygłaszanie komunałów rodem z Coelho i Whartona gdy ma się ograniczony zapas tlenu tworzy wiarygodny obraz walczącej o przetrwanie realistycznej astronautki?

Picard:
Efekty specjalne prezentują się poprawnie chodź nieco razi ich sztuczność - widać, że w większości ujęć zastosowano CGI.

Mnie bardziej nieintencjonalna śmieszność tego wirowania jak bączek i obijania się o orbitalny złom.

Picard:
Chodź cieszy to, że w Hollywood wreszcie odnotowano fakt, iż w kosmosie istnieje coś takiego jak stan nieważkości.

Indeed. Pierwszy taki raz w stricte przygodowym widowisku. Oby nie ostatni.
Picard
Użytkownik
#46 - Wysłana: 23 Paź 2013 01:51:04 - Edytowany przez: Picard
Q__:
Mówicie, Kolego Adminie, że wygłaszanie komunałów rodem z Coelho i Whartona gdy ma się ograniczony zapas tlenu tworzy wiarygodny obraz walczącej o przetrwanie realistycznej astronautki

Nie, mówię, że aktorka odegrała tą postać dość wiarygodnie co jak na osobę grającą głównie w komediach reumatycznych ;) jest sporym osiągnięciem. Nie wybrała sobie kwestii jakie ma wygłaszać ani nie też nie pisała scenariusza. Natomiast odgrywana przez nią pani doktor właściwie chciała przez spory czas umrzeć więc i nie martwiła się o tlen. Coelho ani Whartona nigdy nie czytałem więc nie porównam ale cieszy mnie to, że postać przynajmniej miała jakąś historię i miała jakiś character arc nawet jeśli był by on banalny. Raz, że we współczesnym kinie amerykańskim do jakiejkolwiek charakterystyki postaci przywiązuje się marginalne znaczenie, dwa: takie detale pozwalają chodź odrobinę zżyć się z postacią i traktować ją jak żywego człowieka. Nie tak jak w $tar Trek 2009 gdzie ginie ojczulek Jerka, a my mamy nad nim łzy ronić, chodź znamy tą postać równie dobrze jak pierwszego lepszego red shirta... Nie zrozum mnie źle, Grawitacje uważam za wyjątkowo przeciętny film i nigdy już pewnie go nie obejrzę - chyba, że za darmo w TV -, nie doszukuje się też tam jakieś specjalnej głębi bo jej tam nie ma, ale jako film katastroficzny jest więcej niż poprawny. Np. wole go od do bólu przereklamowanego Titanica - krótszy, bardziej zwarty i przynajmniej nie fałszujący historii.

Co do realizmu w filmie to rozbawiło mnie w nim tylko jedno - zakończenie: kobieta odnalazła w końcu chęć życia, całuje ziemię, hura, żyje! W samych majtkach i podkoszulce na chińskim bezludziu! Sorry, w takich warunkach i z takim ,,sprzętem" to nawet Bear Grylls by nie dał rady, tak więc paniusia jest martwa. Kor zdaje się pisał wcześniej o fatum... złośliwy ten los, nie ma co.

Q__:
Mnie bardziej nieintencjonalna śmieszność tego wirowania jak bączek i obijania się o orbitalny złom.

Mnie nie bo nie znam się na tyle na astronautyce by powiedzieć czy takie rzeczy miały by w rzeczywistości miejsce czy nie. I chyba nie chciał bym obejrzeć filmu, w którym nie miały bo one miejsca, bo poza tym w owym ,,dziele" nic się nie dzieje - jak mówię fabułę Grawitacji da się streścić w kilku słowach, więc bez tego efekciarstwa naprawdę było by ciężko to oglądać. Inna sprawa, że i tak Grawitacja pod względem realizmu bije na głowę taki Armagedon - scenariusz samego ,,mistrza" Abramsa - gdzie zarówno na rosyjskiej stacji kosmicznej jak i na asteroidzie, panuje normalne, ziemskie ciążenie... Czyli na tle konkurencji Grawitacja nie wypada wcale źle.

Q__:
Indeed. Pierwszy taki raz w stricte przygodowym widowisku. Oby nie ostatni.

Wątpię aby ten film rozpoczął jakiś trend - tak jak skądinąd popularny Dystrykt 9 też nie zapoczątkował lawiny filmów SF ze społecznym komentarzem.

A i podpisuje się pod wypowiedzią jednego z moich przedmówców: seans w kinie to koszmar - co najmniej kwadrans reklam, jeśli nie więcej. Ostatni chyba raz dałem kinu na sobie zarobić, chyba, iż z rozmysłem będę przychodził na seans kwadrans późnej.
Q__
Moderator
#47 - Wysłana: 3 Lis 2013 23:25:36
MarcinK
Użytkownik
#48 - Wysłana: 21 Lis 2013 14:52:57
Evelin Siv
Użytkownik
#49 - Wysłana: 14 Sty 2014 19:31:20
A ja powiem, że film bardzo mi się podobał I chodzi mi tu o to, że dobrze mi się go oglądało. Musze przyznać, że to w dużej mierze zasługa dużego ekranu i 3D - pierwszy raz byłam w IMAXie, więc widok był powalający jak również głos. Zaczyna się głośnym dźwiękiem, by po chwili nastała całkowita cisza, z której pomału wydobywa się głos z komunikatorów. Po raz drugi (z innym towarzystwem) byłam w Cinema City. Hm...choć również dobrze spędziłam czas, to już nie było to. 1) Za cicho 2) za mały ekran. Znowu stwierdzam, że 3D nie ma sensu w zwykłych kinach (co najwyżej w IMAXie).

Ponieważ naukowcem i znawcą nie jestem, nie mogłam zauważyć tylu nieścisłości. Aczkolwiek po czytaniu paru rzeczy w Internecie, zdaję sobie sprawę, że takowe istnieją.

Ci co wytrwali, pewnie obejrzą. Ja niestety nie mam kiedy ale może być interesujące
https://www.youtube.com/watch?v=6bCIuzokTQU#t=2559

Ale polecam na pewno to
http://www.youtube.com/watch?v=OaSzRWDazr4

Mimo wszystko widoki piękne, dźwięk jak i bardzo interesujące ujęcia kamery. Moim zdaniem dobrze i przyjemnie się ogląda - bez zgłębiania się w szczegóły.

Choć muszę powiedzieć, że już na końcówce chciało mi się śmiać - mianowicie, kiedy Bullock prawie zaplątała się w wodorosty i tak sobie myślę "jeszcze, żeby na koniec ją jakaś zagraniczna mucha ugryzła, albo krokodyl pożarł" taki był z niej pechowiec, że aż przykro
Mav
Użytkownik
#50 - Wysłana: 18 Sty 2014 00:42:32
Może dorzucę coś o "Gravity". Smutny film, bo trupy są i tragiczna historia głównej bohaterki, ale też dlatego, że uświadamia jaki jest stan programu kosmicznego. Jak wiadomo "Gravity" to nie jest film SF, tylko katastroficzny w kosmosie, i ukazuję aktualną, realną sytuacje. I co? 2014 rok - jedna stacja kosmiczna, stare radzieckie Sojuzy... Tak mało materiału na akcje w kosmosie, że trzeba było dodać fikcyjną chińską stacje

A miało być tak: http://www.youtube.com/watch?v=q3oHmVhviO8
Seybr
Użytkownik
#51 - Wysłana: 18 Sty 2014 09:02:44
Mav:
A miało być tak:

Miało być a nie jest.

Evelin Siv
Evelin Siv:
A ja powiem, że film bardzo mi się podobał

Mi średnio, pupy nie urywa.

Evelin Siv:
Ale polecam na pewno to

Wiesz takowych byków jest więcej. Jak ludzie by chcieli oglądać filmy wykonane w realistyczny sposób, to by takowe kręcili. Np. Bond jest jak kot z wieloma życiami. Podobnie jest z grami. Dostajesz kilka kulek na klatę i żyjesz. Są gry lub tryby ala realne. Ale to są gry dla hardkorów, dla wielu mało grywalne. Fakt w filmach są beznadziejne byki, czasem przegięte. Czasem można było by to wykonać znacznie lepiej.
MarcinK
Użytkownik
#52 - Wysłana: 18 Sty 2014 09:08:24
Mav:
Tak mało materiału na akcje w kosmosie, że trzeba było dodać fikcyjną chińską stacje

Czy aby na pewno?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tiangong_1
Mav
Użytkownik
#53 - Wysłana: 19 Sty 2014 01:27:30
MarcinK:
Czy aby na pewno?
http://pl.wikipedia

Tam byla tak duza, nawet rosliny byly Ale wiadomo, ze dodanie chinskiej stacji nie jest kontrowersyjne. Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego to jest niby film sci-fi?

PS. Recencja "Gravity" krytykujaca ja od strony naukowej. W zasadzie film ten to jednak wielki burak, a wydawalo sie, ze bedzie bardzo realistyczny:

http://undocking.wordpress.com/tag/gravity-film/
Q__
Moderator
#54 - Wysłana: 19 Sty 2014 02:40:11 - Edytowany przez: Q__
Mav

Mav:
W zasadzie film ten to jednak wielki burak, a wydawalo sie, ze bedzie bardzo realistyczny:

Cóż... Hollywoodzka fizyka. "Armageddon" niby nawet powstawał za gotówkę NASA i też nie pomogło...
Toudi
Użytkownik
#55 - Wysłana: 19 Sty 2014 07:13:31
Mav:
PS. Recencja "Gravity" krytykujaca ja od strony naukowej. W zasadzie film ten to jednak wielki burak, a wydawalo sie, ze bedzie bardzo realistyczny:

http://undocking.wordpress.com/tag/gravity-film/

Koleś się uczepił orbity, jakby to był największy problem filmu. Fakt ISS i Hubble są na różnych orbitach, ale jednak amerykańskie wahadłowce latały i tu i tu.

Uczepił się Sputników na ISS i ich chińskich kopii, kiedy to prawda. ISS ma dwa awaryjne Sputniki zadokowane. Pewno jeśli Chiny zrobią swoją stację, to też będą mieć dwa dodatkowe zadokowane.

No i uczepił się przelotu w skafandrach. Kiedy to akurat jest wykonalne. Tylko niech mi ktoś powie jak trafić w skafandrze z punkt A do B, jeśli się B nie widzi. Na oko to się można w kosmosie ładnie przejechać. Ale gdyby mieć dość tlenu i celownik, to czemu nie. Niskie orbity są w końcu doszyć szybkie, nie?

Widziałem lepszą reckę wytykającą błędy, jak brak zachowania dynamiki niutona gdy Clooney się poświęca, szczegół że ubrania w skafandrach są inne. czy Zabawa z gaśnicą. Nie wspominając o fakcie, że Sputnik wylądował na wodzie jakby nigdy nic.
Q__
Moderator
#56 - Wysłana: 19 Sty 2014 08:04:49 - Edytowany przez: Q__
Toudi

Toudi:
Koleś się uczepił orbity, jakby to był największy problem filmu.

Kiedy akurat zrobienie ze wszystkich orbit jednej umownej orbity jest jednym z czytelniejszych błędów filmu wytykanym już od dawna (vide to, co cytowałem w poście #42) i nie dziwota w sumie, skoro centralnym Problemem filmu jest (o czym też wspominałem) Syndrom Kesslera, a by takowy pokazać wiarygodnie - choćby w czysto sensacyjnym widowisku - wypadałoby jednak policzyć co w co walnie, w jakiej kolejności, i z jakim skutkiem, inaczej ma to wszystko tyle sensu co sławetne spadanie neoEnt w "dwunastce" (które - dodajmy - nie ma związku z centralnym jej motywem, będąc tylko idiotycznym akcyjnym ozdobnikiem, więc łatwiej nad nim przejść do porządku dziennego), tylko jest nieco większa szansa, że laik tego nie zauważy.

A przecież są całkiem solidne dane na temat tego co i gdzie krąży i licentia poetica była tu idealnie zbędna:
http://orbitaldebris.jsc.nasa.gov/photogallery/bee hives.html
Wystarczyło wysymulować sobie komputerowo szczególnie obiecującą rozpierduchę...


EDIT: poniekąd w temacie:
http://www.tvn24.pl/pomorze,42/w-slupsku-pisza-opr ogramowanie-do-smieciarki-ktora-ma-sprzatac-orbite ,388526.html
Toudi
Użytkownik
#57 - Wysłana: 19 Sty 2014 13:19:14
Q__:
Kiedy akurat zrobienie ze wszystkich orbit jednej umownej orbity jest jednym z czytelniejszych błędów filmu wytykanym już od dawna

Zgadzam się jest to błąd, ale błąd o którym niemal nikt na ziemi nie wie, bo kto wie, że ISS jest tam dwieście którymś kilometrze od ziemi, a Hubble na pięćset którymś. Dla ludzi na Ziemi to już kosmos, mimo że to jeszcze właściwie jest w naszej atmosferze...

Odległość od księżyca to niecałe 400 000 km i to pierwsza wielkość jaką większość odróżnia, więc czy 200 czy 500 km, co to jest? Dla wszystkich to prawie to samo i relatywnie to jest to samo.
Do tego można przyjąć że Hubbla ściągnięto w niedalekiej przyszłości na niższą orbitą, bo w końcu Chińczycy zdążyli w filmie już stację zrobić.

Ja bym się czepiał, że prom może i był podziurawiony, ale pewno szło by z niego wyciągnąć więcej silniczków manewrowych do skafandrów, albo wykorzystać sam prom do lotu. Ale pewno mniej dramatu by było.
Q__
Moderator
#58 - Wysłana: 19 Sty 2014 13:26:18 - Edytowany przez: Q__
Toudi

Toudi:
Zgadzam się jest to błąd, ale błąd o którym niemal nikt na ziemi nie wie, bo kto wie, że ISS jest tam dwieście którymś kilometrze od ziemi, a Hubble na pięćset którymś.

No dobra, ale ustalmy sobie jedno... Czy "Gravity" to jest film dla geeków czy popkulturowa papka z jednej półki z Coelho i harlequinami?

Bo nie ma o czym gadać tylko pod warunkiem, że uznamy go za to drugie. Ale wtedy... ogólnie nie ma o czym gadać.

(BTW. nawisem mówiąc nawet taka "Dynastia" bardziej dbała o szczegóły, bo geopolityczne i ekonomiczne tło biznesu na ropie było tam odmalowane b. poprawnie - łupki, Morze Południowochińskie, kłopoty z wydobyciem w USA, dziwne kontakty nafciarzy w Trzecim Świecie.)
Toudi
Użytkownik
#59 - Wysłana: 19 Sty 2014 14:34:42
Q__:
No dobra, ale ustalmy sobie jedno... Czy "Gravity" to jest film dla geeków czy popkulturowa papka z jednej półki z Coelho i harlequinami?

A kręci się teraz coś dla geeków? Bo ja od kilku lat nie widziałem nic porządnego. (tylko mi z Moonem nie wylatuj, bo to było kilka lat temu i jedna jaskółka wiosny nie czyni)
Dziś w nocy skończyłem Endera i jest niebywale zawiedziony. Także rok 2013 zamykam z całkowitym brakiem filmów SF wartych uwagi.
Gravity i Niepamięć wypadły najlepiej na tle 2013, ale to drugie zabił trailer, to pierwsze się tylko dało obejrzeć i warty uwagi to był tylko Clooney.
Mav
Użytkownik
#60 - Wysłana: 19 Sty 2014 15:19:43 - Edytowany przez: Mav
Toudi:
ale to drugie zabił trailer

A ja miałem to szczęście, że kompletnie nic nie wiedziałem o filmie, każda kolejna minuta to było coś, czego jeszcze nie widziałem Dlatego uważam ten film za najlepsze SF jakie oglądałem w 2013 r. ( i jedne z najlepszych w ostatnich latach). Trailer jest kompletnie nieprzemyślany.
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  »» 
USS Phoenix forum / Science-Fiction / Gravity

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!