krzychu
Użytkownik
|
#61 - Wysłana: 4 Sty 2019 21:20:37
{144187}{144285}- O co chodzi?|- Usiądź, proszę. {144376}{144501}Ethan, od kiedy go znam,|traktował na serio tylko dwie kobiety. {144523}{144616}- Jedną z nich była jego żona.|- Jest żonaty? {144619}{144671}Był. {144674}{144727}Był?|Co się z nią stało? {144729}{144834}Porwali ją ludzie, próbujący|dotrzeć do Ethana. {144837}{144902}Spokojnie, uratował ją. {144914}{144959}Potem odszedł z IMF. {144976}{145035}Przez jakiś czas byli szczęśliwi. {145036}{145110}Jednak za każdym razem,|gdy coś złego działo się na świecie, {145113}{145175}Ethan myślał "powinienem tam być". {145177}{145297}Ona z kolei zastanawiała się,|kto strzeże świata, gdy Ethan strzeże jej. {145300}{145455}Oboje wiedzieli, że któregoś dnia|wydarzy się coś naprawdę strasznego, {145487}{145544}przez to, że oni byli razem. {145571}{145594}A więc... {145650}{145719}- Gdzie ona jest?|- Jest duchem. {145722}{145803}Świetnie jej to wychodzi.|Sam ją uczyłem. {145805}{145904}Raz na jakiś czas wysyła sygnał,|by Ethan wiedział, że jest bezpieczna. {145913}{145959}To go niejako uspokaja. {145990}{146028}Czemu mi to mówisz? {146117}{146211}Siedzimy w tym bałaganie,|ponieważ Ethan nie dał mi umrzeć. {146268}{146309}To dobry człowiek. {146311}{146426}Zależy mu na tobie bardziej,|niż to okazuje. {146429}{146525}W tej chwili to dla niego|tylko kolejne zmartwienie. {146582}{146688}Jeśli tobie też na nim zależy,|powinnaś odejść.
|
Q__
Moderator
|
#64 - Wysłana: 8 Sier 2020 10:42:49 - Edytowany przez: Q__
Dziennikowy monolog Kirka z Beyond:
"Captain's Log, Stardate 2263.2. Today is our 966th day in deep space. A little under 3 years into our 5 year mission. The more time we spend out here, the harder it is to tell where one day ends and next one begins. It can be a challenge to feel grounded when even gravity is artificial. But, well, we do what we can to make it feel like home. The crew is always continues to act admirably despite the rigors of our extended stay here in outer space. And personal sacrifices they have made. We continue to search for new life forms in order to establish firm diplomatic ties. Our extended time in uncharted territories has stretch the ship's mechanical capabilities, but fortunately, our engineering department, led by Mr.Scott, is more than up to job. The ship aside, prolonged cohabitation has... definitely had affects on interpersonal dynamics. Some experiences for better and... some for the worse. As for me, things have started to feel... a little episodic. The further we go, the more I found myself wondering: "What it is we're trying to accomplish?" If the universe is truly endless, then... are we not striving for something forever out of reach. The Enterprise is scheduled for a reprovisoning stop at Yorktown, Federation's newest and most advanced starbase. Perhaps a break from routine will offer us some respite from the mysteries and the unknown."
Uważam, że b. dobry. A przy tym budzi niejasne skojarzenia zarówno z półobłąkanymi przemyśleniami Ijona Tichego z "Podróży dwudziestej ósmej":
"Niedługo już włożę te karty zapisane do pustej baryłki po tlenie i rzucę ją w odmęt, za burtę, aby pomknęła w czarną dal, choć wcale nie liczę na to, że ją ktoś znajdzie. Navigare necesse est, ale widać ta podróż nadmierna wyczerpuje nawet moją odporność. Lecę i lecę od lat, a końca temu nie widać. Co gorsza, czas plącze się, przecina, wnikam w jakieś rozgałęzienia i łachy pozakalendarzowe, ni to przyszłość, ni przeszłość, chociaż bywa, że zalatuje średniowieczem. /.../ Ja również siedzę w rakiecie i czytam, jak ktoś inny, to znaczy on, siedział w rakiecie i leciał. A więc siedział i leciał, i ja też siedzę i lecę. Kto zatem właściwie siedzi i leci? Czyżby mnie wcale nie było? Ale dziennik okrętowy sam siebie czytać nie może. Więc jednak jestem, bo go czytam. A może to wszystko podsunięte? Zmyślone! Dziwne myśli… Powiedzmy, że on nie siedział i nie leciał, ale ja jednak nadal lecąc — siedzę, to jest siedząc — lecę. To całkiem pewne. Czyżby? Najpewniejsze jest, że czytam o tym, kto leci i siedzi. Natomiast co do mojego siedzenia i lotu, to skąd wziąć pewność? Pokoik jest wyporządzony dość ubogo, to raczej komórka. Chyba na międzypokładziu, ale na strychu u nas była całkiem podobna. Wystarczy atoli wyjść za próg, żeby się przekonać, czy to nie złudzenie. Lecz gdyby to było złudzenie i gdybym zobaczył dalszy ciąg tego złudzenia? Nie ma niczego rozstrzygającego? To nie może być! Bo gdyby było tak, że ja nie lecę i nie siedzę, a tylko czytam o tym, że on leciał i siedział, przy czym naprawdę on też nie leciał, to by znaczyło, że ja, w moim złudzeniu, poznaję jego złudzenie, czyli mnie się zdaje, że jemu się zdaje. Albo może mnie się zdaje to, co się jemu wydaje? Złudzenie w złudzeniu? Powiedzmy, ale on pisał jeszcze o tym, który leci, siedząc okrakiem na meteorze. Z tym to już gorzej chyba. Mnie się zdaje, że jemu się zdawało to, co tamten robi okrakiem, a jeżeli tamtemu też się tylko wydawało, to już zupełnie nic nie wiadomo! Głowa mnie rozbolała i znów, jak wczoraj, jak przedwczoraj, muszę myśleć o biskupach i o nosach sinych, o oczach jak bławatki, o modrym Dunaju i filetowej cielęcinie. Dlaczego? I wiem, że kiedy o północy dodam przyspieszenia, będę myślał o jajecznicy, a właściwie o sadzonych jajach z dużymi żółtkami, o marchwi, miodzie i piętach cioci Maryni — tak samo, jak w środku każdej nocy… Ach! Rozumiem! To jest efekt przesunięcia myśli, raz w stronę ultrafioletu, a raz — poprzez żółć — w stronę podczerwieni, czyli psychiczny efekt Dopplera! Bardzo ważne! Bo to byłby dowód, że lecę! Dowód z ruchu, demonstratio ex motu, jak mówili scholastycy! Więc ja naprawdę lecę… Tak. Ale przecież każdemu mogą przyjść do głowy jaja, pięty i biskup. To nie jest ścisły dowód, to tylko przypuszczenie. A więc cóż zostaje? Solipsyzm? Tylko ja jeden istnieję, nie lecąc donikąd… Lecz to by znaczyło, że nie istniał Annonymus Tichy ani Jeremiasz, ni Igor, Esteban ani Wszechświt, że nie było Barnaby, Euzebiusza, „Kosmocysty”, że nigdy nie leżałem w szufladzie ojcowego biurka ani że on, dosiadłszy dziada Arabeusza, nie leciał — otóż to nie jest możliwe! Miałżebym z niczego wysnuć taką ilość osób i dziejów rodzinnych? Przecież ex nihilo nihil fit. A zatem rodzina istniała, to ona pozwala mi wrócić do wiary w świat i w ten lot mój o końcu niezbadanym! Wszystko zostało uratowane dzięki wam, przodkowie moi! Niedługo włożę te zapisane karty do pustej baryłki po tlenie i rzucę je w odmęt za burtę, niech płyną w czarną dal, bo navigare necesse est, a ja lecę i lecę od lat…"
I refleksyjnym:
"We're still flying."
Mala Reynoldsa.
Widać gwiazdokrążcy tak mają...
|