USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Science-Fiction / Jacek Dukaj
 Strona:  1  2  3  4  5  6  »» 
Autor Wiadomość
Paradoks
Użytkownik
#1 - Wysłana: 14 Lip 2010 19:22:59
W Dukaju na początku uderzył mnie styl; kwiecisty, trudny, przepełniony neologizmami, niesamowicie stymulujący wyobraźnię. Porównania stanów emocjonalnych do superpozycji funkcji falowej, masa eksperymentów językowo-literackich — można się zdziwić ile tego udaje mu się zmieścić na jednej stronie. A poszukiwania sensów w rzuconych w porównania terminów rodem z podręcznika mechaniki kwantowej bynajmniej nie odrzucają, ale podsycają tylko apetyt. Dukaj potrafi zafascynować i wciągnąć do swojego świata, jak mało który pisarz.

Może za mało jeszcze go czytałem, żeby wydawać jakieś ogólniejsze opinie, dość zresztą że już awansował do ścisłej czołówki moich ulubionych autorów. A przeczytałem W kraju niewiernych, Extensę i kilka darmowych opowiadań opublikowanych na jego autorskiej stronie. No, i wczoraj zacząłem Czarne oceany (ciężko było upolować jakąś okazję cenową na Allegro, ale w końcu, po miesięcznej przyczajce, udało się).

W kraju niewiernych czytało mi się nadspodziewanie szybko. Poza pierwszym opowiadaniem, które jakoś do mnie nie trafiło (chyba za mało obyty w fantasy jeszcze jestem, żeby docenić takie eksperymenty), całość zrobiła bardzo dobre wrażenie. Religia to rzeczywiście pomijany w science fiction temat, a Dukajowi przełamanie dominacji świeckiego humanizmu w opisywanych światach udało się bardzo ciekawie.

W Ziemi Chrystusa intrygujący jest takie spowszednienie światów równoległych, które dotąd pojawiały się raczej jako jednorazowe przygody bohaterów. Tutaj mamy całą federację Ziem, away teamy, coś na kształt pierwszej dyrektywy i — to spodobało mi się szczególnie — mało szlachetnie wyglądający handel dobrami kultury innych Ziem. Zawsze brakowało mi czegoś takiego w Treku, scenarzyści zwykli gwizdać sobie na cały ten ogrom dziedzictwa, jakie niesie każda pojedyncza cywilizacja.

Z tej antologii szczególnie spodobało mi się jeszcze IACTE (ciekawe podejście do motywu życia-snu, współczesny człowiek pozbawiony swojej technologii w jakimś lesie), króciutkie Partibus infidelium (równie śmiała wizja podkreślona mocnym finałem) i sztandarowa Katedra, ta chyba najbardziej. Niesamowity mroczny klimat z całą tą dukajowską tajemnczością (szczególnie na początku, wraz z przybyciem głównego bohatera na planetoidę) i mój ulubiony opis katedry. Trochę zawiedziony byłem zaś filmem Bagińskiego, z opowiadaniem łączy go właściwie tylko tytułowa katedra. Stylistyka fantasy jakoś mi tu nie pasowała, a i mroczność i niesamotiwość Bagińskiego kiesko wypada w porównaniu z dukajowymi.

Extensą zaś zauroczyłem się od razu. Bardziej niż science fiction to właściwie saga rodzina albo coming of age story (skądinąd gatunek całkiem atrakcyjny, byleby uprawiany bez irytującego dydaktyzmu) w postapokaliptycznej osnowie. A i główny, bezimienny bohater bardzo plastyczny i ciekawy, szczególnie w atmosferze tego romantyzmu samotnych obserwacji nieba. Ten sielankowo-romantyczno-transhumanistyczny (dość zaskakujące połączenie) klimat Extensy spodobał mi się niezmiernie. Klimat zresztą to właśnie to, czego zwykle w książkach szukam.

To tyla tak na razie. Bardzo ciekaw jestem Waszych opinii i uwag, tego, co Wam spodobało się (lub nie spodobało) najbardziej. Szczególnie Tobie, Q__.
Poklok
Użytkownik
#2 - Wysłana: 14 Lip 2010 20:14:54 - Edytowany przez: Poklok
Paradoks

Moja znajomość twórczości Dukaja porównywalna jest z Twoją. Czytałem W kraju niewiernych, Czarne oceany, Xavrasa Wyżryna i opowiadanie o polskim przedsiębiorcy, niebezpiecznie balansującym podczas II WŚ między niemieckim okupantem a ruchem oporu, który kupuje nawiedzony dom (tytułu nie pamiętam). Próbowałem też zmierzyć się z Lodem (o tym za chwilę).

To bez cienia wątpliwości świetny pisarz. Jego książki są dokładnie zaplanowane i dogłębnie przemyślane, od poruszanych w nich tematów poczynając, poprzez fabułę i konstrukcję postaci, a na neologizmach kończąc. Niektórzy autorzy lubią mieć nakreślone ogólne ramy fabularne i pisać trochę "na ślepo", czekając, gdzie poniesie ich historia. Dukaj jest ich przeciwieństwem (choć, jak sam twierdzi, przy Wrońcu z uwagi na emocjonalne zaangażowanie zmienił technikę), jego dzieła przypominają równania matematyczne. Sprawność i pietyzm, z jakimi kreśli kolejne światy, szczegółowe, wiarygodne i inspirujące do przemyśleń (ot, na przykład wizja wolności i bezpieczeństwa oferowanego przez społeczeństwo w Czarnych oceanach...), zdolność do tworzenia w przeróżnych konwencjach, do skakania od parodii fantasy tak dobrej, że można potraktować ją jak pisaną serio, do mierzenia się z polskimi demonami i szaleństwem świata w Wyżrynie - nie ma cienia wątpliwości, że to człowiek nieprzeciętnego talentu i inteligencji, jak i pracowitości.

Siłą rzeczy nasuwa się porównanie do Lema. Dukaj nie może (przynajmniej na razie) go wygrać, po pierwsze dlatego, że z legendami niezwykle trudno się walczy, po drugie dlatego, że nie ma jeszcze czterdziestki, po trzecie wreszcie - do sławy i znaczenia Lema nie tylko w Polsce, ale i na świecie mu daleko. Ja zresztą takich porównań nie lubię, uważam, że Dukaj zasługuje na ocenianie go za to, co sam stworzył, a nie tylko w kontekście cudzych dzieł i dorobku.

Nie jest to jednak pisarz bez wad. Wspomniana matematyczność jego dzieł, pewna oschłość i skupienie na technicznych szczegółach świata w równym niemal stopniu, jak na bohaterach, charakterystyczny języki i pozostająca w tyle głowy czytelnika świadomość, że fabuła, nawet świetna, prawdopodobnie pozostaje dla Dukaja w pewnym stopniu tylko pretekstem do przekazania swej myśli i wizji - wszystko to może odrzucać. Ja ten styl lubię, ale przyznam ze wstydem, że powolność akcji Lodu, maniera językowa narratora (nawet mimo filozoficznego i psychologicznego jej uzasadnienia) i, przynajmniej takie miałem wrażenie, większe niż w innych powieściach zafascynowanie autora wymyślonym przezeń światem niż tocząca się w nim wydarzeniami i biorącymi w nich udział bohaterami sprawiły, że poddałem się w połowie. Ale jeszcze do niego wrócę, to sobie obiecałem, tak samo jak zamierzam niedługo rozejrzeć się za kolejna powieścią Dukaja. Może ktoś coś szczególnie poleca, poza Extensą?
Paradoks
Użytkownik
#3 - Wysłana: 14 Lip 2010 22:20:04
Poklok

Dzięki za odpowiedź.

Poklok:
Ja zresztą takich porównań nie lubię, uważam, że Dukaj zasługuje na ocenianie go za to, co sam stworzył, a nie tylko w kontekście cudzych dzieł i dorobku.

Ja też, dlatego nic o tym nie wspominałem. Dukaj chyba również nie lubi takich porównań, szczególnie że sam uważa Lema za swojego mistrza. Na pewno z równie wysokim kunsztem językowym opisują dziwy swojego świata przedstawionego (tutaj nasuwa mi się porównanie opisu Katedry z solaryjskimi symetriadami i fenomenami geologicznymi Lasu Birnam we Fiasku). Przy czym język Dukaja odpowiada mi bardziej, może to być kwestia tego, że jest bardziej współczesny (Lemowi zdarzało się archaizować składnię) i bardziej dynamiczny. Bardziej przemawia do wyobraźni, przynajmniej mojej.

Poklok:
fabuła, nawet świetna, prawdopodobnie pozostaje dla Dukaja w pewnym stopniu tylko pretekstem do przekazania swej myśli i wizji

To poniekąd przywara wszystkich wizjonerskich pisarzy-filozofów, ale u Dukaja ciężko było mi coś takiego odczuć. To znaczy właśnie fabuła i konstrukcje bohaterów nigdzie nie kulały, nie służyły ich tylko do popychania akcji do przodu. A że nie są celem samym w sobie, ale nośnikami dukajowskich wizji — taka konwencja.
Q__
Moderator
#4 - Wysłana: 15 Lip 2010 11:12:46 - Edytowany przez: Q__
Drogi Paradoksie, widzę, że jesteś na etapie czytania tych rzeczy Dukaja, które uważam za najlepsze.

"W kraju niewiernych" to chyba najlepszy zbiorek rodzimych opowiadań SF od czasów Lema.

Z zamieszczonych tam opowiadań najbardziej lubię "In partibus....". Nie dość, ze początek jakby w manierze "Fiaska" (i ogólnie Lema) brakowało mi takich tematów w rodzimej SF, to jeszcze struktura fabuły (kolejne "obrazki") automatycznie przypomina niezapomnianą "Odyseję kosmiczną". Do tego dochodzi polemika-nie-polemika z "Maiką Ivanną" Huberatha.

Druga perełka to "Katedra". Rzecz bardziej klasyczna fabularnie, rozpisana w sumie na jednego bohatera, zderzonego - zgodnie ze standardami "starej" SF - z Nieznanym. Nie wiem czy to nie dukajowe opus magnum.

Z klasycznych klimatów zwróciłbym jeszcze uwagę na zawartego w zbiorku "Muchobójcę". Tło jest tam ciekawe, rozumiem też udeę - zderzenie realiów SF z horrorową niesamowitością i pokazanie, że ziemska niesamowitość to "pryszcz" na tle dziwów Kosmosu, ale wykonanie - mimo paru niezłych scenek i dialogów wyszło takie sobie.

W "Ziemi Chrystusa" wyjście od klasycznej, dobrze napisanej SF i przełamanie jej elementem "z innej parafii" wyszło znacznie lepiej. Pewnie dlatego, że pytanie "jak by się realnie odbierało istnienie Opatrzności?" jest znacznie nośniejsze filozofcznie.

Jest jeszcze "IACTE". Nie wiem czy zwróciłeś uwagę na to, że ów tekst luźno inspirowany był serialem "Ziemia 2" oraz na to, że wątek wampira-kosmonauty jest prekursorski wobec "Ślepowidzenia" Wattsa.

I "Irrehaare", które nie wiem czemu pominąłeś - świetne opowiadanie o VR, wcześniejsze niż "Matrix". Widać w nim, co ciekawe, silne wpływy "Amberu" Zelazny'ego.

Z opowiadań spoza zbioru b. smakowite są "Szkoła" (pewnie czytałeś na stronie autora) i "Serce Mroku" zamieszczone swego czasu przez "NF". "Szkola" jest fabularnie jak łaciata piłka - tajny program kosmiczny (jak w SG-1), eksperymenty genetyczno-parapsychiczne, hodowla bioformantów mających stanowić pomost między gatunkami i... realistyczny, b. brutalny, obraz nędzy Ameryki Łacińskiej. "Serce..." to żonglerka znanymi wątkami - w świecie jakby wyjętym z "Brunatnej rapsosii" pirxopodobny bohater (tylko, jak na ironię jest to SS-Pirx) odbywa drogę rodem z "Jądra ciemności"/"Czasu Apokalipsy". Niby wszystko to znamy, ale.. czyta się. Kolejny mój ulubiony kawałek Dukaja.

Dobra, acz dość błahe jest też "Ponieważ kot" perełka o kotach i kognitywistyce, warta polecenia wszystkim kociarzom.

"Extensę" odebrałem jako sympatyczną transhumanistyczną błahostkę, pewnie dlatego, że czytałem ją już poznawszy - zachwalaną zresztą przez Dukaja* - "Diasporę" Egana.

* http://framzeta.art.pl/fr99_05/teksty/13.html

"Czarne oceany" to dobra rzecz. Najlepsza polska SF od czasu zamilknięcia Lema, jak się mawia. Z tym, że widać w niej chyba najlepiej metodę jaką stosował Dukaj czyli zbudowanie wiartygodnej (swoiście realistycznej i bogatej w szczegóły) fabuły SF (tu bardzo wiarygodnej wizji niedalekiej przyszłości), by rozsadzić ją od środka elementem cudowności (tu psychomemami i ich manifestacjami rodem z horroru).

Podobna jest "Perfekcyjna niedoskonałość" mamy tam skomplikowaną transhumanistyczną SF przegiętą w kierunku space opery. Tyle, że dochodzą tam jeszcze cuda meta-fizycznej technologii. Są one b. ciekawe, ale nijak nie wywiedzione (choćby w sposób naciągany, technobełkotliwy) z współczesnej nauki i techniki. Ot, z nikąd doszła pozwalająca na działanie cudów z prawami fizyki technologia. Z tym, że też jest to relatywnie dobra rzecz, stojąca w pół drogi między "Powrotem z gwiazd", a transhumanistycznymi space operami W.J. Williamsa czy V. Vinge'a i wspomnianą "Diasporą".

Te baśniowe doklejki raz dawały dobry efekt ("Ziemia Chrystusa") raz wkurzały ("Czarne..." i "Perfekcyjną..." przeczytałem raczej mimoobecności tych "cudów"), potem natomiast Dukaj wykonał jako autor skręt, który mi nie odpowiada. Skręt w całkowitą baśniowość. Pierwszym krokiem na nowej drodze były "Inne Pieśni" brawurowa fantasy oparta na pomyśle zbudowania świata wg fizyki Arystotelesa, przypominająca twórczość Mieville'a (eksperymenty rewolucjonizujące fantasy), "Żagle na maszt!" P.J. Farmera (świat alternatywnej fizyki), wspominany "Amber" (filozofia jako "paliwo" dla fantasy), cykl malazański Eriksona (skomplikowany, szczegółowo opisany świat rządzący się swoimi, fikcyjnymi, lecz spojnymi prawami) oraz - od strony stylistycznej - eksperymenty... rodzimych Gombrowicza (forma!) i Schultza.

Traktując "Inne Pieśni" jako pojedynczy pomysł przeczytałem je dosć entuzjastycznie, uważając, że - znany nam skądinąd Przewodas - przegina, zarzucając Dukajowi ucieczkę od realnych problemów. Po "Innych..." przyszedł jednak "Lód", zawierający trochę ciekawych myśli z zakresu filozofii ("dowiedź, że istniejesz"), ale tak jak one idący w kierunku tworzenia oderwanych od naszego świata fantasmagorii. Po nich zaś błahy i napisany - śmiem sądzić - z pobudek danowo-brownowych (zarobię se na kontrowersji) "Wroniec".
(Od czasu "Lodu" część krytyków zarzuca zresztą Dukajowi "autorski autyzm". Tak więc Pokloku wszystko zależy, którego Dukaja się czyta. Śmiem twierdzić, że warto Dukaja środkowego i ew. wczesnego, acz te "Czarne galery", "Śmierci matadora" i "Korporacje Mesjasz" na tle późniejszych rzeczy to błahostki. Dukaja późnego można sobie darować. Stąd Twoje czytelnicze rozdarcie.)

Natomiast co do Dukaja i Lema, sądzę, że podstawową róznicą między tymi autorami jest to, że Lem w swej twórczości wychodził od realnej problematyki naukowej, a gust mu kształtowali Wells i Żuławski, Dukaj natomiast wychował się na fantastyce (nie tylko naukowej) z całym jej popkulturowym barwnym "wariactwem".

ps. Paradoksie, doceniam Twój wysiłek dla naprawy naszych relacji i w ramach przeprosin za atak na GG polecam Ci rzecz traktującą o ogromie dziedzictwa każdej cywilizacji czyli "Córkę łupieżcy", bardzo, bardzo ciekawa rzecz o kumulującym się dziedzictwie kolejnych kosmicznych cywilizacji.
Eviva
Użytkownik
#5 - Wysłana: 15 Lip 2010 11:51:28
"Córkę łupieżcy" dostałam jako nagrodę w jednym z konkursów, ale jakoś mnie nie porwała. jednak po Twojej rekomendacji przeczytam jeszcze raz Może znajdę tam odpowiedzi na pewne nurtujące mnie pytania.
Q__
Moderator
#6 - Wysłana: 15 Lip 2010 11:54:33
Eviva

Eviva:
ale jakoś mnie nie porwała

Bo to już Dukaj późny, przekombinowany, ciężkostrawny. Przy czym tematyka ciekawa.
Paradoks
Użytkownik
#7 - Wysłana: 15 Lip 2010 13:43:48
Q__:
Z klasycznych klimatów zwróciłbym jeszcze uwagę na zawartego w zbiorku "Muchobójcę". Tło jest tam ciekawe, rozumiem też udeę - zderzenie realiów SF z horrorową niesamowitością i pokazanie, że ziemska niesamowitość to "pryszcz" na tle dziwów Kosmosu, ale wykonanie - mimo paru niezłych scenek i dialogów wyszło takie sobie.

Tu mamy podobne zdanie. Kilka ciekawych pomysłów się pojawiło, suspens w końcówce był, ale całość jakby poniżej poziomu Dukaja.

Q__:
Jest jeszcze "IACTE". Nie wiem czy zwróciłeś uwagę na to, że ów tekst luźno inspirowany był serialem "Ziemia 2" oraz na to, że wątek wampira-kosmonauty jest prekursorski wobec "Ślepowidzenia" Wattsa.

Niestety, oba znam tylko ze słyszenia. (Acz Ślepowidzenie znajduje się wysoko na mojej liście "do przeczytania").

Q__:
I "Irrehaare", które nie wiem czemu pominąłeś - świetne opowiadanie o VR, wcześniejsze niż "Matrix". Widać w nim, co ciekawe, silne wpływy "Amberu" Zelazny'ego.

Jakoś tak, miejscami trochę za bardzo mi się ciągnęło. Pomysł ciekawy, ale teraz już świeżością nie zachwyca, po Matriksie porównania narzucają się same, i to z każdą stroną. Dukaj trochę inaczej rozłożył akcenty, Matrix podchodził do sprawy bardziej mitologicznie, Dukaj, jako filozof, skupił się na czym innym. U niego mamy chociażby polemikę z solipsyzmem (czy cały świat zewnętrzny istnieje niezależnie od nas czy jest tylko wytworem naszego umysłu?) czy moralnością w świecie, gdzie nic nie dzieje się naprawdę. To było ciekawe.

Q__:
Z opowiadań spoza zbioru b. smakowite są "Szkoła" (pewnie czytałeś na stronie autora)

Akurat musiało mi umknąć. Po rekomendacji nadrobię jak najszybciej.

Q__:
"Serce Mroku" zamieszczone swego czasu przez "NF"

Tu czytałem dłuższy fragment na stronie autorskiej i też bardzo mi się spodobało. To, co tak lubię — klimat, szczególnie kiedy czyta słuchając w tle Rammsteina, jak sam Dukaj proponował. Oba te opowiadania mają się podobno okazać w Królu bólu, teraz tylko czekam, aż wreszcie to wydadzą.

Q__:
Dobra, acz dość błahe jest też "Ponieważ kot" perełka o kotach i kognitywistyce, warta polecenia wszystkim kociarzom.

A potencjalnym adeptom kognitywistyki też polecasz, czy więcej tam jednak kotów?

Q__:
pobudek danowo-brownowych

Masz na myśli, że Dukaj wpadł w samozachwyt? Bo nie za bardzo rozumiem.

Q__:
polecam Ci rzecz traktującą o ogromie dziedzictwa każdej cywilizacji czyli "Córkę łupieżcy", bardzo, bardzo ciekawa rzecz o kumulującym się dziedzictwie kolejnych kosmicznych cywilizacji.

<dopisuje_do_listy_książek_do_przeczytania>
Poklok
Użytkownik
#8 - Wysłana: 15 Lip 2010 13:45:57
Paradoks:
o poniekąd przywara wszystkich wizjonerskich pisarzy-filozofów, ale u Dukaja ciężko było mi coś takiego odczuć. To znaczy właśnie fabuła i konstrukcje bohaterów nigdzie nie kulały, nie służyły ich tylko do popychania akcji do przodu. A że nie są celem samym w sobie, ale nośnikami dukajowskich wizji — taka konwencja.

Nie kulały, ale były służebne, przynajmniej w moim odczuciu. Może to moja nadinterpretacja, ale takie właśnie miałem wrażenie przy lekturze Dukaja, i to za każdym chyba razem.

Paradoks:
Przy czym język Dukaja odpowiada mi bardziej, może to być kwestia tego, że jest bardziej współczesny (Lemowi zdarzało się archaizować składnię) i bardziej dynamiczny. Bardziej przemawia do wyobraźni, przynajmniej mojej.

Mnie styl Lema podoba się trochę bardziej, chociaż to już kwestia tylko i wyłącznie gustu.

Q__

Mnie mieszanie mistyki i fantasy z science-fiction tak bardzo nie razi, o ile jest zrobione umiejętnie i sensownie. Po zastanowieniu przyznam ci jednak rację, że Dukaj momentami przegina z dziwacznością, w Czarnych oceanach było jeszcze względnie ok, to Lód był trochę zbyt osobliwy.

Wygląda na to, że Dukaj pisze coraz gorzej, zamiast coraz lepiej. Szkoda. Nie wiem, jak jest z Wrońcem, może oprócz chęci zarobku jego pisaniu przyświecały też inne, osobiste motywy?
Mimo wszystko rozejrzę się za tą Córką łupieżcy. Aha, i jeszcze jedno: Muchobójca jest do kitu
Q__
Moderator
#9 - Wysłana: 15 Lip 2010 13:56:06 - Edytowany przez: Q__
Paradoks

Paradoks:
czy moralnością w świecie, gdzie nic nie dzieje się naprawdę. To było ciekawe.

Baa, to jest chyba podstawowy problem gdy nastanie era naprawdę interaktywnego Internetu.

(Pośrednio dotyka też aktualnej już tematyki gier.)

Paradoks:
Akurat musiało mi umknąć. Po rekomendacji nadrobię jak najszybciej.

Uprzedzam, że nierówne (te wątki psi) i miejscami b. okrutne, ale naprawdę mocne.

Paradoks:
A potencjalnym adeptom kognitywistyki też polecasz

Też, choć kończy się kotem .

Paradoks:
Masz na myśli, że Dukaj wpadł w samozachwyt? Bo nie za bardzo rozumiem.

Nie, że bardziej już pisze dla siebie niż dla czytelnika, i - co mi b. nie pasi - że porzucił SF na rzecz następnofalowej fantasy, woląc snucie - ciekawych zresztą - wizji od literackiego mierzenia się z realnymi problemami.

Wreszcie, że "Wrońca" napisał chyba tylko dla mamony, bo jest to błahostka poniżej poziomu do którego nas przyzwyczaił.

Z tym, że - co by nie gadać - Dukaj pozostaje najwybitniejszym żyjącym pisarzem rodzimej SF .

Poklok

Poklok:
Mnie mieszanie mistyki i fantasy z science-fiction tak bardzo nie razi, o ile jest zrobione umiejętnie i sensownie.

Owszem, vide Warhammner 40.000 choćby . Tylko ile można czytać książek, w któych problematyka realna zostaje wyparta z rozweażaniami na temat - jak to rzekł Lem - teorii zwalczania magii czarnej-zieloną.

(Co zresztą nie znaczy by nie dało się na gruncie mistycznej fantasy mówić o poważnych, realnych zagadnieniach. Le Guin, Tolkien, Bradley, Sapkowski, a nawet Howard dowodem. Niestety Dukaj woli dziś rozbuchanie światostwórcze od Problemów)

IMO zaszkodziła mu fascynacja New Weird, o któym to nurcie tak pisał:

Z równym zaangażowaniem wypowiada się China Miéville o założeniach swej prozy i sytuacji fantastyki. „Skoro cała frajda polega na braku ograniczeń wyobraźni w fantasy, czemu nie wprowadzić zupełnie innych tematów? Czemu nie użyć fantasy do obnażenia społecznego i estetycznego zakłamania?” „Problem z tradycyjną fantasy polega na tym, iż rozpieszcza ona czytelników przez trzymanie się pewnych schematów. Tolkien mówił wręcz o „literaturze pocieszenia”, czego już naprawdę nienawidzę. Używać fantasy do pocieszania znaczy zdradzać ją; tego rodzaju fantasy nie jest po prostu dosyć fantastyczna”. „Wchodzimy teraz w nowy okres, renesans radykalizmu twórczego w fantasy, rzecz nie widziana od czasu Nowej Fali z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, stąd można ją ochrzcić Następną Falą. To jest literatura bezkompromisowa. Na taką literaturę zasługujemy”.

Jedyny to chyba przypadek, gdy w stu procentach zgodzę się z manifestem marksisty.


(To przy okazji recenzowania Mieville'a.)

New Weird, prąd najświeższy i najbardziej oryginalny, gdzie autorzy budują światy oparte o dowolne założenia, nie związane ani tradycją gatunku, ani realizmem, i/lub pozwalają na postęp w tych światach, pozwalają ich mieszkańcom dociekać natury rzeczywistości i wykorzystywać ją; podczas gdy dotychczas światy fantasy pozostawały statyczne.
/../
New Weird osiąga oryginalność albo przez egzotyczne złożenie elementów z wielu różnych konwencji, albo przez samodzielną konstrukcję od podstaw.


(To zaś Swainstona.)

Poklok:
Wygląda na to, że Dukaj pisze coraz gorzej, zamiast coraz lepiej.

To zależy. Stylistycznie się rozwija. Gorzej z dziełami in toto.

Poklok:
Aha, i jeszcze jedno: Muchobójca jest do kitu

Jako całość - jest.
Poklok
Użytkownik
#10 - Wysłana: 15 Lip 2010 16:35:20
Q__:
Tylko ile można czytać książek, w któych problematyka realna zostaje wyparta z rozweażaniami na temat - jak to rzekł Lem - teorii zwalczania magii czarnej-zieloną.

Niewiele. Ale ja fantasy jako takiej w zasadzie w ogóle nie czytam, więc jestem w stanie tolerować pewne jej dawki przesiąkające w sci-fi.

Q__:
(Pośrednio dotyka też aktualnej już tematyki gier.)

Mamy tam i psychiczne dręczenie, i kradzież przedmiotów o jak najbardziej realnej wartości, i pracę dzieci (chińskie firmy, wykorzystujące dzieciaki do farmienia itemów w WOW i innych takich), a nawet kradzież tożsamości...
Q__
Moderator
#11 - Wysłana: 15 Lip 2010 16:47:31 - Edytowany przez: Q__
Poklok

Poklok:
Ale ja fantasy jako takiej w zasadzie w ogóle nie czytam, więc jestem w stanie tolerować pewne jej dawki przesiąkające w sci-fi.

Ponownie: zgoda. Z tym, że lubie gdy nawet wątki fantasy mówią o czymś (jak w "Ziemi Chrystusa"), a nie są sztuką dla sztuki służącą tylko ukazaniu bogacttwu wyobraźni pisarza. Do mnie akurat taka "czysta forma" nie trafia.

Poklok:
Mamy tam i psychiczne dręczenie, i kradzież przedmiotów o jak najbardziej realnej wartości, i pracę dzieci (chińskie firmy, wykorzystujące dzieciaki do farmienia itemów w WOW i innych takich), a nawet kradzież tożsamości...

Przy czym podane, jak to u Dukaja w najlepszej dyspozycji, nienachalnie, w tle włąściwej fabuły.

ps. druga fundamentalnma różnica między Dukajem, a Lemem: Lem jest przede wszystkim mózgowy chodzi mu głównie o zawartość intelektualną jego dzieł, nwet gdy artystycznie ją cyzeluje; Dukaj przeciwnie - w większości wypadków tak naprawdę liczy się estetyczne bogactwo jego światów, nawet gdy są one cyzelowane z intelektualną precyzją...

EDIT: Mądre głowy o twórczości Dukaja:
-pochwalnie:
http://www.esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.h tml?id=1661
http://www.esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.h tml?id=326
i krytycznie:
http://www.fahrenheit.net.pl/archiwum/f53/13.html
Paradoks
Użytkownik
#12 - Wysłana: 15 Lip 2010 19:57:18
Q__:
ps. druga fundamentalnma różnica między Dukajem, a Lemem: Lem jest przede wszystkim mózgowy chodzi mu głównie o zawartość intelektualną jego dzieł, nwet gdy artystycznie ją cyzeluje; Dukaj przeciwnie - w większości wypadków tak naprawdę liczy się estetyczne bogactwo jego światów, nawet gdy są one cyzelowane z intelektualną precyzją...

Ano. Styl Lema, chociaż też bardzo bogaty, był jednak zawsze jakiś taki bardziej oschły, bardziej opisowy. U Dukaja widać więcej dynamizmu i warstwa językowa staje się jakby wartością samą w sobie, Lem podchodzi do tego bardziej pragmatycznie.

A że z czasem konwencja hard sci-fi nie pomieściła coraz śmielszych pomysłów Dukaja to pewnie racja. Chociaż nie wiem, bo późnego Dukaja znam tylko z obrazków.

Q__:
EDIT: Mądre głowy o twórczości Dukaja:

Pierwszy tekst czytałem, z "Odkrywaniem światów..." wolę poczekać aż będę już miał za sobą wszystkie omawiane książki. A to Fahrenheitowe ciekawe, nie dotarłem wcześniej.
Q__
Moderator
#13 - Wysłana: 15 Lip 2010 20:03:02 - Edytowany przez: Q__
Paradoks

Paradoks:
z "Odkrywaniem światów..." wolę poczekać aż będę już miał za sobą wszystkie omawiane książki

Czasem warto poruszać się po tekście z przewodnikiem .

A'propos: jeszcze jedna recenzyjka:
http://www.fahrenheit.net.pl/archiwum/f65/05.html

Paradoks:
A to Fahrenheitowe ciekawe, nie dotarłem wcześniej

Autorem jest Andrzej Zimniak, również znany autor SF i <samochwała mode> pomysłodwaca i główny "wręczacz" Nagrody Żuławiskiego której jednym z elektorów jestem </samochwała mode> .
Poklok
Użytkownik
#14 - Wysłana: 15 Lip 2010 20:57:49
Q__:
ps. druga fundamentalnma różnica między Dukajem, a Lemem: Lem jest przede wszystkim mózgowy chodzi mu głównie o zawartość intelektualną jego dzieł, nwet gdy artystycznie ją cyzeluje; Dukaj przeciwnie - w większości wypadków tak naprawdę liczy się estetyczne bogactwo jego światów, nawet gdy są one cyzelowane z intelektualną precyzją...

To prawda. Zauważyłem teraz, jak oszczędny, szkicowy niemal jest z reguły opis świata u Lema, zwłaszcza w porównaniu z Dukajem. U tego drugiego jest rozbuchany do wszelkich granic, a może i poza nie. Paradoksalnie, lemowskie postaci, rodem z tak słabo zarysowanych światów i rzucone w Nieznane, którego nigdy nie poznają w pełni ani one, ani czytelnik, wydają mi się ciekawsze i bardziej prawdziwe, ludzkie od tych dukajowych.

Z drugiej strony czy nie posuwamy się za daleko w deprecjonowaniu Dukaja? Czy można tak łatwo oddzielić, np. w Czarnych oceanach, który element świata przedstawionego jest tylko wynikiem gorączkowej wyobraźni autora, a który - próbą przekazania jego głębokich przemyśleń? Dukaj uciekł od szufladki futurologa, który napisze nową Summa technologiae, ale to jeszcze nie znaczy, że jego dzieła są intelektualnym pirytem.
Q__
Moderator
#15 - Wysłana: 15 Lip 2010 21:16:12
Poklok

Poklok:
Z drugiej strony czy nie posuwamy się za daleko w deprecjonowaniu Dukaja? Czy można tak łatwo oddzielić, np. w Czarnych oceanach, który element świata przedstawionego jest tylko wynikiem gorączkowej wyobraźni autora, a który - próbą przekazania jego głębokich przemyśleń?

Toteż napisałem m.in:

1. "W kraju niewiernych" to chyba najlepszy zbiorek rodzimych opowiadań SF od czasów Lema.

2. "Czarne oceany" to dobra rzecz. Najlepsza polska SF od czasu zamilknięcia Lema, jak się mawia. Z tym, że widać w niej chyba najlepiej metodę jaką stosował Dukaj czyli zbudowanie wiartygodnej (swoiście realistycznej i bogatej w szczegóły) fabuły SF (tu bardzo wiarygodnej wizji niedalekiej przyszłości)

3. Z tym, że - co by nie gadać - Dukaj pozostaje najwybitniejszym żyjącym pisarzem rodzimej SF
Poklok
Użytkownik
#16 - Wysłana: 15 Lip 2010 21:36:37
Q__

Efekt świeżości w działaniu A tak na poważnie, to mówiłem głównie o sobie, bo, jak sam zauważyłeś, jestem w stanie czytelniczego rozdarcia. Jest tyle powodów, by lubić Dukaja, ale zdarza mu się spłodzić również dzieła kiepskie czy wręcz trudne do przebrnięcia. No i ma skłonności do językowego efekciarstwa, co na dłuższą metę razi.
Q__
Moderator
#17 - Wysłana: 15 Lip 2010 22:06:37 - Edytowany przez: Q__
Poklok

Ja go tam tym bardziej lubię, im bardziej pisze "po lemowsku", gdy pisze po swojemu jakoś mniej .

(I prawdę mówiać wkurza mnie, że mógłby być nowym Lemem, a jest tylko... Dukajem . Z Huberathem mam zresztą to samo.)
Poklok
Użytkownik
#18 - Wysłana: 15 Lip 2010 23:32:56
Q__

Ja mam podobne odczucia. Z drugiej strony pisałem też: Ja zresztą takich porównań nie lubię, uważam, że Dukaj zasługuje na ocenianie go za to, co sam stworzył, a nie tylko w kontekście cudzych dzieł i dorobku.
Jest w tym pewna sprzeczność, przyznaję, ale nic na to nie poradzę. Nie chciałbym, by każdego obiecującego autora sci-fi oceniać na skali lemowatości i za zbyt niski wynik wystawiać negatywną cenzurkę. Dukaj ma prawo do poszukiwań własnej formy i podejrzewam, że świadomie ucieka od tego, co prezentował mistrz. Nie zmienia to faktu, że wolałbym nowe Fiasko zamiast Lodu, a od postaci Lema nie da się w polskiej fantastyce uciec, był zbyt znaczący, zbyt wybitny, zbyt wiele pokoleń się na nim chowało. Na dłuższą metę może to mieć negatywne skutki, prowokować pisarzy do radykalniejszego zrywania ze starymi schematami na rzecz choćby wspomnianego przez ciebie New Weird. Tak na marginesie: czytałem jedną, pierwszą książkę pana Chiny i po początkowym zaciekawieniu zaczęło narastać znużenie połączone z konstatacją, że właściwie bliżej jej do rozbudowanego opisu świata w podręczniku do jakiegoś RPG-a, niż pełnowartościowej powieści.

Wracając jeszcze do cienia mistrza, w którym trudno dorastać jego następcom. Podam przykład z innej dziedziny. Praktycznie na pewno kojarzysz Michaela Jordana, może nawet oglądałeś na żywo jego mecze w telewizji. Był wybitnym zawodnikiem, może najlepszym w historii, jeśli można to w ogóle jakoś ocenić. Był też jednak kimś więcej: ikoną, legendą. Każdy młody zawodnik, który przejawiał wielki talent i grał na podobnej pozycji, automatycznie był porównywany do Jordana. Kiedy Kobe Bryant wystawia język albo wyskakuje z radości w powietrze po trafionym rzucie, który wygrał mecz, ludzie mówią: naśladuje Mike'a. Kiedy takiego rzutu nie trafia, ludzie mówią: Jordan by to trafił, nigdy nim nie będziesz. IMHO to jednak trochę chore. Jordan pozostanie Jordanem, niech inni piszą swoje własne historie. Tak samo drugiego Lema nie będzie, ale za to mamy Dukaja, który, kto wie, może kiedyś ocknie się z fascynacji dziwactwami
Q__
Moderator
#19 - Wysłana: 16 Lip 2010 00:03:13
Poklok

Poklok:
Nie zmienia to faktu, że wolałbym nowe Fiasko zamiast Lodu, a od postaci Lema nie da się w polskiej fantastyce uciec, był zbyt znaczący, zbyt wybitny, zbyt wiele pokoleń się na nim chowało. Na dłuższą metę może to mieć negatywne skutki, prowokować pisarzy do radykalniejszego zrywania ze starymi schematami na rzecz choćby wspomnianego przez ciebie New Weird.

Z drugiej strony: wygrać z Lemem na jego własnych zasadach to byłby megasukces, czyż nie?

Poklok:
Tak na marginesie: czytałem jedną, pierwszą książkę pana Chiny i po początkowym zaciekawieniu zaczęło narastać znużenie połączone z konstatacją, że właściwie bliżej jej do rozbudowanego opisu świata w podręczniku do jakiegoś RPG-a, niż pełnowartościowej powieści.

Cóż. Taka dziś moda w fantasy, jest zdominowana przez wpływy RPG, jak przedtem zdominowana była przez Tolkiena. Typowo RPGowe są nie tylko wszystkie (lub prawie wszystkie) settingi New Weird, ale też monumentalny cykl malazański Eriksona, "Koło czasu" Jordana czy znacznie starszy cykl Feista (ten zapoczątkowany "Magiem"); b. RPGowy (czyli światocentryczny) jest też cykl "Zima świata" Rohana. Wszędzie tam - poza Eriksonem i czasem Feistem - mamy kulejącą fabułę na znakomitym tle.

Poklok:
ale za to mamy Dukaja, który, kto wie, może kiedyś ocknie się z fascynacji dziwactwami

Czego - mimo swojej sympatii do New Weird b. sobie życzę . Zwł, że wiemy już co Dukaj potrafi.
Poklok
Użytkownik
#20 - Wysłana: 16 Lip 2010 16:01:19
Q__:
Z drugiej strony: wygrać z Lemem na jego własnych zasadach to byłby megasukces, czyż nie?

Byłby. Ale czy to w ogóle jest realne: przegonić w oczach czytelników Lema, który nie dość, że był geniuszem, to jeszcze wystawiany jest na piedestał?

Q__:
Taka dziś moda w fantasy

Dzięki za ostrzeżenie.
Q__
Moderator
#21 - Wysłana: 16 Lip 2010 16:17:51 - Edytowany przez: Q__
Poklok

Poklok:
Ale czy to w ogóle jest realne: przegonić w oczach czytelników Lema, który nie dość, że był geniuszem, to jeszcze wystawiany jest na piedestał?

Jak wspominałem kiedyś Madame Picard, cenię ambitne próby niezależnie od ich wyniku.

Poklok:
Dzięki za ostrzeżenie.

Ja wiem czy ostrzeżenie? Po prostu taka moda, fala. Czyta się to czasem b. przyjemnie mimo to. (Aha, i w New Weird są wyjątki od "zasady kulejących fabuł", choćby "Wieki światła" i "Dom Burz" Iana R. MacLeoda. które gorąco polecam.)
Poklok
Użytkownik
#22 - Wysłana: 16 Lip 2010 20:11:49
Q__:
cenię ambitne próby niezależnie od ich wyniku.

Może Dukaj chce, żeby za czterdzieści lat szukano drugiego... Dukaja właśnie, a nie tylko Lema? Też ambitny cel, nie uważasz?

Q__:
Czyta się to czasem b. przyjemnie mimo to. (Aha, i w New Weird są wyjątki od "zasady kulejących fabuł", choćby "Wieki światła" i "Dom Burz" Iana R. MacLeoda. które gorąco polecam.)

Dobra, jak kiedyś mi się zachce fantasy, to sprawdzę.
Q__
Moderator
#23 - Wysłana: 16 Lip 2010 20:19:39
Poklok

Poklok:
Może Dukaj chce, żeby za czterdzieści lat szukano drugiego... Dukaja właśnie, a nie tylko Lema? Też ambitny cel, nie uważasz?

Nawet bardzo. Tylko - IMHO - w drodze do tego celu zboczył na manowce. Czekam kiedy z nich wróci.
Poklok
Użytkownik
#24 - Wysłana: 16 Lip 2010 23:07:09 - Edytowany przez: Poklok
Q__:
Tylko - IMHO - w drodze do tego celu zboczył na manowce. Czekam kiedy z nich wróci.

Może zostanie guru nie sci-fi, ale New Weird. To już oceni Historia
Q__
Moderator
#25 - Wysłana: 17 Lip 2010 15:37:34
Paradoks
Poklok

Jeszcze na chwilę wracając do "Muchobójcy"... Wiecie co sobie uświadomiłem? Że gdyby to napisał swoim iluzjonistycznym stylem Grzędowicz, to by nas to wciągnęło jak "Pan Lodowego Ogrodu", to samo zaakceptowalibyśmy "Muchobójcę" gdyby napisał go Huberath nasączając typową dla siebie dawką ponuralizmu . Również gdyby w/w opowiadanie wyszło spod pióra splatającego SF z fantasy i horrorem Żerdzińskiego lub rozkochanego w metafizyce Lewandowskiego-Przewodasa to byśmy je "łyknęli".

IMO to dowodzi, że podświadomie stawiamy jednak Dukajowi najwyższe oczekiwania. Cóż... "wielka moc to wielka odpowiedzialność".
Poklok
Użytkownik
#26 - Wysłana: 17 Lip 2010 17:52:50
Q__

Masz rację. Zgodzimy się chyba, że niemożliwa jest w pełni obiektywna ocena dzieła autora, do którego mamy jakoś wyrobiony stosunek. Dodatkowo na mój odbiór tego opowiadania wpływ miało jego umiejscowienie w W kraju niewiernych, gdzie Muchobójca wyróżnia się zdecydowanie na minus.
Paradoks
Użytkownik
#27 - Wysłana: 18 Lip 2010 18:43:06
Q__

Żadnego z tych wymienionych autorów nie miałem w rękach, ale pewnie racja.

Chociaż mi z W kraju... bardziej od Muchobójcy nie podobał mi się Ruch generała. Jakiś taki — strasznie nawydziwiany, że zupełnie się zagubić można. Ten późny Dukaj też taki jest?
Q__
Moderator
#28 - Wysłana: 18 Lip 2010 18:55:55
Paradoks

Paradoks:
bardziej od Muchobójcy nie podobał mi się Ruch generała. Jakiś taki — strasznie nawydziwiany, że zupełnie się zagubić można.

Ja akurat "Ruch" b. lubię, choć jest w sumie błahy.

Paradoks:
Ten późny Dukaj też taki jest?

I tak, i nie . Tak, bo to też są eksperymenty z konwencją fantasy, nie bo jednak zupełnie inne eksperymenty. (W "Ruchu.." jest to rozwinięcie w przyszłość świata klasycznej fantasy - coś a'la swanwickowa "Córka żelaznego smoka" - w dalszych utworach światy nie są już wywiedzione z tradycji gatunku...)
Poklok
Użytkownik
#29 - Wysłana: 18 Lip 2010 19:07:55
Paradoks:
Chociaż mi z W kraju... bardziej od Muchobójcy nie podobał mi się Ruch generała. Jakiś taki — strasznie nawydziwiany, że zupełnie się zagubić można. Ten późny Dukaj też taki jest?

Ja lubię to opowiadanie, dla mnie to zabawa konwencją fantasy, taki Sapkowski na speedzie pomieszany ze steam punkiem. Niewiele z tego wynika, ale czyta się to bardzo sympatycznie

Tak przy okazji, czy tylko mi forum dzisiaj haczy?
Q__
Moderator
#30 - Wysłana: 18 Lip 2010 20:30:44
Poklok

Poklok:
taki Sapkowski na speedzie pomieszany ze steam punkiem.

Co do podobieństw do Sapkowskiego to się zgadzam, ale steampunku to tam nie widzę (jeden parowóz nie czyni wiosny ).
 Strona:  1  2  3  4  5  6  »» 
USS Phoenix forum / Science-Fiction / Jacek Dukaj

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!