Poklokjakaś kobieta miała wszczepionego w ciało kosmicznego szpiega, ale o tym nie wiedziała, czy jakoś takNie tyle miała wszczepionego szpiega, ile sama nim była.
Dzisiaj kolejny ciekawy epizod. Członek zespołu, którego zastrzelono, zostaje wskrzeszony. Ale nie jest to znienawidzony przez wielu fanów sf ''powrót do życia' bohatera w stylu Spocka, czy Daniela z SG.
Owen jest fizycznie martwy, choć zachowuje świadomość. Nie może jeść spać, pić, uprawiać seksu. ''Żyje'', ale wszystko zostaje mu odebrane.
Wraz z nim na Ziemię sprowadzony zostaje z zaświatów
kosiarz.
W ogóle cały odcinek kręcił się wokół śmierci. Pojawiło się też kilka bardzo ciekawie wplątanych nawiązań do
danse macabre (scena ''walki'' ze śmiercią Owena) i średniowiecznych legend wokół
epidemii.
Wniosek z tego odcinka chyba taki, że jednak trzymamy się tego naszego życia choćby nie wiem jakie było kurczowo wtedy kiedy kostucha nam zagląda w oczy, a na co dzień odkładamy za wiele spraw na później i nie potrafimy cieszyć się zwykłymi rzeczami.
PoklokMogę zgodzić się nawet, że jeśli chodzi o pomysły na odcinki to Torchwood rzadko pokazuje coś czego byśmy nie widzielibyśmy już (pisząc ''my'' mam na myśli ''wyjadaczy sf''

) w innych filmach/serialach; jednak kluczem do odmienności są tu właśnie relacje między członkami załogi. Dwaj bohaterowie - Jack i Owen. Jeden nieśmiertelny, drugi ''żywy trup'' i ich odmienne spojrzenie na sytuację.
Naprawdę, warto dać
Torchwood jeszcze jedną szansę.