USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Science-Fiction / "Polowanie na 'Czerwony Pażdziernik'" i inne technothrillery
 Strona:  ««  1  2 
Autor Wiadomość
Kazeite
Anonimowy
#31 - Wysłana: 3 Lut 2007 00:22:50
E tam - pewnie Baldwin zażądał za dużo forsy za sequela
Slovaak
Użytkownik
#32 - Wysłana: 3 Lut 2007 00:24:36
Dwa słowa: Sean Connery!

Dobrze było by go zobaczyc w roli jakiegos kapitana lub admirała GF
Kazeite
Anonimowy
#33 - Wysłana: 3 Lut 2007 00:27:09
Ten terrański admirał z ENT "In the Mirror, Darkly" trochę go przypominał
Q__
Moderator
#34 - Wysłana: 3 Lut 2007 00:36:57 - Edytowany przez: Q__
Kazeite

E tam - pewnie Baldwin zażądał za dużo forsy za sequela

Ford jest droższy, w końcu większa gwiazda...

Slovaak

Dobrze było by go zobaczyc w roli jakiegos kapitana lub admirała GF

Owszem, owszem...
4_z_Szesciopaka
Użytkownik
#35 - Wysłana: 3 Lut 2007 03:46:02
Ford jest droższy, w końcu większa gwiazda...



Wydaje mi się , że twórców nic obchodziło jak dobrze zagrał Baldwin, pewnie wydawało im się, że Han Solo zapędzi do kin więcej ludzi

Ryan Baldwina był gites, Ford lekka obsuwa, ale Flek to kompletna porażka.
Q__
Moderator
#36 - Wysłana: 3 Lut 2007 11:43:02
4_z_Szesciopaka

Wydaje mi się , że twórców nic obchodziło jak dobrze zagrał Baldwin, pewnie wydawało im się, że Han Solo zapędzi do kin więcej ludzi

Lepiej bym tego nie ujał.

Ryan Baldwina był gites, Ford lekka obsuwa, ale Flek to kompletna porażka.

Tego też.
Q__
Moderator
#37 - Wysłana: 15 Mar 2007 23:09:20
Skoro już w innym topicu pojawił się temat technologii wojskowych... Oto news niczym rodem z "OP Center" czy "NetForce" Clancy'ego:
http://wiadomosci.o2.pl/?s=258&t=340299
Q__
Moderator
#38 - Wysłana: 14 Sier 2007 12:56:40
Recenzja słynnego technothrillera (tym razem nie-militarnego, acz i wojsko się pojawia) - ""Kuli" Crichtona:
http://www.inkluz.pl/archiwum/inkluz43/main/kacik. html
Q__
Moderator
#39 - Wysłana: 7 Sier 2008 10:45:21 - Edytowany przez: Q__
o2.pl: KRÓLOWIE MÓRZ I PRZESTWORZY
<i>2008-08-01 15:47

Pokład lotniskowca to prawdziwe piekło. Pełno tu wyjących odrzutowców, startujących i lądujących helikopterów, bomb, rakiet i kręcących się pomiędzy nimi ludzi. Łatwo stać się ofiarą tego zamieszania.
dalej

Piekło na powierzchni

Można zostać wessanym przez dysze wlotowe samolotu albo żywcem spalonym przez piekielnie gorące gazy wylatujące z jego silników. Można też stracić głowę (dosłownie!), jeśli podejdziemy zbyt blisko do śmigła ogonowego helikoptera. Można zostać zgniecionym przez jedną z wind wynoszących samoloty z czeluści kadłuba na pokład albo po prostu być zmiecionym z jego powierzchni do morza podmuchem podczas startu kolejnego samolotu.

Nad wszystkim góruje nadbudówka - tylko z pozoru podobna do wież kontrolnych, jakie widujemy na wielkich lotniskach komunikacyjnych. Najważniejszym miejscem jest tu mostek, z którego kapitan i jego oficerowie czuwają nad całym zamieszaniem. Są też potężne radary śledzące wszystko, co dzieje się w promieniu kilkuset kilometrów wokół lotniskowca, anteny zapewniające łączność z samolotami i chmarą okrętów wokół lotniczego kolosa. Lotniskowce zawsze płyną w asyście armady mniejszych jednostek broniących dostępu do nich. Poza tymi, które widać z mostka, są też cisi łowcy - okręty podwodne krążące w głębinach wokół armady po to, by nie zbliżyła się do niej żadna wroga torpeda. Gdzieś kilka pięter niżej mieści się centrum dowodzenia, pełne jarzących się w półmroku komputerowych i radarowych ekranów oraz pochylonych nad nimi ludzi. Mało kto spoza kręgu wtajemniczonych oficerów ma tutaj wstęp.

Z piekła do nieba

Nie wiadomo, gdzie jest bardziej niebezpiecznie: na dziobie, skąd startują wypełnione paliwem i pociskami samoloty bojowe, czy na rufie, gdzie lądują po misji.

- Wylądować na lotniskowcu to tak, jakby wylądować spadającą pralką na znaczku pocztowym - żartują piloci US NAVY. Właśnie dlatego piloci amerykańskich, brytyjskich i francuskich lotniskowców to starannie dobierana lotnicza elita. Ich najczarniejszym snem jest nocne lądowanie na pokładzie.

- Trzeba skierować pędzącą maszynę, na ledwo widoczne światła okrętu, który z tej wysokości wygląda jak zagubiona w trawie latarka - mówi, śmiejąc się, jeden z nich. - Potem, trzymając się ściśle poleceń z pokładu, wejść na ścieżkę schodzenia (highway to hell). Trzeba mieć oczy dookoła głowy, a jednocześnie śledzić wskazania przyrządów w kabinie - kontrolować prędkość, opadanie maszyny, kąt natarcia, kąt znoszenia przez wiatr. Roboty jest więcej niż w hipermarkecie przed Bożym Narodzeniem.

Start to także zadanie tylko dla orłów. Potężna parowa katapulta podczepiona pod kadłubem w ciągu dwóch sekund rozpędza kilkudziesięciotonowego kolosa do ponad 200 kilometrów na godzinę. Trzeba mieć żelazne zdrowie, by wytrzymać takie przeciążenie wciskające pilota w fotel. - To tak, jakby słoń usiadł ci na klatce piersiowej - twierdzą ci, którzy choć raz to przeżyli. Tak naprawdę w pierwszych chwilach lotu pilot nie steruje maszyną, tylko jest jedynie pasażerem wystrzeliwanego w przestrzeń pocisku.

Różnokolorowa zgraja

Za ogonem zostaje rojny pokład i krzątający się po nim ludzie. Jedni z najważniejszych spośród nich to mechanicy obsługujący samoloty przed startem - są specjalistami z najwyższej półki. Ubrani w różnokolorowe kombinezony, doskonale wiedzą, co do kogo należy. Pokładowi to elita załogi lotniskowca. Można ich rozróżnić dzięki rozmaitym kolorom bluz i kasków, na których widnieją litery i cyfry. Pokładową arystokrację tworzą ubrani w żółte bluzy oficerowie dowodzący katapultami i linami hamowania.

Yellows odpowiadają za starty i lądowania; marynarze obsługujący katapulty noszą bluzy zielone. Zielone bluzy mają też mechanicy dokonujący ostatniego przeglądu samolotu przed uruchomieniem katapulty. To nie koniec kolorowego świata na pokładzie lotniskowca. Są jeszcze niebiescy kierowcy traktorów i operatorzy wind oraz biali oficerowie bezpieczeństwa ruchu na pokładzie, a także obserwatorzy lądowań. Bywa, że pilot lądującego samolotu widzi jedynie kolorową plamę stworzoną z ludzi.

Ostrożnie z ogniem

Nietrudno tu o tragedię. Jedna z nich wydarzyła się na lotniskowcu Forrestal, który w czerwcu 1967 roku został wysłany do Wietnamu. Miesiąc później, 29 lipca, na pokładzie wybuchł pożar. Stało się to, gdy z przygotowującego się do startu samolotu przypadkowo została odpalona rakieta. Pocisk przeleciał przez pokład i uderzył w samolot naprzeciwko. Pożar, który wybuchł w wyniku tego wypadku, zostałby najprawdopodobniej szybko ugaszony przez strażaków, jednak na pokładzie lotniskowca znajdowały się bomby z czasów drugiej wojny światowej, które zaczęły wybuchać jedna po drugiej. Eksplozje przestarzałych bomb zabiły niemal wszystkich strażaków, a pozostała załoga nie była w stanie ugasić tak wielkiego pożaru. Lotniskowiec był bliski zatonięcia, jednak udało się go uratować. W tej tragedii śmierć poniosło 134 marynarzy.

Tragedia na pokładzie Forrestala została dokładnie przeanalizowana przez amerykańską marynarkę, dzięki czemu wprowadzono wiele zmian zabezpieczających inne okręty przed podobną katastrofą.

Od tego czasu załogi wszystkich okrętów musiały przejść szkolenie na wypadek pożaru, a do działań wojennych nie używano już przestarzałych bomb. Stworzono też kolorowy system rozróżniana pokładowej społeczności.

Miasto pod powierzchnią

Wyjdźmy z tego pokładowego piekła i po metalowych schodach zejdźmy niżej. Pod pokładem znajduje się hangar, w którym trzymane są i obsługiwane samoloty. Hangar może mieć jeden poziom albo nawet dwa. Lotniskowce z okresu drugiej wojny światowej zabierały w morze od kilkunastu samolotów do nawet stu, w wypadku największych okrętów. Gdzieś trzeba to było pomieścić.

Tak jest i dzisiaj. Wykorzystuje się przepastne hangary, w których uwijają się mechanicy, zbrojmistrze, marynarze dbający o zabezpieczenie samolotów na kołysanym przez morze okręcie i dziesiątki innych ludzi. Każdy, kto kiedykolwiek płynął promem samochodowym, ma przynajmniej namiastkę wyobrażenia tego, co dzieje się w ładowniach lotniskowca. Różnica polega na tym, że nie stoją tu osobowe limuzyny czy turystyczne furgonetki, tylko potężne Hornety, Harriery, Tomcaty...

Pod pokładem żyje i pracuje kilka tysięcy mężczyzn i kobiet. Są dzień w dzień skazani na siebie przez trzy, cztery miesiące oceanicznego rejsu. Są tu kabiny mieszkalne, toalety, prysznice, kilka stołówek (jedzenie na okręcie to podstawa dobrego samopoczucia załogi). W kuchniach codziennie przygotowywanych jest 18 tys. wysokokalorycznych posiłków.

Jest też market, w którym można zrobić zakupy, biblioteka z dostępem do internetu, by mężowie i żony - pod czujną kontrolą wojskowej cenzury - mogli porozmawiać z bliskimi po drugiej stronie oceanu. Jest też siłownia, w której można zrzucić nadmiar tłuszczu i adrenaliny.

Na okręcie działa też poczta, drukarnia i studio telewizyjne z siecią telewizji kablowej. Funkcjonuje także szpital, specjalistyczne gabinety lekarskie, gabinety terapii i odnowy biologicznej. Są tu nawet kaplice różnych wyznań i wszystko, czego człowiek potrzebuje od życia. Nie ma tylko bliskich - żony, dzieci, pozostałej rodziny...

Nuklearne serce

Kilka pięter niżej, pod linią wodną, mieści się serce okrętu, które pozwala mu pływać po morzach i oceanach do końca świata i jeszcze dłużej. Atomowe reaktory wytwarzają tu ciepło, które rozgrzewa parę napędzającą turbiny poruszające wielkie stalowe śruby, które nadają okrętowi prędkość 20 węzłów, a nawet większą. To strefa zakazana, żeby tu wejść, trzeba mieć specjalne pozwolenie "z góry".

Dzięki nuklearnym reaktorom lotniskowiec może pływać przez lata bez zawijania do portu.. Jedynym ograniczeniem jest zaopatrzenie i wytrzymałość psychiczna załogi.

Trochę historii

Zaczęło się całkiem niewinnie. Jeszcze przed pierwszą wojną światową pewien brytyjski pilot udowodnił, że można wystartować z pokładu okrętu wojennego, zbombardować wroga i bezpiecznie powrócić. Tak zaczęła się kariera lotniskowców, które dzisiaj pomagają politykom rządzić światem. Pierwszymi lotniskowcami były jednostki przebudowywane z innych okrętów, np. krążowników (brytyjski Furious) czy statków handlowych (amerykański USS Langley).

Wystarczyło dokonać likwidacji dotychczasowych nadbudówek i dział, w kadłubie zabudować hangary dla samolotów, wszystko przykryć płaskim pokładem lotniczym i... mamy lotniskowiec. Niektóre wczesne lotniskowce miały też silne uzbrojenie artyleryjskie do walki z okrętami, jednak ich główną siłą były samoloty.Te pierwsze to "morskie" wersje maszyn lądowych takich jak Sopwith Camel czy Avro 504 K. Były to lekkie, pokryte płótnem "etażerki" z drewna, wyposażone w słabiutkie silniki tłokowe. W starciu z morskim żywiołem taka mieszanina drewna, płótna i drutu fortepianowego (usztywniano nim konstrukcję) nie miała większych szans. W dodatku samoloty były słabo uzbrojone. Nie miały torped, tylko po kilka bomb w kabinie, zrzucanych ręcznie przez pilota lub obserwatora. Jeśli ten miał iście sokole oko, można było liczyć jedynie na uszkodzenie wrogiego okrętu, bo o zatopieniu raczej nie było co marzyć. Dlatego, między innymi, z początku lotniskowce nie zdobyły uznania i uważano je za okręty co najwyżej pomocnicze wobec pancerników, używane do rozpoznania.

Lotniskowiec czekał na swój czas aż do początków drugiej wojny światowej. Dopiero atak startujących z lotniskowca brytyjskich samolotów torpedowych na włoską bazę floty w Tarencie i wzorowany na nim atak na Pearl Harbour dokonany przez japońskie lotnictwo pokładowe, a potem zatopienie dwóch brytyjskich pancerników Prince of Wales i Repulse przez lotnictwo japońskie, zaczęło zmieniać sytuację.[/i]
cdn.
Q__
Moderator
#40 - Wysłana: 7 Sier 2008 10:46:43
Dopiero jednak wojna na Pacyfiku, ze względu na ogromne odległości, sprawiła, że samolot i lotniskowiec stały się główną bronią i siłą uderzeniową floty. Lotniskowce i ich samoloty na bezkresnych przestrzeniach oceanu mogły razić nieprzyjaciela na nieporównywalnie dalszy dystans niż pancerniki ze swoich dział. Bitwy na Morzu Koralowym i pod Midway ostatecznie ustaliły pierwszeństwo lotniskowca wśród jednostek wojennych. Tak jest do dzisiaj i tak będzie jeszcze nawet w dalekiej przyszłości. Jak wskazują prognozy analityków i założenia konstruktorów, budowane obecnie nowe lotniskowce mają służyć przez najbliższe pół wieku!

Tomasz Zając
http://wiadomosci.o2.pl/?s=512&t=11423
Q__
Moderator
#41 - Wysłana: 4 Gru 2016 11:36:38 - Edytowany przez: Q__
Wspomniałem tu autora zwącego się
Q__:
Craig_Thomas

Oraz napomnkąłem coś o jego czołowym dziele, którym jest
Q__:
(stary jak świat) "Firefox"

Co ciekawe zdaniem wielu Thomas uchodzi za wynalazcę militarnego technothrillera, nawet BBC ongiś taką wersję podało (niestety już w jego epitafium):
http://www.bbc.com/news/uk-wales-south-east-wales- 13012763
Dorzucę więc jeszcze trochę informacji o tym zapomnianym pisarzu (niestety, z kolejnego tekstu epitafijnego sprzed paru lat):
http://www.walesonline.co.uk/news/wales-news/best- selling-author-craig-thomas-dies-1838416

Natomiast utworem, od którego zaczął się, prawdopodobnie, technothriller (militarny, czy nie) jako gatunek jest "Szatański wirus" ("The Satan Bug") Alistaira MacLeana:
http://www.gullcottageonline.com/Buried_Treas.html
Szerzej o tejże powieści (powstałej 7 lat przed "Andromedą..." Crichtona, 20 - przed "Polowaniem..." Clancy'ego):
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Satan_Bug_(novel)
I jej ekranizacji:
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Satan_Bug

No i nie można zapomnieć też o - zainaugurowanej w tym samym roku, w którym wyszedł macleanowy "...wirus" - "Teczką IPCRESS":
http://en.wikipedia.org/wiki/The_IPCRESS_File
Twórczości Lena Deightona, którego wpływ na Crichtona nie jest tajemnicą.

(Oczywiście, te wczesne technothrillery nie miały złożoności późniejszych. Nie były też tak przepakowane konkretami jak one, lecz bardziej klasycznie sensacyjne - więcej się bili i strzelali, mniej prowadzili śledztwa naukowe i używali detalicznie opisanego ciężkiego sprzętu.)
Q__
Moderator
#42 - Wysłana: 5 Gru 2016 18:42:05 - Edytowany przez: Q__
Jeszcze o korzeniach technothrillera... Niektórzy, całkiem poważni, ludzie wywodzą ten gatunek jeszcze od... przygód Bonda (tych literackich, flemingowskich, które - owszem - znacznie bardziej serio były niż sporo ekranizacji... i w sumie wyczerpują znamiona gatunku - jest sensacja, jest delikatny powiew SF):
https://www.britannica.com/list/the-7-best-techno- thriller-authors
mozg_kl2
Użytkownik
#43 - Wysłana: 22 Lut 2017 16:50:02
https://naekranie.pl/aktualnosci/nowi-autorzy-prze jma-cykle-toma-clancyego-1684675

Ja tymczasem robie maraton po starych książkach Toma. Dobre to bardzo dobre.
Q__
Moderator
#44 - Wysłana: 22 Lut 2017 18:27:27 - Edytowany przez: Q__
mozg_kl2

mozg_kl2:
nowi-autorzy-prze jma-cykle-toma-clancyego

Prawdę mówiąc już tomy/cykle tworzone jeszcze za jego życia przez/przy wspołpracy literackich murzynów to nie było to. (Pomijając "Czerwony sztorm" napisany wspólnie z Bondem.)

mozg_kl2:
maraton po starych książkach Toma. Dobre to bardzo dobre.

Nawiasem: wiesz, że tak naprawdę takie całkiem jego są tylko powieści z Ryanverse, do "Zębów tygrysa" włącznie (w sumie kilkanaście tytułów)? Z czego najwcześniejsze są - owszem - bardzo dobre (w swojej klasie oczywiście).
mozg_kl2
Użytkownik
#45 - Wysłana: 22 Lut 2017 21:43:08
Q__:
Prawdę mówiąc już tomy/cykle tworzone jeszcze za jego życia przez/przy wspołpracy literackich murzynów to nie było to. (Pomijając "Czerwony sztorm" napisany wspólnie z Bondem.)

To prawda. Clancy zaczął chylić się ku upadkowi gdzieś w okolicy Niedzwiedzia i smok. Pierwsza jego książka, w której nie trafił kompletnie z prognozą przyszłości. Zakładał demokratyzacje Rosji i widział zagrożenie w Chinach. Potem przyszedł czerwony królik i zęby tygrysa. Pamiętam jak kupiłem te ostanie po premierze, to było bolesne przeżycia dla fana.

Q__:
Nawiasem: wiesz, że tak naprawdę takie całkiem jego są tylko powieści z Ryanverse, do "Zębów tygrysa" włącznie (w sumie kilkanaście tytułów)? Z czego najwcześniejsze są - owszem - bardzo dobre (w swojej klasie oczywiście).

My to wiemy kocie.
Q__
Moderator
#46 - Wysłana: 22 Lut 2017 22:04:26 - Edytowany przez: Q__
mozg_kl2

mozg_kl2:
To prawda. Clancy zaczął chylić się ku upadkowi gdzieś w okolicy Niedzwiedzia i smok.

Ale to w samodzielnej twórczości. Cykle tworzone początkowo z Piecznikiem i Rovinem, potem z kolejnymi pomocnikami, przyszły wcześniej, i to co się z nich pamięta to nuda... i kiepska SF.

mozg_kl2:
Pierwsza jego książka, w której nie trafił kompletnie z prognozą przyszłości. Zakładał demokratyzacje Rosji i widział zagrożenie w Chinach.

Z tego akurat bym mu nie robił zarzutu. Tego typu political fiction/SF bliskiego zasięgu ma prawo rozważać rozmaite scenariusze geopolityczne (tak jak rozważają je analitycy), a za czasów Jelcyna - IMHO - mogło się to przechylić i w tę stronę, tyle, że nie przechyliło...
mozg_kl2
Użytkownik
#47 - Wysłana: 4 Lut 2018 17:02:26
Q__
Moderator
#48 - Wysłana: 5 Lut 2018 12:33:46 - Edytowany przez: Q__
mozg_kl2

Dałem do SciFi.pl (fani technothrillerów Semper Fi, czy jakoś tak). Przyzwoicie wygląda, a ten nowy Ryan nawet dobrze dobrany - do Baldwina podobny. (Z tym, że tematykę, widzę, zaktualizowali - Bliski Wschód, coś jakby łodzie z imigrantami...)
mozg_kl2
Użytkownik
#49 - Wysłana: 6 Lut 2018 19:30:01
https://www.youtube.com/watch?v=b7P9kfQ09OM

historia serii Rainbow six, traktując ją jako rozwiniecie twórczości TC wrzucam tutaj an ie do gier.
mozg_kl2
Użytkownik
#50 - Wysłana: 1 Wrz 2018 12:15:09
Q__
Moderator
#51 - Wysłana: 1 Wrz 2018 14:07:51 - Edytowany przez: Q__
mozg_kl2

mozg_kl2:
tom-clancys-jack-rya n-sezon-1-recenzja

A tam czytamy:

Suleiman to przede wszystkim wykształcony ekonomista, choć mam wrażenie, że ten wątek mógłby być lepiej wykorzystany. Mamy tu doczynienia z inteligentnym człowiekiem, który wybił się ze swojego świata, po to, by w brutalny sposób zostać do niego wtrąconym. Ktoś z kim momentami można się wręcz utożsamić. Twórcy pokazują ogromny problem, jaki stanowi radykalizowanie, którego Suleiman padł ofiarą.

Nie oglądałem, ale jestem gotów uwierzyć recenzentowi na słowo i w/w wątek pochwalić, bo zamiast straszenia islamistycznym czarnym ludem zdajemy się tam mieć (owszem, popkulturową) analizę realnego problemu (co b. w najlepszej tradycji Clancy'ego).

Jack Ryan, równie genialny analityk CIA, dla którego polowanie na terrorystę jest sprawdzianem dojrzałości i silnego moralnego kodeksu, który przyznam, że sam nie zawsze kupuję. Trzeba powiedzieć śmiało, że John Krasinski ze swoją niewinną i nieco naiwną postawą i aparycją świetnie do tej roli pasuje i wypada bardzo przekonująco.

I zaraz (zwł. jak na zdjęcie patrzę) mam skojarzenia z lemowskim Pirxem i jego gapowatą, poczciwą, gębą . A są to b. pozytywne skojarzenia. Więc może po tego Ryana (serial) sięgnę?

Rzecz, która chyba najbardziej mnie ugryzła, to skrajny debilizm francuskich antyterrorystów. Pomijam już wchodzenie „na pałę” i jedno z najmniej logicznych użyć tarczy balistycznej, jakie widziałem, ale strzał w głowę komuś kto ma na sobie Pas Szahida? No nie, po prostu nie.

Cóż... Z tego co się zorientowałem, a czytałem sporo, taki stereotyp francuskich żołnierzy/służb w amerykańskich technothrillerach/military thrillerach. Stereotyp podparty wydarzeniami lat '39-'40 (najpierw dziwna wojna, potem błyskawiczna kapitulacja Francji), jak się zdaje.
mozg_kl2
Użytkownik
#52 - Wysłana: 18 Paź 2018 17:36:09
https://youtu.be/aC3v46_467Y

Zapachniało Clancym.
Q__
Moderator
#53 - Wysłana: 18 Paź 2018 17:55:56 - Edytowany przez: Q__
mozg_kl2

mozg_kl2:
Zapachniało Clancym.

No, faktycznie. Pierwsze (w kolejności montażu trailera) sceny jak z "Polowania..." na żywca wyjęte...

ps. O odmianach technothrillerów, przekrojowo:
https://www.writersdigest.com/writing-articles/by- writing-genre/varieties-of-the-technothriller-genr e
mozg_kl2
Użytkownik
#54 - Wysłana: 28 Paź 2018 09:29:21
Q__
Moderator
#55 - Wysłana: 22 Gru 2019 23:21:26
Relatywnie świeży nowy trailer "Top Gun 2: Maverick":
https://www.youtube.com/watch?v=g4U4BQW9OEk
 Strona:  ««  1  2 
USS Phoenix forum / Science-Fiction / "Polowanie na 'Czerwony Pażdziernik'" i inne technothrillery

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!