USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Science-Fiction / 20.000 mil podmorskiej żeglugi
 Strona:  ««  1  2 
Autor Wiadomość
Poklok
Użytkownik
#31 - Wysłana: 4 Cze 2010 18:48:04 - Edytowany przez: Poklok
TSan:
Ja oceniam narody po historii, a nasza jest piękna, to trzeba przyznać.

Taaa. Piękno dziejowych szans marnowanych w wielkim stylu i bycia skansenem Europy też do mnie przemawia.

Picard:
czy kapitan Nemo był Hindusem

Tak, pochodził z Indii (btw: use the Google, Picard)
Edycja: jaki odzew. Widać Nemo ma miejsce w sercu tutejszych forumowiczów
Q__
Moderator
#32 - Wysłana: 4 Cze 2010 18:53:24
Poklok

Poklok:
Widać Nemo ma miejsce w sercu tutejszych forumowiczów

Bo to pierwszy taki kapitan (i badacz) odległy przodek bohaterskich (w tym trekowych) kosmonautów.
Poklok
Użytkownik
#33 - Wysłana: 4 Cze 2010 19:35:58
Q__:
Bo to pierwszy taki kapitan (i badacz) odległy przodek bohaterskich (w tym trekowych) kosmonautów.

Rozumie się samo przez się. Zresztą Verne wielkim pisarzem, tudzież protoplastą był itd.
TSan
Użytkownik
#34 - Wysłana: 4 Cze 2010 19:40:25
Q__:
Przyzwyczaj się do innych standardów. Na tym forum inteligentne jednostki są w zdecydowanej przewadze liczebnej

Nie mogę sie za bardzo przyzwyczajac, bo będę tego oczekiwała od tych, którzy nimi nie są.

Poklok

Jeśli jesteś za dalszym psuciem historii, to prosze bardzo. Ja tam wolę się afiszować z miłością do polskiej historii, niz siedzieć i narzekać.

Picard

W filmie nie wyszedł im za bardzo, jednak nie moża za dużo wymagać by wszystkie filmy oddawały wiernie charakter kazdej postaci.
Poklok
Użytkownik
#35 - Wysłana: 4 Cze 2010 19:51:11
TSan:
Jeśli jesteś za dalszym psuciem historii

Tzn?

TSan:
Ja tam wolę się afiszować z miłością do polskiej historii, niz siedzieć i narzekać.

Historia imho nie jest ani do jednego, ani do drugiego. Historia jest do nauki i wyciągania z niej wniosków. A te są takie, że bezkrytyczny zachwyt samym sobą do niczego dobrego nie prowadzi. Historia Polski dowodzi tego dość dobitnie.
TSan
Użytkownik
#36 - Wysłana: 4 Cze 2010 20:00:24
Poklok:
Historia jest do nauki i wyciągania z niej wniosków

Nieprawda! Historia może też służyć do świetnych porównań, tematów książek, filmów itp. To nie tylko suche fakty, to takze krwawe bitwy, mordercze podróże oraz (rzecz oczywista!) wielkie, namiętne romanse. Jeśli według ciebie historia jest nuda lub nadaje sie tylko do nauki, to polecam serię ksiażek historycznych Strrraszna historia, wspaniała promocja historii wśród współczesnej młodzieży
Jurgen
Moderator
#37 - Wysłana: 4 Cze 2010 20:05:39
TSan:
To nie tylko suche fakty, to takze krwawe bitwy, mordercze podróże oraz (rzecz oczywista!) wielkie, namiętne romanse.

Historia to przede wszystkim ciąg przyczynowo-skutkowy. Bo cóż nam po krwawej bitwie, morderczej podróży oraz wielkim, namiętnym romansie samym w sobie? Liczy się kontekst, okoliczności, przyczyny i skutki zdarzeń. Samo w sobie zdarzenie nadaje się ot, co najwyżej na materiał na książkę czy film przygodowy osadzony w danych realiach...
Ważne jest to, dlaczego coś się stało i jakie były tego czegoś konsekwencje.
Poklok
Użytkownik
#38 - Wysłana: 4 Cze 2010 20:07:28 - Edytowany przez: Poklok
TSan:
Historia może też służyć do świetnych porównań, tematów książek, filmów itp.

To jasne

TSan:
Jeśli według ciebie historia jest nuda lub nadaje sie tylko do nauki

Nie powiedziałem, że jest nudna. Wręcz przeciwnie, uważam, że jest fascynująca. Oraz, owszem, pouczająca.

TSan:
polecam serię ksiażek historycznych Strrraszna historia, wspaniała promocja historii wśród współczesnej młodzieży

Czytałem. Ale, szczerze mówiąc, trochę już z nich wyrosłem

Jurgen

Szkoda, że nie zawsze znamy wszystkie przyczyny. Ale masz rację. Zresztą mam bardzo za złe polskiej szkole to, jak uczy o historii. Zamiast wskazywać meritum skupia uwagę na kuciu dat...
Jurgen
Moderator
#39 - Wysłana: 4 Cze 2010 20:21:03
Poklok:
Szkoda, że nie zawsze znamy wszystkie przyczyny.

A wyobrażasz sobie los historyków, archeologów i innych pokrewnych zawodów, gdybyśmy wszystkie przyczyny znali?

Poklok:
Zresztą mam bardzo za złe polskiej szkole to, jak uczy o historii. Zamiast wskazywać meritum skupia uwagę na kuciu dat...

Poklok
Użytkownik
#40 - Wysłana: 4 Cze 2010 20:24:10
Jurgen:
A wyobrażasz sobie los historyków, archeologów i innych pokrewnych zawodów, gdybyśmy wszystkie przyczyny znali?

Akurat do tego wielkiej wyobraźni nie trzeba
Q__
Moderator
#41 - Wysłana: 6 Cze 2010 12:30:50 - Edytowany przez: Q__
Jurgen

Jurgen:
Historia to przede wszystkim ciąg przyczynowo-skutkowy. Bo cóż nam po krwawej bitwie, morderczej podróży oraz wielkim, namiętnym romansie samym w sobie? Liczy się kontekst, okoliczności, przyczyny i skutki zdarzeń. /.../
Ważne jest to, dlaczego coś się stało i jakie były tego czegoś konsekwencje.

Przy czym zauważ, że:
1. nasza wiedza o przeszłości jest tylko nieco pewniejsza od wiedzy o przyszłości - musimy bazować na cudzych relacjach, które mogą być - świadomie lub nie - przekłamane; oddajmy tu głos Dukajowi (cytat z "Lodu"):

"- /.../ Kotarbiński ma rację: pewne twierdzenia mogą nie być ani prawdziwe, ani fałszywe, dopóki nie zaszły zdarzenia, o jakich mówią. Leśniewski jest ortodoks Laplace’a, tylko dlatego ma całą przyszłość za już ziszczoną. Ale zdanie „Car Mikołaj Drugi nie dożył swoich sześćdziesiątych urodzin” nie będzie ani prawdziwem, ani fałszywem jeszcze przez cztery lata. Lecz gdy już zdarzenia zajdą, i gdy owe twierdzenia staną się prawdziwemi lub fałszywemi, nie mogą z czasem przestać takiemi być.
- Bo ty patrzysz jak na proces, jak na jakąś logiczną maszynkę do mięsa, do której z jednej strony - z przyszłości - wpychasz nieforemne kawały mięcha zdarzeń, łup-cup, przekręcamy je przez Teraźniejszość i z drugiej strony maszynki - w przeszłość - wychodzi mielonka logiczna w dwóch równo oddzielonych wstęgach: prawdy i fałszu.
- No, to się mniej więcej zgadza...
- A teraz zamróź to.
Żachnął się.
- Co?
- Zamróź, zatrzymaj, zastopuj. Możesz być pewien tylko twojego Teraz. Cała reszta - wszystko, co do Teraz przylega, lecz nie mieści się w jego granicach - jest wątpliwa, istnieje tylko jako domysł zbudowany na Teraz, i tylko właśnie o tyle, o ile możesz się tego domyślić.
Tajtelbaum patrzył na mnie już z politowaniem.
- Ty istotnie uważasz, że sądy o przeszłości czynimy prawdziwemi lub fałszywemi - odkrywając ją? I że odbieramy im fałszywość i prawdziwość - zapominając, tracąc wiedzę? Benek!
- Tak przecież się dzieje z sądami o przyszłości, co do tego się zgadzamy, nie? Bóg nie posługuje się logiką trójwartościową, bo On wie wszystko; Jego język jest językiem „tak-tak, nie-nie”. Jak powiada Pismo i doktor Einstein. A że ludzie mogą poznać tylko te zdarzenia, które dotykają ich Teraz... /..../ - Zagadka: świat, który najlepiej opisuje logika Kotarbińskiego - i świat opisywany przez moją logikę, w której tylko sądy o teraźniejszości są zamrożone: albo fałszywe, albo prawdziwe. Po czym odróżniłbyś te światy?
- Mhm, po płynności prawdy o przeszłości?
- Co to znaczy? Porozmawiaj z kimkolwiek o tysiąc dziewięćset dwunastym albo o powstaniu styczniowem.
- Co innego fakt, a co innego pamięć, opinja o nim.
- Pamięć! - parsknąłem gniewnie. - Taka pamięć to nie dar, lecz przekleństwo: ponieważ pamiętamy tylko przeszłość, i pamiętamy jedną przeszłość, każdy swoją, ulegamy złudzeniu - także doktor Kotarbiński mu uległ - że zdarzenia minione pozostają na wieczność ustalone, zamrożone w prawdzie. I wszystkie logiki budujemy opierając się na tym złudzeniu..
Alfred w zamyśleniu zwijał i rozwijał białą chusteczkę.
- Po czym odróżniłbym te światy... Czyżbyś sądził, że są nie do odróżnienia? Ależ w twoim świecie istniałoby jednocześnie wiele przeszłości równie prawdziwych-nieprawdziwych, podobnie jak w tej chwili istnieje wiele przyszłości naszego tu rendez-vous: w niektórych ty wychodzisz pierwszy, w niektórych ja, w niektórych spotykamy -
(i tu im przerwano - przyp. Q__)"


2. o czym zresztą pisał Lem w "De impossibilitate...", a Crichton w pewnym fragmencie "Śmierci binarnej" dzielimy przyczyny prowadzące do pewnych sytuacji na mniej, i bardziej ważne ale czy tak naprawdę jest to uprawnione?

Wydarzenia historyczne bywają efektem działań tzw. wybitnych jednostek Einsteinów, Napoleonów, Hitlerów, Schweitzerów lub też ludzi którzy znaleźli się w odpowiednim miejscu i czasie jak ten anonimowy piechur co zabił von Jungingena), tymczasem powstanie każdej z tych jednostek nie było wiele prawdopodobniejsze niż powstanie lemowego profesora Kouski:

"Pewien lekarz wojskowy podczas pierwszej wojny światowej wyrzucił za drzwi sali operacyjnej pielęgniarkę, bo dokonywał zabiegu chirurgicznego w chwili, gdy ona weszła omyłkowo do tej właśnie sali. Gdyby pielęgniarka była bardziej obyta ze szpitalem, toby nie pomyliła drzwi sali operacyjnej z opatrunkową, a gdyby nie weszła do operacyjnej, toby jej chirurg nie wyrzucił; gdyby jej nie wyrzucił, to przełożony jego, lekarz pułkowy, nie zwróciłby mu uwagi na niewłaściwe zachowanie względem damy (bo to była pielęgniarka amatorka, panna z wyższej sfery), a gdyby nie zwrócił uwagi, toby młody chirurg nie uważał za wskazane przepraszać pielęgniarki, nie poszedłby z nią do cukierni, nie zakochałby się w niej, nie ożenił, przez co i profesor Benedykt Kouska nie przyszedłby na świat jako dziecko tej właśnie małżeńskiej pary. Z podanego zdaje się wynikać, że prawdopodobieństwo przyjścia na świat profesora Benedykta Kouski (jako noworodka, nie jako kierownika katedry filozofii analitycznej) wyznaczone było przez prawdopodobieństwo zamiany lub niezamiany drzwi przez pielęgniarkę w danym roku, miesiącu, dniu i godzinie. Lecz tak wcale nie jest. Młody chirurg Kouska nie miał w owym dniu żadnych wyznaczonych operacji; lecz jego kolega, doktor Popichal, pragnąc odnieść swojej ciotce bieliznę z pralni, wszedł do domu, w którym wskutek przepalenia się bezpiecznika światło nie świeciło się na schodach, przez co spadł z trzeciego stopnia i skręcił nogę w kostce; przez to też Kouska musiał go zastąpić na zabiegach. Gdyby się stopka nie przepaliła, toby Popichal nie skręcił nogi, na sali operowałby on, a nie Kouska, a jako osobnik znany z szarmanterii, Popichal nie użyłby silnych słów dla usunięcia z operacyjnej pielęgniarki, która weszła tam omyłkowo, a nie obraziwszy jej, nie widziałby potrzeby umawiania się z nią na randkę; zresztą, randka czy nie randka, w każdym razie jest zupełnie pewne to, że z wirtualnego związku Popichala z pielęgniarką nie powstałby Benedykt Kouska, ale ewentualnie ktoś całkiem inny, czyich szans przyjścia na świat praca nie bada.
/.../
Jak wiemy, to, żeby się profesor Kouska mógł narodzić, nie sprowadza się tylko do alternatywy „właściwe drzwi - drzwi niewłaściwe”. Nie podług jednej koincydencji trzeba by rachować szansę urodzin, ale podług wielu: tej, że pielęgniarkę skierowano do tego, a nie innego szpitala; tej, że uśmiech jej w cieniu, rzucanym przez kornet, przypominał z daleka uśmiech Mony Lizy; tej także, iż w Sarajewie został zastrzelony arcyksiążę Ferdynand, bo gdyby go nie zastrzelono, toby wojna nie wybuchła, a gdyby nie wybuchła, to panna ta nie zostałaby pielęgniarką, ponieważ zaś pochodziła z Ołomuńca, podczas kiedy chirurg - z Morawskiej Ostrawy, toby się raczej ani w szpitalu, ani gdzie indziej nigdy nie spotkali. Należy więc uwzględnić ogólną teorię balistyki strzelania do arcyksiążąt, ale ponieważ trafienie arcyksięcia było uwarunkowane ruchem jego samochodu, to i teorię kinematyki modeli samochodów z roku 1914 należałoby brać pod uwagę, jako też psychologię zamachowców, ponieważ nie każdy na miejscu owego Serba strzelałby do arcyksięcia, a jeśliby nawet strzelał, toby nie trafił, gdyby mu się ręce trzęsły ze zdenerwowania, więc to, że Serb miał pewną dłoń, oko i żadnych drżączek, też posiadło swój wkład w dystrybucję prawdopodobieństwa narodzin profesora Kouski. Nie wolno też pominąć ogólnej sytuacji politycznej Europy w lecie 1914."


A przecież wybitne jednostki to nie wszystko, są różne grupy, czy wręcz masy ludzkie składające się z wielu, wielu jednostek, z których każda ma swoją historię życia nie mniej skomplikowaną niż ów Benedykt.

Natomiast historycy usilują to wszystko uprościć do w miarę logicznego, klarownego procesu. (I nie mówię tego by kpić z b. potrzebnej nauki jaką są badania historyczne, pokjazuję tylko, że wszystko to jest bardziej skomplikowane niżby się zdawało.)
Toudi
Użytkownik
#42 - Wysłana: 28 Maj 2012 20:41:33
[dygresja]Wyszukiwarka forumowa jest do bani[/dygresja]

Nautilus, czy mógł pływać?

Dosyć ciekawy (choć mocno nieczytelnie stworzony) opis czy Nautilus Verne mógłby pływać. Zadziwiające jak blisko Verne był współczesnych okrętów podwodnych. Kto wie, może dzisiejsi pisarze są tak samo bliscy podróży kosmicznych? A może SeaQuest i Discovery już czekają za rogiem?
Eviva
Użytkownik
#43 - Wysłana: 28 Maj 2012 20:50:09 - Edytowany przez: Eviva
Toudi:
A może SeaQuest i Discovery już czekają za rogiem?

Nie byłabym zaskoczona. Dziś już byłoby możliwe zbudowanie takiego statku, gdyby całej kasy nie pakowano w zbrojenia i straszeni9e sie nawzajem, że "jak się zdenerwuję, to jueszcze coś mi odpali".
reyden
Użytkownik
#44 - Wysłana: 28 Maj 2012 21:04:56
Wiesz Eviva - zbrojenia przyśpieszają rozwój technologi , podobnie jak wojny .

Wiele technologii powszechnie używanych w obecnym czasie miało swoje korzenie w projektach wojskowych .

Co do możliwości zbudowania SQ i Discovery z punktu widzenia dzisiejszej technologii - o ile SQ jest w miarę możliwy do zbudowania , choć bez niektórych cech serialowego okrętu np. głębokość zanurzenia czy prędkość , to gorzej z Discovery - na ten czas budowa statku o wielkości i możliwościach Discovery jest nie dość że praktycznie nie możliwa to była by bardzo droga .
Toudi
Użytkownik
#45 - Wysłana: 28 Maj 2012 21:15:32
reyden, osobiście jestem zdania, że Discovery jest obecnie bardziej realnym projektem niż SeaQuest, ten miał jakąś organiczną skórą i napęd który chyba nie jest obecnie w ogóle użyciu. Ale poza tym pewno konstrukcja jest w miarę wykonalna, ciekawe czy delfina też by dali na pokład? ;)

A argument cenowy zabija wszystko, nawet stare poczciwe wahadłowce.
reyden
Użytkownik
#46 - Wysłana: 28 Maj 2012 21:36:56
Pod względem samej konstrukcji kadłuba to SQ jest bardziej możliwy do zbudowania niż Discovery , w praktyce może to być kadłub budowany w podobny sposób jak w obecnych OP , gorzej z napędem - z tego co kojarzę to napęd jest pochodną napędu używanego w torpedach superkawitacyjnych - w teorii taki napęd może zapewnić prędkość na poziomie 200 w , skoro np. rosyjska torpeda szkwał pływa z taką prędkością , problemem jest hałas - OP z założenia ma być cichy a te torpedy do cichych nie należą .
Toudi
Użytkownik
#47 - Wysłana: 28 Maj 2012 22:19:14
reyden, wciąż myślę, że Discovery jest realną konstrukcją, miał co prawda 140 metrów długości, ale składa się z trzech części.
Modułu załogi, kuli o średnicy około 17 metrów, zbiorników z paliwem i silnika 32x9 metrów. Wymiary poszczególnych części wydają się być w granicach nośności dzisiejszych rakiet.
Modułowe składanie na orbicie mamy już opanowane i Mir i ISS w końcu tak robią.

reyden:
gorzej z napędem - z tego co kojarzę to napęd jest pochodną napędu używanego w torpedach superkawitacyjnych - w teorii taki napęd może zapewnić prędkość na poziomie 200 w , skoro np. rosyjska torpeda szkwał pływa z taką prędkością , problemem jest hałas - OP z założenia ma być cichy a te torpedy do cichych nie należą .

Tak mi się wydaje, że okręt płynący 200 węzłów to jednak wolałby być słyszalny, by mu wszyscy zeszli z drogi. ;)
Q__
Moderator
#48 - Wysłana: 29 Maj 2012 00:48:26
Toudi

Toudi:
Kto wie, może dzisiejsi pisarze są tak samo bliscy podróży kosmicznych?

Clarke - bliski Verne'owi w nastawianiu się na stricte technologiczne prognozy - z pewnością tak:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=591.msg30009#m sg30009
Pod linkiem mowa o tym jak przewidzał misję Deep Impact. Wizja satelitów geostacjonarnych sprawdziła mu sie znacznie wcześniej. I tu, zatoczywszy kółko, wracamy do kwestii realizmu Discovery...
Q__
Moderator
#49 - Wysłana: 4 Mar 2014 16:16:57 - Edytowany przez: Q__
Kapitan Nemo powraca w komiksie Alana Moore'a zatytułowanym "Nemo: Serce z lodu" (świat Ligi... rzecz jasna):
http://polter.pl/Nemo-1-Serce-z-lodu-n40503

EDIT: i - z innej nieco beczki - ranking łodzi podwodnych od Nautilusa do SeaQuestu:
http://www.futuredude.com/top-5-sci-fi-submarines/

I J.K. Muir o kolejnej historii z wiadomym kapitanem:
http://reflectionsonfilmandtelevision.blogspot.com /2009/04/cult-tv-flashback-71-return-of-captain.ht ml
Dathon
Użytkownik
#50 - Wysłana: 3 Maj 2014 05:34:06 - Edytowany przez: Dathon
Q

Q__:
nasza wiedza o przeszłości jest tylko nieco pewniejsza od wiedzy o przyszłości - musimy bazować na cudzych relacjach, które mogą być - świadomie lub nie - przekłamane; oddajmy tu głos Dukajowi (cytat z "Lodu"):

AS o tym zwięźlej:

Historia - uśmiechnął się wiedźmin - to relacja większością kłamliwa, ze zdarzeń, większością nieistotnych, zdawana nam przez historyków, większością durniów.

Znowu "Sezon".
Q__
Moderator
#51 - Wysłana: 26 Gru 2014 15:40:27
Ciekawy tekst biograficzny nt. Verne'a:
https://sites.google.com/site/polverne/biografia
Q__
Moderator
#52 - Wysłana: 12 Mar 2015 20:04:32
Q__
Moderator
#53 - Wysłana: 19 Wrz 2015 12:45:48
Singer nie może robić Treka, to chce zekranizować Verne'a (po Magneto nie powinien mieć problemu i z Nemo):
http://www.blastr.com/2015-9-17/bryan-singers-next -project-20000-leagues-under-sea
MarcinK
Użytkownik
#54 - Wysłana: 19 Wrz 2015 13:13:17
Q__
Pytanie czy Patrick Stewart nie jest za stary?
mozg_kl2
Użytkownik
#55 - Wysłana: 19 Wrz 2015 14:15:57
MarcinK:
Pytanie czy Patrick Stewart nie jest za stary?

na Picarda się nadaję. Mógłby spokojnie zagrać w reboocie TNG.
 Strona:  ««  1  2 
USS Phoenix forum / Science-Fiction / 20.000 mil podmorskiej żeglugi

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!