USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Science-Fiction / Postkapitalistyczne systemy społeczne w SF z wyróżnieniem ST
 Strona:  ««  1  2 
Autor Wiadomość
Q__
Moderator
#31 - Wysłana: 20 Lut 2014 18:08:40 - Edytowany przez: Q__
Madame Picard

Jeszcze a'propos:
Madame Picard:
Bo gdyby próbował dokładniej przedstawić ten federacyjny system społeczny, to dałoby się wyraźnie dostrzec, jak bardzo się ta wizja kupy nie trzyma

Ciekawe co powiecie na wizję rodem z debiutanckiego "W połowie drogi" Bohdana Peteckiego:

"W latach czterdziestych dwudziestego pierwszego wieku skołatana długowiecznymi konfliktami wewnętrznymi i wojnami ludzkość wstąpiła na nową drogę rozwoju. Upadek ostatniego separatystycznego rządu w roku 2052-gim przyjęto uważać za moment otwierający nową epokę. Paweł Kulski był wówczas kilkuletnim chłopcem. Jedną z ostatnich ofiar krwawych zamieszek, wśród których torowała sobie drogę era integracji, stał się jego ojciec, młody korespondent warszawskiego radia. Wśród nazwisk, wykutych w czarnym marmurze u stóp strzelistej bryły Pomnika Pamięci w Nowym Jorku widniało nazwisko Tadeusza Kulskiego. Zginął na posterunku dziennikarskim w czasie pacyfikacji miast Teksasu, objętych pożogą wojenną wznieconą przez byłych dowódców niektórych armii na kontynencie amerykańskim, sprzymierzonych z międzynarodówką wielkiego kapitału. Cień tej tragedii, która zaciążyła na najwcześniejszych latach życia Pawła, odegrał być może decydującą rolę w jego późniejszym wyborze kierunku studiów i pracy.
Epoka humanitaryzmu, integracji, która postawiła do dyspozycji każdego człowieka sprzężone automaty programujące i wykonawcze, nosiła potoczną nazwę epoki informacji. Jej historia sięga w przeszłość o kilkanaście lat głębiej, aniżeli mogłoby to wynikać z daty oficjalnej, której kolejne rocznice obchodzone są tak hucznie i uroczyście. Po pierwszym akcie nastąpił krótki wprawdzie, ale tragiczny i niezwykle burzliwy okres lokalnych zamieszek. Całą zachodnią półkulą wstrząsały dramatyczne konfrontacje. Wydawało się, że wszystko, co w tradycji ludzkości złe i wsteczne, cała zapiekła w ciągu tysiącleci nienawiść, żądza posiadania, egoizm, maniackie pragnienie władzy, że wszystko to mobilizuje swe czarne siły do ostatniej, desperackiej walki o świat.
Zaczęło się to w roku trzydziestym dziewiątym, kiedy na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych odczytano memoriał opracowany przez największe podówczas sławy naukowe kuli ziemskiej. Dziś, kiedy oryginał tego dokumentu, który przeszedł do historii pod nazwą "Buntu Cybernetyków" spoczywa na poczesnym miejscu w skarbcu ONZ, a jego tekst w, pełnym brzmieniu, ze wszystkimi akapitami, ba, nawet znakami przestankowymi, potrafi wyrecytować każdy uczeń piątej klasy, trudno uwierzyć, że działo się to zaledwie czterdzieści trzy lata temu.
Tekst memoriału został natychmiast opublikowany przez wszystkie agencje i redakcje na obu półkulach. Komentatorzy podkreślali szlachetne intencje autorów, powoływali się na ich autorytet naukowy – organy ugrupowań konserwatywnych i kół zimnowojennych również wykorzystały okazję dla zamanifestowania swych zacnych intencji politycznych. W gruncie rzeczy nikt bowiem nie potraktował sprawy serio, rzecz była zbyt szokująca i sprzeczna z przyjętymi praktykami dyplomatycznymi. Tymczasem tej samej nocy wszystkie agencje redakcyjne otrzymały kopię listu przedłożonego Sekretarzowi Generalnemu ONZ.
Tekst listu brzmiał następująco: "Niżej podpisani oświadczają, że nie będą mogli współpracować z rządami, w tym również rządem własnego kraju, które odrzucą Memoriał Cybernetyków i nie wprowadzą na podległych im obszarach wszelkich postulowanych w tym dokumencie norm dalszego rozwoju procesów społecznych i gospodarczych".
Następowało około sześćdziesięciu tysięcy podpisów najwybitniejszych naukowców, konstruktorów, pisarzy, obywateli wszystkich państw świata.
W dwudziestym pierwszym wieku nie było rządu, który pozbawiony współpracy swoich fizyków, cybernetyków, biologów i chemików utrzymałby się dłużej niż dziesięć dni. Uczonych można było oczywiście internować, bądź też zastosować wobec nich inne represje. Fizyczna przemoc nie dawała jednak gwarancji posłuszeństwa ich mózgów, zresztą sankcje musiały mieć z natury rzeczy zakres ograniczony, bo przecież niepodobieństwem było skazać wszystkich krnąbrnych na śmierć. W dodatku cały świat komunistyczny opowiedział się natychmiast za przyjęciem memoriału. Wszystko to nie przesądziłoby może sprawy, w każdym razie nie w tak krótkim czasie, gdyby nie ogromna presja opinii publicznej, jednolity front, któremu przewodziła klasa specjalistów, spadkobierczyni tradycji dawnej klasy robotniczej. Wyzwanie uczonych poparły masy. Zdaniem historyków, momentem zwrotnym w owej bezprzykładnej kampanii było wydarzenie na pozór marginesowe. Czterogodzinny program telewizyjny, opracowany przez dziennikarzy z czternastu krajów, którzy w rozmowach z autorami memoriału przedstawili plastycznie i sugestywnie spodziewane skutki społeczne i gospodarcze nowego systemu. Program ten, retransmitowany przez wszystkie ośrodki sześciu kontynentów, nadano wieczorem, następnego dnia po opublikowaniu obu dokumentów. Sprawa była przesądzona.
W ciągu kilkunastu najbliższych godzin wszelkie "gorące linie" huczały, odbyło się szereg spotkań na najwyższym szczeblu, największe giełdy świata kapitalistycznego zanotowały serie efektownych samobójstw, a w Ameryce Południowej niezwłocznie upadło kilka gabinetów. Wyłoniony na wielotysięcznej otwartej sesji Instytutu Cybernetycznego w Paryżu komitet opracował ostateczną wersję projektu, która dwa dni później została przyjęta przez nadzwyczajne posiedzenie Organizacji Narodów Zjednoczonych. Odpowiednie zobowiązania podpisali czołowi mężowie stanu wszystkich krajów. Nie obeszło się, rzecz prosta, bez poprawek – dotyczyły one jednak niemal wyłącznie technicznych szczegółów organizacji ochrony tradycji narodowych.
Kiedy wieść o podpisaniu dokumentu rozeszła się po kontynentach – a stało się to błyskawicznie, dzięki bezpośredniej transmisji z sali obrad– świat oszalał. Pękły granice, ludzie wyzwoleni nagle z przytłaczającej wizji zagłady termojądrowej tańczyli na placach i ulicach miast, deklarowano kosztowności i osobiste majątki na rzecz pomocy krajom biedującym. Oczywiście, niektóre narody o szczególnie skomplikowanych tradycjach wzajemnych stosunków pozostały względem siebie chłodne i nieufne jeszcze przez lata, nie była to już jednak owa nieufność aktywna, zwierzęca, wyrażająca się w nieustannej gotowości do skoku.
Soldateski, związane z wielkimi koncernami zbrojeniowymi, niektóre kliki rządzące, organizacje szowinistyczne, zaskoczone biegiem wydarzeń, zachowały w tych dniach milczenie. Do walki przystąpiły kilkanaście dni później, mobilizując cały pozostały arsenał środków. Nie był to ubogi arsenał. Bite dwanaście lat wiele obszarów świata było widownią krwawych starć, ginęli ludzie, palono miasta i osady. Wtedy jednak po raz pierwszy w dziejach Ziemi, nastąpiła całkowita polaryzacja postaw – w oparciu o powszechne kryteria moralne i etyczne, bez względu na partykularne interesy i racje geograficzne. Epigoni dawnego porządku nie mieli za sobą nic, prócz siły materialnej. W ich szeregach skupili się awanturnicy i męty wszelkiej maści. Było to więc tak, jak gdyby ludzkość toczyła wojnę z własnymi wadami, jak chory organizm w gorączce i cierpieniu wyrzucała z siebie trujące związki i jady. Gdyby poniosła klęskę, oznaczałoby to, że w ciągu tysiącleci rozwoju nagromadziła więcej wartości, cech i nawyków negatywnych, aniżeli dobrych. Ostatecznym rozstrzygnięciem mogło więc być tylko zwycięstwo.
Nowy system odniósł sukces, zanim jeszcze zdołano wprowadzić w życie jego formy organizacyjne. Strukturalnym fundamentem tego systemu stała się, jak wiemy, informacja. W służbie informacji stanęła cała najnowocześniejsza technika. Bezwzględna jawność życia publicznego, likwidacja tzw. kuluarów gospodarki, dyplomacji i prawa, siłą rzeczy przeobraziły niektóre struktury polityczno-społeczne; szereg zdawałoby się immanentnych cech demokracji poszło w zapomnienie. Zniknęły na przykład takie pojęcia jak parlament, sejm, czy też powszechne wybory. Własność prywatna upadła w momencie ostatecznego ujednolicenia wszystkich wartości przeliczeniowych.
Nie do pomyślenia byłoby dziś zorganizowanie narady, konferencji naukowej lub gospodarczej na jakikolwiek temat związany z bytowaniem społeczeństwa, w których nie mógłby uczestniczyć, a raczej których świadkiem nie mógłby być każdy, kto tylko zechce. Dotyczy to zarówno takich spraw jak wymiana dóbr, kierunki rozwoju nauki, zatapianie lądów lub podbój kosmosu, jak i sztuki, rozrywki czy wreszcie programowania pogody. Oczywiście, nikt, kogo te sprawy interesują, jeżeli nie jest członkiem danego zespołu naukowego czy koordynacyjnego, nie zaspokaja swego zainteresowania przez fizyczną obecność na sali obrad. Zresztą, nie pozwolono by na to – uczeni muszą mieć swobodę dyskusji i działania. Terminy wszelkich tego rodzaju imprez są znane, jak również sale, w których się odbywają. Każda z nich posiada odpowiednią aparaturę łączności. Wystarczy wybrać odpowiedni kod w pulpicie swojego domowego lub podręcznego automatu, aby usłyszeć i zobaczyć wszystko, co jest do słyszenia i zobaczenia.
Q__
Moderator
#32 - Wysłana: 20 Lut 2014 18:10:18 - Edytowany przez: Q__
Oczywiście, możliwość biernego udziału we wszystkich dyskusjach, poprzedzających podejmowanie ważnych dla ogółu decyzji, nie stanowi, istoty systemu informacyjnego. Przeciwnie raczej – jest warunkiem, bez spełnienia którego nie dałoby się go wprowadzić do praktyki społecznej. Przecież na dobrą sprawę przy tak gęstej sieci środków masowego przekazu, jaką dysponowano już na początku wieku dwudziestego pierwszego, realizacja tego warunku zależała tylko od dobrej woli sfer rządzących, nie wymagała wieloletnich, żmudnych prac sztabu uczonych – cybernetyków. Autorom "Buntu Cybernetyków" chodziło o coś znacznie większego. O prawdziwe rządy większości, nie w kilku opasanych granicami krajach, ale na Ziemi. Ich rozwiązanie przyjęło jako zasadę generalną, aby każdy mieszkaniec kuli ziemskiej o każdej, dowolnej porze mógł przedstawić organom wykonawczym swoją opinię, skargę, postulat lub wniosek dotyczący jakiegoś usprawnienia, jakiejś zmiany. Oczywiście myśl, aby członkowie rad wykonawczych, uczeni, odbierali to wszystko osobiście, mogła powstać jedynie w umyśle szaleńca. Podobnie jak idea powołania odpowiednich biur czy urzędów. Jedyną szansą było opracowanie technicznej dokumentacji gigantycznego systemu cybernetycznego, działającego w oparciu o park sprzężonych maszyn matematycznych. Tak zrodził się projekt pokrycia Ziemi siatką zbiorczych mózgów elektronowych, zestrojonych z kompleksami odpowiednio zaprogramowanych analizatorów i maszynami statystycznymi. Centrala każdego z owych tak rozgałęzionych ośrodków znajdowała się w bezpośrednim sąsiedztwie organów władzy wykonawczej. W pierwszym etapie zaprojektowano trzy klasy takich ośrodków: miejskie lub osiedlowe, narodowe i kontynentalne. Te ostatnie były. sprzężone już bezpośrednio z centralą światową przy ONZ.
Budowa tych ośrodków pochłonęła kilkanaście lat, pomimo że do dyspozycji konstruktorów i ekip montażowych postawiono wszystkie środki techniczne. Jeśliby ktoś uważał, że można było to przeprowadzić niezależnie od integracji narodów świata, to warto komuś takiemu przypomnieć, jak ogromny potencjał techniczny przemysłu zbrojeniowego i armii zaangażowano w budowę powszechnych ośrodków cybernetycznych. Bez niego realizacja projektu trwałaby nie kilkanaście, a kilkadziesiąt lat. Nie mówiąc już o wszystkich bazach i placówkach badań kosmicznych. Jeżeli pierwszy człowiek postawił stopę na planecie Wenus dopiero w roku 2054-ym, chociaż już na początku stulecia istniały środki techniczne wystarczające dla realizacji wyprawy, to dlatego, że zarówno pracownicy naukowi instytutów kosmonautycznych, jak i zaplecze techniczne tych ośrodków postawiono do dyspozycji budowniczych sieci cybernetycznej. Jak wiemy, dopiero teraz, po "planecie mgieł" przyszła kolej na Marsa. Ale wróćmy do systemu informacyjnego. Ogromnym problemem było uruchomienie masowej produkcji specjalnych nadajników. Początkowo instalowano je w miejscach publicznych, na wzór dawnych rozmównic telefonicznych. Później dopiero, w miarę postępu miniaturyzacji i produkcji globalnej, poczęto wyposażać. w aparaty nowo wznoszone domy mieszkalne, potem mieszkania, wreszcie zwykłe telewizory. W roku sześćdziesiątym trzecim każdy człowiek dysponował już własnym nadajnikiem, za pośrednictwem którego mógł przekazać swój wniosek czy postulat lokalnemu ośrodkowi cybernetycznemu w dowolnej porze dnia czy nocy. Tam wszystkie głosy mieszkańców były automatycznie segregowane na ciągi problemowe, analizowane, a następnie w zależności od charakteru wniosku, bądź przekazywane władzom, bądź podawane do ośrodka klasy narodowej. Wnioski o szerszym zasięgu szły z kolei, oczywiście w skondensowanej formie, do placówek kontynentalnych i analogicznie dalej – ośrodka światowego. W ten sposób wszystkie organa władzy – od miejskiej do światowej – były nieustannie informowane o aktualnych bolączkach i potrzebach ludności. Ponadto wpływało stale wiele pomysłów usprawnień i reorganizacji poszczególnych rozwiązań technicznych lub prawnych, których realizacja otwarła dodatkowe, niezmiernie cenne źródło postępu.
Ta właśnie informacja oddolna stanowiła istotę nowego systemu. Ludność była bowiem systematycznie informowana – za pośrednictwem automatycznych stacji nadawczych – o materiałach zebranych i przetrawionych w ośrodkach. Wielkie ekrany na głównych placach miast informowały o wynikach obliczeń, wyrzucając równocześnie na marginesy sprawy, które władze winny załatwić w pierwszej kolejności. Wbrew obawom pesymistów skarg i postulatów rzucanych dla kawału zanotowano zaledwie kilkadziesiąt – i to jedynie w pierwszych dniach funkcjonowania systemu. Ktoś tam żądał dziesięciu tygodni urlopu, ktoś inny domagał się powołania obozów dla teściowych, jakiś wzburzony uczeń protestował przeciw klasówkom z matematyki. Nie były to nawet żarty złośliwe, po prostu głupie. Znikły po kilku tygodniach, kiedy ludzie uwierzyli w wielką przemianę i zaczęli inaczej oceniać własne postawy, własne szansę i perspektywy.
Rządy przeszły więc ostatecznie do rąk najszerszych mas społecznych. W praktyce, jako najliczniejsza, pozostała przy władzy klasa specjalistów, dawna klasa robotnicza. Obywatel zgłaszał swój wniosek do ośrodka analityczno-programowego i czekał na wynik. Z komunikatu dziennego dowiadywał się, czy jego głos harmonizuje z postulatami i wnioskami innych. Jeżeli nie, jeżeli większość uznała inny problem za ważniejszy, czekał dalej. Prędzej czy później przychodziła kolej na sprawę, interesującą go osobiście. W podobny sposób poddawano pod powszechne głosowanie projekty zgłaszane przez rady uczonych i Zespoły Koordynacyjne. O tym, aby Władze mogły zlekceważyć wnioski wynikające z problemowej syntezy głosów ludności, dokonywanej przez automaty, nikt nawet nie pomyślał. Bowiem zasada absolutnej jawności życia publicznego, możliwość uczestniczenia we wszystkich poprzedzających decyzje dyskusjach oraz powszechna informacja o wynikach codziennych kalkulacji mózgów i maszyn ośrodków programowo-obliczeniowych stwarzały z kolei presję opinii, której żaden organ władzy nie mógł zbagatelizować. Tak więc powstało swoiste sprzężenie zwrotne między społeczeństwem Ziemi a jego organami władzy wykonawczej.
Kiedy pod koniec lat czterdziestych okazało się, że wszelkie próby reakcyjnych ugrupowań militarnych zmierzające do opanowania magazynów broni termojądrowej spełzły na niczym, jako że magazyny te były kontrolowane przez uczonych, system informacyjny na dobre zakorzenił się w świadomości ogółu. Przełom był tak wielki, że już po kilku latach młodzi ludzie, którzy rozpoczęli samodzielne życie umysłowe po roku pięćdziesiątym drugim, przywykli wyrażać się o wszystkim, co poprzedzało "Bunt Cybernetyków" tak jak w dwudziestym wieku wyrażano się o legendach Starego Testamentu. Świat skurczył się – i rozrósł jednocześnie, intrygi i zamieszki ucichły wcześniej, niż mogli się tego spodziewać najzagorzalsi optymiści, a kolejne rocznice "Buntu" obchodzi kula ziemska jako najpiękniejsze święto ludzkości."


Toudi, pirogronian - jak znajdujecie? (Wiernopoddańczą wzmiankę o krajach komunistycznych, co to tak swoich uczonych słuchają, pomińmy milczeniem... I skupmy się raczej na pomyśle niż - budzącej dziś śmiech - stronie technicznej*; takie nadajniki np. dziś każdy nosi i do dziesiątek innych celów używa...)

* choć jak się wczytać i spod tych technikaliów przytomna refleksja czasem błyska, choćby tu:

"Za kilkanaście minut znowu zamkną się za nim drzwi kabiny łączności, aparat zarejestruje nową serię drgań, kolejny meldunek przełożony na język elektromagnetycznych sygnałów. Automaty rozwiążą szyfr, uczeni zaktualizują programy mózgów, zespoły pamięciowe tych ostatnich skwitują nową porcję informacji nikłą zmianą pozycji świateł, a perforowana taśma z tekstem meldunku zostanie zniszczona. On sam zapisze to wszystko w "pamięci" swojego podręcznego automatu, sprzężone z nim analizatory instytutów historycznych i archiwów podejmą trud kojarzenia faktów, wytyczania prawidłowości, zderzenia analogii – by po kilkudziesięciu sekundach zwrócić mu jego własne myśli wzbogacone o cały ten materiał w postaci syntetycznego preparatu. Na jego podstawie on, historyk, zaprogramuje ostatni etap ciągu – kalkulator logiczny. Suma rozwiązań tego ostatniego, zebranych w dowolnym okresie czasu, da podstawę do opracowania wniosków. Epoka informacji pociągnęła za sobą rewolucję techniczną w łączności. Wszystkie ważniejsze dzieła naukowe i literackie, dzieła sztuki, mapy, czasopisma, były zapisywane w kryształach. Nazywano to techniką kwarcową – od pierwszych prób, dokonywanych z kryształami kwarcu. Kilkaset tysięcy ludzi równocześnie mogło korzystać z danej książki, gazety czy też oglądać wybrany obraz na domowych odbiornikach. Każdy taki kryształ był równocześnie mikronadajnikiem. Biblioteki, archiwa i muzea były niejako "samowystarczalne". Wszystko to zmieniło oczywiście zasadniczo metodologię nauk społecznych, a wśród nich również historii, zwłaszcza historii współczesnej."
pirogronian
Użytkownik
#33 - Wysłana: 21 Lut 2014 11:56:13
Q__:
jak znajdujecie?

Piękna wizja, ale boleśnie zderza się z ludzką naturą. Nie, żebym się na tym znał, ale kluczem do takiej rewolucji byłaby na prawdę dobra oświata, a tej brakuje. Zwłaszcza po konfliktach zbrojnych, które ruinują infrastrukturę. No cóż, na razie uniwersalnym czynnikiem napędowym ludzkości pozostaje chciwość. I tą cechę wykorzystują skrzętnie elity finansowe, które dzięki posiadanym majątkom sprawują faktyczną kontrolę nad społeczeństwami. Przepływ dóbr działa trochę jak grawitacja - im więcej ich masz, tym łatwiej ci zdobywać nowe. W ten sposób nieuchronnie dąży się do tego, że mała liczba osób zdobędzie wszystkie, a reszta pozostanie goła i zdana na łaskę tych paru. Aby temu zapobiec, potrzebna by była konsolidacja tej większości, ale to wymagałoby jednomyślności oraz środków technicznych. A mając do dyspozycji owe środki, a w szczególności media, bogata mniejszość z łatwością zapobiegła by takiej konsolidacji. Proces ten odbywa się na naszych oczach, wystarczy się tylko rozejrzeć. Większe firmy bez przerwy wykupują mniejsze, rosną długi publiczne krajów, coraz więcej dóbr jest w prywatnych rekach... Potrzebny jest ktoś, kto wie, co robić i ma do tego środki. I dlatego ja wolę się modlić niż pikietować ;P
Q__
Moderator
#34 - Wysłana: 21 Lut 2014 19:31:17 - Edytowany przez: Q__
pirogronian

pirogronian:
I dlatego ja wolę się modlić niż pikietować

Optymistycznyś jak finał "Limes inferior" Zajdla - tylko cud...
Q__
Moderator
#35 - Wysłana: 19 Paź 2015 16:58:29 - Edytowany przez: Q__
O ewolucji warstwy ustrojowej ST:
http://www.postmodernvillage.com/eastwest/issue3/3 a-0008.html

Pytanie dlaczego Federacja jest socjalistyczna:
http://volokh.com/2009/05/09/when-and-why-did-the- federation-turn-socialist-a-question-i-hope-will-b e-answered-in-the-new-star-trek-movie/

I - dość przytomny, jeśli chodzi o rozważane warianty - tekst z amerykańskiego marksistowskiego (sic!) magazynu o możliwych modelach społecznych, jakie może wytworzyć era powszechnej automatyzacji - po dwa na wariant scarcity i post-scarcity (Federacja ląduje tam jako prawie-wzorcowy przykład komunizmu):
https://www.jacobinmag.com/2011/12/four-futures/
Q__
Moderator
#36 - Wysłana: 23 Cze 2020 16:54:40
O Trekowym minimalizmie (identycznym z obłocznym):
https://www.youtube.com/watch?v=66kMAP06k3Q
 Strona:  ««  1  2 
USS Phoenix forum / Science-Fiction / Postkapitalistyczne systemy społeczne w SF z wyróżnieniem ST

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!