USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Science-Fiction / H.P. Lovecraft i "Call of Cthulhu"
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  6  7  »» 
Autor Wiadomość
MarcinK
Użytkownik
#151 - Wysłana: 22 Lis 2016 21:28:28
Q__
Moderator
#152 - Wysłana: 22 Lis 2016 21:52:21
MarcinK

MarcinK:
p re-painted-cthulhu-statue

No, w końcu komuś udało się przedstawić Cthulhu w nie-żałosny, fajny, sposób. (Choć - oczywiście - nadal nie jest straszny, ale lovecraftowskie stwory po prawdzie nigdy takie nie były*.)

* Z małymi wyjątkami.
MarcinK
Użytkownik
#153 - Wysłana: 23 Lis 2016 07:16:23 - Edytowany przez: MarcinK
Q__
A o tym wiedziałeś?
Ghatanothoa appeared in the Japanese TV series Ultraman Tiga under the name Gatanothor, as as an ancient evil that had defeated Ultraman Tiga and his fellow giants in ancient times and destroyed the civilization present on Earth at the time. In the finale, he attempts to do the same to the modern world, and Tiga challenges him and is again defeated, but is revived by humanity as Glitter Tiga, who kills Gatanothor with a powerful beam from his Color Timer. This version of Ghatanothoa bears some resemblance to a chimera of deep-sea life, including the chambered nautilus. Gatanothor also commands a race of lesser deities called the 'Zoiger', based on Lovecraft's Lloigor[citation needed]. After Gatanothor is defeated, the Zoiger seemingly migrate away, with only the stronger, 'Shibito' Zoiger remaining in the South Pacific. His anger is transferred to one of Tiga's former allies, Kamila, and her two followers, Hudra and Darramb, with Kamila being able to unlock a massive, demonic form called 'Demonzoa'.
https://en.wikipedia.org/wiki/Ghatanothoa
http://ultra.wikia.com/wiki/Gatanothor



Q__
Moderator
#154 - Wysłana: 23 Lis 2016 13:22:06
MarcinK

MarcinK:
A o tym wiedziałeś?

Dotąd nie. ba, nawet nie wiedziałem o takim Wielkim Przedwiecznym, bo opowiadanie z mniej znanych, tworzonych przez HPL-a we współpracy. Fajny wątek, a i sam stwór - w sumie - nieźle przedstawiony, acz - tradycyjnie - raczej dziwny (może trochę zabawny) niż straszny.
mozg_kl2
Użytkownik
#155 - Wysłana: 24 Lis 2016 19:49:34
ostatnio czytałem że Cthullu jest w wolnej domenie co oznacza, że każdy może go wykorzystywać. Ktoś potwierdzi? Q?
MarcinK
Użytkownik
#156 - Wysłana: 24 Lis 2016 19:51:00
mozg_kl2
planujesz jakiś film? służę poradą
Q__
Moderator
#157 - Wysłana: 24 Lis 2016 20:02:18 - Edytowany przez: Q__
mozg_kl2

mozg_kl2:
Cthullu jest w wolnej domenie co oznacza, że każdy może go wykorzystywać

Hmmm... Wygląda to tak:
http://lovecraft.wikia.com/wiki/Copyright_status_o f_works_by_H._P._Lovecraft
(Swoją drogą ciekawe czy Gaiman płacił komuś tantiemy, gdy pisał "Studium w szmaragdzie" i "Ja, Cthulhu"*?)

* http://www.neilgaiman.com/p/Cool_Stuff/Short_Stori es/I_Cthulhu
mozg_kl2
Użytkownik
#158 - Wysłana: 24 Lis 2016 21:04:39
MarcinK:
planujesz jakiś film?

mam taka sesyjkę na oku

https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/46/a8/fd/46a8fd5d9658c7f12bc696f6a4821d0f.jpg

MarcinK

poważnie mówiąc to z ciekawości pytam. Ostatnio często Cthullu jest bohaterem dodatkó do różnych gier planszowych.
Q__
Moderator
#159 - Wysłana: 8 Lip 2017 08:10:02 - Edytowany przez: Q__
Pisałem kiedyś:
Q__:
Ciekaw jestem czy pojawiający się tam Malik Tous to Nyarl w kolejnym wydaniu

Z tego co widzę nie tylko mnie to nurtuje:
http://www.yog-sothoth.com/topic/14658-mongolia/?p =157980
Przy czym zdaje się przeważać wykładnia że owszem:
http://www.conanblog.com/2011/08/02/interviews-wit h-jason-momoa-rose-mcgowan-conan-on-cracked-green- screen-adventures/
http://www.rehtwogunraconteur.com/von-junzt-and-th e-black-book-part-five/

I tu przyjrzyjmy się sprawie jeszcze raz, z detalami... U Howarda MT występuje najpierw w ludzkiej/humanoidalnej postaci:

"Kiedy mój wzrok go napotkał, opanowało mnie gwałtowne drżenie i żołądek podjechał mi do gardła. Uderzyły mnie przede wszystkim jego oczy, skośne, żółte, którymi wpatrywał się w nas przenikliwie, bez mrugnięcia powieką. Potem powstał i złożył nam głęboki ukłon na wschodnią modłę i poznaliśmy, że przybył z Orientu. Kiedy teraz próbuję wskrzesić w myślach jego obraz, nie potrafię. Pamiętam tylko te przeszywające oczy i żółtą fantastyczną szatę.
Machinalnie odpowiedzieliśmy na jego ukłon, a on odezwał się cichym, opanowanym głosem:
— Panowie, proszę o wybaczenie! Pozwoliłem sobie zapalić świece. Może przystąpimy do obrzędów, związanych ze zgonem naszego wspólnego przyjaciela."


Co b. ładnie koresponduje z HPLowskim opowiadaniem "The Haunter of the Dark" ("Duch ciemności"), w którym czytamy:

"Czego ja się boję? Nie jest to przypadkiem wcielenie Nyarlathotepa, który w starożytnym i tajemniczym Khemie przybrał nawet postać człowieka?"

Kończy się zaś REHowe opowiadanko zdaniami:

"Spojrzałem i zastygłem w przerażeniu. Płomienie z zadziwiającą szybkością obejmowały całe domostwo i budowla gorzała na tle ciemnego nieba jak ogniste piekło. Nad tą całopalną ofiarą szybował ogromny cień na kształt monstrualnego nietoperza, a z jego szponów zwisało bezwładnie coś, co przypominało ciało człowieka. Nie przebrzmiał jeszcze nasz krzyk grozy, a nietoperz zniknął i nasze zdumione oczy widziały już tylko chwiejące się ściany i płonący dach, który po chwili runął w ogień z takim hukiem, że ziemia zdawała się drżeć w posadach."

I znów przypomina się wspomniany już utwór Lovecrafta, w którym Nyarl posiada "niewyraźne czarne skrzydła", i ogólnie wygląda jakoś nietoperzowato:


Mało tego - przywołany jest tam Roderick Usher z opowiadania Poego, którego dom zapadł się dość podobnie do siedziby Johna Grymlanna/Grimlana.

ps. Coś b. a propos Nyarlathotepa (a także... Beast Wars, popatrzcie na nazwisko autora):
https://ttop.rem.uz/Call%20Of%20Cthulhu/Campaign/C all%20of%20Cthulhu%20RPG%20%281920s%29%20-%20The%2 0Complete%20Masks%20of%20Nyarlathotep%20%282361%29 %20%5BLQ%5D.pdf
Q__
Moderator
#160 - Wysłana: 14 Lip 2017 14:23:55
Wywiad z Maciejem Płazą, który z pisania o Lemie przerzucił się na tłumaczenie Lovecrafta:
http://www.hplovecraft.pl/2016/05/02/rozmowa-z-mac iejem-plaza/

Kluczowy (dla mnie) fragment:

Napisał Pan pracę doktorską o Lemie, którą w 2006 roku wydano jako O poznaniu w twórczości Stanisława Lema. Jak wyglądała Pańska droga od Lema do Lovecrafta? Pytanie wydaje mi się o tyle ciekawe, że Lem, jeśli dobrze pamiętam, wyrażał się niezbyt przychylnie o histeryczno-neurotycznych utworach Lovecrafta, mimo że, zdawałoby się, paradygmaty tej dwójki nie były aż tak rozbieżne.
Lem był osobowością potężną i wpływową intelektualnie, a przy tym impulsywną, czasem ferował wyroki na podstawie powierzchownej znajomości tematu, a potem (rzadko, bo nie lubił przyznawać się do błędów) je odwoływał. Przypuszczam, że przeczytał w jakiejś antologii jedno-dwa opowiadania Lovecrafta, może któryś z wczesnych przekładów w „Przekroju”, i to mu wystarczyło. Jego posłowie do Opowieści starego antykwariusza M.R. Jamesa jest przezabawne, bo dokładnie połowę tekstu stanowi – nie wiedzieć czemu – paszkwil na Lovecrafta, i to tak namiętny, jakby Lovecraft osobiście go czymś obraził. To bardzo dla Lema charakterystyczne.
Ma Pan rację, oni w wielu kwestiach, i to fundamentalnych, byli podobni: obaj konsekwentni ateiści i materialiści filozoficzni, obaj erudyci, obaj zafascynowani naukami ścisłymi, z gruntowną wiedzą na temat astronomii i kosmologii, obaj mizantropi z kiepską opinią o naszym gatunku, zwłaszcza o jego etyce. Nawet najogólniejsza struktura ich pisarstwa jest podobna: w tekstach nieliterackich bardziej optymistyczni, cieszący się z najnowszych odkryć naukowych, krytyczni, ale konstruktywni – w literackich melancholijni wizjonerzy odzierający ludzkość ze złudzeń własnej wielkości. Podobna jest ich metafizyka: z jednej strony deklarowana niewiara, z drugiej przekonanie o istnieniu nieprzeniknionej głębi świata, podszyty lękiem domysł, że może w ciemnych otchłaniach kosmosu są jakieś potężne inteligencje, które bawią się nami, inteligencje niby materialne, ale funkcjonujące na poziomie, który z naszej perspektywy jest już boski…
No i ma Pan tu chyba też odpowiedź na to, jak od Lema przeszedłem do Lovecrafta: chyba po prostu należę do tego samego filozoficznego klubu. Moje posłowie do Zgrozy w Dunwich jest wbrew pozorom dość osobiste. Po latach uznałem, że jednak warto by też napisać coś wprost od siebie, zrodził się z tego Skoruń i zrodzą pewnie następne książki, ale chciałbym też kiedyś jeszcze napisać o paru autorach, którzy są mi bliscy na wielu poziomach, właśnie tak jak Lovecraft i Lem, np. J.G. Ballard – kolejny świetny stylista, wybitnie inteligentny człowiek, wizjoner i bezlitosny mizantrop.
Q__
Moderator
#161 - Wysłana: 15 Lip 2017 14:47:28
Nakręcone przez H. P. Lovecraft Historical Society* ekranizacje opowiadań Samotnika:

- "The Testimony of Randolph Carter" (1987)
http://www.youtube.com/watch?v=onTZXdbUers - tylko fragment

- "The Call of Cthulhu" w stylu niemych filmów z lat '30 (2005)
https://www.cda.pl/video/6141329f

- "The Whisperer in Darkness" - tu znów mamy stylizację na tanią SF lat '50-'60 (2011)
http://www.youtube.com/watch?v=fbIUj7Bq9yM

* http://en.wikipedia.org/wiki/H._P._Lovecraft_Histo rical_Society

Przy czym, jak widzę, nie tylko mnie przychodzi na myśl, że filmowy Noyes może być kolejnym avatarem Nyarlathotepa:
http://wilburwhateley.tumblr.com/whisperer
Q__
Moderator
#162 - Wysłana: 17 Lip 2017 12:02:44
MarcinK
Użytkownik
#163 - Wysłana: 12 Sier 2017 11:42:00 - Edytowany przez: MarcinK
Doctor_Who
Użytkownik
#164 - Wysłana: 22 Gru 2017 16:03:11 - Edytowany przez: Doctor_Who
Niniejszy post nie ma na celu urażenia niczyich tzw. uczuć religijnych. Przed przeczytaniem skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą.

Pewno było już linkowane, ale w tym temacie i okolicznościowo chyba nie. Otóż H. P. Lovecraft Historical Society nagrało swego czasu zbiory anglojęzycznych kolęd i innych piosenek okołoświątecznych w… nieco innej aranżacji. Co roku lubię sobie słuchać ich przed Gwiazdką i podczas niej.

Poniżej próbka ich twórczości:

Carol of the Old Ones ("Carol of the Bells", na melodię "Szczedryka")
Its Beginning to Look a lot Like Fishmen ("It's Beginning to Look a Lot Like Christmas")
I'm Dreaming Of a Dead City ("White Christmas")
Death To The World ("Joy to the World", czyli po naszemu "Raduj się, świecie!")
Oh Come All Ye Old Ones ("O Come, All Ye Faithful" czyli nasze "Przybądźcie wierni")
Awake Ye Scary Great Old Ones ("God Rest Ye Merry, Gentlemen")
Great Old Ones are Coming to Town ("Santa Claus Is Comin' to Town")
Cthulhu lives! ("Jingle Bells")
Death May Die ("Auld Lang Syne", w Polsce nuta znana z harcerskiej pieśni "Ogniska już dogasa blask".)

https://i.imgur.com/TDdJdai.jpg

Cthulhustycznych Świąt! Niechaj Wielcy Przedwieczni przyniosą Wam w darze wszystko, co sobie zamarzycie!
Q__
Moderator
#165 - Wysłana: 1 Mar 2018 17:25:11 - Edytowany przez: Q__
Podczytuję sobie "Najciemniejszą część lasu" Ramsey'a Campbella, a tam mamy taki oto opis dziejów jednego niezbyt miłego pana:

"Aleister Crowley, Peter Grace, Roland Franklyn i John Strong to tylko niektóre z osób uznających Nathaniela Selcoutha za najbardziej dalekowzrocznego ze swych poprzedników. Wiadomo, że Joseph Curwen odwiedził Anglię w poszukiwaniu dzienników Selcoutha, których jednak nie zdołał odnaleźć. Selcouth w młodości wiele podróżował po świecie, spotykając się z Paracelsusem i Agrippą we wczesnych stadiach ich badań. Anegdoty głoszą, że rozgniewał się zarówno na nich, jak i na Johna Dee, który konsultował się z nim w późniejszym okresie. Selcouth miał twierdzić, że żaden z jego współczesnych nie ma odwagi zajrzeć w ciemność, a co dopiero poza nią - nawet hrabia Magnus de la Gardie, o spotkanie z którym bezskutecznie zabiegał w Szwecji. Selcouth otwarcie przyznawał się do uczestnictwa w europejskich sabatach czarownic i do pewnej znajomości nekromancji uzyskanej podczas studiów nad brukołakami - wampirami żyjącymi na wulkanicznej greckiej wyspie Santorini.
Choć urodził się i spędził młodość w Londynie, po powrocie do Anglii wybudował swoją ostateczną siedzibę w lasach pomiędzy Bristolem a Gloucester, w miejscu, które określił jako siedlisko potężnych mocy okultystycznych. Obszerna wysoka budowla była całkowicie okrągła, a jej właściciel utrzymywał, że jest „równie zakorzeniona w ziemi jak drzewa”. Jej kształt umożliwiał obserwację dowolnego miejsca w lesie. Selcouth planował poświęcić swe dojrzałe życie stworzeniu pośrednika lub sługi, który byłby mediatorem pomiędzy nim a najdalszymi krańcami wszechświata, tak fizycznego, jak i duchowego. Przeprowadził serię eksperymentów, zwieńczonych tylko częściowym sukcesem. Obserwacje ich skutków w pobliskiej wiosce i jej okolicy doprowadziły do aresztowania Selcoutha pod zarzutem uprawiania czarów, a później także nekromancji - odkryto bowiem, że przetransportował z Londynu zwłoki swojej matki, najprawdopodobniej mając nadzieję na ich ożywienie. Stracono go w roku 1567, a najodważniejsi spośród mieszkańców wioski zburzyli wieżę. Selcouth pozostaje jednym z najbardziej tajemniczych pionierów okultyzmu w Anglii"


Co rzuca tam się w oko? Grace, Franklyn i Strong to źli okultyści z innych utworów Campbella. Paracelsus i Agrippa, oraz Dee, są historyczni, ale najciekawsi są Curwen i Magnus de la Gardie. Pierwszy to zły, nieumarły, czarownik z "Przypadku Charlesa Dextera Warda" HPL-a. Drugi - (anty)bohater tytułowy opowiadania "Hrabia Magnus" M.R. Jamesa.

Dalej... leśne eksperymenty Selcoutha każą - rzecz jasna - wspomnieć opowiadanie "Wierzby" Algernona Blackwooda. Jeśli przyjąć, że oba te utwory rozgrywają się w tym samym świecie, świecie Mitów, zapewne w obu wypadkach wchodzą w grę te same siły.

A wampiry z Santorynu to b. stary wątek, starszy niż opowieści o wampirach z Transylwanii:
https://www.vampires.com/santorini-and-the-vrykola kas/

Ładnie się to zapętla?

Ale lećmy dalej... Wspomniany hrabia Magnus, który wziął nazwisko po historycznej postaci*, acz ponoć nie powinien być z nią utożsamiany, odbył coś, co zwane jest czarną pielgrzymką, co zresztą fascynuje speców od Jamesa do dziś (http://www.users.globalnet.co.uk/~pardos/ArticleTw o.html):

"hrabia Magnus wpisał na niej notatkę pod tytułem: „Liber nigrae peregrinationis”. Wprawdzie napisano tylko parę linijek, ale te wystarczyły, by świadectwem samego hrabiego potwierdzić opowiadanie gospodarza o starej, niemal współczesnej Magnusowi legendzie. Oto przepisany przez Wraxalla tekst:
„Jeśli ktokolwiek chce zapewnić sobie długie życie i chce mieć wiernego posłańca oraz patrzeć na krew swych wrogów, trzeba, by wpierw poszedł do miasta Chorazin i oddał pokłon księciu...”, tu następowało jakieś słowo później wymazane. Ze śladu, który po nim został, Wraxall był niemal pewny, że prawidłowo odczytał słowo „aeris”, czyli „powietrza”. Dalej tekst się urywał, było tylko jedno zdanie po łacinie: „Quaere reliqua hujus materiei inter secretiora” — „Dalszy ciąg tych spraw znajdziesz w osobistych papierach”."


M.R. James "Hrabia Magnus"

B. ten opis przypomina (acz istotne szczegóły - np. nazwy miast - się nie zgadzają) podróż Johna Grimlana/Grymlanna z "Nie kop(cie) mi grobu" Howarda:

"Większość tego, co Conrad czytał, to był jakiś żargon, który nic nie znaczył, ale samo brzmienie słów i archaiczny styl wzbudziły we mnie niepojętą trwogę.
Ja, John Grymlann, przysięgam na Imię Nienazwanego, że dochowam wiary kontraktowi gdzie indziej spisanemu. Dlatego to teraz piszę własną krwią słowa wypowiedziane do mnie w owej cichej i ponurej komnacie w umarłym mieście Koth, do którego nie dotarł żaden śmiertelnik prócz mnie. Te właśnie słowa spisane przeze mnie mają być odczytane nad moim ciałem w wyznaczonym czasie, abym dopełnił swojej części umowy, którą zawarłem z własnej woli i w pełni świadomości, będąc przy zdrowym umyśle w wieku lat pięćdziesięciu w tym roku 1680, A. D. Tutaj zaczynają się wasze inkantacje: Zanim człowiek był, Starsi byli i już wtedy ich pan zamieszkiwał w krainie cieni, do której jeżeli zstąpi człowiek, stopa jego może nie powrócić na dawną drogę.
Po tych słowach posłyszałem barbarzyński żargon, gdy Conrad zmagał się z nie znanym sobie językiem, trochę przypominającym fenicki, ale z okropnym nalotem jakiejś pradawnej mowy, niepodobnej do żadnego języka na ziemi. Jedna ze świec zamigotała i zgasła. Chciałem ją zapalić, ale nieznajomy powstrzymał mnie w milczeniu. Spojrzał na mnie płonącymi oczami, a potem przeniósł wzrok na nieruchomą postać na stole.
Manuskrypt nawrócił znowu do starej angielszczyzny:
A śmiertelnik, który się dostanie do ciemnych twierdz Koth i pomówi z Ciemnym Panem o Zakrytej Twarzy może zdobyć nagrodę, jakiej jego serce pragnie, bogactwo i wiedzę bez granic i życie przekraczające zasięg śmiertelnego życia nawet o dwieście pięćdziesiąt lat.
Znowu posłyszałem niezrozumiałe gardłowe dźwięki."


Robert E. Howard "Dig me no grave"

Curwen, Magnus de la Gardie, Grimlan... Ładny krąg nieśmiertelnych typków nam się tu robi. A jeszcze hrabiego Ferenczy (pojawia się to nazwisko w cyklu o Nekroskopie Lumley'a, gdzie nekromancja wiązana jest z wampirami, mówiąc nawiasem, oj pojawia) trzeba doliczyć i wprowadzonego przez Derletha, a rozpropagowanego przez Mastertona w cyklu Manitou, szamana Misquamacusa. Świat horrorów jest jednak mały.

* http://en.wikipedia.org/wiki/Magnus_Gabriel_De_la_ Gardie

EDIT: spróbuję zapętlać dalej... Skoro przy drzewach i lasach jesteśmy... Co najmniej dwa razy u Jamesa (w utworach "Szkolne opowiadanie" i "Zagroda Martina") mściwy duch (o ile Anna Clark wróciła się mścić, a nie - jak za życia - okazywać swojemu zabójcy naiwną miłość) powstaje ze zbiornika wodnego (raz jest to staw, raz studnia) w jednym wypadku na sto procent otoczonego drzewami (w drugim jest mowa tylko o krzewie, ale kto wie, kto wie, skoro wzorzec tak podobny), raz (w opowiadaniu "Stalle w katedrze Barchester") drewno z dość specyficznego (bo, słusznie, zwanego Dębem Wisielców) drzewa ożywa mocą magii, raz zaś ("Mezzotinta") zza grobu mści się - bywający w lasach często, siłą rzeczy - kłusownik (będący, co też b. lovecraftowskie, potomkiem b. starego rodu). Ciekawe czy miało to wszystko coś wspólnego z badaniami Selcoutha (który twierdził, że "Ożywić Trupa /.../ nie wymaga Mozołu")?
Eviva
Użytkownik
#166 - Wysłana: 28 Cze 2018 18:54:28
Pojęcia nie miałam, że na podstawie jednego z opowiadań HPL - "Kolor z przestworzy" - powstał film, horror klasy B co prawda, ale zawsze.

"The Curse" z 1987 roku - w jednej z ról Wil Wheaton. Wersji z polskim lektorem ew. napisami nie znalazłam, ale cały film jest na YT

https://youtu.be/lyUlRLz1F-g
Q__
Moderator
#167 - Wysłana: 29 Cze 2018 19:28:44 - Edytowany przez: Q__
Eviva

Eviva:
horror klasy B co prawda

Przy czym dodajmy jednak, że jego współproducentem był - i za stronę gore odpowiadał - kultowy w pewnych kręgach Lucio Fulci:
http://en.wikipedia.org/wiki/Lucio_Fulci

O czym swego czasu była mowa:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthr ead&forum=5&topic=1256&page=4#msg276561

ps. A tu mamy fan-animację "The Shadow Over Innsmouth":
https://vimeo.com/4388775
Doctor_Who
Użytkownik
#168 - Wysłana: 19 Paź 2018 08:50:55 - Edytowany przez: Doctor_Who
Było? Nie było?

https://www.youtube.com/watch?v=BvgOEN-CEHM

Nietypowa, lalkowa adaptacja wybranych dzieł Lovecrafta rodem z Japonii. Angielskie napisy do włączenia na YT.
Q__
Moderator
#169 - Wysłana: 19 Paź 2018 17:47:49 - Edytowany przez: Q__
Doctor_Who

Doctor_Who:
Było? Nie było?

Nie było i dzięki za zlinkowanie. Rzekłbym, że rzecz jest, pod pewnym względem, bardziej lovecraftowska od Lovecrafta, bo rzeczywistość ekranowa to nie jest proste odbicie naszego świata (nawet wzbogacone o bluźniercze elementy), a celowe przetworzenie go tak by czynił wrażenie chorego i zdegenerowanego. Tu nie trzeba z kosmicznego horroru zdzierać maski normalności, bo wyziera on z każdego kąta... (Swoją drogą: czy tak postrzegali rzeczywistość bohaterowie HPL-a w ostatnich stadiach swojej fabularnej ewolucji?)

ps. Ty też miałeś skojarzenia z Mignolą?
Doctor_Who
Użytkownik
#170 - Wysłana: 21 Paź 2018 12:24:24 - Edytowany przez: Doctor_Who
Q__

Q__:
Ty też miałeś skojarzenia z Mignolą?

No ba . Z innej beczki wziąłem się za cykl Lumleyowski o Tytusie Crowie i o ile początek trzymał się całkiem nieźle klimatu oryginalnych dzieł HPL-a, to od momentu wprowadzenia do gry Fundacji Wilmartha robi się dość... specyficznie. Lumley rezygnuje z charakterystycznej dla prozy Lovecrafta idei bezbronności bohatera wobec sił wszechświata*. Cóż, sam przyznał zresztą, że nie rajcuje go tworzenie bohaterów, którzy mdleją od byle czego, ale takich, którzy potrafią skutecznie walczyć i brać odwet na nastających na ich życie potwornościach.

Ponadto, za Derlethem Lumley postanowił niestety kontynuować dualistyczny podział na dobre i złe bóstwa; podczas gdy istoty lovecaftowskie zawsze urzekały amoralnością, faktem iż same w sobie stanowią prawa kosmosu i ludzkie pojęcie dobra i zła jest im obce i mu nie podlegają. Sam Derleth jest też zresztą osobą, którą bardzo trudno jest jednoznacznie ocenić. Z jednej strony niewątpliwie ocalił dorobek Lovecrafta od zapomnienia i rozpropagował jego twórczość w świecie, z drugiej strony można go oskarżać o wypaczenie idei Samotnika z Providence. A do tego dochodzą jeszcze kwestie teologiczne. W przeciwieństwie do ateusza Lovecrafta Derleth był wierzącym chrześcijaninem, toteż naturalne, że w jego systemie musiała znaleźć się jakaś reprezentacja metafizycznego Dobra. Podobnie jak przekonanie o specjalnej roli ludzkości we Wszechświecie, wbrew kosmicyzmowi HPL. Tak więc Wielcy Przedwieczni spadli do roli upadłych aniołów.

Co więcej, z biegiem akcji Tytus, zwłaszcza po otrzymaniu nowego ciała, zaczyna przypominać bardziej głównego bohatera… Doctora Who zaś jego podróżujący w czasie i przestrzeni zegar można uznać za TARDIS**. No bo czy poniższe słowa nie mogłyby paść z ust naszego znajomego Władcy Czasu z Gallifrey:

(…) dotarłem do samych rubieży czasu i przestrzeni, poznałem rozmaite światy i wymiary. Mieszkałem w pawilonach Dżyngis-Chana, odbyłem podróż do odległego Yuggoth na planecie Rim, rozmawiałem z istotami o niewiarygodnej inteligencji wylęgłymi w sercu wielkich słońc. Polowałem na gigantycznych równinach Northumberland wraz z przodkami króla Conana sprzed czternastu tysięcy lat, błąkałem się po puszczach i dzikich obszarach, gdzie dwanaście tysięcy lat później Hadrian miał zbudować słynny mur – i byłem tam także, kiedy ten mur budowano! (…) Zostałem uwięziony na brzegu prehistorycznego oceanu, kombinując jak przeżyć polując na wielkie kraby i dziwne ryby i unikając latających dinozaurów, które z kolei polowały na mnie. A miliard lat przedtem mieszkałem w wielkim, stożkowatym ciele żywego organizmu, który w rzeczywistości był jednym z członków Wielkiej Rasy, która zamieszkiwała Ziemię w zamierzchłej przeszłości. Widziałem okrutne, obejmujące cały świat imperium Tsan-Chana, które nastanie za trzy tysiące lat, a jeszcze później wielkie, ciemne otchłanie końca czasu. Rozmawiałem telepatycznie z inteligentnymi mięczakami, zamieszkującymi płytkie, gęste oceany Wenus, w których nie pojawią się nawet najbardziej prymitywne formy życia jeszcze przez pięćset milionów lat i pływałem w tych samych oceanach dziesięć milionów lat później, gdy stały się zupełnie jałowe po wielkiej zarazie, która zniszczyła życie na całej planecie. Byłem bliski ujrzenia narodzin wszechświata i jego śmierci! A wszystkie te dziwy wciąż istnieją, tylko przesłania je mgła czasu i przestrzeni.

*Zawsze warto jednakże pamiętać, że i samemu Lovecraftowi zdarzało się popełnić utwór, w którym strona ludzka wychodziła obronną ręką, jak choćby Koszmar w Dunwich (który pojawia się w linkowanej wyżej adaptacji) gdzie pomiot Yog-Sothotha zostaje skutecznie eksterminowany, a sam Wilbur Whateley ginie zagryziony przez zwykłego psa. Lumley idzie jednak o krok dalej, bo mówi się wręcz o otwartej walce z samymi Przedwiecznymi.

**Tak, wiem, że w EU Doktora występują istoty z Mitów.
Q__
Moderator
#171 - Wysłana: 21 Paź 2018 20:20:17 - Edytowany przez: Q__
Doctor_Who

Doctor_Who:
Z innej beczki wziąłem się za cykl Lumleyowski o Tytusie Crowie i o ile początek trzymał się całkiem nieźle klimatu oryginalnych dzieł HPL-a, to od momentu wprowadzenia do gry Fundacji Wilmartha robi się dość... specyficznie. Lumley rezygnuje z charakterystycznej dla prozy Lovecrafta idei bezbronności bohatera wobec sił wszechświata*. Cóż, sam przyznał zresztą, że nie rajcuje go tworzenie bohaterów, którzy mdleją od byle czego, ale takich, którzy potrafią skutecznie walczyć i brać odwet na nastających na ich życie potwornościach.
Ponadto, za Derlethem Lumley postanowił niestety kontynuować dualistyczny podział na dobre i złe bóstwa; podczas gdy istoty lovecaftowskie zawsze urzekały amoralnością, faktem iż same w sobie stanowią prawa kosmosu i ludzkie pojęcie dobra i zła jest im obce i mu nie podlegają.

Zasadniczo powiedziałbym, że z mitologią Cthulhu po Lovecrafcie jest jak z Trekiem po Roddenberrym - tzn. większość elementów kanonu (w sensie dekoracji, litery, nie - ducha) jest zachowywana, natomiast każdy kolejny epigon ładuje w owo fikcyjne uniwersum* to akurat, co mu w duszy gra (a co bywa - jak wspomniałeś - kompletną antytezą filozofii HPL-a miejscami, w niektórych wypadkach - o tym również napomknąłeś - nawet programową).
Tak więc lovecraftowski dorobek Derletha czy Lumley'a traktowałbym raczej jako dopiski, czy wariacje na temat, niż coś, co można (dla celów innych niż jakieś, np. RPG-owe, kanonotwórstwo) traktować na równi z oryginałem. (Jeśli nie z innych przyczyn, to po to by stresów sobie oszczędzić.)
Co nie zmienia faktu, że nawet lubię crowowskie powieści Briana L.**, mając jednak świadomość, na której półce (z kontynuacjami "Conana" np.) ich miejsce. Nawet jeśli w niektórych partiach (listy-opowiadania z "Władców podziemi" zwanych też "Kretochłonami" się kłaniają) bywają doskonałą imitacją stylu Samotnika.

* Bo i w tym wypadku naturalnym efektem przejęcia pałeczki przez naśladowców staje się przekształcenie tego, co było autorskim komentarzem do rzeczywistości, w alternatywny świat, w którym na plan pierwszy wychodzą elementy zmyślone, i takież relacje między nimi.

** Który, nawiasem mówiąc, przez swoje w/w podejście jest twórcą fanów Mitów b. polaryzującym - jedni chwalą oryginalność, drudzy mówią o profanacji.

Doctor_Who:
Co więcej, z biegiem akcji Tytus, zwłaszcza po otrzymaniu nowego ciała, zaczyna przypominać bardziej głównego bohatera… Doctora Who zaś jego podróżujący w czasie i przestrzeni zegar można uznać za TARDIS

Nie jesteś pierwszym, który zwraca na to uwagę, acz sam Lumley się wypiera. Twierdzi nawet - o ile pomnę - że nie oglądał DW. A Zegar ponoć ze starszego kanonu (konkretnie z "Poprzez bramy srebrnego klucza" Lovecrafta i Price'a) wygrzebał...

Doctor_Who:
Tak, wiem, że w EU Doktora występują istoty z Mitów.

Nie tylko w EU... O czym zresztą wspominałem:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthr ead&forum=5&topic=279&page=2#msg274994
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthr ead&forum=5&topic=1367&page=7#msg276380
Doctor_Who
Użytkownik
#172 - Wysłana: 24 Paź 2018 09:46:37
Q__

Q__:
Nie tylko w EU...

Zasadniczo, powiedzmy w EU częściej brylują pod swoimi imionami . Zdarza się także czasem, że jakaś istota z TV zostaje pozaekranowo utożsamiona z elementem Mitów.

Q__:
sam Lumley się wypiera. Twierdzi nawet - o ile pomnę - że nie oglądał DW.

Pozostaje poczynić założenie, że brytyjskie podejście do fantastyki sprzyja kreowaniu takich bohaterów oraz przygód o takim rozmachu .

Q__:
lovecraftowski dorobek Derletha czy Lumley'a traktowałbym raczej jako dopiski, czy wariacje na temat, niż coś, co można (dla celów innych niż jakieś, np. RPG-owe, kanonotwórstwo) traktować na równi z oryginałem.

Epigonów takich lak Lumley łatwo pominąć, czy też lepiej powiedzieć odseparować (wciąż nimi się ciesząc) od oryginału; z Derlethem problem jest taki, że przecież zredagował bądź też dopisał na podstawie notatek część tekstów Lovecrafta po śmierci tegoż (przez co pewne elementy Mitów długo jeszcze nie będą w domenie publicznej), więc tutaj trzeba być ostrożnym, gdzie kończy się HPL a zaczyna Derleth i co wyszło spod czyjego pióra.
Q__
Moderator
#173 - Wysłana: 24 Paź 2018 15:01:01 - Edytowany przez: Q__
Doctor_Who

Doctor_Who:
Zasadniczo, powiedzmy w EU częściej brylują pod swoimi imionami . Zdarza się także czasem, że jakaś istota z TV zostaje pozaekranowo utożsamiona z elementem Mitów.

Z drugiej strony w DW nie ma czegoś takiego jak silnie wyodrębnione EU, co wynika z braku ostro zdefiniowanego kanonu... który przecież istnieć nie może choćby już dlatego, że sam bohater główny co odcinek historię zmienia (tak, "Primer" wysiada).

Doctor_Who:
Pozostaje poczynić założenie, że brytyjskie podejście do fantastyki sprzyja kreowaniu takich bohaterów oraz przygód o takim rozmachu

Albo też brytyjski kult ekscentryzmu, indywidualizmu i postkolonialna pamięć o wielkich przygodach, i wielkich awanturnikach...

Doctor_Who:
z Derlethem problem jest taki, że przecież zredagował bądź też dopisał na podstawie notatek część tekstów Lovecrafta po śmierci tegoż (przez co pewne elementy Mitów długo jeszcze nie będą w domenie publicznej), więc tutaj trzeba być ostrożnym, gdzie kończy się HPL a zaczyna Derleth i co wyszło spod czyjego pióra.

No, to jest identyczny problem jak z Carterem i de Campem w wypadku publikowanych pośmiertnie tekstów Howarda. Szczęśliwie żyjemy w epoce, w której łatwo dogrzebać się do stosownych źródeł i analiz, i jak ktoś traktuje swoje fanowanie serio, to do nich dotrze. Gorzej mieli żyjący we wcześniejszych dekadach (a najgorzej ci z epigonów, którzy może i napisaliby coś bardziej w stylu HPL-a, ale jedynym źródłem wiedzy o universum i szefem - bo wydawcą - zarazem był dla nich Derleth*).

* Lumley'a akurat nie dotyczy, do jego koncepcji fighting back derlethowska idea bata wiszącego nad Wielkimi Przedwiecznymi pasowała. Bez możliwości sięgania po w/w bicz na mackowate tyłki jego bohaterowie nie mieliby szans...
Q__
Moderator
#174 - Wysłana: 29 Sty 2019 17:58:21
Outsider: the Calling (czyli próba konwersji CoC RPG do WoD):
http://outsiderthecalling.blogspot.com/
Q__
Moderator
#175 - Wysłana: 17 Mar 2019 12:26:09 - Edytowany przez: Q__
Opowiadania "Down on the Farm", "Overtime" i "Equoid" wchodzące w skład cyklu Laundry Files Charlesa Strossa, z jednej strony połączenie klimatów lovecraftowskich i szpiegowskich w stylu Delty Green, z drugiej kontynuacja tradycji powieści "Poniedziałek zaczyna się w sobotę" Strugackich (satyra na biurokrację ożeniona z fantastyką):
https://www.tor.com/2008/07/20/down-on-the-farm/
https://www.tor.com/2009/12/22/overtime/
https://www.tor.com/2013/09/24/equoid/
Q__
Moderator
#176 - Wysłana: 4 Kwi 2019 09:53:54
Stephen King napisał b. lovecraftowską, choć nawiązującą też do dzieł Mary Shelley (wiadomo, "Frankenstein") i Arthura Machena, powieść "Revival", która ukazała się u nas w 2014 jako "Przebudzenie":
https://en.wikipedia.org/wiki/Revival_(novel)
https://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id= 19875
Rzecz uchodzi za udaną. Czytaliście może?
mozg_kl2
Użytkownik
#177 - Wysłana: 7 Cze 2019 18:16:17
Q__
Moderator
#178 - Wysłana: 7 Cze 2019 19:40:44 - Edytowany przez: Q__
mozg_kl2

mozg_kl2:
kinowe-uniwersum-lov ecrafta

Pomysł b. zacny, ale kto miałby się tym zająć by nie s...kopać? Wymienione nazwiska (Del Toro, Jacksona, Carpenter, Raimi) brzmią dobrze, idea zatrudnienia młodych-zdolnych też niezgorsza... Gorzej jednak jak im nad głowami staną chciwi cwaniacy z jakiegoś Paramountu czy innego Disney'a. I - wyjątkowo gryzące się z HPL-owskim lękiem przed wszystkim, co Obce - wymogi naginania wszystkiego do obecnej politpoprawności...

Choć - nie powiem - jeśli ktoś pokaże, że jednak się da będę b. mile zaskoczony...
Q__
Moderator
#179 - Wysłana: 25 Cze 2019 19:30:03 - Edytowany przez: Q__
Q__
Moderator
#180 - Wysłana: 26 Cze 2019 19:40:04
O krzyżówce CoC z Travellerem, zatytułowanej Cthonian Stars, słyszeliście?
https://ironbombs.wordpress.com/2011/06/06/wildfir es-return-cthonian-stars-review/
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  6  7  »» 
USS Phoenix forum / Science-Fiction / H.P. Lovecraft i "Call of Cthulhu"

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!