USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek w Polsce / Kłóciliście się kiedyś o star treka?
 Strona:  ««  1  2  3  4 
Autor Wiadomość
Toudi
Użytkownik
#91 - Wysłana: 14 Sier 2011 11:20:12
i jak skończyły? ;)

(a do firefly raz podchodziłem i na razie nie dałem rady, tak na marginesie, choć to pewno wina wybrakowanej wersji którą oglądałem)
Q__
Moderator
#92 - Wysłana: 14 Sier 2011 11:26:19 - Edytowany przez: Q__
Toudi

Toudi:
i jak skończyły? ;)

Jako seriale pozbawione zbędnych odcinków .

Toudi:
a do firefly raz podchodziłem i na razie nie dałem rady

Ja dałem radę, ale w zachwyt nie popadłem, właśnie jako fanatyka hard SF odrzucało mnie to i owo (najbardziej: niemożliwa architektura ich układu planetarnego; gdyby to działało w sposób przedstawiony w serialu stanowiłoby dowod na nieustającą, a cudowną, ingerencję Sił Wyższych naginających lokalną fizykę do wygody osadników; co o tym pomyślę cały - niewątpliwy - czar Ff pryska).
Eviva
Użytkownik
#93 - Wysłana: 14 Sier 2011 12:09:01
Q__

A Ty to byś tylko wybrzydzał i wybrzydzał. Trek ma te zaletę, że i odcinki gorsze mają w nim swoje miejsce - chociażby jako tło, przeciwwaga. Mam wrażenie, że Trek musi być postrzegany jako całość, tak jak istota żywa, z wadami i zaletami. Muzułmanie powiadają zresztą, że doskonały może być tylko Alllach. Czyli że z niedoskonałością dzieł ludzkich należy się godzić bez słowa.
Q__
Moderator
#94 - Wysłana: 14 Sier 2011 12:30:53 - Edytowany przez: Q__
Eviva

Eviva:
A Ty to byś tylko wybrzydzał i wybrzydzał.

Ależ nie, w końcu dostrzeglem w Treku dość dużo, by stać się jednym z jego najbardziej rozpoznawalnych fanów w Polsce (nie chwalęcy ).

Eviva:
Trek ma te zaletę, że i odcinki gorsze mają w nim swoje miejsce - chociażby jako tło, przeciwwaga.

Oo, tak. Jakże ubogi byłby Trek bez TOS "The Empath" i VOY "Threshold".

Eviva:
Mam wrażenie, że Trek musi być postrzegany jako całość

W jakimś sensie tak, stanowi bowiem b. całościową, acz nie idealnie spójną, wizję przyszłości. Wizję optymistyczną i porywającą, dodajmy.
Eviva
Użytkownik
#95 - Wysłana: 14 Sier 2011 12:46:09
Q__:
w końcu dostrzeglem w Treku dość dużo, by stać się jednym z jego najbardziej rozpoznawalnych fanów w Polsce

Zdecydowanie, to musze przyznac z ręka na EKG

Q__:
Jakże ubogi byłby Trek bez TOS "The Empath" i VOY "Threshold".

Czy ja wiem? Lubię te odcinki, ale też fakt, że ja gustu nie mam za grosz...

Q__:
Wizję optymistyczną i porywającą, dodajmy.

Dlatego wszyscy, jak tu siedzimy, jesteśmy trekkerami. I w hołdzie Roddenberry'emu nie powinno być między nami żadnych nieporozumień.
Q__
Moderator
#96 - Wysłana: 14 Sier 2011 12:48:15
Eviva

Eviva:
I w hołdzie Roddenberry'emu nie powinno być między nami żadnych nieporozumień.

Postulat b. piękny, ale... Daj nam przykład, Bonaparte!
Eviva
Użytkownik
#97 - Wysłana: 14 Sier 2011 12:50:35
Q__:
Daj nam przykład, Bonaparte!

A czy ja nie daję? Między mną a kimkolwiek z tego forum są jakieś nieporozumienia? Skądże! Wszystko jest jasne - albo się lubimy, albo się nie cierpimy i o żadnych nieporozumieniach nie może być mowy
Q__
Moderator
#98 - Wysłana: 14 Sier 2011 12:55:16
Eviva

Nie wiem czy o to własnie chodziło Roddenberry'emu

I kończmy te offtopy.
MarcinK
Użytkownik
#99 - Wysłana: 14 Sier 2011 14:11:28
Kor:
Polega to w większości wypadków na tym, że w science fiction liczą się dla nich tylko elementy hard sci-fi

Zdaje mi się że większości ludzi zależy głownie na wartkiej i efektownej akcji.



Q__:
Przekonałem do obejrzenia TMP tamtejszego moderatora, którego boją się tam nawet bardziej niż mnie tu

To chyba nie wiesz jakie moderatora się bać.


Q__:
- zredukowałbym najchetniej do 3-4 filmów, z 10 odcinków TOS, ze 20 TNG i może kolejnej 10 z DS9.

Bez urazy ale ktoś chyba za długo, stał na słońcu.
Picard
Użytkownik
#100 - Wysłana: 14 Sier 2011 14:21:40 - Edytowany przez: Picard
MarcinK:
Zdaje mi się że większości ludzi zależy głownie na wartkiej i efektownej akcji.

Nie sądzę by na tym zależało fanów SF - bo to nie jest specyfika tych filmów. To tak jakbyś powiedział, że każdemu zależy na krwi i latających wnętrznościach, bo więcej jest fanów horrorów gore, albo, że każdemu zależy na głupawych żartach i ckliwych scenkach pomiędzy parkami, bo komedie romantyczne też mają większe wzięcie niż SF...

MarcinK:
Bez urazy ale ktoś chyba za długo, stał na słońcu.


Q
to hardcor jakich mało.

Q__:
Ja dałem radę, ale w zachwyt nie popadłem, właśnie jako fanatyka hard SF odrzucało mnie to i owo (najbardziej: niemożliwa architektura ich układu planetarnego; gdyby to działało w sposób przedstawiony w serialu stanowiłoby dowod na nieustającą, a cudowną, ingerencję Sił Wyższych naginających lokalną fizykę do wygody osadników; co o tym pomyślę cały - niewątpliwy - czar Ff pryska).

Bo Firefly to tak naprawdę nie jest SF tylko western osadzony w realiach SF, tak jak Gwiezdne wojny to fantasy dziejące się w kosmosie... Jak nie zdążę wysłać Ci tekstu o tym serialu do czasu opublikowania kolejnego Pathfindera to trudno, ale tą akurat refleksją na temat Firefly muszę się tu podzielić.
Q__
Moderator
#101 - Wysłana: 14 Sier 2011 14:26:42
MarcinK

MarcinK:
To chyba nie wiesz jakie moderatora się bać.

Możesz to na polski przetłumaczyć?

Picard

Picard:
Bo Firefly to tak naprawdę nie jest SF tylko western osadzony w realiach SF, tak jak Gwiezdne wojny to fantasy dziejące się w kosmosie...

Wiem o tym. Swoją drogą SW wydaje się spójniejszy w tym niż Ff, gdzie masz celne obserwacje futurologiczne i polityczno-społeczne oraz realistyczną technologię połączone z totalną umownością. "Firefly" to takie ni pies, ni wydra przez to.

Picard:
Jak nie zdążę wysłać Ci tekstu o tym serialu do czasu opublikowania kolejnego Pathfindera

Heh, brutalna prawda jest taka, że m.in. Ty opóźniasz strasznie datę ukazania się go. mozg_kl2 to samo .
MarcinK
Użytkownik
#102 - Wysłana: 14 Sier 2011 14:27:29
Picard:
Nie sądzę by na tym zależało fanów SF

A czy mi chodziło o fanów SF? Chodziło mi o ludzi ogólnie.
Picard
Użytkownik
#103 - Wysłana: 14 Sier 2011 14:40:13
Q__:
Wiem o tym. Swoją drogą SW wydaje się spójniejszy w tym niż Ff, gdzie masz celne obserwacje futurologiczne i polityczno-społeczne oraz realistyczną technologię połączone z totalną umownością. "Firefly" to takie ni pies, ni wydra przez to.

Jak dal mnie jest właśnie na odwrót - nigdy Gwiezdne wojny mnie nie pociągały, może właśnie dlatego, że SF gryzie się z fantasy, te rzeczy zwyczajnie do siebie nie pasują? Dość powiedzieć, że Firefly wydaje się być też mądrzejsze i mimo wszystko spójniejsze niż Star Wars - popatrz na rozdźwięk jaki istnieje np,. pomiędzy starą a nową trylogią filmów Lucasa. A co do tego ni pies, ni wydra... cóż, taki urok twórczości Whedona, facet lubi mieszać rożne konwencje, z tego też powodu uważam, że świetnie nadaje się do ekranizacji Avengers - komiksy super bohaterskie to właśnie taki groch z kapustą. :


Q__:
Heh, brutalna prawda jest taka, że m.in. Ty opóźniasz strasznie datę ukazania się go. mozg_kl2 to samo

To on też coś pisze dla tej gazetki? Wow, widzisz jakie gwiazdy pozyskałeś dla swojego czasopisma!? Tylko bardzo one kapryśne... naprawdę przepraszam za opóźnienia, postaram się coś z tym zrobić.

MarcinK:
A czy mi chodziło o fanów SF? Chodziło mi o ludzi ogólnie.

No, ale mimo wszystko uogólniasz - nie każdy lubi to samo, stąd tak wiele jest bardzo różnych gatunków filmowych.
Q__
Moderator
#104 - Wysłana: 14 Sier 2011 16:00:04
Picard

Picard:
nigdy Gwiezdne wojny mnie nie pociągały, może właśnie dlatego, że SF gryzie się z fantasy, te rzeczy zwyczajnie do siebie nie pasują

Jednym pasują, innym nie pasują , ale nie o gusta chodzi. Idzie mi raczej o to, że SW jest - w ramach swoich załozeń, jakie by one nie były - światem względnie konsekwentnym, spójnym. W "Firefly" masz za to realistyczną technologie kosmiczną (czyli wymagającą realistycznej fizyki do zadziałania) i fizykę planetarną od czapy. Wiarygodny konglomerat amerykańsko-chiński, zabarwiony nawiązaniami do "Blade Runnera" i ST (choć wizje Dicka i Roddenberry'ego są w zasadzie sprzeczne tu jeszcze dają się jakoś upchnąć do jednego worka, tak, że to nie razi) z jednej strony i klasyczny XIXwieczny Dziki Zachód z drugiej. Dla mnie to jest patchwork, nie świat. Gdyby nie to, że akcent został szczęśliwie położony nie na świat, a na bohaterów (a ci są b. udani), byłoby to nieoglądalne.

Picard:
komiksy super bohaterskie to właśnie taki groch z kapustą.

Nie da się ukryć, co widać po samym składzie przywołanej przez Ciebie supergrupy.

Picard:
Wow, widzisz jakie gwiazdy pozyskałeś dla swojego czasopisma!?

Nie mojego, a Piotra . Nawiasem mówiąc Eviva też dla nas pisze .
Kor
Użytkownik
#105 - Wysłana: 14 Sier 2011 16:11:22 - Edytowany przez: Kor
Zadziwiające. Ze swojej strony czekam na "Prometeusza" Scotta przez wzgląd na to, że można się wreszcie spodziewać czegoś bardziej hard.

Z drugiej strony Trek podoba mi się takim, jakim jest. Przykre, że tyle odcinków jest słabych, nieprzemyślanych, nudnych. Zarazem uważam, że nie pomogłaby im konwencja "Odysei kosmicznej". Nie w tym leżą ich wady. Są kiepskie, ponieważ nie mają nic do powiedzenia i/lub epatują głupotą. To nie jest kwestia tego, czy prom realistycznie wchodzi w atmosferę.

Gdybyśmy je wszystkie odrzucili, a wybrali same najlepsze, niewiele zostałoby z serialu. Wiele rzeczy, które cenimy w dobrych odcinkach, ma swoje umocowanie w bardziej znaczących momentach tych słabszych. Oglądałem jakiś czas temu TNG wybiórczo i jakoś tak wybiórczo, że nie obejrzałem ani jednego odcinka z Lwaxaną. Chociaż zawsze mnie irytowała, bez niej nie był to ten sam serial, bez niej to nie był ten sam Picard i ta sama Deanna. Brakowało pewnych uzasadnień, niektórych odcieni...

Myślę, że Trek w konwencji "Odysei kosmicznej" nie mógłby nawet zaistnieć. Można go trochę do niej zbliżyć, jednak im bliżej jesteśmy realizmu (kategorii opartej przecież na doświadczanej przez nas tu i teraz rzeczywistości), tym trudniej o optymizm.
Q__
Moderator
#106 - Wysłana: 14 Sier 2011 16:22:41 - Edytowany przez: Q__
Kor

Kor:
. Przykre, że tyle odcinków jest słabych, nieprzemyślanych, nudnych. Zarazem uważam, że nie pomogłaby im konwencja "Odysei kosmicznej". Nie w tym leżą ich wady. Są kiepskie, ponieważ nie mają nic do powiedzenia i/lub epatują głupotą. To nie jest kwestia tego, czy prom realistycznie wchodzi w atmosferę.

To prawda, durnemu scenariuszowi i realizm tła nie pomoże. Przykład? Nieszczęsna "Misja na Marsa".

Kor:
Wiele rzeczy, które cenimy w dobrych odcinkach, ma swoje umocowanie w bardziej znaczących momentach tych słabszych. Oglądałem jakiś czas temu TNG wybiórczo i jakoś tak wybiórczo, że nie obejrzałem ani jednego odcinka z Lwaxaną. Chociaż zawsze mnie irytowała, bez niej nie był to ten sam serial, bez niej to nie był ten sam Picard i ta sama Deanna. Brakowało pewnych uzasadnień, niektórych odcieni...

Tu też się - niespodzianka? - zgodzę. Np. przywoływany przeze mnie tak czesto jako przykład naukowej megabzdury "The Naked Time" jest jednocześnie najlepszym źródlem wiedzy o osobowościach naszych bohaterów i o tym co myślą (oni, ale i redshirci) na różne, także filozoficzne, tematy. A znów kretyński odcinek o kosmicznej amebie wykorzystuje toż kosmiczne kuriozum jako pretekst do subtelnej analizy więzi Spock-McCoy.
(Szkoda jednak, że trzeba wybierać te perły z tak g*wnianej otoczki.
Kor
Użytkownik
#107 - Wysłana: 14 Sier 2011 16:56:15 - Edytowany przez: Kor
Q__:
Szkoda jednak, że trzeba wybierać te perły z tak g*wnianej otoczki.

Zaiste, szkoda. Widzisz jednak jak trudno byłoby wykastrować Treka ze słabych odcinków, a zarazem zachować jego pełnię.
Q__
Moderator
#108 - Wysłana: 14 Sier 2011 16:58:54
Kor

Kor:
Widzisz jednak, że trudno byłoby wykastrować Treka ze słabych odcinków, a zarazem zachować jego pełnię.

Ze wszystkich? Zgoda, ale przynajmniej część z nich dałoby sie wyrzucić bez szkody.
Kor
Użytkownik
#109 - Wysłana: 14 Sier 2011 17:16:03
Q__:
Ze wszystkich? Zgoda, ale przynajmniej część z nich dałoby sie wyrzucić bez szkody.

Tu się zgodzę, natomiast nie zgadza mi się to z liczbami, jakie podałeś wcześniej. Wydaje mi się, że należałoby zachować znacznie więcej odcinków, jeśli miałoby się to obyć bez szkody. Bo co też by zostało z takiego DS9 liczącego 10 odcinków. No, ale to był żart I suppose
Picard
Użytkownik
#110 - Wysłana: 15 Sier 2011 20:35:16 - Edytowany przez: Picard
Q__:
Jednym pasują, innym nie pasują , ale nie o gusta chodzi. Idzie mi raczej o to, że SW jest - w ramach swoich załozeń, jakie by one nie były - światem względnie konsekwentnym, spójnym

Serio? Moc to wielka mistyczna siła... energia, która łączy ze sobą wszechświat... a nie czekaj, to tylko maleńkie mikroby:
http://starwars.wikia.com/wiki/Midi-chlorian
Nie mów, że to nie zepsuło Ci sposobu w jaki postrzegasz Moc...

Q__:
W "Firefly" masz za to realistyczną technologie kosmiczną (czyli wymagającą realistycznej fizyki do zadziałania) i fizykę planetarną od czapy. Wiarygodny konglomerat amerykańsko-chiński, zabarwiony nawiązaniami do "Blade Runnera" i ST (choć wizje Dicka i Roddenberry'ego są w zasadzie sprzeczne tu jeszcze dają się jakoś upchnąć do jednego worka, tak, że to nie razi) z jednej strony i klasyczny XIXwieczny Dziki Zachód z drugiej. Dla mnie to jest patchwork, nie świat. Gdyby nie to, że akcent został szczęśliwie położony nie na świat, a na bohaterów (a ci są b. udani), byłoby to nieoglądalne.

Nie rozumie w czym leży twój problem? W Gwiezdnych wojnach miałeś statki kosmiczne, obce planety i obce rasy a jednocześnie miałeś rycerzy, księżniczki, lordów, pojedynki na mieczę i magię. Jak to niby ze sobą się nie kłóci? I na dzikim zachodzie niby nie było Chińczyków? Ale masz racje, że w Firefly inaczej rozwożone są akcenty i chyba dlatego ów serial darzę większą sympatią niż sagę Lucasa.

Q__:
Nie mojego, a Piotra . Nawiasem mówiąc Eviva też dla nas pisze

Wow, dream team!
The_D
Użytkownik
#111 - Wysłana: 15 Sier 2011 22:08:24
Picard:
W Gwiezdnych wojnach miałeś statki kosmiczne, obce planety i obce rasy a jednocześnie miałeś rycerzy, księżniczki, lordów, pojedynki na mieczę i magię. Jak to niby ze sobą się nie kłóci?

Tylko że statki w SW są bardzo pretensjonalne: hipernapęd, turbolasery, osłony. W Firefly jednak potrafi wysiąść sztuczna grawitacja, rozszczelnić się kadłub albo skończyć paliwo. Tam ten kosmos się czuje, zwłaszcza w tych mrocznejszych, ale i bardziej science odcinkach, np. "Serenity", "Out of gas" czy "Objects in space".

W SW statki nie pływają po wszechkosmicznym oceanie chyba tylko dlatego, że nie dało by się tak efekciarskich ujęć modeli robić ;)
Picard
Użytkownik
#112 - Wysłana: 15 Sier 2011 22:44:03
The_D:
Tylko że statki w SW są bardzo pretensjonalne: hipernapęd, turbolasery, osłony. W Firefly jednak potrafi wysiąść sztuczna grawitacja, rozszczelnić się kadłub albo skończyć paliwo. Tam ten kosmos się czuje, zwłaszcza w tych mrocznejszych, ale i bardziej science odcinkach, np. "Serenity", "Out of gas" czy "Objects in space".

OK, w związku z twoją wypowiedzią zapytam się Ciebie: czy jesteś za Firefly, czy raczej twoje stanowisko bardziej odzwierciedla to co ma do powiedzenia na jego temat Q__?
The_D
Użytkownik
#113 - Wysłana: 16 Sier 2011 00:28:46
Picard:
czy jesteś za Firefly

Wiesz, czytałem dziś na zupełnie innym forum temat o kibolach, i jak teraz widzę takie pytanie to zastanawiam się jaka odpowiedź uratuje moje zęby :D

A na poważnie to nie jestem pewien jak interpretować to "bycie za", więc sobie wypisze interpretacje i na każda odpowiem ;)

1. Czy uważam, że FF jest lepsze od SW - z pewnym wahaniem ale jednak tak

2. Czy uważam, że Firefly jest bardziej science niż SW - tak

3. Czy uważam, że świat wykreowany przez Firefly jest mniej spójny niż ten z SW - również tak. Star Wars ze swoimi księżniczkami i zakonem Jedi wpasowuje się w pewna konwencję (częściowo ją tworząc to fakt, ale przecież nie całkowicie, bo wiele czerpie z wcześniejszych produkcji) która charakteryzuje sie pokrzywioną logiką, ale jakąś zawsze. Tak, że jeżeli się człowiek na konwencję przestawi to już nie chce zadawać pytań "Co robi ksieżniczka w kosmosie" tak jak nikt nie pyta jak wilk zjadł Kapturka bez pogryzienia go na kawałki.
Firefly lawiruje między konwencjami podobnie jak SW, ale robi to mniej zgrabnie, tak ze z tego lawirowania nie wyszła nowa konwencja, którą byłbym w stanie zaakceptować całościowo bez grymaszenia że to naciąganie trzeszczy w szwach i zaraz pęknie.
Q__
Moderator
#114 - Wysłana: 16 Sier 2011 09:06:44
The_D

The_D:
Wiesz, czytałem dziś na zupełnie innym forum temat o kibolach, i jak teraz widzę takie pytanie to zastanawiam się jaka odpowiedź uratuje moje zęby :D

Miałem identyczne, "kibolskie", skojarzenia czytając to pytanie... ;]
Q__
Moderator
#115 - Wysłana: 1 Maj 2016 18:55:55 - Edytowany przez: Q__
rorq:
bezsensowna upartość by być lepszą niż faceci naokoło, mądrzejszą, wiedzieć wszystko o wszystkim. Właśnie jestem świeżo po odcinku DS9 "Melora" - i Janeway właśnie taka jak Melora jest.

Korzystając z majowego weekendu powtórzyłem sobie w/w odcinek DS9 "Melora", a napiszę o tym w tym topicu, bo owe cechy charakteru tytułowej bohaterki są bodaj tym, co przy oglądaniu rzuca się w oczy od pierwszych minut...

Fabuła jest dość prosta...Zaczyna się dość mocną sceną, testowania przez Bashira, w obecności Dax, rzeczy niewidzianej w UFP/przez Dax od 300 lat - wózka inwalidzkiego. Ma go używać przybywająca niedługo na stację kartograf, Melora Pazlar, pochodząca z planety o b. niskiej grawitacji, a nie mogąca na DS9 (z racji ich niekompatybilności z cardassiańską technologią) używać swoich standardowych anti-gravów.
Doktor czytał akta Melory i jest nią zachwycony - obraz jej osobowości, jaki się z nich wyłania, zafascynował go.
(Pojawia się też O'Brien, który przygotowywał kajutę pod oczekiwania Pazlar.)
Sama kartograf okazuje się jednak b. szorstka w obejściu i traktuje obecność zarówno Juliana, jak i Dax, jako zło konieczne, rozmawia z nimi zdawkowo i w sumie zamyka im przed nosem drzwi swojej kajuty.
Potem prawie urządza awanturę Sisko, że w wyprawach kartograficznych ma jej towarzyszyć Jadzia, nie dopuszcza do wiadomości, że wynika to z jej niskiego stopnia, nie ze specjalnego, dyskryminującego, choć niby życzliwego, traktowania. Ustępuje jednak przed nitami Bena... Pozornie... - nie czekając na Dax udaje się do ładowni po dodatkowy sprzęt przed misją, nie mogąc sobie jednak poradzić z wysokimi progami w normalnej - dla nas - grawitacji doznaje wypadku. Jadzia lokalizuje ją i przychodzi z pomocą.
Wypadek okazuje się niegroźny Pazlar nie musi zrezygnować z wypraw runaboutem i godzi się już na towarzystwo Dax.
Równolegle oglądamy wysiłki Juliana, który znając - z w/w akt - jaśniejszą, ukrywaną, stronę Melory nie zaprzestaje prób przełamania lodów. Początkowo jest zbywany, oskarżany o bycie przyjacielskim na siłę (że niby jako lekarz uznał to za służbowy obowiązek), z czasem jednak ma okazję zaprosić kartograf do modnej, klingońskiej, knajpy (miło przypomnieć sobie skąd wziął taki wątek POT), w której zyskuje ona szacunek właściciela zamawiając w języku mieszkańców Qo'noS bardziej żywy racht, być świadkiem jej szybowania w niskiej grawitacji kajuty, a nawet szybować z nią, a potem spędzić noc.
Dochodzi do tego, że Pazlar w czasie kartograficznej wyprawy pyta Jadziię, czy związki, nie dość, że międzygatunkowe, to między oficerami GF, mają sens. Słyszy, że tak - Dax opowiada jej historię b. udanego małżeństwa, które - z racji ewolucyjnego dostosowania do innych atmosfer spędza ze sobą 40 minut dziennie zaledwie, a i tak uważa, że warto...
Wątki melorocentryczne przeplatają się z niedolami Quarka, który zdołał skupić ponad połowę pierścieni będących dziełem pewnego znanego Obcego artysty i chce je odprzedać przedstawicielowi władz rodaków tegoż, ale jego radość przeradza się w przerażenie, gdy na stację przybywa dawny przyjaciel naszego Ferengiego, pogrążony przez niego w śledztwie (przez co odsiedział sporo lat w ciężkim romulańskim więzieniu) i teraz chcący krwawo wyrównać rachunki, co wprost zapowiada. Quark usiłuje go przebłagać, przekupić, zmiękczyć, ale nic to nie daje. W końcu, w desperacji, idzie na skargę do Odo.
Zmiennokształtny konstabl, w którym poczucie obowiązku bierze górę nad niechęcią do przedstawiciela cywilnego samorządu DS9, ostrzega bandytę by zrezygnował ze swoich zamiarów, ale aresztować go nie może - nie ma podstaw.
Tymczasem doktor, uskrzydlony miłością, szuka sposobów aby pomóc ukochanej. Bazując na wcześniejszych badaniach odkrywa metodę wzmożenia produkcji acetylocholiny tak, by tenże neuroprzekaźnik pobudzał mięśnie do lepszego działania umożliwiając Melorze normalne funkcjonowanie w wyższej grawitacji. Odnosi sukcesy. Jednak Pazlar dowiedziawszy się, że będzie musiała zrezygnować z utrzymywania w kajucie nieważkości (bo to będzie osłabiać wyćwiczone mięśnie i niwelować efekty terapii) zaczyna się wahać. Nie chce adaptować się do nowych warunków za cenę wyrzeczenia się ojczystych.
Wszystkie te historie zbiegają się w emocjonującym finale. Quark proponuje wiadomemu bandycie w roli odszkodowania swoje honorarium za wiadome pierścienie. Ten uznaje, że to za mało - zabija (fazerem nastawionym na zabijanie właśnie, ale nie na anihilację), przedstawiciela wysyłającego honorarium rządu, wielkouchego ex-przyjaciela bierze za zakładnika i zasłaniając się nim jak żywą tarczą porywa prom, którym Melora i Jadzia wracały właśnie z kartograficznej misji.
Sisko i Bashir podejmują pościg za nim innym runaboutem, nie mogą go jednak dogonić, bo jest obawa, że będzie zabijał zakładników.
Na pokładzie porwanego promu dochodzi tymczasem do zamieszania - chorąży Pazlar nie zamierza wykonywać poleceń bandyty więc obrywa z fazera, ale - to ciekawy efekt uboczny wiadomej terapii - przeżywa i daje znak, by Dax wyłączyła sztuczną grawitację, a wtedy - korzystając z przewagi jaką ma w znanym sobie od dzieciństwa środowisku - szybko obezwładnia bandytę. Wszyscy (w tym ewidentnie cieszący się z ocalenia Quark) wracają na stację.
Niestety misja Melory się kończy, nie decyduje się zostać z Julianem, ich środowiska życia są zbyt odmienne, ale udaje się z nim jeszcze raz do klingońskiej knajpki, chce nacieszyć się spędzonym razem czasem i zapamiętać go.

Co mogę powiedzieć o tym odcinku? Trudno go ocenić... Z jednej strony Piller i spółka chcieli nam zarazem pokazać ciekawy, bardziej Obcy, gatunek (jak wiadomo początkowo Melora miała być nawet częścią stałej obsady zamiast Dax) i w aluzyjnej formie poruszyć problem niepełnosprawności (chorąży Pazlar jest naprawdę sprawna inaczej - pełnosprawna we właściwych dla swojego gatunku warunkach), do tego dostaliśmy dość ciekawy patent medyczny (wiadoma terapia) oraz - tak typowe dla DS9 - rozbudowywanie obrazu świata (trochę klingońskiego kolorytu, tęskna wolkańska muzyka, informacja, że Ferengi sprzedają części ciała swoich umarłych).
Z drugiej strony metafora wyraźnie kuleje - sytuacje Melory i współczesnych nam niepełnosprawnych są jednak podobne dość umiarkowanie, można się też zastanawiać na ile sytuacja naszej kartograf jest w ogóle w realiach XXIV wieku z jego supertechnologią prawdopodobna, a także - nawet jeśli uznać, że tak - czy w środowisku pełnej wysoce racjonalnych, wyzbytych uprzedzeń, istot GF (w dodatku przy rozwoju Federacyjnej psychologii i psychiatrii) zacięty, pełen ukrytych pod pozorami szorstkości, obaw przed nierównym traktowaniem, charakter chorąży Pazlar zdołałby się ukształtować w tej właśnie postaci (w trakcie oglądania cały czas chodziło mi obsesyjnie po głowie: "co też tę dziewczynę spotkało w Akademii, że tak reaguje?!?").
Jednak... nie jestem po stronie tych, wcale licznych, którzy uważają "Melorę" za epizod nieudany. Owszem, ma liczne mankamenty, ale pod względem rzemieślniczo-realizacyjnym jest całkiem solidny (co w sporym stopniu przesłania koślawość założeń), usiłuje coś ważnego powiedzieć i wprowadza ciekawą - ładnie rozwiniętą potem w powieściowym Titanie - postać.
Dlatego, mimo wszystko, 3/4 w skali Jammera. (Choć ten wątek nadmiaru acetylocholiny jako remedium na działanie fazera wygląda na dorodnego buraczka .)

ps. Inni o odcinku:
http://www.jammersreviews.com/st-ds9/s2/melora.php
http://www.kethinov.com/startrekepisodes.php?id=29 4
http://www.ex-astris-scientia.org/episodes/ds92.ht m#melora
http://dauntlessmedia.net/startrek/2-06-melora-ds9 -review
http://www.douxreviews.com/2015/08/star-trek-deep- space-nine-melora.html
http://www.littlereview.com/getcritical/ds9reviews /melora.htm
http://www.trektoday.com/content/2012/04/retro-rev iew-melora/
Q__
Moderator
#116 - Wysłana: 2 Mar 2019 19:37:13 - Edytowany przez: Q__
Kłócić to się nie kłóciłem, ale możliwe, że dokonałem cudu Trekowego nawrócenia:
https://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg75514#m sg75514
 Strona:  ««  1  2  3  4 
USS Phoenix forum / Star Trek w Polsce / Kłóciliście się kiedyś o star treka?

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!