Daty gwiezdne w oryginalnej serii (1966-69) zapisywano w postaci 0000.0 i dobierano je losowo, jedynie zapisując je by uniknąć powtórzenia. Z początku liczby te nic nie oznaczały, lecz później uzgodniono iż mają one stanowić przybliżony odpowiednik dni ziemskich oraz ich dziesiętnych ułamków.
W ST: TNG sprawę tę usystematyzowano. Jeden z członków ekipy sprawował pieczę nad datami gwiezdnymi i przydzielał je do odcinków tak, by uniknąć zamieszania. Liczby zapisywano w formacie 40000.0, czasami z dwiema cyframi po przecinku. początkowa czwórka została dobrana przypadkowo, druga cyfra odnosiła się do sezonu, zaś pozostałe wzrastały systematycznie przez cały sezon. Jednakże nikt nie wymyślił co owe liczby oznaczają w świecie wykreowanym.
To że nie znamy tego wytłumaczenia, nie oznacza że go nie ma. Podobny system niewątpliwie byłby niezbędny na okręcie gwiezdnym. Wiemy z teorii względności, że czas zależy od punktu w którym się przebywa, nie jest stały dla wszystkich miejsc. Przy podróżach z prędkościami bliskimi C czas na pokładzie okrętu zwalnia z naszej, ziemskiej perspektywy lecz pasażerowie nie odczują żadnej zmiany. Gdyby na Enterprise używać ziemskiej miary, za każdym razem, gdy Kirk każe Scottowi włączyć silniki trzeba by przyspieszać wszystkie kalendarze (i zegarki). Praktyczniej jest używać "czasu okrętowego" czyli takiego, jaki mierzą instrumenty pokładowe. Czas okrętowy 1000.5 mógłby oznaczać południe (.5) w dniu 1000, licząc zapewne od "zwodowania" okrętu. "czas okrętowy" nie brzmi tak dobrze jak "data gwiezdna", lecz z drugiej strony nie sugeruje istnienia jakiegoś uniwersalnego czasu wszystkich gwiazd (zobacz dalej), lecz oczywiście to licentia poetica.
Niestety daty gwiezdne nie mają równie logicznej wykładni. W trakcie oryginalnego serialu pojawiły się daty z zakresu 1312.4 do 5943.7, a zatem wg naszej kalkulacji 4600 dni, czyli około 12 i pół roku. Jak wiemy ze znanego dialogu w czołówce - Enterprise odbywał 5-letnią misję. To może oznaczać, że: 1) Kirk wyrabiał niezłe nadgodziny, 2) system dat gwiezdnych nie jest taki prosty, 3) nikt z producentów się nad tym nigdy nie zastanawiał.
Prawdziwa odpowiedź jest oczywista, lecz praca Bjo Trimble "Star Trek Concordance" z 1976 pisana przy współpracy G. Roddenberry wskazuje, że daty gwiezdne są "zarazem funkcją czasu, ale też pozycji okrętu w galaktyce i jego prędkości". Jak to możliwe, by ktokolwiek rozumiał zawiłości tak barokowego sposobu odmierzania czasu nie wytłumaczono.
Kolejnny problem wynika z tego, że niektóre odcinki TOSa rozgrywają się w odstępach mniejszych niż 1 lub 2 jednostki, choć zdaje się być oczywiste, że nie następowały po sobie w ciągu jednej doby. Na przykład, "What the girls are made of" zaczyna się 2712.4, "Miri" w 2713.5 zaś "Dagger of the mind" 2715.1. "Concordance" przekonuje nas, że "napęd Warp zniekształca czas". To sugerowałoby dwie rzeczy: po pierwsze - czas gwiazdowy jest uniwersalny i nie ma charakteru punktowego (lokalnego) (obecnie panuje przekonanie, że daty gwiezdne są uniwersalne na wszystkich okrętach GF, nie są zaś domeną poszczególnych jednostek), a po drugie - czas inercyjny (np. ziemski) płynąłby wolniej od czasu okrętu, co jest sprzeczne z twierdzeniami Einsteina. Bjo przyznała, że wszystko to jest mocno naciągane, lecz to wszystko co można było wymyślić, by teoria pasowała do faktów. Osobiście uważam, że powinni przyznać, iż Kirk wąchał kryształy dwulitu przed dokonywaniem niektórych wpisów...
Jedna z pomyłek nie pozostawiła Bjo wyboru . W odcinku "Spocks brain" [mój ulubiony - przyp. tłumacza

] zaczyna się 5431.4 lecz data podana w trakcie to 4351.5. "Głębia przerażenia kradzieżą mózgu pana Spocka wpłynęła negatywnie na umysły jego przyjaciół," skomentowała. "Zła data gwiezdna w dzienniku kapitańskim to nie jedyny błąd w tym odcinku."