USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek / Który film najgorszy ?
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  6 
Autor Wiadomość
TSan
Użytkownik
#151 - Wysłana: 28 Cze 2011 20:34:52
Toudi

Ups... Już kładę uszy po sobie...
Eviva
Użytkownik
#152 - Wysłana: 28 Cze 2011 20:46:31
Niby byłoby lepiej, ale bez Spocka? Ja nie wierzę w świat bez Spocka. Ja się na niego nie zgadzam. Niech choćby i będzie kich, ale kicz ze Spockiem.
Q__
Moderator
#153 - Wysłana: 30 Cze 2011 04:02:28 - Edytowany przez: Q__
Toudi:
Kirk miał 7 filmów, Picard 4

Jeszcze a'propos filmów z Picardem...

Powtórzyłem sobie prawdopodobnie najlepszy z nich, INS. Owszem, nadal jest z nich najlepszy, ale doszukałem się w nim jeszcze paru wad.
Pierwszą jest to, że film jest adresowany direct-to-fans, tzn. bohatrowie nie mają szansy na "przedstawienie się widzowi" (którą to szansę mieli np. bohaterowie TOS w TMP), twórcy milcząco załozyli, że widz ich zna (a zatem, że na film pójdą tylko trekerzy, nie szeroka publicznosć), Tak samo nie wyjaśniono widzowi jak w sumie dziala UFP (czyli, że spiskujący admirał to wyjątek od jej zasad, nie norma; inna, rzecz ze spiskujących admirałów było w Treku sporo ); padają też nijak nie objaśnione nazwy Borg i Dominium. Do tego nie pojawia się żadna wzmianka o tym skąd we wszechświecie ST tyle humanoidów (a w SF kinowej - w przeciwieństwie do telewizyjnej - tak człekopodobne humanoidy stanowią rzadkość; czyli kolejny minus u widza nie-Trekera). Do tego dochodzą wstawki komediowe wątpliwej, prawdę mówiąc, śmieszności.
Największą jednak wadą jest zaprzeczenie temu co dotąd w ST widzieliśmy. Pamiętamy bowiem chyba wszyscy, że bohaterowie TOS trafiali dosć regularnie na różne planety-raje, jednak rezygnowali z zostawania tam, bo pogrążenie w błogostanie oznaczało stagnację (czego żywym dowodem są zresztą także Ba'ku); rezygnowali też z pokusy nieśmiertelności, bali się bowiem - jak Ameta z "Obłoku Magellana" - że życie pozbawione śmierci stanie się nudne i beztreściwe, przez - następującą z czasem - powtarzalność przeżyć. Tymczasem w INS jedynym motywem dla którego Picard & co chcą powstrzymać Dougherty'ego jest mocno wysilony powód etyczny, a błoga stagnacja jawi się im - nawet Picardowi - czymś b. pozytywnym jednak... Czyli INS w cześci swojej warstwy ideowej zasługuje na wymyślone przez Picarda miano anty-Treka .
(Zauważmy tu, że So'na są przedstawieni dostatecznie odrażająco, by widz nie pytał o ich racje, w imię których podnieśli ongiś bunt. Symptomatyczne jest też, że Jean-Luc najpierw słusznie przypomina admirałowi, że nie mają prawa interweniować w naturalną ewolucję innych kultur, potem jednak zapomina, że zemsta So'na - jako forma wojny domowej - jest naturalnym efektem tej ewolucji.)
Do tego dochodzi dobra i zła wola So'na jednocześnie. Ganianina i zabawa w chowanego na planecie zostaje zaproponowana przez Łysego, i daje skutek, bo słusznie założył on, że - bezwzględni przecież, co się podkreśla - So'na nie zechcą, mimo wszystko, wymordować ludności planety. Ale znów So'na goniący za Rikerem nie mają skrupułów by strzelać (a na pokładzie Entka-E też jest parę setek "luda"), przez co zresztą sami sprowadzają na siebie śmierć.
I jeszcze ta Anij zdrowiejąca na prosbę Picarda. Najpierw jest umierajaca, bo kamienie ją poturbowały, ale wystarczy, by Picard ją poprosił, by nie umierała i jej stan z miejsca się stabilizuje... (Znamy niby takie numery choćby z "E.T.", ale tamto to był wyciskacz łez dla dzieci, a ST udaje racjonalistyczną SF .)
Na koniec zostawiam pytanie dlaczego z pokładu kolektora ocalono tylko Łysego, a Ru'afo nie? Rozumiem, że ten drugi był wredny i mu się należało, ale raczej był w zasięgu wiązki transportera, a UFP jest ponoć humanitarna. (W dodatku skanowanie z Enterprise'a mogło wykryć na pokładzie tylko Ziemianina i Ba'ku, a Riker nie miał jeszcze prawa wiedzieć, że So'na to też Ba'ku. Czyli co? Z zimną krwią postanowił zostawić jakiegoś Ba'ku na śmierć?)
Kwestią całkiem poboczną jest dlaczego architektura Ba'ku jest tak mało "Obca", przypomnijmy sobie obrazy przedstawiajace architekturę klingońską, romulańską czy cardassiańską z TNG i DS9 oraz widoki Vulcana z TMP - tam czuło się obcość, tu się jej nie czuje.
Tym niemniej powtórzyć mogę za Erykiem Remiezowiczem:
"Mam wrażenie, że doświadczyłem jakiejś magii Star Treku. Pewnej atmosfery, która wciąga i wzrusza, choć po zastanowieniu się 'na zimno' widać mnóstwo słabości filmu.
/.../ jakaś snująca się przed ekranem magiczna mgiełka wygładza te chropowatości i nie ma się wrażenia, że bohaterowie bredzą (co w rzeczywistości czynią), ale wręcz przeciwnie."
Jurgen
Moderator
#154 - Wysłana: 30 Cze 2011 08:56:45
Q__:
"Mam wrażenie, że doświadczyłem jakiejś magii Star Treku. Pewnej atmosfery, która wciąga i wzrusza, choć po zastanowieniu się 'na zimno' widać mnóstwo słabości filmu.
/.../ jakaś snująca się przed ekranem magiczna mgiełka wygładza te chropowatości i nie ma się wrażenia, że bohaterowie bredzą (co w rzeczywistości czynią), ale wręcz przeciwnie."

Ten cytat akurat to powinno się umieszczać przy każdym trekowym filmie i dużej części odcinków, nie tylko przy Insurection. No dobra, nie przy każdym filmie. Przy każdym dobrym.
Q__
Moderator
#155 - Wysłana: 31 Sty 2012 02:23:15 - Edytowany przez: Q__
Jurgen

Jurgen:
No dobra, nie przy każdym filmie. Przy każdym dobrym.

A zatem magicznej mgiełki ciąg dalszy . Zmierzyłem się z FC (znanym też czasem jako ST VIII).

Cóż powiedzieć? Ten film cały mgiełką stoi.

Trzeci najbardziej dochodowy (w liczbach względnych, a więc bez poprawki na inflację np.) kinowy Trek, po "jedenastce" i TMP, najbardziej dochodowy (i często uznawany za najlepszy) z filmów z załogą TNG. To nie przypadek, jest to bowiem jeden z najbardziej "filmowych" (pod względem formalnym) filmów ST. Wystawny wizualnie, świetnie reżyserowany (Frakes nie jest może Wise'm czy Meyerem, ale już z Abramsem idzie łeb w łeb). Film - podobnie jak "wielka dwójka" TOSowych filmów - wprowadzający nowe mundury, skafandry kosmiczne i wątki przypominające, że akcja toczy się w przestrzeni kosmicznej. Film wreszcie, jak na realia ST, b. mało kiczowaty (acz zieleń widoczna w scenach wybuchów statków Borg, to jakaś niezdrowa obsesja Bermana; potem, w NEM, będzie tej zieleni jeszcze wiecej).

Co więc rozklada ten film powodując, że mgiełki trzeba? Scenariusz, scenariusz, który Ridley Scott odrzucił z obrzydzeniem (prawie nie do uwierzenia, kiedy Scott kręci dziś "Monopoly"). Początek od razu wskazuje, że przy scenariuszu tym pracował Moore - picardowe sny i przeczucia (tak, Łysy wie, że Borg nadciąga), nawet jeśli od biedy dałoby się to zwalić na to, że może w głowie zostały mu jakieś implanty i teraz rezonują; mroczniejsza wizja UFP i decyzji sztabowców GF (to zresztą w trekowych filmach norma poniekąd), zgrzytają te decyzje ze sposobem w jaki traktowano Picarda w TNG, ale zawsze da się to wytłumaczyć ruchami kadrowymi na admiralskich stołkach; wreszcie: mrok wizualny (potem dojdzie jeszcze bezwzględny sposób w jaki Picard traktuje zasymilowanych podwładnych). Podobnie jak u Wise'a czy Meyera wyjdą na jaw kapitańskie obsesje i brzydsze cechy, ale tym razem dokona się to w sposób wyjątkowo nieprzekonujący.
Właśnie... dalsza część scenariusza wskazuje wyraźnie na to, że mamy tu do czynienia z dziełem duetu B&B - kanon zostaje pogwałcony nie tylko w stosunku to Picarda, ale i Cochrane'a (którego dzieje zostały de facto napisane na nowo w sposób znacznie mniej sensowny); wyjątkowo idiotyczna temporalistyka (generująca w dodatku pytanie: dlaczego Borg spróbował takiego numeru tylko raz); statek kosmiczny budowany wedle zasad rodem z "Powrotu do przyszłości"; spłaszczenie wątku Kontaktowego (i pominięcie faktu, że według źrodeł pozakanonicznych, w tym fanonu, pierwszymi napotkanymi Obcymi nie byli wcale humanoidalni Wolkanie; tak samo zresztą potraktowano sprawę pochodznia Borg od V'Gera) - to wszystko znaki rozpoznawcze stosunku wiadomych panów do Treka.
Pomysłu z królową Borg, zachowującą się trochę wg. reguł brzydkiego stereotypu tzw. niedo*** kobiety (te narzekania na samotność i - dość desperackie - poszukiwanie godnego partnera) nie da się jednak na Bermana i Bragę zrzucić, ten nonsens został im narzucony z góry.
Mimo tych głównych, i paru pomniejszych (Data-Terminator stawiający czoła Lilly, pijana Troi - trekowy humor jak zazwyczaj niskich lotów, chowanie statku kosmicznego za Księżycem, pochodzące jeszcze z TNG niekonsekwencje w zachowaniu dron, gładkie poświęcenie zwierciadła deflektora - statek wróci do domu bez osłon?), a także braku sensownej fabuły (miał rację Confused Matthew nazywając FC movie about shooting the Borg, poza tą, nieudolnie zrzynającą z Aliens, strzelaniną niewiele tam dostaniemy), ogląda się to jednak świetnie, pod pewnymi względami lepiej niż INS. Powtórzę: brawa dla pana Frakesa i speców od strony wizualnej, opakować nic tak, by samo opakowanie potrafiło skompensować brak treści, to wielka sztuka. Gdyby scenariusz był choć odrobinę mądrzejszy powstałoby kolejne trekowe arcydzieło.

Jeszcze tylko smaczki: Defiant sfatygowany przez atak Borg to pomysł Bermana, który szczerze nie cierpiał DS9 i tego co się z nim wiązało (choćby za to, że wspólpracownicy wystrychnęli go na dudka wprowadzajac wątek wojenny), jest to też klęska Bermana, bo Defiant jednak "przeżył", Rick-niedołęga musiał i tu ustąpić przed oporem wspólpracowników.
Klingońska melodyjka z TMP pojawiająca się gdy na ekranie widzimy Worfa to mały, a cieszący, akcencik. Równie fajny jest tekst Lilly: Borg? Sounds swedish, takie momenty powodują, że ma się ochotę wybaczyć ósmemu z Treków to czy owo.
Warto także odnotować, że - w przeciwieństwie do wątków pieniężnych u Bennetta i Meyera - w FC dostajemy pełną powtórkę wywodów Łysego z "The Neutral Zone" (w UFP nie używa się pieniędzy, a o chciwości dawno zapomniano).

ps. Wątek Cochrane'a traktowany jest zazwyczaj ambiwalentnie, bo i najbardziej zaburaczony, i - jednocześnie - wprowadza do fabuły wątek eksploracyjny oraz pewne sensy (a w sumie sens jeden, za to mocny: pytanie o to jacy naprawdę byli bohaterowie przeszłości i co nimi motywowało). Nie zamierzam bronić grzebania brudnymi paluchami w kanonie (zmiana Alpha Centauri na Ziemię i samego wyglądu Zephrama), chałupniczego budowania warpshipów na wyniszczonej Ziemi etc. jednak dłużej zatrzymam się nad finansową motywacją Cochrane'a... Otóż można bronić logiki prawdy ekranu twierdzeniem, że Zephram - wijący się jak piskorz, byle uniknąć wepchnięcia* w rolę bohatera, którą przewidzieli dlań przybysze z XXIV wieku i doznający jawnej repulsji w obliczu składanych mu hołdów, mógł zwyczajnie kłamać starając się wypaść jak najgorzej w ich oczach by zyskać święty spokój. Jak ktoś słusznie napisał: postać łącząca cechy Einsteina i Chucka Yeagera, w dodatku - nawet w wersji z FC - walcząca z takim zapałem o realizację swojego snu, musi mieć w sobie więcej z herosa niż by na to wskazywał alkoholizm, ostentacyjne luzactwo i próby nieudolnego zalecania się do Troi. (Zwł., że - jak kiedyś mówiłem - nie da się uwierzyć, by w realiach Ziemi po IIIwś dało się zarobić na takim projekcie.) Tak, Cochrane robil Rikera** i Geordiego w bambuko.

* wpychanie to, co jest zresztą w sytuacji bohaterów dość zrozumiałe, dokonywane było brutalnymi metodami (ten strzał z fazera - moi Xon i Zipok tak ładnie wpisują się w kanon, a mimo to zgłaszano do nich pretensje ), to i opór, choćby werbalny, nie dziwi...

** skoro o Rikerze mowa... chwaliłem Frakesa-reżysera... widać Jonathan F. na tyle dobrze bawil się na planie, że nie umiał tego też ukryć występując na nim jako aktor, wiecznie (dość głupkowato) uśmiechnięty Riker z FC to jeden ze słabszych występów tej postaci...
Queerbot
Użytkownik
#156 - Wysłana: 31 Sty 2012 03:38:23 - Edytowany przez: Queerbot
Q__:
a także braku sensownej fabuły

Równie złe zdanie na temat FC ma Plinkett, który doskonale zresztą uwypukla wszystkie wady filmu.
http://redlettermedia.com/plinkett/star-trek/star- trek-first-contact/

I ja również je podzielam, chociaż należy zauważyć, że FC naznaczył uniwersum ST niewyobrażalnie. Może nie w takim stopniu następne filmy i seriale, ale dla całego przemysłu gier FC to kamień milowy. Dał początek całej serii "nowoczesnych" okrętów federacyjnych, od Sovereign przez te wszystkie Akiry po Sabery, Novy, Norwaye, Steamrunnery itp, które charakteryzuje zupełnie inny design i filozofia designu - o ile wcześniej okręty wyglądały jak pokojowe liniowce, teraz zaczęły jak dżipy amerykańskiej armii.
Toudi
Użytkownik
#157 - Wysłana: 31 Sty 2012 03:42:07
Q__:
Gdyby scenariusz był choć odrobinę mądrzejszy powstałoby kolejne trekowe arcydzieło.

Gdyby Star Treka spotkał za nlat remake z prawdziwego zdarzenia, to pewno wiele błędów dałoby się uniknąć i wyeliminować.
To widać nawet między kolejnymi ST, choćby odległości, im późniejszy Trek, tym bardziej uwagę przywiązywali twórcy do tematu.
Oczywiście, nie każdy temat z czasem się poprawia, nie wszystkie błędy wyłapuje względnie mała ilość ludzi związanych z projektem, ale czasy się zmieniają i technika też. Kto wie co będzie za kilka lat.
Tak na przykładzie wydawnictwa BeanBooks, co wydają np książki Webera o Honor. Jak pewno większość wie, w połowie obecnej serii, przy okazji prac na grą, wyszły na jaw pewne nieścisłości co do masy i wielkość.
Ale pewno już mniej osób wie, że Bean wydaje książki przez końcową korektą, taniej, dla ludzi którzy nie mają cierpliwości. Może za niedługo będą wydawać tak książki czekając na odzew czytelników wyłapujących błędy fabularne?

Wyobraźcie sobie, że ktoś kręci teraz serial, taki jak Star Trek (choć nie, Star Trek jest tu za trudnym przykładem). O ktoś kręci kontynuację Babylonu, nowa wojna, nowi bohaterowie, ale fabularnie akcja dzieje się przed śmiercią Londo i G'Kara i na ten przykład w nowy serialu chcą uśmiercić Vira, ale konsultacje to wyłapują i jest czas na poprawę. Oczywiście to tylko prosty przykład, ale mogą być to bardziej szczegółowe rzeczy, jak nr boczny okrętu, jakaś powracająca sprawa itp.

Na pewno wprowadziłoby to sztukę na nowy poziom.
Q__
Moderator
#158 - Wysłana: 1 Lut 2012 01:16:41 - Edytowany przez: Q__
Queerbot

Queerbot:
Równie złe zdanie na temat FC ma Plinkett,/.../
I ja również je podzielam

Kiedy ja z czasem jakby oswoiłem się z durnotą tego filmu. Więdząc, aż za dobrze, czego się można spodziewać nie zawiodłem się, za to spokojnie rozkoszowałem wyśmienitą (acz anty-TNGowską) warstwą wizualną (pierwszy raz oglądając FC bez wkurzenia).

(Btw. mówiłem chyba, że aby ją docenić potrzeba mi było zobaczyć ją w graphic novel "Forgiveness" Brina? Znacznie mądrzejszej od FC i INS zresztą.)

Queerbot:
chociaż należy zauważyć, że FC naznaczył uniwersum ST niewyobrażalnie

Owszem. Poza tym co wymieniłeś: na jego potrzeby powstały mundury stosowane i w DS9, to z niego pochodzi wiadoma królówka...

Toudi

Toudi:
Gdyby Star Treka spotkał za nlat remake z prawdziwego zdarzenia, to pewno wiele błędów dałoby się uniknąć i wyeliminować.

Tyle, że Braga - o czym mowa na EAS m.in. - dumnie obnosił się z nieznajomością TOS. Mało tego: nieszczególnie się TOS przejmował, chciał np. by Cochrane był kobietą, ale na to nawet Berman nie poszedł (zdaje się, że Lilly jest tym co zostało z bragowej koncepcji Z.C.).
Toudi
Użytkownik
#159 - Wysłana: 1 Lut 2012 01:43:51
Q__, bez chęci współpracy z obu stron, to taki projekt nie ma szans. Wiadomo też, że pojawią się jakieś kwestie sporne i takie, który twórcy będą chcieli przeforsować, ale mam nadzieję, że jakiś sensowny kompromis decyzyjny zostałby utworzony przed powstaniem takiego problemu.
Q__
Moderator
#160 - Wysłana: 1 Lut 2012 09:01:02 - Edytowany przez: Q__
Dziwna sytuacja, wygląda na to, że będę chwalił FC....

Jeszcze a'propos warstwy wizualnej, cytując Wikipedię:

"First Contact saw the introduction of cinematographer Matthew F. Leonetti to the Star Trek franchise; Frakes hired the director of photography out of admiration for some of Leonetti's previous work on films such as Poltergeist and Strange Days. Leonetti was unfamiliar with the Star Trek mythos when Frakes approached him; to prepare for the assignment, he studied the previous four films in the franchise, each with a different cinematographer—The Voyage Home (Donald Peterman), The Final Frontier (Andrew Laszlo), The Undiscovered Country (Hiro Narita), and Generations (John Alonzo). The cameraman also spent several days at the sets of Voyager and Deep Space Nine to observe filming."

Leonetti pracował potem przy INS, drugim co do jakości wizualnej filmem z załogą TNG, a jeszcze później przy takich filmach jak "Świt żywych trupów" czy "Efekt motyla". To, że INS jest drugim oglądalnym filmem z Łysym wydaje mi się w tych warunkach nieprzypadkowe. Tam też mamy ekipę Frakes & Leonetti stającą na głowie by przykryć bzdury wykonaniem.

I udało im się, ósmy z kinowych Treków trafił np. na taką listę 20 najciekawszych filmów SF lat '90:
http://listverse.com/2009/04/16/15-greatest-sci-fi -movies-of-the-90s/
Oraz - co znacznie bardziej prestiżowe - na listę 100 najlepszych filmów gatunku wg Online Film Critics Society (pozycja 74):
http://www.ofcs.org/2010/09/ofcs-top-100-top-100-s ci-fi-films.html
Ergo: drogą skrzyżowania "Aliens" z klimatycznym zombie horrorem i "Powrotem do przyszłości" powstała przynajmniej dobra reklamówka dla TNG.

Jednak gdy członkowie OFCS wychwalają FC pod niebiosa:
http://www.scifimoviepage.com/stfc.html
jeden pisze wręcz:
First Contact is an action-packed joy ride, offering excellent special effects and sets, a genuine sci-fi story, literary allusions and even some Berlioz thrown in for good measure. After idiocies such as Independence Day it usually takes a movie like this to restore one's faith in the sci-fi genre.
http://www.scifimoviepage.com/stfc_2.html
to tylko śmiech pusty bierze, także dlatego, że ID4 ma na liście OFCS jeszcze wyższą - 49 - pozycję...

ps. Wracając do błędów: zwróciliście uwagę, że twórcy zrobili, w FC, z Sisko przysłowiowego wała po raz kolejny? W DS9 powtarza się często, że Benjamin S. zaprojektował Defianta specjalnie do walki z Borg... Teraz mamy okazję Defianta w tej walce zobaczyć i wypada to... nieszczególnie...

Oczywiście to jeszcze nic na tle tego co zrobili z Łysego, wymarzony materiał dla Dukata, jako argument na rzecz tezy, że Picard to hipokryta i psychopata jednocześnie:
http://www.youtube.com/watch?v=7OCKDEdtWys
http://www.youtube.com/watch?v=lRmmHPE8EvA
Mav
Użytkownik
#161 - Wysłana: 1 Lut 2012 12:04:01
Q__:
królową Borg, zachowującą się trochę wg. reguł brzydkiego stereotypu tzw. niedo*** kobiety



(Królowa Borg to piękny przykład jak można rozwalić wspaniały pomysł jakim był kolektyw)
Q__
Moderator
#162 - Wysłana: 21 Maj 2016 16:55:31 - Edytowany przez: Q__
Żeby nie było, że całkiem NEMesis odpuściłem: rozważania, co gorsze - "dwunastka" czy NEM:
http://blogcritics.org/into-darkness-not-the-worst -of-star-trek-remember-nemesis/
Q__
Moderator
#163 - Wysłana: 27 Lip 2020 14:48:41
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  6 
USS Phoenix forum / Star Trek / Który film najgorszy ?

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!