USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek / Discovery - dyskusja ze spojlerami ;)
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  ...  12  13  14  15  16  »» 
Autor Wiadomość
kaimada
Użytkownik
#31 - Wysłana: 1 Lut 2019 13:50:31
Ktoś nazwał najnowszy odcinek Discovery "sezonem 1 zrobionym dobrze" i miał rację. Oczywiście genialna Michaska jest nadal irytująca, Tilly nadal nie znoszę, odcinek mało Trekowy, ale Klingonów dało się znieść, pojawił się D7, a całość oglądało się przyjemnie. Może to już znieczulica na błędy, ale...
Dreamweb
Użytkownik
#32 - Wysłana: 1 Lut 2019 16:51:41
Dżiiiiiz, co za nudy... O czym właściwie był ten odcinek, co się w nim wydarzyło? Środek dnia, a ja oglądając to mało nie zasnąłem. Jedyna rzecz warta uwagi to pojawienie się na końcu cesarzowej i statku Sekcji 31. Poza tym odcinek całkowicie do pominięcia. Mnie kompletnie nie interesuje kto będzie rządził Klingonami, ja bym ich najchętniej już nigdy w tym serialu nie oglądał! Bo są nieudani, nieciekawi, niczym do siebie nie przyciągają, z włosami czy bez. Do tego niepotrzebne w ST epatowanie przemocą - a to rozpruty Klingon, a to urwane głowy - choć od początku było wiadomo, że nie są prawdziwe. A piszę to z perspektywy fana Mortal Kombat i Piły, któremu krew i flaki na ekranie nie są obce. Po poprzednim dobrym odcinku liczyłem na duuużo więcej, niestety wróciliśmy chyba do discowego standardu.
Szkoda, bo po słabym odcinku ORV liczyłem, że DSC mnie mile zaskoczy, tak jak to było w zeszłym tygodniu. A tu niestety jest jeszcze gorzej niż w ORV - tam się przynajmniej coś działo. Tak czy owak, mamy tydzień złych odcinków obu seriali, przy czym ORV nieco lepszy, ale to żadna pochwała bo oba na poziomie bardzo niskim.
Q__
Moderator
#33 - Wysłana: 1 Lut 2019 17:00:27
Dreamweb

Dreamweb:
statku Sekcji 31

Którego projekt - warto zauważyć - jest modyfikacją tego z TMP:
http://www.youtube.com/watch?v=eluB1XOwbZI
resetta
Użytkownik
#34 - Wysłana: 1 Lut 2019 18:22:50
Czy ja wiem... Mam mieszane uczucia.
Oczywiscie przeciwnicy DSC nazwali ten odcinek stkiem bzdur, poprawnosci politycznej, ze nadal chaos i ze bzdura, bzdure pogania.

Mlodziez, ktorej DSC sie podoba, nie przyjmuje w ogole do wiadomosci, ze powinny byc jakies powazniejsze problemy poruszane, bo to nudne i ciesza oko, ze sie cos dzieje, jest ciekawie, a bohaterowie tacy fajni i interesujacy... Powaznie, to ich slowa.
Troche to przerazajace, ze nie maja skali porownawczej i ze rzeczywiscie takie postaci sa dla nich porzadnie zrobionymi i napisanymi...


Ale w tym wypadku nie mozna nazywac tworcow idiotami i kretynami. Oni najwyraznie bardzo dobrze znaja kanon, bo zmieniaja go raczej z premedytacja niz przez pomylke i bardzo dobrze tez wiedzieli dla kogo robia ten serial. Wyczucie co do nowej widowni maja perfekcyjne. Nie mowie, ze robili go dla glupkow, bo to tez niesprawiedliwe, tylko dla innej percepcyjnie mlodziezy, z innym nastawieniem do rozrywki jaka sa seriale i filmy...
I po prostu naprawde do ludzi bardzo, bardzo mlodych... Mlodsci to chyba juz tylko podstawowka albo robienie serialu o kadetach przed matura...
Pewnie spodziewali sie hejtu starego fandomu, nie sadzili jednak, ze nowych widzow nie bedzie tylu by przynajmniej to zrownowazyc...
Bo zapewne tak jak juz pisalam rok temu, taki typ widzow, to nie ludzie, ktorzy w ogole siwegna do ST jako cos do ogladania, moga nawet nie wiedziec, ze powstalo. To jest takie pogranicze interesujace sie troche SF, ale nie na poziomie intelektualnym z trudnymi dylematami, sprawdzania zjawisk itp. Podejrzewam, ze to postfani Pottera, Hunger Games, Niezgodnej itp.
Ale tez istnieje szansa, ze jak polubia DSC, to potem jednak siegna po stare treki jak troszke dojrzeja i nie tylko przygodowkowosc bedzie sie liczyla.

Ale wracajac do odcinka.
Tak, jest zwolnienie tempa. Juz nie dzieje sie tak co chwile cos blysk i bum. Aczkolwiek sprawy dramatyczne, socjalne sa bardzo przyspieszone wzgledem walkowania ich w starych seriach.
Jednoczesnie jak juz jest, to jak dla mnie dialogi sa na tyle nieudane, ze ja bm to jeszcze przyspieszyla, bo dla mnie to jest nudne gledzenie, nie na poziomie gledzenia starego treka i tego sie rzeczywiscie mi kiepsko slucha.
Mimo ze przeciez nie jestem nastolatka i rozwnie dlugie i dluzsze sceny, dialogi znosze bez trudu w takim VOY, to tutaj autentycznie mnie zanudzaja...
Byc moze ja sie tez przywyczailam, ze wspolczesnie takie kwestie sa w serialach zalatwiane szybiej, a moze po prostu bardziej ciekawymi, sensownymi dialogami.

Watek Spocka, jego szalenstwa i klotni z Michalina absolutnie mnie nie obchodzi, ale doceniam to, ze probuja budowac tlo, ze wyraznie dodaja cos do biografii tej kanonicznej postaci. Ze nie jest tylko pomnikiem jak do tej pory, ale zaczyna byc zprzeszloscia, ze jako mieszaniec mogla miec rozne problemy i ze nie jest tak fajnie i rozowo. Zreszta juz Fontana przeciez pokazala jego i jego rodzine jako dosc dysfonkcujna w naszym rozumieniu, pierwsza sie wylamala z doskonalego wizerunku Volkan i Spocka jezeli chodzi o jego rodzine, dziecinstwo. Tworcy DSC na razie sa nawet mniej obcesowi i niedelikatni od tworcow ENT w tej materii.
I nie jest to takie glupie siegac po watek psychopatii i braku empatii w przypadku Volkan z taka a nie inna przeszloscia i pol czlowieka.
Juz o Michalinie mam przeciez zdanie, ze jest niezrownowazona i ze volkanskie wychowanie jej zrobilo wode z mozgu.

Dopasowali jakos tam te tragedie z rodzicami, do scen z Sarekiem po zamachu bombowym. Ale znow sila zlego na Michaline. Co jej jeszcze dorobia? Zla siostre blizniaczke?
Troche sie rozesmialam jak Amanda zadaje pytanie co wlasciwie takiego Michalina zrobila Spokowi, a ona biedna robi strasznie nie mogaca wykrztusic slowa mine. Bo jak dla mnie tutaj wychodzilo uszami, ze poki co scenarzysci nie maja pojecia, tak wiec i aktorka i postac. Ale wystekac nie mogla, nie wiem matko, scenarzysci jeszcze mi nie powiedzieli.
No i Amanda jako nie takie cieple kluchy, nie takie tlo zawsze w rodzinie Spockow, tylko robiaca cos czynnie... Do tego nieferacyjna i nievilkanska zlodziejka i lamiaca zasady, spokojnie wykorzytujaca swoje stanowisko :P
Tutaj troche bardziej pasowala do jakiejs dyplomatycznej rebeliantki ze SW niz ze ST.


Zdaje sobie sprawe, ze tworcy troche za mocno ida w girl power i feminizm, ale akurat to podrasowanie Amandy z ich strony doceniam, bo zawsze uwazalam, ze zbyt instrumentalnie tworcy traktowali te matke Spocka. Niby taka wazna, niby kochana, a jednak samica w kuchni i tlo...

Sprawa Tilly.
Tutaj mam chyba najwiecej zastrzezen co do tej postaci i jej watku w tym odcinku. Juz zwrocono uwage w komentarzach w sieci na absurd, ze zatrzymuje sie w maratonie, a potem i tak dogania, wyprzedza i bije rekordy. Mimo ze widac, ze aktorka fizycznych warunkow nie ma zupelnie do takiej sceny, a co dopiero do wygrywania wyscigow.
Mozna bylo to zalatwic inteligentniej, czyli dac jej wyprzedzic sporo grupe, zrobic przerwe na gadanie i zatrzymanie i dodac wtedy sprintu na finiszu.
I takie wlasnie drobiazgi bola, raza i budza niechec mniej rozrywkowych widzow.
Nie podoba mi sie tez jej kolejne poblazanie na mostku, zamiast wreszcie wkurzenie sie Pikea i przywolanie do porzadku w koncu chorazego. A nie, ze wciaz taki spolegliwy, dobrotliwie zdziwiony tatusiek...
Jako fedka, jako naukowiec, Tilly jest wciaz irytujaco glupia i jednoczesnie malo otwarta na zjawiska. Po przejsciach z grzybnia, napedem, MU, wizjami Stametsa, po ostatnim odcinku, w ktorym nas poinformowano, ze jednak ludzie wciaz sobie wierza w jakies religie duchowo, ona potrafi reagowac tylko na dwa sposoby. Dzieje sie cos dziwnego, nie mozna tego wytlumaczyc nauka, w religie nie wierze, wiec mam kuku na muniu i sie nie przyznaje.
To nie jest zachowanie federacyjne. Naukowiec, szukalby rozwiazania naukowego, bazujac na tym co wie o dziwnych bytach, energii, fizyce, medycynie itp. Fedek dopuszczalby do siebie obca forme zycia i na pewno by to zglosil. Osoba zwykla nie odzegnywalaby sie od mistycyzmu, wierzenia w duchy, anioly, ale tez by to zglosila.
No i oczywiscie nie mogla sama na to wpasc, domyslic sie, ze jej projekcja umyslowa, powinna znac emocje, ze moze ma pasozyta, ze ten niepasujacy kapitan to Stamets, tylko musiala miec Michaline deklamujaca w najgorszy sposob wszystkowiedzacego narratora fanfikowego.

W ten sposob z Tilly scenarzysci robia kretynke skonczona, zamiast inteligentna rezolutna bohaterke, ktora nie dla pieknych oczu trafila na Discovery, bo Michalina musi blyszczec, no zesz...
A jednoczesnie Michalina pieprzy jak potluczona. Bo jestem pitu, pitu antropologiem kosmicznym. Tak i na tej podstawie uwaza, ze wszystkie nastolatki wszelkiej masci gatunkow w kosmosie placza, jak moga nawet nie miec oczu, kanalikow lzowych albo empatii wlasnie. Pokazcie mi placzacego Spocka jako dziecko... a on pol czlowiekiem.
Ja wiem, ze to wkladaja jej w usta scenarzysci, ale tym bardziej szlag mnie trafia na takich glabow i potem przenoszenie tego na postac.

Znow Michalina wujek dobra rada od wszystkiego i wszyscy jej nagle powierzaja wszystko, spelniaja prosby na szczeblu admiralicji i tak dalej. To jest tak nierealne... I to jest tak glupie w momencie kiedy postac nie jest kims naprawde waznym w strukturze. Zadnym dowodzacym z zaslugami, zadna ksieznikczka itp.

Na plus jednak musze zaliczyc to, ze zamiast zhakowac dane i podejmowac sobie decyzje, bo ona wie lepiej i za plecami, rzeczywiscie zdaje sie byc konsekwentna i nie chciec lamac regulaminow ponownie. Ponadto bylo to bardzo trekowe, ze WRESZCIE poszli z problemem do przeloznoego, do kapitana i ze on znalazl sposob na pomoc, a potem to on podjal decyzje i wzial na siebie zlamanie zasad. To bylo dosc Picardowskie. Nie Picardowskie bylo jednak rozmawianie ze swiadkami na kanale i niekodowanym...

Tlumaczenie, ze grzybnia sie uodpornila jak bakterie, to mi rece opadly... Nie wiem skrot myslowy, powiedzenie czegos jak to rozumieja scenarzysci i zeby nastoletni widzowie zrozumieli? Chodzi mi o to, ze to co dziala ograniczajaco na grzybnie rozwija bakterie i vice versa, dlatego tak trudno to zwalczac chorobowo, bo jak sie utlucze jedno, to drugie sie rozwija.
Ale kij, bardziej mnie zaniepokoilo na jakiej zasadzie wiedzieli jak ma wygladac szczepionka dot. tajemniczej, kosmicznej grzybni, powiazanej z ciemna materia... Co jak co, ale wstrzyknac mogli jedynie ordynarny ziemski szczep, bo nie sadze, ze zdrowe by bylo dla czlowieka, a i mozliwe cos z ciemna materia... No i nie mozna bylo powiedziec madrze i poprawnie, ze szczepionka ma tez okreslony czas trwania odpornosci i np. podroze napedem ja zaburzyly, zniwelowaly albo Tilly ostatecznie w balaganie nie poddala sie kolejnej iniekcji. Mowienie, ze grzyb sie uodpornil na te ich szczepionke, to jest cholerny powod do paniki w momencie jak maja to to tak sobie fruwajace rozkosznie w pomieszczeniach.
Kurma mach, maja tego mykologa, nie mogli sie dokonsultowac, podac wreszcie na ekranie cos porzadnie naukowo?
A mowilam w pierwszym sezonie, ze to noszenie grzybowego lupiezu i brak jakiejs kwarantanny, to debilizm i robiace mi brr jako widzowi...
Normalnie w treku to sie roznymi biofiltrami tlumaczylo, ale tutaj najwyrazniej wciaz sa na poziomie XX wieku w czesci medycyny.

Mierzenie do nowego organizmu z fazerow... Hmm, no tak, zyciowe, ale nietrekowe... predzej po prostu by otoczyli polem, fazery to zawsze mieli ochroniarze, a nie zaloga... Mam tutaj zagwozdke, bo jest to uderzajace, ale chyba wlasnie na plus wobec typowych zachowan treka, bardzo glupiutkich.

Sprawa Klingonow i Tylera.
Juz sie balam, ze bedzie ciagniety watek przewalow uczucowych, traum i tych Klingonow jako ich w ogole...
Nie, nadal zle wygladaja.
Jak jakies karykatury nie z tej bajki, Do tego te warczenia jakby sie urwali ze stada psow, orkow, a czasem swin, bo cos jak chrumkniecie im wyszlo. Co jak co, ale to zawsze byli bardziej ludzie niz zwierzeta. Agresywni, grozni, warczacy na siebie po ludzku, a nie po zwierzecemu...
Ja bym sie pogodzila z takim ich pokazywaniem, gdyby akcja dziala sie nie wiem, trzy tysiace lat temu?
resetta
Użytkownik
#35 - Wysłana: 1 Lut 2019 18:27:01 - Edytowany przez: resetta
Ale nie na tym etapie rozwoju. Nie z taka historia i juz przejciem okresu dzikustwa plemiennego... Nawet jezeli mamy roznice 300 lat miedzy tym a NG, to nadal nie moge tego uznawac, bo po prostu wczesniej tak prymitywni w zachowaniu nie byli, nie mozna wiec ich porownac, ze te 300 lat zmienilo jak u ludzi w jakims prymitywnym plemieniu murzynskim czy indianskim, co tez przeciez nie jest prawda, bo nie byl to poziom zachowan dopiero co sie ksztaltujacych prostych grup spolecznych.
Kolejny brak konsekwencji w dialogach, kiedy Tyler czepia sie mowienia po angielsku, a potem caly czas sam zasuwa, a nie po klingonsku.
Powiem, ze dziecko mnie cholernie zaskoczylo. No powaznie tego sie nie spodziewalam ani, ani... Ciekawe jakie bedzie mialo imie... Chyba ze zniknie jako tlo i byla to akcja na potrzeby tylko tego odcinka albo bedzie to ktos kanoniczny? Za to maja u mnie w sumie plus.
Coz, zlodne moje nadzieje, ze moze jednak Tylera zabija, wiadomo bylo, ze to podpucha i nie nabralam sie nawet na chwile, nie przy tej technologii, ale milo bylo pomarzyc.
Ciesze sie, ze zalatwili ekspresowo ten watek i w sumie musze przyznac zgrabnie. Umocniono wlacze, pozbyto sie czlowieka z Kronosa, pobawiono sie w intrygi, pozbyto sie najbardziej wojowniczego i brzidzacego Klingona z pierwszego sezonu, ktory najbardziej domagal sie wojny dla wojny i wlasnych korzysci. Jednoczesnie wykorzystano go tak, ze pozbyto sie klopotu, uczyniono bohaterem i jeszcze wbrew niemu dodatkowo uczyniono symbolem spajajacym Klingonow i umacniajacym wladze kobiety. I to wszystko zpieknym manipulowaniem przez Sekcje 31! Bez specjalnego odwolywanie sie do przemocy. Dla mnie bomba, biorac pod uwage wczesniejsze proby pokazywania Sekcji i jej dzialan czy w ogole prob intrygowania w DSC i innych seriach. Nie jest to moze najwyzszych lotow intryga serialowa itp., ale jak na trek zupelnie ok.
Mam nadzieje tez, ze wiecej Klingonow nie bedzie, a jedynie Kanclerz bedzie sie przewijac dyplomatycznie i to wszystko.

Kolejne epatowanie girl power... Nie podobal mi sie komentarz Cesarzowej co do malych meskich mozdzkow. Co jak co, ale Imperatorka raczej nie kierowala sie plcia w swoim swiecie. Tak samo u Klingonow do czasow DS9 nie przypominam sobie, zeby Klingonki byly nierowno traktowane jako nic nie warte samice, szczegolnie w spoleczenstwie gdzie miara jest honor, walka, a plcie rywalizuja ze sobia faktycznie silowo. Znow jakies pomysly jak sprzed kilku tysiecy lat.
Chociaz nie pamietam tez, zeby w NG itp. jak byly sceny na Kronosie, zeby jakies Klingonki byly widoczne w Radzie itp.
Moge docenic to, ze jezeli faktycznie poprzedni startrekotworcy przykladali reke do tego, ze u Klingonow licza sie glownie samce, to teraz dawanie wiekszej roli Klingonce jest milym z ich strony uklonem i wkladem w universum. Tylko bez przesadzania, ma byc rowno, a nie ze teraz baby lepsze.

Oczywiscie z mojej strony radosny banan na wejscie Cesarki i pozniej. Ta mina do bachorka heh... No mnie to rozczula, ale ja jestem nieobiektywna z nia, lubie postac i kobiete.
Juz myslalam, ze dostala niezla bryke, ale nadal tylko pasazerka...
Jakie niby miala dziecko Cesarka? Przeciez Michalina adoptowana...
Nie podoba mi sie, ze bedzie kolo niej krecil sie Tyler, o nie nie. Oni jako tandem, ratunku...
Jeszcze mi go wsadza do spin offa ech.

Zdziwko od kiedy Michalina znow w takiej dobrej komitywie z Tylerem... I pogaduszki jakby sobie juz powybaczali, przeciez bardzo ostro sobie z nim gadala, a i koncowka sezonu byla jako odrzucenie go przez nia... A tu nic, juz jest spoko ech..

Odcinek mnie ogolnie wynudzil. Nie jestem przyzwyczajona do takiego nudnawego gledzenia bez wiekszego znaczenia. Jakby sie bardziej przylozyli do nienudnych dialogow w tym co nalezalo powaznie powiedziec, to bym sie pewnie nie nudzila. Niby bylo ok, te watki byly potrzebne, ale jak zaczynali gadac miedzy soba, to bylo o jezu, bezplciowe takie... Brakowalo w tym jakiejs takiej sprezystosci, naturalnosci. Stare treki tez by sobie pogledzily, ale daloby sie tego wysluchac chyba lepiej.

Komentujacy absolutnie nie podzielaja zdania AUTORA filmiku, ze jest to zmodyfikowany ten statek. To, ze ma dwie szyny po bokach, to troche za malo by tak uwazac... Ma rozkladane te szyny, ma w nich warp, jest w ogole zbudowany odwrotnie, a tamto to zdaje sie w ogole jakis wahadlowiec czy prom.
Dreamweb
Użytkownik
#36 - Wysłana: 4 Lut 2019 08:31:56
No i proszę, kolega Schneider myśli podobnie do mnie. Że powtarzanie najgorszych błędów 1 sezonu itd. Ocena 1/10. Miło wiedzieć, że nie jestem osamotniony.

http://www.ex-astris-scientia.org/episodes/dis2.ht m#pointoflight
Q__
Moderator
#37 - Wysłana: 6 Lut 2019 15:31:15 - Edytowany przez: Q__
Dreamweb

Dreamweb:
Miło wiedzieć, że nie jestem osamotniony.

Stanowczo nie jesteś. W/w odcinek stanowi chyba najniżej ocenianą na IMDB odsłoną Discovery.

Ja jednak należę do mniejszości, której DSC "Point of Light" się podobał. Owszem, jest to zasadniczo rozstawianie figur na planszy przed dalszą rozgrywką (B5 miewało podobne odcinki, tylko lepsze), owszem z grubsza wiadomo jak się to skończy, owszem, mamy tam przypomnienie w pigułce paru najmniej lubianych wątków pierwszego sezonu (klingońskie intrygi, maskarada z Tylerem, przyjęcie innowszechświatowej zbrodniarki w Federacyjne służby), ale teraz te ostatnie poprowadzone są (z grubsza) z sensem: bohaterowie mają życie psychiczne, swoje wahania, dylematy, uwarunkowania (zgoda, nie licząc ładnie rozgrywanej dwoistości wiadomego pana, nie jest to jeszcze pokazane dobrze - pewne decyzje zapadają za szybko, wydają się naciągane* - ale znacznie lepiej niż dotychczas), akcja nie gna na łeb na szyję (przeciwnie, pojawiają się przestoje, momenty dla widza na refleksję czy nasycenie oczu), siłowe konfrontacje są dodatkiem, nie - sednem.
Poza tym dostajemy ładny wpis dziennikowy, cameo D7, i zasłużoną krytykę wolkańskiego systemu wychowania jako wylęgarni psychopatów; klingońska symbolika ognia (o której swego czasu była mowa) po raz pierwszy do mnie przemawia; scena rozmowy Pike'a z ukrywającym informacje kolegą-oficjelem Floty jest w istocie b. TNG-owska (i jeszcze in joke nawiązujący do holo-komunikacji zawiera), zdalny dialog Michaśki z Voqo-Tylerem znów b. ładny wizualnie (jest to przy tym chyba pierwsza scena, w której protagonistka DISCO wypada ciepło i sympatycznie), wzmianka o zapuszczeniu włosów konieczna, sposób odróżnienia Obcej formy życia** od ducha czy podświadomościowej projekcji logiczny, patenty z nano w malunku na twarzy i z głowami z Replikatora (czemu właściwie nie replikować ludziny?) sprytne, (skutecznie zespojlerowane zwiastunami) wejście imperatorzycy efektowne, zaś statek Sekcji 31 wpasowujacy się - z grubsza - w continuity z TMP. No i Stamets odzyskał cojones. A wspomniane naciągnięcia (sfałszowanie śmierci, dziecko oddane do klasztoru), nawet jeśli przeszarżowane, ładnie wpisują się w pasującą do takich feudalnych intryg stylistykę płaszcza i szpady, oraz w - ustanowiony jeszcze przez TNG - obraz polityki mieszkańców Qo'noSa jako wysoce udramatyzowanej gry pozorów przesłanianej gadkami o honorze (prowadzącej do wysyłania na wygnanie szlachetnych wojowników poświęcanych dla wyższego celu; nawet jeśli ten konkretny wojownik - choć trochę zmężniał - wciąż jest zbyt ciapowaty).
Prawda, Klingoni - choć bardziej uspójnieni z dotychczasowym kanonem są wciaż brzydcy jak noc, twórcy zapomnieli też najwyraźniej o istnieniu ichnich augmentów, co by znacząco sytuację oblubieńca L'Rell ułatwiało. Prawda, pani kanclerz dostała (za sprawą wątku ukrywanego potomka i związanych z tym pogrywek) nowy portret psychologiczny zupełnie od zera, i choć zaczyna być przekonująca jako polityk, staje się mało sympatyczna, niewiele też w niej jej samej z poprzedniego sezonu (co o tyle dobrze z drugiej strony, że wtedy była mało klingońska). Prawda, zrobienie z Burnham krynicy mądrości, która podsuwa cudowne rozwiązania Tilly i Stametsowi było zbędne (konsekwentne robienie z niej bardziej hołubionego dziecka państwa Sarekostwa też irytuje, nawet jeśli dostało znośne uzasadnienie). Prawda, używane technologie konsekwentnie nie pasują do ery TOS. Ale szczere mówiąc wolę ten epizod od poprzedniego i skłonny jestem (fakt, wciąż jeszcze stosując dla DISCO lekką taryfę ulgową) dać mu 3 z małym minusem / 4. Choć rozumiem, że wolałbyś zamiast niego więcej eksploracji.

* Scenarzyści nie wyrośli jeszcze z popychania fabuły palcem. Acz palec ten stał się mniej widoczny.

** Która jako międzywymiarowy grzyb jawi się godną następczynią pozaczasowych bakterii z ENT "Twilight". A zostaje złapana przez systemy defensywne statku (widoczne na ekranie tak rzadko - raz w TNG i raz w TAS-ie). (To tak w ramach wychwytywanua nawiązań do Trekowych tradycji.)
resetta
Użytkownik
#38 - Wysłana: 6 Lut 2019 16:52:43 - Edytowany przez: resetta
Ja wole poprzedni odcinek ogolnie jako trekowy, ten wole tylko ze wzgledu na Cesarzowa w sumie, ale i tak mi zepsuli cala scene i spin off Ashem.
Poza tym, mimo ze scena ladna z minka Yeoh do dziecka jest kompletnym bezsensem. Dlaczego imperatorka, ktora inne rasy uwaza za karaluchy i bardzo ucieszyla sie jak wytlukla Klingonow ma dziubdziac do mieszanca? Przeciez on jest wrecz zaprzeczeniem jej spojrzenia na zycie.
Jedyny sentyment powinna miec do Michaliny.
Tak, moze zmiekknac, byc zagubiona, ale nie na plaszczyznie akceptacji nieludzi.
Widze, ze niestety bedzie zalosna proba robienia na sile z niej dobrej, kochanej i Sekcji tak samo. Uwazam, ze rzeczywiscie Sekcja moze uwazac, ze jest nierozumiana i niedoceniana, i ze ktos musi wykonywac szemrana, brudna i nielubiana robote, ale jednoczesnie wmawianie, ze tak naprawde robimy to z bolem serduszka i nie potrafimy byc naprawde skrajnymi sksynami jak potrzeba jest zle. Ponadto ciekawiloby mnie czy Sekcja dziala tak naprawde z ramienia Federacji po kryjomu, jak to kiedys juz bywalo, czy jednak jest stereotypowa organizacja z mania wielkosci i rzadzenia po swojemu... Pierwsza wersja kiedy sa po prostu tajniakami, ale rzeczywiscie wszystko co robia, to w imie ludzkosci i federacji, nawet swoim kosztem jest do zaakcptowania i niesztampowa.
Mania wielkosci juz nie, bo to wtedy jedynie powtorka MU, przy czym w takim razie Cesarzowa nie powinna poza grana rola kapitan Gerogiou wychodzic w innych scenach prywatne i bez zorientowanych swiadkow.
Zupelnie nie trafia do mnie to, ze ona moze wspolpracowac z Klingonem, farbowanym czy nie, to na pewno do dupy jako czlowiek jednak...
Chyba, ze jej tez porobili pranie mozgu, ale watpliwe. Nie podoba mi sie to takie niefrasobliwe pokazywanie tej postaci jako ppostaci, ktora ma byc - jak ma grac pod Federacje i pod randomowego zaloganta, to pali przykrywke za przykrywka w kazdej scenie dialogowej - patrz Saru, teraz Ash i Kanclerz. Jak moze prywatnie zachowywac sie jak Cesarzowa, to jej daja takie te scenki jak ta z bachorkiem...
Poza tym ja bym Asha zabila i to dziecko tez - to by bylo prawidlowe podejscie do sposobu pokazywania Sekcji i Cesarzowej, a tak wyjdzie opera mydlana niekosmiczna znowu.

W dodatku juz widze, ze Ash znow bedzie sie obsciskiwal z Michalina. Jaki wiec sens byl tworzenie mu procedury ochrony swiadkow?

LRell po prostu przestala byc idealistka. Dostala wladze i musi zaczac myslec o tym jak tych Klingonow trzymac w kupie, rzadzic i nie stracic stolka i glowy. Wersja z Pochodnia i naprzykrzaniem sie wojna Federacji nie wyszla zupelnie, bylaby bardzo glupia jakby dalej tego probowala. I zgrabnie pozbyla sie z pomoca Sekcji tego jednego, najbardziej przeszkadzajacego klanu, ktory zarowno bruzdzil Tukuvmie jak i jej i w czasie wojny i po niej.

Oddzieranie z tajemniczosci i bycia mitem Sekcji 31 jest oczywiscie glupie. Przeciez Cesarzowa moglaby podejmowac rozne dzialania na widoku Federacji jako kapitan Georgiou z umocowania oficjalnych wladz, ktore nawet by nie wiedzialy, ze pomagaja Sekcji. A oddzielnie sobie latac w swoim spin offie jako tajemnicza sekcyjna agentka w skorach i kozakach, ktorej by nikt nie koajrzyl kim jest, a uznwano by ja za jakas kolejna przemytniczke czy warlordke...
Q__
Moderator
#39 - Wysłana: 6 Lut 2019 17:14:34 - Edytowany przez: Q__
resetta

resetta:
Poza tym, mimo ze scena ladna z minka Yeoh do dziecka jest kompletnym bezsensem. Dlaczego imperatorka, ktora inne rasy uwaza za karaluchy i bardzo ucieszyla sie jak wytlukla Klingonow ma dziubdziac do mieszanca?

Owszem, trochę to zgrzyta, ale... Po pierwsze byli przecież SS-manni, którzy potrafili karmić żydowskie dzieci cukierkami czy bawić się z nimi zanim je - bez poczucia winy - zastrzelili. Po drugie - ona nie musi być autentyczną rasistką (mimo tego, co mówiła i robiła w czasie swojego kapitańskiego epizodu)*, może być po prostu psychopatką (przynajmniej na nie-terrańskie standardy) traktującą wszystkich przedmiotowo, a uczucia włączającą i wyłączającą sobie na zawołanie.

* Lorca jej w końcu miękkość zarzucał.

resetta:
Uwazam, ze rzeczywiscie Sekcja moze uwazac, ze jest nierozumiana i niedoceniana, i ze ktos musi wykonywac szemrana, brudna i nielubiana robote, ale jednoczesnie wmawianie, ze tak naprawde robimy to z bolem serduszka

Sięgnij po fanowskie ST Odyssey, powtórzę. Tam tak właśnie jest to pokazane (i wychodzi b. z sensem). Choć The Operative był pierwszy:
http://www.youtube.com/watch?v=WERocs57QaE
http://www.youtube.com/watch?v=tBMAuUeeqdE

resetta:
Poza tym ja bym Asha zabila i to dziecko tez - to by bylo prawidlowe podejscie do sposobu pokazywania Sekcji i Cesarzowej

Wtedy L'Rell znienawidziłaby UFP, którą mGeorgiou jednak (w sumie) reprezentowała. Poza tym byłoby to marnowanie ludzkich zasobów. Z Asha można zrobić z czasem agenta, z tego dziecka (samotne, albinos, zgorzkniałe, a po rodzicach może być ambitne) też (minimum mściciela-marionetkę).

(Nawiasem: chyba już wspominalem, że to rekrutowanie przez Sekcję barwnych wyrzutków wydaje się wzięte z RENegades. Sekcyjni z DS9, ODY i ENT wyglądali raczej na radykalniejszych oficerów GF, kolegów Maxwella czy Pressmana.)
Dreamweb
Użytkownik
#40 - Wysłana: 8 Lut 2019 14:32:34
Q__:
Ale szczere mówiąc wolę ten epizod od poprzedniego

Cooo? No ja rozumiem, kwestia gustu, ale zwyczajnie musiałem po spockowemu unieść brew na taką informację, a raczej tak skrajną rozbieżność opinii. Wolisz odcinek, który w moim mniemaniu jest jednym z najgorszych w serialu, od tego który uważam za jeden z najlepszych. Subiektywizm potrafi płatać figle.
Q__
Moderator
#41 - Wysłana: 8 Lut 2019 16:14:38 - Edytowany przez: Q__
Dreamweb

Dreamweb:
Wolisz odcinek, który w moim mniemaniu jest jednym z najgorszych w serialu, od tego który uważam za jeden z najlepszych.

Bo w "Point of Light" przynajmniej wiedzieli dokad zmierzają (choć szli na skróty), a w "New Edenie" wprowadzili ciekawe zagadnienia, by rozpuścić je w mizmatach chaotycznych decyzji bohaterów, w najgorszej tradycji niektórych odcinków ENT*, i sprawna reżyseria tylko nieco to przykrywa.

* Jak już pisałem:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthr ead&forum=2&topic=4251#msg332636

A propos: Marc Scott Zicree, weteran Treka, też "New Eden" krytykuje:
http://www.youtube.com/watxh?v=ymhuXqaSepQ

Dreamweb:
Subiektywizm potrafi płatać figle.

Ano. Ciekawe czy "An Obol for Charon" nasze opinie pogodzi?
Dreamweb
Użytkownik
#42 - Wysłana: 10 Lut 2019 10:19:17
Q__:
Ciekawe czy "An Obol for Charon" nasze opinie pogodzi?

To może ja zacznę.
Po ostatniej miernocie gorzej być nie mogło, a przynajmniej taką mam nadzieję. Było zdecydowanie lepiej, choć bez ochów i achów, ale krok w dobrą stronę. Pomieszanie języków na początku ciekawe, choć kłóciło się z tym, jak Burnham używała translatora w rozmowie z Klingonami w sezonie 1 - wtedy inaczej on działał. Poza tym mieliśmy typowy problem odcinka, z dziwnym kosmicznym "czymś" - narzuca skojarzenia z klasyką. Ogólnie klimat trochę też kojarzył mi się z 3 sezonem ENT, gdzie wątek jest jeden, ale co odcinek coś ich zatrzymuje na drodze, czymś muszą się zająć.
Na pochwałę zasługuje, że wreszcie pojawiła się klasyczna "sala do narad", i siedzą w niej też ci póki co mniej eksponowani załoganci - kolejny krok do wysuwania ich na bliższy plan.
Owo "coś" wysyłające swoje wspomnienia - były podobne motywy i w TNG, i VOY. Czyli znowu zaczynam chwalić DSC, że sięga poziomu wczesnego ENT - wałkowanie na nowo starych patentów.
Scena "pożegnania" Saru przez wstającą załogę mostka - podobny klimat do niedawnego odejścia Alary z ORV. Samo jego żegnanie się z Michasią przyjemne w odbiorze, choć wiadomo było, że nie umrze.
No i proszę, gadałem, gadałem i wygadałem - otworzyła się furtka do zamiecenia grzybów pod dywan. Bo szkodzą tym istotom. Nasuwa się oczywiście skojarzenie z TNG Force of Nature (w którym aż dziwne, że nikt nie przypomniał sytuacji z grzybami sprzed wieku ). Ale też z TNG Timescape gdzie z kolei romulański napęd bruździł innym obcym.
I ciekawe czy dobre mam wrażenie, że z tego kokonu co w nim jest Tilly w pewnym momencie wyskoczy Culber?
Q__
Moderator
#43 - Wysłana: 10 Lut 2019 11:09:58 - Edytowany przez: Q__
Dreamweb

Dreamweb:
To może ja zacznę.

To teraz ja... Uprzedzam, miałem tego posta gotowego od dwu dni, bo - jak pisałem - oglądałem DSC "An Obol for Charon" ledwo się pojawił (i podobał mi się), dlatego odniesień do Twojej wypowiedzi w nim brak
Kosmiczna anomalia wyrywająca Discovery z Warp, a okazująca się umierającą istotą, która chce po prostu podzielić się z kimś wspomnieniami, ogromem zdobytej latami, a raczej wiekami, wiedzy, więc trzeba zrozumieć jej intencje i dogadać się. Niby grali to wiele razy - miewaliśmy takie niehumanoidy w TAS-ie, mieliśmy ostatnio w STC (kłania się Usdi, a zwłaszcza jego ojciec), mieliśmy identyczny wątek chęci pozostawienia po sobie śladu w "The Inner Light", a ogrom wiedzy, tym sposobem bohaterom wpadający, przypomina wielką bazę danych, kosmiczną "Bibliotekę Aleksandryjską", która ledwo co pojawiła się u Danhausera - ale przynajmniej jest to czysty, klasyczny Trek w stężeniu zdolnym zadowolić największego fanboy'a (aż jestem zaskoczony, że Harberts i Berg taki scenariusz napisali - od początku lepiej rozumieli ST niż nam się zdawało, czy wyrobili się aż tak?).
Sposób w jaki wspomniany gigantyczny, kulisty, Obcy próbuje się dogadać z załogą jest już typowo DISCO-wy (staro-DISCO-wy i nowo-DISCO-wy) - coś wybucha, ktoś (Saru) bardzo cierpi (wszystko to b. pierwszosezonowe), awaria Uniwersalnego Translatora, daje humorystyczne efekty (to znów drugosezonowe ściganie się z ORV), ale - primo jest to pokazane emocjonująco, oraz - co ważniejsze - przeważnie z sensem, i w dość naturalny sposób napędza dwa kolejne wątki, secundo - awarię UT widzieliśmy w Treku bodaj tylko raz, więc stanowi motyw względnie świeży, wart eksplorowania.

Zresztą ogólnie realizacja stanowi mocną stronę tego epizodu - mamy początkową scenę z Number One, która składa Pike'owi meldunek o stanie Enterprise'a i przynosi ze sobą b. klasycznie wyglądający PADD (przy okazji dowiadujemy się - naciągane to wyjaśnienie, ale zawsze ukłon w kierunku krytycznie nastawionych fanów - że na NCC-1701 nie używano holokomunikacji z powodów technicznych)*, mamy naradę oficerów poświęconą sprawie czerwonego anioła (Detmer wyrywa się tam dość głupio z tekstem, że jak nie należy on do żadnego znanego gatunku, to może jest pojedynczym mutantem, tak jakby opcji, że jakichś gatunków UFP jeszcze nie zna nie było), co wnosi kolejny powiew Trekowego kolektywizmu, mamy trochę zgłębiania przeszlości Tilly (może trochę irytować, że kolejna bohaterka must suffer z powodu poczucia winy, ale lepsze to, niż nic), mamy trochę (tym razem bardziej TOS-owego, niż ORVille'owskiego czy abramsowego w stylu) humoru wnoszonego przez postacie Linusa i Reno (ich obecność czyni DSC mniej ponurym, bardziej lekkim), mamy świetną dynamikę pomiędzy tą ostatnią a Stametsem - ich przekomarzanki biologa-mistyka z widzącym maszynę nawet w człowieku inżynierem niosą potencjał na kolejną parę rezonerów w stylu Spock-McCoy i Bashir-Garak. Ba, nawet durnoty (zwalczanie komputerowego wirusa komputerowymi antyciałami, kiepskie zrozumienie idei symbiozy) są bardzo Trekowe - podobne idiotyzmy moglibyśmy dostać w każdej z wcześniejszych serii, więc i one w pewnym sensie działaja na plus.

* Wszystko to - mimo wiadomych wizualnych niezgodności z TOS-em - zakorzenia Discovery w kanonie/świecie ST, powodując, że silnej niż dotąd czuje się jego przynależność do Trekowej rodziny.

No ale przejdźmy do wątku Saru... ten przeważnie też jest b. dobry. Emisje rozumnej kuli uruchamiają u kelpiańskiego komandora proces (jak się zdaje) umierania, a mimo to trwa on na posterunku do końca, troszcząc się nawet o sprawcę swoich cierpień - to też jest czysty ST w b. pięknym wydaniu, i czysta Trekowość tego bohatera (są tam może i drobne zgrzyty, jak troska Saru o swoje dziennniki - facet pewien jest swojej dziejowej roli, jak święty Andrzej Bobola, wedle złośliwej anegdoty kolportowanej przez Voltaire'a - czy to, że kilka razy zostaje mocno podkreślone, iż zaczynał w UFP jako uchodźca, ale i one wpisują się w tradycje typowego dla Treka - ocierającego się czasem o śmieszność - patosu i kaznodziejstwa). B. ładna - i prawdziwie Obca (jak na standardy ST) zarazem - jest też wypelniona zielenią kwatera Pierwszego NCC-1031.
Gorsze są natomiast długofalowe reperkusje tego wątku. Po pierwsze - niejasny dotąd obraz Kelpian staje się jeszcze bardziej poplątany. Najpierw słyszeliśmy, że na nich polują, potem, że idą dobrowolnie na rzeź, bo tak im religia każe, teraz dowiadujemy się, iż oddają się w ręce Ba'ul, gdy myślą, że i tak zgon ich czeka. No WTF? (W każdym razie zaczynam sądzić, że Ba'ul to są po prostu Kelpianie, którym ganglia odpadły, i cały - tak długo wałkowany - dramat jest pozorny.)
Nie jestem też pewien czy spodoba mi się nowy kierunek postaci Saru. Owszem, nie jest to pierwszy taki przypadek (przypomnijmy sobie jak zmieniło życie Wesley'a przybycie Travelera, wspomnijmy przemianę Sisko w półboga, emocjonalny chip Daty i ewolucję Kes), ale wszystko to były zmiany na minus. Ta może być szczególnie bolesna, bo siłę tej postaci stanowiło to, że był to taki anty-macho, nieśmiały, sumienny, wycofany, a mimo to zdolny okazać się znakomitym oficerem i dobrym dowódcą. A teraz co, zrobią z niego jakiegoś supermana jak w "Si Vis Pacem..."? Po co, Sethowi Alary pozazdrościli?

Trzeci wątek, ten rozgrywający się w maszynowni? Cóż, what a mess. Aktorzy tak dobrze grają, że tego nie widać, Reno prowadzona jest b. konsekwentnie - szybkie ucięcie ręki czy trepanacja to dla niej nie problem, traktuje ciało po cyberpunkowemu, ale cała reszta? Czemu właściwie "Meg" więziona jest tam, a nie w brygu, dlaczego też potem, gdy pokazała, że potrafi być groźna (a systemy już działają) trzymana jest na wolności? Jakim cudem sympatyczna pani Jett trafiła w ogóle do załogi (znów biorą tam kogo zgarną po drodze, przypadek Tylera niczego ich nie nauczył?)? Dlaczego interfejs tłumaczący myśli wiadomej Obcej musi być koniecznie połączony z mózgiem Tilly (i to za pomocą wiertarkowej trepanacji), a nie z komputerem, czy z mózgiem Stametsa, który już z grzybnią gadał (pomijam, że o tym interfejsie słyszymy po raz pierwszy, i że poprzednio "Meg" komunikowała się z Sylvia bez trudu). Wreszcie - dlaczego Paul, który w kosmicznym grzybotworze był zakochany, gotów jest nagle tak gwałtownie odciąć całemu Wszechświatowi dostęp do niego, nie zostawiając choćby jakiejś opcji komunikacji z nim i z jego mieszkańcami - gdzie podziała się nagle chęć odzyskania Hugha, gdzie znikła - podkreślana za autentycznym Stametsem - kluczowa rola tej grzybni dla kosmicznej ekologii? (Rozumiem, że twórcy chcą zrobić dobrze fanom, bo CBS każe, i wycofują się z co bardziej kontrowersyjnych wątków, ale nie tak na chama, drodzy państwo scenarzyści, nie tak gwałtownie, nie tak bez głowy, rozegrajcie to jakoś z sensem.)
Szczęśliwie C-plot jest na naprawdę dalekim planie, więc mało szkodzi w całościowym odbiorze epizodu. Gorzej, że jego konsekwencje dla dalszej fabuły mogą być spore.

Z drobiazgów:
- Pike jako postać jest tak silny, że kradnie show ilekroć się pojawi, trochę w tym zasługi czcigodnej genezy tego bohatera, więcej - aktorstwa Mounta,
- Michaśka nadal dobra na wszystko, znajduje rozwiązania, poucza (choć tym razem i ją ktoś czegoś nauczył - pod wpływem Saru, i Pike'a trochę, przewartościowała sobie stosunek do Spocka, i ok),
- dostajemy sporo fan service'u; poza wspomnianymi już elementami pojawia się słynny zwrot reversing polarity, "Meg" przyciska do szyby łapę, co przypomina słynną scenę z dłonią Spocka z TWoK, no i dowiadujemy się, że zanim pewien słynny Wolkanin określony został jako most human, jeden Kelpianin był most empatic; nie razi mnie to, ale zastanawiam się czy było potrzebne...
- kilka razy twórcy wyraźnie przeszarżowali z patosem, wylewa się on z ekranu gdy kula ginie, i potem, gdy Saru ma (niby) umierać, ale jakimś cudem jego nieznośne stężenie okazuje się... znośne i Trekowe,
- słyszymy kawałek informacji, otrzymanych od rozumnej anomalii - zawiera historię walk między imperiami z zamierzchłej przeszłości (a więc poszerza obraz prehistorii wszechświata ST, którą tak lubię, że aż temat o niej zakładałem).

No i mamy jeszcze ramę czasową, która zmusza załogę do pośpiechu, bo inaczej zgubii ślad przyszywanego braciszka Burnham - niby ma to fabularnie sens, ale wypada jakoś tak niepoważnie, gdy się o tym słyszy melodyjka "Stop the pigeon!"* w głowie leci.

* http://www.youtube.com/watch?v=q9uNpQapzbs

Ogólnie - jak dla mnie - był to odcinek zasługujący, mimo licznych wątpliwych rozwiązań (które zaczynam traktować chyba i w DSC i w ORV jako nieunikniony dodatek do solidnego Treka), na prawie okrągłe 3/4, tak bardzo plusy przeważyły nad minusami, choć za pewne elementy są wyraźnie jedynkowe, albo i zerowe.
And one more thing: jak również nadmieniłem tak dalekie ustępowanie twórców przed fandomem podoba mi się znacznie mniej niżby mogło. Niby cieszę się, że nasze na wierzchu, że więcej klasycznego Treka w tym Treku, ale z drugiej strony mam przykre wrażenie, iż Discovery traci coś ze swojej - prawda, kontrowersyjnej - indywidualności, że wyzbywa się - owszem, nieadekwatnych do możliwości - ambicji, i chropawego autentyzmu (widocznego chociażby w sadze mirrorowej), na rzecz stawania się lekkostrawną papką dla Trekerów. Smutne gdy autorzy zmuszeni są wycofac się ze swojej wizji pod naciskiem gawiedzi, nawet gdy do artystów im daleko, a ta gawiedź to my, zbrojni w celne argumenty. Wolałbym, żeby dostali szansę rehabilitacji na własnych warunkach, przekonania nas do swojej propozycji, i udoskonalenia jej zarazem. Ale to nie dziś, nie w erze gdy oglądalność decyduje o losach seriali w połowie, coraz krótszych, sezonów.
Spice
Użytkownik
#44 - Wysłana: 10 Lut 2019 17:38:00 - Edytowany przez: Spice
Najnowszy epizod, mimo pewnych kolejnych dobrych wiadomości, gwałtownie zniżkuje poziom. Mnóstwo kompletnych głupot i totalnie nieudane próby grania na emocjach. Ale muszę przyznać, że jak - po obejrzeniu pilota sezonu - byłem gotów skreśli DSC raz na zawsze, bo kolejny raz otrzymałem żenadę na poziomie poprzedniego sezonu, tak teraz waham się na tyle, że zaczynam się obawiać, że skończy się jak ENTek. Serial wyjdzie jednak na prostą, ale dostanie cancel. Na co, przynjamnej wśród ludzi rozumiejących wartości klasycznego Treka, cały poprzedni sezon sobie zapracował.

Mamy wiele wspaniałych nowości. Wolniejsze, stopniowane tempo. Czas dla pokazania załogi i wprowadzenia nowych bohaterów (mamy nawet dysputy przy posiłkach). Wyprowadzenie Klingonów z paskudnie wyglądającego stada psychopatycznych zwierząt, w społeczność rządzoną jakimiś zasadami i kulturą wojowników (bardzo brutalną wprawdzie, ale jednak). Mamy wyrzucenie hologramów i powrót do noramlnych transmisji (nikt normalny, w żadnym świecie, nie preferowałby - z przyczyn praktycznych, pierwszego nad drugie). Wreszcie najważniejsze rzeczy. Misje na planetach, ideały, dysputy filozoficzne i... zbudowanie podstaw pod odrzucenie totalnej niedorzeczności w postaci napędu grzybkowego, która psuła serial na każdym poziomie - zaczynając od kompletnej niewiarygodności naukowej, przez załosne efektyw wizualne, po brak poczucia przestrzeni i tempa powodowany skokowością akcji.
Dreamweb
Użytkownik
#45 - Wysłana: 12 Lut 2019 08:35:41
Q__:
postacie Linusa i Reno (ich obecność czyni DSC mniej ponurym, bardziej lekkim), mamy świetną dynamikę pomiędzy tą ostatnią a Stametsem - ich przekomarzanki

No właśnie tak ja wszyscy chwalą, łącznie z odtwórcą roli ISAACA w wywiadzie, który podlinkowałeś w tamtym temacie (czyli jednak ekipa ORV ogląda DSC ). Moje wrażenia są zgoła odmienne. Postać dodana na siłę, żeby być na poły comic reliefem, na poły kolejnym sarkastycznym komentatorem wzorowanym na Bonesie, a nawet na (a kysz!) Pulaskiej. Ewidentne zagranie dla przypodobania się fanom ORV, ale póki co większość jej dialogów sprawia wrażenie totalnie wymuszonych - tak, ma być silną osobowością, kontrowersyjną, z hardocorowym podejściem... No i wyszła taka sztampa...

Q__:
melodyjka "Stop the pigeon!"* w głowie leci.

Ale oni tam temu gołębiu to chcieli krzywdę zrobić, Spockowi wręcz przeciwnie.

Q__:
słyszymy kawałek informacji, otrzymanych od rozumnej anomalii - zawiera historię walk między imperiami z zamierzchłej przeszłości

Tak, i podejrzewam, że w tych danych otrzymanych od owej kulki znajdą coś, co pomoże im rozwiązać sprawę czerwonych aniołów. Czyli znów skojarzenia z 3 sezonem ENT się narzucają - zbieranie po kawałku informacji w celu rozwiązania problemu.
Q__
Moderator
#46 - Wysłana: 12 Lut 2019 11:49:07 - Edytowany przez: Q__
Dreamweb

Dreamweb:
Ogólnie klimat trochę też kojarzył mi się z 3 sezonem ENT, gdzie wątek jest jeden, ale co odcinek coś ich zatrzymuje na drodze, czymś muszą się zająć.

Zasadniczo i ogólny schemat fabuły VOY (oddcinkowe wydarzenia + metaplot dotyczący kwestii powrotu do domu) przypomina.

Dreamweb:
I ciekawe czy dobre mam wrażenie, że z tego kokonu co w nim jest Tilly w pewnym momencie wyskoczy Culber?

Nie jestem pewien czy dokładnie tak, ale też mam wrażenie, że powroty Tilly i Stametsa będą ze sobą ściśle powiązane.

EDIT: mamy potwierdzenie, że będą:
http://www.startrek.com/news/saints-imperfection-p ics-released

Spice

Spice:
Mamy wyrzucenie hologramów i powrót do noramlnych transmisji (nikt normalny, w żadnym świecie, nie preferowałby - z przyczyn praktycznych, pierwszego nad drugie).

Czyli mówisz, iż Pike miał rację, że prababcia kapitana Veli to mądra kobieta była.

Dreamweb

Dreamweb:
Moje wrażenia są zgoła odmienne. Postać dodana na siłę, żeby być na poły comic reliefem, na poły kolejnym sarkastycznym komentatorem wzorowanym na Bonesie, a nawet na (a kysz!) Pulaskiej.

Ja tam się jednak cieszę jak bohaterowie ST gadają, filozofując przy tym, czy ma to fabularny sens, czy nie...

Dreamweb:
podejrzewam, że w tych danych otrzymanych od owej kulki znajdą coś, co pomoże im rozwiązać sprawę czerwonych aniołów.

A zwróciłeś uwagę, że prawdopodobnie z nich pochodziły informacje o Imperium Tkon, które przywoływał Data w "The Last Outpost"?

ps. Wracając do:
Dreamweb:
Według Memory Alpha jest Barzanką, z tej planety co odkryli wormhole'a w TNG "The Price".

Swoją drogą to generuje ciekawe pytania o to, jakie były jej wcześniejsze losy (musiały być dość barwnie, jak Saru, Worfa czy THC-owej Caeleno, skoro z zapóźnionej nawet w XXIV wieku planety* do awangardy GF trafiła...).

* https://memory-alpha.fandom.com/wiki/Barzan

ps. Zicree o "Obolu":
https://www.youtube.com/watch?v=nIZT6R-jlHw
resetta
Użytkownik
#47 - Wysłana: 15 Lut 2019 17:37:05
Moze cos tutaj napisze o 4 odcinku, moze. Prosze wiec nie kasowac. Moze po prostu wrzuce linka do doca w googlu i juz.
kaimada
Użytkownik
#48 - Wysłana: 16 Lut 2019 13:01:10
Dla mnie najgorszy odcinek Discovery w drugim sezonie...
Takie Stranger Things, ale z beznadziejną Tilly, empatyczną Michaśką i naciąganym wątkiem Hugh. Ten ostatni był w trochę innym stanie w poprzednim sezonie po tamtej stronie. Plus zagrożenie w sieci też chyba było inne.

Do tego smutny Tyler, super tajna Sekcja 31 z odznakami które każdy poznaje, Spocka nadal nie ma, cesarzowa "ale jestem zła i nikt o tym nie wie" i jeszcze groźba wewnętrznego sądu wojennego Sekcji 31...

Totalnie mi to nie pasowało. Jedyny pozytyw odcinka to jak dla mnie Pike. Choć to "Z Bogiem" tak średnio mi do Treka pasuje.
Q__
Moderator
#49 - Wysłana: 16 Lut 2019 21:38:39 - Edytowany przez: Q__
resetta

Obawiam się, że już nic nie doedytujesz, bo to jest możliwe (dla nie-moderatorów) tylko w ciągu 24h.

kaimada

kaimada:
Dla mnie najgorszy odcinek Discovery w drugim sezonie...

Trudno się nie zgodzić... Miewało DSC odcinki może nie wybitne, ale - na swoich zasadach - niezłe (ot, choćby "Into the Forest..." i następujący po nim cykl mirrorowy), ale teraz doczekaliśmy prawdziwego stinkera czy też bummera, łączącego najgorsze cechy tej serii i najsłabszych odcinków Treka w ogóle (dlatego wątpię by "Saints of Imperfection" mogło się spodobać nie tylko starym Trekerom, ale i nowej DISCO-publiczności).
Może nie jest to jeszcze poziom dna na miarę mojego prywatnego anty-faworyta - TOS "The Empath", ale dość blisko (w okolicach "The Alternative Factor"). Nagle dowiadujemy się kupy rzeczy, które kompletnie nie mają sensu. Ot, okazuje się, że statek wchodząc w przestrzeń grzybową interferował z nią jakoś (co ma tłumaczyć śmierć załogi Glenna), acz przy szybkim skoku nie zostawiało to śladów. I teraz da się wykorzystać ów mechanizm by zanurzyć się w tej przestrzeni na trochę, a wtedy można zwyczajnie pójść na spacerek (bez skafandrów ani nic) po uwięzioną tam Tilly (co jak najbardziej się uda, a bonusowo jeszcze grzybowa "Meg" - będąca prawdopodobnie przedstawicielką Gatunku 8472* - za pomocą swojego kokonu, stanowiącego biologiczny Transporter**, przywróci Culbera do świata żywych).
A wszystko to przy asyście przedstawicieli S31 (tj. m.in. Lelanda - szefa Sekcji, mGeorgiou i Tylera), którzy będą ratować tyłek naszych bohaterów w kluczowym momencie. (Przy okazji mieliśmy chyba dostać kawałek dyskusji o etyce tej organizacji, ale - cóż - i to nie wyszło, choć dialog Michaśki z ukochanym na ten temat nieźle się zapowiadał.)

* Bo czemu innemu aluzja do "Scorpiona" miała służyć, jeśli nie zasugerowaniu tego?

** Ekspresowe ustalenie tego przez Stametsa było chyba najbardziej naciąganym wątkiem technobełkotliwym w dziejach ST, mimo wmieszania w sprawę Lavoisiera.

No ale narzekać na fabułę (nudne włóczenie się po grzybni i niejsna, prawdopodobnie nieistniejąca, logiko-fizyka tym wszystkim rządząca*) łatwo, dlatego wolę skupić się na tym, co tam jednak godne uwagi (acz niekoniecznie pochwały). Więc...
Po pierwsze - wątek powrotu Georgiou miał potencjał: oto jej stara, zdradzona przez nią, kapitan wraca, a Burnham - niedawna buntowniczka - śmie podnieść na nią fazer, ale spaprali to... Pike co prawda nie zauważa, że Philippa to nie jego koleżanka z Akademii, ale dostrzega zmianę jej charakteru na gorsze, bo też i Imperatorzyca nieszczególnie ukrywa swoją prawdziwą naturę**.
Po drugie: patent na wskrzeszenie Hugha nie jest tak zły jak się zapowiadało. Ot, grzybnia nie jest jednak zaświatami (uff), tylko Stamets zawlókł tam informację uchodzącą z niego po śmierci (czyli prawdopodobnie jednak jakieś inne życie-po-życiu do ST tym sposobem wprowadzono), a ta zaczęła - Doctor Manhattan i jego zmartwychwstanie się kłania - ciałem z materii egzotycznej obrastać, i w efekcie robił doktorek grzybni mieszkańcom za, straszącego (a ponoć i mordującego) ich, potwora (inwersja sytuacji z Hortą oczywista, co zawsze na drobny plus). Po czym wystarczyło go na zwykłą materię Transporterowo przepisać (próby materializacji holoMoriarty'ego się przypominają), i voila!
Po trzecie: Flota to jednak mała organizacja: Pike, Cornwell, Georgiou, główny Sekcyjny - wszystko to koledzy (przy czym jednak informacja, że Philippa miała b. mocną głowę - była w stanie przepić każdego - jest całkiem fajna).
Po czwarte: skoro Cesarzowa ma solidnego haka na Lelanda, to tylko patrzeć jak wladzę w S31 przejmie.
Po piąte: Michaśka i Ash nadal mają być*** tragiczną parą, którą dzieli konflikt lojalności, choć tym razem już nie dla różnych państw pracują, a "tylko" organizacji (przy czym z wątkiem klingońskim chyba spokój na dłużej, skoro już Tyler jednoznacznie dominuje, a nie Voq, a przy tym słyszymy, że Ash na Qo'noS nie ma powrotu).
Po szóste: czerwony anioł i sygnały mogą mieć coś wspólnego z podróżą w czasie (czyźby to potwierdzało niedawno stawianą fan-hipotezę o starym Spocku?).
Po siódme - o tajności to tam nikt (poza Michaśką) nie słyszał - Sekcja oficjalnie występuje jako Sekcja (jak niby potem załoga Disco ma uwierzyć, że Leland to zwykly kapitan GF?), jej statek się decloakuje jak gdyby nigdy nic, Cysorka szantażuje swojego szefa publicznie, na mostku. To niestety czyni złą - acz niezbędną by zamknąć pewne wątki - fabułę jeszcze gorszą.
Po ósme: w istocie za dużo religijnych zdań pada z ust Pike'a. Co innego gdyby to jeszcze czemuś służyło, jak w wypadku rev. Bema, byłbym nawet za. Tak wydaje się nienaturalnie wetknięte w - zasadniczo ateistycznego - Treka.
Po dziewiąte: Nhan robi na pokładzie NCC-1031 za szefową ochrony. Czyżby kapitan NiosącyChrystusa nie ufał swojej nowej załodze i wolał mieć na tym stanowisku kogoś lojalnego wobec siebie?
Po dziesiąte: Saru pozostawiono tym razem na boku, nie znamy efektów jego przemiany.
Po jedenaste: Beyer, bo - niestety - to ta zaslużona weteranka ST znów gniota wypichciła, pamiętała, że statki GF budowane są z tritanium.
Po dwunaste: znów uraczono nas głupio-mądrym monologiem protagonistki****.
Po trzynaste, by cokolwiek pochwalić: Tilly przestała być przeszarżowana (nabywając za to odwagi i determinacji), a Zachodniacy doceniają subtelność wątku gejowsko-romantycznego.

* Z największych oczywistości: skoro skok niszczy grzybnię i jej mieszkańców jakim prawem wskakujemy tam jeszcze raz?

** Inna sprawa, że zło wcielone z niej tylko na pokaz, bo jak co do czego - patrz jw. (Owszem, ratowanie przez nią burnhamowego zadka za pomocą wyszantażowania na szefie stosownej decyzji brane jest niby w nawias sugestią, że przedtem jeden, teraz drugi mirror się Michaśką bawi, ale przekonująco to nie wypada.)

*** Pytanie jak długo, skoro zwiastuny pokazywały naszego porucznika-dwa-w-jednym w mundurze GF.

**** Aczkolwiek z perspektywy out-of-universe finalne pytanie o to czy istnieje jakiś większy plan, czy bohaterowie prowadzeni są w sensownym kierunku, da się odczytać jako dość poruszający metakomentarz nt. stanu samego serialu.

No ale dość pastwienia się (bo nim i wyliczanka się skończyła). Cała obsada w końcu razem (bo przecież tylko temu ten odcinek służył, i tylko przez wzgląd na to jest wybaczalny), z wątkiem grzybowym spokój. Można dać notę - jakieś 1,5-2/4, i czekać na ciąg dalszy... który również nie wydaje się obiecujący w świetle tego, co po napisach pokazano (wygląda na to, że jakaś próba wyzwolenia Kaminaru z mocy venomopodobnych - i to jest podstawowy mankament - Ba'ul się szykuje, i znów rozwałkę - w dodatku nudną chyba - dostaniemy).
Jo_anka
Użytkownik
#50 - Wysłana: 17 Lut 2019 17:32:37
Q__:
Po ósme: w istocie za dużo religijnych zdań pada z ust Pike'a. Co innego gdyby to jeszcze czemuś służyło, jak w wypadku rev. Bema, byłbym nawet za. Tak wydaje się nienaturalnie wetknięte w - zasadniczo ateistycznego - Treka.

Od STNG, owszem. Ale w XXIII wieku za TOS różnie z tym bywało.
Q__
Moderator
#51 - Wysłana: 17 Lut 2019 18:07:19 - Edytowany przez: Q__
Jo_anka

Sam przytaczałem swego czasu dowody kanoniczne (kaplica z motywem krzyża na NCC-1701) i fanoniczne (postać kapitana Martina) na to. Mam jednak wrażenie, że była to już wtedy religijność prywatna (BTW. ta Chakotay'a - choć demonstracyjna - również taka jest), u Pike'a wydaje się publiczna (choć może to tylko moja nadinterpretacja wynikająca z niezręcznego wplatania określonych zdań w dialogi*).

* Naturalniej by - IMHO - wypadło gdyby Pike szeptał pod nosem modlitwy za poległych redshirtów i modlił się w zaciszu kabiny przed podjęciem istotnych decyzji.
Dreamweb
Użytkownik
#52 - Wysłana: 18 Lut 2019 08:31:40 - Edytowany przez: Dreamweb
Q__:
ale teraz doczekaliśmy prawdziwego stinkera czy też bummera, łączącego najgorsze cechy tej serii i najsłabszych odcinków Treka w ogóle

Nie no, prawdziwy stinker to był odcinek "Point of Light". "Saints of Imperfection" to poziom plus minus średniej dla pierwszego sezonu, no powiedzmy jego pierwszej połowy. Owszem z kilkoma wątpliwymi rozwiązaniami (tak jak tamte odcinki), z których najgorszym jest sam "połowiczny skok" wykonany przez DSC, gdzie nagle pojawia się jakaś gołym okiem widoczna ściana (rozciągająca się jak daleko? przez cały kosmos?). W którą statek ten wpada (trochę mi się skojarzyły błony z "Mrocznej Wieży" Kinga). Mało tego, jest widoczna nawet dla obserwatorów z zewnątrz - mam na myśli statek Sekcji 31, który nawet próbuje ich stamtąd wyciągnąć - pytanie co by było, gdyby sam tam wleciał, nie mając napędu sporowego? Drugie pytanie, co się stało ze wszystkimi statkami i planetami, które miały pecha być po złej stronie tej błony, kiedy się pojawiła?
Poza tym, hehe, nie chcę znowu pisać "a nie mówiłem", ale...

Dreamweb:
I ciekawe czy dobre mam wrażenie, że z tego kokonu co w nim jest Tilly w pewnym momencie wyskoczy Culber?

No i wyskoczył, zresztą w stylu przypominającym Kyle Reese'a podróżującego w czasie albo Neo opuszczającego Matrix. Myślę, że to jest w zasadzie główna bolączka tego odcinka, że miał on jego zadanie, wskrzesić Culbera bo fani go polubili (bardziej niż Michaśkę, co zresztą dotyczy prawie całej załogi Discovery, poza tymi, o których nic nie wiemy ). A to już od początku skazane było na małą wiarygodność, i jak by tego nie rozegrali, to i tak przypominałoby najgorsze w stylu wymuszone wskrzeszenia postaci z komiksów Marvela, gdzie jak wiemy takie rzeczy są na porządku dziennym...

Q__:
Sam przytaczałem swego czasu dowody kanoniczne (kaplica z motywem krzyża na NCC-1701)

Teraz po latach wychodzi, że to była taka pozostałość po Pike'u.
Q__:
wygląda na to, że jakaś próba wyzwolenia Kaminaru z mocy venomopodobnych - i to jest podstawowy mankament - Ba'ul się szykuje

O nie, już sobie wyobraziłem cesarzową w "stroju" Venoma, gadającą coś o zjadaniu mózgów (a jak wiemy zjadanie humanoidów obce jej nie jest).
Q__
Moderator
#53 - Wysłana: 18 Lut 2019 15:12:22 - Edytowany przez: Q__
Dreamweb

Dreamweb:
Nie no, prawdziwy stinker to był odcinek "Point of Light"

Nie zgadzam się z tą - prawda, dość powszechną - opinią, acz - kompromisowo - zauważę istotne podobieństwo między tymi epizodami. Oba powstały tylko po to by dokonać ręcznego przeformatowania serialu, zamknąć niepopularne wątki pierwszego sezonu i zgromadzić całą załogę ponownie na pokladzie.

Dreamweb:
"Saints of Imperfection" to poziom plus minus średniej dla pierwszego sezonu, no powiedzmy jego pierwszej połowy

Jest drobna różnica, w nich występował zawsze jakiś - choćby naciągany, pozorny, czy skopiowany z klasycznego Treka - dylemat czy Pomysł. W "Saints..." (tak jak i w "Poincie..." zresztą) nic takiego nie ma, jest tylko - szczątkowa - fabuła.

Dreamweb:
Teraz po latach wychodzi, że to była taka pozostałość po Pike'u.

Kto wie...

Dreamweb:
No i wyskoczył

Wyskoczył, miałeś rację...

EDIT:
Jammerowi najnowszy odcinek się podobał... Fascinating...
https://www.jammersreviews.com/st-dsc/s2/saints-of -imperfection.php
kaimada
Użytkownik
#54 - Wysłana: 22 Lut 2019 21:46:14
Zmiana producentów wyjdzie serialowi na dobre?
Naprawdę ciekawy odcinek, trekowy, choć... Zakończenie trochę mi popsuło zabawę. Ed potrafił nie wpieprzac się w sprawy Moclan, a tu Pike uległ Michalinie i... popchnął kamień do wybicia rasy Ba'ul. Dobrze, że w efekcie sprawę załatwił anioł.
Q__
Moderator
#55 - Wysłana: 22 Lut 2019 22:12:18 - Edytowany przez: Q__
kaimada

kaimada:
a tu Pike uległ Michalinie i... popchnął kamień do wybicia rasy Ba'ul

Zwróć uwagę, że mamy tam - po raz drugi - do czynienia z interesującym mechanizmem psychologicznym, z robieniem sobie z tego aniola alibi. Pojawia się bowiem w myśleniu naszych bohaterów ciekawa logika: skoro wyższy byt, z którym usiłujemy się porozumieć, a który - jak się nam zdaje - mógłby bez trudu zrobić kęsim UFP, najwyraźniej nas testuje, każąc nam - jak zakładamy - zająć się pewnymi sytuacjami, to czujemy się trochę łatwiej zwolnieni z obowiązku przestrzegania PD, której inaczej może byśmy się i trzymali (choć to XXIII wiek, w którym łamano ją dość często). I daje nam to taki moralny komfort, że nie powstrzymuje nas nawet myśl, że być może i w łamaniu PD Temporalnej uczestniczymy - dialog o tachionach się kłania.
(Jest to zresztą b. Trekowy wątek - pewne wybory Kaśki J. zaraz na myśl przychodzą, ale i nieco antyroddenberry'owski - Picard i Kirk b. niechętnie grali z rozmaitymi wszechpotężnymi na ich zasadach, acz tylko nieco, bo jak musieli, to grali.)
kaimada
Użytkownik
#56 - Wysłana: 22 Lut 2019 22:51:01
Q__
Dlatego nie krzyczę o antytreku, zdradzie ideałów itd. bo to było w klimacie i przypominało mi bardziej Sisko niż Picarda, czy Kirka.
Tak czy siak moim zdaniem kawał dobrego Treka. I gdyby tak wyglądał pierwszy sezon to nie byłoby tego całego negatywnego przyjęcia. Z drugiej strony gdyby nie negatywne przyjęcie, drugi sezon by tak nie wyglądał.
Q__
Moderator
#57 - Wysłana: 22 Lut 2019 23:02:48 - Edytowany przez: Q__
kaimada

kaimada:
bo to było w klimacie i przypominało mi bardziej Sisko niż Picarda, czy Kirka.

No to jeszcze raz odnosząc się do decyzji Pike'a skonfrontowanej z decyzją Eda (nie ma to jak dyskutować o etyce Trekowych kapitanów) zauważę, że jest jednak "pewna" różnica między nietolerancją, nawet daleko posuniętą, a ludobójstwem.

kaimada:
I gdyby tak wyglądał pierwszy sezon to nie byłoby tego całego negatywnego przyjęcia. Z drugiej strony gdyby nie negatywne przyjęcie, drugi sezon by tak nie wyglądał.

A z trzeciej strony: czy bliższy naszym gustom drugi sezon nie zwiększy z czasem akceptacji dla sezonu pierwszego (który może i za dobrym Trekiem nie był, da się mu też wytknąć liczne czysto rzemieślnicze mankamenty, ale był jednak dość oryginalny, tym samym jakoś tam Trekową ofertę wzbogacając)? (Co spowoduje, że - długofalowo - i pierwszosezonowe elementy będą miały - dobry czy zły - wpływ na przyszłe Treki i produkcje Trekopochodne.)
kaimada
Użytkownik
#58 - Wysłana: 22 Lut 2019 23:11:45
Q__:
jednak "pewna" różnica między nietolerancją, nawet daleko posuniętą, a ludobójstwem.

To ja zauważę, że o ile Ba'ul mordowali Kelpian w wypadku ich ewolucji, to nie planowali zaglady całej rasy. W drugą stronę mieliśmy mocne przesłanki, że skończy się to inaczej. Pike przyspieszający ewolucję Kelpian rozpoczął proces prowadzący do prawdopodobnej eksterminacji Ba'ul, a co najmniej do otwartej wojny. On też to wiedział.

Q__:
nie zwiększy z czasem akceptacji dla sezonu pierwszego

Nie będzie akceptacji dla tych Klingonów. Mogę zaakceptować głupoty scenariusza, drętwe dialogi, czy aktorstwo, brak Treka i w ogóle, ale tych Klingonów się nie dało słuchać...
Q__
Moderator
#59 - Wysłana: 22 Lut 2019 23:33:52 - Edytowany przez: Q__
kaimada

kaimada:
Pike przyspieszający ewolucję Kelpian rozpoczął proces prowadzący do prawdopodobnej eksterminacji Ba'ul, a co najmniej do otwartej wojny. On też to wiedział.

Uznał, że kto wiatr sieje... Pamiętasz finał "Conspiracy" (TNG przecież)? Pewna decyzja Kirka - ta z "A Private Little War" - też się przypomina.

kaimada:
Nie będzie akceptacji dla tych Klingonów.

A różnie z tym jest... Raz - częsciowo już retconowani przecież. Dwa - michalgods u nas, a Lo'Rel na Trek.pl*, takie redefiniowanie ich chwalili (ba, niektóre elementy tegoż i ja chwalę).

* Choćby:
http://trek.pl/forum/index.php?/topic/10691-star-t rek-discovery/page-34#entry147416

ps. Tymczasem Marc Scott Zicree poznęcał się nad "Saints...":
http://www.youtube.com/watch?v=j0h77ULCFI8
Dreamweb
Użytkownik
#60 - Wysłana: 25 Lut 2019 14:51:21
Odcinek obejrzałem, nie wiem za bardzo co o nim napisać. Taki neutralny w sumie. Sprawa Kelpien została rozwiązana i tyle w temacie. Aniołki zaczynają mi się kojarzyć z Quantum Leap, gdzie Bakula skakał po różnych ciałach aby spełniać dobre uczynki. Tutaj zasada jest podobna - Discovery jest ściągany na miejsce, robi co trzeba, leci dalej.
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  ...  12  13  14  15  16  »» 
USS Phoenix forum / Star Trek / Discovery - dyskusja ze spojlerami ;)

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!