USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek / The Orville - nowa parodia Treka w tradycji Galaxy Quest, czy nowy... Trek?
 Strona:  ««  1  2  ...  6  7  8  9  10  ...  33  34  »» 
Autor Wiadomość
Dreamweb
Użytkownik
#211 - Wysłana: 19 Wrz 2017 17:07:04
Q__, wspominałeś o tym, że Pani Doktor to taka w pewnym sensie trochę-Guinan. W tym odcinku w stosunku do Alary, jej "guinanowość" została zdecydowanie podkręcona.
Q__
Moderator
#212 - Wysłana: 19 Wrz 2017 17:10:24
Dreamweb

Dreamweb:
W tym odcinku w stosunku do Alary, jej "guinanowość" została zdecydowanie podkręcona.

Owszem, acz z tym istotnym zastrzeżeniem, że Guinan nie dałaby się tak na koniec zrobić/wrobić
Dreamweb
Użytkownik
#213 - Wysłana: 19 Wrz 2017 18:40:20
No właśnie, tu jest pewna różnica między Orville a "klasycznym" ST. Tam praktycznie każdy chciał usiąść w fotelu kapitana. Tutaj - poza ścisłą "górką" - nie bardzo ich do tego ciągnie. Zresztą, takie postawienie sprawy jest znacznie bliższe rzeczywistości. Bo w realnym świecie też często jest tak, że ludzie nie lubią brać na siebie całej odpowiedzialności, wolą żeby to kto inny kark nadstawiał...
Q__
Moderator
#214 - Wysłana: 19 Wrz 2017 23:14:13 - Edytowany przez: Q__
Dreamweb

Przy czym zauważmy, że się to ze sobą nie gryzie, a raczej uzupełnia, bo w "klasycznym" Treku mieliśmy inny sort ludzi - załogi dwu statków latających po najdalszych, niezbadanych, terenach, które przeszły do historii jako pionierzy i odkrywcy (ENT i TOS), załogę prestiżowego flagowca (nawet dwóch flagowców pod rząd), służbę na którym przedkładano nad zostanie admirałem, czy dowódcą innej jednostki, a który to flagowiec Ziemię/Federację parę razy ocalił (TNG + filmy), załogę stacji, która odegrała kluczową rolę i w wybuchu, i w wygraniu, wielkiej galaktycznej wojny (DS9), załogę statku, który zdołał wrócić do domu z b. odległego zakątka Galaktyki, z którego wrócić w sumie nie miał prawa (VOY). Byli to więc sami najlepsi z najlepszych, dokonujący wiekopomnych czynów, zapisujący się w historii, trafiający do podręczników.
Tu mamy przeciętniaków, których istnienia tamci pewnie nawet nie zauważyli*.

* Chyba, że scenariusz zauważyć im każe. (Tak, o ew. cameos mówię.)

Acz czy każdy chciał? Różnie to bywało, że tak odwołam się do scenki z "TBoBW", do której ORV "Command Performance" jawnie nawiązuje:
http://www.youtube.com/watch?v=E1V07137IWw
Toudi
Użytkownik
#215 - Wysłana: 20 Wrz 2017 01:09:01
Q__:
statkami i okrętami

odwieczna wojna: czy ta łajba to okręt czy statek... Jako laicy możemy ładnie polecieć w tym temacie. Ale z drugiej strony w kosmosie chyba jeszcze nie ma precedensu, bo wysłaliśmy tam maksymalnie prom...

Q__:
Jeśli tak, to - IMHO - trochę przesadnie jej reakcje przedstawili.

Tu się zgadzam, z drugiej strony czasu ekranowego wiele nie mieli. Choć wiemy, że trochę go tam minęło. ;)

Q__:
Owszem, acz z tym istotnym zastrzeżeniem, że Guinan nie dałaby się tak na koniec zrobić/wrobić

Ale tylko temu, że Guinan nie jest w tym samym łańcuchu dowodzenia.
Q__
Moderator
#216 - Wysłana: 20 Wrz 2017 01:13:14 - Edytowany przez: Q__
Toudi

Toudi:
odwieczna wojna: czy ta łajba to okręt czy statek... Jako laicy możemy ładnie polecieć w tym temacie.

Proste - okręt wojenny, statek - cywilny. Jednostki GF są jednym i drugim stąd mamy nazewniczą dowolność.

Toudi:
Ale tylko temu, że Guinan nie jest w tym samym łańcuchu dowodzenia.

Sądzisz? Ja nie jestem pewien. IMHO kolejnego widelca na Łysym mogłaby użyć .
Toudi
Użytkownik
#217 - Wysłana: 20 Wrz 2017 01:25:09
Q__:
Proste - okręt wojenny, statek - cywilny. J

No właśnie to nie jest takie proste. IMHO Okręt nie tłumaczy się 1:1 z Warshipem. Swoją drogą problem okręt/statek wziął się z hamerykańskiego (no dobra anglosaskiego, ale wówczas nie jest to zabawne) boat/(war)ship, gdzie nazwanie okrętu łódką jest obrazą. ;) Ale w tłumaczeniu na PL ten dowcip się traci, bo polska łódź nijak nie da się pomylić z okrętem.
Q__
Moderator
#218 - Wysłana: 20 Wrz 2017 01:36:41 - Edytowany przez: Q__
Toudi

Toudi:
No właśnie to nie jest takie proste. IMHO Okręt nie tłumaczy się 1:1 z Warshipem.

Mówię o polskim nazewnictwie tylko (gdzie okręt = statek przystosowany do prowadzenia działań wojennych), nie o niuansach tłumaczenia.

ps. MacFarlane o projektowaniu jasnej przyszłości:
http://www.youtube.com/watch?v=__9OM72rh_c
(Coś mi ten filmik epatujący rozświetlonymi wnętrzami Orville wygląda na odpowiedź na mrok mostka Discovery.)

Epizod Trek... yyy... FleetYards, którego tematem jest Krill Destroyer (niewątpliwie okręt):
http://www.youtube.com/watch?v=ujHmcdffHZ4

I - okołopremierowo - DSC vs ORV po raz kolejny:
https://inews.co.uk/essentials/culture/television/ star-trek-discovery-over-shadowed-seth-macfarlane- spoof-the-orville/

(Aha: u Jammera pojawiła się tymczasem recenzja drugiego odcinka.)

EDIT:
Z innej beczki... Ciekawe, zważywszy na to, że ORV wprowadza bardziej współczesny/wulgarniejszy język, czy ktoś z jego twórców zagląda(ł) lub zaglądać będzie - w poszukiwaniu inspiracji - na n/w stronę:
https://sweartrek.tumblr.com/
Toudi
Użytkownik
#219 - Wysłana: 20 Wrz 2017 08:44:52
Q__:
Mówię o polskim nazewnictwie tylko (gdzie okręt = statek przystosowany do prowadzenia działań wojennych), nie o niuansach tłumaczenia.

Adam Wolański z PWN.pl:
W terminologii wojskowej okręt to ‘statek należący do marynarki wojennej’, por. okręt desantowy, okręt flagowy, okręt podwodny itd. Z punktu widzenia semantycznego w omawianym tu zakresie użycia okręt jest wyrazem o znaczeniu węższym i podrzędnym w stosunku do rzeczownika statek. Popularnie rzecz ujmując, każdy okręt (wojenny) jest statkiem, lecz nie każdy statek jest okrętem (wojennym), por. np. statek rzeczny, statek spacerowy. Oczywiście, w znaczeniu niewojskowym okręt – podobnie jak statek – to każdy ‘duży obiekt pływający przeznaczony do przewozu ludzi i ładunków’. Można zatem obu wyrazów używać w określonych kontekstach wymiennie.

PS wszędzie używa się PŁYWAJĄCY, więc na upartego można stworzyć nowe nazewnictwo dla potrzeb KOSMOSU. ;)
PPS Ja tam jestem za uznaniem, że Okręt jest wojenny (uwaga, niekoniecznie uzbrojony, ale należący do marynarki wojennej) a Statek to jednostka cywilna (która też może być uzbrojona). Ale jak patrze ludzie od Narodowego Korpuse Języka Polskiego chyba jeszcze tak nie uważają.
Q__
Moderator
#220 - Wysłana: 20 Wrz 2017 09:45:40
Toudi

Toudi:
Ale jak patrze ludzie od Narodowego Korpuse Języka Polskiego chyba jeszcze tak nie uważają.

Mam wrażenie, że biorą poprawkę na ewolucję języka, po prostu, czyli na to, że ludziska używają wiadomych słów zamiennie (bo przecie podkreślają, że w znaczeniu wojskowym jest jak rzekłem).
Korrd
Użytkownik
#221 - Wysłana: 20 Wrz 2017 12:58:09
Póki co nie mogę się zdecydować co myślę o tym serialu, bo on sam jest jakiś niezdecydowany co do swojej tożsamości. Komedia nie do końca, bo gagów w sumie niewiele (zwłaszcza w 2 odcinku), a sytuacje dość poważne. Traktowanie go na poważnie tym bardziej się tu nie sprawdzi. Dochodzi do sytuacji, że z jednej strony mam wybaczyć serialowi nie zawsze udane żarty, bo coś większego przecież jest w nim na rzeczy, ale z drugiej strony powinienem machnąć ręką na bardzo uproszczoną fabułę i naiwne rozwiązania akcji, bo to serial komediowy :/
Ten problem z tożsamością szczególnie rzuca się w oczy przy porównaniu pierwszych dwóch odcinków - pierwszy jest zdecydowanie bardziej komediowy, drugi jest już na serio i powiem, że skoro fabuły odcinków mają wyglądać jak w gorszych odcinkach ENT (czyli jakiś tam, nienajgorszy w sumie, pomysł, potem kryzys, a na końcu pośpieszne, bardzo uproszczone rozwiązanie akcji), to lepiej niech się trzymają gatunku komediowego, nawet gdyby mieli czasem pójść w absurd.

Co do żartów, to bywało lepiej i bywało gorzej, ale najgorsze jak dla mnie było psucie dobrych dowcipów (jak np., pies liżący się po jajach w pierwszym odcinku - to było nawet zabawne, dopóki piloci nie zaczęli tłumaczyć tego "żartu"; kapitan, który wdepnął w galaretkę, która okazała się być obcym - też fajny motyw i nawet s.f.owy, ale po co przedłużyli to głupią pogadanką; inny przykład: kłótnie ex-małżeńskie - niektóre docinki były fajne, ale często prowadziły do przydługich i banalnych kłótni).
Póki co serial daje nadzieję, że będzie godny uwagi - jako parodia ST i również innych serii s.f. - chociaż drugi odcinek moje nadzieje ostudził - był za bardzo na serio, przez co te wszystkie problemy z kamuflażem, naiwnym zachowaniem załogi czy bardzo uproszczonym - chociaż całkiem pomysłowym ;) - rozwiązaniem problemu stały się jak dla mnie autentyczną jego wadą, na co w przypadku serialu jednoznacznie komediowego przymknąłbym oko, a teraz to sam nie wiem.

Odniosę się jeszcze do kilku komentarzy (głownie komentarzy Q__, ale to dlatego, że często się odnosi do innych;))

Q__:
To ściąganie sondy - gdy już pokazała czym jest... Niby miała to być fabularna lekcja dla Alary, ale... mam wrażenie, że każdy kanoniczny kapitan GF tak by postąpił, oni zawsze dbali o swoich ludzi. Ale, że tym razem miało to skutek jaki miało... To jest odświeżające.

Było to bardzo nieprofesjonalne, wyszedł na jaw absolutny brka procedur. W serialu komediowym - do zaakceptowania, ale a konwencji drugiego odcinka już niekoniecznie.

Q__:
Chief zwracający się do Alary "kid" - też fajne, Trekowi chiefowie tak zawsze (jak nie "lad" z ust Scotty'ego, to O'Brien prawie grożący Bashirowi), ale jeszcze fajniejsze, że porucznik to zapamiętała i wskazała mu gdzie jego miejsce potem.

To mi się podobało. I co ważne pasuje do obu konwencji, między którymi serial jest rozdarty.

Q__:
Technologia Transportu? Faktycznie, ciekawe... Bo wygląda, że nie tylko ISAAC ma o niej pojęcie (odnotować tu należy, że ilustruje swój wykład gustownym "okudagramem"), ale i nikt z mostkowych nie wydaje się zdziwiony. To zdaje się potwierdzać moją wersję, że Unia/"Federacja" miała tę technologię, tylko z niej zrezygnowała.

Ja miałem nadzieję, że teleportera nie będzie, a jak tak - będzie tajemniczą technologią jakiejś cywilizacji. Niech się pomęczą trochę z promami, bo ENT porzucił tę kwestię zdecydowanie za szybko

Q__:
Wątek obszaru rozwiniętej cywilizacji objętego embargiem decyzją dowództwa GF - kolejny ukłon w kierunku "The Cage", tym razem pośrednio, bo nawiązanie wprost mamy do "The Menagerie".

Konsekwencje nijak, nawet w najdrobniejszym stopniu, nie przypominają tych z "The Menagerie". Jak w takich warunkach zachować respekt dla przepisów i rozkazów ?

Q__:
Przy czym mamy tu ładny dyskurs o stopniu autonomii dowódców, i cenie do zapłacenia za skorzystanie z niej. A admirał nie zostaje - co cieszy - pokazany jako badmirał, tylko człowiek mający swoje, poważne, racje

Temat autonomii dowódców ciekawy i mam nadzieję, że zostanie sensownie rozwinięty (nawet jeżeli pójdą w konwencję komediową). Zabrakło mi jednak jakichkolwiek konsekwencji. Alara powinna zostać (oficjalnie) ukarana, ale tak, żebyśmy wiedzieli, że de facto nic się jej nie stanie, a w perspektywie relacji z kapitanem,nawet poprawi. A tutaj od razu oficjalnie - bah! order!

Q__:
Zachowanie Connora w tej sytuacji? Przedtem robił za kolejnego błazna, tym razem to jest naprawdę przyzwoity niższy oficer GF. W sumie reaguje dość schematycznie, jak na standardy ST... i popkultury w ogóle, ale nieźle jest to rozegrane.

Strasznie to banalne było. Jak na konwencję komediową - nieśmieszne, jak na konwencję poważną - niemalże dziecinne i w sumie płytkie.

Q__:
Reakcje reszty załogantów? B. to przypomina jedną czy drugą sytuację (z TOSu czy NV), w której dowodził Spock. Chyba w Gwiezdnej Flocie niezbyt lubią służbistów, po prostu. (Ale, że nikt się jednak jawnie nie wyłamał, wykonywali jej polecenia - to dobrze świadczy i o ich lojalności... i o tym, że jednak sobie autorytet wyrobiła.)

Q__:
Entuzjazm załogi gdy p.o. dowódcy ją jednak do buntu poprowadziła? No, może i przerysowany, ale widziałbym taki wybuch emocji jako możliwe psychologicznie katharsis w tej sytuacji.

No tak, wszyscy tak chętnie poszli na śmierć i nikt nie sprzeciwił się buntowi przeciwko - rozsądnym przecież - rozkazom admirała. Ani jednego protestu. Moim zdaniem to było bardzo słabe.

Q__:
Reality TV jako ludzkie zoo w stanie czystym? Zasłużona, zasłużona kpina. I komentarz jakiego spodziewałbym się od Treka.

To było dobre zakończenie, godne tej komediowej strony serialu

Q__:
Z naciskiem na uważającą się, najwidoczniej. Bo choć niby jej przedstawiciele mieli duże głowy sugerujące i mózg spory, to ich zachowanie jakoś podziwu nie budziło...

Admiralicja też uważała ich za takowych. Zdecydowanie za łatwo im to poszło. No i po co było to skanowanie na orbicie, skoro nie potrafiło odróżnić hologramu od prawdziwego statku ? Nie mają one jakichś transponderów ? Nic ? No ale nie wiem, czy mogę się czepiać, to była to poważna czy ta komediowa strona serialu ?

80sLoveUC:
mam obawy z tym maskowaniem. Z zbyt łatwe takie oszukiwanie i może podkopać logikę w przyszłych odcinkach - Orville nie będzie mógł zbliżyć się od tak do jakieś planety, choć przecież już teraz zrobili w jajo wysoko rozwiniętą cywilizację.

Obawiam się, że najprawdopodobniej tak będzie :/

Q__:
klasyczne dla ST zagranie drugoodcinkowe. Tylko szkoda, że w roli pretekstu użyto dość interesującego (acz nieoryginalnego) konceptu, umniejszając jego fabularne znaczenie tym samym.

No właśnie, niezależnie od konwencji, taka tematyka mogłaby zostać rozegrana przy znacznie prostszym wątku, a odcinek mógłby się skupić na tym, jak załoga radzi sobie w nowej sytuacji. Ten cały motyw z zoo tylko odwracał uwagę, kiedy zasługuje na odcinek w 100% poświęcony właśnie jemu.

Q__:
z tym istotnym zastrzeżeniem, że Guinan nie dałaby się tak na koniec zrobić/wrobić

Nie sądzę. Guinan po prostu uśmiechnęłaby się po swojemu i pokiwała głową z zadowoleniem. To byłoby takie niewypowiedziane "nareszcie załapała"

Dreamweb:
No właśnie, tu jest pewna różnica między Orville a "klasycznym" ST. Tam praktycznie każdy chciał usiąść w fotelu kapitana. Tutaj - poza ścisłą "górką" - nie bardzo ich do tego ciągnie. Zresztą, takie postawienie sprawy jest znacznie bliższe rzeczywistości. Bo w realnym świecie też często jest tak, że ludzie nie lubią brać na siebie całej odpowiedzialności, wolą żeby to kto inny kark nadstawiał...

Mnie się takie podejście bardziej podoba. Też uważam je za bardziej realistyczne, ale przede wszystkim ciekawsze wydaje mi się przedstawianie dowództwa bardziej jako ciężaru, niż przyjemności. Prowadzić też to może do ciekawszych sytuacji - zarówno komediowych, jak i dramatycznych (jak już się zdecydują jaki serial chcą kręcić).
Q__
Moderator
#222 - Wysłana: 20 Wrz 2017 21:31:52 - Edytowany przez: Q__
Korrd

Korrd:
Dochodzi do sytuacji, że z jednej strony mam wybaczyć serialowi nie zawsze udane żarty, bo coś większego przecież jest w nim na rzeczy, ale z drugiej strony powinienem machnąć ręką na bardzo uproszczoną fabułę i naiwne rozwiązania akcji, bo to serial komediowy :/

Owszem, trzeba przyznać, że MacFarlane z Bragą b. wygodnie się tu ustawili. Z jednej strony nie można zbytnio krytykować wątków komediowych, bo przecież mają służyć jako dupochron, by CBS nie mógł parodii pozwać. Z drugiej - trudno się czepiać tego, że wątki serio bywają rozgrywane w najgorszej trekowej tradycji, bo a nuż to celowe i człowiek się na wyrafinowanej ironii nie poznał.
I ja bym tu nawet - w przeciwieństwie do Ciebie - nie oczekiwał by ORV opowiedziało się jasno czy chce być komedią, czy czymś poważnym, ile raczej by po prostu jasno mówiło, w których momentach jest komedią, a w których - Trekiem serio*.

* Choć z drugiej strony taki ST IV był zasadniczo komedią, ale zawierał poważne przesłanie (nawet dwa) i b. dramatyczne sceny na początku. I też tego nie rozgraniczał. Ale był jakoś lepiej zbalansowany, mimo licznych mielizn scenariusza. Jeszcze lepiej zaś łączył dramatyzm, sentymentalizm i komizm Galaxy Quest.

Korrd:
skoro fabuły odcinków mają wyglądać jak w gorszych odcinkach ENT (czyli jakiś tam, nienajgorszy w sumie, pomysł, potem kryzys, a na końcu pośpieszne, bardzo uproszczone rozwiązanie akcji), to lepiej niech się trzymają gatunku komediowego, nawet gdyby mieli czasem pójść w absurd.

Swoją drogą dziwię się, że dotąd nie poszli, nawet na chwilę. W końcu Trek ma swoją długoletnią tradycję absurdów, których zaistnienie było w dużym stopniu sprawką twórcy i tej serii - Bragi. Czyżby zgubił swój pazur? A może umie tworzyć soczyste nonsensy tylko wtedy, gdy myśli, że poważne wątki wprowadza?

Korrd:
Co do żartów, to bywało lepiej i bywało gorzej

Przy czym, pobocznie, zauważmy głęboko kanoniczne korzenie tego typu nie zawsze udanego komizmu, i prób "uczłowieczania" bohaterów:
http://www.youtube.com/watch?v=uDAWjxTxVtU
Od powyższej sceny do ORV tylko jeden krok.

Korrd:
pies liżący się po jajach w pierwszym odcinku

A zwróciłeś uwagę na piętrowość i Trekowy autotematyzm tego - skądinąd mało wyszukanego - żartu? Oczywiste nawiązanie do Porthosa, którego "odtwórcę" zamienili w ENT na samicę, by tymiż jajami nie świecił...

Korrd:
wdepnął w galaretkę, która okazała się być obcym - też fajny motyw i nawet s.f.owy

Motyw, który powróci. Ta galaretka to regularny bohater drugoplanowy, nie - jednorazowy "żywy" gag.

Korrd:
Było to bardzo nieprofesjonalne, wyszedł na jaw absolutny brka procedur. W serialu komediowym - do zaakceptowania, ale a konwencji drugiego odcinka już niekoniecznie.

Z drugiej strony... Wszyscy wiemy jak w klasycznym ST sprawa z procedurami wygląda... Jak nie w samych sweterkach na zwiad wprost w pułapkę Obcych, to doskonałe systemy bezpieczeństwa statku nie wykrywają regularnie morderstw i innej podejrzanej aktywności gości na owym statku przebywających. To na tym tle nie odbija szczególnie in minus.

(Przy czym: zgoda, nie wiadomo czy czepiać się tego jako części typowego zaburaczenia, czy chwalić jako kpinę z niego. Ta - nadmierna i w sumie potencjalnie szkodliwa dla serialu* - wygoda twórców, o której mówiliśmy.)

* Bo coraz trudniej będzie traktować go będzie serio... Zastanawiać się nad nim.

Korrd:
Ja miałem nadzieję, że teleportera nie będzie, a jak tak - będzie tajemniczą technologią jakiejś cywilizacji. Niech się pomęczą trochę z promami, bo ENT porzucił tę kwestię zdecydowanie za szybko

Zgoda, zabawne to dość w świetle tego, że 1. sam Roddenberry zawsze traktował Transportery jako zło konieczne, i wiadomy wypadek w TMP wprowadził jako wygodny punkt wyjścia do pozbycia się ich z fabuły, 2. w ENT miało ich nie być, przynajmniej nie tak szybko (tu B&B dobrze kombinowali), ale Paramount wmusił, 3. Braga tak się zaklinał, że w ORV rezygnują z Transporterów, by podkreślić, że nie są ST (pomijam, że bzdurzył coś przy tym jakie to one roddenberry'owskie w swej istocie).

Korrd:
Konsekwencje nijak, nawet w najdrobniejszym stopniu, nie przypominają tych z "The Menagerie". Jak w takich warunkach zachować respekt dla przepisów i rozkazów ?

Chyba wolę sobie tłumaczyć to tak, że po drodze były godziny biurokracji i napiętych rozmów z dowództwem, które - ze względu na lekki charakter serii - wypchnięto poza kadr.

Korrd:
Temat autonomii dowódców ciekawy i mam nadzieję, że zostanie sensownie rozwinięty (nawet jeżeli pójdą w konwencję komediową).

Owszem, jest szansa na to, że dostaniemy w końcu - niekanoniczną niestety - ujednoznaczniającą wykładnie wciąż powracającej w klasycznym ST kwestii.

Korrd:
No tak, wszyscy tak chętnie poszli na śmierć i nikt nie sprzeciwił się buntowi przeciwko - rozsądnym przecież - rozkazom admirała. Ani jednego protestu. Moim zdaniem to było bardzo słabe.

Z drugiej strony - ile razy załogi szły ślepo za Kirkiem, Picardem czy Janeway. Acz, owszem, jest istotna różnica - ani Ed z Kelly, ani Alara, nie mieli tyle czasu (i możliwości) kupienia sobie lojalności załogi.

No, chyba, że mamy uwierzyć, iż załogi GF mają tendencję do ślepego zakochiwania się w swoich dowódcach, albo specyficzny etos gloryfikujący tego typu łamanie rozkazów.

Korrd:
No ale nie wiem, czy mogę się czepiać, to była to poważna czy ta komediowa strona serialu ?

Z drugiej strony... Czy różni się to aż tak od rozmaitych deflektorowych cudów, otwierania borgowych tuneli Transwarp jak własnych (o czym niedawno dyskutowaliśmy z Guauldem), i różnych innych cudownych rozwiązań z TNG i VOY?

Korrd:
motyw z zoo tylko odwracał uwagę, kiedy zasługuje na odcinek w 100% poświęcony właśnie jemu.

Zasługuje. Przy czym jednak nie jestem pewien czy zadziałałoby to akurat jako podstawa fabuły odcinka ORV (nie: klasycznego, sierioznego ST), bo tematyka ta jest zbyt poważna na to, by obracać ją w żarty.

Korrd:
jak już się zdecydują jaki serial chcą kręcić

Skoro ponownie o tym mowa... Mam wrażenie, że naturalną konwencją dla tak pomyślanego serialu byłaby wpadająca w tonację pomiędzy DS9 "Trials and Tribble-ations" (sentymentalny, ale i formalnie dość wyrafinowany, komentarz do klasycznych wątków ST) a VOY "Message in a Bottle" (Trek podany w konwencji radosnej - niekoniecznie dbającej o logikę zdarzeń - komedii, z epatowaniem przegiętymi supertechnologiami w tle). Przy czym jednak - choć nie odmawiam w/w odcinkom wybitnej fajności - cieszę się, że ORV jeszcze się w ten standard nie spetryfikowało*, bo dzięki temu ma póki co okazję czasem coś ciekawego - choćby pomiędzy nieśmiesznymi gagami - powiedzieć. W tej konwencji będzie to już niemożliwe.

* Co mu wróżę, zakładając, że przetrwa, pamiętając, jak wszystkie Trekowe serie, nawet ENT w końcu, nawet TOS w cawley'owsko-mignognowskich dokrętkach, w jakiś uśredniony standard zastygały, zyskując na przyswajalności dla widza, a bodaj i podnosząc średni poziom scenariuszy, ale tracąc na ambicjach.

ps. Odcinek Trek... znaczy... FleetYards o promach z Orville:
http://www.youtube.com/watch?v=ltUvRbt9nbE
Korrd
Użytkownik
#223 - Wysłana: 21 Wrz 2017 10:02:29
Q__:
Chyba wolę sobie tłumaczyć to tak, że po drodze były godziny biurokracji i napiętych rozmów z dowództwem, które - ze względu na lekki charakter serii - wypchnięto poza kadr.

Jeżeli tak jest, to wówczas "wpycha się" krótką wzmiankę do dowolnego dialogu

Q__:
No, chyba, że mamy uwierzyć, iż załogi GF mają tendencję do ślepego zakochiwania się w swoich dowódcach, albo specyficzny etos gloryfikujący tego typu łamanie rozkazów.

Przyjęcie takiego założenia chyba byłoby już pójściem w absurd. I to nie ten komediowy :/

Q__:
Z drugiej strony... Czy różni się to aż tak od rozmaitych deflektorowych cudów, otwierania borgowych tuneli Transwarp jak własnych (o czym niedawno dyskutowaliśmy z Guauldem), i różnych innych cudownych rozwiązań z TNG i VOY?

Nawet jeżeli, to: po pierwsze - chyba nie było to aż tak rażące, przynajmniej rzadko kiedy, po drugie - przywołałeś wady tych serii, a na nich wzorować się nie należy (chyba że w tym zakresie była to parodia, ale tu akurat komediowości nie poczułem).

Q__:
Zasługuje. Przy czym jednak nie jestem pewien czy zadziałałoby to akurat jako podstawa fabuły odcinka ORV (nie: klasycznego, sierioznego ST), bo tematyka ta jest zbyt poważna na to, by obracać ją w żarty.

Bardzo dużo tematów można obrócić w żart, powiedziałbym nawet, że zaskakująco dużo. Myślę, że zrobienie tego z takim zoo nie byłoby aż tak kontrowersyjne.
Q__
Moderator
#224 - Wysłana: 21 Wrz 2017 10:26:41 - Edytowany przez: Q__
Korrd

Korrd:
Jeżeli tak jest, to wówczas "wpycha się" krótką wzmiankę do dowolnego dialogu

Z drugiej strony... Ile rzeczy z klasycznego ST wyjaśnialiśmy sobie na zasadzie "skoro prawda ekranu temu jawnie nie przeczy, to mogło tak być"?

Korrd:
Przyjęcie takiego założenia chyba byłoby już pójściem w absurd. I to nie ten komediowy :/

Owszem. Acz z drugiej strony nie zapominajmy, że ORV to anthology show*. Skoro - pomiędzy pilotem a drugim odcinkiem - był czas na naprawę pokiereszowanych gondolek (czy jak to tam zwać), to może również znalazło się tego czasu dość, by załoga zdążyła pokochać Mercera i ex-żonę jego?

* Nawiasem: zwróćmy uwagę, że rządzą się one swoimi prawami - w wypadku TOSu np. inna była kolejność produkcji, inna - emisji, a jeszcze inna wynika ze stardat (to ostatnie dotyczy i pierwszego sezonu TNG generując przy okazji pytanie o to czy Tasha Yar nie zmartwychwstała), więc i tu nie wiadomo ile epizody od siebie - in universe - dzieli, czy ustawione są chronologicznie.

Korrd:
Nawet jeżeli, to: po pierwsze - chyba nie było to aż tak rażące, przynajmniej rzadko kiedy

Pamiętajmy wszakże o jednym - oni tam mają w załodze ISAACa. A mieć w załodze ISAACa to - in universe - więcej niż mieć w niej Spocka, Datę czy Seven, choć mniej niż gdyby mieć w niej Q. To +/- coś jak posiadać na mostku, w roli wsparcia, dronę Borg dysponującą całą wiedzą Kolektywu, a przy tym niewyzbytą kreatywności.
I w sumie dobrze, że ta jego podkreślana przewaga nad "Fedkami" fabularnie gra, nawet jeśli owo granie sprowadza się do deusowoexmachinowych rozwiązań póki co.

Korrd:
chyba że w tym zakresie była to parodia, ale tu akurat komediowości nie poczułem

No, to jest właśnie ta dwuznaczność konwencji ORV, a zarazem wygoda MacFarlane'a z Bragą, o której mówiliśmy, że nigdy nie wiadomo co oni serio, a co dla jaj... :]

Korrd:
Bardzo dużo tematów można obrócić w żart, powiedziałbym nawet, że zaskakująco dużo. Myślę, że zrobienie tego z takim zoo nie byłoby aż tak kontrowersyjne.

Jakbyś to zatem proponował rozegrać w stylu ORV?

(Bo ja znam jeden znakomity żart SF o kosmicznym zoo, opowiadanie "Mąż opatrznościowy" F. Browna, ale - stanowczo - nie o ocenę moralności istnienia takich instytucji tam chodzi...)

ps. Jak czytam w commentach u Jammera, że ORV wybrało drogę odróżniania się od Treka wprowadzając na starcie Calivonów (tych od zoo) i Kaylonów (rodaków ISAACa) - dwa ościenne gatunki potężniejsze od Federacji, a także całą paletę nowych humanoidów w postaci Xelayan (Alara), Krilli i Moclan - co jest zresztą pisane tonem pochwały - to myślę sobie jak daleko Trek odszedł od swojej TOSowo-TNGowsko-wczesnoDS9owskiej świeżości (gdzie na potężniejszych od siebie załogi GF wpadały regularnie, a coraz to nowe, czasem reprezentujące zaawansowane cywilizacje, humanoidy odcinka stanowiły normę), skoro teraz ludzie - i to inteligentni oraz kochający ST - myślą, że bez Klingonów, Romulan, Wolkan, Andorian i Federacji zredukowanej do paru znajomych gatunków oraz posiadającej wąską grupę ustalonych sąsiadów to nie Trek*.
A przy tym... zakładając, że ORV to kontynuacja kanonu, i UFP się rozrastała w międzyczasie (np. wchłonęła w ekspresowym tempie wszystkich członków - znanych ze STO - Alpha Quadrant Alliance i Delta Alliance**, i z Federacji stała się Unią)... cóż my w sumie wiemy o mieszkańcach niewypełnionych nazwami na poniższej mapie zakątków Galaktyki?

Kwadrantu Beta nam nie pokazano, z Kwadrantu Gamma wiemy głównie o Dominium, z Kwadrantu Delta poznaliśmy raptem okolice przemierzane przez - gnającego do domu najszybciej jak się dało - Voyagera...
No i czy wszystkie z gatunków członkowskich Federacji obejrzeliśmy?

* Choć w sumie to bardziej stan umysłów fandomu, niż faktyczny stan serii, bo przecież VOY i ENT wprowadzały regularnie nowe gatunki, także w roli mostkowych, i teraz DSC to samo - gdy o mostkowych chodzi - czyni...

** Info:
http://memory-beta.wikia.com/wiki/Alpha_Quadrant_A lliance
http://memory-beta.wikia.com/wiki/Delta_Alliance
Toudi
Użytkownik
#225 - Wysłana: 22 Wrz 2017 09:59:27
1x03

Jestem po 3 odcinku (czyli pierwszym regularnym) i to był bardzo dobry odcinek. Szala +/- mocno przechyliła się na plus.

Ktoś mnie straszył (Q!) że to będzie odcinek o holodecku. Dobrze, że nie miał racji i dobrze, że unikam spoilerów.

Holodeck był, ale tylko chwilę. Tak jak i przez chwilę pokazali replikatory. Oba przykłady na plus.

Problem odcinka dosyć poważny. A zakończenie - nie wiem jak napisać, aby nie spoilerować za mocno, więc kto NIE WIDZIAŁ, niech tego jeszcze NIE CZYTA!!! Ale fakt, że nasi bohaterowie przegrali ten spór wysoko klasyfikuje ten odcinek. To przewrotne podejście do rozwiązania problemu jest dosyć odważne.

Szczerze, to gdy Ed wyskoczył co by skanować planetę, myślałem że odkryje, że wszyscy Moclanie rodzą się płci żeńskiej.
Do tego dosyć to zakłamane społeczeństwo. Niby statystyki mówią o 1 kobiecie średnio na 75 lat urodzeń, a tu w jednym odcinku ujawnili przynajmniej 3 takie przypadki. Więc tych urodzeń musi być tam znacznie więcej.

No i oficerowie zachowywali się tu znacznie poważniej niż poprzednio. I Ed i Kelly. Tak jak powinni.

No więc ten odcinek śmiało już mogę polecać. Bez żadnych ale.
Q__
Moderator
#226 - Wysłana: 22 Wrz 2017 10:39:22 - Edytowany przez: Q__
Toudi

Toudi:
to był bardzo dobry odcinek. Szala +/- mocno przechyliła się na plus.

Owszem, pokazali, że na swój - lekko komediowy wciąż - sposób potrafią rozgrywać poważnego, problemowego Treka. Kto by pomyślał, że Braga -on ten odcinek robił - może być znów symbolem jakości, jak w TNG.

Toudi:
Ktoś mnie straszył (Q!) że to będzie odcinek o holodecku.

Źle mnie zrozumiałeś, miałem na myśli drugi odcinek (wyciągnąłem błędne wnioski z jego streszczenia - o systemie holograficznym, obrazach przeszłego domu, uwięzieniu).

Inna rzecz, że nie planowałem Cię straszyć. Mnie taka holodeckowa drama (której przedsmak mieliśmy w scenie, w której Ed i Kelly nie wiedzieli jeszcze czym jest kopia ich dawnego mieszkania) pozwalająca zagłębić się w przeszłych relacjach wiadomej parki tylko by ucieszyła. To byłby taki ichni "The Inner Light" być może. Oczywiście na miarę specyfiki DSC.

Toudi:
Do tego dosyć to zakłamane społeczeństwo.

Ano, a jaka metafora ziemskiego machismo i heteronormatywności przy tym...

A trzeba odnotować, że wygląda to przy tym, poniekąd, jak przewrotne spełnienie Mavowych marzeń o tym, że w Federacji "leczą" w dzieciństwie z homoseksualizmu.

Tak, rolą Treka jest dawać do myślenia.

Toudi:
No więc ten odcinek śmiało już mogę polecać. Bez żadnych ale.

No to teraz naprawdę liczę, że rozpocznie się pojedynek z DSC. Na misyjność. I od twórców obu serii więcej takich, problemowych, odcinków dostaniemy.

ps. Ujawnione teaserowo sceny z trzeciego odcinka ORV - "About a Girl"*:
http://www.youtube.com/watch?v=dUbaGerSR5I
http://www.youtube.com/watch?v=M3T2cQfh4Zw
http://www.youtube.com/watch?v=M1zQXumoh_g
http://www.youtube.com/watch?v=sqld-X5Naig
http://www.youtube.com/watch?v=scnAVjjMwZw
http://www.youtube.com/watch?v=3loQ2rGkii8

* Oczywiście również na stronie głównej:
http://www.startrek.pl/article.php?sid=1816

Recenzja tegoż epizodu z TrekMovie:
https://trekmovie.com/2017/09/21/review-the-orvill es-third-episode-tackles-a-timely-subject-with-mix ed-results/
Bogato ilustrowana:










Także scenką z poprzedniego odcinka:


I miejsce, gdzie pojawi się recenzja Jammera (póki co widać tam zachwyty fanów):
http://www.jammersreviews.com/orville/s1/about-a-g irl.php

Aha: na IMDB była wysoka nota, ale spadła (i już widać, że w/w opowieść kontrowersje polityczne budzi):
http://www.imdb.com/title/tt6483038/
MarcinK
Użytkownik
#227 - Wysłana: 22 Wrz 2017 12:43:50
Toudi:
Szczerze, to gdy Ed wyskoczył co by skanować planetę, myślałem że odkryje, że wszyscy Moclanie rodzą się płci żeńskiej.

Ja myślałem że wyskoczą z ukrytą w górach żeńską społecznością oczywiście do bólu przerysowaną.

Q__:
Aha: na IMDB była wysoka nota, ale spadła (i już widać, że w/w opowieść kontrowersje polityczne budzi):

Niewzbudzający kontrowersji utwór nie będzie raczej zaangażowany społecznie.

Rodzi się pytanie czy wyrok był zgodny z literą prawa. Na moje oko prawo Unii powinno mieć pierwszeństwo nad prawami lokalnymi.
Toudi
Użytkownik
#228 - Wysłana: 22 Wrz 2017 13:17:10
MarcinK:
Ja myślałem że wyskoczą z ukrytą w górach żeńską społecznością oczywiście do bólu przerysowaną.

No to ci z tym wyskoczył.

MarcinK:
Na moje oko prawo Unii powinno mieć pierwszeństwo nad prawami lokalnymi.

Wiesz jak to mocno zahacza o sprawę Polski i UE? (ogólnie wszystkich tworów masowych Unie, Federacja itd. i ich mniejsze społeczności). Prawda jest taka, że Unia musi szanować lokalne prawa i kultury tak długo, jak długo nie wpływa to negatywnie na nią samą oraz jak długo tolerancja nie jest szkodliwa dla obu stron.
Dobrze to przestawiono w odcinku. Unia może odmówić zmiany płci, ale nie może ani jej zabronić ani jej wymusić. Może przekonywać, ale musi akceptować postanowienie tej rasy.

Do Unii wstępuje się dobrowolnie. Obie strony przestawiają swoje prawa, w razie potrzeby dostosowuje je, aby mogły współdziałać. A następnie zobowiązuje się przestrzegać podpisanych traktatów. Np. jednym z warunków wejścia do UE jest brak kary śmierci w Kodeksie Karnym. Wszystkie kraje zobowiązują się zmienić ten zapis u siebie i go przestrzegać.

Biorąc pod uwagę, że w Unii wiedza o tym, że Maclanie rodzą czasem kobiety, to musiała też wiedzieć, że tę płeć się tam koryguje. IMHO zapis pewno był taki, że nie będą im zabraniać tej płci zmieniać, ale też nie będą im tego ułatwiać, przez narzucenie obowiązku zmiany płaci przez lekarzy unijnych. Przy czym, jeśli jakiś lekarz unijny by się zgodził zrobić tę operację, to nie można go za to karać.

Q__:
Kto by pomyślał, że Braga -on ten odcinek robił - może być znów symbolem jakości, jak w TNG.

Może się uczy na własnych błędach. Poza tym nie wszystko co zrobił w ST było skrajnie złe. Za to co było skrajnie złe przecież przeprosił i jak dobrze pamiętam, mówił że drugi raz zrobił by to zupełnie inaczej lub wcale. Może teraz wywiązuje się z obietnicy.

Q__:
Aha: na IMDB była wysoka nota, ale spadła (i już widać, że w/w opowieść kontrowersje polityczne budzi):

Zawsze tak jest. Masowy widz ma problem z taką formą, szczególnie że w odcinku są przynajmniej dwie sprawy, które łatwo można postawić w dzisiejszym życiu. A to się zawsze wielu nie podoba. Poza tym nie było strzelania, walk, odkryć...



A gdyby tak to był proces czy Data może samostanowić o sobie, albo czy Doktor jest żywą osobą i może mieć prawa do swoich dzieł. I gdyby wynik był taki jak tu, to wiecie jak to by zmieniło tamte odcinki?
Mav
Użytkownik
#229 - Wysłana: 22 Wrz 2017 16:28:23 - Edytowany przez: Mav
Hmmm... Widzę, że tchórzliwy płaszczyk parodii działa idealnie. Nagle wątki na poziomie panów B&B, którzy stoczyli jakościowo Treka na dno w Orville są cenione! Wszelkie słabizny fabularne, buraki i niedociągnięcia są wręcz miło przyjmowane, bo nawiązują do podobnych rzeczy w ST. Nagle wady Treka obecne w Orville stały się czymś cenionym Można się pogubić.

Nie chce psuć zabawy z oglądania Orville, mam tylko nadzieję, że w ocenianiu DSC wykażecie się taką samą wyrozumiałością, dystansem i entuzjazmem.
Dreamweb
Użytkownik
#230 - Wysłana: 22 Wrz 2017 16:54:00
Odcinek był dość dobry. Chyba w nim jak nigdy dotąd widać ten wewnętrzny dysonans Orville - czy ma być komedią, czy przy okazji też ambitnym s-f... Choć trzeba przyznać, że większość gagów rzucili na początek, by potem zająć się poważniejszymi sprawami i ten dysonans niejako załagodzić. Były żarciki i potem, ale mniej nachalne.

W sumie podobne sytuacje zdarzały się i w TNG - jakaś luźna scenka na holodeku na początek, typu Data grający Holmesa czy jakiś inny teatrzyk, a potem przechodzimy do spraw poważnych.

Co mi się podobało, to to, że dzięki formule ORV można sobie pozwolić na takie sceny, jak nazwanie kogoś ch..., gdy na to zasłużył - tak jak Mercer tego oskarżyciela. Jeśli nie nadużywa się tego, to ma to sens. Picard na jego miejscu popadłby w jakiś patos i niestworzone rzeczy gadał, a tutaj inaczej: krótko, trafnie i słusznie (i efekt odniosło, bo się zamknął). Tego typu rodzaj odmienności od pierwowzoru podoba mi się i tym torem jak dla mnie mogą iść - w sensie nazywania pewnych rzeczy bardziej po imieniu, tudzież zachowywania się tak, jak pewnie wielu z nas w takiej sytuacji by się zachowało. lub chociaż chciało zachować. W odróżnieniu od ugłaskanych uberludzi z załogi takiego Picarda...

Q__:
Kto by pomyślał, że Braga -on ten odcinek robił - może być znów symbolem jakości, jak w TNG.

Bez przesady, był reżyserem, scenariusz jednak nie jego. Ale zgodzę się, że na dobre mu wyszła dłuższa przerwa od takiej formuły. Wcześniej zajmował się tym iks lat bez przerwy, to i nastąpiło zmęczenie materiału, widoczne pod koniec VOY/ w ENT. Pewnie wielu z nas miałoby podobnie jak on.
kaimada
Użytkownik
#231 - Wysłana: 22 Wrz 2017 17:47:04
Fenomenalny odcinek.

Nie ogarniam czemu krytycy tak krytykowali pierwsze trzy odcinki ORV...
80sLoveUC
Użytkownik
#232 - Wysłana: 23 Wrz 2017 00:38:27 - Edytowany przez: 80sLoveUC
Coraz bardziej mi się ten Orville podoba, na serio czułem jakbym oglądał ST z jego dobrymi i złymi stronami. Ogólnie jestem zachwycony większością 3. odcinka pod tytułem "About a Girl", no nie licząc ostatnich 10 minut, które mnie dla odmiany zawiodły i sprowadzały się do nieco mniejszej deus ex machiny niż w poprzednio. A jednak boli ona trochę bardziej, bo jest tu zdecydowanie poważniej niż w niedzielnym odcinku.

Od strony komedii mamy scenę przewrotną, zabawną, bo w oczekiwaną stronę idącą scenę w holodecku, sympatyczne przekomarzanie się ex małżeństwa na mostku podczas dialogu z robotem, humorystycznie przesłuchanie Gordon (także jego tekst o ojcu). No i w końcu nietypowe źródło narastających wątpliwości u Bortusa. Początkowo wydaje się to niedorzecznie i niepasujące do powagi sytuacji, ale jest też druga strona medalu. Przecież sami Trekkowcy są przypadkiem ludzi, który wyciąga nauki życiowe z fikcyjnego medium. Mamy masę osób, którzy traktują treść komiksów, serialu za tego typu treści. Dlaczego jakiś kosmita nie mógłby się zainspirować w podobny sposób? :D

Podsumowując mamy żarty, ale jak to Toudi ujął w odpowiednim momencie, takie co jakiś czas pojawiające się mrugnięcia okiem, które przypominają, że to space opera na wesoło. Są może poruszane poważne treści, ale nadal mamy do czynienia z serialem o ludziach i ufokach, latających przez kosmos. Czyli tym, czym jest zawsze konwencja ST pomimo jego twórca chciał inaczej w TNG (pompatyczne mowy Picarda).

Co do samego głównego wątku odcinka - to podoba mi się, jak wiele kwestii i ile perspektyw przy nim poruszono. Mamy kwestie żartobliwe porównanie do SPOILER zwykłej choroby, obrzezania (taka hipokryzja ludzka), spojrzenie od strony kapitana, robota, wreszcie Unii, odmienionego Moclana i całej jego rasy. Dużo tutaj typowego gadania dla ST.

Szkoda tylko, że pod koniec pojawia się po kolei seria nienaturalnych zbiegów okoliczności i bohaterom fabuła zaczyna przesadnie pomagać, a i "prokurator" zaczyna być przedstawiany jako wielki fanatyk, co moim zdaniem jest słabe. Wolałbym bardziej mniej czarno-białe strony kofliktu, a tak zrobiono z gościa jednobarwnego wroga, choć jego wcześniejsze argumentacje nie były tak znowu bezsensu. Wszystko to spłaszczono w chwili, gdy okazało się, że wyjątków jest więcej. Już nie wspomnę o tym teatrze podlizywania się feminizmowi na końcu, takie powiedzenia wprost - "kobiety są zajebiste i stoją nad meżczyznami".

To jeden z powodów, dla których nienawidzę Star Trek Rebelii - mamy rasę myślących tylko o sobie i swojej wygodzie hipisów i żebyśmy ich lubili wystawia się przeciw nim kompletnie czarnych antagonistów. Ogólnie nie podoba mi się, jak sprowadzono Moclan do zakłamanej wewnętrznie rasy, nie żebym i bez tego nie oceniał negatywnie ich postępowania, to nie podoba mi się takie ułatwianie sobie sprawy przez twórców. Antagonizowanie widza do jednej ze stron to bardzo słaby sposób do rozwiązywania tego typu kwestii. Tym bardziej, że końcówka jest jaka jest, więc mogli pozwolić na sromotne przegranie Orville'a, co byłoby cenną nauką na przyszłe tego typu zmagania na argumenty.

Mimo wszystko sama końcówka na plus - nieco rehabilituje ten 10 minutowy spadek jakości. Podoba mi się, że nie jest tak przedramatyzowana i mimo wszystko kończy się w obliczu zdarzeń pozytywnie.

Przez większość odcinków podobały mi się wszystkie postacie (wyjątkiem są dwie, o których wcześniej wspomniałem ;)). Jestem usatysfakcjonowany z gry aktorów przede wszystkim Bortusa (pompatyczna gadka a la Worf), jego partnera, wesołego jak zawsze sternika oraz w końcu samego Setha MacFarlane jako niepokornego kapitana Federacji. Persony, która rozumie swoje ograniczenia (jeśli przyjmiemy konwencję parodii - po prostu stchórzyła) i zwraca się o pomoc do ex w odpowiednim momencie - coś nowego względem Star Treka, gdzie tego typu sprawy były domeną przemądrzałych, zawsze mających rację kapitanów (z irytującym Picardem na czele, który wygłosiłby 20-minutową śpiewkę).
Dreamweb
Użytkownik
#233 - Wysłana: 23 Wrz 2017 14:15:27
80sLoveUC:
Jestem usatysfakcjonowany z gry aktorów przede wszystkim Bortusa (pompatyczna gadka a la Worf)

Tak, mi się również skojarzył z Worfem. Może dlatego, że panowie mają podobne głosy, zwłaszcza jak mówią głośno i emocjonalnie... Poza tym Worf w podobny sposób nieraz występował w obronie różnych klingońskich ideałów...
Toudi
Użytkownik
#234 - Wysłana: 23 Wrz 2017 15:54:03
Mav:
Hmmm... Widzę, że tchórzliwy płaszczyk parodii działa idealnie. Nagle wątki na poziomie panów B&B, którzy stoczyli jakościowo Treka na dno w Orville są cenione! Wszelkie słabizny fabularne, buraki i niedociągnięcia są wręcz miło przyjmowane, bo nawiązują do podobnych rzeczy w ST. Nagle wady Treka obecne w Orville stały się czymś cenionym Można się pogubić.

Ale pamiętaj, że porównujemy to głównie do seriali i filmów wydanych w ostatniej dekadzie. I jak na razie Orville na tym tle plusuje.

Mav:
Nie chce psuć zabawy z oglądania Orville, mam tylko nadzieję, że w ocenianiu DSC wykażecie się taką samą wyrozumiałością, dystansem i entuzjazmem.

Mogę ci powiedzieć, że nie. Bo Orville nie jest trekiem, a DSC trekiem ma być.
Kazeite
Użytkownik
#235 - Wysłana: 23 Wrz 2017 23:04:18
Mav:
Hmmm... Widzę, że tchórzliwy płaszczyk parodii działa idealnie.

Dlaczego "tchórzliwy"?

Nagle wątki na poziomie panów B&B, którzy stoczyli jakościowo Treka na dno w Orville są cenione!

Problemem Entka nie były słabe wątki, ale debilne postacie i brak konsekwencji. Jeżeli postacie danego serialu są dobrze zrobione, to słabe wątki nie będą przeszkadzały.

Mi nie przeszkadzają. Widzę je, owszem, ale mi postacie się podobają, dowcipy mnie generalnie śmieszą, więc nie narzekam.

Wszelkie słabizny fabularne, buraki i niedociągnięcia są wręcz miło przyjmowane, bo nawiązują do podobnych rzeczy w ST.

Powiedz po prostu że Orville ci się nie podoba i nie marnuj swojego i naszego czasu

Nie chce psuć zabawy z oglądania Orville, mam tylko nadzieję, że w ocenianiu DSC wykażecie się taką samą wyrozumiałością, dystansem i entuzjazmem.

A co, Discovery też jest tchórzliwą parodią? Nie wiedziałem :D
Q__
Moderator
#236 - Wysłana: 24 Wrz 2017 18:07:17 - Edytowany przez: Q__
No to chyba czas na garść moich wrażeń i refleksji z oglądania ORV "About a Girl"...
"My God!" Alary w otwierającej scenie - celowe nawiązanie do dyskusji o wzywaniu Boga w DSC, czy zbieg okoliczności? (Swoją drogą: w jakiego Boga wierzą Xelayanie?)
Yaphit zalecający się do pani doktor - czy tylko ja w tym aluzję do wątku miłosnego Odo - Kira widzę?
Żądanie zmiany płci dziecka - ładne uderzenie za pomocą homonormatywności w heteronormatywność, i za pomocą przymusowej zmiany płci w marzący się niektórym przymus unikania jej korekty. Klasyczna dla Treka (i utworów LeGuin) uniwersalizacja pewnych problemów, oderwanie ich od ziemskiego konkretu.
Holodeck, w nim Dziki Zachód - ileż razy w kanonie się to zdarzało. A panowie oficerowie przy tym z Bashirem i O'Brienem walczącymi o Anglię się kojarzą.
Kawa? Więc Mercer następcą Janeway i pod tym względem? (Nie śmieli nim Earl Grey'a profanować, czy jak?)
A w tle b. poważny temat - kulturowa definicja zdrowia, i zabiegów uznawanych za akceptowalną kosmetykę.
Cięcie meteoru, by planecie nie zagroził? B. ładny kawałek SF, w tradycji TNG... Ale już to, że bohaterowie zamiast się skupić na robocie bawią się w plotki, to wyraźnie specyfika ORV (choć ładnie to zarazem podkreśla rutynowość wykonywanych czynności).
Robot nie rozumie specyfiki psychicznych implikacji posiadania - i zmiany - płci? Znowu ładny SFowy smaczek.
Bortus ładujący się z dzieckiem i Klydenem na mostek? Po co we troje? Demonstrację chciał zrobić? Trochę to naciągane...
Dwoistość sytuacji Moclan - na jedno jak TOSowi Wolkanie: izolacjonistyczny gatunek trzymający się własnych obyczajów, choć należący do Unii/Federacji; na drugie - niczym Klingoni z wczesnego TNG: niby w tej Unii/Federacji są, ale autonomię mają, i własne siły zbrojne, i gotowi jakiś numer wywinąć. I powiązana z nią dwoistość sytuacji w/w drugiego - trochę jak Worf (tamten usiłował pogodzić bycie Klingonem i Fedkiem).
Uuu, Bortus wojna grozi. Nie wyobrażam sobie nikogo z bohaterów klasycznego ST w tej roli, nawet Kiry. Charakterek to on ma. Coś mi się zdaje, że wzorowym bohaterem Floty to on jest tylko wtedy, kiedy ma na to ochotę.
Ichni Dziesiąty Dziobowy (ma ta knajpka jakąś nazwę?). Barman, zdaje mi się czy podobny do Saru?
Trzy nogi... - aluzja do Arexa?
Kolejny poważny temat od niechcenia wrzucony - względność kulturowa a uniwersalna etyka.
Rozterki Eda. Znów wygląda na spadkobiercę Sisko, bo pobrzmiewają w jego rozważaniach rady, których Ben Jake'owi udzielał.
Boks. Od wieków na Ziemi zapomniany. Uderzenie kolegi-oficera jako coś niewyobrażalnego. Jednak poszła ta cywilizacja do przodu, może nawet bardziej niż w klasycznym Treku.
Okład na głowę i kłamstwo dot. natury obrażenia. Bortusowi jednak wstyd, że "kobieta go bije"? Czy chciał jej nieprzyjemności oszczędzić?
Malloy, LaMarr i piwo - znów na spadkobierców Toma z Harrym (Juliana z Milesem, wczesnych Geordiego z Datą, ale zwł. tych przednawiasowych jednak) wychodzą.
"Rudolf...", kolejny po Kermicie. Przemiana Bortusa... - "wszystkiego co najważniejsze nauczyłem się z popkultury"? Parowski by się ucieszył.
Replikowanie ubrań, w osobnym pomieszczeniu, na zasadzie zbiorowej pralni.
"Dick" - trochę zasłużone, ale w klasycznym ST nikt by tak nie śmiał zareagować na podniesiony głos Picarda, Sisko czy abramsowego Pike'a. Znów indywidualny charakter tej serii wychodzi. (No i mówiący to Obcy fajnie zaprojektowany.)
Okazuje się, że Klyden był przerobiony - anegdotyczna sytuacja, gdy facet dowiaduje się, że jego dziewczyna była kiedyś chłopakiem a rebours. Uniwersalizacja.
Statek moclański? Jakby coś z warbirda ma, ale bardziej przypomina statki Obcych z VOY (i późnego DS9). Jedność stylistyczna Treka?
Zbroje Moclan? - kolejny wojowniczy gatunek pokrewny Klingonom i Cardassianom.
Ed grywa w Monopoly i - statystycznie typowy tu jest - lubi przemierzać planszę pionkiem-samochodem.
"In a manner of speaking." - b. słynny, Trekowy zwrot.
Dlaczego właściwie Bortus zdecydował się na ten proces, a nie schował pod skrzydła Eda i admiralicji? Z miłości dla Klydena, czy chciał by byli - czego się jego mąż obawiał - głośni, by ta sprawa zmieniła oblicze planety, jeśli nie teraz, to w przyszłości?
Ed proszony o zostanie adwokatem - Picard jako cha'DIch (ale i adwokat Daty) się kłania. Ale scedował rolę prawnika na Kelly, bo ona lepiej się na tym zna. Miła zmiana na tle kanonu, gdzie każdy umiał wszystko. Znów powiew realizmu.
Cytat z wielkiej literatury - b. typowe dla Treka. Ale znów z ttwistem, bo cytowana literatura - fikcyjna.
Zdaje mi się, czy gdy zbliżają się do Moclusa zabrzmiał motyw klingoński?
Skrajna industralizacja planety (połączona z wyniszczeniem przyrody), legalne próby z bronią na otwartej przestrzeni? Na jedno strasznie przerysowane podkreślenie komiksowego moclańskiego patriarchalizmu, na drugie - więcej tam solidnej SF, niż w wypadku większości cywilizacji z Treka.
"Bastards" - ciekawe, swoją drogą, że tych kontrolerów nie obrażało, że kobieta ich bije, przepraszam, opieprza.
Sąd. B. podobny do klingońskich i cardassiańskich - i wystrojem wnętrza, i stronniczością, i zachowaniem adwokata reprezentującego państwo.
Sześciany - mały i duży - zamiast młotka sędziowskiego. Nie jakieś b. oryginalne, ale odświeżające.
Randka po moclańsku - znów podkreślenie machismo. (Ale skoro tak dobrze się tam bawią tocząc gry wojenne, to czemu Bortusowi tak boks nie odpowiadał?)
Pokaz siły Alary. (Kontrargument, że xelayański mężczyzna byłby silniejszy wydaje się prawdą. Nie mogli pokazać po prostu gatunku, w którym to kobiety są silniejsze? Mało to na Ziemi zwierząt, u których samice siłą/rozmiarem dominują?)
Demonstracja głupoty Gordona (dla dobra dziecka. W sumie to nie głupoty, a niewiedzy. Odświeżające, że nie nie ma pojęcia o historii USA. Widać, że przyszłość - mimo amerykańsko brzmiących nazwisk bohaterów - nie jest amerykocentryczna, a Stany Zjednoczone to dla nich odległa historia.
Przy okazji dowiadujemy się o uleczalności raka.
Wyprawa w góry - ciekawe, nie użyli Vasquez Rocks.
"Dick" - tym razem pod adresem prokuratora. (Swoją drogą: czy w tak czczącej męskość społeczności to jest obelga?)
Sąd dopuszcza zeznania kobiet (a wcześniej Kelly w roli prawnika), czyli dyskryminacja jest bardziej obyczajowa niż prawna?
Kobieta-pisarz służąca swej społeczności (która się jej wyrzekła) piórem. B. w stylu LeGuin to.
Bortus, który chciałby mieć wiarę w sprawiedliwość sądu - powraca pytanie dlaczego, wobec tego, procesu na Moclusie chciał.
Przegrali. Znamienny wyraz twarzy (i poza) Bortusa - dostał to, czego na początku się domagał, i teraz tym zdruzgotany. Ciekawa ewolucja postaci.
Ex-małżonkowie wychodzą objęci. Czyżby była szansa, że się zejdą?
Drugi daje dziecku zabawkę-Rudolfa. Sugestia, że powie potomkowi prawdę, i jeśli ten dorastając będzie się czuł dziewczyną wspomoże go w walce o przywrócenie pierwotnej płci?
Ogólnie gorzki, samoświadomy, Trek. Odcinek-spadkobierca takich wcześniejszych historii jak VOY "Distant Origin" (gdzie galileuszowaty proces został jednak przegrany, przynajmniej nominalnie) czy "Initiations" (gdzie Karden pozostał w swojej - bandyckiej - społeczności i przyjął jej zasady), jak liczne epizody Star Trek Continues - "Lolani" (gdzie bohaterce tytułowej pozwolono zginąć), "Come Not Between the Dragons" (gdzie Usdi musiał być zostawiony na łasce okrutnego rodzica, i tylko nadzieja została, że ten ostatni się zmieni), "Embracing the Winds" (gdzie Garrett kapitańskiego fotela nie wygrała, i nawet nie wiadomo do końca czy była go godna). Mówię o VOY i STC, bo głównie one mi się kojarzą (Trek bardziej light, naśladowanie klasycznej konwencji TOSu czy TNG, ale przecież widać tu również echa DS9 (choćby "In the Pale Moonlight" - gdzie droga do pokoju wiodła przez podstępne rozszerzenie teatru działań wojennych, choćby "Valiant", gdzie Nog i Jake byli w stanie tylko biernie oglądać zagładę tytułowej jednostki) czy TNG "First Contact", gdzie bohaterowie również ustąpili w obliczu reakcji miejscowego społeczeństwa.
Dam 3/4, bo to jest w sumie mocny odcinek, acz przeszkadza mi to, że nie dowiedzieliśmy się jednak nic konkretnego nt. moclańskiej biologii (czy oni w ogóle traktują takie elementy [i]worldbuildingu serio?). No i brakowało mi jakiejś mocnej mowy w najlepszej tradycji ST - Kelly mogła ją w kluczowym momencie wygłosić.

MarcinK
Toudi

MarcinK:
Niewzbudzający kontrowersji utwór nie będzie raczej zaangażowany społecznie.

Toudi:
Zawsze tak jest. Masowy widz ma problem z taką formą, szczególnie że w odcinku są przynajmniej dwie sprawy, które łatwo można postawić w dzisiejszym życiu. A to się zawsze wielu nie podoba. Poza tym nie było strzelania, walk, odkryć...

Jasne, że tak. Toteż moja uwaga nie stanowiła krytyki samego odcinka Ile tego typu reakcji widowni (jak coś nie zgadza się z moimi poglądami, to i artystycznie - o ile to nie za mocne słowo jednak, w wypadku ORV - musi być złe; kontestuję takie myślenie).
Q__
Moderator
#237 - Wysłana: 24 Wrz 2017 18:08:51 - Edytowany przez: Q__
cd.

MarcinK:
Rodzi się pytanie czy wyrok był zgodny z literą prawa. Na moje oko prawo Unii powinno mieć pierwszeństwo nad prawami lokalnymi.

Toudi:
Do Unii wstępuje się dobrowolnie. Obie strony przestawiają swoje prawa, w razie potrzeby dostosowuje je, aby mogły współdziałać. A następnie zobowiązuje się przestrzegać podpisanych traktatów

I tu pojawia się pytanie czy traktaty akcesyjne - przynajmniej w utopijnej, +/- Trekowej, przyszłości - nie powinny takich spraw zabezpieczać.

W zasadzie widzę jedno możliwe wyjaśnienie in universe... Zauważmy: tam nie ma Federacji, jest Unia... Może to potraktować jako coś więcej niż zmianę nazwy z przyczyn taktycznych... STO twierdzi, że Federację z czasem zastąpi Unia powstała ze zjednoczenia UFP z Klingonami i jedną z romulańskich frakcji:
https://sto.gamepedia.com/Galactic_Union
Czyżby autonomia pozwalająca światom członkowskim na kultywowanie - nazwijmy to po imieniu - barbarzyństwa była efektem klingońsko-romulańskiego wpływu na kształt tej Unii?

Toudi
Dreamweb

Toudi:
Może się uczy na własnych błędach. Poza tym nie wszystko co zrobił w ST było skrajnie złe. Za to co było skrajnie złe przecież przeprosił i jak dobrze pamiętam, mówił że drugi raz zrobił by to zupełnie inaczej lub wcale. Może teraz wywiązuje się z obietnicy.

Dreamweb:
Bez przesady, był reżyserem, scenariusz jednak nie jego. Ale zgodzę się, że na dobre mu wyszła dłuższa przerwa od takiej formuły. Wcześniej zajmował się tym iks lat bez przerwy, to i nastąpiło zmęczenie materiału, widoczne pod koniec VOY/ w ENT. Pewnie wielu z nas miałoby podobnie jak on.

Owszem. A zwróciłem uwagę na nazwisko reżysera nie po to, by się Bragi czepiać, a raczej aby - trochę przewrotnie - przypomnieć, że Trek i różne pozytywne rzeczy mu zawdzięcza.

I, jasne, scenariusz, owszem, nie jego, ale mam wrażenie, że ta jego reżyseria - choć nie jakaś genialna, lepszy reżyser mógł z tej fabuły więcej wycisnąć - nadała trzeciemu odcinkowi więcej Trekowości, więcej głębi.. Że przez tyle lat przesiąkł stylem ST jednak, i bardzo dobrze, co by o nim nie gadać.
(Nawiasem: warto odnotować, że reżyserowania nauczył się poza ST, Treka, za swoich rządów, nigdy nie reżyserował.)

Mav

Mav:
Wszelkie słabizny fabularne, buraki i niedociągnięcia są wręcz miło przyjmowane, bo nawiązują do podobnych rzeczy w ST. Nagle wady Treka obecne w Orville stały się czymś cenionym Można się pogubić.

Ależ dyskutowaliśmy o tych wadach wcale nie tak jednoznacznie pochwalnie. Zastanawialiśmy się nawet na ile powielanie tych wad przez ORV to celowy hołd dla oryginalnego ST, a na ile wygodnictwo twórców. I - póki co - nie wiemy.
A przy tym dostrzegamy je, prawda? Czyli zachwyt nas nie zaślepił...

Mav:
mam tylko nadzieję, że w ocenianiu DSC wykażecie się taką samą wyrozumiałością, dystansem i entuzjazmem.

Nie wiem jak Koledzy - ja zamierzam. I powiem więcej - te kosmiczne sceny z Burnham narobiły mi (do spółki z ORV jak pisałem) apetytu na DSC również. Więc może zamiast czepiać się tu, że The Orville oglądamy skomentuj jakoś informacje o Discovery, tyle ich wrzucam...

Dreamweb

Dreamweb:
Co mi się podobało, to to, że dzięki formule ORV można sobie pozwolić na takie sceny, jak nazwanie kogoś ch..., gdy na to zasłużył - tak jak Mercer tego oskarżyciela. Jeśli nie nadużywa się tego, to ma to sens. Picard na jego miejscu popadłby w jakiś patos i niestworzone rzeczy gadał, a tutaj inaczej: krótko, trafnie i słusznie

Owszem, w pewnych okolicznościach jest to duża zaleta tej serii (acz słówka tego typu zdają się tam jednak lekko nadużywane)*.

* Przy czym: jak teraz bardziej na to zwracam uwagę - w kontekście "PtA" i ORV - to widzę, że w klasycznym Treku bohaterowie jednak sporo klęli. Z tym, że łagodniejszymi słowami.

kaimada

kaimada:
Nie ogarniam czemu krytycy tak krytykowali pierwsze trzy odcinki ORV...

Może nie lubią klasycznego ST, a może słówko "krytyk" pomyliło im się ze słowem "krytykant" i opacznie rozumieją swoją rolę?

kaimada
80sLoveUC

kaimada:
Fenomenalny odcinek.

80sLoveUC:
Ogólnie jestem zachwycony większością 3.

Ja może nie jestem aż zachwycony, i nie uważam, że w/w odcinek jest aż fenomenalny, ale niewątpliwie solidny Trek powrócił by any other name - że tak po TOSowemu Willem S. pojadę - i jeśli jeszcze parę takich odcinków dostaniemy to jakoś przedwczesny koniec STC odżałuję*.

* Nawiasem: czemu nikt nie gada o Contunues? Tam też parę odcinków tej jakości było...

Dreamweb
80sLoveUC

80sLoveUC:
Od strony komedii mamy scenę przewrotną, zabawną, bo w oczekiwaną stronę idącą scenę w holodecku

Owszem, ta scena była zabawna (i b. w tradycji ST). Przy czym skoro już przywołany został:
Dreamweb:
Data grający Holmesa

Czy zmiana (zły Meksykanin tańczący disco) to był pomysł wprowadzony osobiście przez Malloy'a, czy efekt zostawienia komputerowi - jak to się zdarzyło w wypadku Moriarty'ego - pewnej swobody, bo nie do końca zrozumiałem?

Skądinąd podoba mi się takie wykorzystanie holodecku. Tego typu zabawy wydają się czymś naturalniejszym (w 90% przypadków nie-edukacyjnego użycia tej technologii) niż b. poważne scenariusze z TNG, no i w pewnym sensie kontynuują tradycję słynnej holonoweli Parisa o Kapitanie Protonie. Ona też do końca serio nie była.

80sLoveUC

80sLoveUC:
No i w końcu nietypowe źródło narastających wątpliwości u Bortusa. Początkowo wydaje się to niedorzecznie i niepasujące do powagi sytuacji, ale jest też druga strona medalu. Przecież sami Trekkowcy są przypadkiem ludzi, który wyciąga nauki życiowe z fikcyjnego medium.

O to to.

80sLoveUC:
pompatyczne mowy Picarda

Pompatycznych mów Picarda proszę się nie czepiać, to jest sól Treka!

(Prawdę mówiąc wciąż mam nadzieję i w ORV jakąś dostać, choć w takim wypadku spodziewam się tęgiej autoparodii.)

80sLoveUC:
"prokurator" zaczyna być przedstawiany jako wielki fanatyk, co moim zdaniem jest słabe.

Szczerze? Nie odebrałem tego tak, raczej na zasadzie, że facet stanowi 1. nawiązanie do podobnych prawników klingońskich i cardassiańskich, jak już napisałem (czyli wkrada się element pastiszu), ale 2. jest również - na płaszczyźnie serio - po prostu pokazaniem statystycznej mentalności swojego gatunku, jego typowych poglądów w przedmiotowym zakresie (przy czym nie wiemy czy w innych sytuacjach jest równie antypatyczny, i nawet twórcy każą nam się nad tym chwilę zastanowić, bo przecież pada złośliwy - ale i ocieplająca mu wizerunek - sugestia, że na randki chadza).

80sLoveUC:
nie wspomnę o tym teatrze podlizywania się feminizmowi na końcu, takie powiedzenia wprost - "kobiety są zajebiste i stoją nad meżczyznami".

Powiedz mi, który - heteroseksualny - mężczyzna nie uważa, że "kobiety są zajebiste", przynajmniej chwilami?

80sLoveUC:
To jeden z powodów, dla których nienawidzę Star Trek Rebelii - mamy rasę myślących tylko o sobie i swojej wygodzie hipisów i żebyśmy ich lubili wystawia się przeciw nim kompletnie czarnych antagonistów.

Ja tam INS lubię najbardziej z filmów z Łysym, ale jak chcesz nienawidzić - masz jeszcze jeden powód. Najzabawniejsze jest to, że Son'a mają tam w zasadzie rację, są - gloryfikowanymi w każdym innym wypadku - tragicznymi bojownikami o postęp, nad którymi i Picard, i widz, powinni nachylić się z szacunkiem (i współczuciem, że przez okoliczności tak nisko - do bandytyzmu - upadli).

80sLoveUC:
Ogólnie nie podoba mi się, jak sprowadzono Moclan do zakłamanej wewnętrznie rasy, nie żebym i bez tego nie oceniał negatywnie ich postępowania, to nie podoba mi się takie ułatwianie sobie sprawy przez twórców.

Wydaje mi się, że chodziło tu o to by pokazać raczej zachowanie bohaterów w tej sytuacji, że szlachetni ludzie przyszłości potrafili - jak w wypadku sytuacji z TNG "First Contact", którą przywołałem - uszanować wybory tych mniej szlachetnych i sympatycznych. Jak na amerykańską rzeczywistość ery Trumpa, gdzie modne jest demonizowanie samego prezydenta i jego elektoratu, pokazanie tego typu szacunku dla jakichkolwiek wsteczników wydaje się szczytem subtelności, i aktem iście Trekowej odwagi.
Q__
Moderator
#238 - Wysłana: 24 Wrz 2017 19:07:06 - Edytowany przez: Q__
cd. 2.

80sLoveUC
Dreamweb

80sLoveUC:
pompatyczna gadka a la Worf

Dreamweb:
Tak, mi się również skojarzył z Worfem.

Też miałem takie skojarzenia. Patrz wyżej..

Toudi

Toudi:
Mogę ci powiedzieć, że nie. Bo Orville nie jest trekiem, a DSC trekiem ma być.

Mów za siebie. Ja tam daję równą szansę obu tym seriom. Z obu się cieszę (i cieszyć zamierzam... na ile ich twórcy mi pozwolą).

Kazeite

Kazeite:
Dlaczego "tchórzliwy"?

Cóż, Mav sądzi, że Braga i spółka wybrali konwencję parodii, by ich nikt za butraki wszelkiego typu nie rozliczał (bo przecież to na wesoło). Kawałek racji może mieć, nawet jak z ekspresją przesadza.

Kazeite:
Problemem Entka nie były słabe wątki, ale debilne postacie

Bez przesady... Postacie to miał ENTek dobrze pomyślane*, co pojedyncze odcinki (choćby pilot czy "Vox Sola") pokazują, tylko, że te postacie nie były z sensem prowadzone (i rozwijane)**, a często niewykorzystywane po prostu (Travis, Hoshi), a to już w dużej mierze spraw(k)a scenarzystów jednak. (Tak, nawet Archer miał potencjał, debila robiły z niego fabuły indywidualnych epizodów).

* Poza Reedem, któremu by się ten planowany homoseksualizm przydał, co twierdziłbym będąc nawet skrajnym homofobem, bo tu każda zmiana byłaby zmianą na plus, na tle tej strasznej nijakości.

** Nie licząc drugoplanowych jak Soval czy Shran.

ps. Recenzja Trek... FleetYards trzecieko odcinka ORV:
http://www.youtube.com/watch?v=uDZG_e5tN-4

Oraz analiza TY/FY poświęcona moclańskiemu okrętowi:
http://www.youtube.com/watch?v=GKFwZr2Pavc

Recenzje Trekkerprise - odcinków 2 i 3:
http://www.youtube.com/watch?v=5MW3d3Fk-N4
http://www.youtube.com/watch?v=7Pb9nRDz4Fc

I jeszcze kolejne recki, wszystkich dotychczasowych epizodów:
http://www.youtube.com/watch?v=D_3-UmSOg-c
http://www.youtube.com/watch?v=y0Slolrvuu8
http://www.youtube.com/watch?v=GsDSVTsH9bM

A tu nowiutka The Orville Wiki:
http://the-orville-database.wikia.com/

Dwa nowe klipy reklamowe:
http://www.youtube.com/watch?v=U9OxRsB3QQU
http://www.youtube.com/watch?v=r3qF_4fky30
Trafiły gdzie trzeba:
http://www.startrek.pl/article.php?sid=1818

Dowód, że nie wszystkim krytykom trzeci odcinek ORV się nie podoba:
https://www.yahoo.com/entertainment/orville-contro versy-seth-macfarlane-show-044842028.html

(Nawiasem: u Jammera też wysoka nota - 3/4. I tym razem podobieństwo do Treka ery Bermana mu nie przeszkadza. Ale tak to jest - dobre historie zawsze się bronią, i pokonują zastrzeżenia krytyków/widowni. A to co na pierwszy rzut oka miało być ich wadą może się nagle stać atutem.)

I - niestety - zła nowina: oglądalność spadła (choć 4 miliony, to wciąż więcej widzów niż mają hiciory typu Gotham):
http://www.thewrap.com/the-orville-gotham-fox-tv-r atings/
Kazeite
Użytkownik
#239 - Wysłana: 24 Wrz 2017 21:58:58
Q__:
Bez przesady... Postacie to miał ENTek dobrze pomyślane*, co pojedyncze odcinki (choćby pilot czy "Vox Sola") pokazują, tylko, że te postacie nie były z sensem prowadzone (i rozwijane)**

A co ja mówiłem? Pomysły na postacie nie mają znaczenia, jeżeli wykonanie szwankuje.

Nieważne jak zajebisty jest scenariusz - jak postacie są debilne, to widz będzie zbyt zajęty waleniem głową w stół by to zauważyć.
Q__
Moderator
#240 - Wysłana: 24 Wrz 2017 22:05:44 - Edytowany przez: Q__
Kazeite

Kazeite:
Nieważne jak zajebisty jest scenariusz - jak postacie są debilne

Kiedy schrzanienie dobrze pomyślanych postaci to efekt skopanych scenariuszy odcinków. To scenarzyści robią z bohaterów idiotów, nie - na odwrót.

ps. Skoro czołówki teraz na tapecie - intro ORV a intra klasycznego ST:
http://heavy.com/entertainment/2017/09/the-orville -vs-star-trek-compare-watch-opening-themes-intros- videos/

I żarcik - czołówka ORV z melodią czołówkową DSC:
http://www.youtube.com/watch?v=XMqJT3MTRnw
 Strona:  ««  1  2  ...  6  7  8  9  10  ...  33  34  »» 
USS Phoenix forum / Star Trek / The Orville - nowa parodia Treka w tradycji Galaxy Quest, czy nowy... Trek?

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!