USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek / 30 lat TNG
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  »» 
Autor Wiadomość
Q__
Moderator
#61 - Wysłana: 30 Cze 2017 13:56:31 - Edytowany przez: Q__
fluor

Pamiętajmy, że TOSowy - przyklepany przez G.R. - Manual (przekład z bazy danych Phoenixa) podaje brzmienie PD, w którym mamy:

"personel Gwiezdnej Floty nie może zakłócać normalnego rozwoju życia i kultury innej rasy."

I tu pojawia się pytanie czy to z czym mieliśmy do czynienia Rubicun III podchodzi pod definicję normalnego rozwoju kultury.

Tym bardziej, że MA wśród wyjątków od ścisłego stosowana PD podaje sytuację kiedy:

"The society was previously interfered with by non-Federation citizens (e.g., Klingons) in a manner that would have violated the Prime Directive had it been done by Starfleet personnel"

IMHO tu mamy taką sytuację (kojarzącą się też dość ostro z tkwieniem gatunku Ocampa pod caretakerowym kloszem).

I w efekcie... nie mam zdania... Bo z jednej strony chciałoby się tego samozwańczego "Boga" za takie zabawy potraktować fotonówkami, z drugiej zaś - zapewnił Edo dobrostan... Może więc faktycznie pokazanie tubylcom z czym mają tu czynienia - i niech dalej sami decydują - było, wbrew pozorom, jedynym zgodnym z duchem PD wyjściem?

(Jasne, można czepić się dość niskich motywacji Łysego, bo w pierwszym rzędzie Łosia chciał ratować, miejscowi zdecydowanie mniej go obchodzili, ale sama decyzja - jw.)
fluor
Użytkownik
#62 - Wysłana: 30 Cze 2017 14:40:37
O ile w przypadku Edo nie ma znaczenia czy prawo zostało złamane z intencją czy nie, tak w przypadku GF motywy działania są ważne.

GF interweniowała na planecie, gdy nie miała jeszcze żadnych dowodów na ingerencję trzeciej strony i co więcej - Picard nie powoływał się na ten argument, a powinien, bo to zdejmuje z niego odpowiedzialność karną(?).

Temat normalnego naturalnego rozwoju także jest wątpliwy. Bo wygląda na to, że boska stacja kiedyś miała większy wpływ na kształtowanie społeczeństwa, ale społeczność po pewnym czasie sama uznała, że zasady są dobre. Nie widać w tej grupie oporu przed stosowaniem prawa, wręcz przeciwnie - nieporadność mediatorów sugeruje, że akceptacja dla panujących praw jest bardzo wysoka i nie potrzebują oni stosowania przymusu bezpośredniego.
Pokusiłbym się o przypuszczenie, że śmiertelny zastrzyk to kolejny przejaw humanitarnego rozwinięcia idei gniewu bożego i że w dawnych czasach ta śmierć serwowana nieposłusznym przez kosmitów nie była taka łagodna.

Czy rozwój Ziemi był normalny? Jeśli zliczyć wpływ kosmity Apolla w przeszłości, to została bezpowrotnie skażona dawno temu ;)
Q__
Moderator
#63 - Wysłana: 30 Cze 2017 17:05:19 - Edytowany przez: Q__
fluor

fluor:
tak w przypadku GF motywy działania są ważne.

No, te motywy zgrzytają, ale mam wrażenie, że wiem co scenarzyści chcieli tym pokazać... Że Picard nie stawia się ponad, w przeciwieństwie samozwańczych bóstw, że jest do szpiku kości człowiekiem i dzieckiem określonej kultury (z określonym zestawem wartości), i mamy o tym pamiętać.

A przy tym ładnie się to komponuje w całość i z - równie nisko-osobistą - motywacją Sisko w "For the Uniform", i z finalną decyzją Trance w AND "Ouroboros". Trek jest jednak ideowo konsekwentny w tym względzie.

fluor:
GF interweniowała na planecie, gdy nie miała jeszcze żadnych dowodów na ingerencję trzeciej strony i co więcej - Picard nie powoływał się na ten argument, a powinien, bo to zdejmuje z niego odpowiedzialność karną(?).

Skoro się nie powołał, to można sądzić, że był czasowo niepoczytalny, i nie wiedział co robi, zatem winić go nie ma co.

A serio... Zgodziliśmy się już, że ten scenariusz (przez brak wstępnego reseachu i nasuwającą się w sposób nieunikniony wątpliwość czy na planetę na tym poziomie rozwoju w ogóle należało schodzić) burakami pachnie. Dlatego wolałem - by ocalić z niego jakikolwiek znaczenia - zignorować rzeczoną ramę fabularną, a skoncentrować się na tym, co jeszcze z sensem oceniać się da*.

* Inaczej wyjdzie, ze Łysy i reszta byli skrajnie niekompetentnymi głupkami, ale przecież chyba nie o to miało chodzić. (Zaś atakować postacie za tak jawne błędy scenarzystów to jednak trochę zadawać cios poniżej pasa. To jak wypominać Rikerowi pyrrusowe zwycięstwo pod Veridian III.)

fluor:
Bo wygląda na to, że boska stacja kiedyś miała większy wpływ na kształtowanie społeczeństwa, ale społeczność po pewnym czasie sama uznała, że zasady są dobre. Nie widać w tej grupie oporu przed stosowaniem prawa, wręcz przeciwnie - nieporadność mediatorów sugeruje, że akceptacja dla panujących praw jest bardzo wysoka i nie potrzebują oni stosowania przymusu bezpośredniego.

Z drugiej strony mówi się, że sytuacja, w której niewolnik pokochał niewolę (tu: zasady narzucone mu przez samozwańcze bóstwa) to zniewolenia szczyt...
Q__
Moderator
#64 - Wysłana: 7 Lip 2017 07:20:24
Will Stape o relacjach Data-Pulaski, stanowiących zarazem Trekową debatę o Sztucznej Inteligencji:
http://www.treknews.net/2017/07/06/data-vs-pulaski -tng/
fluor
Użytkownik
#65 - Wysłana: 12 Lip 2017 11:03:08
Kolejny odcinek, w którym usiłowano zrobić coś fajnego, ale rezultat końcowy jest dość nużący: http://trek.pl/the-battle-migrena/
Q__
Moderator
#66 - Wysłana: 12 Lip 2017 19:25:40 - Edytowany przez: Q__
fluor

Tym razem nie będę odnosił się do detali (ogólnie wszystkie Twoje zarzuty są słuszne), zwrócę tylko - dla równowagi - uwagę na główną zaletę tego epizodu. Jest nią potężna kanonotwórczość, wprowadzenie do ST wielu kultowych wręcz elementów. Stargazer (i jego cztery gondole), bitwa pod Maxią, Manewr Picarda...

Czy wiele odcinków/momentów w dziejach Treka obrosło takimi fanowskimi animacjami?
http://www.youtube.com/watch?v=WC3t96NFe08
Q__
Moderator
#67 - Wysłana: 14 Lip 2017 18:06:57 - Edytowany przez: Q__
Jubileuszowa kolekcja podkoszulków TNG od Anovos się szykuje:
http://www.startrek.com/article/creating-anovos-ne w-tng-shore-leave-collection
Dreamweb
Użytkownik
#68 - Wysłana: 14 Lip 2017 22:58:30
Nawet fajne, ale 50 dolców za sztukę + koszt wysyłki do naszego egzotycznego kraju to jednak trochę drogawo...
Q__
Moderator
#69 - Wysłana: 14 Lip 2017 23:47:42
Dreamweb

Oni ogólnie świetne repliki mundurów ST robią. Przy projektowaniu niektórych pracował zresztą James Cawley (szef wiadomego muzeum i niedawny producent NV/P2, ale i dawny współpracownik Williama Ware Theissa, projektanta oryginalnych mundurów z TOS-u i TNG).
fluor
Użytkownik
#70 - Wysłana: 25 Lip 2017 00:45:50
Q__
Moderator
#71 - Wysłana: 5 Sier 2017 23:59:51 - Edytowany przez: Q__
fluor

Napisałeś b. ciekawy tekst, będący raczej zbiorem arcyciekawych refleksji niż recenzją sensu stricto. Ale tak to już jest - Trek nieudany zachęca do wytykania błędów i punktowania. Trek dobry - do myślenia (gdzie sama fabuła robi tylko za pewną inspirację).

Najpierw podkreślasz tam niebezpieczeństwa związane z życiem w koloniach UFP i dumasz nad tym, co mimo wszystko skłania ludzi (i inne istoty zapewne) do pchania się na to dzikie pogranicze. Nie będę cytował na żywca (zwł., że musiałbym obszernie), ale mogę tylko z przyjemnością dostrzec w Tobie w tym momencie bratnią Trekową duszę, bo - phoenixowe dyskusje dowodem - wielokroć nad tym samym dumałem i udzielałem sobie (i komu się dało) identycznej odpowiedzi. No, ew. łopatologicznie dopowiem jeszcze, że ma to niejaki związek z heroiczna wizją człowieczeństwa typową dla klasycznego Treka, w której nie zawsze długość życia się liczy, czasem jego - b. subiektywnie pojęta - jakość.

Dalej piszesz:

Picard zostaje wykluczony z eksperymentu Q i śledzi jego efekty tylko dzięki relacjom pozostałych członków załogi oraz własnej interpretacji zdarzeń. W jakiś pokrętny sposób Jean-Luc zostaje mimo wszystko powiązany z wydarzeniami rozgrywającymi się na fikcyjnej planecie stworzonej do gry

I zastanawiam się czy do końca masz rację, bo zdaje mi się, że fakt, iż jest on - teoretycznie - wyłączony z testu może stanowić kolejny egzamin dla Picarda - chodzić może mianowicie o to jak się zachowa w sytuacji, w której jest zepchnięty na plan dalszy, a oddziaływać może na innych - zwł. na Rikera - wyłącznie słowną perswazją. Jak to zniesie (od strony psychologicznej), jak wybrnie z tego. Znaczy: "zabawa" Q może być wielopoziomowa.
(Zresztą może niepotrzebnie się czepiam, może celowo zostawiłeś taką sugestię w niedopowiedzeniu, a tylko ja tego nie wychwyciłem?)

Z tym natomiast jednoznacznie bym polemizował:

Kapitan Picard jest postrzegany przez Q jako osoba o ograniczonym potencjale, ponieważ jego przekonania są już mocno ugruntowane.

No chyba, że chodzi o ograniczony potencjał w zakresie ulegnięcia tej konkretnej pokusie, bo jeśli tak - to zgoda. Ogólnie jednak Jean-Luc zdaje się być ulubionym królikiem doświadczalnym i sparingpartnerem Q.

Tu natomiast zwróciłeś uwagę na coś b. ciekawego, co mi umknęło gdy oglądałem:

Pierwszy oficer potwierdza te przypuszczenia, gdy podczas rozmowy w namiocie sztabowym przysiada się do Q ubranego w mundur marszałka i razem piją lemoniadę. Podejrzewam, że Picard nie pozwoliłby sobie na tego rodzaju spoufalanie się z oponentem (a na pewno nie tak chętnie).

W zasadzie dostajemy niniejszym ciekawy kawałek portretu psychologicznego Rikera (jeden z nielicznych, zwykle jest to bowiem płaski kobieciarz, Kirk-bis pozbawiony jednak przebojowości oryginału i dobrowolnie usuwający się na drugi plan, a tu pokazał lwi pazur, fragment silnej, śmiałej, osobowości). Szkoda, że pod rządami - ceniącego nijakość - Bermana nie zostało to nigdy rozwinięte.

Wspominasz też o tym, że:

Kwestie porucznik Yar są napisane i zagrane w tak nieodpowiedni i nieumiejętny sposób, że podejrzewam, że umyka mi coś oczywistego, bo to przecież nie może być aż tak złe. Oficer Gwiezdnej Floty, silna kobieta, która stawała do walki na śmierć i życie po porwaniu przez Lutana (w TNG 1×04 The Code of Honor) rozkleja się zupełnie z powodu bycia zakładniczką Q.

Przypuszczam, że w tej scenie - owszem, w nieładnym, pachnącym krypto-seksizmem TOS stylu - włączyła się po prostu trauma tej bohaterki, wynikająca z warunków, w jakich dorastała (zdziczała kolonia, gangi, gwałty). Przypuszczam, że w jakiś sposób to, co zaszło (i to jakiś pozornie nieistotny detal tej sytuacji, nie znając przeszłości Tashy w niuansach nie odgadniemy który, nie - jej całokształt, bo - jak słusznie zauważyłeś - poprzednio Yar znosiła to lepiej, był tu zapalnikiem) obudziło tamte emocje i wspomnienia i dlatego rozkleiła się.

Potem piszesz o wyborze przed którym stoi Riker i presji, jakiej poddaje go Picard. Zasadniczo b. przypomina to podobne dyskusje o PD z późniejszych epizodów. Tylko tam Łysy zwykle występuje z pozycji niezłomnego dogmatyka teoretycznie, a w praktyce jednak te swoje zasady nagina w końcu pod presją współzałogantów i okoliczności. Więc w sumie żałuję, że w tym wypadku Riker nie był jednak bardziej nieustępliwy i nie uratował tej dziewczynki, a może i wszystkich osadników z wiadomej kolonii, mógł - jak zauważyłeś - cofnąć czas (tym bardziej, że ożywił już kilkoro kolegów).

Oczywiście pojawia się pytanie o to, w którym miejscu wyznaczymy granicę, bo najpierw współzałoganci, potem osadnicy, a co dalej? Czy jako tako wrażliwy moralnie człowiek zdoła zatrzymać się w chęci udzielania pomocy?
I tu okazuje się, że chodzi jednak właśnie o Pierwszą Dyrektywę, tylko tym razem gatunkiem chronionym za jej pomocą okaże się ludzkość (i bratnie rasy Federacji), bo korzystanie przez Rikera z mocy, ratowanie ofiar wypadków itd. oznaczałoby w ostatecznym rachunku definitywne zahamowanie naturalnego rozwoju ludzkości/"federacyjności", przestawienie jej z roli podmiotu do pozycji przedmiotu opiekuńczych zapędów Rikera. No chyba, że skorzystałby ze swojej mocy w ten sposób, że obdarowałby nią wszystkich innych obywateli UFP, a może i mieszkańców Wszechświata.

Czy byłoby to aż takie złe? Tak naprawdę sam nie wiem, acz Trek - przez pokazanie dość pokracznie spełnionych życzeń załogantów - sugeruje - jest w tym dość konsekwentny - że ludzkość do tego nie dojrzała.

Wspominając o tym piszesz:

O ile w przypadku Wesleya i Daty spełnione życzenie nie realizowało w istocie ich celu (Wesley – dążenie do dorosłości i szacunku; Data – chęć poznania natury ludzi) tak Geordi po prostu chce widzieć, więc jego rezygnacja jest najbardziej kosztowna. Uznaje jednak, że ponad własne dobro liczy się opinia kapitana, który – jak można się domyślać – spodziewa się takiego, a nie innego zachowania swoich ludzi.

I choć sytuacje te ustawione są dość topornie, infantylnie, stojąca za tym logika nie zasługuje na zlekceważenie, teza bowiem brzmi w ten sposób, że człowiek jest istotą zbyt prymitywną by teoretycznie rozwiązując mocą Q jedne problemy nie generował innych przy okazji, by z tej mocy był dlań w ogóle - patrząc w szerszej skali - pożytek.

Przy czym nie wyłączałbym z tego Geordiego, który odzyskawszy normalny ludzki wzrok straci możliwości wynikłe z pewnych przewag VISORa. (Zresztą jego marzenie w sumie się spełniło - wie już jak widzi normalny człowiek więc może wrócić do swojego sztucznego wzroku.)

Tu jeszcze zatrzymajmy się przy jednej kwestii:

Riker mógłby być także czymś w rodzaju ambasadora ludzi przy Kontinuum – w końcu Q otwarcie poprosił go, by pomógł im zrozumieć naturę ludzkości.

Otóż pewnie nie mógłby, bo aby nim być musiałby posiadać identyczną moc, a posiadając ją nie byłby w stanie powstrzymać się przed korzystaniem z niej na dłuższa metę... albo wyrzekłby się jej i tak, nie chcąc ulec tej pokusie. (Poniekąd przypomina to - bardziej dramatyczny - dylemat, przed którym stała Dark Phoenix z X-Men.)

Na koniec jeszcze trzy drobne sprawy....

Jednym z najbardziej znanych przykładów, gdy członek załogi staje się nadczłowiekiem, jest epizod TOS 1×03 “Where No Man Has Gone Before”.

Słusznie o tym wspominasz, to cały czas jest ten etap, na którym wczesne TNG b. silnie żywiło się TOSem, acz tu mamy krok do przodu. Gary Mitchell nie umiał wyrzec się swojej mocy i skończyło się to tak jak się skończyło, Riker potrafi z niej zrezygnować i nikt nikogo przy tym nie zabija. W sumie to optymistyczna sugestia, że ludzkość - choć wciąż na wszechmoc, zdaniem G.R., niegotowa - rozwija się.

Wspominałem już pewnie o tym, ale być może warto powtórzyć – nie za bardzo przepadam za odcinkami z udziałem Q, ponieważ zazwyczaj obecność i interwencje istoty nadprzyrodzonej przybliżają całokształt odcinka do fantasy, a nie science-fiction. Wystarczy zamiast Q wstawić potężnego czarodzieja Merlina i efekt będzie w zasadzie bardzo podobny.

Zauważmy jednak w czym główny problem. Otóż w tym, że kwestia mocy Q rozpisana jest - jak zauważasz - w stylu fantasy (i to kiepskiej) - "czary i tyle". Dodanie jej jakiegoś naukowego (czy choć naukawego) wyjaśnienia, jakiejś fizykalnej podbudowy (a co za tym idzie i jakichś ograniczeń) zdecydowanie poprawiłoby sytuację. Tylko jakie ograniczenia mogłyby to być?

Najważniejszą różnicą pomiędzy Q i ludźmi jest zmienność tych drugich. Egzystencja Q jest nielinearna, stąd być może brak zrozumienia dla ludzkich pragnień i tego, co uważamy za najcenniejsze. Człowiek może chcieć się napić lemoniady, ale największą przyjemność odczuje w momencie picia napoju, a nie gdy kieliszek będzie już opróżniony. Tak samo kapitan Picard chciałby odkryć nowe światy, ale gdyby Q mógł sprawić, że wszystkie światy zostałyby magicznie odkryte, to zdecydowanie by protestował. To proces odkrywania, spotykania kolejnych zagadek i (czasem) niebezpieczeństw czyni go ciekawszym.

Zastanawiam się czy świadomie odwołałeś się tu do znakomitej sceny z DS9 "Emissary", w której Sisko wyjaśnia "Prorokom" ludzki sposób postrzegania świata, czy wyszło Ci tak mimochodem (po prostu w/w scena w Tobie siedzi). Tak czy owak znów widzę między nami duchowo-trekerskie pokrewieństwo, bo dyskutując tematykę "Hide and Q" w istocie trudno i mnie uciec od tego skojarzenia*.

* Nawiasem: TOS, TNG, DS9 - widać tu jak rzadko jedność tematyczno-ideową Treka, przynajmniej tych dobrych odcinków.

ps. Wywiad z Dusty'm Abellem o jubileuszowych plakatach TNG, które namalował:
http://trekcore.com/blog/2017/08/interview-dusty-a bell-star-trek-the-next-generation-30th-anniversar y-posters/
fluor
Użytkownik
#72 - Wysłana: 8 Sier 2017 01:32:35
Dzięki za uwagi. Moim punktem wyjścia jest pokazać coś więcej albo nieco inne spojrzenie niż prosty opis tego, co widzimy na ekranie - streszczenia odcinków są dostępne w sieci, mnie chodzi bardziej o to, aby zagaić na ich podstawie jakieś interesujące tematy.

Co do uwag:
Potencjał Picarda - chodziło oczywiście o podatność na kuszenie Swoją drogą zagrany dialog z "seized my vessel, seized my vessel" to prawdziwy majstersztyk.

Równolegle do toczącej się na planecie gry, Q przekomarza się z Picardem, "zobaczysz co mu zrobię", "nie zdoła mi się oprzeć", więc oczywiście nie można powiedzieć, że kapitan jest bezczynny, ale fakt, że nie posiada zbyt wielkiej kontroli nad wydarzeniami i może tylko liczyć, że jego oficerowie dadzą sobie radę w grze.

Q__:
Tylko tam Łysy zwykle występuje z pozycji niezłomnego dogmatyka teoretycznie, a w praktyce jednak te swoje zasady nagina w końcu pod presją współzałogantów i okoliczności.

W "A Matter of Time" TNG 5x09 Picard dokonuje swego rodzaju zrewidowanej wykładni Pierwszej Dyrektywy:

PICARD: I have two choices. Either way, one version of history or another will wend its way forward. The history you know or another one. Now who is to say which is better? What I do know is here, today, one way, millions of lives could be saved. Now isn't that incentive enough?
RASMUSSEN: Everyone dies, Captain. It's just a question of when. All of those people down there died years before I was born. All of you up here, as well. So you see, I can't get quite as worked up as you over the fate of some colonists who, for me, have been dead a very, very long time.
PICARD: Of course, you know of the Prime Directive, which tells us that we have no right to interfere with the natural evolution of alien worlds. Now I have sworn to uphold it, but nevertheless I have disregarded that directive on more than one occasion because I thought it was the right thing to do. Now, if you are holding on to some temporal equivalent of that directive, then isn't it possible that you have an occasion here to make an exception, to help me to choose, because it's the right thing to do?


W skrócie mówiąc Pierwsza Dyrektywa to kłamstwo ;)

Q__:
Przy czym nie wyłączałbym z tego Geordiego, który odzyskawszy normalny ludzki wzrok straci możliwości wynikłe z pewnych przewag VISORa. (Zresztą jego marzenie w sumie się spełniło - wie już jak widzi normalny człowiek więc może wrócić do swojego sztucznego wzroku.)

Ten sam Geordi, który niedawno w The Naked Now tęsknił za normalnym widzeniem i bardzo ubolewał, że nie widzi jak każdy.

Bardzo podoba mi się nawiązanie do Emissary, o którym wspomniałeś. Niemal identyczna wymowa, też kontakt z nielinearnym obcym i refleksja nad tym jak ta "przemijalność" albo "linearność" może mieć swoje zalety; jak konstytuuje człowieczeństwo.
Q__
Moderator
#73 - Wysłana: 8 Sier 2017 20:48:48 - Edytowany przez: Q__
fluor

fluor:
Moim punktem wyjścia jest pokazać coś więcej albo nieco inne spojrzenie niż prosty opis tego, co widzimy na ekranie - streszczenia odcinków są dostępne w sieci, mnie chodzi bardziej o to, aby zagaić na ich podstawie jakieś interesujące tematy.

Ależ nie czyniłem Ci z tego zarzutu . Zresztą dobra recenzja to coś innego niż proste streszczenie. Chciałem po prostu zwrócić uwagę, że o czym innym myśli się oglądając odcinek dobry, a o czym innym - mając do czynienia ze słabym.

fluor:
ale fakt, że nie posiada zbyt wielkiej kontroli nad wydarzeniami i może tylko liczyć, że jego oficerowie dadzą sobie radę w grze.

Może to taka wersja Kobayashi Maru przygotowana dlań przez przedstawiciela Continuum?

fluor:
W "A Matter of Time" TNG 5x09 Picard dokonuje swego rodzaju zrewidowanej wykładni Pierwszej Dyrektywy:

Tym bardziej pojawia się pytanie dlaczego w niektórych odcinkach jest tej PD tak pryncypialnym piewcą, choć w innych ją łamie? Niekonsekwencja? Sytuacja prosząca się o Wykładnię Fontany? Niby nie, bo odwołuje się tu Picard do swoich wcześniejszych doświadczeń...

fluor:
Ten sam Geordi, który niedawno w The Naked Now tęsknił za normalnym widzeniem i bardzo ubolewał, że nie widzi jak każdy.

Cóż, jak chyba każdy z picardowej załogi jest to - wbrew opiniom robiącym zeń ciamajdę, bo miał niezbyt udane relacje z kobietami - człowiek ze stali, co wszelkie jego kapitańskie epizody pokazują (niedługo zobaczymy to w "The Arsenal of Freedom"). Człowiek ze stali zaś i siebie nie rozpieszcza, nawet jak takie czy inne tęsknoty głęboko w sobie dusi. Przypomnijmy sobie zresztą co pod wpływem identycznego czynnika wyszło z Kirka i jego załogi... A było to kiedykolwiek na zewnątrz widać potem? No właśnie...

fluor:
Bardzo podoba mi się nawiązanie do Emissary, o którym wspomniałeś.

Swoją drogą tu trzeba czepnąć się TNG, że nigdy tego tak ładnie nie dopowiedziało. Ale też i DS9, że zaczynając tak ambitnie zrobiło z wiadomego wątku tani mistycyzm w końcu.
fluor
Użytkownik
#74 - Wysłana: 9 Sier 2017 23:19:32
Tym razem odcinek o wymuszonych ślubie, którego tak naprawdę nikt nie chce, ale "prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu" ;) http://trek.pl/haven-oszukac-przeznaczenie/
Q__
Moderator
#75 - Wysłana: 10 Sier 2017 17:21:26 - Edytowany przez: Q__
fluor

Tak właściwie to oglądałem ten odcinek b. dawno temu (w TVP 1 jeszcze), i niewiele z niego pamiętam - bluzę i dość dziwne zachowanie Wyatta (jednym i drugim mi Royda z "Nightflyers"* przypominał), i Lwaxanę oczywiście. Jednak czytając Twoje streszczenie nie jestem pewien czy chcę do niego wracać (to może być - miejscami - ciekawy Trek, ale ewidentnie nie jest dobry Trek), nie pozostaje mi więc nic innego niż odnieść się do Twojej recenzji bazując na samym jej tekście (i podpierając się ew. MA z Chakoteyą).

* https://mossfilm.wordpress.com/2014/09/10/george-r -r-martins-nightflyers-film-review/

Wizyta Lwaxany jest najmocniejszym wątkiem tego odcinka – to wspaniały przykład na to, że scenariusz nie musi stawiać załogi naprzeciw groźnym przeciwnikom, żeby wywołać ciekawe interakcje.

W zasadzie warto tu zauważyć, że mamuśka Troi stanowi tu w dużym stopniu cywilny odpowiednik klasycznego badmirała, przy czym godne odnotowania jest właśnie to, że taki badmirał nie musi być wcale bad, wystarczy by miał dominującą, nie znoszącą sprzeciwu, a niełatwą dla otoczenia, osobowość i władzę, by życie załogi destabilizować. W zasadzie dziwię się, że późniejszy Trek - teoretycznie stawiający na bezkonfliktową, jasną, przyszłość nie poszedł w tym kierunku - przecież to był idealny sposób by mieć ciastko i zjeść ciastko, tj. obejść Roddenberry's Box - zero personalnych przepychanek (czy wręcz wojen podjazdowych w stylu późniejszego nBSG) w załodze, po prostu napięcia nie biorące się z niczyjej złej woli, a z różnic osobowości.

Program rozrywkowy Willa Rikera to coś w rodzaju trójwymiarowej holograficznej projekcji; możliwe, że to następca tradycyjnej telewizji.

Zwróćmy tu uwagę na dwie rzeczy - po pierwsze technologia ta przypomina trochę holograficzne szachy z SW (widać, że ta sama epoka ekranowej SF w sumie), po drugie - zdaje się mieć ewidentnie pornograficzne zastosowanie - znów wychodzi roddenberry'owski permisywizm obyczajowy, którego potem w ST zabrakło.

Na początku poznajemy zaaranżowane małżeństwo – Deannę Troi i Wyatta Millera. Obietnicę ślubu złożyli wiele lat temu rodzice narzeczonych, co było związane z betazoidzką tradycją genetycznego wiązania (genetic bonding)

I przy tym chciałbym się zatrzymać... Z jednej strony stykamy się z czymś takim w Treku dość często, i to u zaawansowanych, Federacyjnych, gatunków (Wolkanie, Betazoidzi), tak jakby na wyższym poziomie rozwoju cywilizacji pojawiał się wniosek, że może racjonalny (bo pewnie wspomagany jakimiś komputerowymi symulacjami, nie tylko siłą obyczaju) dobór lepszy byłby od zostawienia sprawy budowania związku emocjonalnej, kapryśnej wręcz, decyzji dwojga młodych. Z drugiej strony - rzadko jednak do tych aranżowanych małżeństw ostatecznie dochodzi (wyjątkiem jest, podszyta polityką, sprawa troyiusańskiej Elaan z trzeciego - a więc podejrzanej kanoniczności - sezonu TOS) , no i pamiętajmy, że pomysł kojarzonych przez rodziców małżeństw, jak słusznie napisałeś:
kapitan Picard określił w swoim dzienniku osobistym jako “niemądry, niepraktyczny i nieprzystający do XXIV wieku”.

Czyli co w końcu ST chce nam na ten temat powiedzieć? Jest za, czy przeciw?

(Aha: zaakcentowany samą nazwą genetyczny podtekst takich matrymonialnych kombinacji zdaje się antycypować pewne wątki związane z małżeństwami Nietzschean z AND.)

W XXIV wieku nikt nie używa Facebooka, więc najwyraźniej nie było innego sposobu, żeby Wyatt mógł się przekonać, jak naprawdę wygląda Deanna.



(Choć przyznać trzeba, że współczesna kultura mediów społecznościowych, a zwł. związane z nią przegięcia i nadużycia, niekoniecznie przystają do etosu ST. Ale - prawda - są przecież słynne Federacyjne nadświetlne komputery, bazy danych... Sensu to nie ma.)

Pośpiech, z jakim dokonywane są wszystkie czynności, jest zaskakujący i niezrozumiały. Gdy Wyatt pojawia się na okręcie, żeby wreszcie poznać swoją wybrankę, uznaje, że jest już za późno, by cokolwiek odwoływać. Chłopak jest zaskoczony tym, że Deanna nie wygląda jak jego dziewczyna ze snów, ale mimo wszystko decyduje, że warto kontynuować całą ceremonię. Dlaczego?
Jeśli chciałby rozwijać relację z Deanną, to mógłby to robić w inny sposób. Myślę, że nie ma wątpliwości, że doradca mu się podobała, ale jednak nie była tą jedyną wyśnioną. Mimo wszystko ona chciała poświęcić swoją karierę na okręcie, by zrealizować tradycyjny rytuał, na którym w zasadzie nikomu specjalnie nie zależało.


Wiesz, zastanawiam się czy ten brak racjonalnego uzasadnienia - wszyscy brną w ślub, na którym nikomu nie zależało - nie jest celowy, czy nie chodził tu o skrytykowanie siły obyczaju, inercji, konwenansu, konformizmu społecznego - mechanizmu powodującego, że "ludziska" (nawet w tak rozwiniętej UFP, jak widać) nie wycofują się z ewidentnie nietrafnej decyzji, żeby się nie wychylać, chyba, że ktoś silniejszy (więc się zbuntuje) lub słabszy (więc nie wytrzyma robienia czegoś wbrew sobie) się nie wyłamie i nie powie "nie". To może być jakiś morał tego odcinka.

(A nie jest to problem aż tak błahy, znam - rzadko udane - małżeństwa/ex-małżeństwa na zasadzi podobnego brnięcia w coś "bo tak wypada" zawarte. I wcale nie zawsze o kwestię ciąży czy bogactwa którejś ze stron tam chodziło. Czasem rodzice myśleli, że to upór młodych, a młodzi - że nacisk rodziców i tak przed sobą grali bez sensu.)

może ich randki nie są specjalnie ciekawe i mają miejsce pomiędzy odcinkami.

Albo ograniczają się do jednego wielkiego rżnięcia, za przeproszeniem - w końcu to nie są intelektualiści, którzy by mieli o czym ze sobą gadać - dlatego nam ich nie pokazano (wiadomo, dzieci mogą patrzeć).

Z pewnym wyrzutem Troi mówi do Rikera – przecież to, czego pragniesz najbardziej, to być kapitanem okrętu. To stwierdzenie rozumiem jako zarzut z przeszłości, który pokazuje, dlaczego w ogóle się rozstali – Will podążył ścieżką kariery

Swoją drogą: widać tu wyraźnie, że jest to rzutowanie na TNG dawniejszego wątku Ilii i Deckera. Will i Deanna staną się kimś innym (czyt. bardziej sobą) dopiero w przyszłości. Niestety, w jego wypadku będzie to oznaczało również kastrację postaci XO z kapitańskich ambicji...*

* A może to jednak forma rozwoju Rikera, to dostanie się go pod wpływ dominującej osobowości Picarda?

Tarellianie to jeden z wielu obcych gatunków, które spotykamy tylko w jednym odcinku i później już się nie pojawiają.

Przy czym zauważmy, że należą oni znów do - tak lubianego przez Roddenberry'ego - typu Obcych półgołych*-i-hippisowatych.

* Ok, zwiewnie ubranych.

Czy jeśli taki miał być pierwotny plan Picarda, to nie powinien go wdrożyć nieco wcześniej zamiast czekać do ostatniej chwili? Myślę, że mieszkańcy Haven mogą mieć za złe kapitanowi, że jego niechęć do zdecydowanego działania mogła sprowadzić na nich zagładę. Co więcej, tuż po chwyceniu na hol Tarellianie nagle uznają, że warto porozmawiać z Enterprise. To dodatkowy argument, który pokazuje, że należało działać wcześniej.

Czy ja wiem? To może być to samo, o czym mówiłem kiedyś w kontekście wyśmiewanego tzw. Manewru Janeway. Po prostu kapitanowie GF są, bo mają do tego pełne prawo, tak pewni swojego know how i siły swoich statków, że mogą sobie pozwolić na czekanie do ostatniej chwili, a nuż się przeciwnik zreflektuje, więc i wspaniałomyślnie tak czynią*.

* No, chyba, że naprzeciw siebie mają znanych ze skłonności do samobójczych ataków J'H.

Pomysł, aby przesłać leki Tarellianom, wychodzi od Wyatta, a nie od Beverly Crusher. Główny lekarz Enterprise popiera tę inicjatywę, ale to zaskakujące, że nie zaproponowała tego samodzielnie.

Tego natomiast absolutnie nie bronię, tym bardziej, że jak sam piszesz dość oczywiście nasuwającym się od początku wyjściem jest:

Wyleczyć chorobę. Proste rozwiązanie, które kończy wszelkie problemy. Od ostatnich prób wyeliminowania wirusa (o ile były prowadzone) minęło wiele lat, ponieważ Gwiezdna Flota uważała Tarellian za cywilizację wymarłą. Skoro jednak jeszcze kilka osób żyje i jest w potrzebie, to może warto nadać badaniom nad szczepionką nieco wyższy priorytet i zaangażować federacyjne ośrodki naukowe i medyczne. Albo chociaż podjąć próbę wynalezienia lekarstwa na pokładzie Enterprise.

Ot, wychodzi po raz kolejny, tłumacząca fanowski hejt, zauważalna w pierwszych odcinkach - pardon my french - dupowatość bohaterów TNG, ale już niedługo się to zmieni, za chwilę będą się nam zdawać kompetentni, czasem nawet bezwzględni przy tym.
Q__
Moderator
#76 - Wysłana: 10 Sier 2017 17:22:45 - Edytowany przez: Q__
Jedyne objaśnienie, jakiego podejmuje się ktokolwiek na okręcie, zostaje nam zaserwowane przez Lwaxanę. Dla niej to oczywiste, że wszystkie żywe organizmy są powiązane ze sobą i czasem mają zdolność do tego rodzaju zachowań. Matka Deanny nie jest naukowcem, więc jej teoria nie musi spełniać racjonalnych kryteriów, wystarczy jedynie, że ona w nią bezgranicznie wierzy.

W zasadzie ociera się to o koncepcję Pola Morfogenetycznego Shaldrake'a, o holizm. Owszem naukowe to zbytnio nie jest, ale w niewiele starszych Space: 1999 (nawiasem: złośliwi zwali wówczas omawianą serię S:1999 TNG zamiast ST TNG) i SW, z ich mistycznymi ciągotami, by to łyknęli, taki klimat epoki był.

Acz w sumie jest to upseudonaukowiona stara jak świat bajka o miłości, która mimo swojego irracjonalizmu (a może dzięki niemu?) zwycięża wszystko*.

* A na marginesie znów trzeba wspomnieć o AND i o tym jak rozumiała słówko love, robiąc z - tak czy owak pojętej - miłości jedną z podstawowych sił kosmicznych/oddziaływań fizycznych.

Po raz pierwszy pojawiła się w pilocie The Original Series (TOS 0x01 The Cage), gdzie pełniła funkcję Pierwszego Oficera i przez większość odcinka wobec nieobecności kapitana w praktyce dowodziła załogą.

A o tym nigdy dość przypominania.
fluor
Użytkownik
#77 - Wysłana: 7 Wrz 2017 01:18:28
Q__:
po drugie - zdaje się mieć ewidentnie pornograficzne zastosowanie - znów wychodzi roddenberry'owski permisywizm obyczajowy, którego potem w ST zabrakło.

Ja bym dodał, że to jedna z możliwych interpretacji, ponieważ równie dobrze pornografia mogła zostać zlikwidowana, razem z chorobami, ubóstwem i biedą w wyniku ewolucji ludzkości ;)
Chociaż fakt, Riker zbyt wesoło, jak na mój gust, reaguje w The Big Goodbye na ślad szminki u kapitana Picarda w rozmowie o holodecku, żeby coś nie było na rzeczy.

W tak zwanym międzyczasie pojawiły się dwa kolejne teksty, a następny jest w trakcie pisania ;)

http://trek.pl/the-big-goodbye-park-rozrywki/
http://trek.pl/datalore-zly-brat-blizniak/
fluor
Użytkownik
#78 - Wysłana: 22 Wrz 2017 00:53:33
Toudi
Użytkownik
#79 - Wysłana: 27 Wrz 2017 02:23:57
Latka lecą. A więc pora na uczciwy trailer najlepszego serialu Star Trek (póki co ever). ;)
Q__
Moderator
#80 - Wysłana: 28 Wrz 2017 17:40:37 - Edytowany przez: Q__
fluor

Czytam Twoje analizy z niekłamaną przyjemnością, ale ostatnio tyle się dzieje wokół DSC i ORV, że nie mam kiedy odnieść się do nich szerzej. Postaram się jednak to zrobić.

Toudi

Było. Guauld wrzucał.

ps. Tymczasem mamy jubileuszowy wywiad z Bermanem:
http://www.startrek.com/article/rick-berman-on-tng s-30th-anniversary

Dwa jubileuszowe plakaty:
http://www.startrek.com/article/tng-30th-anniversa ry-posters-available-now

I jubileuszową figurkę Locutusa, będącą początkiem jubileuszowej inicjatywy Loot Crate:
http://www.startrek.com/article/star-trek-mission- crate
mozg_kl2
Użytkownik
#81 - Wysłana: 28 Wrz 2017 18:45:16
No i mamy 30 rocznice premiery TNG. Troche w cieniu nowej produkcji przejdzie bez echa. Pytanie czy DIS bedzie nastepca TNG czy nie godny on nawet ENTkowi buty czyscic.
Q__
Moderator
#82 - Wysłana: 29 Wrz 2017 00:35:41 - Edytowany przez: Q__
mozg_kl2

No to czcijmy ten jubileusz dalej.

TM wybiera najlepsze momenty z siedmioletniej historii TNG:

30 Greatest Moments From ‘Star Trek: The Next Generation’

30. Remmick explodes (“Conspiracy”)
29. Riker rejects Admiral Pressman (“The Pegasus”)
28. Shut up, Wesley! (“Datalore”)
27. Alternate Riker doesn’t want to go back (“Parallels”)
26. Worf breaks Geordi’s mandolin (“Qpid”)
25. Data meets his maker (“Brothers”)
24. “Good tea, nice house.” (“The Survivors”)
23. Troi tells fantasy Troi to “muzzle it” (“Hollow Pursuits”)
22. Data decides Kivas Fajo has to die (“The Most Toys”)
21. The Borg take a slice (“Q-Who”)
20. “No bloody A, B, C or D…” (“Relics”)
19. Picard pleads love for Lwaxana Troi (“Menage a Troi”)
18. Data and Spock talk life choices (“Unification, Part 2”)
17. Crusher figures out she is trapped in a bubble (“Remember Me”)
16. Q gives Data the gift of laughter (“Deja-Q”)
15. Picard mindmelds with Sarek (“Sarek”)
14. Admiral McCoy tells Data how to treat the Enterprise (“Encounter at Fairpoint”)
13. Picard laughs after being stabbed (“Tapestry”)
12. Data is “fully functional” (“The Naked Now”)
11. Crusher teaches Data how to dance (“Data’s Day”)
10. Picard uses Vulcan nerve pinch (“Starship Mine”)
9. Picard ends the witch hunt (“The Drumhead”)
8. Riker removes Data’s arm (“The Measure of a Man”)
7. “There are four lights!” (“Chain of Command, Part 2”)
6. Lal dies (“The Offspring”)
5. “Darmok and Jalad at Tanagra” (“Darmok”)
4. Picard plays the flute (“The Inner Light”)
3. “Let’s make sure that history never forgets…” (“Yesterday’s Enterprise”)
2. “The sky’s the limit” (“All Good Things…”)
1. “Mr. Worf, fire” (“The Best of Both Worlds, Part 1”)

https://trekmovie.com/2017/09/28/30-greatest-momen ts-from-star-trek-the-next-generation/

I zbiera różne rocznicowe wieści, linki:
https://trekmovie.com/2017/09/28/star-trek-tng30-g reat-links-honest-trailer-how-picard-lost-his-hair -new-posters-lists-and-more/
M.in. w/w honest trailer i w/w plakaty, oraz w/w wywiad z Rickiem Be, ale także...
http://www.denofgeek.com/us/tv/star-trek/252424/st ar-trek-the-next-generation-essential-episodes
http://www.syfy.com/syfywire/star-trek-tng-worfs-5 -most-quintessential-moments
http://www.syfy.com/syfywire/star-trek-tng-lwaxana -trois-5-most-quintessential-moments
http://www.syfy.com/syfywire/star-trek-the-next-ge neration-beverly-crushers-5-most-quintessential-mo ments
http://www.syfy.com/syfywire/star-trek-tng-guinans -5-most-quintessential-moments
http://www.ign.com/articles/2017/09/28/star-trek-t he-next-generations-most-awesome-moments
https://io9.gizmodo.com/the-15-weirdest-missions-s tar-trek-the-next-generation-1818790254
http://www.radiotimes.com/news/2017-09-28/jean-luc -picard-and-the-next-generation-voted-the-best-sta r-trek-captain-and-series/
http://www.etonline.com/star-trek-next-generation- 30-years-later-88043
https://io9.gizmodo.com/thank-god-for-star-trek-th e-next-generation-1818917343
http://nationalpost.com/entertainment/television/h ow-star-trek-the-next-generation-created-a-massive -modern-franchise-all-by-itself
http://www.huffingtonpost.com/entry/nostalgia-thea ter-podcast-istar-trek-the-next-generation_us_59cd 2fc2e4b0149549227e23
I jeszcze coś do rocznicowego odśpiewania:
http://www.youtube.com/watch?v=1q9_B23vvWs
I rocznicowego medytowania:
http://www.youtube.com/watch?v=_9M-cFfPsNI

EDIT:
I jeszcze okolicznościowy wywiad z Bragą:
https://trekmovie.com/2017/09/28/interview-brannon -braga-on-why-star-trek-the-next-generation-and-ro ddenberrys-vision-endures/
Adek
Użytkownik
#83 - Wysłana: 29 Wrz 2017 13:12:29
Q__:
W zasadzie dostajemy niniejszym ciekawy kawałek portretu psychologicznego Rikera (jeden z nielicznych, zwykle jest to bowiem płaski kobieciarz, Kirk-bis pozbawiony jednak przebojowości oryginału i dobrowolnie usuwający się na drugi plan, a tu pokazał lwi pazur, fragment silnej, śmiałej, osobowości). Szkoda, że pod rządami - ceniącego nijakość - Bermana nie zostało to nigdy rozwinięte.

Rikera osobiście bardzo lubię. On nie zawsze taki był jak opisujesz. W późniejszym okresie np w "The best od both worlds" awansował nawet na kapitana po asymilacji Picarda przez Borg. I wydaje mi się, że wtedy sprawował swoją funkcję Bardzo odpowiedzialnie i z zaangażowaniem. NIE był już wtedy takim kobieciarzem i frywolnym zawadiaką. To już wtedy na swoich barkach ogromną odpowiedzialność za losy Enterprise całej załogi oraz Federacji.
Q__
Moderator
#84 - Wysłana: 29 Wrz 2017 16:17:23 - Edytowany przez: Q__
Adek

Adek:
I wydaje mi się, że wtedy sprawował swoją funkcję Bardzo odpowiedzialnie i z zaangażowaniem. NIE był już wtedy takim kobieciarzem i frywolnym zawadiaką. To już wtedy na swoich barkach ogromną odpowiedzialność za losy Enterprise całej załogi oraz Federacji.

Pokazał tam jeszcze jedną istotną cechę - owszem, niósł ciężar odpowiedzialności godnie, b. godnie, zrobił co należało (i więcej niż należało, po prawdzie - nikt chyba nie oczekiwał, że zdoła jeszcze uwolnić Picarda), ale ale widać było również jak bardzo jest przywiązany do swojego dowódcy (w tym momencie: byłego dowódcy, przez chwilę), jak głęboka łączy ich więź.
Przy czym to, jak chętnie na stanowisko pierwszego oficera potem wrócił, mówi nam o nim kolejną ważną rzecz, że tak jak Kirk i Picard mogliby być admirałami, ale nie chcą, tak on, mając wszelkie kwalifikacje na świetnego kapitana, czuje się znacznie lepiej na stanowisku XO, na którym może pozwolić sobie na więcej luzu (więc nie, nie można powiedzieć, że postać chcącej wymigać się od dowodzenia Alary Kitan jest całkiem bez precedensu).

Łącząc jedno z drugim zauważymy trzecie - zdolność do odczuwania silnego przywiązania, świadomość wagi odpowiedzialności... To wszystko kłóci się z dość powszechnym postrzeganiem Willa jako postaci powierzchownej, czy chłopaczkowatej, sugeruje, że obraz wiecznie (nawet gdy jest mocno podtatusiały z wyglądu) młodzieńczego, niedojrzałego wręcz, komandora, to tylko wizerunek, jaki Riker sobie buduje, bo to lubi, maska, nie - prawda. I trochę forma samooszustwa również, bo przecież jako XO także ponosi odpowiedzialność za losy setki ludzi (zauważmy: z tej roli wywiązuje się również bez zarzutu), zwł. we - wcale licznych - momentach kiedy sam dowodzi. Riker jest b. odpowiedzialnym oficerem, który zapewne zrobił dla Federacji więcej niż niejeden samodzielny dowódca, ale lubi wypierać ten fakt ze świadomości, tak mu łatwiej ten ciężar nieść.

(Przy czym, oczywiście, mam świadomość, że gdyby jednak Stewart do roli po "TBoBW" wracać nie chciał, to Will ekspresowo uznałby, że dowodzenie to jest to, co tygrysy lubią najbardziej , i błyskawicznie odnalazł się na stałe w kapitańskiej roli.)

ps. Jubileuszowy wywiad z Bermanem - część druga:
http://www.startrek.com/article/rick-berman-on-tng s-30th-anniversary-part-2

Jubileuszowy wywiad z Bragą - część druga:
https://trekmovie.com/2017/09/29/interview-brannon -braga-on-making-star-trek-the-next-generation-sca ry-and-idea-for-another-tng-movie/

Will Stape czci rocznicę na TrekNews:
http://www.treknews.net/2017/09/29/star-trek-tng-3 0-year-enterprise/

I o rdzeniu warp, czy też USB chargerze z końcówki mojego poprzedniego posta, raz jeszcze:
http://trekcore.com/blog/2017/09/review-contest-th inkgeeks-star-trek-tng-warp-core-usb-car-charger/
Q__
Moderator
#85 - Wysłana: 1 Paź 2017 12:16:22 - Edytowany przez: Q__
Dobra... z najwyższym trudem wygrzebałem nie jedno, a nawet dwa tribute videos dla TNG:
http://www.youtube.com/watch?v=HiyBQIvuyc0
http://www.youtube.com/watch?v=XpsUFvxNSwk

Starawe, po prawdzie, ale nienajgorsze. Jutro z nich jakiś spóźniony komunikat jubileuszowy wysmażę. Póki co niech na stronie głównej Stamets powisi, reklamę DSC robiąc.
Adek
Użytkownik
#86 - Wysłana: 1 Paź 2017 12:27:56
Q__:
Starawe, po prawdzie, ale nienajgorsze.

Ja bym powiedział, że BARDZO fAJNE filmiki wspominkowe o TNG. Aż czasem łezka w oku się zakręciła.
Q__
Moderator
#87 - Wysłana: 1 Paź 2017 12:34:54 - Edytowany przez: Q__
Adek

Adek:
Ja bym powiedział, że BARDZO fAJNE filmiki wspominkowe o TNG.

Cieszę się, że Ci się spodobały. Tym chętniej dam je na tego majnsajta .

EDIT:
Dałem:
http://www.startrek.pl/article.php?sid=1824
Pleiades
Użytkownik
#88 - Wysłana: 9 Paź 2017 22:00:03 - Edytowany przez: Pleiades
Właśnie znalazłam to forum i z racji tego, że TNG ostatnio mnie "nawiedził" po latach, muszę sobie popisać.

Ale fajne linki tu dajecie do poczytania i pooglądania Muszę nadrobić zaległości, a tyle rzeczy na liście. Plus rewatch TNG, który sobie wyrywkowo robię dla odświeżenia pamięci.

Fajny ten wywiad z Rickiem Bermanem, pokazuje, ile trudności musieli przezwyciężyć na początku, aby serial ruszył. Według dzisiejszych standardów pewnie by serial szybko skasowali po drugim sezonie (bo te są uważane za najsłabsze, chociaż ja się nie zgodzę z tym w pełni). Właśnie dzisiaj planuję obejrzeć pilota, aby przekonać się na własnej skórze, jak się odbiera początki TNG.
Tak czy owak Rick B. odwalił kawał dobrej roboty wraz z całą ekipą i będę mu za to wdzięczna. Na jego stronce na IMDB widzę, że jest odpowiedzialny za scenariusz do kilku odcinków, ale wg mnie są to odcinki co najwyżej przeciętne (no dobrze, "Unification" jako-tako się jeszcze broni, ale nie powalił mnie) i szybko odszedł od pisania. Może i dobrze, bo TNG miał kilku innych bardziej płodnych scenarzystów.

Q__:
Jakieś jubileuszowe refleksje? Plany świętowania? Podsumowania - ważnej dla tak wielu z nas - Trekerów - serii po latach?

Refleksje? Oglądałam po raz pierwszy ten serial z 25 lat temu, dzieckiem jeszcze byłam, ale zapadł mi w pamięci. Później były liczne rewatche, ostatnio chyba coś z 12-15 lat temu (pamięć już zawodzi)
Plany świętowania? Cóż, napalam się strasznie, aby kupić sobie ST TNG Blue Ray remastered. Ponadto oglądam epizody na Netfliksie.
Podsumowania? To tak na szybko. Nie lubię Ferengich, za to dziękuję TNG za wprowadzenie Q oraz Borga. Ludzie w XXIV wieku wcale nie są tak doskonali, co nam udowadnia prawie każdy odcinek. Picard to dobry kapitan (w dzieciństwie postrzegałam go trochę jako taki obraz ojca - może dlatego, że mój tata też jest łysy :D). Pierwsza Dyrektywa (jak już tu było wspomniane) to mrzonka.

Q__:
No to czcijmy ten jubileusz dalej.

TM wybiera najlepsze momenty z siedmioletniej historii TNG:

30 Greatest Moments From ‘Star Trek: The Next Generation’

Fajna lista, tak na szybko przeleciałam swoje obwody pamięciowe i do tej listy z mojej perspektywy bym jeszcze dodała:
- Najmocniejszy Kod Bezpieczeństwa Ever™ ("Brothers")
- komórkowo-peptydowy tort z Deanny Troi (z miętowym lukrem!) ("Phantasms")
- "I want to see my father! I need to see him right now! I want to see him now! Now, now, now, now! Stop it, you hurt me! I want my father, I want my father!" ("Rascals")
- Riker rozmawiający przez puzon z Deanną ("Thine Own Self")
- "Did the table do something wrong?" ("Birthright I")
- otwierająca scena gry w pokera ze Stephenem Hawkingiem z "Descent", która w sumie jako jedyna ratuje ten dwuodcinek ;P

Przeleciałam się też szybko po liście najlepszych i najgorszych odcinków, które to listy fundują nam różne strony powiązane z filmem i/lub sci-fi - głównie w celu zdecydowania jakie odcinki wpierw oglądać w rewatchu (i potwierdzić lub zaprzeczyć, czy są naprawdę takie dobre/złe). Odnajduję w ten sposób wiele perełek z tych dobrych i czuję odrazę do tych złych (albo stwiercham: "meh, o co tyle szumu?"). Natomiast zastanawia mnie to, że co strona i autor (lub społeczność) to te listy różnią się dość mocno od siebie. No i niestety rzadko pojawia się na liście the best mój ukochany ponadczasowo "Frame of Mind", rewelacyjnie zrealizowany "Cause and effect", czy pięknie opowiedziany "Thine Own Self". Co ciekawe, dość mocno po takich listach skacze "Conspiracy" - nawet gdzieś w top 10 widziałam ^^

Okej, to tyle przemyśleń na dzisiaj, uciekam oglądać pierwszy odcinek TNG :>
Q__
Moderator
#89 - Wysłana: 10 Paź 2017 07:13:33 - Edytowany przez: Q__
Pleiades

Pleiades:
Oglądałam po raz pierwszy ten serial z 25 lat temu, dzieckiem jeszcze byłam, ale zapadł mi w pamięci.

Toś ta sama fanowska generacja co ja. I większość tutejszej - za przeproszeniem - starej gwardii. Tym milej powitać .

Pleiades:
Picard to dobry kapitan (w dzieciństwie postrzegałam go trochę jako taki obraz ojca

Heh. I znowu witaj w klubie. Też tak postrzegałem.

Pleiades:
"I want to see my father! I need to see him right now! I want to see him now! Now, now, now, now! Stop it, you hurt me! I want my father, I want my father!" ("Rascals")

Dla mnie to dość żałosne było, prawdę mówiąc. Acz na gupiego Ferengi podziałało.

Pleiades:
"Did the table do something wrong?" ("Birthright I")

Z tego odcinka to ja wolałem scenę spotkania Daty z Bashirem.

Pleiades:
otwierająca scena gry w pokera ze Stephenem Hawkingiem z "Descent"

Taak, to było mocne. Zastanawiam się, nawiasem mówiąc, czy Braga (bo on tu scenariusz pisał) "Wizję lokalną" czytał, bo dziwnie to przypomina tamtejsze pogaduszki kasetowych filozofów.

Pleiades:
Natomiast zastanawia mnie to, że co strona i autor (lub społeczność) to te listy różnią się dość mocno od siebie.

Owszem, też to zauważyłem. Dość wyraźnie widać, że prywatne gusty i sympatie (do serii, bohaterów, technik narracji) układających listy b. silnie na takie rankingi wpływają.

Pleiades:
Co ciekawe, dość mocno po takich listach skacze "Conspiracy" - nawet gdzieś w top 10 widziałam ^^

A jak Ty ten odcinek znajdujesz? Ja lubię, m.in. za pokazanie, że nie taki Picard wołowy jak go niektórzy malują.
Pleiades
Użytkownik
#90 - Wysłana: 10 Paź 2017 08:39:59
Q__:
Toś ta sama fanowska generacja co ja. I większość tutejszej - za przeproszeniem - starej gwardii. Tym milej powitać

A dziękuję Czasami mnie zastanawia, jak młodsi od nas, chociażby nawet o 15 lat, postrzegają tego Treka, kiedy tak naprawdę zaczął się, nim się oni urodzili.O jeszcze młodszym następnym pokoleniu (hehe) nie wspomnę - moje dzieci na razie tematem Treka nie są zainteresowane (aby przelać czarę goryczy dodam, że Star Wars chłoną jak gąbkę ;( )

Kiedyś się udzielałam trochę na grupach Polskiego Oddziału Gwiezdnej Floty - to było gdzieś w początkach XXI wieku. Ach, to były czasy ^^

Q__:
Heh. I znowu witaj w klubie. Też tak postrzegałem

Może to trochę przez moralizatorski ton, z jakim zwracał się do młodzieży w serialu (Wesley, parę innych dzieci), potrafił się nimi opiekować, pomimo że twierdził, iż czuje się źle w obecności dzieci. Ale wszystko wskazuje na to, że to ojcowski ton jego głosu, ojcowskie przemyślenia tak naprawdę czynią go "father figure" dla wielu. Zresztą nie dotyczy to tylko jego dialogów z młodzieżą, bo tak samo potrafił głosić przemowy do starszych oficerów. Cóż, kapitan godny zaufania, jak starszy, bardziej doświadczony członek rodziny.

Q__:
Dla mnie to dość żałosne było, prawdę mówiąc. Acz na gupiego Ferengi podziałało.

Nie mówię, że to nie było głupie. Cały odcinek był ;) Ale "the greatest moments" rozumiem pod pojęciem momentów, które zapadły w pamięci (a nie "the best"). To z pewnością zapadło w pamięci. Jako 12-letnia dziewczynka potrafiłam cały tekst wyrecytować na pamięć. Plus, młody Picard był chyba właśnie w tym samym wieku, więc się z tymi dzieciakami utożsamiałam ^^

Q__:
Z tego odcinka to ja wolałem scenę spotkania Daty z Bashirem.

Yeah, ale tekst był dobry i dlatego mi utkwił w pamięci na lata. Co do Bashira, to uwielbiam, jak DS9 się przenika z TNG w pewnym momencie (szkoda, że takiego wyraźnego połączenia nie ma VOY z innymi seriami, chociaż później w dalszych sezonach to trochę naprawili). Bashir fajny gość i przystojny ;) Przyznam się w tym momencie, że nigdy przez DS9 nie przebrnęłam dalej, jak pierwszy sezon...

Q__:
Taak, to było mocne. Zastanawiam się, nawiasem mówiąc, czy Braga (bo on tu scenariusz pisał) "Wizję lokalną" czytał, bo dziwnie to przypomina tamtejsze pogaduszki kasetowych filozofów

A czy czasem nie jest tak, że Hawking coś wspomniał o tym, że lubi Treka i chciał zagrać jakieś cameo? Coś mi się tak obiło kiedyś o uszy (przepraszam, dokładnie nie pamiętam, moja stara pamięć zawodzi). Zresztą Whoopi Goldberg tak się znalazła w TNG, bo była fanką Treka (chwała jej za to).
W każdym razie mocna scena.

Q__:
Owszem, też to zauważyłem. Dość wyraźnie widać, że prywatne gusty i sympatie (do serii, bohaterów, technik narracji) układających listy b. silnie na takie rankingi wpływają.

Dlatego nie wiem, które brać pod uwagę. Wydaje się, że im większa społeczność (i im więcej głosów) to większa wiarygodność. Dlatego ufam pod tym względem IMDB i swój quest rewatcha TNG opieram na tamtejszych opiniach. Ale już widzę różnice, bo w kilku przypadkach mój osobisty odbiór odcinka ma się nijak do Społeczności. Po prostu jesteśmy różnymi ludźmi, o różnych poglądach, doświadczeniach i każdy z nas inaczej interpretuje to, co widzi na ekranie.

Q__:
A jak Ty ten odcinek znajdujesz? Ja lubię, m.in. za pokazanie, że nie taki Picard wołowy jak go niektórzy malują.

Z młodości pamiętam ten epizod przez pryzmat gore (ocenzurowanego zresztą, zwłaszcza na Sky One) ;)
A tak naprawdę to zawsze podobał mi się w tym odcinku klimat. Mamy tajemnicę, jakieś teorie spiskowe, chwile grozy. W tamtych czasach nie było w innych sci-fi wątków pasożytów przejmujących kontrolę nad żywicielami (potem dopiero duuużo później wkroczył SG-1 z Gou'aldami), więc pomysł zacny.
Później poczytałam trochę o powstawaniu tego epizodu i jego genezie. Chcieli wymyślić jakiegoś wroga, który by zagrażał Federacji, to tak w skrócie. Pomysł porzucono potem, na rzecz Borga. W sumie nie wiem, czy takich pasożytów nie byłoby fajnie utrzymać OBOK rasy Borg jako dwóch niezależnych przeciwników. Ale się nie udało. Otwarte zakończenie tego odcinka pozostawia duży niedosyt, ale jak dla mnie jego horrorowate akcenty i sianie grozy są w porządku. Nie jest to odcinek u mnie Top Ten, ale gdzieś w pierwszej dwudziestce, trzydziestce bym go umieściła.

Aha, wczoraj obejrzałam ten Farpoint. Ze zdziwieniem zauważyłam, że po latach trzyma fason Wiem, że to może moje sentymenty wzięły w górę, ale i tak się pozytywnie zaskoczyłam. Nie dziwię się teraz, że ten pilot w latach 80' "zdał test". Chwała za to, bo dostaliśmy przepiękne 7 lat przecudownego serialu.

Planuję napisać kilka recenzji, bo jak oglądam niektóre epizody, to aż same palce pchają się na klawiaturę, taką mam burzę myśli.

Pozdrawiam
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  »» 
USS Phoenix forum / Star Trek / 30 lat TNG

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!