USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek / Discovery
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  6  7  ...  131  132  133  »» 
Autor Wiadomość
Q__
Moderator
#121 - Wysłana: 12 Paź 2016 15:48:12 - Edytowany przez: Q__
mozg_kl2

mozg_kl2:
Myslicid ze archer sie pojawi?

Musieliby postarzyć Bakulę, jak zrobili to w wypadku Kelley'a, na potrzeby TNG. O ile będzie to Archer i nawiązanie do ENT akurat. Bo, primo, kapitan z poprzedniej serii pojawił się tylko w pilocie DS9* (a w pilocie VOY zaakcentowanie tej jedności Trekowych serii w ogóle było znacznie słabsze - nikt ważny się nie pojawił, tylko Stacja i Quark**, acz było), secundo: z tekstu, który dziś zlinkowałem, i commentów pod nim, wynika, że nawiązanie może być, ale do TOS, a przekazującym sztafetę - Takei (jako podróżnik w czasie lub jako przodek Sulu).
Choć przyznaję, że i ja bym chętnie założyciela UFP zobaczył (zwł., że niepostrzeżenie dorósł do poziomu kultowości)...***


* Dobra, Cochrane w "Broken Bow" też pełnił poniekąd kapitańską rolę...

** Na tle wcześniejszego, intensywnego, wspierania DS9 - TNG prawie nic...

*** Tylko jak umiejętnie wplątać w fabułę wpływowego admirała i prezydenta w jednym?
Eviva
Użytkownik
#122 - Wysłana: 12 Paź 2016 16:25:04
Q__:
Tylko jak umiejętnie wplątać w fabułę wpływowego admirała i prezydenta w jednym?

Spoko, wystarczy pomyśleć i na pewno się uda. Star Trek nie takie rzeczy widział
Q__
Moderator
#123 - Wysłana: 12 Paź 2016 16:29:12
Eviva

Eviva:
Spoko, wystarczy pomyśleć i na pewno się uda.

Widzę jedną opcję - pociotek/potomek kogoś z mostkowych NX-01 w załodze Discovery...
mozg_kl2
Użytkownik
#124 - Wysłana: 12 Paź 2016 17:50:51
Eviva:
Oby się Twoje słowa w złoto zamieniły Bardzo lubię Archera.

zostaje nam dać na tacę i czekać do maja.

Q__:
Musieliby postarzyć Bakulę, jak zrobili to w wypadku Kelley'a, na potrzeby TNG

technicznie jest to do zrobienia bez wielkiego problemu. Pytanie czy będzie wola organów decyzyjnych.

Q__:
Bo, primo, kapitan z poprzedniej serii pojawił się tylko w pilocie DS9*

Nie zawsze musi to być kapitan. Tosowa ekipa pojawiła się na początku TNG (wspomniany Kelly), potem Picard u Sisko w DS9, Voyager startował z DS9 więc jakaś tam ciągłość była acz szkoda że tak słaba. Nawet w ENTku udało im się upchać jakieś nawiązanie

Several of the guest characters' names were invented as homages to The Original Series. These consist of Admiral Forrest (named after DeForest Kelley), Admiral Leonard (Leonard Nimoy), Commander Williams (William Shatner), and Tos (an abbreviation of The Original Series).
Farmer Moore was named after Ronald D. Moore, a former Star Trek staff writer and friend of Brannon Braga. ("Broken Bow" text commentary, ENT Season 1 DVD)
Q__
Moderator
#125 - Wysłana: 12 Paź 2016 18:14:43 - Edytowany przez: Q__
mozg_kl2

mozg_kl2:
Pytanie czy będzie wola organów decyzyjnych.

Zważywszy na marketingowe podejście wytwórni, pewnie zależy czy przeważy obecna, rosnąca, popularność ENTka, czy pamięć o jego dawnej klęsce...

mozg_kl2:
Several of the guest characters' names were invented as homages to The Original Series. These consist of Admiral Forrest (named after DeForest Kelley), Admiral Leonard (Leonard Nimoy), Commander Williams (William Shatner), and Tos (an abbreviation of The Original Series).
Farmer Moore was named after Ronald D. Moore, a former Star Trek staff writer and friend of Brannon Braga. ("Broken Bow" text commentary, ENT Season 1 DVD)

O Tosie nawet pisałem... Ale i tak pamięta się głównie Rikera i Troi w "TATV"* i Zeframa C. w pilocie...

* Ciekawe swoją drogą... Odcinek nadal postrzegany b. źle, a jednocześnie całkiem sporo scen/motywów zeń (w zasadzie cały finał wątku XXII-wiecznego) ma b. duży udział w kultowości ENT... Popatrzmy zresztą...
http://www.youtube.com/watch?v=ZTqpLqIYhkg
Q__
Moderator
#126 - Wysłana: 19 Paź 2016 12:55:05
Apel do twórców Discovery by nie brali przykładu ze scenarzystów TOS i... nadawali imiona romulańskim dowódcom!
http://trekmovie.com/2016/10/18/for-star-trek-disc overy-a-romulan-by-any-other-name-would-smell-as-t reacherous/
mozg_kl2
Użytkownik
#127 - Wysłana: 25 Paź 2016 21:06:09
Q__
Moderator
#128 - Wysłana: 25 Paź 2016 21:20:18 - Edytowany przez: Q__
mozg_kl2

Wrzucalem:
http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthr ead&forum=2&topic=4036&page=3#msg306805

Swoją drogą to jest klasyczne przywołanie Wykładni Fontany(TM), która - tak naprawdę - najlepiej przystaje do prawdy ekranu i odburacza ją w 90% (pewnych bzdur i alternatywny wszechświat raczej nie wyjaśni).

Gdyby obecni twórcy przyjęli ją jako oficjalne/kanoniczne/potwierdzone ekranowo wyjaśnienie nie byłbym aż tak na nie jeśli chodzi o samą ideę - wszak stara linia czasu (którą wszyscy znamy i kochamy) została tak strasznie zabagniona - głównie przez Bragę (acz już we wczesnym TOSie zaczęło to się) - że trudno traktować ją jak monolit, nowa przyjęła się umiarkowanie, ale trudno się od niej odcinać całkiem, bo coś tam zarobiła... Kolejny restart, a raczej restart co odcinek, kilka, nie deprecjonujący przy tym niczego co przedtem, bo nie odsyłający definitywnie na śmietnik historii żadnej z dotychczasowych wersji, a raczej zrównujący je z nowymi w wiecznej, traktowanej pozytywnie, zmienności, mógłby mieć sens... Tylko, obawiam się, że - jeśli autor w/w tekstu ma rację - to znowu będzie takie sprzedawanie nowego, by jak najbardziej przypominało stare ("dwunastka" się kłania*), co nie zadowoli ani miłośników zachowania ciągłości, ani nowych początków... Albo - jeśli zamiast oficjalnie wciąż nowej linii czasu dostaniemy po prostu dezynwolturę i liczne buraki - autorzy DSC będą obrywać, jak B&B za niekonsekwencje w ENTku...

* Czemu oni nie mogą się zdecydować czy wolą to ciastko zjeść, czy mieć...?

Jednak... jak tu nie zakładać, że się w tym Treku linia czasu ciągle zmienia, jak nawet wygląd Ent-D wciąż ewoluował?
http://www.ex-astris-scientia.org/articles/galaxy. htm
http://www.trekplace.com/article04.html
Ent-E to samo:
http://www.ex-astris-scientia.org/articles/soverei gn.htm
http://www.ditl.org/pagarticle.php?ArticleID=5
Q__
Moderator
#129 - Wysłana: 26 Paź 2016 19:15:16 - Edytowany przez: Q__
Oto jakie obawy wiąże z DSC założyciel DITL - Graham Kennedy:
http://www.ditl.org/article-page.php?ArticleID=49

EDIT:
A obawy te będą chyba rosły, bo Bryan Fuller zrezygnował właśnie z funkcji showrunnera DSC, zachowując sobie tytuł producenta:
http://variety.com/2016/tv/news/bryan-fuller-showr unner-star-trek-discovery-cbs-1201901398/

Teraz Discovery będzie rządził duet Gretchen J. Berg i Aaron Harberts (specjaliści od ambitniejszych oper mydlanych, ale też starzy współpracownicy Fullera z czasów Wonderfalls i Pushing Daisies, ich jedyny związek z SF to - niezbyt dobry - serial Roswell):
http://www.imdb.com/name/nm0073766/
http://www.imdb.com/name/nm0361912/

Wspomagany przez Akivę Goldsmana (faceta o b. rozmaitym - i b. nierównym - dorobku producencko-scenariuszowym), po stronie plusów można mu zapisać scenariusz "Pięknego umysłu" i udział w produkcji Fringe, po stronie minusów - długo pamiętany mu będzie scenariusz "Batmana & Robina":
http://www.imdb.com/name/nm0326040/

Prawdę mówiąc zaczynam być prawie pewien, że drugiego sezonu nie będzie. (A od ekipy mającej zerowe doświadczenie w robieniu Treka - i tak małe związki z SF - wolałbym już nawet powrót B&B.)

Tak zaś reagują na tę wieść różne Trekowe strony (i ich bywalcy):
http://trekmovie.com/2016/10/26/breaking-bryan-ful ler-stepping-down-as-showrunner-of-star-trek-disco very/
http://trekcore.com/blog/2016/10/bryan-fuller-leav es-the-star-trek-discovery-captains-chair/
http://www.treknews.net/2016/10/26/bryan-fuller-st eps-down-as-star-trek-discovery-showrunner/
A tak ekipa TrekYards:
http://www.youtube.com/watch?v=NbPvM6zPnOw

ps. Wiadoma wiadomość trafiła i na stronę główną:
http://www.startrek.pl/article.php?sid=1656
MarcinK
Użytkownik
#130 - Wysłana: 27 Paź 2016 08:17:53
Q__:
Wspomagany przez Akivę Goldsmana (faceta o b. rozmaitym - i b. nierównym - dorobku producencko-scenariuszowym), po stronie plusów można mu zapisać scenariusz "Pięknego umysłu" i udział w produkcji Fringe, po stronie minusów - długo pamiętany mu będzie scenariusz "Batmana & Robina":

Ale zdajesz sobie sprawę z tego że Batman i Robin (Forever zresztą też) wyszły jak wyszły przez wymóg wytwórni? Twórcy zrobili swoją robotę jak najlepiej mogli jednak mieli związane ręce ponieważ Powrót Batmana nie spodobał się dzieciom i zarząd postanowił postawić na dużo lżejsze filmy.
Q__
Moderator
#131 - Wysłana: 27 Paź 2016 08:27:31 - Edytowany przez: Q__
MarcinK

MarcinK:
Ale zdajesz sobie sprawę z tego że Batman i Robin (Forever zresztą też) wyszły jak wyszły przez wymóg wytwórni?

Dobrze wiedzieć, że winni byli - jak zwykle - korporacyjni decydenci. Miła jest też świadomość, że czasem wyciągają wnioski - dowodem nakręcony po tych potworkach "Batman Begins", film o Gacku całkiem przyzwoity.
Nie do końca przekonuje mnie to jednak do kandydatury Goldsmana, wszystko bowiem - w takiej sytuacji - zależy od tego , czego CBS od niego zażąda. Będą chcieli gniota - zrobi im gniota, wzorcowego*.

* O pozostałej dwójce boję się nawet myśleć, skoro za ich opus magnum uchodzi sławetna Zemsta (a raczej scenariusze do niej pisane). (Pocieszać się tylko można, że jeśli będą robić historie o Romulanach - powinny im wyjść odpowiednio zagmatwane i pełne podstępów .)

ps. Aha, skoro o polityce wytwórni mowa, b. jestem ciekaw co się dzieje za kulisami DSC. Bo jeśli facet, który latami walczył o prawo robienia Treka (i wiedział, że ma fandom za sobą), nie dość, że nagle zaczyna olewać swoje obowiązki (i daje się odsunąć w efekcie), to jeszcze w międzyczasie panikuje, że fani go zlinczują, to musi tam być - na moje oko - nieciekawa atmosfera i b. mało swobody twórczej...*

* Czyt.: jakieś naciski na wprowadzanie kolejnych dziwnych rozwiązań.
Eviva
Użytkownik
#132 - Wysłana: 27 Paź 2016 13:05:37
"Batman i Robin" - to nie był aż tak zły film. Nie rozumiem klasyfikowania w stylu "Ten film jest najgorszy (lub najlepszy) z całej franczyzy". I tak ten kto umie myśleć, będzie miał własne zdanie.
MarcinK
Użytkownik
#133 - Wysłana: 27 Paź 2016 16:25:13 - Edytowany przez: MarcinK
Eviva:
Nie rozumiem klasyfikowania w stylu "Ten film jest najgorszy (lub najlepszy) z całej franczyzy

Ja to w sumie klasyfikuje filmy w rankingach na zasadzie ten jest lepszy od tego

Pozwolę sobie wrzucić mój ranking filmów o Godzilli

1. Godzilla kontra Biollante
2. Gojira
3. Powrót Godzilli'84
4. GMK: Wielka Bitwa Potworów
5. Godzilla vs Mechagodzilla 3
6. Godzilla kontra Destruktor
7. Tokio S.O.S
8. Godzilla 2000
9. Godzilla kontra Mechagodzilla 2
10. Godzilla kontra Kosmogodzilla
11. Godzilla kontra Megaguiurs
12. Godzilla final wars
13. Godzilla kontra mothra;92
14. Godzilla kontra Hedorah 14,5 Godzilla 1998
15. Godzilla kontra mechagodzilla
16. Godzilla kontra King Ghidorah 16,5: Godzilla 2014
17. King Kong kontra Godzilla
18. Destroy All Monsters
19. Godzilla Raids Again
20. Ebirah
21. Monster Zero
22. Mothra kontra Godzilla
23. Terror Mechagodzilli
24. Syn Godzilli
25. Ghidorah trójgłowy potwór
26. Godzilla kontra Gigan
27. Godzilla kontra megalon
28. Rewanż godzilli


To że Ebirah potwór z głębin jest na 20 miejscu nie znaczy że uważam go za film zły, po prostu są w serii produkcje które mi się bardziej podobały.
mozg_kl2
Użytkownik
#134 - Wysłana: 27 Paź 2016 18:15:31
Q__:
A obawy te będą chyba rosły, bo Bryan Fuller zrezygnował właśnie z funkcji showrunnera DSC, zachowując sobie tytuł producenta:

widzę, że już wiecie. Dobrze nie jest. Fuller miał dawać gwarancje dobrego warsztatu, a teraz został trzeci garnitur twórców.
Q__
Moderator
#135 - Wysłana: 27 Paź 2016 18:54:24 - Edytowany przez: Q__
mozg_kl2

mozg_kl2:
widzę, że już wiecie.

Od późnego wieczora.

mozg_kl2:
Dobrze nie jest.

Ano, znowu rodzenie się w bólach, jak w wypadku Beyond. Nawet jeśli produkt ostateczny okaże się jakimś cudem niezły, takie zamieszanie wokół niego gotowe przynieść mu klęskę, zniechęcając potencjalnych subskrybentów, zanim jeszcze powstanie. A 13 odcinków to może być za mało czasu, by przyciągnąć widownię na nowo.

mozg_kl2:
a teraz został trzeci garnitur twórców.

Ano... Jak już wspomniałem, nie robili nic SF poza Roswell. Zdecydowanie wypaliła im opera mydlana - Zemsta. To co robili fajniejszego (i dziwniejszego), np. Pushing Daisies, padało im (i Fullerowi, bo robił to z nimi) szybko, nawet jeśli krytyka chwaliła. (Przy czym nie jestem pewien czy taką dziwność chciałbym regularnie oglądać w ST, bo pamiętam czym był siódmy sezon DS9*.) Poza tym - faktycznie - nigdy nie byli głównymi szefami, zawsze wykonawcami (scenarzystami, współproducentami)...

* Miał fajne momenty - jak "Field of Fire", jak komandor Kira (w końcu), jak ostatni odcinek (poza wątkiem Bena w nim), ale poza tym prawie w całości niestrawny...
Picard
Użytkownik
#136 - Wysłana: 27 Paź 2016 22:51:54
Q__:
Od późnego wieczora.

Mogę się zapytać czemu pan F. zrezygnował bądź czemu został wywalony?

Q__:
Dobrze wiedzieć, że winni byli - jak zwykle - korporacyjni decydenci. Miła jest też świadomość, że czasem wyciągają wnioski - dowodem nakręcony po tych potworkach "Batman Begins", film o Gacku całkiem przyzwoity.

A później był Batman v Superman, który podobnież jest tak zły, że już gorszy być nie może - patrz: Dlaczego Batman v Superman to zły film - , w związku z czym dochodzę do przekonania, że decydenci z Hollywood nie mają zielonego pojęcia co robią, a jeśli już uda się im usadzić właściwego człowieka na właściwym stołku, to jest to raczej wynik szczęśliwego zrządzenia losu, niż jakiś nieprzeciętnych zdolności do zarządzania zasobami ludzkimi.

Q__:
Ano, znowu rodzenie się w bólach, jak w wypadku Beyond.

Beyond, który zaliczył finansową klapę, chyba jeszcze większą niż Gohstbusterki:
https://assets.bwbx.io/images/users/iqjWHBFdfxIU/iNC2IkwwVYhM/v2/-1x-1.png
Teraz widownia ma nowe Gwiezdne wojny, więc nie musi się przejmować substytutami w rodzaju Abramsversu. Więc porażka w tym wypadku nie tyle była wynikiem ewentualnej słabości samego filmu - nie widziałem go, ale nie wydaje mi się by mógł być on drastycznie lepszy bądź drastycznie gorszy niż poprzednie dwa filmy - tylko brakiem zainteresowania widowni, połączonym z niezwykle wysokim kosztem nakręcenia Beyond. Serial, może mieć tylko jeden z tych problemów - brak widowni. Nie wiem jak wielu ludzi będzie chciało zapłacić za możliwość obejrzenia Treka w internecie?

Eviva:
"Batman i Robin" - to nie był aż tak zły film. Nie rozumiem klasyfikowania w stylu "Ten film jest najgorszy (lub najlepszy) z całej franczyzy". I tak ten kto umie myśleć, będzie miał własne zdanie.

Tu nie chodzi o czyjeś zdanie, tylko o obiektywne kryteria oceny filmów, a wedłóg nich B&R to niesamowity kicz i infantylna komedia z wyjątkowo źle dobraną obsadą.
Q__
Moderator
#137 - Wysłana: 27 Paź 2016 23:25:32 - Edytowany przez: Q__
Picard

Picard:
Mogę się zapytać czemu pan F. zrezygnował bądź czemu został wywalony?

Zacytuję samego siebie, ze strony głównej:

Bryan Fuller zrezygnował właśnie z funkcji showrunnera Star Trek: Discovery, zachowując sobie jednak tytuł producenta i funkcję scenarzysty tegoż serialu. Ma to ponoć związek z tym, że Fuller przedkładał inne obowiązki nad pracę przy DSC, co wzbudziło niezadowolenie władz CBS-u.

Czyli zrezygnował/został wywalony tylko częściowo, nie odchodzi z serii. Powody jw.

Picard:
A później był Batman v Superman, który podobnież jest tak zły, że już gorszy być nie może /.../, w związku z czym dochodzę do przekonania, że decydenci z Hollywood nie mają zielonego pojęcia co robią

Mimo wszystko zatrudnienie Nolana nie było decyzją tak znów przypadkową. Wytwórnia odczuła klapę filmów Schumachera, zauważyła też ciepłe przyjęcie przez fanów, media (było o nich głośno) i krytykę, fanfilmów Aarona Schoenkego (tak, tego od późniejszego Super Power Beat Down). Dlatego zatrudniła Nolana i kazała mu robić Gacka mroczniej i bardziej serio, poniekąd brać przykład z A.S.

Ergo: wytwórnie często robią głupoty, ale czasem im się trafi ruch przemyślany.

Picard:
Beyond, który zaliczył finansową klapę, chyba jeszcze większą niż Gohstbusterki

Cóż...

Picard:
nie widziałem go, ale nie wydaje mi się by mógł być on drastycznie lepszy bądź drastycznie gorszy niż poprzednie dwa filmy

Mimo wszystko kiedyś sięgnij. Nie jest to odsłona Treka, jaką bym polecał nie-Trekerowi na zachętę, jako przykład najwyższych osiągnięć ST, ale pewne b. istotne z fanowskiego punktu widzenia elementy zawiera.

Picard:
Tu nie chodzi o czyjeś zdanie, tylko o obiektywne kryteria oceny filmów

Powtarzasz to od lat, ale chyba wciąż nikogo do istnienia tych obiektywnych kryteriów nie przekonałeś.

Picard:
z wyjątkowo źle dobraną obsadą.

Bez przesady. Raczej z koncertowo zmarnowaną. Thurman mogła wykreować znakomitą, niepokojącą, Ivy, Schwarzenegger mógł być świetnym Freezem (wystarczyłaby jego kamienna twarz). Po prostu nie umiano wykorzystać ich potencjału w ramach przyjętych założeń, a scenariusz i arcytandetne wizualia dołożyły swoje. No, Clooney może nie był najlepszym wyborem na Gacka, chociaż to w sumie niezły aktor. Acz w innych okolicznościach i on mógł błysnąć (vide Affleck w BvS, choć nikt mu nie wróżył powodzenia w tej roli).
Picard
Użytkownik
#138 - Wysłana: 28 Paź 2016 03:23:22
Q__:
wytwórnie często robią głupoty, ale czasem im się trafi ruch przemyślany.

I właśnie to, że jest to traf , a nie regóła jest szokujące jeśli weźmie się pod uwagę, że mówimy tu o zawodowcach obracających miliardami dolarów.

Q__:
Cóż...

Zupełnie nie rozumie czemu oba, wzmiankowane filmy musiały kosztować grubo ponad sto milionów dolarów? Tak wysokie koszty produkcji zwyczajnie pogrzebały te produkcje. Dla porównania taki Deadpool kosztował 58 milionów a zarobił 782 milinów... Wnioski chyba nasuwają się same; mniejsze koszta, mniejsze prawdopodobieństwo porażki, a w razie sukcesu zysk jest większy.

Q__:
Mimo wszystko kiedyś sięgnij. Nie jest to odsłona Treka, jaką bym polecał nie-Trekerowi na zachętę, jako przykład najwyższych osiągnięć ST, ale pewne b. istotne z fanowskiego punktu widzenia elementy zawiera.

Może, jeśli kiedyś będzie leciał w TV. Półki co, po obejrzeniu kilku klipów i zapoznaniu się z zarysem scenariusza, muszę powiedzieć, że nie widzę szalonej różnicy pomiędzy tym filmem a rebootem w wykonaniu Abramsa.
Q__:
Zacytuję samego siebie, ze strony głównej:

Czyli na chwilę obecną nie ma większej ilości informacji?

Q__:
Powtarzasz to od lat, ale chyba wciąż nikogo do istnienia tych obiektywnych kryteriów nie przekonałeś

A co tu przekonywać? Film albo jest dobrze nakręcony albo nie jest; scenariusz ma sens, albo też jest dziurawy i pełen sprzeczności, postacie albo są pełnokrwiste albo to pozbawione głębi wydmuszki snujące się po ekranie, w filmie jest jakieś przesłanie albo też jest on pustym widowiskiem, aktorstwo stoi na wysokim poziomie albo mamy do czynienia ze szkołą mistrza Shatner'a, itp.:
https://uploads.disquscdn.com/images/609f8989b230a9be18d662d01e8df79f5bf1a3a8068f4612ea63dace3d609525.gif
Jeśli nie jesteś w stanie dyskutować o filmie inaczej, niż na zasadzie; ,,bo mnie się podoba, albo się nie podoba!", wówczas twoje argumenty pozbawione są jakiegokolwiek obiektywizmu i sensu, a co za tym idzie prowadzenie jakiejkolwiek dyskusji mija się z celem. Serio, kto by chciał bronić filmu, który jest źle nakręcony?

Q__:
Thurman mogła wykreować znakomitą, niepokojącą, Ivy, Schwarzenegger mógł być świetnym Freezem (wystarczyłaby jego kamienna twarz).

Uma jest tu wyjątkiem od regóły, ale Schwarzenegger? On mógł by być dobrym kandydatem do roli Bane'a, ale na Freeza zupełnie się nie nadaje. Alicia Silverstone jako Batgirl? Wiesz jest powód dlaczego o tej ,,aktorce" słuch zaginął... A różnica pomiędzy Affleckiem a Clooneyem jednak jest - ten pierwszy to mimo wszystko aktor, podczas gdy Clooney to bardziej celebryta, który zawsze gra samego siebie - te same manieryzmy, ta sama ekspresja twarzy itp. Poza tym Affleck rzeczywiście sprawiał wrażenie fana komiksowych postacie, podczas gdy Clooney chciał grać Batmana tak, aby ten jak najmarniej przypominał komiksowy pierwowzór.
Q__
Moderator
#139 - Wysłana: 28 Paź 2016 09:45:24 - Edytowany przez: Q__
Picard

Picard:
I właśnie to, że jest to traf , a nie regóła jest szokujące jeśli weźmie się pod uwagę, że mówimy tu o zawodowcach obracających miliardami dolarów.

Zgoda, jest to szokujące. Nie zmienia to jednak faktu, że gdy decyzje są przemyślane (sprawa Batmana i Nolana), to trudno je w takim konkretnym wypadku nazwać przypadkowymi.

Picard:
Zupełnie nie rozumie czemu oba, wzmiankowane filmy musiały kosztować grubo ponad sto milionów dolarów?

W wypadku GB trudno to pojąć, patrząc na jakość CGI. W wypadku Beyond najbardziej zastanawiającą pozycją budżetu jest jednak 120 milionów na marketing (co w ty wypadku oznaczało chyba wessanie tej gotówki przez czarną dziurę).

Picard:
Może, jeśli kiedyś będzie leciał w TV.

Możesz chociaż spróbować obejrzeć fragmenty wedle tego klucza:
http://forum.lem.pl/index.php?topic=69.msg65680#ms g65680
Będziesz miał, przy okazji, wyobrażenie na co poszły te miliony...

(Nawiasem: nie wiem czy pamiętasz naszą dyskusję o filmach Abramsa, w której stwierdziłeś, że nie interesuje Cię gorsza, mniej utopijna odleglejsza od roddenberry'owskich ideałów, wersja UFP. Otóż AbramsFederacja w ST XIII nie różni się już zasadniczo od PrimeFederacji w tym względzie. A widoczna w jednej z w/w scen Yorktown dobrze to symbolizuje.)

Picard:
Czyli na chwilę obecną nie ma większej ilości informacji?

Nie ma. Zważywszy na to jak długo czekaliśmy np. na szczegóły z planu INS nie powinno to dziwić. I tak wiemy sporo.

Picard:
A co tu przekonywać? Film albo jest dobrze nakręcony albo nie jest; scenariusz ma sens, albo też jest dziurawy i pełen sprzeczności, postacie albo są pełnokrwiste albo to pozbawione głębi wydmuszki snujące się po ekranie, w filmie jest jakieś przesłanie albo też jest on pustym widowiskiem

Zgoda, tylko, że ocena jakości reżyserskiego rzemiosła, stopień akceptowalności scenariuszowych bzdur, kwestia jak wysoki poziom uproszczeń psychologicznych jest akceptowalny w popkulturze, itd., ba w pewnych wypadkach nawet określenie granicy pomiędzy pustym widowiskiem, a mówieniem raczej obrazami, niż słowem, to kwestie b. uznaniowe jednak.

Picard:
albo mamy do czynienia ze szkołą mistrza Shatner'a

Która jednak - w wypadku samego mistrza - zyskała sobie tłumy wiernych fanów.

Picard:
Jeśli nie jesteś w stanie dyskutować o filmie inaczej, niż na zasadzie; ,,bo mnie się podoba, albo się nie podoba!", wówczas twoje argumenty pozbawione są jakiegokolwiek obiektywizmu i sensu, a co za tym idzie prowadzenie jakiejkolwiek dyskusji mija się z celem.

Tylko czy trochę nie jest tak, że bardziej złożona ocena, którą - może i słusznie - preferujesz to jest to "podoba mi się"/"nie podoba mi się" ubrane w trochę więcej słów?

Picard:
Serio, kto by chciał bronić filmu, który jest źle nakręcony?

Mógłbym i ja chcieć, gdybym dostrzegł w nim inne wartości (np. zmarnowany reżyserią scenariusz, kompensującą braki reżyserskiego rzemiosła muzykę czy aktorów wyłamujących się z ogólnej degrengolady. Także szczególnie oryginalny pomysł w centrum fabuły, czy pojedyncze sceny, w których twórca, choć szmirus, błysnął jednak talentem, może nawet wybitnym talentem...

Picard:
ale Schwarzenegger? On mógł by być dobrym kandydatem do roli Bane'a, ale na Freeza zupełnie się nie nadaje.

Nie patrz na niego przez pryzmat roli w "B&R", bo równie dobrze, znając tylko "Terminatora 3", mógłbyś dojść do wniosku, że na T-800 się nie nadaje. Popatrz na niego przez pryzmat najjaśniejszych punktów jego kariery - jak T1-2, pierwszy Predator czy Conan i zestaw to z tym jaki powinien być Mr. Freeze, a co wyraźnie pokazał nam znakomity BTAS "Heart of Ice". Zauważysz wtedy, że stoicki spokój i nieruchoma, zimna jak lód - także w sensie emocjonalnym - twarz Victora F. idealnie pasują do emploi Arnolda, jego drewnianego sposobu gry. W końcu jedynym sposobem w jaki doktor Fries okazywał emocje były widoczne w finale krwawe łzy.

Trzeba tu też dodać, że totalnym nieporozumieniem, wynikiem zupełnego niezrozumienia postaci, było dołożenie Freezowi różnych dowciapnych onelinerów i gagów. Miało to tyle samo sensu, co miałoby zrobienie z Jokera konserwatywnie ubranego ponuraka. ale przecież nie jest to wina aktora.

Picard:
A różnica pomiędzy Affleckiem a Clooneyem jednak jest - ten pierwszy to mimo wszystko aktor, podczas gdy Clooney to bardziej celebryta, który zawsze gra samego siebie

Nie przesadzajmy jednak z deprecjonowaniem Clooney'a. Grywał u twórców dość niezależnych - braci Coen, Soderbergha. Wątpię by zatrudnili go za sam celebrytyzm.
Picard
Użytkownik
#140 - Wysłana: 28 Paź 2016 10:38:40 - Edytowany przez: Picard
Dlatego właśnie unikam tego forum...to straszny zjadacz czasu!

Q__:
(Nawiasem: nie wiem czy pamiętasz naszą dyskusję o filmach Abramsa, w której stwierdziłeś, że nie interesuje Cię gorsza, mniej utopijna odleglejsza od roddenberry'owskich ideałów, wersja UFP. Otóż AbramsFederacja w ST XIII nie różni się już zasadniczo od PrimeFederacji w tym względzie.

Czyli, chociaż trochę rozumie już skąd bierze się sympatia fanów względem tego filmu.

Q__:
Tylko czy trochę nie jest tak, że bardziej złożona ocena, którą - może i słusznie - preferujesz to jest to "podoba mi się"/"nie podoba mi się" ubrane w trochę więcej słów?

No, nie jest. Istnieje jasne rozgraniczenie pomiędzy osobistymi gustami, a w miarę nawet obiektywną oceną danego filmu. Całkiem zgrabnie i zwięźle wytłumaczył to wspominany już przez mnie recenzent w otwarciu poniższej recenzji: Dlaczego Man of Steel to zły film? - wyraźnie zaznacza tam, że nie podoba mu się stylistyka Batmanów Nolana, ale w przeciwieństwie do Supermana Snyder'a to nie są to złe filmy, bo są one dobrze napisane i trzymają się kupy. Czyli można czegoś nie lubić a jednocześnie, można to coś docenić jako obiektywnie dobry film.

Q__:
Mógłbym i ja chcieć, gdybym dostrzegł w nim inne wartości (np. zmarnowany reżyserią scenariusz, kompensującą braki reżyserskiego rzemiosła muzykę czy aktorów wyłamujących się z ogólnej degrengolady. Także szczególnie oryginalny pomysł w centrum fabuły, czy pojedyncze sceny, w których twórca, choć szmirus, błysnął jednak talentem, może nawet wybitnym talentem...

Ale jak mówię; kierujesz się tu wciąż tymi obiektywnymi kryteriami oceny filmu, o których już wspomniałem; sensowność scenariusza, strona audiowizualna filmu, gra aktorów itp, itd.. Owszem nie zawsze wszystkie powyższe elementy filmu ze sobą współgrają, nie zawsze też stoją one na jednakowym poziomie - dlatego mamy możliwość oceny filmów od 1 do 10 -, co nie oznacza wcale, że obiektywne kryteria oceny nie istnieją!

Q__:
Która jednak - w wypadku samego mistrza - zyskała sobie tłumy wiernych fanów

Można lubić jego aktorstwo ironicznie - jako występ tak zły, że aż dobry, ale chyba nikt nie twierdził by chyba zupełnie poważnie, że aktorstwo Shatner'a rzeczywiście stoi na wysokim poziomie.

Q__:
Zgoda, tylko, że ocena jakości reżyserskiego rzemiosła, stopień akceptowalności scenariuszowych bzdur, kwestia jak wysoki poziom uproszczeń psychologicznych jest akceptowalny w popkulturze, itd., ba w pewnych wypadkach nawet określenie granicy pomiędzy pustym widowiskiem, a mówieniem raczej obrazami, niż słowem, to kwestie b. uznaniowe jednak.

No, właśnie, że nie. Bo jeśli cały scenariusz opiera się na szeregu oczywistych bzdur, to zwyczajnie nie sposób powiedzieć, iż ów scenariusz jest dobrze napisany. Ponownie; w takim przypadku na obronę danego filmu nie masz nic poza stwierdzeniem; ,,bo, mi się podobało!" - a to już sprawia, że jakakolwiek dyskusja o jakości danego filmu, jest zwyczajnie bezcelowa.

Q__:
Nie patrz na niego przez pryzmat roli w "B&R", bo równie dobrze, znając tylko "Terminatora 3", mógłbyś dojść do wniosku, że na T-800 się nie nadaje. Popatrz na niego przez pryzmat najjaśniejszych punktów jego kariery - jak T1-2, pierwszy Predator czy Conan

Tylko, że we wszystkich wzmiankowanych filmach Arnold grał stoickich twardzieli - i do takich roli rzeczywiście pasuje -, a nie bohaterów tragicznych.Nie mówiąc już o tym, że trudno było by uwierzyć w naukowca, który mógł by się poszczycić posturą kulturysty. To jednak inny rodzaj postaci - Victora F. jest jednak bohaterem ciut bardziej złożonym i bardziej ludzkim niż postacie kreowane przez Arnolda.

Q__:
W wypadku GB trudno to pojąć, patrząc na jakość CGI. W wypadku Beyond najbardziej zastanawiającą pozycją budżetu jest jednak 120 milionów na marketing (co w ty wypadku oznaczało chyba wessanie tej gotówki przez czarną dziurę).

Podejrzewam, że w przypadku GB większość budżetu zjadły gaże aktorów i aktorek - tak nowych jak i starych. A marketing był tam jeszcze lepszy niż w przypadku Beyond - praktycznie zagwarantowali sobie niechęć starych fanów, a kobiety, do których film był docelowo adresowany i tak olały ten projekt - co było do przewidzenia, a czego nie chciałeś przyjąć do wiadomości.

Q__:
Nie przesadzajmy jednak z deprecjonowaniem Clooney'a. Grywał u twórców dość niezależnych - braci Coen, Soderbergha. Wątpię by zatrudnili go za sam celebrytyzm.

Sympatyczny i charyzmatyczny to on jest, ale powiedź mi, w którym filmie Clooney nie grał samego siebie? Gdzie powiedział byś, że osobowość tego aktora była zupełnie nie dostrzegalna?
Eviva
Użytkownik
#141 - Wysłana: 28 Paź 2016 13:54:22 - Edytowany przez: Eviva
Picard:
Tu nie chodzi o czyjeś zdanie, tylko o obiektywne kryteria oceny filmów, a wedłóg nich B&R to niesamowity kicz i infantylna komedia z wyjątkowo źle dobraną obsadą.

Widziałam gorsze kicze. Nie przesadzaj. Dla mnie wyjątkowo jasnym punktem tego filmu była kreacja Schwarzenneggera - dla niej samej warto film obejrzeć. Uma Thruman też była dobra, nie wiem czego od niej chcecie. Clooney - no cóż, to Clooney. Przystojniaczek bez mózgu w czerepie.
Jak dla mnie, doskonałym Batmanem byłby Karl Urban...
Picard
Użytkownik
#142 - Wysłana: 28 Paź 2016 14:06:06
Eviva:
Widziałam gorsze kicze.

Tyle, że każdy film powinien być oceniany sam w sobie bez porównania do innych dzieł. Jeśli wzięliśmy by sobie do serca twoje kryterium oceny, to jak taki Batman & Robin wypadał by na tle powszechnie uznanych produkcji jak Ojciec chrzestny czy Czas apokalipsy? Na tle takich filmów, omawiana produkcja była by już dnem dna.

Eviva:
jasnym punktem tego filmu była kreacja Schwarzenneggera - dla niej samej warto film obejrzeć. Uma Thruman też była dobra

No, można ich lubić ironicznie; że byli tak źli, że aż dobrzy, ale wybacz nikt poważnie nie powie, że to były dobre kreacje aktorskie.

Eviva:
Jak dla mnie, doskonałym Batmanem byłby Karl Urban...

Ciekawy wybór - jeden z nielicznych aktorów w Abramsverse, który rzeczywiście dobrze zagrał swoją rolę.
Q__
Moderator
#143 - Wysłana: 28 Paź 2016 14:26:08 - Edytowany przez: Q__
Picard

Picard:
Dlatego właśnie unikam tego forum...to straszny zjadacz czasu!

To chyba jego... zaleta?

Picard:
Czyli, chociaż trochę rozumie już skąd bierze się sympatia fanów względem tego filmu.

To jeszcze obejrzyj scenkę ze stacją Yorktown.

Picard:
Czyli można czegoś nie lubić a jednocześnie, można to coś docenić jako obiektywnie dobry film.

Może jednak nadal subiektywnie? IMHO już samo pojęcie "dobry" zalatuje subiektywizmem, arbitralnie przyjętym zestawem norm.

Kojarzysz zapewne - jako osoba kulturalna - sprawę sporu klasyków z romantykami. Klasycy zakładali, że atakują romantyków w imię obiektywnych kanonów literackich. Czy historia przyznała im rację?

Picard:
sensowność scenariusza, strona audiowizualna filmu, gra aktorów itp, itd..

A zwróciłeś uwagę na to, jak bardzo wchodzi tu w grę subiektywne określanie granic akceptowalności wad i zmieniające się gusta estetyczne?

Picard:
No, właśnie, że nie. Bo jeśli cały scenariusz opiera się na szeregu oczywistych bzdur, to zwyczajnie nie sposób powiedzieć, iż ów scenariusz jest dobrze napisany.

A co w wypadku scenariusza komedii bazującej na gagach, nie na sensie, która jest przy tym - dla 90% widowni - b. śmieszna?

Picard:
na obronę danego filmu nie masz nic poza stwierdzeniem; ,,bo, mi się podobało!" - a to już sprawia, że jakakolwiek dyskusja o jakości danego filmu, jest zwyczajnie bezcelowa.

Taka sytuacja może też oznaczać, że masz do czynienie z rozmówcą, który w ogóle/w danym wypadku ma trudność z ubraniem swoich odczuć w słowa. Albo zwyczajnie nie chce mu się tego robić. Fakt, nie ułatwia to dyskusji, ale zamknięcia całego swojego osądu w takim stwierdzeniu może też być formą celowego tejże dyskusji zamknięcia, takim oględniej powiedzianym "nie przekonałeś mnie i nie przekonasz".

Picard:
Tylko, że we wszystkich wzmiankowanych filmach Arnold grał stoickich twardzieli - i do takich roli rzeczywiście pasuje -, a nie bohaterów tragicznych.

Tylko, że - powtórzę - tragizm Freeze'a ukryty jest pod jego stoicyzmem, tak pomyślano tę postać.

Picard:
Nie mówiąc już o tym, że trudno było by uwierzyć w naukowca, który mógł by się poszczycić posturą kulturysty.

Przy czym w wypadku kryjącego zdecydowaną większość ciała naukowca skafandra dużo zdołasz powiedzieć o jego muskulaturze...

Picard:
To jednak inny rodzaj postaci - Victora F. jest jednak bohaterem ciut bardziej złożonym i bardziej ludzkim niż postacie kreowane przez Arnolda.

Tak, ale ten jego tragizm wyraża się w jego losach i wyborach, nie w ekspresji. Zwróć uwagę na nieruchomość tej twarzy i bezbarwność głosu:
http://www.youtube.com/watch?v=e3WKFX__yYk

Zauważ też co rozkłada filmowego Freeze'a:
http://www.youtube.com/watch?v=YkTHtWX7CCY
Overacting, kiczowate zagrywki humorystyczne, "demoniczny" śmiech z zupełnie innej parafii (za dużo standardowego kreskówkowego villaina, za mało tej określonej postaci) i strój w którym trudno nawet udawać powagę. Wiesz kiedy Schwarzenegger dobrze gra Friesa? W ostatniej scenie, gdy Victor szuka zemsty na Ivy (ostatni kiczowaty uśmieszek łaskawie pomińmy). Wyobraź go sobie tak pokazywanego i mówiącego takim głosem przez cały film...

Picard:
Podejrzewam, że w przypadku GB większość budżetu zjadły gaże aktorów i aktorek - tak nowych jak i starych. A marketing był tam jeszcze lepszy niż w przypadku Beyond - praktycznie zagwarantowali sobie niechęć starych fanów

Marketing GB był przynajmniej głośny, acz niezbyt skuteczny. W wypadku Beyond praktycznie nie było go widać.

Picard:
Sympatyczny i charyzmatyczny to on jest, ale powiedź mi, w którym filmie Clooney nie grał samego siebie? Gdzie powiedział byś, że osobowość tego aktora była zupełnie nie dostrzegalna?

Wiesz, nie znam Clooney'a prywatnie, więc trudno mi się wypowiadać o jego osobowości.

Eviva

Eviva:
Clooney - no cóż, to Clooney. Przystojniaczek bez mózgu w czerepie.

Mówisz o jego kreacji w "B&R", czy o człowieku w ogóle? Bo to drugie byłoby nieregulaminowe, jako obraźliwe. Zauważ przy tym, że Clooney kreował i innych bohaterów niż bieda-Batman - Kelvin w najnowszej wersji "Solaris", doktor Ross w E.R., czy to były bezmyślne postacie?

ps. Skoro już na "B&R" i Freeze'a nam dyskusja zeszła:
http://www.youtube.com/watch?v=72NBJXBBisY
http://www.youtube.com/watch?v=_Ht7FUiBQYg

EDIT:
W ferworze dyskusji przegapiliśmy informację, którą zauważyła zarówno ekipa TrekYards:
http://www.youtube.com/watch?v=vDoQgZqt6JE
Jak i autorzy tego tekstu:
http://www.digitaltrends.com/movies/star-trek-tv-s eries-info/

Otóż budżet Discovery ma być wysoki - wynosić 6-7 milionów $ na odcinek.

Jak sądzicie, jakie wnioski da się z tego wyciągnąć zarówno na temat nadciągającego serialu, jak i jego szans zarobienia na siebie?

(Dla porównania: budżet na epizod w wypadku TNG to było 1.2 mln. $, w wypadku DS9 - początkowo 1-2, potem 4 mln. $, w wypadku późnego VOY i ENT ok 3 mln. $. Przy czym piloty zawsze były znacznie droższe, w ich koszt wchodziła choćby budowa mostka.)
Picard
Użytkownik
#144 - Wysłana: 28 Paź 2016 17:42:40 - Edytowany przez: Picard
Q__:
To chyba jego... zaleta?

To zależy; czy danego dnia mogę sobie po prostu posiedzieć przed komputerem, czy też zmuszony jestem robić co innego.

Q__:
To jeszcze obejrzyj scenkę ze stacją Yorktown

Widzę, że naprawdę jesteś pozytywnie nastawiony do tego filmu - tak jak i niektórzy forumowicze, którzy pojawili się tu po premierze, a których nie było tu całe lata. Nie powiem żebym był zaintrygowany, ale może film rzeczywiście jest ciupkę wierniejszy oryginałowi niż części wyreżyserowane przez Abramsa.

Q__:
Może jednak nadal subiektywnie? IMHO już samo pojęcie "dobry" zalatuje subiektywizmem, arbitralnie przyjętym zestawem norm.


No, jednak obiektywnie. Bo jak mówię; nie sposób np. bronić filmu z setką dziur w scenariuszu, inaczej niż tym stwierdzeniem: ,,bo, mnie się podobało!". Pisałem to już kiedyś do znudzenia, ale powtórzę raz jeszcze; jeśli film opowiada jakąś historię, a scenariusz tego filmu nie trzyma się kupy, to oznacza, że opowiadana historia nie jest dobra, a co za tym idzie sam film nie jest dobry. Naprawdę nie da się podejść do tego inaczej. A samo pojęcie dobry/zły jest jakimś tam odzwierciedleniem stanu istniejącego w naturze - nasze mózgi są zaprogramowane by dostrzegać w naturze wzory i by rozpoznawać procesy przyczynowo skutkowe; jeśli np. scenariusz danego dzieła gwałci te prawidła i rzeczy dzieją się tam bez żadnej logicznej przyczyny, to nic dziwnego, że nasze umysły się przeciw temu buntują, nazywając taki scenariusz złym scenariuszem. To samo tyczy się aktorstwa; jeśli np. postacie zachowują się w sposób niewiarygodny, czyli taki w jaki wiemy, że ludzie by się nie zachowali , to nazywamy takie aktorstwo; złym aktorstwem. Wiarygodność i zawieszenie nie wiary są tu kluczowe - nie można tych dwóch rzeczy osiągnąć jeśli nasze mózgi rozpoznają w tym co widzą kreacje nieudolnego twórcy, a nie wydarzenia, które mogły by zaistnieć.

Q__:
Kojarzysz zapewne - jako osoba kulturalna - sprawę sporu klasyków z romantykami. Klasycy zakładali, że atakują romantyków w imię obiektywnych kanonów literackich. Czy historia przyznała im rację?

Jesteś dużo bardziej oczytany niż ja, ale kierując się moją pobieżną wiedzą w temacie, muszę powiedzieć, że to zupełnie jałowy spór; porównywanie romantyzmu i pozytywizmu jest jak przysłowiowe porównywanie jabłek i pomarańczy - oba owoce są dobre, ale każde na swój sposób. W szkołach dzieciaki uczą się zarówno o romantyku Mickiewiczu, jak i o pozytywiście Sienkiewiczu. Nie oznacza to jednak, że każdy z wyżej wymienionych tworzył jak chciał, nie kierując się kryteriami jakości obowiązującymi w ramach nurtów literackich, które preferowali.

Q__:
A zwróciłeś uwagę na to, jak bardzo wchodzi tu w grę subiektywne określanie granic akceptowalności wad i zmieniające się gusta estetyczne?

Nie, nie wchodzi. Ponowie; odsyłam Cię do tego co napisałem o zwieszeniu niewiary i o tym jak nasze mózgi są zaprogramowane by odczytywać wzorce i rozpoznawać procesy przyczynowo skutkowe - rzeczy, które ignorują te prawidła po prostu nie są dobre. A ktoś kto ignorował by takie prawidła w prawdziwym życiu długo by sobie nie pożył, bo taka osoba ma pewne problemy z odbieraniem rzeczywistości.

Q__:
A co w wypadku scenariusza komedii bazującej na gagach, nie na sensie, która jest przy tym - dla 90% widowni - b. śmieszna?

Tyle, że gagi też muszą mieć jakiś sens; np. jeśli robisz parodię filmów science fiction, to wyśmiewasz pewne schematy i sytuacje, które widzowie rozpoznają i są w stanie dostrzec ich absurdalność - np. taka scena. W tym przypadku dowcip właśnie polegał na tym, że dany zabieg fabularny - umieszczenie tłoków na środku korytarza - nie ma logicznego sensu i dostrzeżenie nonsensowności takiego rozwiązania jest źródłem komizmu. Humor nie będzie się raczej opierał na gagach w stylu; ,,Istota z Alfa Centauri zapisuje liczbę 12345, po czym jego towarzysz odcina mu lewy czułek. Obaj wybuchają śmiechem" - aby zacytować rozdział o humorze kosmitów z książki Istoty pozaziemskie a współczesna nauka. Nie wiem czemu taki dowcip miał by śmieszyć Ziemianina, skoro nie rozumie on na czym polega żart, tj. nie widzi w takim żarcie sensu. Wypuść teraz do kina film oparty na takich gagach i zobacz czy widownia będzie się z nich śmiała. Poza tym nawet jeśli chciał byś uznać humor za całkiem subiektywne zjawisko - co jak napisałem powyżej jest bardzo dyskusyjną kwestią - to istnieją jeszcze inne, bardziej obiektywne kryteria na podstawie których można oceniać nawet komedie; czyli te wszystkie rzeczy które wymieniłem poprzednio.

Q__:
"nie przekonałeś mnie i nie przekonasz".

OK, w takim jednak razie po co wogóle zaczynać dyskusje? Po co logować się na forach dyskusyjnych skoro nie chce się dyskutować?

Q__:
Tylko, że - powtórzę - tragizm Freeze'a ukryty jest pod jego stoicyzmem, tak pomyślano tę postać.

Owszem, tyle, że Arnold pasuje raczej na zimnych zabójców, stoickich twardzieli a nie na skrzywdzonych przez życie naukowców. A sama postać Freeze'a jest trochę jak Spock - tylko z pozoru zupełnie bezuczuciowy, ale jeśli wsłuchasz się w intonacje głosu aktora grającego tego łotra w serialu animowanym to dostrzeżesz subtelne ślady żalu, złości, pragnienia... I to wszystko uwzględniając nawet to jak bardzo campowe są niektóre dialogi w wykonaniu tej postaci.

Q__:
Tak, ale ten jego tragizm wyraża się w jego losach i wyborach, nie w ekspresji. Zwróć uwagę na nieruchomość tej twarzy i bezbarwność głosu:

Tylko z pozoru, nawet na filmie który umieściłeś widać, że postać ta jest w stanie się uśmiechać, nawet jeśli jest to tzw. evil smile - przewiń film do 2:39 i zobacz co mam na myśli. A to przecież nie wyczystko jest jeszcze wiele innych takich obrazków:
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/33/3f/dc/333fdc581b805f03d034fdc425423e3e.jpg

Q__:
Overacting, kiczowate zagrywki humorystyczne, "demoniczny" śmiech z zupełnie innej parafii (za dużo standardowego kreskówkowego villaina, za mało tej określonej postaci) i strój w którym trudno nawet udawać powagę. Wiesz kiedy Schwarzenegger dobrze gra Friesa?

Nadal nie widzę Arnolda w tej roli, chodź co do tego co napisałeś powyżej nie sposób się spierać; za dużo campu, za mało tragizmu.

Q__:
Marketing GB był przynajmniej głośny, acz niezbyt skuteczny. W wypadku Beyond praktycznie nie było go widać.

Głośny nie zawsze oznacza lepszy - jest ostatecznie coś takiego jak zła prasa.

Q__:
Wiesz, nie znam Clooney'a prywatnie, więc trudno mi się wypowiadać o jego osobowośc

Nie mówię o tym jaki jest prywatnie, mówię, że w każdej roli ma te same manieryzmy i styl grania.
Eviva
Użytkownik
#145 - Wysłana: 28 Paź 2016 19:19:17
Q__:
Mówisz o jego kreacji w "B&R", czy o człowieku w ogóle?

O wszystkich kreacjach. Nie oceniam go jako człowieka.
Q__
Moderator
#146 - Wysłana: 28 Paź 2016 19:55:10 - Edytowany przez: Q__
Picard

Picard:
Widzę, że naprawdę jesteś pozytywnie nastawiony do tego filmu - tak jak i niektórzy forumowicze, którzy pojawili się tu po premierze, a których nie było tu całe lata.

Powiem szczerze: i tak, i nie. Mam wrażenie, że to jest - trochę jak ST VI czy INS - taki sobie film, choć znacznie lepszy filmowy Trek. Uważam przy tym, że około 30 min. jego ramowej fabuły to w większej części gratka dla Trekerów, ale środkową - ponad godzinną - część dałoby się wyciąć bez większej szkody. Uważam też jednak, że umie być piękny wizualnie (zwł. dla Trekera), i że wnosi klika b. istotnych kanonicznie rozstrzygnięć (Yorktown i płynące z istnienia tego obiektu wnioski odnośnie roli stacji kosmicznych w ST, b. zgodny z Roddenberry'owskimi zasadami wątek gejowski, Budka Transporterowa do cywilnego użytku.; wszystko to ma zresztą związek z fabularną obecnością w/w stacji - bo i budka tam, i mąż Sulu tam służy).

Picard:
odsyłam Cię do tego co napisałem o zwieszeniu niewiary i o tym jak nasze mózgi są zaprogramowane by odczytywać wzorce i rozpoznawać procesy przyczynowo skutkowe

Dobrze, tylko , że w tym wypadku mówisz nie o normach obiektywnych, a co najwyżej intersubiektywnych, właściwych ludziom (czy raczej statystycznej większości ludzi), co sam przyznajesz pisząc też:
Picard:
,,Istota z Alfa Centauri zapisuje liczbę 12345, po czym jego towarzysz odcina mu lewy czułek. Obaj wybuchają śmiechem" - aby zacytować rozdział o humorze kosmitów z książki Istoty pozaziemskie a współczesna nauka. Nie wiem czemu taki dowcip miał by śmieszyć Ziemianina, skoro nie rozumie on na czym polega żart, tj. nie widzi w takim żarcie sensu.

Poza tym wewnątrz tych najogólniejszych, ramowych, norm, wynikłych z lokalnej fizyki i biologii, mamy - co sam przyznajesz - zmienny w czasie zestaw reguł dodatkowych:
Picard:
muszę powiedzieć, że to zupełnie jałowy spór; porównywanie romantyzmu i pozytywizmu jest jak przysłowiowe porównywanie jabłek i pomarańczy - oba owoce są dobre, ale każde na swój sposób. W szkołach dzieciaki uczą się zarówno o romantyku Mickiewiczu, jak i o pozytywiście Sienkiewiczu. Nie oznacza to jednak, że każdy z wyżej wymienionych tworzył jak chciał, nie kierując się kryteriami jakości obowiązującymi w ramach nurtów literackich, które preferowali.

Przy czym to, co piszesz o nurtach literackich, da się odnieść też do filmowych. Ocenianie np. TMP i ST XI według jednego zestawu norm wydaje się zajęciem dość chybionym. "Jabłka i pomarańcze", jak sam powtarzasz.

Picard:
To samo tyczy się aktorstwa; jeśli np. postacie zachowują się w sposób niewiarygodny, czyli taki w jaki wiemy, że ludzie by się nie zachowali

Ok, a co z aktorstwem teatru kabuki? Co z commedią dell’arte?

(Pomijam już fakt, że sposób kreowania bohaterów ST jest dość odległy od tego, co potoczne doświadczenie mówi nam o ludziach...)

Picard:
OK, w takim jednak razie po co wogóle zaczynać dyskusje? Po co logować się na forach dyskusyjnych skoro nie chce się dyskutować?

Na takich forach dyskutuje się dla przyjemności. I można czasem chcieć zakończyć dyskusję, która okazała się nudna czy męcząca - inną. Czasem pozostaje zgodzić się, że się nie zgodzimy.

Picard:
Owszem, tyle, że Arnold pasuje raczej na zimnych zabójców, stoickich twardzieli a nie na skrzywdzonych przez życie naukowców.

Tylko, że Freeze jest też stoickim twardzielem i - dosłownie - zimnym ( ) zabójcą.

Picard:
jest jeszcze wiele innych takich obrazków

No, na tym konkretnym miał minę smutnego Pierrota w b. campowym stylu. Choć może Burton potrafiłby i z tej sceny coś wycisnąć...

Picard:
Głośny nie zawsze oznacza lepszy - jest ostatecznie coś takiego jak zła prasa.

Nie twierdzę, że lepszy, twierdzę, że widoczny.

Picard:
mówię, że w każdej roli ma te same manieryzmy i styl grania.

A jednak Danny Ocean, Chris Kelvin i Doug Ross to b. różne postacie.

Eviva

Eviva:
O wszystkich kreacjach. Nie oceniam go jako człowieka.

Ok. Ale serio w ani jednej roli nie przypadł Ci do gustu?

ps. Jakieś refleksje nt. DSC, Fullera, budżetu Discovery?
Picard
Użytkownik
#147 - Wysłana: 29 Paź 2016 00:12:12
Q__:
Przy czym to, co piszesz o nurtach literackich, da się odnieść też do filmowych. Ocenianie np. TMP i ST XI według jednego zestawu norm wydaje się zajęciem dość chybionym. "Jabłka i pomarańcze", jak sam powtarzasz.

Nie do końca. Weź np. zastosowane przez Ciebie porównanie; romantycy kontra pozytywiści, czy na odwrót. Porównaj więc np. Dziady z takimi Krzyżakami Sienkiewicza - różnice pomiędzy oboma utworami owszem, istnieją i nie ukrywam, że są one dość znaczące; ale odpowiedź sobie na proste pytanie; czy oba utwory nie cechuje wewnętrzna logika i wewnętrzna spójność? Czy oba utwory nie są pisane poprawną polszczyzną? Czy oba utwory nie mają coś do zakomunikowania odbiorcy? Innymi słowy czy oba utwory mają sens? Pod tym względem więc, owszem można jak najbardziej orzec, czy oba utwory są dobre, czy też złe i to niezależnie od dzielących je różnic stylistycznych i gatunkowych - tak jak możesz rozpoznać zgniłą pomarańcze i robaczywe jabłko, niezależnie od tego, iż oba owoce są od siebie różne. Takiego właśnie sensu spodziewał bym się po każdym dziele sztuki, które zajmuje się opowiedzeniem historii - spodziewał bym się tego nawet po TMP i ST XI .

Q__:
Dobrze, tylko , że w tym wypadku mówisz nie o normach obiektywnych, a co najwyżej intersubiektywnych, właściwych ludziom (czy raczej statystycznej większości ludzi), co sam przyznajesz pisząc też:

Tyle, że mi chodziło o wykazanie tego, iż dowcip aby być śmieszny musi mieć sens, nie może to być przypadkowy gag, pozbawiony jakiegokolwiek sensu co zdawałeś się sugerować w jednym ze swoich wcześniejszych postów. Sensowność jest tu owym kryterium obiektywnym, o którym pisze.

Q__:
Poza tym wewnątrz tych najogólniejszych, ramowych, norm, wynikłych z lokalnej fizyki i biologii, mamy - co sam przyznajesz - zmienny w czasie zestaw reguł dodatkowych:

Tyle, że czy nie zakładamy czasami, że prawa fizyki i biologi są jednak uniwersalne? Bo tylko na takiej zasadzie możemy przecież twierdzić, życie jest zjawiskiem, które występuje gdzieś indziej we wszechświecie, a nie jest tylko i wyłącznie, lokalnym, ziemskim fenomenem... Natomiast w przykładzie z kosmitą, który Ci podałem chodziło mi o wykazanie tego, że dowcip musi być sensowny dla odbiorcy, by ów odbiorca się z niego śmiał. I owszem czasami w oczytaniu sensu konieczna jest znajomość kontekstu - przytoczone przeze mnie parodie filmów SF będą tylko zabawne dla kogoś zaznajomionego z SF, co wcale nie oznacza, że te gagi są pozbawione jakiegokolwiek sensu.

Q__:
Ok, a co z aktorstwem teatru kabuki? Co z commedią dell’arte?

Nie będę nawet udawał się znam na teatrze kabuki - z tym to już do naszego rezydenta Japonofila, MarcinaK Ale zakładam, że tam gra aktorów ma sens w ramach przyjętej konwencji - tj. nikt nie udaje, że taka sztuka tyczy się naszej rzeczywistości? Poza tym zauważ, że kabuki to fenomen lokalny, który w przeciwieństwie do filmu nie przekracza barier kulturowych. Film, jako dziedzina sztuki a dużo szersze oddziaływanie i dużo bardziej uniwersalny, za czym idzie jego globalna popularność.

Q__:
(Pomijam już fakt, że sposób kreowania bohaterów ST jest dość odległy od tego, co potoczne doświadczenie mówi nam o ludziach...

W jakim sensie? Skąd wiesz, że ci konkretni ludzie, w tym fikcyjnym, wyidealizowanym uniwersum nie zachowywali by się tak jak się zachowują? Zauważ, że nie mówię tu o realizmie tylko o wiarygodności - czyli czy coś w danych warunkach mogło by się zdarzyć, czy też nie?

Q__:
Na takich forach dyskutuje się dla przyjemności. I można czasem chcieć zakończyć dyskusję, która okazała się nudna czy męcząca - inną. Czasem pozostaje zgodzić się, że się nie zgodzimy.

Tylko, że do takiego wniosku można dojść od razu, jeśli wierzy się w to, że absolutnie wszystko jest subiektywne. Więc cała dyskusja z miejsca nie ma sensu, a nie widzę powodu by komuś sprawiała przyjemność bezsensowna aktywność.

Q__:
Tylko, że Freeze jest też stoickim twardzielem i - dosłownie - zimnym ( ) zabójcą.

Z komiksów tej postaci nie znam, ale w serialu animowanym i w grach komputerowych wyglądał raczej na jajogłowego wyposażonego w wymyślne gadżety, jak i na postać tragiczną. Nie widzę w nim śladu twardzielowa - co najwyżej pewną, pozorną zresztą, oziębłość emocjonalną.

Q__:
A jednak Danny Ocean, Chris Kelvin i Doug Ross to b. różne postacie

Postacie są różne, ale czy aktor gra je w odmienny sposób?

Q__:
ps. Jakieś refleksje nt. DSC, Fullera, budżetu Discovery?

A co można powiedzieć? Pożyjemy, zobaczymy. Ja osobiście nie wiązałem może z osobą pana Fullera jakiś specjalnych nadziei, zważywszy na to, iż raczej słabo znam jego twórczość, ale nie podoba mi się fakt, że ludzie opuszczają okręt pod nazwą USS Discovery nim ten jeszcze opuścił doki. To źle wróży rejsom tej jednostki, jeśli załoga nie chce służyć na jej pokładzie, albo admiralicja im to uniemożliwia.

A tak wogóle to typowe dla tego forum jest to, że dyskutuje się to o wszystkim tylko nie o samej treści tematu - było już o filmach z Godzillą, o panu Freezeie i o obiektywnych kryteriach oceny sztuki... a o temacie przewodnim jakim jest Discovery jest tyle co kot napłakał. Klasyczny Phoenix
MarcinK
Użytkownik
#148 - Wysłana: 29 Paź 2016 09:54:19
Co za czasy, trzech czołowych krajowych Trekkerów gada o Batmanie w temacie o nowym Star Treku.
Q__
Moderator
#149 - Wysłana: 29 Paź 2016 09:58:08 - Edytowany przez: Q__
Picard

Picard:
Nie do końca. Weź np. zastosowane przez Ciebie porównanie; romantycy kontra pozytywiści, czy na odwrót. Porównaj więc np. Dziady z takimi Krzyżakami Sienkiewicza - różnice pomiędzy oboma utworami owszem, istnieją i nie ukrywam, że są one dość znaczące; ale odpowiedź sobie na proste pytanie; czy oba utwory nie cechuje wewnętrzna logika i wewnętrzna spójność? Czy oba utwory nie są pisane poprawną polszczyzną?

tylko, że - właśnie - chodzi o kryteria tych wewnętrznych kanonów. O to co różne nurty, stylistyki, gatunki uznają za dopuszczalne, a co nie. Ja też:
Picard:
spodziewał bym się tego nawet po TMP i ST XI

Tego, czyli wierności pewnym kanonom. Tylko, że jedyne co będzie te kanony łączyło to wysokobudżetowość i pewna skłonność do przemawiania - w pierwszym rzędzie - obrazami. Wedle kanonów TMP, jednak, najwyższą wartością będzie danie widzowi do myślenia, nawet za cenę znudzenia pewnej - bardziej nastawionej na rozrywkę - części widowni. Tymczasem w myśl kanonów "jedenastki" celem będzie podekscytowanie widza i danie mu poczucia fajności tego, co ogląda, bez przejmowania się, że serwuje mu się głupotę za głupotą. Dlatego mogę pojąć, że są ludzie, którym TMP nie odpowiada, choć dla mnie to ulubiony kinowy Trek (z GQ na drugim miejscu), bo przykładają doń kanony kina rozrywkowego np. Mogę też pojąć - czego i Tobie życzę - czemu są tacy, którzy zachwycają się "jedenastką" i nie muszą to wcale być bezmyślni popcornożerni idioci jak sugerowałeś. Różne są gusta jeśli chodzi o kobiety, niektórzy - czego prywatnie nie pojmuję - lubią kobiety atrakcyjne, lecz głupie. taki jest ich prywatny kanon, to uznają za dobre. Są tacy, którzy lubią podobne filmy, w roli rozrywki.
Teraz rozumiesz do czego zmierzam?

Picard:
Tyle, że mi chodziło o wykazanie tego, iż dowcip aby być śmieszny musi mieć sens

Tylko znowu: co dla jednego głupie, dla innego sensowne. Tertulianowe credo np. bywa często wyśmiewane, także przez jego współwyznawców. Dla niego samego, zaś, miało perfekcyjny sens...

Picard:
Tyle, że czy nie zakładamy czasami, że prawa fizyki i biologi są jednak uniwersalne? Bo tylko na takiej zasadzie możemy przecież twierdzić, życie jest zjawiskiem, które występuje gdzieś indziej we wszechświecie

Nie rozumiesz mnie. Nie zamierzam podważać Zasady Kopernikańskiej. Chodzi mi raczej o to, że takie czynniki jak lokalny rozkład siły grawitacji (z niego zasada góra-dół), ruch wirowy i postępowy planety (stąd opozycja dzień-noc, ciemność-światło i kolejność pór roku), dwunożność, dwupłciowość, brak skrzydeł, ewolucyjna walka o byt, itd. itp. warunkują ludzkie gusta. Istoty żyjące w innych warunkach i inaczej zbudowane będą mieć inny gust. I teraz kryteria którego z tych gustów uznasz za te obiektywne? Ja ani jedne, ani drugie...

Picard:
Ale zakładam, że tam gra aktorów ma sens w ramach przyjętej konwencji

No właśnie. Wracamy do tego, że przyjęta konwencja rozgrzesza pewne rzeczy. Zwalnia z obowiązku realizmu, zwalnia - częściowo - z obowiązku sensowności (przykład z innej parafii: komiksowe supermoce są jedna w drugą durne i nierealistyczne, a jednak akceptujemy je, jeśli akceptujemy samą konwencję historii o superbohaterach; per analogiam - jeśli akceptujemy konwencję obecnego kina rozrywkowego, akceptujemy również fakt, że scenariusz jest pretekstowy i zwykle nie ma sensu, że o efekty i wybuchy chodzi, i o żarty nie pierwszej świeżości).

Picard:
a nie widzę powodu by komuś sprawiała przyjemność bezsensowna aktywność.

A jednak większość przyjemnych zajęć jest bezsensowna. Czy też wykonywanie ich jest sensem samym w sobie. Dokłada ktoś filozofię do seksu, czy do jedzenia czekolady? Jednostki. Zwykle dokłada się raczej filozofię do powstrzymania się od przyjemnych - per se - działań.

Picard:
Z komiksów tej postaci nie znam, ale w serialu animowanym i w grach komputerowych wyglądał raczej na jajogłowego wyposażonego w wymyślne gadżety, jak i na postać tragiczną. Nie widzę w nim śladu twardzielowa - co najwyżej pewną, pozorną zresztą, oziębłość emocjonalną.

Hmmm... facet zimny i oschły, rzadko okazujący ślad ludzkich uczuć, jeden z groźniejszej w konfrontacji fizycznej wrogów Gacka, w dodatku wyglądający dość masywnie - fakt, w pewnym stopniu to wina/zasługa kombinezonów - nie jest twardzielem?

BTW. wiesz, że był pomysł, by Schwarzenegger grał lemowskiego Hala Bregga? znaczy: można być i twardzielem, i intelektualistą (vide TNG "Starship Mine").

Picard:
Ja osobiście nie wiązałem może z osobą pana Fullera jakiś specjalnych nadziei, zważywszy na to, iż raczej słabo znam jego twórczość

Jeśli oglądałeś regularnie DS9 i VOY to znasz, przynajmniej najistotniejszy - z punktu widzenia dyskusji o Discovery - Trekowy segment. Tylko najwyżej nie jesteś tego świadom, bo nie sprawdzałeś nazwisk scenarzystów...

Zatem, drogi panie Jourdain, dowiedz się, że mówisz prozą:
http://memory-alpha.wikia.com/wiki/Bryan_Fuller#Cr edits

Picard:
ale nie podoba mi się fakt, że ludzie opuszczają okręt pod nazwą USS Discovery nim ten jeszcze opuścił doki

Mnie też. Również mam to za sygnał niepokojący (acz nie przesądzający jeszcze).

Picard:
A tak wogóle to typowe dla tego forum jest to, że dyskutuje się to o wszystkim tylko nie o samej treści tematu - było już o filmach z Godzillą, o panu Freezeie i o obiektywnych kryteriach oceny sztuki... a o temacie przewodnim jakim jest Discovery jest tyle co kot napłakał. Klasyczny Phoenix

Zauważ przy tym jednak, że to Ty najgłębiej zboczyłeś w tenże offtop, stając się tym samym wyrazicielem tej phoenixowej tradycji. Z czego, wszakoż, nie czynię Ci zarzutu...

MarcinK

MarcinK:
Co za czasy, trzech czołowych krajowych Trekkerów gada o Batmanie w temacie o nowym Star Treku.



Zatem raz jeszcze wracając do Treka... Pojawiły się plotki, że rezygnacja Fullera może mieć związek z korespondencją, jaką wytwórnia ma ujawnić w sprawie Axanaru... Jednym słowem, że to pochodna tego, że - ponoć CBS chciał ściągać z Petersa... Pożyjemy, zobaczymy ile w tym prawdy...
Q__
Moderator
#150 - Wysłana: 30 Paź 2016 10:14:36
I kolejna informacja/pogłoska, tym razem o sprawach obsadowych:

"the rest of the cast also will feature an openly gay actor as one of the male leads (which Fuller confirmed), a female admiral, a male Klingon captain, a male admiral, a male adviser and a British male doctor."
http://www.hollywoodreporter.com/live-feed/bryan-f uller-as-star-trek-discovery-showrunner-941587

Z czego ten doktor wygląda na zerżniętego z projektu serii Star Trek: Phoenix.
http://www.stphoenix.com/alden.html

Klingon to pewnie antagonista (dyżurny przeciwnik, znaczy). Zastanawia mnie natomiast aż dwójka admirałów w głównej(!) obsadzie. Należy się spodziewać pójścia w wątki polityczne (bo GoT wciąż się jeszcze sprzedaje), czy jak?
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  6  7  ...  131  132  133  »» 
USS Phoenix forum / Star Trek / Discovery

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!