No, to może w końcu parę zdań ode mnie o REN
"The Requiem. Part 1".
Trochę o treści (uwaga, zamierzam się trzymać kanonicznych nazwisk i nazw - wbrew obecnej
prawdzie ekranu - w tym streszczeniu).
Admirał Chekov i Tuvok (z czego starszy rangą dręczony jest jakimiś wspomnieniami) spotykają się na jakimś odludziu (chyba pod mostem w San Francisco) z Jake'm Sisko, który jest teraz reporterem. Reporterem, który w ramach dziennikarskiego śledztwa zdołał zdobyć istę Federacyjnych oficjeli zamieszanych w potężny spisek. Listę tę przekazuje oficerom, którzy mu dziękują.
Przy okazji dowiadujemy się, że admirała wciąż dręczą wyrzuty sumienia - i jest to jedyny bardziej Trekowy wątek fabuły - że musiał poświęcić cały gatunek Syphon, ze względu na błędy ich przywódcy, twierdzi, że jest odwieczną niesprawiedliwością, iż ludy cierpią przez swoich władców. Tuvok przekonuje go jednak, że nie był wyjścia, i przypomina, że teraz ważniejsze jest ratowanie UFP.
Icarus toczy, tymczasem (częściowo widoczną w wiadomej odrzuconej scenie, w obecnym wydaniu dalece mniej atrakcyjną dla widza), bitwę z Romulanami. Starcie jest trudne, przewaga spiczastouchych spora. Co gorsza, do bitwy włącza się Archer, którego dowódca, kapitan Alvarez każe (niezbyt skutecznie

) Romulanom odstąpić, twierdząc, że tylko on ma prawa do schwytania Lexxy.
Jeśli zastanawiałem się, która z jednostek jest silniejsza, to teraz trudno mieć wątpliwości. Salwa Archera bez trudu dehermetyzuje maszynownię Icarusa (giną doktor Lucian i T'Leah, wraz z ich zwłokami wylatuje w Próżnię holoemiter Fixera - to się nazywa rabunkowa gospodarka bohaterami, wrażenie dość szokujące, zwł. w Treku, ale wiadomo, że z konieczności obsadowych to wynikało). Icheb i podkochująca się w nim Betazoidka idą zabezpieczyć co się da. Udaje im się, ale... dziewczyna zostaje ranna i umiera w ramionach ex-Borga; chwile później wysysa ich oboje w Próżnię (pamiętając, że bohaterowie - teoretycznie - główni ginęli też w pilocie zaczynam się zastanawiać czy to tylko konieczność, czy jednak świadomy wybór; i jak by to wyglądało, gdyby CBS kupił jednak REN?).
Tymczasem admirał Chekov, wraz z wnuczką, odwiedza admirał Uhurę na stacji kosmicznej (kolejne strasznie biedne dekoracje i CGI). On znów narzeka na dokonane przez siebie wybory (o tym, że wnuczka straciła przez nie rękę też wspomina, tak samo o śmierci admirała Parisa), przyjaciółka z załogi zdaje się, jednak, zasadniczo aprobować jego działania, acz doradza ostrożność i umiarkowanie. Kiedy już dowódca StarFleet Intelligence odchodzi, Uhurę odwiedza inny, młodszy (i czarnoskóry) admirał (Bruce Young, niedawny Borrada, w nowej roli) wypytując ją o Chekova i jego plany. Sędziwa admirał wyraźnie spławia go jednak, nie udzieliwszy mu informacji.
Archer kontynuuje tymczasem pościg za Icarusem (przy okazji można zauważyć, że wśród oficerów mostkowych Alvareza są inni z naszych starych znajomych - Nog i Molly O'Brien).
Statek Lexxy znajduje schronienie w wydrążonej asteroidzie skrywającej spory dok... i dużą, obskurnawą, pełną przedstawicieli licznych gatunków, knajpę (wyglądającą na silne nawiązanie do Kantyny Mos Eisley - dostajemy podobne scenki rodzajowe z rozmaitymi Obcymi - w tym Mornem, lub jakimś jego rodakiem).
Wchodząc do lokalu - na czele swoich uzbrojonych ludzi - kapitan Singh jest wściekła. Twierdzi, że zabije Alvareza w odwecie za śmierć swoich ludzi. Znacznie obojętniej wszystko traktujący Ragnar rozsiada się za stołem, wdaje we flirt kelnerką i przekomarza się z Prakiem (Breenem). (Przy okazji można "podziwiać" jak siedzący obok nich - wyraźnie pijany - Obcy wymiotuje świetlistymi robakami, które rozbiegają się po stole.)
Lexxa wita się z właścicielką lokalu (blondynką, którą wcześniej widzieliśmy, jak podawała jakiś narkotyk do trąby słoniowatemu kosmicie), składa zamówienie, i siada ze swoimi ludźmi. Deklaruje, że zabije też admirała Chekova, bo jest pewna, że to on wystawił ją Alvarezowi. W tym momencie jeden z gości lokalu zdejmuje z głowy kaptur... i okazuje się ledwo, co wspomnianym admirałem. Ragnar sugeruje by zabić go, ale najpierw wysłuchać, choćby na wszelki wypadek...
Chekov przyznaje, że w ramach swojej służby wielokrotnie wysyłał ludzi na śmierć, misję zleconą Lexxie też tak traktuje, ale to nie on podsunął Alvarezowi jej trop. (Przy okazji widzimy, że na sali znajduje się i jego wnuczka, najwyraźniej robiąca za ochronę dziadka, i wciąż jeszcze zakapturzona.) Ponadto admirał opowiada o tym, że w Sekcji 31 doszło do walk o władzę, i przewrotu, w wyniku którego wyodrębniła się z niej znacznie bardziej radykalna i zbrodnicza grupa - tzw. Cabal - i twierdzi, iż kapitan Singh i jej ludzi wrabiali, zmuszając do stania się renegatami, przedstawiciele Cabal, właśnie. Dzieli się z nią posiadanymi - od Jake'a - informacjami i przedstawia jej... Jadzię (która, zanim się przysiądzie, unieszkodliwia, również obecnego w knajpie, typa mającego jakieś zadawnione porachunki z khanową córką).
Ta ostatnia opowiada swoją historię. Mówi, że jest klonem oryginalnej Dax. Że były ich tuziny, hodowane i szkolone w tajnej bazie. Że ona uciekła stamtąd jako jedyna. Opowiada też Lexxie, że Cabal najpierw chciała hodować sobie ludzi (skąd i sama Singh się wzięła), potem przeszła na klonowanie, a wtedy niepotrzebne już rodzicielki wyrzucono ze śluzy na śmierć (co i matki Lexxy dotyczy). (Córka Khana wściekła, że Tuvok jej tego nie powiedział, Chekov odpowiada, że dla nich to też świeże informacje.) Jadzia kończy swoją opowieść tym, że ją - i pozostałe klony Dax - trenowano w pilotowaniu statków, i że... bywały to romulańskie statki.
Równolegle widzimy jak admirał Armstrong (ten grany przez Younga), o którym dowiadujemy się tym samym, że jest członkiem Cabal, odbiera od swojej podkomendnej raporty o działaniach Alvareza w sprawie Lexxy. O ile wczesne mówią o pościgu, a późniejsze dotyczą zgubienia tropu, o tyle ostatni zawiera wiadomość, że Alvarez odkrył kryjówkę Singh, i... właśnie wszedł do tego obiektu, by ją aresztować.
I faktycznie... kapitan Archera, wraz z Nogiem i paroma innymi oficerami, wchodzi do knajpy aresztować Lexxę, sytuacja się jednak komplikuje, bo - po pierwsze - występuje przeciwko niemu uzbrojony Chakotay (czyżby należał do ludzi Chekova?), a po drugie ujawnia się przed nim i sam dawny towarzysz Kirka, który - wykorzystując przewagę swoich nitów

każe Alvarezowi usiąść i porozmawiać z nimi. Nog, tymczasem, zauważa Jadzię i wita się z nią entuzjastycznie (jej to powitanie wyraźnie nie sprawia przykrości, ale zaczyna mu tłumaczyć co i jak).
Gdy już wszyscy wszystko wiedzą

, Lexxa pyta admirała jak sobie to wyobraża, że starzec, kryminaliści i niekompetentny (Alvarez się żachnął na te słowa) oficer GF uratują jego ukochaną Federację...
Chekov, odpowiada że nie mają wyjścia, bo Cabal chce wywołać (i to już, teraz) wielką wojnę, która ma wytępić inne, uznane za przeszkodę w ekspansji UFP, gatunki (co i samej Federacji zaszkodzi - czyniąc z niej w oczach ocalałych sąsiadów państwo zbrodnicze, z którym trzeba walczyć.
Jak to wszystko można podsumować? Przede wszystkim: bez entuzjazmu. Owszem, niektóre wątki są ciekawe i nawet byłbym skłonny wpuścić je do kanonu. Owszem, kosmiczna mordownia

jest dość imponująca (choć nie jestem pewien czy są to klimaty w sam raz do ST - choć niby w ST III i "Broken Bow" też coś tam takiego było...). Owszem, w oglądaniu nawet to wciąga, choć - nie licząc hurtowej ilości śmierci bohaterów - raczej tam gadają, niż uczestniczą w scenach akcji. Ale... zasadniczo nie widać tam wcale (mimo znajomych twarzy i wątków, i wciąż podobnych mundurów) Treka. To jest - jak swego czasu trafnie przewidywali
Queerbot,
Mav i
pirogronian - jakaś generyczna space operka, nie ST, z jego stylistyką i problematyką. Do myślenia nie znajdzie się tam nic.
Dodatkowo skrytykować trzeba cudowność finału, w którym nienawidzący się ludzie tak gładko, za gładko nawet jak na standardy, opiewającego wartość porozumienia, Treka siadają do stołu i dogadują się (choć ledwo co chcieli się pozabijać).
No i fatalną, znacznie gorszą niż w pilocie, stronę techniczną (wolę nie myśleć nawet o tym, co zastąpiło smakowitą scenę walki z D'Deridexem; wszystko inne wygląda równie źle, lub jeszcze gorzej, nawet mundury, teoretycznie poprawione na tle poprzedniej wersji, wypadają aryniezgrabnie; najlepiej wygląda asteroidowa knajpa, bo... ona właśnie odpychająca miała być, wszystko inne odpycha, choć nie powinno).
Niemniej... ponieważ - ani objętościowo, ani narracyjnie - nie jest to pełny odcinek, z całościową oceną wstrzymam się do obejrzenia "Part 2".
ps. Czemu mam wrażenie, że DSC może być równie złe?
