EvivaEviva:
DS9 natomiast dlatego jest "nie na miejscu", bo rozgrywa się w utopii Roddenberry'ego, więc akcja nie powinna toczyć się tak, jak się toczy,
Widzisz... o ile zgadzam się z tym zdaniem (chyba nawet pierwszy je wyartykułowałem) o tyle uważam jednocześnie, że DS9 inteligentniej dyskutuje z założeniami Roddenberry'ego. Whedon zamiast tego wolał ograniczyć się do prostej opozycji, przerysowując w dodatku to i owo (twierdził ponoć w wywiadach, że Sojusz nie jest, aż tak zły jak postrzegają go nasi bohaterowie, tylko - po prostu - mają oni styczność z jego najgorszymi cechami (i przedstawicielami). Paradoksalnie lepiej by to zagrało w ramach kanonu ST, gdzie mielibyśmy awers (TOS, TNG) i rewers (F/S)...
Ponadto DS9 wystąpiło z krytyką utopizmu ST jako pierwsze, Whedon wyraźnie idzie tu w ślady jego twórców nawet tego nie kryjąc (Maquis - Browncoats, UFP - Alliance, Sisko - The Operative; skoro w ST pojawił się na pograniczu wątek indiański, tu dostajemy wątek kowbojski).
Z tym, że... oglądać wolę i tak Firefly...
