USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek / Szykowany jest nowy serial ze świata "Star Treka"
 Strona:  ««  1  2  ...  4  5  6  7  8  ...  54  55  »» 
Autor Wiadomość
Eviva
Użytkownik
#151 - Wysłana: 2 Wrz 2011 18:23:03
Pisarz

Wiadomo. Nie będzie go.
Slovaak
Użytkownik
#152 - Wysłana: 2 Wrz 2011 18:24:59
Eviva

To już pewne?
Q__
Moderator
#153 - Wysłana: 2 Wrz 2011 18:25:55
Pisarz

Pisarz:
Bo nie chce mi się czytać tego całego spamu.

Drogi kolego w takich wypadkach idzie się zwykle do pierwszej strony tematu i czyta. Na tym forum nie ma nianiek (choć nazbyt często czuję się jak bym takową był).
Picard
Użytkownik
#154 - Wysłana: 2 Wrz 2011 18:29:15 - Edytowany przez: Picard
Kor:
Uważam to za błędną i szkodliwą szkołę wolności słowa. Prawo do wyznawania danej religii zawiera w sobie prawo do postrzegania jej na własny sposób, w czym zawiera się uznawanie jej za mającą sens. Atakując religię jako bezsensowną uderzasz w to prawo.

I tu się z Tobą nie zgadzam.

Kor:
Kiedy jednak uderzasz w samo wierzenie jako głupie (a dokładnie to czynisz uznając za głupi sam system wierzeń), to przekraczasz granice wolności słowa. Najlepiej w ogóle jest mówić od strony: mi się wydaje to nieprzekonujące, dla mnie racjonalne wyjaśnienia nauki są bardziej wiarygodne itd.

A jeśli jestem w stanie udowodnić, że te wierzenia są w istocie głupie i szkodliwe? Np. jestem w stanie bez trudu udowodnić, że świat nie został stworzony w siedem dni, że Ziemia nie liczy sobie jakiś 4 tysięcy lat, że nie jest ona płaska, a człowiek nie jest w stanie przeżyć w brzuchu wieloryba, i że nie może żyć po 800 lat. Wszystkie te twierdzenia - i wiele więcej nonsensów - znajdziesz w Biblii. Oczywiście mógł bym chodzić na paluszkach wokół ludzi, którzy wierzą w te bajki, ale czemu to miało by służyć? Coś albo jest prawdziwe albo nie, a że prawda uraża czyjeś delikatne uczucia? Cóż z tego? Jeszcze w bardziej oczywisty sposób prezentuje się sprawa szkodliwości religii: gdybyś chciał trzymać się Biblii to musiał byś np. pochwalać kamienowanie nieślubnych dzieci, niewolnictwo, ofiary z ludzi, wyżynanie ludzi w imię Boże, poślubianie zgwałconej kobiety gwałcicielowi i prześladowania homoseksualistów. Żeby przekonać się, że takie archaiczne i okrutne prawa nie są tylko dziełem przeszłości wystarczy spojrzeć na rolę kobiety w świecie islamskim - do dziś kobieta jest tam obywatelem drugiej kategorii. Czy uważasz, że to wszystko nie jest głupie i szkodliwe? I żeby uściślić co mam na myśli: owe nieracjonalne wierzenia religie są bezpośrednią przyczyną szkodliwych zachowań - bez Islamu nie było by upodlenia kobiet na Bliskim wschodzie, bez Islamu nie było by 11 września. Czemu gdy jakiś świecki obłąkaniec popełnia zbrodnie w imię tego w co wierzy - np. niedawna tragedia w Norwegii - jego przekonania od razu uważa się za jawnie szkodliwy przejaw szaleństwa, z miejsca się je dyskredytuje, a gdy ktoś z powodów religijnych wysadza np. klinikę aborcyjną, nikt nie odsądza jego religii od czci i wiary? Podwójne standardy. Tak więc uważam, że jak najbardziej piętnowanie głupoty wierzeń religijnych - czy piętnowanie jakiejkolwiek głupoty, czymkolwiek się ona przejawia - jest jak najbardziej dopuszczalne.

Kor:
Natomiast upodobanie do filmu nie osadza się na przekonaniu, że film ten jest prawdziwy, czy wybitny; uwielbiam wiele filmów, które sam uznaję za głupie, a czasami ma dla mnie urok i ta - z pewnego punktu widzenia - głupota (np. westernowość TOSu).

Jeśli ktoś przynajmniej dostrzega różne wulgaryzmy i idiotyzmy danej produkcji i jest w stanie przyznać, że to co ogląda jest głupie, a mimo to mu się to podoba, to OK. Kłopot pojawia się wtedy gdy ktoś do upadłego broni gołego tyłka jako rzekomego przejawu dobrego smaku i jakości filmu. Chyba to najbardziej mnie zniesmaczyło w całej tej awanturze o $tar Trek Abramsa, że byli i są ludzie, którzy autentycznie uważają owo ,,dzieło" za dobry film i nawet nie dostrzegają oczywistych mankamentów tej produkcji, kreując ją na istne arcydzieło - zajrzyj na anglojęzyczne fora a dowiesz się, że mówię prawdę. To chyba jest najbardziej szokujące: to, że ludzie nie dostrzegają, że ten film jest kiepski, a gdy np. przytoczy im się nonsensy fabuły, albo ze zdziwienia robią oczy wielkie jak spodki jakby autentycznie tych błędów nie dostrzegli, albo obrzucą Cię statkiem inwektyw, jakby to miało zanegować to co masz do powiedzenia. To niepokojąca tendencja wśród publiki kina amerykańskiego - kiedyś o filmach a'la Abrams mówiło się, że są So Bad It's Good i w takiej kategorii królowały kiczowate filmy Sama Raimiego. Dziś autentycznie kiepskie filmy podaje się widowni jako rzekome arcydzieła i - o zgrozo! - widownia to kupuje!

Q__:
Rozciąganie jednak oceny kawałka jego filmowego gustu na całego człowieka jest obraźliwym nonsensem.

Dlatego tego nie robię i zaznaczyłem cytując Pickovera:
,,Lekcja pierwsza: Kultury nie należy oceniać wyłącznie na podstawie jej rozrywek."
Jednocześnie odnotowując:
Lekcja druga: Na podstawie rozrywki można się wiele dowiedzieć o kulturze"
Człowieka bowiem nie da się w zupełności postrzegać bez spojrzenia na to co lubi - to integralna część jego osobowości.

Q__:
Nazbierałeś sobie "antyfanów" prawie jak dinek

Jeśli moich anty-fanów razi to, że wytykam im upodobanie do robotów gwałcących nogi, to mogę im tylko poradzić aby: nie obnosili się z upodobaniem do takich produkcji, albo też przyjęli moją krytykę ze spokojem i godnością.

Q__:
Ja bym jednak mówił pozytywnie o całej, poza jednym czy dwoma mikrozgrzytami, warstwie wizualnej nowego filmu. Kwestię stylistyki uznałbym natomiast za całkowicie nierozstrzygalnego degustibusa bo na mnie na przykład zrobiła jak najlepsze wrażenie*.

obiektywnie rzecz biorąc trzęsienie kamerą i świecenie po oczach, utrodnia oglądanie filmu, zamydla to co dzieje się na ekranie, sprawiając, że jest to trudno dostrzegalne. To celowy wybór mający za zadanie ukryć niedoskonałości efektów i brak rzeczywistej choreografii scen walki:
There’s a new aesthetic running around for some animators working with computer generation, and Industrial Light and Magic (the team J.J. Abram turned to) is sort of the key example of this aesthetic (see also, the Star Wars prequels and the Transformers movies). Essentially, the aesthetic is to make effects, be they computer-generated vehicles, characters, creatures or environments, visually confusing. There’s an underlying thought here that the design is so complicated that it “wows” the audience, that it blows them away because it’s hard to follow.
To klasyczne pójście na łatwiznę tak jak przerobienie w komputerze ludzkiej twarzy na kiczowatego obcego:
http://scifitube.com/nurse.jpg

Ale pewnie Cię nie przekonam. Zapytam się tylko jeszcze czy kontrast pomiędzy mostkiem i-Podem i maszynownią-kotłownią Ci nie przeszkadzał? Czy to wogóle wygląda to jak część jednego i tego samego okrętu? A statek Nero, który zbudowany był tak, że aby dostać się z jednej części statku, na drugie trzeba było ryzykować życie skacząc nad przepaścią?

Q__:
Technologią, nie nauką. Mowa nie o podwalinach (te muszą być ścisłe), a o tym co da się na nich wzniesć.

OK, rozumie.

Q__:
Zgoda przy czym jednak używasz słabych punktów Nauki w sposób jaki czynią to zwykle apologeci mistycyzmu (co b. zabawne u ateisty), by niepewność zastąpić całkowita dowolnoscią, czyli czymś jeszcze gorszym/bardziej zawodnym. Nie tędy droga.

To znaczy, ja wyznaje przekonanie, że wierzyć w słuszność jakieś teorii można wówczas gdy istnieją twarde dowody na jej poparcie. Tak np. jest w przypadku tzw. teorii ewolucji, która teorią jest już tylko z nazwy: mamy skamieliny przejściowe pomiędzy różnymi gatunkami, mamy badania DNA dowodzące ich pokrewieństwa, mamy w końcu współcześnie powstające hybrydy między gatunkowe To wszystko dowodzi słuszności teorii ewolucji. W przypadku jakiejkolwiek teorii podróży w czasie natomiast mamy tylko gdybania - jedne mniej, drugiej bardziej uzasadnione, ale tylko gdybania.

Q__:
Oglądałeś tylko TNG, czy się mylę? Bo w TOS (niestety) i w VOY nie takie rzeczy się trafiały... (Moje ulubione przykłady z TOS: kosmiczne ameby z łańcuchem DNA większym od człowieka, atmosfera przy zerze bezwzględnym. A było tego znacznie więcej.)

W Treku mnóstwo jest naukowych absurdów, jednak śmiem twierdzić, że supernowej zdolnej do zniszczenia galaktyki nic nie jest w stanie przebić, ani nawet jej dorównać - za wyjątkiem może wyjątkowo idiotycznego odcinka VOY Threshold. Ale tam to był jedn epizod niszowego serialu TV, tu mamy do czynienia z wielkim, wyprodukowanym za 150 milionów $ filmem kinowym - to zobowiązuje. Też nie spotkałem się jeszcze w ramach jednego filmu/odcinka z tak jawnym pogwałceniem ustalonych w tymże filmie zasad: czarna dziura rozrywa planety, ale statków już nie...
Pisarz
Użytkownik
#155 - Wysłana: 2 Wrz 2011 18:38:37 - Edytowany przez: Pisarz
Q_,
Nie widzę, by pierwszy post w ogóle się zmienił, a nie uśmiecha mi się czytanie kilku stron pełnej jadu dyskusji, która właściwie to nie prowadzi do niczego poza zwiększaniem się licznika postów, tylko po to by wśród tego wszystkiego wyłowić jedną informację.
Q__
Moderator
#156 - Wysłana: 2 Wrz 2011 18:58:11 - Edytowany przez: Q__
Picard

Picard:
kiedyś o filmach a'la Abrams mówiło się, że są So Bad It's Good i w takiej kategorii królowały kiczowate filmy Sama Raimiego.

Zgoda, tylko... Do ilu jeszcze odsłon Treka to pasuje? Hę?

(A Raimi w swoich filmch był świadomie autoironiczny, on się bawił konwencją tandety.)

Picard:
Jeśli moich anty-fanów razi to, że wytykam im upodobanie do robotów gwałcących nogi, to mogę im tylko poradzić aby: nie obnosili się z upodobaniem do takich produkcji, albo też przyjęli moją krytykę ze spokojem i godnością.

Może dla odmiany kogoś opluj i też się domagaj by przyjmował to z godnością (bo to np. charakter ćwiczy). W rillajfie oczywiście. I obowiązkowo silniejszego.

Picard:
obiektywnie rzecz biorąc trzęsienie kamerą i świecenie po oczach, utrodnia oglądanie filmu, zamydla to co dzieje się na ekranie, sprawiając, że jest to trudno dostrzegalne

Dziwne, że duża część kina wysokoartystycznego stosuje ten środek. (Pamietasz "PI"?)

Picard:
To celowy wybór mający za zadanie ukryć niedoskonałości efektów i brak rzeczywistej choreografii scen walki

Rozumiem, że Trek zawsze stał doskonałymi F/X i realizmem walk. (I, że w Treku właśnie o walki chodzi...)

Picard:
Zapytam się tylko jeszcze czy kontrast pomiędzy mostkiem i-Podem i maszynownią-kotłownią Ci nie przeszkadzał? Czy to wogóle wygląda to jak część jednego i tego samego okrętu?

A kontrast między wypieszczonym mieszkaniem a obskurną piwnicą się nie zdarza?

Picard:
A statek Nero, który zbudowany był tak, że aby dostać się z jednej części statku, na drugie trzeba było ryzykować życie skacząc nad przepaścią?

Nero i jego bandy akurat nie bronię. Choć Trek rzadko miał szczęście do badguy'ów.

Picard:
OK, rozumie.

A ja nie rozumie jak można pisać "rozumie".

Picard:
W przypadku jakiejkolwiek teorii podróży w czasie natomiast mamy tylko gdybania - jedne mniej, drugiej bardziej uzasadnione, ale tylko gdybania.

Toteż z naukowego punktu widzenia są to hipotezy, nie teorie. Z tym, że Trek a'la B&B nawet na hipotezach nie bazował, a na tym co komu od czapy zaświtało.

Picard:
W Treku mnóstwo jest naukowych absurdów, jednak śmiem twierdzić, że supernowej zdolnej do zniszczenia galaktyki nic nie jest w stanie przebić, ani nawet jej dorównać - za wyjątkiem może wyjątkowo idiotycznego odcinka VOY Threshold.

No nie wiem, nie wiem... Polecam dokładne obejrzenie całego starego Treka raz jeszcze, by to sprawdzić, zamiast jeżdżenia po nowym.

Picard:
czarna dziura rozrywa planety, ale statków już nie...

Pamiętaj, że to statki, które umieją skurczyć cały Wszechświat do swoich rozmiarow (to oznacza "bycie wszędzie" przy Warp 10) i - jako święty kanon z VOYagera mówi - wyrywają zza horyzontów zdarzeń aż te trzeszczą... (To, że da się je jeszcze harpunami z czarnych dzur wywlekać odpuszczę, bo AND to nie kanon...)

Pisarz

Pisarz:
a nie uśmiecha mi się czytanie kilku stron pełnej jadu dyskusji, która właściwie to nie prowadzi do niczego poza zwiększaniem się licznika postów

Aż tak źle to nie jest. Chłopaków nerwy/fanatyzmy ponoszą, ale dyskusja ogólnie ciekawa, jak za dawnych lat.
Kor
Użytkownik
#157 - Wysłana: 2 Wrz 2011 19:04:04 - Edytowany przez: Kor
Picard:
Np. jestem w stanie bez trudu udowodnić, że świat nie został stworzony w siedem dni, że Ziemia nie liczy sobie jakiś 4 tysięcy lat, że nie jest ona płaska, a człowiek nie jest w stanie przeżyć w brzuchu wieloryba, i że nie może żyć po 800 lat [...]

Tyle, że nikt o zdrowych zmysłach nie bierze takich rzeczy za twierdzenia dosłowne, lecz za metaforę.

Chyba, że następuje ingerencja Absolutu, jak np. mogłoby to mieć miejsce w przypadku 800 letniego żywota i tego już nie jesteś w stanie udowodnić, że ten człowiek nie żył 800 lat. Możesz jedynie udowodnić, że z natury człowiek nie jest w stanie żyć tak długo (co do zasady, przy odpowiednich ingerencjach, możliwa jest nieśmiertelność). Niemniej nie ma za tym przesłanek w Biblii, ażeby zachodziła tutaj ingerencja. Więc należy to brać za metaforę. Wierzący - wyobraź sobie - doskonale wiedzą, że ludzie nie żyją 800 lat. Zszokowany?

Jeśli istnieją niepodważalne dowody, że czegoś dosłownie nie da się utrzymać, to jak najbardziej należy wymagać przyjęcia tego do wiadomości przez osoby wierzące. Jedyny problem jaki tutaj występuje jest taki, że my sami nie wiemy co jest, a co nie jest możliwe. Świat rzucił wyzwanie nawet podstawom logiki (teoria kwantowa; zasada niesprzeczności). Więc można czegoś dowodzić jedynie w określonych granicach. Np. zgodnie z naszą wiedzą fizyczną (np. tempo rozpadu) Ziemia musi być starsza, niż taki, a taki wiek.

Powiesz - wierzący wymyślą np. że Bóg specjalnie uczynił Ziemię taką, żeby wyglądała na powstałą naturalnie i mającą więcej lat. Nie mogą tak powiedzieć. Jest to sprzeczne z założeniem, że Bóg nie wprowadza człowieka w błąd (z czego wprost wynika, że nauka, o ile nie można jej zarzucić błędu, stwierdza stan faktyczny; zadziwiające, nie?).

Wiara, a przynajmniej wiara chrześcijańska, co do zasady nigdzie nie jest sprzeczna z nauką. Podobnie nie istnieje żaden zasadniczy związek między tą wiarą, a przemocą; wręcz przeciwnie. Przyczyny dla których istnieje fanatyzm religijny są w tak samo przygodny sposób związane z chrześcijaństwem, jak fanatyzm naukowy z nauką jako taką (np. zbrodnicze eksperymenty w imię wiedzy). W gruncie rzeczy dotyczy to większości wielkich religii.

Nie masz zatem absolutnie żadnych podstaw, poza czystą złośliwością, by atakować sam system wierzeń.

Picard:
Jeszcze w bardziej oczywisty sposób prezentuje się sprawa szkodliwości religii: gdybyś chciał trzymać się Biblii to musiał byś np. pochwalać kamienowanie nieślubnych dzieci, niewolnictwo, ofiary z ludzi, wyżynanie ludzi w imię Boże, poślubianie zgwałconej kobiety gwałcicielowi i prześladowania homoseksualistów.

To jest akurat typowa bzdura powtarzana przez ateistów, którzy nie zadali sobie trudu nawet w tym stopniu, ażeby zrozumieć, że w Chrześcijaństwie NT znosi tego typu prawa ST.

Picard:
I żeby uściślić co mam na myśli: owe nieracjonalne wierzenia religie są bezpośrednią przyczyną szkodliwych zachowań - bez Islamu nie było by upodlenia kobiet na Bliskim wschodzie, bez Islamu nie było by 11 września.

Upraszczasz i gdybasz.

Zasada jest w gruncie rzeczy banalna i zrozumie ją nawet dziecko - nie krytykujesz wierzeń, póki nie wchodzą one w konflikt z prawem innych osób do wyznawania wierzeń odmiennych, lub odrzucenia wiary w ogóle. Na tym polega tolerancja. Pozwalasz ludziom być tak, jak sobie tego życzą, o ile nie naruszają wolności innych. Co oznacza również, że sam się w ich wizję świata bez przyczyny nie wtryniasz.

Np. nie krytykujesz Księgi Rodzaju, póki ktoś nie wyciąga z niej wniosku, że należy znieść nauczanie ewolucji ze szkół, lub wprowadzić kreacjonizm jako teorię alternatywną. Wtedy podejmujesz dyskusję, która jest banalna: jeśli Bóg nie prowadza człowieka w błąd, to nauka nie kłamie, a skoro tak i rolą szkoły jest nauczanie teorii naukowych, a nie wierzeń, więc teoria ewolucji pozostanie w szkołach do czasu, aż ktoś poda lepszą teorię naukową wyjaśniającą powstanie życia na Ziemi, a kreacjonizm, jako, że teorią naukową nie jest, odpada.

Wszystko to jest bardzo proste, a komplikuje się jedynie przez podejścia jakie proponujesz tj. obustronny fanatyzm (bo fanatycznym ateistą można być tak samo, jak można być fanatycznym wegetarianinem, czy osobą wierzącą).

Picard:
zemu gdy jakiś świecki obłąkaniec popełnia zbrodnie w imię tego w co wierzy - np. niedawna tragedia w Norwegii - jego przekonania od razu uważa się za jawnie szkodliwy przejaw szaleństwa, z miejsca się je dyskredytuje [...]

Tylko ktoś całkowicie nieracjonalny może dyskredytować przekonania Breivika na tej podstawie, że dokonał on w ich imię masakry. I to samo dotyczy wiary. Nie mieszaj wiary z fanatyzmem religijnym, czy przekonań z ekstremizmem ideologicznym. Te płaszczyzny mogą mieć ze sobą coś wspólnego, ale z zasady wcale nie muszą.

Osobiście jestem skłonny przyznać rację pewnym spostrzeżeniom Breivika. Niemniej nie latam za dzieciakami z karabinem.

Q__:
Może dla odmiany kogoś opluj i też się domagaj by przyjmował to z godnością (bo to np. charakter ćwiczy).

Jakoż tam Chłopak czarniawy, dość duży, leżał, na którego ja, nie
chcąc, naplułem i jemu po uchu plwocina ściekała On nic nie mówi, tylko na mnie
spogląda. Zapałka mnie zgasła W gniew wpadłem i myślę: co ty się będziesz we
mnie Wlepiał, gdy na ciebie Pluję... i drugi raz na niego naplułem Ale nic, cicho, nie
rusza się... Zapałkę tedy zaświeciłem i widz że leży a plwocina moja jemu ścieka. Ale zapałka zgasła, a ja myślę, cóż do wszystkich diabłów, ścierwo, to ja pluję na ciebie a ty nic, draniu, łajdaku, to jeszcze raz ci Napluję w pysk w mordę, żebyś wiedział!... I

Naplułem, ale, gdy zapałkę zaświeciłem, widzę, że leży, nic, na mnie spogląda. I
zgasła zapałka, a ja już na głos powiadam:
— Ty taki owaki, już ty mnie ścierwo, draniu, nie przemożesz, a może ty
myślisz, że ja pluć przestanę, ale niedoczekanie twoje, już ja ci Napluję i pluć będę, ile mnie się zachce!

l;



Q__:
Toteż z naukowego punktu widzenia są to hipotezy, nie teorie. Z tym, że Trek a'la B&B nawet na hipotezach nie bazował, a na tym co komu od czapy zaświtało.

Jest tutaj jedno zasadnicze ale: istnieją poparte naukowo hipotezy, że być może dałoby się podróżować w czasie w przeszłość. Nie istnieją żadne uzasadnione jakkolwiek hipotezy, jak taka podróż miałaby wyglądać (co by się stało, gdybyśmy dokonali takowej podróży).

Ewentualność takiej podróży istnieje w tym sensie, że przy pewnych założeniach w jakimś tam równaniu upływ czasu jest ujemny. Dlatego mam problem ze stwierdzeniami, iż JJ wprowadził do Trek słuszną koncepcję/teorię podróży w czasie.

Bo też co to w ogóle ma oznaczać? Że teoria podróży w przeszłość wprowadzająca światy równoległe jakoś tam zachowuje przyczynowość (co zresztą wątpliwe)? Po to ją zmyśliliśmy, żeby zasadę przyczynowości ratować! Sama ta zasada nie jest zresztą zasadą naukową, lecz w jakimś stopniu metafizyczną.

http://news.discovery.com/space/is-time-travel-pos sible.html
Eviva
Użytkownik
#158 - Wysłana: 2 Wrz 2011 19:15:45
Slovaak:
To już pewne?

Może nie pewne, ale za to logiczne, bracie. Nikt się do niego tak naprawdę nie pali - nikt z tych, od których zależy realizacja dzieła.
Q__
Moderator
#159 - Wysłana: 2 Wrz 2011 20:51:58 - Edytowany przez: Q__
Kor

Kor:
Nie istnieją żadne uzasadnione jakkolwiek hipotezy, jak taka podróż miałaby wyglądać (co by się stało, gdybyśmy dokonali takowej podróży).

Jesteś pewien tej tezy i mozesz jej dowieść?

Kor:
Bo też co to w ogóle ma oznaczać? Że teoria podróży w przeszłość wprowadzająca światy równoległe jakoś tam zachowuje przyczynowość (co zresztą wątpliwe)? Po to ją zmyśliliśmy, żeby zasadę przyczynowości ratować!

Ni huhu, mylisz to o czym mówimy z podbudową teoretyczną "Yankesa w Rzymie" de Campa. W obecnej wersji akt podróży dokonuje podziału wszechświata na wszechświaty potomne w których ta podroż zaszła, i alternatywne do nich (też potomne oczywiście), w których nie zaszła. (Jednych i drugich jest zresztą nieskończona ilość.)

Kor:
Sama ta zasada nie jest zresztą zasadą naukową, lecz metafizyczną.

Aaa, słynny argument Hume'a... W argumenty filozoów to ja przesadnie nie wierzę, poczekam co nam z LHC wyjdzie (bo tam planują cofać w czasie - póki co cząstki).

Jeśłi z tego cofania wyjdzie co odmiennego do wizji Abramsa bede się martwić. Póki co jest uprawniona. Zresztą SF ma prawo się starzeć z postępem nauki. Verne'a, Wellsa, Żuławskiego, Asimova, Clarke'a, Lema też to spo(t)ykało...

ps. cytat dobry, adekwatny... z czego?
Kor
Użytkownik
#160 - Wysłana: 2 Wrz 2011 21:05:26 - Edytowany przez: Kor
Q__:
Jesteś pewien tej tezy i mozesz jej dowieść?

Nie jestem w 100% pewien, ale w życiu nie spotkałem się z wypowiedzią, która stwierdzałaby rzecz odwrotną.

Zauważ, że fizyków szczególnie niepokoi, że podróż w czasie w przeszłość naruszyłaby zasadę przyczynowości. Dlatego w możliwość tej podróży, mimo teoretycznych możliwości (że w równaniu jakimś czas się cofnie przy odpowiednich wielkościach innych zmiennych), wątpią.

Gdyby wiedzieli, że ona tej zasady nie narusza, lub byli przekonani, że zasada ta może być naruszona, gdyby to wynikało im z równań, to by nie wątpili w podróże w czasie.

Ergo: nie wiedzą. Nie mają pojęcia co by się stało i zapewne dlatego wprowadzają pomysły w rodzaju rozczłonkowania świata na dwie wersje.

Tutaj wywiad z fizykiem, oddanym zasadzie przyczynowości (i jednokierunkowości czasu), który w jakimś stopniu pokazuje jak niewiele jeszcze tutaj wiemy:

http://www.scientificamerican.com/article.cfm?id=s ean-carroll-eternity-to-here

Q__:
W obecnej wersji akt podróży dokonuje podziału wszechświata na wszechświaty potomne w których ta podroż zaszła, i alternatywne, w których nie zaszła.

Dlaczego dokonuje takiego podziału? Ma to jakieś fizyczne uzasadnienie? Czy chodzi wyłącznie o to, że w innym wypadku naruszona zostaje zasada przyczynowości?

Q__:
Aaa, słynny argument Hume'a... W argumenty filozoów to ja przesadnie nie wierzę, poczekam co nam z LHC wyjdzie (bo tam planują cofać w czasie - póki co cząstki).

Tutaj nie chodzi o to w co Ty wierzysz, lecz jak jest.

Q__:
Póki co jest uprawniona.

Uprawniona, to nie znaczy zaraz uzasadniona.

Q__:
Zresztą SF ma prawo się starzeć z postępem nauki. Verne'a, Wellsa, Żuławskiego, Asimova, Clarke'a, Lema też to spo(t)ykało...

Nie dyskutuję z tym twierdzeniem. Dyskutuję z przekonaniem, że istnieją jakieś prawidłowe koncepcje podróży w czasie. Jestem przekonany, że jedyne co jesteśmy w stanie stwierdzić, to przy spełnieniu jakich warunków (teoretycznie) czas zacząłby się cofać.

Q__:
ps. cytat dobry, adekwatny... z czego?

Z Trans-Atlantyku.
Elaan
Użytkownik
#161 - Wysłana: 2 Wrz 2011 21:10:49 - Edytowany przez: Elaan
Picard:
kiedyś o filmach a'la Abrams mówiło się, że są So Bad It's Good

W takim razie ST XI ma wszelkie szanse, by stać się filmem kultowym , podobnie jak sławny Plan 9 z Kosmosu .

Picard:
To znaczy, ja wyznaje przekonanie, że wierzyć w słuszność jakieś teorii można wówczas gdy istnieją twarde dowody na jej poparcie.

Wobec tego IMVHO stawiasz sprawę na głowie . Najpierw jest idea, myśl, teza czy teoria, w którą się wierzy i szuka się dowodów na jej potwierdzenie .
Powołujesz się na teorię ewolucji - lecz przecież Darwin wierzył w nią nie mając naszych dzisiejszych żelaznych dowodów, a jedynie poszlaki .
A czy Heinrich Schliemann miał niepodważalne dowody istnienia Troi, gdy zaczynał wykopaliska w Hissarlik ? - Nie ! - Miał tylko tom Iliady i wiarę w słuszność swojej teorii .
Podobnie sprawa ma się z podróżami w czasie lub teorią strun . Nie ma dowodów na ich poparcie lecz nie ma też takich, które by im zdecydowanie zaprzeczały - nie pozwala na to stan ludzkiej wiedzy . Szanse są dokładnie 50%/50% .Jednak cierpliwość i ciekawość uczonych znajdzie jedne lub drugie - to kwestia czasu .
Eviva
Użytkownik
#162 - Wysłana: 2 Wrz 2011 21:15:30
Elaan:
W takim razie ST XI ma wszelkie szanse, by stać się filmem kultowym

Och, on będzie kultowy - z tych czy innych powodów, ale będzie. Zaryzykowałabym twierdzenie, że przejdzie do historii jako najlepszy film swoich twórców.
Q__
Moderator
#163 - Wysłana: 2 Wrz 2011 21:35:39 - Edytowany przez: Q__
Kor

Kor:
Zauważ, że fizyków szczególnie niepokoi, że podróż w czasie w przeszłość naruszyłaby zasadę przyczynowości. Dlatego w możliwość tej podróży, mimo teoretycznych możliwości (że w równaniu jakimś czas się cofnie przy odpowiednich wielkościach innych zmiennych), wątpią.

Wszystkich fizyków? Tych co projektują doświadczenia dla LHC raczej nie skoro o tym mówią...

Kor:
Tutaj wywiad z fizykiem, oddanym zasadzie przyczynowości (i jednokierunkowości czasu), który w jakimś stopniu pokazuje jak niewiele jeszcze tutaj wiemy

To jest popularyzacja (owszem ciekawa), wolałbym co z "Nature" lub "Science"...

Kor:
Czy chodzi wyłącznie o to, że w innym wypadku naruszona zostaje zasada przyczynowości?

Co ma do tego przyczynowość?

(Przy wersji z alternatywnymi są w końcu wszechświaty w których zostaje złamana - i to nieskończona ich ilość.)

Kor:
Tutaj nie chodzi o to w co Ty wierzysz, lecz jak jest.

W wypadku metafizyki chesz ustalać "jak jest"? Dobre .

Kor:
Uprawniona, to nie znaczy zaraz uzasadniona.

Tyle, że wersje B&B uprawinone nie były i o to - jak mawia Picard - się rozchodzi.

Kor:
Dyskutuję z przekonaniem, że istnieją jakieś prawidłowe koncepcje podróży w czasie.

Eee nie, wyszedłeś od obrony absolutnej dowolności w mówieniu o czymś. A to, że nie umiemy stworzyć prawidłowej koncepcji (przyjmijmy, że wierzę Ci na słowo , bo to dla dyskusji nieistotne), nie oznacza wcale że jawnie nieprawidłowej koncepcji nie zdołamy odrzucić.

Ty głosisz coś na kształt "zielonego światła dla Teorii Inteligentnego Spadania, bo nam coś w Kwantowej Teorii Grawitacji zgrzyta".

Kor:
Z Trans-Atlantyku.

A tak, tak Gombruś. Jak mogłem zapomnieć . Coś mi tak świtało.
Eviva
Użytkownik
#164 - Wysłana: 2 Wrz 2011 21:39:23 - Edytowany przez: Eviva
Q__
Kor

Czy Wy z tą dyskusją na pewno jesteś cie we właściwym temacie?
Q__
Moderator
#165 - Wysłana: 2 Wrz 2011 21:43:23
Eviva

Przynajmniej nie floodujemy o uszach Spocka .
Eviva
Użytkownik
#166 - Wysłana: 2 Wrz 2011 21:45:14
Q__

No wiesz.... uszy Spocka akurat tu byłyby na miejscu.... a Wy zapuszczacie się na tereny już bardzo odległe od głównego tematu. Nie, żebym miała coś przeciwko.
Q__
Moderator
#167 - Wysłana: 2 Wrz 2011 21:49:26
Eviva

Eviva:
a Wy zapuszczacie się na tereny już bardzo odległe od głównego tematu

IMO Trek wtedy ma sens gdy można od niego właśnie na takie tereny się zapuszczać - dowodem i słynna książka Kraussa, i "Make it so!".
Kor
Użytkownik
#168 - Wysłana: 2 Wrz 2011 21:51:57 - Edytowany przez: Kor
Q__:
Wszystkich fizyków? Tych co projektują doświadczenia dla LHC raczej nie skoro o tym mówią...

Tak, tylko oni mówią o poziomie kwantowym. Na poziomie kwantowym - tak jak się obecnie to uważa - możliwe jest istnienie w dwóch stanach. Na poziomie makroskopowym nie jest to możliwe. Podobnie, jak się wydaje, na poziomie kwantowym informacja przenosi się właściwie natychmiastowo (splątanie kwantowe) i zachodzi wiele innych "magicznych" zjawisk, jakie nie są - póki co - wyobrażalne w dziejącym się w czasie, określonym w stanach, świecie fizyki klasycznej.

Jeśli możliwe jest naruszenie zasady przyczynowości, to jaki problem z podróżą w czasie? Po co te rozgałęzienia linii czasu? I wtedy też: taka podróż mogłaby być bardziej absurdalna w swoim ludzkim (odbieranym przez człowieka) wyrazie, niż to co kiedykolwiek widzieliśmy w Trekach

Q__:
Co ma do tego przyczynowość?

Cofasz się w czasie i zabijasz swojego dziadka. Jeśli jest to ten sam Wszechświat co Twój tracisz przyczyny własnego istnienia (stary jak świat paradoks dziadka). Jeśli następuje rozbicie linii czasu, w nowym odgałęzieniu się nie rodzisz, a przyczyny istnienia masz w pierwotnej linii.

Są zresztą różne koncepcje. Linia się rozgałęzia, od początku istnieje wiele światów (a podróż w czasie jest przeskokiem między nimi) itp.

Q__:
W wypadku metafizyki chesz ustalać "jak jest"? Dobre

Albo zasada przyczynowości może, albo nie może być naruszona. Bez względu na to, jakie Ty masz tutaj przekonania. Bez względu na to, czy da się, czy nie da się tego ustalić. Zdanie sensowne z logicznego punktu widzenia wcale nie musi być rozstrzygalne.

Hume mówił, że to co uznajemy za prawo, uznajemy za takowe na zasadzie indukcji (obserwując, że po a następuje zawsze b), a więc zawsze może się okazać, że mylimy się co do jego powszechnej stosowalności. Kant wyciągnął z tego wniosek, że istnieje wiedza a priori ponieważ my wiemy, że na pewno każda zmiana musi mieć przyczynę (dzięki 'a priori' zasada przyczynowości ma jakoby umykać uwadze Hume'a).

Teraz - czy aby na pewno? Jak widać istnieje silny nacisk, ażeby iść tutaj za Kantem. Paradoksy istnienia bez przyczyny itd. skłaniają masę osób, ażeby odrzucić podróże w czasie w przeszłość, lub szukać wytrychów. Czy rozgałęzienia linii czasu, to nie taki właśnie wytrych? Czy ma jakieś niezależne od chęci zachowania zasady przyczynowości podstawy?

I dalej: czy istnieje jakieś uzasadnienie mniemania o konieczności istnienia przyczyn? Czy to nadal teza metafizyczna, czy już coś dostępnego rozstrzygnięciom nauki? Czy jeśli zaprzeczy jej fizyka kwantowa, możemy owo zaprzeczenie wynieść na fizykę klasyczną?

Q__:
A to, że nie umiemy stworzyć prawidłowej koncepcji (przyjmijmy, że wierzę Ci na słowo , bo to dla dyskusji nieistotne), nie oznacza wcale że jawnie nieprawidłowej koncepcji nie zdołamy odrzucić.

Pytanie, czy mamy na tyle wiedzy, ażeby mówić tutaj o "jawnie nieprawidłowych" koncepcjach. Np. jawnie nieprawidłowym pomysłem jest, że można osiągnąć prędkość większą, niż prędkość światła. Więc możemy mówić o jawnie nieprawidłowych pomysłach na wyczarowanie podróży w czasie. Czy w tym samym sensie możemy mówić o jawnie nieprawidłowym makroskopowym obrazie świata powstałym na skutek podróży w czasie?
Eviva
Użytkownik
#169 - Wysłana: 2 Wrz 2011 21:54:13
Q__:
IMO Trek wtedy ma sens gdy można od niego właśnie na takie tereny się zapuszczać

zapamiętam to sobie, żeby Ci w odpowiednim momncie przypomnieć
Picard
Użytkownik
#170 - Wysłana: 2 Wrz 2011 23:14:00 - Edytowany przez: Picard
Q__:
Zgoda, tylko... Do ilu jeszcze odsłon Treka to pasuje? Hę?

Do żadnych. Wiesz, dotąd każdy chyba się zgodzi, że najgorsze z serii były ST V i ST: Nemesis. Nikt chyba nie powie, że filmy te były tak dobre, że aż złe? Prawie wszyscy, twierdzą, że były po prostu złe, w odbiorze, przesłaniu, wykonaniu.

Q__:
(A Raimi w swoich filmch był świadomie autoironiczny, on się bawił konwencją tandety.)

Tak i dlatego się podoba tak wielu ludziom. Ja np. nie gustuje w jego filmach, ale np. umie zrozumieć czemu komuś podoba się np. Evil dead. Ten film jest właśnie tak zły, że aż dobry i był to celowy zabieg reżysera bo go takim uczynić. I widzowie zdają sobie z tego sprawę, wiedzą, że to kicz i tandeta, ale kicz i tandeta samo parodiująca się. Ludzie wiedzą czym są filmy Raimiego! Nie spotkasz zaś - przynajmniej ja nie spotkałem - podobnych opinii na temat filmu Abramsa, jego fani zdają się autentycznie wierzyć, że to był dobry film, a nie jakiś zamierzony kicz. Zresztą wątpię by był zamierzony - myślę, że Abrams, Orci i Kurtzman zwyczajnie lepiej nie potrafią.

Q__:
Może dla odmiany kogoś opluj i też się domagaj by przyjmował to z godnością (bo to np. charakter ćwiczy). W rillajfie oczywiście. I obowiązkowo silniejszego.

Nie wiem jak możesz stosować takie porównanie? Jest jak najbardziej nie trafione. Jeśli osoba zachwyca się wulgarnymi filmami to może mieć tylko do siebie pretensje, że jej to wytykam, iż zachwyca się ona wulgarną rozrywką. Co mam zrobić chodzić na paluszkach i mówić dyplomatycznie, że to czy pokazywanie nogo-gwałtu jest wulgarne, jest kwestią gustu? No, nie jest.

Q__:
Dziwne, że duża część kina wysokoartystycznego stosuje ten środek. (Pamietasz "PI"?)

Po pierwsze nie wszystkie co wywodzi się, bądź znajduje zastosowanie w kinie artystycznym, jest od razu dobre i godne naśladowania. Po wtóre, Ty mówisz właśnie o kinie artystycznym gdzie może być to środek wyrazu artystycznego. Taki środek może być też używany w celach oszczędnościowych. Ja np. czytałem swego czasu ciekawy wywiad ze Sławomirem Idziakiem, gdzie zwierzał, że trzęsącą kamerę stosował np. przy kręceniu Trzech kolorów: Niebieski, w scenie gdzie miał się odbyć wypadek samochody. W rzeczywistości żadnego wypadku nie było, a trzęsąca się kamera zdołała to ukryć stwarzając iluzje kolizji. W przypadku wielko budżetowego filmu akcji taki środek zwyczajnie nie znajduje zastosowania. Budżet pozwala bowiem na nakręcenie przyzwoitych scen akcji, które... cóż, chciał bym zobaczyć zamiast oglądania to:
http://www.youtube.com/watch?v=4TdhtCJkeLU&feature =channel_video_title
Zresztą nawet jeśli chciał taki chwyt zastosować powinien go stanowczo ograniczyć. Jednym słowem J.J przesadził, co odbija się na klarowności filmu.

Q__:
Rozumiem, że Trek zawsze stał doskonałymi F/X i realizmem walk. (I, że w Treku właśnie o walki chodzi...)

Trek nigdy nie stawiał na realizm walk i doskonałe F/X, nie tam był jego priorytet. Był to jednak priorytet Abramsa jako, iż nakręcił on wielko budżetowy film akcji. I nawet pod tym względem spaprał sprawę.

Q__:
A kontrast między wypieszczonym mieszkaniem a obskurną piwnicą się nie zdarza?

Ta, ale tu kontrast był stanowczo za duży. Nie było czegoś takiego w Treku. I jeszcze te rury, w których pseudo-Scotty się topił...

Q__:
Nero i jego bandy akurat nie bronię. Choć Trek rzadko miał szczęście do badguy'ów.

Tu nie o niego chodzi tylko o wygląd jego statku. Naprawdę myślisz, że design polegający na przedzieleniu statku wielką przepaścią ma sens? To tak jak ten tłok w Galaxy Quest, nie ma on najmniejszej racji bytu 8:22 minut:
http://www.youtube.com/watch?v=WKV7ucCl2pU
Zgadzam się z tym co w tej scenie powiedziała Sigourney Weaver - to oddaje moje uczucia na temat designu Narady.

Q__:
No nie wiem, nie wiem... Polecam dokładne obejrzenie całego starego Treka raz jeszcze, by to sprawdzić, zamiast jeżdżenia po nowym.

Podaj jakieś przykłady, które mogły by przebić supernowe mogącą zniszczyć galaktykę. Te, które podałeś to pikuś w porównaniu z tą supernovą.

Q__:
Pamiętaj, że to statki, które umieją skurczyć cały Wszechświat do swoich rozmiarow (to oznacza "bycie wszędzie" przy Warp 10) i - jako święty kanon z VOYagera mówi - wyrywają zza horyzontów zdarzeń aż te trzeszczą... (To, że da się je jeszcze harpunami z czarnych dzur wywlekać odpuszczę, bo AND to nie kanon...)

I takie statki są rzekomo twardsze niż cała planeta? Śmiała teza. Umiesz ją udowodnić? A powoływanie się na VOY Threshold, jeden z najgłupszych odcinków jaki istnieje jest cóż... dość kontrowersyjnym posunięciem.

Kor:
Tyle, że nikt o zdrowych zmysłach nie bierze takich rzeczy za twierdzenia dosłowne, lecz za metaforę.

No, to zaskoczę Cię bo wielu ludzi tak właśnie do tego podochodzi - dosłownie. Nigdy nie słyszałeś o kreacjonizmie? Poza tym skąd wzięło się to przeświadczenie, że Biblia jest jakąś metaforom? Przez dwa tysiące lat traktowana była dosłownie i za odstępstwa od jej dosłownego traktowania groził stos. Skąd więc to, wcześniej nie występujące wśród Chrześcijan przekonanie o metaforyczności Biblii?

Kor:
Chyba, że następuje ingerencja Absolutu, jak np. mogłoby to mieć miejsce w przypadku 800 letniego żywota i tego już nie jesteś w stanie udowodnić, że ten człowiek nie żył 800 lat.

A masz jakieś dowody na to, że żył? Najdłużej żyjącym człowiekiem była nijaka Jeanne Calment i dożyła 122 lata i 164 dni, nie ma absolutnie żadnych dowodów na poparcie biblijnych historii o wiekowych ludziach. Dowodu spoczywa na osobie, która wygłasza daną tezę, wiec to ludzie religii powinni móc dowieść, że mają racje. Półki tego nie zrobią to co głoszą to czyste bajki.

Kor:
Więc należy to brać za metaforę. Wierzący - wyobraź sobie - doskonale wiedzą, że ludzie nie żyją 800 lat. Zszokowany?

Problem w tym, że nie wszyscy. I praz kolejny pytam się skąd wiesz, że to metafora?

Kor:
Jeśli istnieją niepodważalne dowody, że czegoś dosłownie nie da się utrzymać, to jak najbardziej należy wymagać przyjęcia tego do wiadomości przez osoby wierzące. Jedyny problem jaki tutaj występuje jest taki, że my sami nie wiemy co jest, a co nie jest możliwe

Wiesz co nie jest możliwe: to, żeby świat został stworzony w siedem dni, żeby człowiek został ulepiony z ziemi, a kobieta zrodziła się z jego żebra, nie możliwe jest też by ktoś mógł przeżyć w brzuchu wieloryba, albo by ludzie rozmnażali się - najwyraźniej sami z siebie - Kain I Abel mieli być jedynymi dziećmi Adama i Ewy, więc skąd wzięła się reszta ludzkości?

Kor:
Jest to sprzeczne z założeniem, że Bóg nie wprowadza człowieka w błąd

Ależ wprowadził nas w błąd - o ile wierzyć Biblii. Bóg powiedział: „Jeżeli z tego drzewa zerwiecie owoc i spożyjecie, na pewno umrzecie”. Jakoś Adam i Ewa przeżyli... zostali wygnani ale przeżyli. Wygląda mi to na kłamstewko wszechmogącego.

Kor:
Wiara, a przynajmniej wiara chrześcijańska, co do zasady nigdzie nie jest sprzeczna z nauką. Podobnie nie istnieje żaden zasadniczy związek między tą wiarą, a przemocą; wręcz przeciwnie

Co do nauki... popatrz wyżej. Co do przemocy:
http://fsa.zedge.net/content/8/9/6/7/1-3883391-8967-t.jpg
Słyszałeś o inkwizycji, o krucjatach o rzezi nocy świętego Bartłomieja, o wojnach religijnych, o wypędzeniu Żydów z Hiszpanii? Wybacz to co piszesz to już dowód czystej ignorancji... Nie mówiąc już o ukrywaniu skandalów pedofilskich przez Watykan.

Kor:
jak fanatyzm naukowy z nauką jako taką (np. zbrodnicze eksperymenty w imię wiedzy). W gruncie rzeczy dotyczy to większości wielkich religii.

Pewnie możesz przytoczyć Joseph Mengele. Tyle, że on był częścią zbrodniczego systemu Trzeciej Rzeszy, żaden naukowiec z wolnego świata nie podał by mu nawet ręki! Tacy ludzie uważani są powszechnie i słusznie za zbrodniarzy, środowisko naukowe się od takich ludzi odcina, ludzie tacy jak I Mengele są pariasami środowiska naukowego. Zresztą powodowała nim ideologia nazistowska, swoje badania przeprowadzał dla niej, nie dla nauki. Zresztą nigdy nie było takich zorganizowanych zbrodni popełnianych w imię nauki jak inkwizycja.

Kor:
Nie masz zatem absolutnie żadnych podstaw, poza czystą złośliwością, by atakować sam system wierzeń.

Mam bo bez niego nie było by wszystkiego o czym pisałem, cz
Picard
Użytkownik
#171 - Wysłana: 2 Wrz 2011 23:15:04
Kor:
Nie masz zatem absolutnie żadnych podstaw, poza czystą złośliwością, by atakować sam system wierzeń.

Mam bo bez niego nie było by wszystkiego o czym pisałem, czyli nie było by: inkwizycji, o krucjatach o rzezi nocy świętego Bartłomieja, o wojnach religijnych, o wypędzeniu Żydów z Hiszpanii...

Kor:
To jest akurat typowa bzdura powtarzana przez ateistów, którzy nie zadali sobie trudu nawet w tym stopniu, ażeby zrozumieć, że w Chrześcijaństwie NT znosi tego typu prawa ST.

Stary Testament jest częścią Biblii, jest częścią waszego kanonu wierzeń! Mówisz, że Dziesięć przykazań przestało Cię obowiązywać, bo one były w Starym Testamencie? Wybierasz co Ci jest wygodne a odrzucasz resztę. Zresztą nawet jeśli masz racje, to wciąż czcisz Boga, który zrobił to:
http://www.youtube.com/watch?v=IABptlAhyJw&feature =results_video&playnext=1&list=PL9B153859EA93A5D5
http://www.youtube.com/watch?v=WWHzB6H718w&feature =results_video&playnext=1&list=PL9B153859EA93A5D5
Czy to jest moralny Bóg???

Kor:
Zasada jest w gruncie rzeczy banalna i zrozumie ją nawet dziecko - nie krytykujesz wierzeń, póki nie wchodzą one w konflikt z prawem innych osób do wyznawania wierzeń odmiennych, lub odrzucenia wiary w ogóle. Na tym polega tolerancja. Pozwalasz ludziom być tak, jak sobie tego życzą, o ile nie naruszają wolności innych. Co oznacza również, że sam się w ich wizję świata bez przyczyny nie wtryniasz.

OK, nie wtryniam się. A wiesz kto się wtrynia? Wierzący! Ich wiara kazała im nawracać ogniem i mieczem przez całe stulecia. Niektórym nadal przyświeca taki cel:
http://4.bp.blogspot.com/_QfVWU-2pVL4/StpZyHK_HJI/AAAAAAAAJGU/JQEtbHFOhX8/s1600/Muslims%2Bcarrying%2Bbanners%2Bdeclaring%2B%27Islam%2Bwill%2Bdominate%2Bthe%2Bworld%27%2Bprotest%2Bat%2Bthe%2Bvisit%2Bof%2BMr%2BWilders%2Bto%2Bthe%2BUK.jpg
Ponadto krzyż w każdym urzędzie, szkole i państwowych instytucjach. Religia w publicznych szkołach... To nie jest wtrynianie się? Poza tym nie zapominaj, że oczywiście homoseksualiści są źli, a wszyscy nie wierzący będą się palili w piekle przez całą wieczność! Oczywiście religia jest ostoją tolerancji...

Kor:
Wszystko to jest bardzo proste, a komplikuje się jedynie przez podejścia jakie proponujesz tj. obustronny fanatyzm (bo fanatycznym ateistą można być tak samo, jak można być fanatycznym wegetarianinem, czy osobą wierzącą).

Nie zrozumiałeś mnie. Każdy ma prawo wierzyć w co chce, co nie oznacza, że mam te wierzenia szanować jeśli nie mają one sensu. Ale jak ktoś chce sobie czcić świętą krowę to proszę go bardzo, wzruszę ramionami i pójdę dalej. Problem zaczyna się kiedy przekonania religijne zaczynają odgrywać rolę w życiu publicznym - popatrz na każdy spór o ustawę aborcyjną, popatrz na spory o legalizacje związków partnerskich. Popatrz kto opowiada się przeciw zmianą tych zapisów i dlaczego - powołują się właśnie na przekonania religijne. Bóg jest w konstytucji i krzyż w każdym urzędzie. Piszesz, że rolą szkoły jest nauczanie teorii naukowych - kiedy jest nieprawdą w związku z obecnością lekcji religii w szkołach publicznych. Masze w publicznej TV, itp., itd. Sorry, ale inwazyjność religii w życiu publicznym jest dość duża, więc to nie są tylko twoje wierzenia, to są wierzenia, które współkształtują ten kraj, wpływając także na jakość życia każdego obywatela, dlatego mam prawo owe wierzenia krytykować.

Kor:
Nie mieszaj wiary z fanatyzmem religijnym, czy przekonań z ekstremizmem ideologicznym. Te płaszczyzny mogą mieć ze sobą coś wspólnego, ale z zasady wcale nie muszą.

W Biblii łatwo znajdziesz uzasadnienie dla zbrodni religijnych, w Koranie też. Zresztą ten fanatyzm religijny - jak go nazywasz - był zinstytucjonalizowany i stanowił oficjalne stanowisko Kościoła przez całe stulecia. Trudno się od tego odżegnać, te zbrodnie zostały popełnione w wszej religii i Kościół był ich głównym prowodyrem i sprawcą.

Elaan:
W takim razie ST XI ma wszelkie szanse, by stać się filmem kultowym , podobnie jak sławny Plan 9 z Kosmosu .

Tyle, że on właśnie nie jest So Bad It's Good - jego fani traktuje je jako poważnie dobry film.

Elaan:
Powołujesz się na teorię ewolucji - lecz przecież Darwin wierzył w nią nie mając naszych dzisiejszych żelaznych dowodów, a jedynie poszlaki .

I wiesz kiedy przyszedł czas wierzyć Darwinowi? Gdy udowodnił, że ma racje, gdy zaprezentował twarde dowody na poparcie swojej tezy! Nikt nie dał by mu wiary na słowo i słusznie bo nauka opiera się na dowodach, faktach, a nie na przypuszczeniach.
Kowal155
Użytkownik
#172 - Wysłana: 2 Wrz 2011 23:29:58
Kor:
Wiara, a przynajmniej wiara chrześcijańska, co do zasady nigdzie nie jest sprzeczna z nauką.

Bzdury Panie gadasz. Jedno hasło o teorii ewolucji powoduje absolutny zgrzyt w tym miejscu i możesz się gimnastykować ale nie pogodzisz religii i naukowej teorii w tym względzie.
Slovaak
Użytkownik
#173 - Wysłana: 2 Wrz 2011 23:38:22
Picard:
To klasyczne pójście na łatwiznę tak jak przerobienie w komputerze ludzkiej twarzy na kiczowatego obcego:

Nie kompromituj się. Zrobienie takiej twarzy wymagało pewnie więcej pracy niż zrobienie takich:
Troi
Ro Laren

I jeszcze masa, masa, masa innych człowieczych-obcych made in TNG. :]

Ale oczywiście źle jest tylko jeśli pokazują to w nowym filmie :]
Kor
Użytkownik
#174 - Wysłana: 3 Wrz 2011 00:12:38 - Edytowany przez: Kor
Kowal155

To dlaczego, drogi Panie? Jeśli Chrześcijanie wierzą, że Bóg stworzył Wszechświat, to nie mógł sytuacji początkowej określić tak, ażeby zaszła ewolucja istot ludzkich? Coś mi się zdaje, że to Pan bzdury głosisz.
Kor
Użytkownik
#175 - Wysłana: 3 Wrz 2011 00:39:06 - Edytowany przez: Kor
Picard:
Mam bo bez niego nie było by wszystkiego o czym pisałem, czyli nie było by: inkwizycji, o krucjatach o rzezi nocy świętego Bartłomieja, o wojnach religijnych, o wypędzeniu Żydów z Hiszpanii...

Wykazujesz tutaj uderzającą naiwność. Potrzeba religii, żeby się mordować? Potrzeba religii, żeby zaistniała ksenofobia, nietolerancja, wojny itd.? Chyba nie bardzo. Więc skoro potępiasz religię za głupotę (i wady) jej wyznawców, to proponuję tak samo potępić - naukowców (na usługach rasizmu), państwa, ideologie itd. itd.

Wszystko to, rzecz jasna, powinieneś potępić w ogólności. Każde państwo, każdą ideologię, całą naukę. W końcu mordowano bo wyznawano ideologię, mordowano, bo uznawano naukę (cóż, że pseudo - wtedy teoria obowiązywała), mordowano w imię państwa.

Dałoby się zresztą wykazać, że wiele pojęć których usta masz pełne, zostało rozniesionych po świecie właśnie w imię religii chrześcijańskiej.

Picard:
Stary Testament jest częścią Biblii, jest częścią waszego kanonu wierzeń! Mówisz, że Dziesięć przykazań przestało Cię obowiązywać, bo one były w Starym Testamencie? Wybierasz co Ci jest wygodne a odrzucasz resztę.

Starotestamentowe prawa o jakich mówisz, stoją w skrajnej sprzeczności z nauczaniem nowotestamentowym. Skoro zaś Chrześcijanie uznają za podstawę naukę nowotestamentową, te prawa nie obowiązują. 10 przykazań nie stoi w tej sprzeczności. Nie ma tutaj mowy o żadnej dowolności.

Picard:
Problem zaczyna się kiedy przekonania religijne zaczynają odgrywać rolę w życiu publicznym - popatrz na każdy spór o ustawę aborcyjną, popatrz na spory o legalizacje związków partnerskich.

Owszem, to jest pewien problem. Naiwny jednak jesteś jeśli sądzisz, że w tych kwestiach sprzeciw ma podłoże wyłącznie religijne. Nie potrzeba żadnego takiego podłoża, ażeby mieć obiekcje w sprawie aborcji, czy legalizacji związków partnerskich. W przypadku tego ostatniego udział religii w sprzeciwie jest wręcz marginalny.

Picard:
Popatrz kto opowiada się przeciw zmianą tych zapisów i dlaczego - powołują się właśnie na przekonania religijne.

Kto? Np. ja jestem przeciwko takiej zmianie (liberalizacja ustawy aborcyjnej), a wierzący nie jestem.

Picard:
Piszesz, że rolą szkoły jest nauczanie teorii naukowych - kiedy jest nieprawdą w związku z obecnością lekcji religii w szkołach publicznych.

To sobie z tym obowiązkiem dyskutuj, a nie z wiarą.

Picard:
Masze w publicznej TV, itp., itd.

W tej chwili to wykazujesz już fanatyzm niczym się niemal co do zasady myślowej nie różniący od Inkwizycji - chcesz wbrew większości decydować, co ma być w telewizji publicznej. O ile pamiętam mamy demokrację. Ludzie chcą oglądać msze, mają pełne prawo je oglądać. Krzywdy to nikomu nie czyni.

Picard:
Sorry, ale inwazyjność religii w życiu publicznym jest dość duża, więc to nie są tylko twoje wierzenia, to są wierzenia, które współkształtują ten kraj, wpływając także na jakość życia każdego obywatela, dlatego mam prawo owe wierzenia krytykować.

Naprawdę? To wierzenia go współkształtują? Pokaż mi w NT ustęp o homoseksualizmie, lub aborcji. Jeśli już to dyskusyjna jest tutaj rola KK. Może więc o tym podyskutuj, a nie uderzasz w samą wiarę konkretnych osób.

Poza tym osoby, których przekonania opierają się wyłącznie o wiarę, to margines. Dziewczyna chodzi sobie do kościoła, co nie przeszkadza jej stosować antykoncepcji (nb. teorie o antykoncepcji, to polityka KK; jak można się domyśleć, o tym również nie ma w NT). To jest norma, a nie odwrotnie. Zmyśliłeś sobie wrogów.

Picard:
W Biblii łatwo znajdziesz uzasadnienie dla zbrodni religijnych, w Koranie też.

Nie, w Biblii (w NT; a to on obowiązuje Chrześcijan tam gdzie mogłaby zaistnieć sprzeczność z ST) nie znajdziesz absolutnie żadnego uzasadnienia nie tylko zbrodni religijnych, ale też żadnych innych. Wręcz przeciwnie. NT to szkoła wręcz nadludzkiej (gdyby się do niej stosować) tolerancji. Ta nauka była - w swoich czasach - szokiem dla świata. Właśnie przez swoją tolerancyjność, jakiej wcześniej nie znano (i później nie wymyślono).

Proponuję wpierw coś przeczytać, a później się wypowiadać; szczególnie w temacie tak obciążonym manipulacjami. Możesz zacząć np. od Gandhiego, jeśli NT Cię tak odrzuca:

If Jesus came to earth again. He would disown many things that are being done in the name of Christianity.

albo:

If Christians would really live according to the teachings of Christ, as found in the Bible, all of India would be Christian today.

czy wreszcie:

I refuse to believe that there now exists or has ever existed a person that has not made use of his example to lessen his sins, even though he may have done so without realising it. The lives of all have, in some greater or lesser degree, been changed by His presence, His actions and the words spoken by His divine voice... I believe that he belongs not solely to Christianity, but to the entire world; to all races and people, it matters litle under what flag, name or doctrine they may work, profess a faith or worship a God inherited from their ancestors.


Picard:
Zresztą ten fanatyzm religijny - jak go nazywasz - był zinstytucjonalizowany i stanowił oficjalne stanowisko Kościoła przez całe stulecia.

Zdecyduj się. Dyskutujesz z polityką KK, czy wiarą. To są dwie różne sprawy.
Elaan
Użytkownik
#176 - Wysłana: 3 Wrz 2011 01:25:40
Kor:
Dyskutujesz z polityką KK, czy wiarą. To są dwie różne sprawy.

No właśnie . Biblia to jedno, a jej interpretacja przez hierarchów kościelnych [ i to nie tylko rzymskokatolickich ] to zupełnie inna sprawa .
Opierając się na Biblii papież Urban II ogłosił pierwszą krucjatę - to prawda .
Lecz opierając się na tejże Biblii amisze pozostają całkowitymi pacyfistami - i to też jest prawda .
Kor
Użytkownik
#177 - Wysłana: 3 Wrz 2011 01:30:39 - Edytowany przez: Kor
Elaan

W mojej opinii, a w przeciwieństwie do wielu osób zabierających głos w kwestiach chrześcijaństwa Biblię czytałem, nie ma absolutnie żadnej możliwości, żeby opierając się o NT, czy w ogóle go uznając - bowiem całkowicie przewartościowuje on niektóre kwestie ST zmuszając do natychmiastowego odrzucenia jakiejkolwiek przemocy tam sugerowanej - nie ma absolutnie żadnej możliwości, ażeby Biblią sensownie usprawiedliwiać Krucjaty, czy przemoc dowolnego typu.

Te wszystkie usprawiedliwienia przemocy czy wezwania do jej wprowadzenia w życie narosły drogą rozmaitych odczytań (i idących za nimi decyzji) mających przystosować chrześcijaństwo do polityki hierarchów i Watykanu, a - czasami - po prostu do życia w tym schorowanym świecie, gdyż można wątpić, czy nawet wojnę obronną dałoby się pogodzić z przesłaniem nowotestamentowym (stąd Gandhi - pacyfista, tak cenił NT i przykład Chrystusa). Można powiedzieć, że w swoim domaganiu się tolerancji i stronieniu od wszelkiej przemocy NT jest wręcz niedorzeczny.
Kowal155
Użytkownik
#178 - Wysłana: 3 Wrz 2011 01:56:52 - Edytowany przez: Kowal155
Kor (jakby co odpowiadam, na Twój postulat, jakoby ewolucja nie kłóciła się z chrześcijaństwem - po części)
Ot w tym szkopuł - jeśli chrześcijanin sobie wymyśl, że Bóg stworzył ewolucję, może sobie wymyślić, że stworzył elfy, które zabili źli ludzie. W biblii nie ma żadnej metafory ewolucji. Chyba, że sobie księgę rodzaju tak zinterpretujesz, ale to czysta fantazja gdzie można dosłownie wsadzić każdą interpretację jaką sobie zamarzysz. Wkraczasz w miejsce gdzie wszystko co przyjdzie Ci do głowy, możesz nazwać Bogiem. W tym momencie wyrzuciłeś w cholerę tak i Stary jak i Nowy testament oraz tworzysz własny odłam, dopasowując religię do wygody sytuacji, tak by nadal można było gdzieś tego Boga wsadzić? Po co Ci on w tym momencie? Na pewno nie jest już Bogiem, ale bogiem jako Twoim narzędziem do dyskusji, którego możesz sobie modyfikować zależnie od potrzeb, byle by był i na siłę udowodnić, że masz rację. Czysta fantazja.
W sumie dokładnie taka sama fantazja, jaką mieli ludzie piszący poszczególne części biblii. To, że w kliku religiach krążyły podobne (mniej lub bardziej) wersje stworzenia świata, nie jest dowodem na to, że jest to prawda. To tak jak z legendami - tkwiącym tutaj ziarnem prawdy jest to,że ludzie otoczeni byli przez świat natury (roślin i zwierząt oraz tworów nieożywionych) i uznawali go za cud, wymyślając pasujące im opowieści do tego. Problem w tym, że to co było ich próbą zidentyfikowania tego co ich otacza, przez następne pokolenia było brane jako prawdy objawione. Następnie przychodzą ludzie myślący relatywnie, ale ze stałym elementem bożym w głowie i wiarę przodków wywracają do góry nogami by choć ten główny element się ostał, ale to jest zwyczajnie bezcelowe. Po co na siłę wymyślać nowe uzasadnienie dla czegoś co nie wytrzymało już tylu prób. Nie ważne czy ktoś nawet niezbitym dowodem, wykazałby, że boga nie ma. Ty i tak tego nie przyjmiesz. Wrzuciłbyś tu jakiś pomysł z fizyką kwantową lub inny, który byłby wystarczająco giętki i stwierdził, że to, że go nie ma nie znaczy, że go nie było, lub nie włada naszym wymiarem pośrednio z innego. (To już moja fantazja, jakbyście mogli postulować jego istnienie, bo wiem, że na pewno byście to robili). Bóg jest nieprawdopodobny! Nawet jeśli stwórca zaprogramowałby życie (Ty twierdzisz, że również ewolucję - ok spoko) to w jaki sposób powstał stwórca? Wziął się znikąd? Czy miał początek? Czy był okręgiem? Był inteligentny? Skąd jego inteligencja? Samoindukcja? O wszechwiedzące Kurczaki! Rzeknijcie mi prawdę o stwórcy!
Natomiast wyjaśnienie powstania życia i ewolucji bez boskiej ingerencji jest dużo zgrabniejsze i sensowniejsze gdy ten zbędny boży balast wywalimy. Nawet przy blisko zerowym prawdopodobieństwie przypadkowego powstania życia gdzieś w kosmosie, mamy tak gigantyczną przestrzeń zdarzeń losowych, że kilka sztuk światów w tym być może bezdennym kosmosie, dało początek życiu (w tym naszemu, ale najprawdopodobniej jesteśmy zbyt oddaleni od pozostałych kosmicznych centrów życia). Dalej powstanie człowieka z prostych zaczątków życia przejmuje w swoje objęcia teoria ewolucji (nazwa tej pierwszej o nikłym prawdopodobieństwie, ale dużej próbie w przestrzeni kosmicznej wyleciała mi z pamięci).
Pewnie co niektórzy natknęli się na tę argumentację. Obserwowalnym jest, że jakakolwiek teoria powstania życia, będąca próbą racjonalnego wyjaśnienia, nie uciekająca się do boga jest z gruntu dużo zgrabniejsza i sensowniejsza, niż ta próbująca go włączyć. God mode off.

Z wcześniejszych i następującego powodu przestałem wierzyć. Doszedłem do momentu kiedy uznałem, że wiara (taka prawdziwa) nic nie daje poza ułudą. Globalnie prowadzi do bardzo szkodliwych ideologii. Obrona wiary jakiejkolwiek natomiast jest plastusiem, ulepkiem dopasowywanym zależnie od potrzeb, co wyklucza dyskusję na polu prób i dowodów. (standardową odpowiedzią moich rodziców i sporej liczby znajomych w tym miejscu jest "nie wszystko da się naukowo udowodnić" :P przepraszam, ale na takich warunkach "bosko" można uzasadnić każde bzdurne wierzenie, a dyskutować z szansą na consensus się nie da - każda inna religia ma dokładnie takie samo prawo uznać wszystkie inne za bzdurne, przy czym każda ma rację pod warunkiem, że nie bierzemy pod uwagę postulatu prawdziwości własnej religii).

Dla mnie wiara w boga jest bzdurą. Takie jest moje przekonanie w oparciu o wiarę (sic!) o to, że to czego nie potrafimy udowodnić metodologią naukową, spowodowane jest chwilową niedoskonałością instrumentarium, które to udoskonala i rozwija się nieustannie, choć powoli, ale skutecznie. Nie będę przepraszał nikogo kto uzna, że uraziłem jego uczucia religijne :P

Edit:
KorPseudonauka, to nie nauka, jak sama nazwa wskazuje. Popełniasz głupotę sugerując potępienie nauki za jakiekolwiek zło. Nauka to nauka, nie ideologia. Ideologia może wywodzić się z nauki, lecz sama nauką nie jest. I to tylko ideologia jest w stanie prowadzić do zła jako takiego. Pseudonauka jest w pewien znaczny sposób ideologią. Pickard zaznaczył chyba, ze nikt szanujący naukę nie powoływałby się na naukowców zaprzężonych w nazistowską lub komunistyczną machinę.
Q__
Moderator
#179 - Wysłana: 3 Wrz 2011 02:09:49 - Edytowany przez: Q__
Wszyscy

W kwestii przyczynowości, hipotez, "Thresholdu" etc. wypowiem się (lub nie) jutro. Tymczasem wkraczam jak mod.

Otóż po pewnej - wywołanej niebacznie przez Pah Wraitha dyskusji - zapanowało u nas niepisane embargo na tematy religijne. Było ono wynikiem wyciagnięcia wionsków z ówczesnego flame'a i nie zostało nigdy zniesione (stąd od owego czasu nawet gdy ktoś deklarował się jako ateista/teista (politeistów chyba nie mieliśmy?) nie robił z tego nigdy głównego wątku dyskusji.
Dlatego pomny na produkt ówczesnej autoregulacji wołam o autocenzurę, znaczy odpuszczenie religijnego tematu (nie dopisujemy już nic znaczy). Jeśli nie pomoże - będę ciąć. Jak i to nic nie da - karać.


Rozwijanie pozostałych nurtów dyskusji natomiast mile widziane. Amen.

Slovaak

Slovaak:
Nie kompromituj się.

Pojechałeś po krawędzi znów. Nie spadnij z niej, bo śliska.

Kowal155

Ostrzeżonko za styl. Póki co łagodne. (Czyli zastanowię się czy wpisać je do "Kartoteki...".)
Kor
Użytkownik
#180 - Wysłana: 3 Wrz 2011 02:11:29 - Edytowany przez: Kor
Kowal155:
W biblii nie ma żadnej metafory ewolucji. Chyba, że sobie księgę rodzaju tak zinterpretujesz, ale to czysta fantazja gdzie można dosłownie wsadzić każdą interpretację jaką sobie zamarzysz.

Dlatego też Biblia nie mówi nic o tym jak powstali ludzie, a jedynie tyle, że powstali z woli i na podobieństwo Boga. Koniec dyskusji.

Kowal155:
To, że w kliku religiach krążyły podobne (mniej lub bardziej) wersje stworzenia świata, nie jest dowodem na to, że jest to prawda.

Ktoś mówił o jakichś dowodach? O ile się orientuję tam gdzie mają miejsce dowody, nie ma miejsca wiara. Mylę się?

Zresztą tak samo jak nie ma w Biblii opisu powstania człowieka (jako stwierdzenia: tak to zachodziło), tak nie ma tak rozumianego opisu stworzenia świata. Jest tylko stwierdzenie, że świat został stworzony przez Boga i dany ludziom w posiadanie. Kompletnie nie rozumiesz na czym polega język mityczny.

Kowal155:
Nawet jeśli stwórca zaprogramowałby życie (Ty twierdzisz, że również ewolucję - ok spoko) to w jaki sposób powstał stwórca? Wziął się znikąd? Czy miał początek? Czy był okręgiem? Był inteligentny? Skąd jego inteligencja? Samoindukcja? O wszechwiedzące Kurczaki! Rzeknijcie mi prawdę o stwórcy!

W jaki sposób powstał Wszechświat? Skąd się wziął? Miał początek? Czy był punktem? Skąd ten punkt? Dlaczego wybuchł? Samoindukcja?

Długi ciąg łańcucha przyczynowego z samego źródła powyższych niewiadomych...

Pojawia się życie, rozwija się, pojawia się istota rozumna i świadoma - człowiek.

Więc teraz nawracając do początku, a pamiętając o końcu - skąd ta istota rozumna? Samoindukcja?



Kowal155:
Doszedłem do momentu kiedy uznałem, że wiara (taka prawdziwa) nic nie daje poza ułudą. Globalnie prowadzi do bardzo szkodliwych ideologii.

Nie, wiara w Boga, gdyby ją ograniczyć do NT i wywalić KK byłaby bardzo pożyteczna. To czyste przesłanie tolerancji, miłości drugiego człowieka i możliwości samonaprawy, odkupienia (a to najczęściej wyrzuty sumienia czynią nas złymi ludźmi).

Kowal155:
Dla mnie wiara w boga jest bzdurą. Takie jest moje przekonanie w oparciu o wiarę (sic!) o to, że to czego nie potrafimy udowodnić metodologią naukową, spowodowane jest chwilową niedoskonałością instrumentarium, które to udoskonala i rozwija się nieustannie, choć powoli, ale skutecznie.

Ja jestem niewierzący. Wiarę innych szanuję, nie uważam jej za bzdurę. Po prostu życie stawia pewne pytania i świat stawia pewne pytania. Na część z nich nauka nie zna odpowiedzi, na niektóre nigdy zapewne nie pozna (nie jestem na tyle naiwny, żeby wierzyć w absolutną moc nauki i myśli ludzkiej).

Kowal155:
Pseudonauka, to nie nauka, jak sama nazwa wskazuje. Popełniasz głupotę sugerując potępienie nauki za jakiekolwiek zło.

Czasami pseudonauka niewiele różni się od mylnej teorii naukowe. W każdym razie w praktyce ludzi wyznających pseudonaukę i taką teorię. Ja nie popełniam żadnej głupoty, ponieważ nie winię nauki, za głupotę i wady "naukowców". Ty popełniasz głupotę winiąc Chrześcijaństwo (jako przesłanie NT), za głupotę ludzi ochrzczonych (co nie oznacza: idących za tym przesłaniem).
 Strona:  ««  1  2  ...  4  5  6  7  8  ...  54  55  »» 
USS Phoenix forum / Star Trek / Szykowany jest nowy serial ze świata "Star Treka"

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!