USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek / Jaki serial jest godnym nastepca?
 Strona:  ««  1  2  3  4  »» 
Autor Wiadomość
Picard
Użytkownik
#31 - Wysłana: 16 Paź 2011 19:44:30 - Edytowany przez: Picard
mozg_kl2:
Tego właśnie nie rozumiem, że ATL podoba Ci się bardziej niz SG-1. To jakby przedkładać ENTka nad głębie TNG. Starcie z Wraith cieżko mi nazwać starciem o przetrwanie. To jest wojna podobnie, jak walki podjazdowe z Gouldem. Albo my ich albo oni nas. Nie dokładnie ogladałeś SG-1. Przez całe 10 sezonów, pojawiło sietylko i wyłacznie 3 głównych wrogów. Na początku był to Apofis i szeroko Gouldowie(sezony1-4), potem Anubis (5-7) i Ori(8-10). Także nie występuje tu opisane przez Ciebie zjawisko. Występuje ono za to w Atlantisie. Najpierw mamy wojne z Wrait, która gdzieś znika, wypchana przez wątek wojny z Replikatorami, w międzyczasie przeplatana wątkami jednosezonowymi. Ostatecznie gdzies zatracono sens całej serii. Placówka miałabyć odcięta od Drogi Mlecznej, ale bardzo szybko zrezygnowano i z tego. O zniszczeniu wizerunku Pradawnych nie wspominam by nie kopać leżacego. Rozwiązania problemów na zasadzie deus ex, zawsze było elementem serii. Od SG-1 do SGU. Seril w moim mniemaniu zapadł się w swoich oparach głupoty.

Głębię? Jaką Ty widziałeś głębie w SG 1? Owszem było kilka takich odcinków, które dawały do myślenia ale po za tym, to był to schemacik ratujemy świat przed mega wrogiem, który podkręca tam gdzieś wąsa i śmieje się demonicznie. Jeśli chodzi o samych przeciwników to było ich sporo: samych Goa'uld było od zatrzęsienia i każdy miał byś straszniejszy od poprzedniego... po drodze była także Ashen Confederacy i Replikatory. Każde z nich chciało władzy. Wraith byli inni - polowali bo musieli polować, to był jedyny sposób na przetrwanie ich gatunku i dlatego nazywam zmagania z nimi walką o przetrwanie. Owszem powielenie wątku Replikatorów w Atlantydzie uważam za kompletną stratę czasu, ale cóż nic nie jest doskonałe. Ale doprawdy nie wiem gdzie Ty widzisz opary głupoty w Atlantydzie? A wizerunek Pradawnych... jeśli mnie pamięć nie myli to nigdy nie pokazano ich w SG 1 więc nie wiem czemu uważasz, że ich wizerunek zmarnowano? Ta rasa nie odpowiadała twoim wyobrażeniom o tym jak powinni Pradawni się zachowywać = zniszczono ich wizerunek? A skoro już mowa o Pradawnych... przypomniałeś mi jeszcze jeden odcinek z drugim dnem gdzie pokazano jak owi Starożytni eksperymentowali na mniej rozwiniętych cywilizacjach, za pomocą satelit przekazując im wytyczne odnośnie systemu społecznego jaki mają wcielić w życie. Eksperyment społeczny na wielką skalę, który przez Shepparda i McKay'a został wzięty za grę komputerową. Dowcipny a zarazem mądry odcinek potwierdzający słuszność Pierwszej Dyrektywy - mniej rozwinięte kultury lepiej pozostawić same sobie.

mozg_kl2:
A według Ciebie co grupka wieśniaków ma robić po zniszczeniu 25 miast w całych stanach? Budować światoą demokrację czy jak? Radzą sobie z tym jak moga. Jedni uciekają w ramiona ukochany, inni do kieliszków, a jeszcze inni zaczynają działać. Jericho nigdy nie miałobyć Falloutem bo to nie ta skala wojny atomowej. Zniszczono tylko i wyłącznie główne miasta. Świat nie zmienił sięw pustynię.

I dlatego był to zmarnowany potencjał na serial w scenerii Fallouta. Np. ostatnio wpadła mi w ręce powieść Metro 2033 - takich post apokaliptycznych klimatów spodziewał bym się po Jericho. A tu co? Gilmore Girls z grzybkiem atomowym w tle... Może to i dobre jak na opere mydlaną, ale mnie ten gatunek nie rusza - i dlatego np. Stargate Universe wystrzegam się jak diabeł wody święconej. Dla porównania - obejrzyj np. serie o zombie The Walking dead Franka Darabonta - tego od Skazanych na Shawshank - i zobacz jaki jest kontrast pomiędzy tym serialem a mdłym Jericho. W przypadku tego pierwszego rzeczywiście masz poczucie, że świat się skończył, że cywilizacja upadła i, że bohaterowie są poddani próbie charakteru. A Jericho? Szkoda gadać.

mozg_kl2:
Ostatni brzeg jest wyjątkowo mydlany. Dużo bardziej mydlany niż Jericho.

Ale opowiada rzeczywiście o końcu świata, a nie o problemach farmerów z prowincji.
mozg_kl2
Użytkownik
#32 - Wysłana: 17 Paź 2011 08:26:36
Picard:
Głębię? Jaką Ty widziałeś głębie w SG 1? Owszem było kilka takich odcinków, które dawały do myślenia ale po za tym, to był to schemacik ratujemy świat przed mega wrogiem, który podkręca tam gdzieś wąsa i śmieje się demonicznie. Jeśli chodzi o samych przeciwników to było ich sporo: samych Goa'uld było od zatrzęsienia i każdy miał byś straszniejszy od poprzedniego... po drodze była także Ashen Confederacy i Replikatory. Każde z nich chciało władzy. Wraith byli inni - polowali bo musieli polować, to był jedyny sposób na przetrwanie ich gatunku i dlatego nazywam zmagania z nimi walką o przetrwanie. Owszem powielenie wątku Replikatorów w Atlantydzie uważam za kompletną stratę czasu, ale cóż nic nie jest doskonałe. Ale doprawdy nie wiem gdzie Ty widzisz opary głupoty w Atlantydzie? A wizerunek Pradawnych... jeśli mnie pamięć nie myli to nigdy nie pokazano ich w SG 1 więc nie wiem czemu uważasz, że ich wizerunek zmarnowano? Ta rasa nie odpowiadała twoim wyobrażeniom o tym jak powinni Pradawni się zachowywać = zniszczono ich wizerunek? A skoro już mowa o Pradawnych... przypomniałeś mi jeszcze jeden odcinek z drugim dnem gdzie pokazano jak owi Starożytni eksperymentowali na mniej rozwiniętych cywilizacjach, za pomocą satelit przekazując im wytyczne odnośnie systemu społecznego jaki mają wcielić w życie. Eksperyment społeczny na wielką skalę, który przez Shepparda i McKay'a został wzięty za grę komputerową. Dowcipny a zarazem mądry odcinek potwierdzający słuszność Pierwszej Dyrektywy - mniej rozwinięte kultury lepiej pozostawić same sobie.

Z tą Głębią to była analogia. Twój zachwyt nad ATl, jest gorszy niżchwalenie ENTka. Stargate od początku miał byc prosta schematyczna historyjką z kategorii akcji/przygoda opartą na schemacie my dobrzy oni źli. Porażka Universe tylko to potwierdza. Gouldów było kilku jak i Wraith, jednak plus minus działali oni w tej samej drużynie a i tak liczył się ten jeden. Nie jest prawdą to co piszesz o Wraith. Oni mogli się żywic zwykłym jedzenie, jednak polowanie na ludzi sprawiało im więcej przyjemności. Głupote widze, we wtórności fabuł, i głownie w tym, że ATl cały czas powiela historie z SG-1, zamaist wyjśc z cienia swojej poprzedniczki. Wszystko co widziałem w ATL widziałem wcześniej w SG-1. Pradawni pojawiali się sporadycznie w SG-1.

Picard:
I dlatego był to zmarnowany potencjał na serial w scenerii Fallouta. Np. ostatnio wpadła mi w ręce powieść Metro 2033 - takich post apokaliptycznych klimatów spodziewał bym się po Jericho. A tu co? Gilmore Girls z grzybkiem atomowym w tle... Może to i dobre jak na opere mydlaną, ale mnie ten gatunek nie rusza - i dlatego np. Stargate Universe wystrzegam się jak diabeł wody święconej. Dla porównania - obejrzyj np. serie o zombie The Walking dead Franka Darabonta - tego od Skazanych na Shawshank - i zobacz jaki jest kontrast pomiędzy tym serialem a mdłym Jericho. W przypadku tego pierwszego rzeczywiście masz poczucie, że świat się skończył, że cywilizacja upadła i, że bohaterowie są poddani próbie charakteru. A Jericho? Szkoda gadać.

Zacznij my od tego, że to nie miał byc serial w scenerii Fallouta. Inna skala, o czym pisałem. Metro to nic innego jak duchowy następca fallouta. Ciekawe, że w tym miejscu przywołujesz Walking Dead. Serial zapowiadany był jako epic show a wyszedł bardzo średnio. Liczba głupot i błędów na jedna klatkę odcinka przekracza masę krytyczna. Nie mówiac już o mydłowosći tej produkcji, która przebija Jericho. Walking dead bardzo słabo wypadło. Żeby nie kopać leżacego nie bede wspominał o głównych bohaterach.

Picard:
Ale opowiada rzeczywiście o końcu świata, a nie o problemach farmerów z prowincji.

Przy czym główny wątek to trójkat pomiędzy kapitanem okretu, drugim facetem a kobitka z Australii. Faktycznie straszny koniec świata. Zresztą po zniszczeniu 20 amerykańskich miast świat nie zmieni sięw nuklearna pustynię.
Picard
Użytkownik
#33 - Wysłana: 17 Paź 2011 09:56:21 - Edytowany przez: Picard
mozg_kl2:
Z tą Głębią to była analogia. Twój zachwyt nad ATl, jest gorszy niżchwalenie ENTka. Stargate od początku miał byc prosta schematyczna historyjką z kategorii akcji/przygoda opartą na schemacie my dobrzy oni źli. Porażka Universe tylko to potwierdza. Gouldów było kilku jak i Wraith, jednak plus minus działali oni w tej samej drużynie a i tak liczył się ten jeden. Nie jest prawdą to co piszesz o Wraith. Oni mogli się żywic zwykłym jedzenie, jednak polowanie na ludzi sprawiało im więcej przyjemności. Głupote widze, we wtórności fabuł, i głownie w tym, że ATl cały czas powiela historie z SG-1, zamaist wyjśc z cienia swojej poprzedniczki. Wszystko co widziałem w ATL widziałem wcześniej w SG-1. Pradawni pojawiali się sporadycznie w SG-1.

Rozumie Cię, że w Atlantydzie możesz dostrzegać wtórność, ale że doszukujesz się tam głupoty? Jeśli rzekomo powielała ona historie znane z SG 1 - chętnie poznał bym przykład historii z SG 1, którą Atlantyda splagiatowała - to mam rozumieć, że SG 1 też jest głupie? Co do Wraith mylisz się, kwestia ich diety była jasno wytłumaczona: mogli spożywać tradycyjny pokarm, ale nie zapewniał on im żadnych wartości odżywczych. Było to wytłumaczone w odcinku o kolonii karnej - de facto kolejny przykład na całkiem inteligentny epizod SG Atlantis gdzie przedstawiono moralny dylemat: czy można poświęcać członków danej społeczności - choćby i więźniów - w imię dobra tegoż społeczeństwa? A co do Universe jakiej głębi się tam doszukujesz? Podobnież to zwykła opera mydlana w kosmosie. A SG 1 nie od początku opierał się na schemacie my kontra oni - początkowo był to serial o tym jak grupka badaczy poznawała różne ludzkie kultury rozsiane po galaktyce, później inaczej rozłożono akcenty i serial przemienił się w komiks w kosmosie.

mozg_kl2:
Zacznij my od tego, że to nie miał byc serial w scenerii Fallouta. Inna skala, o czym pisałem. Metro to nic innego jak duchowy następca fallouta. Ciekawe, że w tym miejscu przywołujesz Walking Dead. Serial zapowiadany był jako epic show a wyszedł bardzo średnio. Liczba głupot i błędów na jedna klatkę odcinka przekracza masę krytyczna. Nie mówiac już o mydłowosći tej produkcji, która przebija Jericho. Walking dead bardzo słabo wypadło. Żeby nie kopać leżacego nie bede wspominał o głównych bohaterach.

Sorry, ale jeśli widzę taki plakat promocyjny to owszem spodziewam się serialu o zagładzie nuklearnej, a nie o sielskim życiu na prowincji USA. Jak widzisz hasło promocyjne głosiło: ,,to ostatni zwyczajny dzień", a okazało się, że takich zwyczajnych dni w serialu było od zatrzęsienia. Jeśli kogoś interesują opery mydlane, to Jericho pewnie ich zadowoli. Mnie nie zadowala - nie interesują mnie bowiem rozterki miłosne i codzienne sprawy bohaterów, szczególnie, że w ich świecie dzieje się wiele znacznie ciekawszych rzeczy - wiesz wojna atomowa i takie tam drobiazgi.
Jeśli chodzi o Walking dead to ja pisze o klimacie tej produkcji a nie bohaterach. Mdłością przebija Jericho? Nie rozśmieszaj mnie. Opustoszałe miasta, zombie grasujący na każdym kroku, jedynie nieliczna grupka ocaleńców, którzy starają się ze wszystkich siło ocaleć... Jak ma się to do sielskiego Jericho?

mozg_kl2:
Przy czym główny wątek to trójkat pomiędzy kapitanem okretu, drugim facetem a kobitka z Australii. Faktycznie straszny koniec świata. Zresztą po zniszczeniu 20 amerykańskich miast świat nie zmieni sięw nuklearna pustynię.

Owszem, ale ten romans miał miejsce w określonych okolicznościach czyż nie? Wiesz koniec świata i takie tam trywialne rzeczy... Żeby się nie produkować: W 1964 roku, życie istnieje już tylko w Australii. Pozostało około pięciu miesięcy do całkowitej zagłady ludzkości. Reszta świata została zniszczona przez wojnę atomową. Władze wydają pigułki z trucizną. Widzisz różnice pomiędzy tym a mdłym Jericho? I po detonacji tych 20 bomb życie toczyło się w USA po staremu? Nie ma końca rządu, końca tego państwa, zabójczego promieniowania... Zresztą to, że skala wydarzeń w Jericho była tak ,,mała" to właśnie przykład na to, że serial ten to zmarnowany potencjał na przedstawienie post apokaliptycznej rzeczywistości.
Toudi
Użytkownik
#34 - Wysłana: 17 Paź 2011 13:08:13
Picard:
p. ostatnio wpadła mi w ręce powieść Metro 2033

No ale tam bomby spadły nad ich głowami, zresztą prawie na cały świat. Ale autor i tak mocno pojechał z mutantami - niby w starym dobrym stylu, ale po współczesnych książkach oczekuje się jednak czegoś innego, albo więcej o mutantach...
Picard:
Dla porównania - obejrzyj np. serie o zombie The Walking dead Franka Darabonta (...) W przypadku tego pierwszego rzeczywiście masz poczucie, że świat się skończył, że cywilizacja upadła i, że bohaterowie są poddani próbie charakteru.

No ja mam z tym pewien problem. Ale dziś chyba zaczyna się drugi sezon i może już będzie lepiej niż w pierwszym. A co do końca świata, to wiesz, to jest serial o zombi, ci jak nie mają przewagi 100:1 to nie są groźni.

Picard:
Ostatni brzeg

Picard:
Ale opowiada rzeczywiście o końcu świata, a nie o problemach farmerów z prowincji.

mozg_kl2:
Przy czym główny wątek to trójkat pomiędzy kapitanem okretu, drugim facetem a kobitka z Australii. Faktycznie straszny koniec świata.

Picard:
Owszem, ale ten romans miał miejsce w określonych okolicznościach czyż nie? Wiesz koniec świata i takie tam trywialne rzeczy... Żeby się nie produkować: W 1964 roku, życie istnieje już tylko w Australii. Pozostało około pięciu miesięcy do całkowitej zagłady ludzkości. Reszta świata została zniszczona przez wojnę atomową. Władze wydają pigułki z trucizną.

Ech panowie, mam nad wami pewną przewagę, znam wszystkie trzy działa o temacie Ostatni Brzeg od książki Nevil Shute z 57 (tłumaczenie z 58) przez film z 59 po ten z 2000.
Trójkąt powstał na potrzeby filmu (i to zdaje się tylko tego ostatniego). W książce nawet romans nie jest prawdziwy, Dwight nigdy nie zdradził żony i nie został w Australii. Moira umila mu ostatnie dni jego życia, co prawda to nie znaczy, że nie chciała by dla niej został, ale wie że to nie możliwe. Co wiecej Dwight nigdy nie przyjął faktu wojny za prawdę, znaczy się wiedział, że się wydarzyła i że północ nie żyje, ale on we wrześniu wraca do domu i rodziny a nie umiera. W filmie z 2000 roku, w końcu jednak godzi się z myślą. (a zresztą czytajcie dalej)...
Nie tylko Australia przetrwała choć to o niej mowa we wszystkich dziełach, to w filmach całkowicie wycięto fakt, że Dwight nie jest ostatnim i najwyższym stopniem dowódcą który przeżył, sporo część schroniła się gdzieś na północ Melbourne (choć w tym z 59 chyba o tym wspominali), co więcej u brzegów Brazylii schronił się drugi okręt (bliźniak tego od Dwighta) podwodny i robi turę po wschodnim wybrzeżu USA i w Europie.
No ale wracając do tematu, On The Beach to historia końca i ważne tam jest to czego nie pokazano. To co zostawiono wyobraźni widza/czytelnika.
Poza śmiercią Osborna i chyba rodziną Holmesa, nie pokazują niczyjej śmierci, ani jak się do niej przyczynią. Są sugestie, ale nigdzie nie stawia się kropki i to jest najbardziej w tym przerażające.
Cała akcja, którą pokazują, ma na celu utożsamienie się widza/czytelnika z jednym z bohaterów, by na końcu mógł się poczuć na jego miejscu i sprawdzić czy podjął by taką a nie inną decyzję. Mamy spory przekrój bohaterów, tak że każdy powinien sobie znaleźć coś dla siebie.

Z punktu widzenia historii jest tu piękny pokaz jak się zmieniali ludzie. O ile rodzina Holmesów jest we wszystkich trzech działach taka sama, to Moira i Dwight zmieniają się drastycznie. Ewolucja Osborne jest średnia, ale pewne zmiany przez te 40 lat w szalonych naukowcach też nastąpiły.

Picard:
Ale opowiada rzeczywiście o końcu świata, a nie o problemach farmerów z prowincji.

No i nie prawda, Moira i jej rodzina to farmerzy z prowincji, i to tacy prawdziwi. Holmesi też żyją na prowincji. I do samego końca (w książce, bo w filmach od tego odeszli, za mało filmowy motyw) martwią się o nadchodzące lato, o uprawy, o bydło. A Mary o to jak będzie wyglądał jej ogródek, kiedy trzeba będzie plewić, gdzie jakie drzewka zasadzić itd. (i to było w filmach).
Rożnica odbiorze tych problemów z tymi z Jerycho - mimo że są takie same - jest fakt, że w Ostatnim Brzegu nie ma poprawy, to koniec, a w Jerycho życie wraca do jakiejś współczesnej normalności.

Zresztą wyobraź sobie że ktoś niszczy stolice w Europie, czy myślisz że przez to nagle Europa przestała by istnieć a jej ludność zamieniła się w post apokaliptycznych szabrowników? O ile miasta miałyby problemy, tak prowincje żyłyby w miarę normalnie, bo i zwierząt jucznych w naszym kraju dość by zapewnić jako taki transport żywności, domy mają własne ogrzewanie, a i samochody są na tyle stare, że większość na popych się uruchomi. Upadną rządy? No i? Naprawdę sądzisz, że na prowincji ktoś się martwi korporacjami i bankami? Problemem będzie jak obsiać pola i jak zebrać plony a nie czy jest ktoś, kto będzie rządził. I o tym też jest Jerycho.

mozg_kl2:
Nie jest prawdą to co piszesz o Wraith. Oni mogli się żywic zwykłym jedzenie, jednak polowanie na ludzi sprawiało im więcej przyjemności.

W jednym z odcinków mieli jednego Wraith, chyba Todda i testowali na nim wszystko co do jedzenia mieli, nawet żywe zwierzęta, nie było substytutu dla ludzi.
Picard:
de facto kolejny przykład na całkiem inteligentny epizod SG Atlantis gdzie przedstawiono moralny dylemat: czy można poświęcać członków danej społeczności - choćby i więźniów - w imię dobra tegoż społeczeństwa?

A wiesz, że Wraith nie musiały zjadać człowieka do śmierci? Mogły żywić się po trochu, dać mu szansę na regenerację. Co więcej, mogły wzmacniać człowieka. (pamięta ktoś Forda i jego ekipę?).
I kolejny problem Wraith, to fakt że są klonami, z czego większość dosyć bezmózgimi (bez urazy mózg ;)) żołnierzami. A ich liczba wzrosła przez wojnę z Pradawnimi, bo potrzebni byli żołnierze do walki a czym się ich wykarmi...
Co do koegzystencji, to wampirom się udało, myślę że i Wraith, gdyby nie ich liczba też by się udało, zwłaszcza ze społeczeństwami dosyć prymitywnymi.

Picard:
A co do Universe jakiej głębi się tam doszukujesz?

Była a raczej mocno próbowali ją tam twórcy umieścić do 1x18, potem się wszystko posypało i dostało cancela, bo wrócili do schematu z SG1 i SGA (nie ATL jak tu piszecie, a SGA!!!)

Picard:
A SG 1 nie od początku opierał się na schemacie my kontra oni - początkowo był to serial o tym jak grupka badaczy poznawała różne ludzkie kultury rozsiane po galaktyce, później inaczej rozłożono akcenty i serial przemienił się w komiks w kosmosie.

SG1 od początku był tym komiksem i to już od filmu. Poznawanie innych kultur było efektem ubocznym, jakże pożądanym i pozytywnym, ale ubocznym. I był obecny do samego końca SG1, z każdym sezonem było go mniej bo i główny zły wymagał więcej uwagi, ale był obecny do samego końca.
mozg_kl2
Użytkownik
#35 - Wysłana: 17 Paź 2011 14:43:42
Picard:
Rozumie Cię, że w Atlantydzie możesz dostrzegać wtórność, ale że doszukujesz się tam głupoty? Jeśli rzekomo powielała ona historie znane z SG 1 - chętnie poznał bym przykład historii z SG 1, którą Atlantyda splagiatowała - to mam rozumieć, że SG 1 też jest głupie? Co do Wraith mylisz się, kwestia ich diety była jasno wytłumaczona: mogli spożywać tradycyjny pokarm, ale nie zapewniał on im żadnych wartości odżywczych. Było to wytłumaczone w odcinku o kolonii karnej - de facto kolejny przykład na całkiem inteligentny epizod SG Atlantis gdzie przedstawiono moralny dylemat: czy można poświęcać członków danej społeczności - choćby i więźniów - w imię dobra tegoż społeczeństwa? A co do Universe jakiej głębi się tam doszukujesz? Podobnież to zwykła opera mydlana w kosmosie. A SG 1 nie od początku opierał się na schemacie my kontra oni - początkowo był to serial o tym jak grupka badaczy poznawała różne ludzkie kultury rozsiane po galaktyce, później inaczej rozłożono akcenty i serial przemienił się w komiks w kosmosie.

Zacznijmy od tego, że cała serii Stargate do ambitnych nie należy. Realizmu, w tym nie uświadczysz, hard sf też ze swiecą szukać. Zwykłe action/adventure. Co splagiatowała? Lista jest spora. Pierwszy plagiat jaki rzuca siew oczy to pilot. Zamiast Gouldów mamy Wraith, zamiast Jaffa galaktycznych wieśniaków. Dalej leci już według schematu. Przybyliśmy do nowego miejsca jest super uber wróg i biedni zniewoleni wieśniacy, których trzeba ratować. Dalej wprowadzono nowego wroga, którego nie umiano zagospodarować, w żaden sposób, wiec zdecydowano się wrócic do znanych i lubianych przeciwnków. Męczący wątek Todda, który co sezon powracał z jeszcze większa zemsta, która mu co sezon nie wychodziła.

Picard:
Sorry, ale jeśli widzę taki plakat promocyjny to owszem spodziewam się serialu o zagładzie nuklearnej, a nie o sielskim życiu na prowincji USA. Jak widzisz hasło promocyjne głosiło: ,,to ostatni zwyczajny dzień", a okazało się, że takich zwyczajnych dni w serialu było od zatrzęsienia. Jeśli kogoś interesują opery mydlane, to Jericho pewnie ich zadowoli. Mnie nie zadowala - nie interesują mnie bowiem rozterki miłosne i codzienne sprawy bohaterów, szczególnie, że w ich świecie dzieje się wiele znacznie ciekawszych rzeczy - wiesz wojna atomowa i takie tam drobiazgi.
Jeśli chodzi o Walking dead to ja pisze o klimacie tej produkcji a nie bohaterach. Mdłością przebija Jericho? Nie rozśmieszaj mnie. Opustoszałe miasta, zombie grasujący na każdym kroku, jedynie nieliczna grupka ocaleńców, którzy starają się ze wszystkich siło ocaleć... Jak ma się to do sielskiego Jericho

Nie ma czegostakiego jak serial o zagłądzie nuklearnej. Film czy serial możę pokazywać rzeczywistosć after. Cieżko nazwac dni po atakach z Jericho jako zwyczajne. Jutro nie było już takie pewne. Braki w żywności, lokalne bandy, najemnicy. To nie jest zwyczajny dzień. W Jericho nie ma wojny atomowej. CO mają opustoszałe miasta, do fabuły? Z 42 minut odc 41 przemija na siedzeniu i gadaniu na temat rozterek miłosnych, głównego trójkącika. O posiadaniu obozu w lecie w świecie opanowanym przez zombie nie będe wspominał, bo to głupota do kwadratu.

Toudi:
Była a raczej mocno próbowali ją tam twórcy umieścić do 1x18, potem się wszystko posypało i dostało cancela, bo wrócili do schematu z SG1 i SGA (nie ATL jak tu piszecie, a SGA!!!)


ja spotykałęm siez dwoma wersjami i SGA i ATL.
Picard
Użytkownik
#36 - Wysłana: 17 Paź 2011 20:35:28 - Edytowany przez: Picard
mozg_kl2:
Zacznijmy od tego, że cała serii Stargate do ambitnych nie należy. Realizmu, w tym nie uświadczysz, hard sf też ze swiecą szukać. Zwykłe action/adventure. Co splagiatowała? Lista jest spora. Pierwszy plagiat jaki rzuca siew oczy to pilot. Zamiast Gouldów mamy Wraith, zamiast Jaffa galaktycznych wieśniaków. Dalej leci już według schematu. Przybyliśmy do nowego miejsca jest super uber wróg i biedni zniewoleni wieśniacy, których trzeba ratować. Dalej wprowadzono nowego wroga, którego nie umiano zagospodarować, w żaden sposób, wiec zdecydowano się wrócic do znanych i lubianych przeciwnków. Męczący wątek Todda, który co sezon powracał z jeszcze większa zemsta, która mu co sezon nie wychodziła.

Chwila, chwila. Sam pisałeś, że SG 1 jest schematyczne, że opierało się nieustannie na: walce z uber wrogiem w kosmosie i ratowaniu świata dzięki plot device. I to jest właśnie ten mój główny zarzut wobec SG 1 - ten schemat zwyczajnie mi się przejadł i mnie znudził. Ów schemat był odgrywany w SG 1 przez dziesięć bitych lat, a mimo to ów serial przypadł Ci do gustu. Natomiast wieszasz psy na Atlantydzie za... powielanie schematów? Schematyczny SG 1 jest OK, ale - rzekomo - równie schematyczna Atlantyda już jest beee? Czemu to niby? Poza tym w przypadku tego drugiego serialu mamy do czynienia z ciekawą wariacjom na temat tego schematu, a i serial był bardziej urozmaicony, miał więcej ciekawych odcinków nie związanych ze zwalczaniem wielkiego złego, wroga. A tak na marginesie Todd się nie mścił, mściwy był Michael. Wątek tego ostatniego ciekawie się zaczął - cały ten dylamet moralny związany z przemienieniem Wraith w ludzi - ale źle się rozwinął i Michael został kolejnym komiksowych super wrogiem. Ale przynajmniej jego motywacja miała nico więcej sensu i była lepsza niż standardowe: ,,chce władzy", co było motorem fabuły SG 1.

mozg_kl2:
Nie ma czegostakiego jak serial o zagłądzie nuklearnej. Film czy serial możę pokazywać rzeczywistosć after. Cieżko nazwac dni po atakach z Jericho jako zwyczajne. Jutro nie było już takie pewne. Braki w żywności, lokalne bandy, najemnicy. To nie jest zwyczajny dzień. W Jericho nie ma wojny atomowej. CO mają opustoszałe miasta, do fabuły? Z 42 minut odc 41 przemija na siedzeniu i gadaniu na temat rozterek miłosnych, głównego trójkącika. O posiadaniu obozu w lecie w świecie opanowanym przez zombie nie będe wspominał, bo to głupota do kwadratu.

Nie ma a może być powinno. I tego oczekiwałem od Jericho. Albo przynajmniej jak Ty to mówisz, pokazania dramatycznych wydarzeń after, ukazania świata po zagładzie, serialu z znacznie cięższą, mroczniejszą post apokaliptyczną atmosferą. Bandy i brak żywności to pikuś, i te elementy nie zmieniają postaci rzeczy, że serial w głównej mierze zajmował się tak pasjonującymi tematami jak rozterki sercowe bohaterów, wybory burmistrza, przesiadywanie w barze itp. Zaiste fascynujące w kontekście tego o czym ów serial miał traktować - czyli o post apokaliptycznym świecie. Wybacz, ale widzę, że po raz kolejny wychodzi tu na wierzch twoja hipokryzja: w The Walking dead wątek romasnowy Ci strasznie przeszkadzał, ale już takie wątki w Jericho Ci przypadły do gustu? Co mają opuszczone miasta do fabuły? Mają to, że w Walking dead bohaterowie wybierając się do miasta znajdują się w iście wymarłym środowisku, które rzeczywiście wygląda jak po końcu świata, i są w ciągłym niebezpieczeństwie ze strony żywych trupów. Muszą się chować i kombinować by przetrwać w - niektórzy od chodzą od zmysłów i popełniają samobójstwo, bo nie chcą żyć w świecie bez nadziej. W Jericho problemem jest sianie kukurydzy i festyn dyni. Taka jest różnica w kimacie i fabule obu post apokaliptycznych - w przypadku Jericho tylko z nazwy - produkcji. Tego post apokaliptycznego kilmatu zwyczajnie w Jericho nie ma. Rozumie też, że jesteś ekspertem zombie suvrivalu i wiesz, że zakładanie obozu - poza granicami aktywności zombie, to głupota. Ale wspomniane wyżej zachowania mieszkańców Jericho już wcale głupie nie są...

Toudi:
No ale tam bomby spadły nad ich głowami, zresztą prawie na cały świat. Ale autor i tak mocno pojechał z mutantami - niby w starym dobrym stylu, ale po współczesnych książkach oczekuje się jednak czegoś innego, albo więcej o mutantach...

Dopiero rozpocząłem lekturę, ale półki co mutanty mi się tam podobają - w post apokaliptycznej rzeczywistości są mile widziane. Podsumowując Metro ma klimat, którego Jericho jest pozbawione. Metro opowiada o zupełnie nowym, powstałym w wyniku zagłady świecie, a Jericho o perypetiach farmerów z prowincji, dla których grzybek atomowy jest jedynie tłem.

Toudi:
No ja mam z tym pewien problem. Ale dziś chyba zaczyna się drugi sezon i może już będzie lepiej niż w pierwszym. A co do końca świata, to wiesz, to jest serial o zombi, ci jak nie mają przewagi 100:1 to nie są groźni.

Co Tobie nie podobało się w pierwszym sezonie? Typowa solidna opowieść o zombie apocalypse. A to, że taki scenariusz jest absurdalny to już inna sprawa - taki urok gatunku filmów o zombie.

Toudi:
No i nie prawda, Moira i jej rodzina to farmerzy z prowincji, i to tacy prawdziwi. Holmesi też żyją na prowincji.

Ale czy ich świat się nie skończył?

Toudi:
Zresztą wyobraź sobie że ktoś niszczy stolice w Europie, czy myślisz że przez to nagle Europa przestała by istnieć a jej ludność zamieniła się w post apokaliptycznych szabrowników? O ile miasta miałyby problemy, tak prowincje żyłyby w miarę normalnie, bo i zwierząt jucznych w naszym kraju dość by zapewnić jako taki transport żywności, domy mają własne ogrzewanie, a i samochody są na tyle stare, że większość na popych się uruchomi. Upadną rządy? No i? Naprawdę sądzisz, że na prowincji ktoś się martwi korporacjami i bankami? Problemem będzie jak obsiać pola i jak zebrać plony a nie czy jest ktoś, kto będzie rządził. I o tym też jest Jerycho.

Problemem jest to, że świat po zagładzie atomowej wyglądał by całkiem inaczej niż przed. To koniec cywilizacji jaką znamy, być może koniec ludzkości jako takiej - upadek starego porządku, znaczący wzrost promieniowania, być może nuklearna zima, a może nawet - z czasem - jakieś mutanty. Wogóle zachowujesz się tak jakby dziś wieś była zupełnie samowystarczalna i niezależna od miast. Zupełna nieprawda. Miasto ze wsią żyje w symbiozie, jedno drugiego potrzebuje i jego bez drugiego nie jest w stanie normalnie funkcjonować.
Toudi
Użytkownik
#37 - Wysłana: 17 Paź 2011 23:46:44
Picard:
Dopiero rozpocząłem lekturę, ale półki co mutanty mi się tam podobają - w post apokaliptycznej rzeczywistości są mile widziane.

Całkowicie popieram, niestety w Metro im dalej tym gorzej. Doczytasz, zrozumiesz.
Picard:
a Jericho o perypetiach farmerów z prowincji, dla których grzybek atomowy jest jedynie tłem.

On The Beach atom też jest tylko tłem.
Picard:
Toudi:
No i nie prawda, Moira i jej rodzina to farmerzy z prowincji, i to tacy prawdziwi. Holmesi też żyją na prowincji.

Ale czy ich świat się nie skończył?

No i tu jest problem, gdyby pominąć kilka ostatnich minut/stron (i wyprawy okrętów podwodnych na północ), to...
Gdy poznajemy Moirę w książce (w filmach to nieco spłycili - myślę, że ze względu na długość utworu) to młoda kobieta (20 parę lat), która nic nie robi tylko pije i się bawi i wie, że nie ma sensu się przejmować przyszłością. Zmienia się jednak pod wpływem Dwighta, nawet udaje się na kurs maszynopisania. (No poważnie, kogo obchodzi czyjeś maszynopisanie, przy śmieci świata i ludzkości - sarkazm celowy.) Maszyniści pracują, marynarze mają warty, okręty są remontowane i szykowane do wypraw (mimo braku ropy do kotłów), życie toczy się jakby miało trwać, mimo że za chwilę ma się skończyć.

Zupełnie jak w Jericho. Tylko końce są inne, w jednym mamy definitywny koniec, w drugim powrót cywilizacji.

Picard:
Problemem jest to, że świat po zagładzie atomowej wyglądał by całkiem inaczej niż przed.

Ale w Jericho nie ma zakłady, jest atak i dosyć małym rażeniu, bo uderza w banki i korporacje (i zabija olbrzymie ilości ludzi), ale przemysł, rolnictwo przetrwało.
Picard:
W ogóle zachowujesz się tak jakby dziś wieś była zupełnie samowystarczalna i niezależna od miast. Zupełna nieprawda. Miasto ze wsią żyje w symbiozie, jedno drugiego potrzebuje i jego bez drugiego nie jest w stanie normalnie funkcjonować.

Funkcjonować jak funkcjonuje na co dzień, to masz rację, przetrwać - wieś bez miasta przetrwa, na odwrót nie.
Fakt nie będzie internetu, telefonów, większość prądu też padnie, ale na wsi to wciąż nie są rzeczy niezbędne to przetrwania. Ropa? Wiele domów na wsiach grzanych jest kotłami na ropę (to samo co leje się do diesla, tyle że bez akcyzy). Na jeden sezon powinno wystarczyć (o ile oczywiście odpowiednio myślący ludzie zajmą się tematem). Zima? Domy na wsi z zasady są tu niezależne. Woda, zależy od rejonu, źródła i studnie.

Wieś w naszym rejonie, dzięki swojemu prymitywizmowi (szamba, studnie, piece) jest bardzo niezależna i zdolna do przetrwania bez przemysłu ciężkiego. Miasta, mimo całej swojej potęgi i liczebności nie są.
Picard
Użytkownik
#38 - Wysłana: 18 Paź 2011 01:12:35 - Edytowany przez: Picard
Toudi:
Całkowicie popieram, niestety w Metro im dalej tym gorzej. Doczytasz, zrozumiesz.

OK, ale półki co książka ma fajny klimat.

Toudi:
On The Beach atom też jest tylko tłem.

No nie do końca bo ukazuje relacje ludzi w przeddzień końca świata. To co się dzieje na świecie - wojna nuklearna - ma rzeczywisty wpływ na bohaterów. Z pewnością nie jest im sielankowo, nie jest to trywialne.

Toudi:
Maszyniści pracują, marynarze mają warty, okręty są remontowane i szykowane do wypraw (mimo braku ropy do kotłów), życie toczy się jakby miało trwać, mimo że za chwilę ma się skończyć.

Wiesz mógł by takie zachowanie zrozumieć - takie samooszukiwanie się w obliczu śmierci by ulżyć własnej, znękanej psychice... Gdyś wiedział, że rzeczywiście koniec nie będzie różowy, że nad bohaterami wisi jednak fatum, że mimo tego udawania klimat jest jednak ciężki. Oto mi własnie chodzi: w Jericho wogóle tego klimatu nie czuć. Do czego to jeszcze porównać.. weź np. film Ludzkie dzieci - owszem pomysł absurdalny - ale tam przedstawiono wyraźnie różniącą się od naszej rzeczywistość, w której ludzkość skazana była na wymarcie, bo na świat nie przychodziły nowe dzieci. Klimat i wymowa tamtego filmu były nieporównywalnie lepsze niz Jericho.

Toudi:
Ale w Jericho nie ma zakłady, jest atak i dosyć małym rażeniu, bo uderza w banki i korporacje (i zabija olbrzymie ilości ludzi), ale przemysł, rolnictwo przetrwało.

I właśnie o to chodzi. Serial był firmowany obrazem grzybka atomowego, a ja czułem się jakbym oglądał film o ludziach, którzy nawet nie osobiście, tylko gdzieś z boku oglądają wydarzenia takie jak np. zamieszki w Los Angeles roku 1992, albo były świadkami przejścia huraganu Katrina. Mała niedogodność, ale z pewnością nie koniec świata. Nazywam to nieuczciwą reklamą - nie tego się spodziewałem. Zresztą tyle już czasu dyskutujemy o Jericho a do tej pory nie rozumie co znajdujesz w tym serialu tak strasznie porywającego: wątki romansowe, wybory burmistrza, festiwal dyni?

Toudi:
Fakt nie będzie internetu, telefonów, większość prądu też padnie, ale na wsi to wciąż nie są rzeczy niezbędne to przetrwania. Ropa? Wiele domów na wsiach grzanych jest kotłami na ropę (to samo co leje się do diesla, tyle że bez akcyzy). Na jeden sezon powinno wystarczyć (o ile oczywiście odpowiednio myślący ludzie zajmą się tematem). Zima? Domy na wsi z zasady są tu niezależne. Woda, zależy od rejonu, źródła i studnie.

Przemilczasz jeden fakt: co z kwaśnymi deszczami, co radiacją, co ze skarżeniem gleby? Co ze skarżeniem wód gruntowych? Np. terenów w Czarnobylu dwadzieścia lat po katastrofie nikt nie zamieszkuje. Poza tym na dłużą metę paliwo się skończy, elektryczność się skończy, gaz się skończy, pasza dla zwierząt się skończy... I wówczas co? Powrót do średniowiecza... W najlepszym razie.
mozg_kl2
Użytkownik
#39 - Wysłana: 18 Paź 2011 08:37:29
Picard:
Chwila, chwila. Sam pisałeś, że SG 1 jest schematyczne, że opierało się nieustannie na: walce z uber wrogiem w kosmosie i ratowaniu świata dzięki plot device. I to jest właśnie ten mój główny zarzut wobec SG 1 - ten schemat zwyczajnie mi się przejadł i mnie znudził. Ów schemat był odgrywany w SG 1 przez dziesięć bitych lat, a mimo to ów serial przypadł Ci do gustu. Natomiast wieszasz psy na Atlantydzie za... powielanie schematów? Schematyczny SG 1 jest OK, ale - rzekomo - równie schematyczna Atlantyda już jest beee? Czemu to niby? Poza tym w przypadku tego drugiego serialu mamy do czynienia z ciekawą wariacjom na temat tego schematu, a i serial był bardziej urozmaicony, miał więcej ciekawych odcinków nie związanych ze zwalczaniem wielkiego złego, wroga. A tak na marginesie Todd się nie mścił, mściwy był Michael. Wątek tego ostatniego ciekawie się zaczął - cały ten dylamet moralny związany z przemienieniem Wraith w ludzi - ale źle się rozwinął i Michael został kolejnym komiksowych super wrogiem. Ale przynajmniej jego motywacja miała nico więcej sensu i była lepsza niż standardowe: ,,chce władzy", co było motorem fabuły SG 1.

Znowu zaczynasz stosować swoje ulubione sztuczki wmawiajac mi, że powiedziałem cos czego nie powiedziałem. Komiksowosć SG-1 nie przeszkadzała mi. Problem pojawił się w momencie, gdy ATL zaczął byc gorszą kopią SG-1. Nie dostaliśmy niczego nowego ponad to co już widzieliśmy. Przecież zarówno ATL jak i SG1 opieraja się na tym schemacie, wiec jak w przypadku tego drugiego moze Ci się on podobać a jednocześnie meczyć. Kto niby chciał władzy w SG-1, bo nie kojarze? Gouldowi broni tylko swojego stanu posiadania, Replikatory robiły to do czego zostały stworzone czyli się rozprzestrzeniały.

Picard:
Albo przynajmniej jak Ty to mówisz, pokazania dramatycznych wydarzeń after, ukazania świata po zagładzie, serialu z znacznie cięższą, mroczniejszą post apokaliptyczną atmosferą. Bandy i brak żywności to pikuś, i te elementy nie zmieniają postaci rzeczy, że serial w głównej mierze zajmował się tak pasjonującymi tematami jak rozterki sercowe bohaterów, wybory burmistrza, przesiadywanie w barze itp. Zaiste fascynujące w kontekście tego o czym ów serial miał traktować - czyli o post apokaliptycznym świecie. Wybacz, ale widzę, że po raz kolejny wychodzi tu na wierzch twoja hipokryzja: w The Walking dead wątek romasnowy Ci strasznie przeszkadzał, ale już takie wątki w Jericho Ci przypadły do gustu? Co mają opuszczone miasta do fabuły? Mają to, że w Walking dead bohaterowie wybierając się do miasta znajdują się w iście wymarłym środowisku, które rzeczywiście wygląda jak po końcu świata, i są w ciągłym niebezpieczeństwie ze strony żywych trupów. Muszą się chować i kombinować by przetrwać w - niektórzy od chodzą od zmysłów i popełniają samobójstwo, bo nie chcą żyć w świecie bez nadziej. W Jericho problemem jest sianie kukurydzy i festyn dyni. Taka jest różnica w kimacie i fabule obu post apokaliptycznych - w przypadku Jericho tylko z nazwy - produkcji. Tego post apokaliptycznego kilmatu zwyczajnie w Jericho nie ma. Rozumie też, że jesteś ekspertem zombie suvrivalu i wiesz, że zakładanie obozu - poza granicami aktywności zombie, to głupota. Ale wspomniane wyżej zachowania mieszkańców Jericho już wcale głupie nie są...

Czyli oczekiwałem BSG w wersji post-apo. Dziękuje postoje. Z ciekawości spytam ile odcinków widziałeś, bo odnoszcze wrażenie, żę tylko kilka początkowych? Pominę już kolejną Twoją ulubionafigure retoryczną, czyli wyciaganie jednej scene i pompowanie na jej podstawie krytyki do niebotycznych rozmiarów. Ludzie starali się zachować normalnosć i stabilizacje więc przeprowadzono wybory, które i tak miały się odbyc. Nie bardzo wiem co Ci się w tym nie podoba? Nawet w Falloucie przeprowadzaja wybory na prezydenta i senatorów. Jericho i Walking dead dzieli przepaść. W tym pierwszym wątki miłosne są miłym dodatkiem do fabuły. W tym drugim to esencja serialu. Nie mówiąc już o masie głupowatości na sekunde. Ostatni odcinek a premierowy 2 sezonu potwierdza ta tendencje. Kolejne "błyskotliwe" decyzje naszych bohaterów, akcja tak wartko się pędzi do przodu, żę można wyjsc zjesć obiad wrócic, i nie wiele się straci. BTW to było zbieranie kukurydzy nie sianie. Nie trzeba być ekspertem, żeby wiedzieć, że zakłądanie obozu w lesie, bez jakichkolwiek pułapek to szybka droga do tego by obudzić się któregos dnia z zombiem w łóżku. Wystarczy ruszyć głową, żeby do tego dojść.

Picard:
Co Tobie nie podobało się w pierwszym sezonie? Typowa solidna opowieść o zombie apocalypse. A to, że taki scenariusz jest absurdalny to już inna sprawa - taki urok gatunku filmów o zombie.

Zaczynajac od masy głupot, niespójnosć, mydlanego klimatu, kończąc na słabym dopracowaniu scenariuszowym, i tylko 6 odcinkach, które tak naprawde mogłyby sie zawrzeć w 15 minutach.

Picard:
Zresztą tyle już czasu dyskutujemy o Jericho a do tej pory nie rozumie co znajdujesz w tym serialu tak strasznie porywającego: wątki romansowe, wybory burmistrza, festiwal dyni?

Cały czas też nie powiedizałes co Ci się nie podoba. Rzucasz jakiegos ogólniki bez ładu i składu.
Toudi
Użytkownik
#40 - Wysłana: 18 Paź 2011 11:22:38
Picard:
Przemilczasz jeden fakt: co z kwaśnymi deszczami, co radiacją, co ze skarżeniem gleby? Co ze skarżeniem wód gruntowych? Np. terenów w Czarnobylu dwadzieścia lat po katastrofie nikt nie zamieszkuje. Poza tym na dłużą metę paliwo się skończy, elektryczność się skończy, gaz się skończy, pasza dla zwierząt się skończy... I wówczas co? Powrót do średniowiecza... W najlepszym razie.

Ale ja nie mówię o ataku strategicznym, tylko taktycznym. Jeśli bomby w Europie wybuchną tylko w stolicach (bo do tego można porównać atak z Jericho) naprawdę uważasz, że Europa by upadła?
Czarnobyl to też ciekawe miejsce, jedna siłownia ciągle pracuje, ludzie ją obsługują. Według ostatnich danych Prypeć mógłby być ponownie zamieszkany, bo radiacja w mieście ma w miarę normalne wyniki. Teren ten jest opustoszały ze względów psychologicznych niż naukowych.
Skażenie wód? W Polsce tylko wówczas na północ od Warszawy. Przynajmniej 3/4 kraju w ogóle by tego nie odczuło.

Skończenie się żywności, przecież o tym ciągle piszę, Polska ma na tyle prymitywne rolnictwo, że się spokojnie pozbiera przy braku ropy i prądu. Oczywiście nie będzie tak jak jest teraz, ale ludność nie zginie, bo pola będę a nie będzie w ogóle czym ich obrobić.

A co do prądu, biorąc pod uwagę że 90% naszych elektrowni jest węglowych, prawie cały kraj ma z elektryfikowaną kolej, to nawet o transport nie musimy się martwić. Podobnie kraje na wschód od nas.
Picard
Użytkownik
#41 - Wysłana: 18 Paź 2011 17:10:52
mozg_kl2:
Znowu zaczynasz stosować swoje ulubione sztuczki wmawiajac mi, że powiedziałem cos czego nie powiedziałem. Komiksowosć SG-1 nie przeszkadzała mi. Problem pojawił się w momencie, gdy ATL zaczął byc gorszą kopią SG-1. Nie dostaliśmy niczego nowego ponad to co już widzieliśmy. Przecież zarówno ATL jak i SG1 opieraja się na tym schemacie, wiec jak w przypadku tego drugiego moze Ci się on podobać a jednocześnie meczyć. Kto niby chciał władzy w SG-1, bo nie kojarze? Gouldowi broni tylko swojego stanu posiadania, Replikatory robiły to do czego zostały stworzone czyli się rozprzestrzeniały.

Atlantyda jest lepsza chociażby ze względu na scenerie - obce miasto, w innej galaktyce - i ze względu na poruszane czasami problemy. Muszę tu odszczekać to co powiedziałem o wątku replikatorów - po obejrzeniu Stargate Atlantis ghost in machine zmieniłem zdanie. Poruszono tam zagadnienie samoświadomości maszyn: ich chęć do wstąpienia każe się zastanowić czy są one czymś więcej niż sumą swoich części składowych, czy maszyna może być uduchowiona? A wątek dr Weir zamkniętej w ciele replikatora każe się zastanowić czy nośnik świadomości wpływa na ową świadomość - czy gdyśmy byli maszynami, a nie istotami z krwi i kości bylibyśmy innymi osobami niż obecnie, czy nasza osobowość, nasze zachowanie uległo by zmianie, czy też jest coś niezbywalnego i trwałego co czyni z nas tym kim jesteśmy? W Atlantis inaczej rozłożono akcenty przez co ten jawi się mniej jako filmowy komiks, a bardziej ciąży w stronę poważniejszej SF. Zresztą nie widzę tu ciągłej walki z kolejnym super wrogiem - może dlatego, że serial jest krótszy od poprzednika ale to już coś. Kto chciał władzy w SG 1? Wszyscy G'uld - podbijali światy i kazali się nazywać bogami. Z tego co pamiętam z Ori było podobnie.

mozg_kl2:
Czyli oczekiwałem BSG w wersji post-apo. Dziękuje postoje. Z ciekawości spytam ile odcinków widziałeś, bo odnoszcze wrażenie, żę tylko kilka początkowych? Pominę już kolejną Twoją ulubionafigure retoryczną, czyli wyciaganie jednej scene i pompowanie na jej podstawie krytyki do niebotycznych rozmiarów. Ludzie starali się zachować normalnosć i stabilizacje więc przeprowadzono wybory, które i tak miały się odbyc. Nie bardzo wiem co Ci się w tym nie podoba? Nawet w Falloucie przeprowadzaja wybory na prezydenta i senatorów. Jericho i Walking dead dzieli przepaść. W tym pierwszym wątki miłosne są miłym dodatkiem do fabuły. W tym drugim to esencja serialu. Nie mówiąc już o masie głupowatości na sekunde. Ostatni odcinek a premierowy 2 sezonu potwierdza ta tendencje. Kolejne "błyskotliwe" decyzje naszych bohaterów, akcja tak wartko się pędzi do przodu, żę można wyjsc zjesć obiad wrócic, i nie wiele się straci. BTW to było zbieranie kukurydzy nie sianie. Nie trzeba być ekspertem, żeby wiedzieć, że zakłądanie obozu w lesie, bez jakichkolwiek pułapek to szybka droga do tego by obudzić się któregos dnia z zombiem w łóżku. Wystarczy ruszyć głową, żeby do tego dojść.

Nie, oczekiwałem Fallouta, Metra 2033, Ludzkich dzieci, The Walking dead czegoś w kilmacie końca świata. Nie widziałem wszystkich ani nawet większości odcinków Jericha, bo ten mnie sobą zniechęcił. Ale możesz mnie przekonać do oglądania - pomaż mi zalety tego serialu, pokaż mi jego post apokaliptyczny klimat. Może ja się mylę a Ty masz racje, może później klimat jest cięższy, może rzeczywiście mamy do czynienia z realiami końca świata? Jeśli tak, nie będziesz miał problemów z przekonaniem mnie do dania Jericho powtórnej szansy. Co mi się nie podoba w wyborach samorządowych w Jericho, w festynie dyni, w wątkach miłosnych, w przesiadywaniu w barze? Gdybym chciał oglądać takie rzeczy, zainteresował bym się oglądaniem Na wspólnej czy M jak miłość. Takie wątki mnie nie interesują. Natomiast interesuje mnie widok grzybka atomowego, którym firmowe było Jericho... ale producenci uznali, że zbieranie kukurydzy jest ciekawsze niż post apokaliptyczne klimaty. Cóż, są gusta i guściki - widać Ty lubisz opery mydlane, ja raczej od nich stronie. O The Walking dead po prostu kłamiesz - zwyczajnie po prostu zmyślasz. Ten trójkąt miłosny pomiędzy żoną szeryfa, jego zastępcą/kumplem i samym szeryfem jest zupełnie na marginesie fabuły, głównym wątkiem jest przetrwanie w świecie opanowanym przez zombie: chowanie się przed nimi i walka, szukanie schronienia i nadziej na ratunek. Wiesz to wszystko co jest ważne w post apokaliptycznej produkcji a czego zabrakło w Jericho. Ale proszę przekonaj mnie do Jericho, przekonaj mnie, że mamy tam do czynienia z post apokaliptycznymi klimatami. A obóz był założony poza strefą działalności zombie, które gnieździły się w Atlancie - fakt bohaterowie się pomylili ale żadne z nich jeszcze nie było w podobnej sytuacji, więc nie sposób im się dziwić. Ale w jednym się z Tobą zgodzę The Walking dead i Jericho dzieli przepaść - ten pierwszy serial jest bliski szczytu tej przepaści, ten drugi znajduje się na jej dnie.

mozg_kl2:
Zaczynajac od masy głupot, niespójnosć, mydlanego klimatu, kończąc na słabym dopracowaniu scenariuszowym, i tylko 6 odcinkach, które tak naprawde mogłyby sie zawrzeć w 15 minutach.

Same ogólniki. Masz racje fabuła Jericho nie była rozwleczona - przesiadywanie w barze kiedy miasta w USA pochłaniają atomówki? Cóż za dreszcz emocji! Staranie aby przetrwać się w świecie opanowanym przez nieumarłych? Nudy!

mozg_kl2:
Cały czas też nie powiedizałes co Ci się nie podoba. Rzucasz jakiegos ogólniki bez ładu i składu.

Widać czytasz to co pisze przez palce. Pisałem już czego oczekuje od post apokaliptycznenej produkcji. Oczekuje klimatów Fallouta, Metra 2033, Ludzkich dzieci, The Walking dead... a nie Na wspólnej z grzybkiem atomowym w tle. Nie lubię oper mydlanych, w dodatku takich, które człowieka oszukują fałszywą nadzieja na zobaczenie wizji świata po zagładzie.

Toudi:
Ale ja nie mówię o ataku strategicznym, tylko taktycznym. Jeśli bomby w Europie wybuchną tylko w stolicach (bo do tego można porównać atak z Jericho) naprawdę uważasz, że Europa by upadła?
Czarnobyl to też ciekawe miejsce, jedna siłownia ciągle pracuje, ludzie ją obsługują. Według ostatnich danych Prypeć mógłby być ponownie zamieszkany, bo radiacja w mieście ma w miarę normalne wyniki. Teren ten jest opustoszały ze względów psychologicznych niż naukowych.
Skażenie wód? W Polsce tylko wówczas na północ od Warszawy. Przynajmniej 3/4 kraju w ogóle by tego nie odczuło.

Na pewno uwsteczniła by się cywilizacyjnie, na pewno ludzie bardziej by się tym przejeli niż jest to pokazane w Jericho. Oczywiście jest też kwestia tego jak wielki był by poziom promieniowania/ skażenia środowiska... I poruszyłeś ciekawą kwestię: efekt psychologiczny... Widzisz takowy w Jericho?

Toudi:
Skończenie się żywności, przecież o tym ciągle piszę, Polska ma na tyle prymitywne rolnictwo, że się spokojnie pozbiera przy braku ropy i prądu. Oczywiście nie będzie tak jak jest teraz, ale ludność nie zginie, bo pola będę a nie będzie w ogóle czym ich obrobić.

I znowu... kwestia poziomu radiacji, nuklearnej zimy, skażenia. Ale niezależnie od nich musisz chyba przyznać, że bez ropy, gazu, współczesnych mediów świat, władzy centralnej wyglądał by już całkiem inaczej niż to ma miejsce obecnie?

Toudi:
A co do prądu, biorąc pod uwagę że 90% naszych elektrowni jest węglowych, prawie cały kraj ma z elektryfikowaną kolej, to nawet o transport nie musimy się martwić. Podobnie kraje na wschód od nas.

Ciekaw jestem kto wydobywał by ten węgiel gdyby zniszczeniu uległy np. górnicze miasta? Jakby ten węgiel dostarczono gdyby miasta przez, które przebiegały trasy kolej zostały by zniszczone? Czy wogóle ktokolwiek myślał by o dostarczaniu węgla gdyby władza centralna i całą strukturę państwa tym zawiadującą trafił by szlag? Opierasz na czymś konkretnym te swoje wnioski - jakaś publikacja na temat możliwych skutków wojny atomowej -, czy są to jedynie twoje przemyślenia na temat tego co by się stało? Zresztą my nie piszemy tu o wojnie w naszej części Europy - pewnie mało znacząca Polska stosunkowo mało by ucierpiała - ale o skutkach tejże wojny dla małej mieściny gdzieś na zadupiu USA.
Picard
Użytkownik
#42 - Wysłana: 18 Paź 2011 17:15:27 - Edytowany przez: Picard
mozg_kl2:
Znowu zaczynasz stosować swoje ulubione sztuczki wmawiajac mi, że powiedziałem cos czego nie powiedziałem. Komiksowosć SG-1 nie przeszkadzała mi. Problem pojawił się w momencie, gdy ATL zaczął byc gorszą kopią SG-1. Nie dostaliśmy niczego nowego ponad to co już widzieliśmy. Przecież zarówno ATL jak i SG1 opieraja się na tym schemacie, wiec jak w przypadku tego drugiego moze Ci się on podobać a jednocześnie meczyć. Kto niby chciał władzy w SG-1, bo nie kojarze? Gouldowi broni tylko swojego stanu posiadania, Replikatory robiły to do czego zostały stworzone czyli się rozprzestrzeniały.

Atlantyda jest lepsza chociażby ze względu na scenerie - obce miasto, w innej galaktyce - i ze względu na poruszane czasami problemy. Muszę tu odszczekać to co powiedziałem o wątku replikatorów - po obejrzeniu Stargate Atlantis ghost in machine zmieniłem zdanie. Poruszono tam zagadnienie samoświadomości maszyn: ich chęć do wstąpienia każe się zastanowić czy są one czymś więcej niż sumą swoich części składowych, czy maszyna może być uduchowiona? A wątek dr Weir zamkniętej w ciele replikatora każe się zastanowić czy nośnik świadomości wpływa na ową świadomość - czy gdyśmy byli maszynami, a nie istotami z krwi i kości bylibyśmy innymi osobami niż obecnie, czy nasza osobowość, nasze zachowanie uległo by zmianie, czy też jest coś niezbywalnego i trwałego co czyni z nas tym kim jesteśmy? W Atlantis inaczej rozłożono akcenty przez co ten jawi się mniej jako filmowy komiks, a bardziej ciąży w stronę poważniejszej SF. Zresztą nie widzę tu ciągłej walki z kolejnym super wrogiem - może dlatego, że serial jest krótszy od poprzednika ale to już coś. Kto chciał władzy w SG 1? Wszyscy G'uld - podbijali światy i kazali się nazywać bogami. Z tego co pamiętam z Ori było podobnie.

mozg_kl2:
Czyli oczekiwałem BSG w wersji post-apo. Dziękuje postoje. Z ciekawości spytam ile odcinków widziałeś, bo odnoszcze wrażenie, żę tylko kilka początkowych? Pominę już kolejną Twoją ulubionafigure retoryczną, czyli wyciaganie jednej scene i pompowanie na jej podstawie krytyki do niebotycznych rozmiarów. Ludzie starali się zachować normalnosć i stabilizacje więc przeprowadzono wybory, które i tak miały się odbyc. Nie bardzo wiem co Ci się w tym nie podoba? Nawet w Falloucie przeprowadzaja wybory na prezydenta i senatorów. Jericho i Walking dead dzieli przepaść. W tym pierwszym wątki miłosne są miłym dodatkiem do fabuły. W tym drugim to esencja serialu. Nie mówiąc już o masie głupowatości na sekunde. Ostatni odcinek a premierowy 2 sezonu potwierdza ta tendencje. Kolejne "błyskotliwe" decyzje naszych bohaterów, akcja tak wartko się pędzi do przodu, żę można wyjsc zjesć obiad wrócic, i nie wiele się straci. BTW to było zbieranie kukurydzy nie sianie. Nie trzeba być ekspertem, żeby wiedzieć, że zakłądanie obozu w lesie, bez jakichkolwiek pułapek to szybka droga do tego by obudzić się któregos dnia z zombiem w łóżku. Wystarczy ruszyć głową, żeby do tego dojść.

Nie, oczekiwałem Fallouta, Metra 2033, Ludzkich dzieci, The Walking dead czegoś w kilmacie końca świata. Nie widziałem wszystkich ani nawet większości odcinków Jericha, bo ten mnie sobą zniechęcił. Ale możesz mnie przekonać do oglądania - pokarz mi zalety tego serialu, pokaż mi jego post apokaliptyczny klimat. Może ja się mylę a Ty masz racje, może później klimat jest cięższy, może rzeczywiście mamy do czynienia z realiami końca świata? Jeśli tak, nie będziesz miał problemów z przekonaniem mnie do dania Jericho powtórnej szansy. Co mi się nie podoba w wyborach samorządowych w Jericho, w festynie dyni, w wątkach miłosnych, w przesiadywaniu w barze? Gdybym chciał oglądać takie rzeczy, zainteresował bym się oglądaniem Na wspólnej czy M jak miłość. Takie wątki mnie nie interesują. Natomiast interesuje mnie widok grzybka atomowego, którym firmowe było Jericho... ale producenci uznali, że zbieranie kukurydzy jest ciekawsze niż post apokaliptyczne klimaty. Cóż, są gusta i guściki - widać Ty lubisz opery mydlane, ja raczej od nich stronie. O The Walking dead po prostu kłamiesz - zwyczajnie po prostu zmyślasz. Ten trójkąt miłosny pomiędzy żoną szeryfa, jego zastępcą/kumplem i samym szeryfem jest zupełnie na marginesie fabuły, głównym wątkiem jest przetrwanie w świecie opanowanym przez zombie: chowanie się przed nimi i walka, szukanie schronienia i nadziej na ratunek. Wiesz to wszystko co jest ważne w post apokaliptycznej produkcji a czego zabrakło w Jericho. Ale proszę przekonaj mnie do Jericho, przekonaj mnie, że mamy tam do czynienia z post apokaliptycznymi klimatami. A obóz był założony poza strefą działalności zombie, które gnieździły się w Atlancie - fakt bohaterowie się pomylili ale żadne z nich jeszcze nie było w podobnej sytuacji, więc nie sposób im się dziwić. Ale w jednym się z Tobą zgodzę The Walking dead i Jericho dzieli przepaść - ten pierwszy serial jest bliski szczytu tej przepaści, ten drugi znajduje się na jej dnie.

mozg_kl2:
Zaczynajac od masy głupot, niespójnosć, mydlanego klimatu, kończąc na słabym dopracowaniu scenariuszowym, i tylko 6 odcinkach, które tak naprawde mogłyby sie zawrzeć w 15 minutach.

Same ogólniki. Masz racje fabuła Jericho nie była rozwleczona - przesiadywanie w barze kiedy miasta w USA pochłaniają atomówki? Cóż za dreszcz emocji! Staranie aby przetrwać się w świecie opanowanym przez nieumarłych? Nudy!

mozg_kl2:
Cały czas też nie powiedizałes co Ci się nie podoba. Rzucasz jakiegos ogólniki bez ładu i składu.

Widać czytasz to co pisze przez palce. Pisałem już czego oczekuje od post apokaliptycznenej produkcji. Oczekuje klimatów Fallouta, Metra 2033, Ludzkich dzieci, The Walking dead... a nie Na wspólnej z grzybkiem atomowym w tle. Nie lubię oper mydlanych, w dodatku takich, które człowieka oszukują fałszywą nadzieja na zobaczenie wizji świata po zagładzie.

Toudi:
Ale ja nie mówię o ataku strategicznym, tylko taktycznym. Jeśli bomby w Europie wybuchną tylko w stolicach (bo do tego można porównać atak z Jericho) naprawdę uważasz, że Europa by upadła?
Czarnobyl to też ciekawe miejsce, jedna siłownia ciągle pracuje, ludzie ją obsługują. Według ostatnich danych Prypeć mógłby być ponownie zamieszkany, bo radiacja w mieście ma w miarę normalne wyniki. Teren ten jest opustoszały ze względów psychologicznych niż naukowych.
Skażenie wód? W Polsce tylko wówczas na północ od Warszawy. Przynajmniej 3/4 kraju w ogóle by tego nie odczuło.

Na pewno uwsteczniła by się cywilizacyjnie, na pewno ludzie bardziej by się tym przejeli niż jest to pokazane w Jericho. Oczywiście jest też kwestia tego jak wielki był by poziom promieniowania/ skażenia środowiska... I poruszyłeś ciekawą kwestię: efekt psychologiczny... Widzisz takowy w Jericho?

Toudi:
Skończenie się żywności, przecież o tym ciągle piszę, Polska ma na tyle prymitywne rolnictwo, że się spokojnie pozbiera przy braku ropy i prądu. Oczywiście nie będzie tak jak jest teraz, ale ludność nie zginie, bo pola będę a nie będzie w ogóle czym ich obrobić.

I znowu... kwestia poziomu radiacji, nuklearnej zimy, skażenia. Ale niezależnie od nich musisz chyba przyznać, że bez ropy, gazu, współczesnych mediów świat, władzy centralnej wyglądał by już całkiem inaczej niż to ma miejsce obecnie?

Toudi:
A co do prądu, biorąc pod uwagę że 90% naszych elektrowni jest węglowych, prawie cały kraj ma z elektryfikowaną kolej, to nawet o transport nie musimy się martwić. Podobnie kraje na wschód od nas.

Ciekaw jestem kto wydobywał by ten węgiel gdyby zniszczeniu uległy np. górnicze miasta? Jakby ten węgiel dostarczono gdyby miasta przez, które przebiegały trasy kolej zostały by zniszczone? Czy wogóle ktokolwiek myślał by o dostarczaniu węgla gdyby władza centralna i całą strukturę państwa tym zawiadującą trafił by szlag? Opierasz na czymś konkretnym te swoje wnioski - jakaś publikacja na temat możliwych skutków wojny atomowej -, czy są to jedynie twoje przemyślenia na temat tego co by się stało? Zresztą my nie piszemy tu o wojnie w naszej części Europy - pewnie mało znacząca Polska stosunkowo mało by ucierpiała - ale o skutkach tejże wojny dla małej mieściny gdzieś na zadupiu USA.
mozg_kl2
Użytkownik
#43 - Wysłana: 19 Paź 2011 08:05:53
Picard:
Atlantyda jest lepsza chociażby ze względu na scenerie - obce miasto, w innej galaktyce - i ze względu na poruszane czasami problemy.

Mnie to miasto ani specjalnie ziębi ani grzeje. Przypomina pokój fanboya amerykańskiego. Duzo błyskotek i światełek, bez ładu i składu. Problemy poruszane są i czasem w SG-1. Nawet dużo częsciej niż w ATL. SG-1 ma jedna przewagę jest bardziej realne, niż ATl które momentami zaczyna przypominac krzyzwkę star treka z star wars. W ENTku też poruszano różne zagadnienia mimo to krytykujesz go zawzięcie.

Picard:
Nie widziałem wszystkich ani nawet większości odcinków Jericha, bo ten mnie sobą zniechęcił. Ale możesz mnie przekonać do oglądania - pomaż mi zalety tego serialu, pokaż mi jego post apokaliptyczny klimat. Może ja się mylę a Ty masz racje, może później klimat jest cięższy, może rzeczywiście mamy do czynienia z realiami końca świata? Jeśli tak, nie będziesz miał problemów z przekonaniem mnie do dania Jericho powtórnej szansy.

Patrząc poo Twoich argumentach moge stwierdzić, że skończyłeś oglądać gdzieś koło połowy pierwszego sezonu. Druga połowa 1 sezonu jest bardzije żywsza i oparta na jednym wątku bez dnia dyni itp dziwnych rzeczy. Od odcinka Black Jack robi sie coraz ciekawiej. Skończysz 1 sezonu to porozmawiamy, możę zmienisz zdanie. Ogólnikami cięzko mi bedzie Cie przekonać a spoilerów nie chce robic.

Picard:
O The Walking dead po prostu kłamiesz - zwyczajnie po prostu zmyślasz. Ten trójkąt miłosny pomiędzy żoną szeryfa, jego zastępcą/kumplem i samym szeryfem jest zupełnie na marginesie fabuły, głównym wątkiem jest przetrwanie w świecie opanowanym przez zombie: chowanie się przed nimi i walka, szukanie schronienia i nadziej na ratunek. Wiesz to wszystko co jest ważne w post apokaliptycznej produkcji a czego zabrakło w Jericho. Ale proszę przekonaj mnie do Jericho, przekonaj mnie, że mamy tam do czynienia z post apokaliptycznymi klimatami. A obóz był założony poza strefą działalności zombie, które gnieździły się w Atlancie - fakt bohaterowie się pomylili ale żadne z nich jeszcze nie było w podobnej sytuacji, więc nie sposób im się dziwić. Ale w jednym się z Tobą zgodzę The Walking dead i Jericho dzieli przepaść - ten pierwszy serial jest bliski szczytu tej przepaści, ten drugi znajduje się na jej dnie.

Nie kłamie. Wczoraj ogladałem pilota 2 sezonu. Pierwsza częsć świetna maszerujace zombie i rosnące napięcie miód. Ale im dalej tym więcej drzew. Zaczynajac od nagle pojawiajacego sie stada zombie(skąd?), blondi zabiła szwędacza cała będac umorusana we krwi. Według info z 1 sezonu powinna zmienić się w zombie ale nic. Nasz szeryf Luke i nazi bro zrobili autopsje aombie stykajac się z krwia i tez nic. Półgodzinne bieganie po lesie w poszukiwaniu dziewczynki której i tak nie znależli bez komentarza. Najwieksze WTF odcinka, to tajemnicze samochody porzucone na drodze(przypomina próby wrednego MG by zatrzymać bohaterów), i zombie koło przyjaciół radia maryja. Główny wątek odcinka to mydlnae zacieranie śladów po zdradzie Lori. Jeśłi głównym wątkiem według Ciebei jest przetrwanie to nasi bohaterowie dawno powinni kopnac w kalnedarz. Przed CDC zostawili masę broni, mało tego były wozy opancerzone. Odwołujac się do nadzieji w Jericho tak wracamy do festiwalu dyni, i zbierania kukurydzny (wątków które zajeły całe 2 minuty odicnka). Nasi amerykańscy wieśniacy w Jericho starali się żyć norlanie pomimo tego że świat ległw gruzach. Człowiek dązy do stabilizacji i stara się ja podtrzymać. Tego typu eventy właśnie wprowadzaja normalnosc w niepewne jutro. A co robią nasi bohaterowie z WD? Zakłądają obóz w lesie, i pomimo że podchodzą do nich szwędacze nie kopią wilczych dołów ani nic z tych rzeczy.

Picard:
Same ogólniki. Masz racje fabuła Jericho nie była rozwleczona - przesiadywanie w barze kiedy miasta w USA pochłaniają atomówki? Cóż za dreszcz emocji! Staranie aby przetrwać się w świecie opanowanym przez nieumarłych? Nudy!

A co mieli zrobić? Zreszta bar był miejscem spotkań całego miasta, taka starożytnym rynkiem, gdzie każdy mógł cos powiedzieć.

Picard:
The Walking dead... a nie Na wspólnej z grzybkiem atomowym w tle. Nie lubię oper mydlanych, w dodatku takich, które człowieka oszukują fałszywą nadzieja na zobaczenie wizji świata po zagładzie.

Tyle, żę WD to opera mydlana z zombie w tle.
Picard
Użytkownik
#44 - Wysłana: 19 Paź 2011 13:51:00 - Edytowany przez: Picard
mozg_kl2:
Mnie to miasto ani specjalnie ziębi ani grzeje. Przypomina pokój fanboya amerykańskiego. Duzo błyskotek i światełek, bez ładu i składu. Problemy poruszane są i czasem w SG-1. Nawet dużo częsciej niż w ATL. SG-1 ma jedna przewagę jest bardziej realne, niż ATl które momentami zaczyna przypominac krzyzwkę star treka z star wars. W ENTku też poruszano różne zagadnienia mimo to krytykujesz go zawzięcie.

Raz: ważna jest ilość i jakość ważkość poruszanych zagadnień, jak także sposób ich przedstawienia. W całym ENT w pamięć zapadł mi jedynie mądry odcinek ENT Cogenitor, podobnych mu nie wspomnę. Mnie latające, zanurzające miasto bardziej się podobało niż baza wypadowa w SG 1 - o tym częściowo przecież jest SF o spotkaniu z niesamowitością z nieznanym. Jednocześnie nie wiem w jaki sposób SG 1 jawi Ci się jako bardziej realny serial - w obu serialach mamy do czynienia z tajnym programem rządowym, który wysyła ludzi na obce planety. Jaką dostrzegasz tu różnicę w poziomie realności? Nie mówię też, że w SG 1 nie poruszano okazjonalnie jakiś ważkich problemów, ale - pewnie dlatego, że serial trwał tam dłużej - jego główne mnie zwyczajnie zmęczyły i zniechęciły. Przewidywalne się to zrobiło i nudne - ciągła walka z superwrogiem, ciągłe zmartwychwstania Daniela...

mozg_kl2:
Patrząc poo Twoich argumentach moge stwierdzić, że skończyłeś oglądać gdzieś koło połowy pierwszego sezonu. Druga połowa 1 sezonu jest bardzije żywsza i oparta na jednym wątku bez dnia dyni itp dziwnych rzeczy. Od odcinka Black Jack robi sie coraz ciekawiej. Skończysz 1 sezonu to porozmawiamy, możę zmienisz zdanie. Ogólnikami cięzko mi bedzie Cie przekonać a spoilerów nie chce robic.

Możesz spoilerować śmiało. Przedstaw mi przykłady apokaliptycznego klimatu, wizji świata po zagładzie w tym serialu.

mozg_kl2:
ie kłamie. Wczoraj ogladałem pilota 2 sezonu. Pierwsza częsć świetna maszerujace zombie i rosnące napięcie miód. Ale im dalej tym więcej drzew. Zaczynajac od nagle pojawiajacego sie stada zombie(skąd?), blondi zabiła szwędacza cała będac umorusana we krwi. Według info z 1 sezonu powinna zmienić się w zombie ale nic. Nasz szeryf Luke i nazi bro zrobili autopsje aombie stykajac się z krwia i tez nic. Półgodzinne bieganie po lesie w poszukiwaniu dziewczynki której i tak nie znależli bez komentarza. Najwieksze WTF odcinka, to tajemnicze samochody porzucone na drodze(przypomina próby wrednego MG by zatrzymać bohaterów), i zombie koło przyjaciół radia maryja. Główny wątek odcinka to mydlnae zacieranie śladów po zdradzie Lori. Jeśłi głównym wątkiem według Ciebei jest przetrwanie to nasi bohaterowie dawno powinni kopnac w kalnedarz. Przed CDC zostawili masę broni, mało tego były wozy opancerzone. Odwołujac się do nadzieji w Jericho tak wracamy do festiwalu dyni, i zbierania kukurydzny (wątków które zajeły całe 2 minuty odicnka). Nasi amerykańscy wieśniacy w Jericho starali się żyć norlanie pomimo tego że świat ległw gruzach. Człowiek dązy do stabilizacji i stara się ja podtrzymać. Tego typu eventy właśnie wprowadzaja normalnosc w niepewne jutro. A co robią nasi bohaterowie z WD? Zakłądają obóz w lesie, i pomimo że podchodzą do nich szwędacze nie kopią wilczych dołów ani nic z tych rzeczy.

Były truposzczaki przemieszczające się po autostradzie, była sekcja zwłok zombie, było poszukiwanie zaginionego dziecka w lesie, w którym grasowali nieumarli? Było! Było chowanie się pod trupami gdy zombie były tuż, tuż i węszyły krew tego murzyna? Było. To właśnie składa się klimat tego serialu. To samo tyczy się tych porzuconych samochodów, opustoszałych miast itp. To jest właśnie post apokaliptyczny atmosfera. Świat bez nadziej, gdzie ludzie czasami nie wytrzymują i chcą popełnić samobójstwo bo nie widzą dla siebie miejsca w tak beznadziejnej rzeczywistości, w której stary świat leży w ruinie. Właśnie o to chodzi, że bohaterów The Walking dead nie stać na taki luksus jak festiwal dyni czy wybory burmistrza. Nie stać ich nawet na utrzymanie pozorów normalności. Dla nich nawet znalezienie ciężarówki wypełnionej butlami z wodą to wielka radość - o luksusie jakim jest przesiadywanie w barze jakie ma miejsce w Jericho mogą wogóle pomarzyć. I to właśnie sprawia, że w The Walking dead czuć klimat końca świata a w Jericho nie. Nie wiem też co Cię tak zażenowało w wątku osamotnionej matki poszukującej jedynego dziecka w lesie gdzie przechadzają się żywe trupy? Czy atrakcja jednego z odcinków Jericho nie było ratowanie dziecka z płonącego budynku?
Cały czas znęcasz się nad tym tym nieszczęsnym obozem założony poza granicami Atlanty, a jednocześnie pomijasz taki idiotyzm jak to, że w Jericho w sklepie można kupić towar... za amerykańską walutę, która nie powinna mieć już żadnej wartości.

mozg_kl2:
A co mieli zrobić? Zreszta bar był miejscem spotkań całego miasta, taka starożytnym rynkiem, gdzie każdy mógł cos powiedzieć.

Super, tylko jak ma się to do post apokaliptycznych klimatów?

mozg_kl2:
Tyle, żę WD to opera mydlana z zombie w tle.

No, niestety się mylisz bo tam walka, chowanie się przed zombie i przetrwanie jest na pierwszym miejscu. Nie ma festynu dyni, przesiadywania w barze czy wyborów burmistrza, całego tego trywialnego bagażu dnia codziennego. Również wątków miłośnych w The Walking dead jest mniej.
mozg_kl2
Użytkownik
#45 - Wysłana: 19 Paź 2011 20:37:48
Picard:
Mnie latające, zanurzające miasto bardziej się podobało niż baza wypadowa w SG 1 - o tym częściowo przecież jest SF o spotkaniu z niesamowitością z nieznanym.

SF przynajmniej dla mnie przedstawia wizje rozwoju ludzkości, oraz porusza zagadnienia społeczne, filozoficzne i socjologiczne. Jeśli chodzi o bazę, to już kwestia gusty i z tym ciężko jest polemizować. Baza Chayenne ma taki militarny spartański charakter, miasto pradawnych to taki sen fanboya dużo światełek kolorków.

Picard:
Jednocześnie nie wiem w jaki sposób SG 1 jawi Ci się jako bardziej realny serial - w obu serialach mamy do czynienia z tajnym programem rządowym, który wysyła ludzi na obce planety.

No zgoda, tyle, żę w program gwiezdnych wrót zaangażowana była wąska grupa osób, a miasja atlantydy wprowadziła do universum międzynarodowy kontyngent, jednocześnie stale utrzymując zę program sg jest tajny, co jest nie realne przy tak dużej liczbie osób zaangażowanych w niego. Ogólnie utrzymanie projektu wrót po tych wszystkich wydarzeniach jakie miały miejsce jest bardzo naciągane. Program wrót za czasów ag-1 to 9 drużyn i jedna baza podziemnna. program sg za czasów misji ATl to międzynarodowy kontyndent kilka baz kosmicznych i flota statków międzygalaktycznych i bronią energetyczna. Wszystko budowane za kasę podatników, którzy o tym nie wiedza.

Picard:
ciągłe zmartwychwstania Daniela...

Zmartwychwstania Daniela dodawał trochę uroku tej postaci. Zreszta patrzac na trekowe powroty z za grobu to nie powinno nas to dziwić. Z drugiej strony tego typu zabieg wynikał z różnić na lini Shank-stacja.

Picard:
Możesz spoilerować śmiało. Przedstaw mi przykłady apokaliptycznego klimatu, wizji świata po zagładzie w tym serialu.

Hmm opustoszałe miasta, uzbrojone bandy rabujące ludzi, kłopoty z zywnościa, wraki samochodów na drogach które tak lubisz, załamanie się istniejacego systemu politycznego i spolecznego, wojna z sąsiednim miastem, ludzie umierajacy z zimna i braku żywności, brak informacji o otaczajacym bohaterów świecie, zniszczona elektronika po uderzeniu EMP, kształtowanie się różnych ośrodków władzy. Wszystko to jest w 1 sezonie Jericho. O pozostałych nie wspominam.

Picard:
Były truposzczaki przemieszczające się po autostradzie, była sekcja zwłok zombie, było poszukiwanie zaginionego dziecka w lesie, w którym grasowali nieumarli? Było! Było chowanie się pod trupami gdy zombie były tuż, tuż i węszyły krew tego murzyna? Było. To właśnie składa się klimat tego serialu. To samo tyczy się tych porzuconych samochodów, opustoszałych miast itp. To jest właśnie post apokaliptyczny atmosfera

Co jest klimatycznego w szukanie łupiej dziewczynki w lesie? Zreszta nawet jeśli to było klimatyczne(bo faktycznie część była) to chodzi o podanie tego typu rzeczy, a zostały one podane beznadziejnie. Pusta droga nic nie ma, i nagle pojawia się cmentarzysko samochodów. Skad tylko wraków akurat w tym miejsce. Bez sensu. Nie da się tego wyjaśnic w logiczny sposób. Chyba że spróbujesz. Dalej. Wataha zombie. Dziadek stoi na aucie campingowym, rozgląda się i co nie zauważył ich wcześniej? Hello? Opuszczone miasta i porzuczone samochody były też w Jericho tylko, że tam miało to swój sens.

Picard:
Właśnie o to chodzi, że bohaterów The Walking dead nie stać na taki luksus jak festiwal dyni czy wybory burmistrza.

Za to stać ich na luksus palenia ogniska w środku lasu będac w nieobwarowanym obozie i picie piwa, wiedząc że zombie mogą podejsć. Stać ich również na luksus nie zabrania broni martwym żołnierzom przed budynkiem CDC.

Picard:
że w Jericho w sklepie można kupić towar... za amerykańską walutę, która nie powinna mieć już żadnej wartości.

W sklepie Dale obowiązywał handel wymienny. Walutę przywrócił dopiero rząd Cheyenne.

Picard:
Również wątków miłośnych w The Walking dead jest mniej.

Wątek wesołego trójkąta ciągnie się od pierwszego odcinka.

BTW Walking Dead nie jest złym serialem, ale nie umywa się do orginalnego komiksu. Szczerze Picard polecam przeczytać Ci orginał. To jest jak z czekolada i wyrobem czekoladopodobnym. Ta produkcja jedzie na popularności komiksu i tylko to trzyma ją przy życiu. 1 sezon 6 odc, potem rok czekania. W między czasie obcięcie budżetu i przeniesieni akcji do lasów. Zamieszanie z wymiana scenarzytów i głównego producenta. Ciekaw jestem czy Gubernator zdązy pojawić się w tym sezonie czy w następnym o ile takowy powstanie.
Enterprise D
Użytkownik
#46 - Wysłana: 19 Paź 2011 21:26:23
Nawiązując do tematu Jaki serial jest godnym nastepcą ? to muszę powiedzieć że nic nie zastąpi Treka i nie chce nawet szukać innego.
Dla mnie tylko Star Trek.
Eviva
Użytkownik
#47 - Wysłana: 19 Paź 2011 21:30:59
Enterprise D:
Dla mnie tylko Star Trek.

I to są słowa godne prawdziwego trekkera. Chylę przed Tobą kapelusz.
krzychu
Użytkownik
#48 - Wysłana: 20 Paź 2011 04:57:20
nie ma co teraz ogladac to fakt ilez to bylo nieprzespanych nocy przy TOS czy Voyager to se ne vrati
mozg_kl2
Użytkownik
#49 - Wysłana: 20 Paź 2011 07:24:16
Enterprise D

Powiem tak. Młody jestes i mało widziałeś wiecCi to wybaczamy.

Eviva:
I to są słowa godne prawdziwego trekkera. Chylę przed Tobą kapelusz.

Mylisz prawdziwego trekera z fanatykiem.
Picard
Użytkownik
#50 - Wysłana: 20 Paź 2011 13:39:18
mozg_kl2:
SF przynajmniej dla mnie przedstawia wizje rozwoju ludzkości, oraz porusza zagadnienia społeczne, filozoficzne i socjologiczne. Jeśli chodzi o bazę, to już kwestia gusty i z tym ciężko jest polemizować. Baza Chayenne ma taki militarny spartański charakter, miasto pradawnych to taki sen fanboya dużo światełek kolorków.

Co do pierwszej części twojej wypowiedzi się zgodzę, co do reszty. Jako, iż Stargate jako taki, generalnie nie jest nakierowany na filozoficzne przemyślenia - chodź zdarza mu się takowe zaprezentować - to strona wizualna ma tam niebagatelne znaczenie. W tym przypadku więc wole efektowną Atlantydę od spartańskiego kompleksu Chayenne.

mozg_kl2:
No zgoda, tyle, żę w program gwiezdnych wrót zaangażowana była wąska grupa osób, a miasja atlantydy wprowadziła do universum międzynarodowy kontyngent, jednocześnie stale utrzymując zę program sg jest tajny, co jest nie realne przy tak dużej liczbie osób zaangażowanych w niego. Ogólnie utrzymanie projektu wrót po tych wszystkich wydarzeniach jakie miały miejsce jest bardzo naciągane. Program wrót za czasów ag-1 to 9 drużyn i jedna baza podziemnna. program sg za czasów misji ATl to międzynarodowy kontyndent kilka baz kosmicznych i flota statków międzygalaktycznych i bronią energetyczna. Wszystko budowane za kasę podatników, którzy o tym nie wiedza.

Taki zarzut możesz wysunąć pod adresem zarówno Atlantydy jak i SG 1 by jestem pewien, że w pewnym punkcje tego drugiego serialu Rosja uzyskała dostęp do wrót i wysyłała nimi ludzi na własne misje badawczo, wojskowe. Co do utrzymania całego programu w tajemnicy, to od początku mi to śmierdziało. Ale widać na zachodzie mit facetów w czerni, którzy wszystko są w stanie zamieść pod dywan jest uważany za coś wiarygodnego. A szkoda bo to ogólnie trochę zmarnowana okazja na przedstawienie w serialu reakcji społeczeństwa na wiadomość o istnieniu wrót, obcych cywilizacji itp. To mogło by być ciekawe.

mozg_kl2:
Hmm opustoszałe miasta, uzbrojone bandy rabujące ludzi, kłopoty z zywnościa, wraki samochodów na drogach które tak lubisz, załamanie się istniejacego systemu politycznego i spolecznego, wojna z sąsiednim miastem, ludzie umierajacy z zimna i braku żywności, brak informacji o otaczajacym bohaterów świecie, zniszczona elektronika po uderzeniu EMP, kształtowanie się różnych ośrodków władzy. Wszystko to jest w 1 sezonie Jericho. O pozostałych nie wspominam.

Mało tego było. Więcej jest tam natomiast wątków w stylu: mąż odchodzi od żony która nie powiedziała mu że jest w ciąży, na horyzoncie wielkiego uczucia Jake'a i jego byłej pojawia się zagioniony narzeczony, farmer zakochuje sie w kobiecie która chciała przejąć jego dom itp, itd. Za duży akcent położono tu na wątki obyczajowe, za mały na przedstawienie świata po zagładzie, której jak sam zresztą piszesz w Jericho nie było - zniszczono ,,jedynie" kilka miast. Jak mówię to mnie zniechęciło i już chyba się do tego serialu nie przekonam, ale dzięki za rekomendacje, po prostu kolejny dowód, że mamy ciut inny gust.

mozg_kl2:
Co jest klimatycznego w szukanie łupiej dziewczynki w lesie? Zreszta nawet jeśli to było klimatyczne(bo faktycznie część była) to chodzi o podanie tego typu rzeczy, a zostały one podane beznadziejnie. Pusta droga nic nie ma, i nagle pojawia się cmentarzysko samochodów. Skad tylko wraków akurat w tym miejsce. Bez sensu. Nie da się tego wyjaśnic w logiczny sposób. Chyba że spróbujesz. Dalej. Wataha zombie. Dziadek stoi na aucie campingowym, rozgląda się i co nie zauważył ich wcześniej? Hello? Opuszczone miasta i porzuczone samochody były też w Jericho tylko, że tam miało to swój sens.

Nie mówię, że serial jest bezbłędny. Mówię, że ma klimat - moim zdaniem nie gorszy niż 28 dni później czy jakikolwiek inny film o zombie apokalips. A takie właśnie klimat stwarzają porzucone samochody itp. Nie będę spekulował czemu znalazły się one właśnie tam, a nie gdzie indziej - nie wiem co wydarzyło się na tym konkretnym odcinku drogi, że ludzie porzucili swoje pojazdy, ale dla mnie to bez znaczenia. Ważne, że takie cmentarzysko samochodów buduje swoisty klimat, który bardzo liczy się w tego typu produkcjach. Zresztą scenę z pojawieniem się zombie przedstawiono tak, że wcześniej zasłaniały ich auta. Zresztą jak zachowujesz się tak jakby w Jericho nie było błędów logicznych c`mon! Co z np. z osławionym płaceniem pieniędzmi za towary w sklepie, po zagładzie atomowej? Co do szukania dziewczynki w lesie - myślałem, że to oczywiste, chodzi tu o dramat matki, która być może utraciła jedyne dziecko.

mozg_kl2:
Za to stać ich na luksus palenia ogniska w środku lasu będac w nieobwarowanym obozie i picie piwa, wiedząc że zombie mogą podejsć. Stać ich również na luksus nie zabrania broni martwym żołnierzom przed budynkiem CDC.

Sprawa z obozem była głupia i przyszło im za to zapłacić - poczynania bohaterów mają określone konsekwencje. A piwo okazjonalnie mogli pić, co ale na warunki ich życia były nieporównywalnie gorsze niż te panujące w Jericho. Tak przed budynkiem mogli CDC mogli zebrać broń i narażać się, że zombi ich osaczą i odgryzą im co nico. Ja bym w takim miejscu nie zostawał ani chwili. Zresztą z broń i amunicja nie stanowi dla nich na razie problemu.

mozg_kl2:
W sklepie Dale obowiązywał handel wymienny. Walutę przywrócił dopiero rząd Cheyenne.

Aż muszę sobie przypomnieć jak to był, ale jestem prawie pewien, że w pierwszym sezonie płacono za towar pieniędzmi. Być może się mylę - ale tak streszczenia jak i serial są dostępne on line więc nie będę miał problemów z weryfikacją.

mozg_kl2:
Wątek wesołego trójkąta ciągnie się od pierwszego odcinka.

Owszem. Ale nie zmienia to postaci rzeczy, że w Jericho takich wątków jest znacznie więcej i kładzie się na nie duzo większy nacisk. Inna sprawa, że o komiksie wiem - dzięki za rekomendacje - ale nie chce się z nim zapoznawać zanim nie obejrzę serialu, nie chce z wyprzedzeniem wiedzieć co się zdarzy.
Enterprise D
Użytkownik
#51 - Wysłana: 20 Paź 2011 15:04:40
mozg_kl2:
Powiem tak. Młody jestes i mało widziałeś wiecCi to wybaczamy.

Co ty mi chcesz wybaczyć? Co w tym złego że oglądam tylko Treka?
Inne seriale s-f mnie nie kręcą. Co najwyżej jakieś porządne filmy, np. ,,Kontakt"
Interesują mnie takie naprawdę science-fikcion, które mają wile naukowej tematyki i można się coś od nich nauczyć, np Star Trek.
Za to nie lubię samej fikcji, jak to jest w Star Wars lub ostatnio taki film wyszedł
,,Zielona Latarnia" No przecież na to się patrzeć nie da!

mozg_kl2:
Mylisz prawdziwego trekera z fanatykiem

Przecież można być naraz i fanatykiem i prawdziwym Trekerem.
No i co ty złego widzisz w fanatyzmie?
Można być mniejszym lub większym fanatykiem.
Gorzej z tym większym.
Picard
Użytkownik
#52 - Wysłana: 20 Paź 2011 16:18:44
Enterprise D:
Co ty mi chcesz wybaczyć? Co w tym złego że oglądam tylko Treka?

Chodziło mi o to, że napisałeś
Enterprise D:
Dla mnie tylko Star Trek.

To tak jakbyś się celowo ograniczał tylko i wyłącznie do tego serialu i świata poza nim nie widział.
Enterprise D
Użytkownik
#53 - Wysłana: 20 Paź 2011 17:22:23
Picard:
To tak jakbyś się celowo ograniczał tylko i wyłącznie do tego serialu i świata poza nim nie widział

Coś w tym jest.
mozg_kl2
Użytkownik
#54 - Wysłana: 20 Paź 2011 17:44:17
Picard:
Jako, iż Stargate jako taki, generalnie nie jest nakierowany na filozoficzne przemyślenia - chodź zdarza mu się takowe zaprezentować - to strona wizualna ma tam niebagatelne znaczenie. W tym przypadku więc wole efektowną Atlantydę od spartańskiego kompleksu Chayenne.

Jeśli chodzi o pierwsze zdanie to naciągana ale zgoda. Stargate to bardziej sf rozrywkowe. Jeśli chodzi o cześć drugą Twojej wypowiedzi to już kwestia gusty, tylko i wyłącznie. Ja wole baze Chayenne bo ona zbliza SG-1 do military sf. Kolorowe miasto jest zbyt faboyowskie. Zdecydowanie jestem zwolennikiem, spartańskich topornych rozwiązań. No, ale jak mówie to wszystko jest wypadkową gustów.

Picard:
Taki zarzut możesz wysunąć pod adresem zarówno Atlantydy jak i SG 1 by jestem pewien, że w pewnym punkcje tego drugiego serialu Rosja uzyskała dostęp do wrót i wysyłała nimi ludzi na własne misje badawczo, wojskowe. Co do utrzymania całego programu w tajemnicy, to od początku mi to śmierdziało. Ale widać na zachodzie mit facetów w czerni, którzy wszystko są w stanie zamieść pod dywan jest uważany za coś wiarygodnego. A szkoda bo to ogólnie trochę zmarnowana okazja na przedstawienie w serialu reakcji społeczeństwa na wiadomość o istnieniu wrót, obcych cywilizacji itp. To mogło by być ciekawe.

Słusznie Rosja została potem wprowadzona w temat, tyle, żę jej drużyna bardzo szybko zgineła w boju, a statek kosmiczny uległ zniszczeniu tuż po zwodowaniu. O tym, że Rosjanie wygladali bardzo stereytopowo nie wspomnę. W jednym z odc SG-1 było o tym jak zareagowali ludzie na informacje o programie.

Picard:
Mało tego było. Więcej jest tam natomiast wątków w stylu: mąż odchodzi od żony która nie powiedziała mu że jest w ciąży, na horyzoncie wielkiego uczucia Jake'a i jego byłej pojawia się zagioniony narzeczony, farmer zakochuje sie w kobiecie która chciała przejąć jego dom itp, itd. Za duży akcent położono tu na wątki obyczajowe, za mały na przedstawienie świata po zagładzie, której jak sam zresztą piszesz w Jericho nie było - zniszczono ,,jedynie" kilka miast. Jak mówię to mnie zniechęciło i już chyba się do tego serialu nie przekonam, ale dzięki za rekomendacje, po prostu kolejny dowód, że mamy ciut inny gust.

TO już wszystko kwestia gusty, tylko i wyłacznie. W moim mniemaniu w Jericho czuc klimat post-apo.

Picard:
Nie będę spekulował czemu znalazły się one właśnie tam, a nie gdzie indziej - nie wiem co wydarzyło się na tym konkretnym odcinku drogi, że ludzie porzucili swoje pojazdy, ale dla mnie to bez znaczenia.

Dziwne. Zawsze uchodziłeś mi za osobę, która w dziele szuka sensu i ładu oraz składu, bo obok budowaniu sklimatu ważna dla mnie jest też sensi logika. Nie sposób rozsypać 100 samochodów na ulicy i powiedzieć patrzcie mamy klimat post apo. Klimat post apo jest wtedy jak umiemy wyjaśnic czemu te samochody się tam znalazły. Jeśli nie to mamy klasyczne plot device jak czerwona materia.

Picard:
Zresztą scenę z pojawieniem się zombie przedstawiono tak, że wcześniej zasłaniały ich auta.

Człowiek jest większy niż samochód, nie mówiąc już o tym, żę dziadek stał na warcie na dachu auta campingowego.

Picard:
Co z np. z osławionym płaceniem pieniędzmi za towary w sklepie, po zagładzie atomowej?

Pisałem, żę tam był handel wymienny.

Picard:
co ale na warunki ich życia były nieporównywalnie gorsze niż te panujące w Jericho. Tak przed budynkiem mogli CDC mogli zebrać broń i narażać się, że zombi ich osaczą i odgryzą im co nico. Ja bym w takim miejscu nie zostawał ani chwili. Zresztą z broń i amunicja nie stanowi dla nich na razie problemu.

Warunki życia w WD na chwile obecną są ciezkie, ale posiłkując się komiksem wiem, że ulegną polepszeniu. Zreszta nasych bohaterow i tak cechuje straszna beztroska. Narażeni na atak zombie są cały czas, więc to żaden argument a amunicja i broń maszynowa w taki sytuacji napewno by się przydały. Nie mówiąc o wozie opancerzonym. Amunicja NARAZIE nie stanowi problemu, a co wtedy jak zacznie? Będą sięwracać do Atlanty czy pójdą na zakupy?

Picard:
Aż muszę sobie przypomnieć jak to był, ale jestem prawie pewien, że w pierwszym sezonie płacono za towar pieniędzmi. Być może się mylę - ale tak streszczenia jak i serial są dostępne on line więc nie będę miał problemów z weryfikacją.

Jak mówie tam był handel wymienny. A nawet jeśli faktycznie było jak mówisz (sam wkońcu moge sie mylić), to da się wyjaśnić jeszcze prościej. Pomiędzy samymi atakami a przybyciem rządu centralnego do miasta mineło około 4 miesięcy plus minus. Ludzie mogli używać pieniędzy wiedząc, że porządek zostanie przywrócony. Zresztą podobnie było w II RP po wojnie która przez długi okres czasu uzywała w obrocie wew 5 walut państw zaborczych.

Picard:
ale nie chce się z nim zapoznawać zanim nie obejrzę serialu, nie chce z wyprzedzeniem wiedzieć co się zdarzy.

Serial to baaaaardzo lużna adaptacja komiksu.

Enterprise D:
Co ty mi chcesz wybaczyć? Co w tym złego że oglądam tylko Treka?

W Twoim wieku też myślalem, zę tylko trek sieliczyć i jest najlepszy. Z tego się wyrasta.
Enterprise D
Użytkownik
#55 - Wysłana: 20 Paź 2011 19:31:13
mozg_kl2:
W Twoim wieku też myślalem, zę tylko trek sieliczyć i jest najlepszy. Z tego się wyrasta

Co Ty mnie straszysz?!
Na pewno z tego nie wyrosnę. Mam nadzieję...
Eviva
Użytkownik
#56 - Wysłana: 20 Paź 2011 19:38:59
Enterprise D:
Na pewno z tego nie wyrosnę. Mam nadzieję...

Spoko. Ja nie wyrosłam i nie wyrosnę, bo za stara na to już jestem. Jeśli się coś lub kogoś naprawdę kocha, to się nie wyrasta. Pamiętam, jak uwielbiałam Thierry'ego la Fronde. Minęło tyle, tyle lat, dorosłam, postarzałam się nawet, a zachowałam w sercu ciepłe uczucie zarówno do serialu jak i do postaci oraz aktora. Stara miłość, jak widać, nie rdzewieje, jeśli jest rzeczywiście miłością, a nie marną imitacją. Z reżyserem serialu (Jean Claude Deret aka Claude Breitman) do niedawna korespondowałam przez neta, bo prowadził bardzo ciekawy blog. Ostatnio jednak jakoś zamilkł. Martwię się o niego, ma 91 lat... W tym wieku mieć tak jasny umysł to ewenement, ale ciało mogło przestać nadążać.
Podoba mi się - w każdym razie - Twoja postawa
Enterprise D
Użytkownik
#57 - Wysłana: 20 Paź 2011 23:11:56
Eviva:
Podoba mi się - w każdym razie - Twoja postawa

Dzięki. Przynajmniej Ty mnie doceniasz.
mozg_kl2
Użytkownik
#58 - Wysłana: 21 Paź 2011 07:34:04
Enterprise D:
Co Ty mnie straszysz?!
Na pewno z tego nie wyrosnę. Mam nadzieję...

Nie strrasze stwierdzam fakty.

Eviva:
Ja nie wyrosłam i nie wyrosnę, bo za stara na to już jestem.

Niektorzy pozostaja mentalnie dziecmi.
Enterprise D
Użytkownik
#59 - Wysłana: 21 Paź 2011 18:31:31
mozg_kl2:
Niektorzy pozostaja mentalnie dziecmi.

Właśnie widać: po twoim awatarze i nazwie nawiązującej do tej starej bajki o dwóch myszach które próbują podbić świat...

I Ty mi jeszcze chcesz wmówić, że wyrosnę ze Star Treka skoro Ty jeszcze z bajek nie wyrosłeś!!!
Toudi
Użytkownik
#60 - Wysłana: 21 Paź 2011 18:50:22
mozg_kl2:
Niektorzy pozostaja mentalnie dziecmi.

Faceci dorastają do 4 lat potem tylko rosną. ;)

Enterprise D:
nazwie nawiązującej do tej starej bajki o dwóch myszach które próbują podbić świat...

a Klasy Drugiej nawiązuje do paru dzieł SF. Ale co ja tam mózga bronić będę, sam se da radę. ;)

Enterprise D:
z bajek nie wyrosłeś!!!

A Toudi?

Znasz tytuły bajek dla dorosłych?

Ja tam np mentalnie umrę na etapie TNG. ;) (no dobra z małymi odchyłami, ale zawsze twardo stojąc w TNG)
 Strona:  ««  1  2  3  4  »» 
USS Phoenix forum / Star Trek / Jaki serial jest godnym nastepca?

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!