USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek / Jaki serial jest godnym nastepca?
 Strona:  1  2  3  4  »» 
Autor Wiadomość
Nowak_pl
Użytkownik
#1 - Wysłana: 20 Lis 2009 23:09:21 - Edytowany przez: Nowak_pl
Temat pewnie juz byl ale nie moglem znalezc wiec prosze o odpowiedz... Jaki serial po star treku (obejzalemn wszystko) nie sprawi mi zawodu...("ziemia ostatnie starcie" tez juz za mna, DSV tez zrobiony , teraz ogladam "V") Dziekuje!
Toudi
Użytkownik
#2 - Wysłana: 20 Lis 2009 23:19:14
# Alf
# Babylon 5
# Battlestar Galactica
# Earth 2
# Eureka
# Farscape
# Futurama
# Jericho
# Supernatural
# The Adventures of Young Indiana Jones
# The Pretender
# X- Files
Christof
Użytkownik
#3 - Wysłana: 20 Lis 2009 23:21:13
Nowa Battlestar Galactica, Stargate SG1 (Atlantisa nie oglądałem, więc nie oceniam). Przychodzą mi do głowy jeszcze takie tytuły, jak Farscape, LEXX czy Andromeda. Z trochę starszych produkcji to polecam Space: Above and Beyond (u nas znany jako Gwiezdna Eskadra).
Jo_anka
Użytkownik
#4 - Wysłana: 20 Lis 2009 23:40:41 - Edytowany przez: Jo_anka
#SAAB (czyli Space: Above and Beyond - dobre, ale tylko jeden sezon powstał)
#Treshold (d. gorsze, ale też tylko jeden sezon powstał)
#Gwiezdne Wrota:
*SGFilm
*SG1
*SGAtlantis
*SGUniverse (nowe)
#FlashForward-Przebłysk jutra (nowe)
Q__
Moderator
#5 - Wysłana: 21 Lis 2009 00:12:30
Zdecydowanie SAAB. Zdecydowanie pierwszy sezon nBSG (potem bywa różnie, ale jeśli lubisz DS9 to i to polubisz). Fajny jest też pierwszy sezon "SeaQuestu" (takie TNG pod wodą).

Jeśli lubisz klimaty hard SF bliskiej wręcz popularnonaukowemu dokumentowi spróbuj "Space Odyssey: Voyage to the Planets". Jeśli nie ostrasza Cię retro możesz też poeksperymentować z pierwszym sezonem "Space 1999".
The_D
Użytkownik
#6 - Wysłana: 21 Lis 2009 14:44:08
Nowak_pl:
Jaki serial po star treku (obejzalemn wszystko) nie sprawi mi zawodu..

Każdy lubi Treka za coś innego, więc trochę ciężko zawyrokować, ale poza propozycjami poprzedników możesz jeszcze zerknąć na FireFly. Poodbnie ja w przypadku SAAB powstał jedynie 1 sezon, a w zasadzie 3/4 sezonu.
Archarachne
Użytkownik
#7 - Wysłana: 21 Lis 2009 17:52:38
Q__:
Jeśli nie ostrasza Cię retro możesz też poeksperymentować z pierwszym sezonem "Space 1999"

O to dopiero serial. Helena Russel i komandor John Koenig! Kilka lat temu puszczali na TVN7 zdaje się. Spokojnie można próbować się wgryźć. Sci-fi retro pełną gębą.
The_D
Użytkownik
#8 - Wysłana: 21 Lis 2009 18:10:16
Archarachne:
Sci-fi retro pełną gębą.

Pod względem efektów, dekoracji itp. porównywalne z TOS-em, bo i wiek podobny. Natomiast jeżeli chodzi o scenariusze odcinków jednak Trek wypada lepiej.
Archarachne
Użytkownik
#9 - Wysłana: 21 Lis 2009 18:16:46
Dlatego jak dobrze pamiętam wciągał mnie co któryś odcinek. Poza tym mało akcentów humorystycznych (prawie wcale). Dużo powagi i zmagania się z zaistniałą sytuacją.
Q__
Moderator
#10 - Wysłana: 21 Lis 2009 23:16:31 - Edytowany przez: Q__
The_D

The_D:
Pod względem efektów, dekoracji itp. porównywalne z TOS-em, bo i wiek podobny.

Znacznie lepsze, i bardziej realistyczne jednak, bo TOS parę lat starszy.

The_D:
Natomiast jeżeli chodzi o scenariusze odcinków jednak Trek wypada lepiej.

Ano niestety. A drugi sezon to już dno, gorsze niż trzeci sezon TOS... :]
Q__
Moderator
#11 - Wysłana: 14 Paź 2011 14:34:13
Chyba tu pasuje najbardziej? Jacek Dukaj o nowych serialach, nie tylko SF:

E: Co czytasz, mniej więcej wiemy (choćby z wywiadu sprzed dekady). A co oglądasz, czego słuchasz? Kino czy serialowa rewolucja ostatniego dziesięciolecia? A może komiks? Pisałeś kiedyś ciekawie o Bilalu…
JD: Nie kryję przekonania, że twórczość serialowa – zwłaszcza dla telewizji typu HBO – stoi dzisiaj na wyższym poziomie niż twórczość filmowa przeznaczona dla kin. Zresztą nawet jak już powstanie interesujący film kinowy, to w kinach praktycznie nie sposób go odnaleźć i obejrzeć; wszystko, co najciekawsze, dociera tak samo: przez torrenty.
Seriale, pomijając inne ich cechy i uwarunkowania kulturowo-biznesowe, moim zdaniem stały się też współcześnie „domyślną formą opowiadania świata”, po trosze wypierając z tej roli powieści, a po trosze zmuszając powieść, by przyjęła coraz więcej charakterystycznych właściwości serialu. Znam takie reakcje: „Jaką powieść ostatnio czytałeś?” „Nie czytam powieści, oglądam seriale”.
E: Ale powiesz nam, jakie seriale? Co z tych najgłośniejszych z ostatnich lat widziałeś? Co wnoszą do gatunku? „Lost: Zagubieni”, „Herosi”, coś innego? A może spoza fantastyki?
JD: No to jedziemy: najlepsze seriale moim zdaniem to „The Wire” (arcydzieło), „Deadwood”, „Rodzina Soprano”, teraz bliscy ich klasy są „Mad Men”, ładnie dojrzewa „Breaking Bad”. Żaden serial fantastyczny nawet się nie zbliżył do ich poziomu.
Spoza tej już klasyki interesujące są różne lżejsze produkcje: „Entourage” (antropologia kulturowa krainy możliwej przyszłości), „The Shield: Świat glin”, chwilami „Californication”. Również BBC wypuszcza ciekawe rzeczy, jak „The Thick of It”, a ostatnio znalazłem na przykład „Downton Abbey”, w którym od razu poczułem się jak w jednym z Neverlandów dzieciństwa (nie mieliśmy takiego ziemiaństwa, ale mieliśmy kryminały Agathy Christie). Warto oczywiście śledzić miniserie historyczne HBO – poza tymi wojennymi także np. „Johna Adamsa”.
Od „Zagubionych” prędko odpadłem ze względu na nudną telenowelowatość – za dużo tej łzawej psychologii trzeba było ścierpieć, żeby doczekać do następnej tajemnicy wyspy. „Herosi” byli fajni przez około połowę pierwszego sezonu, potem się zapętlili na jałowej komiksowości. Z produkcji otwartych wielkich telewizji amerykańskich, jeśli nie zawodzi mnie pamięć, właściwie tylko „Dr House” nie tonie w sentymentalizmach i nudnych formułach. Staram się oglądać przynajmniej po kilka pierwszych odcinków seriali, które polecają mi znajomi, i albo w nie wchodzę, albo nie. Więc te wszystkie najgłośniejsze produkcje znam. Z fantastyki jeszcze najdłużej wytrzymałem przy „Battlestar Galactica”, a to dzięki świadomemu pójściu twórców w space operę retro. Z miniseriali niezły był „Zagubiony pokój”. No i oryginalne „Życie na Marsie”, jeśli zakwalifikować je do fantastyki.
Postawię tezę, że najciekawszy współcześnie trend w twórczości telewizyjnej to głębokie emulacje historyczne. Co łączy „The Wire”, „Deadwood”, „Rodzinę Soprano” i „Mad Men”? To wszystko są bardzo ambitne przedsięwzięcia worldbuildingowe. Nie ma znaczenia, że budujesz świat oparty na realu, a nie na fikcji. Podstawową strukturą nie jest tu fabuła ani żaden pojedynczy bohater (choć są genialne postacie i wielkie kreacje aktorskie), lecz świat, który definiuje bohaterów i wyświetla się w ich losach. Świat: fundamenty materialne, geografia, klimat, estetyka otoczenia, mechanizmy ekonomiczne, mechanizmy społeczne, sieci zależności kulturowych, politycznych, psychologicznych, obowiązujące systemy wartości, normy obyczajowe, tradycje, technologie, krój ubiorów, brzmienie języka itd. Absolutne mistrzostwo osiągnęli tu twórcy „The Wire”, którzy wykreowali i pokazali w fabularnie fascynujący sposób świat Baltimore ze wszystkimi jego warstwami społecznymi i we wszystkich istotnych nakręcających go mechanizmach.
Otóż istnieje podzbiór tych seriali, gdzie buduje się świat już nieistniejący, oddalony od naszego o przynajmniej jedną epokę kulturową. Od zwykłych seriali i filmów historycznych różnią się one tym świadomym nastawieniem nie tylko na możliwie wierną emulację „życia tam i wtedy” (często także na poziomie samego medium, np. naśladając ówczesną kolorystykę i kadrowanie, à la „Daleko od nieba”), lecz metodyczną dekonstrukcją przyczyn, DLACZEGO to życie wyglądało właśnie tak, jak wyglądało, dlaczego ludzie tak myśleli, mówili, zachowywali się. Niekiedy udaje się to lepiej, niekiedy gorzej. Na przykład teraz nie do końca przekonuje mnie „Zakazane imperium”, wcześniej skisło „Swingtown”. Chwyt fantastyczny w „Życiu na Marsie” był właśnie po to, żeby zderzenie mentalności widza z mentalnością epoki nastąpiło WEWNĄTRZ emulowanego świata. W tym sensie „Mad Men” są subtelniejsi, zawierzają domyślności widza.
Serial jest też w naturalny sposób „bliższy życia” od zamkniętego filmu dwu-, trzygodzinnego: nie tylko że bohaterowie mają czas i przestrzeń fabularną, by na ekranie „po prostu żyć”, a nie jedynie wypełniać funkcje zadane przez strukturę intrygi, nie tylko my się z nimi zżywamy, obcując przez miesiące, lata – ale na tak długich dystansach giną nam z oczu zaplanowane przez scenarzystów zawijasy fabuły, przeważa szum codzienności, małych wyborów, wątków pobocznych i gubimy się w nim tak samo jak bohaterowie. Popatrz na wykres giełdowy: jeśli widzisz go ściśniętego z dekady do jednego obrazka, to na pierwszy rzut oka dostrzeżesz kształt i kierunek wieloletniego trendu, ale jeśli dostajesz tylko wycinki kilkusesyjne, to z tych chaotycznych skoków w dół i w górę nijak nie wydedukujesz przyszłości spółki. I przełóż to na np. linię fabularną „Świata glin”, który w skali siedmiu sezonów jest oczywistym moralitetem o zagubieniu i upadku człowieka, ale oglądany odcinek po odcinku wkręca cię w ciąg „koniecznych kompromisów”, „dróg na skróty”, „dobrych intencji” itp., że nagle rozumiesz, w jaki sposób dobrzy ludzie robią złe rzeczy, w jaki sposób zmienia się na złe natura człowieka. W żadnym filmie dwugodzinnym nie pokażesz tego bez poczucia sztuczności, zaprogramowanego dydaktyzmu, fatalizmu widocznego z góry.


(Z tego "okołokrólowego" wywiadu co linkowałem.)

ps. czyli na następcę wyglada - niespodzianka - nBSG?
Toudi
Użytkownik
#12 - Wysłana: 14 Paź 2011 19:15:14
Ciekawe czy Life on Mars brytyjskie czy amerykańskie?

BSG, Mogę się założyć że odpadł gdzieś między drugim a trzecim sezonem. ;) Najdalej po zmartwychwstaniu Kary... (tylko dziś nie pamiętam, gdzie to było)

Q__:
ps. czyli na następcę wyglada - niespodzianka - nBSG?

To w ogóle nie szokuje, przecież po BSG nie ma nic (na razie).
Q__
Moderator
#13 - Wysłana: 14 Paź 2011 19:40:44
Toudi

Toudi:
BSG, Mogę się założyć że odpadł gdzieś między drugim a trzecim sezonem.

Dla mnie już drugi był wymęczony (sezony dalsze od pierwszego oglądałem jednym okiem symultanicznie jedząc, gadając przez tel., zaglądając na forum, chodząc za potrzebą etc.), ale najsilniej rozłożył mnie The Plan. "Nowi" Cyloni mordują ludzkość, bo:
1. są zazdrośni, że "starzy" Cyloni (Final Five znaczy) ją pokochali,
2. są żli na ludzkość, że ich stworzyła,
a jednocześnie przez to, że są ludzcy, nie są w stanie działać jak maszyny, więc tytułowy Plan im się wali.

Do tego alternatywa stojąca przed Cylonami (uczłowieczyć się jak asimovowski Andrew, czy dalej transhumanistycznie ewoluować wykraczając dalece poza ludzkie możliwości), ładnie zawarta w finalnym monologu, ale ni cholery nie wykorzystana. Takie pokazanie "co fajnego, by być mogło, ale czego - de facto - nie ma, bo do pokazania za trudne" tylko rozdrażnia.

(Z tym, że klimat serialu był niezły, nawet w tym Planie.)
mozg_kl2
Użytkownik
#14 - Wysłana: 14 Paź 2011 20:13:30
Toudi:
BSG, Mogę się założyć że odpadł gdzieś między drugim a trzecim sezonem. ;) Najdalej po zmartwychwstaniu Kary... (tylko dziś nie pamiętam, gdzie to było)

Pewnie jak większość. Swoja droga BSG, to kolejny świetny przyklad co sie dzieje, z genialnym pomysłem, jak nie trzymamy się planu jaki założyliśmy na początku. Ja mogę tylko powiedzieć, że nie ujeła mnie kultowość tego serialu, i nie rozumiem zachwytów w nim pokładanych. Z Herosami było podobnie, Dobry pomysł na początek, a potem jak w Stargate i Treku. Pociag jedzie a lokomotywa kładzie sobie tory. Jeśli chodzi o pytanie, będące tytułem tego tematu, to myśle, że nie ma co szukać następcy treka. Każda produkcja jest inna i wyjątkowa na swój sposób.
Q__
Moderator
#15 - Wysłana: 14 Paź 2011 20:48:44
mozg_kl2

mozg_kl2:
Swoja droga BSG, to kolejny świetny przyklad co sie dzieje, z genialnym pomysłem, jak nie trzymamy się planu jaki założyliśmy na początku. /.../ Z Herosami było podobnie

W sumie dotyczy to i innych przebojów - "LOST" i "Prison Break" (choć subiektywnie nie trafiły w mój gust, obiektywnie muszę im to docenić) zaczynały od genialnego w swej klasie otwarcia, by utonąć w chaosie nonsensów.

Natomiast w Treku - póki nie było continuity, a struktura antologiczna - fakt, że lokomotywa kładzie sobie tory nie przeszkadzał, bo dobry odcinek dawało się wyekstrahować z całości, bez szkody dla fabuły. W czasach Bermana (od połowy DS9 począwszy) znacznie trudniej o to...

mozg_kl2:
myśle, że nie ma co szukać następcy treka. Każda produkcja jest inna i wyjątkowa na swój sposób.

Aczkolwiek sam Moore twierdził, że nBSG stanowi z Trekiem dopełniajacą się - jak in i yang, przyp. mój - całość.
Toudi
Użytkownik
#16 - Wysłana: 15 Paź 2011 12:26:12
mozg_kl2:
Pewnie jak większość. Swoja droga BSG, to kolejny świetny przyklad co sie dzieje, z genialnym pomysłem, jak nie trzymamy się planu jaki założyliśmy na początku.

Ja tam do ostatniego odcinka miałem nadzieję. Niestety upadła.
A co do lokomotywy, która sama sobie kładzie tory, to nie zawsze jest źle, w SG1 do 8 sezonu wyszło znakomicie, było wiele słabych odcinków, ale sezony 4-8 obfitują w wiele znakomitych.

Q__:
, ale najsilniej rozłożył mnie The Plan. "Nowi" Cyloni mordują ludzkość, bo:
1. są zazdrośni, że "starzy" Cyloni (Final Five znaczy) ją pokochali,
2. są żli na ludzkość, że ich stworzyła,
a jednocześnie przez to, że są ludzcy, nie są w stanie działać jak maszyny, więc tytułowy Plan im się wali.

No w sumie całkiem ludzkie argumenty. ;) W historii kina, seriali i książek, byli źli którzy mordowali ludzkość z bardziej błahych powodów, jak choćby wyśmiewanie ich w dzieciństwie bo \byli brzydcy, czy kulawi... ;)

Q__:
Aczkolwiek sam Moore twierdził, że nBSG stanowi z Trekiem dopełniajacą się - jak in i yang, przyp. mój - całość.

Nie bardzo widzę to dopełnienie.

Q__:
W sumie dotyczy to i innych przebojów - "LOST" i "Prison Break"

PB miał pomysł na 13 odcinków, ale stacja przedłużyła sezon i się zaczęło. A Lost, przemilczę. ;)
Q__
Moderator
#17 - Wysłana: 15 Paź 2011 22:58:33 - Edytowany przez: Q__
Toudi

Toudi:
W historii kina, seriali i książek, byli źli którzy mordowali ludzkość z bardziej błahych powodów, jak choćby wyśmiewanie ich w dzieciństwie bo \byli brzydcy, czy kulawi... ;)

Mój ulubiony motyw sięgania po władzę nad światem to motyw Gabriela z filmowej wersji "Modesty Blaise" Losey'a. Gabriel, tamtejszy superłotr, okazuje się mianowicie potomkiem powszechnie szanowanej i niezykle bogatej (lordowskiej bodaj) rodziny, który sięga po władzę nad światem w wakacje, gdy ma czas wolny od nauki w elitarnym liceum czy collage'u. Zwyczajnie z nudów. Zaś nie ostatnim bonusem jaki ma z tego sięgania jest dostęp do najnowszych kreskówek Disney'a, przed ich kinową premierą (co łączy go zresztą z oryginalnym Gabrielem książkowo-komiksowym).

EDIT: Dodajmy jeszcze, że "Gabriel" jest fałszywą tożsamością tego gagatka, bo nie chce, by prawda o jego wyczynach zabiła jego matkę, choć jak sam przyznaje, z drugiej strony śmierć tejże matki miałaby całkiem przyjemny dlań spadkowy aspekt.

EDIT2: oto nasz dobry chłopiec przy posiłku (ten grany przez Dirka Bogarde):
http://www.youtube.com/watch?v=sMUAV7hsVRQ
dodajmy, że blond peruka to też kamuflarz, naprawdę ów kochajacy synek jest brunetem, co ujawnia finał filmu.

Toudi:
Nie bardzo widzę to dopełnienie.

Jak już pisałem: Moore stwierdzil, że nBSG traktuje o przeszłości i teraźniejszości, a ST o przyszłości; nBSG o tym jaki człowiek był i jest, ST o tym jaki może sie stać.

Toudi:
A Lost, przemilczę. ;)

Cóż... LOST jaki był, każdy widzi, ale przyznaj, że ta początkowa konwencja reality show o rozbitkach z domieszką fantastyki, choć nam akurat mogła nie pasować, była całkiem oryginalna. No i rzemieślniczo było to, początkowo, b. solidne.
Toudi
Użytkownik
#18 - Wysłana: 16 Paź 2011 00:26:25
Q__:
Mój ulubiony motyw sięgania po władzę nad światem

Pinki i Mózg sięgali po władzę w przerwie między eksperymentami nad nimi. ;)

Q__:
Cóż... LOST jaki był, każdy widzi, ale przyznaj, że ta początkowa konwencja reality show o rozbitkach z domieszką fantastyki, choć nam akurat mogła nie pasować, była całkiem oryginalna. No i rzemieślniczo było to, początkowo, b. solidne.

No prawda, pierwszy sezon miał to coś, zrodził setkę interesujących i intrygujących pytań. Nie odpowiedział na ani jedno.
Picard
Użytkownik
#19 - Wysłana: 16 Paź 2011 04:23:00 - Edytowany przez: Picard
ostatnio oglądam z zaciekawieniem Stargate Atlantis - jestem na początku ostatniego, piątego sezonu. nie jest to arcydzieło SF, ale ma swoje momenty, a jednocześnie pokazuje jak powinien wyglądać serial action/adventure, którego akcja osadzona jest w kosmosie - Abramsik powinien robić notatki. Może rozpiszę się na temat tegoż serialu nieco szerzej w późniejszym terminie - półki co powiedzieć mogę, że raczej warto go zobaczyć.

Toudi:
Jericho

A ten serial to z kolej dno - mdła opera mydlana z grzybkiem atomowym w tle. Fuj!
Q__
Moderator
#20 - Wysłana: 16 Paź 2011 04:29:24 - Edytowany przez: Q__
Picard

Picard:
półki co powiedzieć mogę, że raczej warto go zobaczyć

Obejrzałem parę odcinków, nie korzystając przy tym z półek . Tempo i wykonanie niezłe, F/X jak na produkcję tego typu - też, bohaterowie nawet sympatyczni; action i adventure było owszem sporo, ale nie doszukałem się tam nawet śladów warstwy problemowej.
Więc jeśli jest to następca, to najwyżej ENTka i VOYa...

ps. jak już o serialach: co z Twoim tekstem o Firefly, hę?
Picard
Użytkownik
#21 - Wysłana: 16 Paź 2011 04:47:31
Q__:
action i adventure było owszem sporo, ale nie doszukałem się tam nawet śladów warstwy problemowej.

Warstwa problemowa owszem była w paru odcinkach. Cały wątek przerobienia Wraith na ludzi stanowił właśnie taką warstwę problemową - czy możesz z czystym sumieniem wymazać istnienie całej rasy w imię własnego bezpieczeństwa, czym to się właściwie różni od masowego morderstwa? Podobny problem zdaje się był poruszony w Mass Effect 2 - tu opieram się tylko na wypowiedziach z neta, bo mój przestarzały komputer nie udźwignął by tej gry. To ciekawy problem natury moralnej. Myślę, że stanowi to analogie do zanoszenie Arabom demokracji na bagnetach. Podobnie ciekawy był odcinek, w którym Goa'uld podłożyli w mieście bombę, a załoga musiała znaleźć sabotażystę, rozważając czy nie posunąć się zastosowania tortur. Po raz kolejny pytanie o moralność i etyczność takiego postępowania, czy możesz pogwałcić własne zasady w imię bezpieczeństwa - nawiązania do polityki USA pod auspicjami Busha, jak najbardziej nie przypadkowe. Równie ciekawy był wątek z duplikatami załogi Atlantydy - mieli oni te same wspomnienia, te same charaktery, co więc czyni człowieka, człowiekiem? Nieco zmarnowany był motyw wolna wola kontra predestynacja, pokazany pod koniec sezonu 4 - czy gdybyś znał przyszłość mógł byś ją zmienić, czy też jest ona z góry zapisana. Serial niestety potraktował tą kwestie po macoszemu, nie przywiązał do niej większej wagi. Szkoda. Ale ogólnie nie można powiedzieć, że jest to tak całkiem serial o niczym.

Q__:
ps. jak już o serialach: co z Twoim tekstem o Firefly, hę?

Oj, boli, boli. To co jest na moim komputerze pewnie by Ci się nie spodobało, więc na nową, rodzącą się w bólach wersje chyba jeszcze trochę będziesz musiał poczekać. Czy inni oddali już swoje teksty?
Q__
Moderator
#22 - Wysłana: 16 Paź 2011 05:11:07 - Edytowany przez: Q__
Picard

Picard:
Warstwa problemowa owszem była w paru odcinkach

W paru.... Co to ja pisałem o VOY i ENT?

Picard:
Oj, boli, boli. To co jest na moim komputerze pewnie by Ci się nie spodobało

A wiesz co? Przyślij mi - póki co - tą pierwszą wersję. A nuż uznamy z Piotrem, że jest lepsza niż myślisz...
Picard
Użytkownik
#23 - Wysłana: 16 Paź 2011 05:32:47
Q__:
W paru.... Co to ja pisałem o VOY i ENT?

OK, więc tu zgoda. Ale serial jakościowo - scenariusze, warstwa wizualna - był jednak lepszy od VOY, ENT.

Q__:
A wiesz co? Przyślij mi - póki co - tą pierwszą wersję. A nuż uznamy z Piotrem, że jest lepsza niż myślisz...

W zasadzie mam dwie - obie niedokończone. Jedna patrzy na serial poprzez pryzmat twórczości Whedona, druga skupia się na roli westernu w amerykańskiej pop kulturze - TOS też był westernem kosmosie, Postaram się coś z tego sklecić i wysłać to w najbliższym tygodniu. Czy inni już nadesłali swoje teksty?
Q__
Moderator
#24 - Wysłana: 16 Paź 2011 05:46:09
Picard

Picard:
Ale serial jakościowo - scenariusze, warstwa wizualna - był jednak lepszy od VOY, ENT.

Prawda, niestety. Z tym, że niezla forma rzadko kryła sensowną treść.

Picard:
Postaram się coś z tego sklecić i wysłać to w najbliższym tygodniu.

Oby...

Picard:
Czy inni już nadesłali swoje teksty?

Zależy kto...
mozg_kl2
Użytkownik
#25 - Wysłana: 16 Paź 2011 13:17:14
Q__:
W sumie dotyczy to i innych przebojów - "LOST" i "Prison Break" (choć subiektywnie nie trafiły w mój gust, obiektywnie muszę im to docenić) zaczynały od genialnego w swej klasie otwarcia, by utonąć w chaosie nonsensów.

Tyle, że to pochodna polityka stacji, którą rządza księgowi, a która zawiera sięw maksymie "doimy krowe, póki nie zdechnie". Podobnie było z Archiwum X, która został brutalnie zarżnięte na oczach widzów. Prison miał świetny 1 sezon, drugi był taki sobie, a trzeci to już przyzwyczajenie. Czwartego nie oglądałem do tej pory. Z relacji znajomych, wiem że nie wiele straciłem. Lost zaczynał z wysokiego progu by spaść w odcinki o odpalaniu samochodu. Zresztą kto dziś pamięta o Loście?

Toudi:
A co do lokomotywy, która sama sobie kładzie tory, to nie zawsze jest źle, w SG1 do 8 sezonu wyszło znakomicie, było wiele słabych odcinków, ale sezony 4-8 obfitują w wiele znakomitych.

Słusznie, tyle, że SG-1 to taki troche antology show. Mamy kilka odcinków z wątku głównego a cała reszta to standalone.

Picard:
ostatnio oglądam z zaciekawieniem Stargate Atlantis - jestem na początku ostatniego, piątego sezonu. nie jest to arcydzieło SF, ale ma swoje momenty, a jednocześnie pokazuje jak powinien wyglądać serial action/adventure, którego akcja osadzona jest w kosmosie - Abramsik powinien robić notatki. Może rozpiszę się na temat tegoż serialu nieco szerzej w późniejszym terminie - półki co powiedzieć mogę, że raczej warto go zobaczyć.

Nie wierze w to co czytam. Picard chwalący SGA. Ta seria jak tak beznadziejna i bez poloty, ze najlepiej ją przemilczeć. Po 5 sezonach główny wątek nie porusza się na milimetr. Zaczynamy będąc w stanie wojny z Wraith i kończymy będąc w stanie wojny z Wraith. Sporo odcinków, to wypisz wymaluj kalki z SG1, od samego pilota zaczynając. Nie mówiąc o masie twistów fabularnych wsadzonych tylko po to, żeby mieć jakiś punkt fabularny.

Picard:
A ten serial to z kolej dno - mdła opera mydlana z grzybkiem atomowym w tle. Fuj!

Dla mnie Jericho jest kultowe i to bardziej niż Lost.
Picard
Użytkownik
#26 - Wysłana: 16 Paź 2011 17:31:16
mozg_kl2:
Nie wierze w to co czytam. Picard chwalący SGA. Ta seria jak tak beznadziejna i bez poloty, ze najlepiej ją przemilczeć. Po 5 sezonach główny wątek nie porusza się na milimetr. Zaczynamy będąc w stanie wojny z Wraith i kończymy będąc w stanie wojny z Wraith. Sporo odcinków, to wypisz wymaluj kalki z SG1, od samego pilota zaczynając. Nie mówiąc o masie twistów fabularnych wsadzonych tylko po to, żeby mieć jakiś punkt fabularny.

Widzisz nie jestem fanem Stargate jako takiego. To - jakby powiedzieli anglojęzyczni - is not my cup of tea. Jednakże jestem w stanie Atlantis docenić bardziej niż SG 1. Piszesz o wojnie z Wraith... raz: trudno tu mówić o wojnie, to była raczej walka o przetrwanie - i to z obu stron. Wraith byli o tyle ciekawszym przeciwnikiem niż Goa'uld, że Ci pierwsi nie chcieli władzy, chcieli tylko przetrwać. Musieli się żywić, a że jedynym źródłem ich pokarmu były humanoidy... Od SG 1 skutecznie odstraszyła mnie powtarzana do znudzenia formuła gdzie co sezon pojawiał się jakiś wypasiony, spragniony władzy super wróg, którego później pokonywano z palcem w bucie za pomocą plot device. Tak samo te ciągłe śmierci i zmartwychwstania Daniela, których nie sposób już było traktować poważnie. Dwa: walka z Wraith się nie skończyła bo serialowi ukręcono łeb nim ten miał okazje umrzeć śmiercią naturalną.

mozg_kl2:
Dla mnie Jericho jest kultowe i to bardziej niż Lost.

Dla mnie serial gdzie ludzie siedzą w barze i sącząc drinka zajmują się swoimi własnymi trywialnymi, prywatnymi sprawami, w czasie gdy świat, który znali dobiegł końca jest... zwyczajnie durny. Po prostu kolejna opera mydlana.
To co myślę o Jericho.

Q__:
Prawda, niestety. Z tym, że niezla forma rzadko kryła sensowną treść.

Jak mówię, mnie zaskoczyło, że ta treść wogóle tam jest...

Q__:
Zależy kto...

mozg_kl2 już wysłał?
Toudi
Użytkownik
#27 - Wysłana: 16 Paź 2011 17:46:46
Picard:
To co myślę o Jericho.

Przesadzasz, problemem Jerycho nie była nuklearna zakłada, ale wyłączenie komunikacji i pokazanie miasta na pustyni. Jestem więcej niż pewien, że na wybrzeżach i granicach z Kanadą i Meksykiem życie szybciej wracało do normy, głownie dzięki pomocy innych państw.
Picard
Użytkownik
#28 - Wysłana: 16 Paź 2011 17:57:25
Toudi:
Przesadzasz, problemem Jerycho nie była nuklearna zakłada, ale wyłączenie komunikacji i pokazanie miasta na pustyni. Jestem więcej niż pewien, że na wybrzeżach i granicach z Kanadą i Meksykiem życie szybciej wracało do normy, głownie dzięki pomocy innych państw.

I to jest problem tego serialu - to miał być serial o końcu znanego nam świata o zagładzie atomowej, dramat traktujący o ludziach żyjących w tych trudnych czasach. Coś jak nie przymierzając jak to. A wyszła z tego niemal sielska opera mydlana o burakach z małej mieściny. Serial bardzie klimatem przypominał mi ulubiony serial moje mamy Gilmore Girls , niż rzecz o końcu świata.
Eviva
Użytkownik
#29 - Wysłana: 16 Paź 2011 18:15:40
Jeśli kogokolwiek interesuje moje zdanie, to powiem Wam, że jak dla mnie żaden serial sf - oprócz "Babylon 5" nie sięga Trekowi do pięt. Chodzi mi o ten specyficzny, niezwykły klimat, jaki mają te seriale, oprócz może DS9. Sprawdziłam to na powtórkach. O ile nawet owiany złą sława ENT oglądam z przyjemnością, o tyle próbowałam obejrzeć powtórkę DS9 i pękłam przy trzecim odcinku. Owszem, gdyby puścili do końca, obejrzałabym chętnie, ale jeszcze raz - o nie. Nie da się. A ENT się da. I wszystkie inne trekowe seriale, choć może niekoniecznie w całości.
mozg_kl2
Użytkownik
#30 - Wysłana: 16 Paź 2011 19:13:40
Picard:
Jednakże jestem w stanie Atlantis docenić bardziej niż SG 1. Piszesz o wojnie z Wraith... raz: trudno tu mówić o wojnie, to była raczej walka o przetrwanie - i to z obu stron. Wraith byli o tyle ciekawszym przeciwnikiem niż Goa'uld, że Ci pierwsi nie chcieli władzy, chcieli tylko przetrwać. Musieli się żywić, a że jedynym źródłem ich pokarmu były humanoidy... Od SG 1 skutecznie odstraszyła mnie powtarzana do znudzenia formuła gdzie co sezon pojawiał się jakiś wypasiony, spragniony władzy super wróg, którego później pokonywano z palcem w bucie za pomocą plot device. Tak samo te ciągłe śmierci i zmartwychwstania Daniela, których nie sposób już było traktować poważnie. Dwa: walka z Wraith się nie skończyła bo serialowi ukręcono łeb nim ten miał okazje umrzeć śmiercią naturalną.

Tego właśnie nie rozumiem, że ATL podoba Ci się bardziej niz SG-1. To jakby przedkładać ENTka nad głębie TNG. Starcie z Wraith cieżko mi nazwać starciem o przetrwanie. To jest wojna podobnie, jak walki podjazdowe z Gouldem. Albo my ich albo oni nas. Nie dokładnie ogladałeś SG-1. Przez całe 10 sezonów, pojawiło sietylko i wyłacznie 3 głównych wrogów. Na początku był to Apofis i szeroko Gouldowie(sezony1-4), potem Anubis (5-7) i Ori(8-10). Także nie występuje tu opisane przez Ciebie zjawisko. Występuje ono za to w Atlantisie. Najpierw mamy wojne z Wrait, która gdzieś znika, wypchana przez wątek wojny z Replikatorami, w międzyczasie przeplatana wątkami jednosezonowymi. Ostatecznie gdzies zatracono sens całej serii. Placówka miałabyć odcięta od Drogi Mlecznej, ale bardzo szybko zrezygnowano i z tego. O zniszczeniu wizerunku Pradawnych nie wspominam by nie kopać leżacego. Rozwiązania problemów na zasadzie deus ex, zawsze było elementem serii. Od SG-1 do SGU. Seril w moim mniemaniu zapadł się w swoich oparach głupoty.

Picard:
Dla mnie serial gdzie ludzie siedzą w barze i sącząc drinka zajmują się swoimi własnymi trywialnymi, prywatnymi sprawami, w czasie gdy świat, który znali dobiegł końca jest... zwyczajnie durny. Po prostu kolejna opera mydlana.
To co myślę o Jericho.

A według Ciebie co grupka wieśniaków ma robić po zniszczeniu 25 miast w całych stanach? Budować światoą demokrację czy jak? Radzą sobie z tym jak moga. Jedni uciekają w ramiona ukochany, inni do kieliszków, a jeszcze inni zaczynają działać. Jericho nigdy nie miałobyć Falloutem bo to nie ta skala wojny atomowej. Zniszczono tylko i wyłącznie główne miasta. Świat nie zmienił sięw pustynię.

Picard:
Coś jak nie przymierzając jak to. A wyszła z tego niemal sielska opera mydlana o burakach z małej mieściny. Serial bardzie klimatem przypominał mi ulubiony serial moje mamy Gilmore Girls , niż rzecz o końcu świata.

Ostatni brzeg jest wyjątkowo mydlany. Dużo bardziej mydlany niż Jericho.
 Strona:  1  2  3  4  »» 
USS Phoenix forum / Star Trek / Jaki serial jest godnym nastepca?

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!