USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek / Spock nowy, czy stary?
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  ...  8  9  10  11  12  »» 
Autor Wiadomość
Leila
Użytkownik
#91 - Wysłana: 18 Lis 2009 16:51:23
Madame Picard
Ja i tak jestem za starym. On ma w sobie takie coś, co "wprawia" mnie w podniecenie. Oł je.
Ale Quinto i jego urok... Takie to brutalne...
aanirauta
Użytkownik
#92 - Wysłana: 18 Lis 2009 16:52:45
Leila:
Spock nie jest do podrobienia. Ciężko powtórzyć "dzieło" Nimoya

Nie "dzieło" tylko Dzieło


Leila:
Lecz przyznaj, jakieś palpitacje serduszka są, nie?

No dobra, przyznaję
Archarachne
Użytkownik
#93 - Wysłana: 18 Lis 2009 17:10:58
Madame Picard:
To był żart; dlatego też znalazła się tam odpowiednia emotka

Wiem Na emotki jestem wyczulona . Tak sobie napisałam...
Q__
Moderator
#94 - Wysłana: 18 Lis 2009 17:37:14
Madame Picard

Madame Picard:
scena, gdy prosi Kirka, aby mógł pójść z nim na Naradę - bo pokazuje, że mimo swej, pokazanej wcześniej, mrocznej strony jest zdolny do poświęceń.

No tutaj zachował się jak stary dobry Spock. Z tą jego rozczulającą "manią samobójczą" .
Leila
Użytkownik
#95 - Wysłana: 18 Lis 2009 18:04:37
aanirauta


aanirauta:
Nie "dzieło" tylko Dzieło

Ehe, muszę to poprawić w słowniku... Gotowe!

aanirauta:
No dobra, przyznaję

Ha ! Wiedziałam.. Trudno jest Go nie podziwiać.
Archarachne
Użytkownik
#96 - Wysłana: 18 Lis 2009 19:02:46
Q__:
No tutaj zachował się jak stary dobry Spock. Z tą jego rozczulającą "manią samobójczą

Nazywam to genem samobójczym. Starożytni Wolkanie zabijali się o kobiety (później stało się to tradycją, jeśli trzeba), teraz zabijają się ogólnie.
Madame Picard
Moderator
#97 - Wysłana: 18 Lis 2009 20:54:46 - Edytowany przez: Madame Picard
Q__:
tutaj zachował się jak stary dobry Spock. Z tą jego rozczulającą "manią samobójczą"

Ja tego tak nie odebrałam. Myślę, że stary Spock raczej chciałby samotnie iść na statek Nero, aby dokonać aktu heroicznego poświęcenia się za milijony. Zapewne tłumaczyłby to tak, że nielogiczne byłoby poświęcanie jeszcze kogoś, jeśli misji można dokonać w pojedynkę. A jeśli w takim wypadku misja oznaczałaby samobójstwo, to tym lepiej. W końcu o to chodzi, żeby nie przeżyć* .

Nowy Spock idzie wraz z Kirkiem, bo wie, że we dwóch mają większe szanse i wykonać misję, i przeżyć (choć, fakt, wie, że szanse są znikome, choć z drugiej strony jak uczy nas Pratchett, szansa jedna na milion spełnia się w 9 przypadkach na 10 ). A przeżyć mimo wszystko chciałby, bo ma do czego i do kogo wracać.

* Swoją drogą Spock miał strasznego pecha, jeśli chodzi o swoją manię samobójczą. Tyle prób i nic. A jak już mu się w końcu udało, to jego ciało musiało trafić na ożywiającą planetę. No co za pech...
Q__
Moderator
#98 - Wysłana: 18 Lis 2009 21:41:49
Madame Picard

Madame Picard:
A przeżyć mimo wszystko chciałby, bo ma do czego i do kogo wracać.

A to jest już Twój domysł. Z ekranu to nie padło .

ps. jeden z najpiękniejszych momentów "starego Spocka" to ta jego licytacja z Bonesem, który ma pójść na śmierć... ogólnie jeden z najlpeszych wątków w Treku, no i pokazanie głębszego dna relacji obu panów.
Madame Picard
Moderator
#99 - Wysłana: 18 Lis 2009 22:00:55
Q__:
A to jest już Twój domysł. Z ekranu to nie padł

Nie. Tym niemniej taki wniosek nasuwa się z obserwacji różnych zachowań nowego Spocka (świadczących o tym, że czuje się pewniej od starego na tym łez padole) oraz jego relacji z Uhurą (raczej wyglądał na zadowolonego z niej). Taki Spock (w przeciwieństwie do starego) nie ma powodów, aby usiłować popełnić zakamuflowane samobójstwo.

Q__:
jeden z najpiękniejszych momentów "starego Spocka" to ta jego licytacja z Bonesem, który ma pójść na śmierć...

Owszem .
Q__
Moderator
#100 - Wysłana: 18 Lis 2009 22:05:46
Madame Picard

Madame Picard:
Taki Spock (w przeciwieństwie do starego) nie ma powodów, aby usiłować popełnić zakamuflowane samobójstwo.

Nie przykładajmy ludzkiej miary do Obcego .
Madame Picard
Moderator
#101 - Wysłana: 18 Lis 2009 22:31:28
Q__

Z niego taki Obcy jak ze mnie Trill .
kanna
Użytkownik
#102 - Wysłana: 18 Lis 2009 22:40:55
Madame Picard

No z Ciebie jest trill, poniekąd
Delta
Użytkownik
#103 - Wysłana: 18 Lis 2009 22:41:44
Q__
ps. jeden z najpiękniejszych momentów "starego Spocka" to ta jego licytacja z Bonesem, który ma pójść na śmierć...

Ale jest też w TOS jeszcze jeden moment, w którym McCoy mówi Spockowi, że on tak chętnie się naraża na śmierć bo bardziej boi się życia (TOS: Bread and Circuses). I Spock -zawsze przecież wygadany i mający w tych kłótniach z lekarzem ostatnie słowo -ani słowa nie wydusił z siebie w odpowiedzi. W tym co mówiła Madame Picard może być wiele racji.
IDIC
Użytkownik
#104 - Wysłana: 18 Lis 2009 23:14:02 - Edytowany przez: IDIC
Madame Picard:
Zapewne tłumaczyłby to tak, że nielogiczne byłoby poświęcanie jeszcze kogoś, jeśli misji można dokonać w pojedynkę. A jeśli w takim wypadku misja oznaczałaby samobójstwo, to tym lepiej. W końcu o to chodzi, żeby nie przeżyć*

Jeśli misji można dokonać w pojedynkę to poświęcanie jeszcze kogoś byłoby faktycznie nielogiczne.
A w sytuacji, gdyby misja oznaczała samobójstwo, pakowanie w nią dodatkowej zbędnej osoby byłoby już rzeczywiście działaniem absurdalnym.

Stanowczo protestuję przeciwko próbom kreowania TOS-owego Spocka na fanatycznego kamikadze.
Fakt że podjęcie przez niego dzialań nie było poprzedzane scenami łzawych pożegnań z atrakcyjnymi laskami nie oznacza, że nie miał do czego wracać.

Delta:
Ale jest też w TOS jeszcze jeden moment, w którym McCoy mówi Spockowi, że on tak chętnie się naraża na śmierć bo bardziej boi się życia (TOS: Bread and Circuses). I Spock -zawsze przecież wygadany i mający w tych kłótniach z lekarzem ostatnie słowo -ani słowa nie wydusił z siebie w odpowiedzi

Wydusił, wydusił ... I to tak, że to Doktorek spuścił oczy i na moment stracił rezon.
Delta
Użytkownik
#105 - Wysłana: 18 Lis 2009 23:43:56
IDIC
Wydusił, wydusił ... I to tak, że to Doktorek spuścił oczy i na moment stracił rezon.

Ale nie wydusił od razu. Zwróć uwagę na to, że przez moment gdy McCoy na chwilę przerwał, Spock miał czas odpowiedzieć, ale tego nie zrobił. Odpowiedź przyszła później i nie dotyczyła już tego co McCoy powiedział wcześniej tylko jedynie tego kawałka, w którym McCoy zaczął mówić o uczuciach.
A tu jest ta scena:
http://www.youtube.com/watch?v=JhbDrUDvwH0
IDIC
Użytkownik
#106 - Wysłana: 18 Lis 2009 23:55:22 - Edytowany przez: IDIC
Delta:
Ale nie wydusił od razu. Zwróć uwagę na to, że przez moment gdy McCoy na chwilę przerwał, Spock miał czas odpowiedzieć, ale tego nie zrobił. Odpowiedź przyszła później i nie dotyczyła już tego co McCoy powiedział wcześniej tylko jedynie tego kawałka, w którym McCoy zaczął mówić o uczuciach.
A tu jest ta scena:
http://www.youtube.com/watch?v=JhbDrUDvwH0

Ja tę scenę znam na pamięć
obawiam się, że niemożliwe jest dokonanie jednoznacznego stwierdzenia, czy wypowiedź Spocka odnosiła się tylko do ostatniego "zarzutu" McCoya, czy też - i ja odbieram to w ten właśnie sposób - do całości wypowiedzi Doktora
Spock był oszczędny w słowach
brak natychmiastowej riposty na wypowiedź McCoya + spokojne czekanie aż Doktor wrzuci z siebie wszystko co "leży mu na wątrobie" wcale nie oznaczają, że Spock potwierdza słuszność całości "diagnozy" McCoya
tym bardziej, że do pewnych odkywczych teorii McCoya dotyczących psychiki Spocka lepiej podchodzić z dystansem
było kilka takich momentów, kiedy Doktorek (mimo całej mojej do niego sympatii) swoim psychologizowaniem doprowadził mnie do pasji
jednym z tych momentow była scena w The Galileo seven, kiedy to McCoy usilnie starał się wmówić Spockowi, że zależy mu (Spockowi) na dowodzeniu, co bynajmniej prawdą nie było (i chyba nikt kwestionować tego będzie, bo znalezienie przemawiających za tym argumentów byłoby niemożliwe; Spock nawet w MU nie był zainteresowany pełnieniem fukcji dowódcy)
kolejnym takim momentem była scena, kiedy to McCoy z niekłamaną troską w głosie ubolewał nad ubóstwem doznań emocjonalnych Spocka (obydwaj stali nad śpiącym Kirkiem w Requiem ...)
scenę w Bread and circuses zaliczam do tej samej kategorii
McCoy lubił się w stosunku do Spocka zagalopować ... takie jest moje odczucie
Madame Picard
Moderator
#107 - Wysłana: 19 Lis 2009 10:27:03
kanna:
No z Ciebie jest trill, poniekąd

Ćśśśś...

IDIC:
Jeśli misji można dokonać w pojedynkę to poświęcanie jeszcze kogoś byłoby faktycznie nielogiczne.
A w sytuacji, gdyby misja oznaczała samobójstwo, pakowanie w nią dodatkowej zbędnej osoby byłoby już rzeczywiście działaniem absurdalnym.

Chodzi mi o coś innego: pójdę sam, to (prawie) na pewno zginę; pójdziemy we dwóch, to może obaj przeżyjemy. Jak dla mnie to widać wyraźnie, że nowy Spock opowiada się za drugim rozwiązaniem.

IDIC:
Stanowczo protestuję przeciwko próbom kreowania TOS-owego Spocka na fanatycznego kamikadze.

Na pewno nie był fanatycznym kamikadze, to nie to. O jego manii samobójczej pisałam tutaj: http://www.startrek.pl/forum/index.php?action=vthr ead&forum=8&topic=2195&page=15#msg183613 Spock po prostu nie uważał swego życia ani za wartościowe, ani za pożyteczne, ani za przyjemne. Wolał śmierć od takiego życia, zwłaszcza jeśli mógłby przy tym poświęcić się i uratować innych. Wydaje mi się, że McCoy tym razem akurat trafił ze swą diagnozą w dziesiątkę. Spock w pierwszym momencie zaniemówił, a potem odciął się jakoś blado i pro forma.

IDIC:
Fakt że podjęcie przez niego dzialań nie było poprzedzane scenami łzawych pożegnań z atrakcyjnymi laskami nie oznacza, że nie miał do czego wracać.

A do czego miał wracać?
Q__
Moderator
#108 - Wysłana: 19 Lis 2009 10:35:40
Madame Picard

Madame Picard:
Spock po prostu nie uważał swego życia ani za wartościowe, ani za pożyteczne, ani za przyjemne.

I słusznie bo to są oceny emocjonalne, nie logiczne .

Madame Picard:
Wolał śmierć od takiego życia

To już jest antropomorfizacja. Sądzę, że po prostu nie uważał za logiczne uważania swojego życvia za wartość najwyższą. (A przynajmniej tak to se tłumaczył .)
IDIC
Użytkownik
#109 - Wysłana: 19 Lis 2009 11:10:36 - Edytowany przez: IDIC
Madame Picard:
Chodzi mi o coś innego: pójdę sam, to (prawie) na pewno zginę; pójdziemy we dwóch, to może obaj przeżyjemy.

Autorytarnie wypowiadać się nie lubię, ale moje odczucie jest takie, że TOS-owy Spock w ogóle nie rozumował w kategoriach, które opisujesz.

Na etapie podejmowania decyzji kwestia, czy misja zakończy/nie zakończy się jego (Spocka) śmiercią, nie była przez niego w ogóle istotna.
Nie była jednakże istotna nie dlatego, że Spockowi nie zależało na życiu (a wręcz - co zdajesz się sugerować - zależało mu na owego życia szybkim zakończeniu).
Podjęcie decyzji Spock poprzedzał każdorazowo dokonaniem - opartej na dostępnych faktach - logicznej analizy możliwych wariantów rozwoju sytuacji
spośród wszystkich mniej lub bardziej prawdopodobnych Spock dokonywał wyboru wariantu optymalnego
wariant optymalny to osiągnięcie celu misji przy najniższych możliwych kosztach

Nie wydaje mi się prawdopodobne, aby Spock decydował się iść na pewną śmierć przy mglistych widokach na osiagnięcie sukcesu

To byłoby nielogiczne.

Kwestię ewentualnego wmontowania kogoś jeszcze w ryzykowną misję TOS-owy Spock (w moim odczuciu) również rozważałby w analogiczny sposób.


Madame Picard:
A do czego miał wracać?

do przyjaźni, do obowiązków, do zdobywania nowych doświadczeń, do odkrywania nowych światów i podążania tam, dokąd nie dotarł jeszcze żaden pół-Człowiek/pół-Wolkanin
gdyby jedynym co trzyma go na tym świecie było uczucie do długonogiej laski, to byłby postacią - delikatnie mówiąc - groteskową
Delta
Użytkownik
#110 - Wysłana: 19 Lis 2009 13:36:22
IDIC
Ja tę scenę znam na pamięć

Moja znajomość TOS-a trochę zardzewiała by cytować co do słowa z pamięci.

obawiam się, że niemożliwe jest dokonanie jednoznacznego stwierdzenia,

Chyba tak. Ja zawsze sądziłem, że Spock nie odpowiedział na tą pierwszą część tekstu McCoy'a, bo poczciwy doktor trafił bezbłędnie. I nawet jeśli czasami się mylił w swych ocenach, to mogło mu się trafić jak przysłowiowej ślepej kurze ziarno. Nawet tym odwróceniem wzroku od McCoy'a, gdy to od niego usłyszał, Spock okazał w pewien sposób reakcję emocjonalną (jak na niego to sporo).
IDIC
Użytkownik
#111 - Wysłana: 19 Lis 2009 16:23:14
Delta

to się nazywa "wymowne milczenie": każdy odczytuje je tak, jak chciałby je odczytać
Madame Picard
Moderator
#112 - Wysłana: 19 Lis 2009 18:07:06 - Edytowany przez: Madame Picard
Q__:
To już jest antropomorfizacja.

Spock JEST częściowo człowiekiem, o czym wszyscy - a zwłaszcza on sam - tak chętnie zapominają .

Q__:
Sądzę, że po prostu nie uważał za logiczne uważania swojego życvia za wartość najwyższą. (A przynajmniej tak to se tłumaczył .)

O, to z pewnością. Spock nie tylko nie uważał swego życia za istotną wartość, ale wręcz IMO bardzo się nim męczył i chciał się go jak najszybciej pozbyć, a logika nie pozwalała mu popełnić jawnego samobójstwa i kazała wyszukiwać jakichś racjonalizacji dla swej manii samobójczej. Spock wygrałby każde mistrzostwa w samooszukiwaniu się .

IDIC:
moje odczucie jest takie, że TOS-owy Spock w ogóle nie rozumował w kategoriach, które opisujesz.

Moje odczucie było inne, ale nie będę o to kruszyć kopii .

IDIC:
do przyjaźni, do obowiązków, do zdobywania nowych doświadczeń, do odkrywania nowych światów i podążania tam, dokąd nie dotarł jeszcze żaden pół-Człowiek/pół-Wolkanin

Nie sądzę, aby to wszystko stanowiło dla niego istotną motywację dla kontynuowania swojej egzystencji. Robił to, bo logiczne było wypełnienie czymś czasu, zanim wreszcie umrze. Jedyne, czego naprawdę pragnął stary Spock, to stać się w pełni Wolkaninem (gdyby chcieć się bawić w psychoanalizę, można by się tu doszukiwać pragnienia ojcowskiej akceptacji, której nigdy od Sareka nie dostał), co było niemożliwe, więc cóż innego pozostaje niż bohaterska śmierć?
IDIC
Użytkownik
#113 - Wysłana: 19 Lis 2009 18:40:54 - Edytowany przez: IDIC
Madame Picard:
Nie sądzę, aby to wszystko stanowiło dla niego istotną motywację dla kontynuowania swojej egzystencji. Robił to, bo logiczne było wypełnienie czymś czasu, zanim wreszcie umrze. Jedyne, czego naprawdę pragnął stary Spock, to stać się w pełni Wolkaninem

A dlaczego tak nie sądzisz?
Tzn. co konkretnie skłania Cię do twierdzenia, które pozwoliłam sobie zacytować powyżej?
W moim odczuciu zachowanie TOS-owego Spocka (nie raz i nie dwa dawał tego dowody) świadczy o tym, że przyjaźń, lojalność, obowiązek, poznanie były w jego życiu niezaprzeczalnie istotnymi wartościami.
Czemu starasz się je zdeprecjonować poprzez sprowadzenie ich do rangi sposobów na zabicie czasu?
Tworzenie mitu o rzekomenj manii samobójczej Spocka jest dla mnie - prawdę mówiąc - równie niezrozumiałe.
Równie dobrze mozna byloby twierdzić, że manią samobojczą był owładnięty McCoy (vide: The Immunity Syndrome oraz The Empath)
To, że ktoś jest odważny i zdolny do poświęceń nie oznacza od razu, że nie zależy mu na życiu.


EDIT: Polecam też odcinek A private little war (drugi sezon).
Spock walczył tam o swoje życie z determinacją nie pozwalającą na żywienie chociażby cienia wątpliwości co do tego, że perspektywa rychłego końca bynajmniej go nie pociąga.
Archarachne
Użytkownik
#114 - Wysłana: 19 Lis 2009 19:27:27
Tak naprawdę, ten "gen samobójczy" to wg mnie ma podłoże czysto logiczne. Kiedy Spock uważa, że tylko on jest w stanie wykonać pewne zadania w calu ocalenia załogi i kapitana (jest w końcu Pierwszym Oficerem).

Poza tym, wydaje mi się, że logika nakazuje poszanowanie życia oprócz poświęcenia jednostki względem dobra ogółu.
Madame Picard
Moderator
#115 - Wysłana: 19 Lis 2009 19:33:34
IDIC

Nie pamiętam TOS-a aż tak dokładnie, żeby przytoczyć Ci konkretne sytuacje. To było raczej moje odczucie, a jak to z odczuciami bywa, są one subiektywne i często mylne. Wzięło się zaś ono z tego, że po pierwsze Spock pchał się w ryzykowną misję w niemal co drugim odcinku, a po drugie sprawiał wrażenie kogoś nieustannie cierpiącego, rozdartego, nieszczęśliwego, dla kogo życie jest raczej uciążliwym obowiązkiem. Połączenie tych dwóch czynników wywołuje wrażenie, że Spock bardzo pragnie skrócić swoją egzystencję, ale potrzebuje do tego dobrej wymówki.
Archarachne
Użytkownik
#116 - Wysłana: 19 Lis 2009 19:46:19 - Edytowany przez: Archarachne
Madame Picard:
Wzięło się zaś ono z tego, że po pierwsze Spock pchał się w ryzykowną misję w niemal co drugim odcinku,

Bo logicznie rzecz ujmując
a) był silniejszy i sprawniejszy od ludzi
b) był inteligentniejszy i wiedział więcej
c) był Pierwszym Oficerem - musiał się pchać, żeby chronić kapitana (tak samo jak Riker się pcha na każdy zwiad)

Madame Picard:
a po drugie sprawiał wrażenie kogoś nieustannie cierpiącego, rozdartego, nieszczęśliwego,

No bo taki był, tylko nie okazywał tego w sposób otwarty. Hybryda dwóch diametralnie różnych światów, ras i kultur, gdzie ta bardziej rozwinięta ma ludzi w niezbyt wielkim poważaniu. To jest z kolei moje odczucie.

Madame Picard:
dla kogo życie jest raczej uciążliwym obowiązkiem

W Gwiednej Flocie niby miał odnaleźć spokój i wydawało mi się zawsze, że tam było jego miejsce... Tylko po jaką cholerę był mu potem Kolinahr?
IDIC
Użytkownik
#117 - Wysłana: 19 Lis 2009 19:48:19
Madame Picard:
Nie pamiętam TOS-a aż tak dokładnie, żeby przytoczyć Ci konkretne sytuacje. To było raczej moje odczucie, a jak to z odczuciami bywa, są one subiektywne i często mylne.

TOS to mój konik
odwołuj szybko manię samobójczą, bo inaczej nie dam Ci spokoju mnożąc przykłady dowodzące braku jej istnienia

Madame Picard:
Spock pchał się w ryzykowną misję w niemal co drugim odcinku

wszyscy z Enterprise się pchali na tym polegala ich robota
w istocie zdecydowanie większym ryzykantem aniżeli Spock był Kirk

Madame Picard:
sprawiał wrażenie kogoś nieustannie cierpiącego, rozdartego, nieszczęśliwego

to przez brak uśmiechu i powagę malującą się na jego twarzy
Q__
Moderator
#118 - Wysłana: 19 Lis 2009 19:50:30
Archarachne

Archarachne:
tylko po jaką cholerę się pchał po Kolinahr?

Kolinahr niby pozwoliło mu się idealnie "ulogicznić", ale wtedy - jak na złość - spotkanie z V'Gerem uświadomiło mu, że "jest coś poza logiką" i zaczął pomału odchodzić od tego ku czemu dążył.

(Jak daleko odszedł widzimy w najnowszym filmie...)
Delta
Użytkownik
#119 - Wysłana: 19 Lis 2009 19:53:20
IDIC
to się nazywa "wymowne milczenie": każdy odczytuje je tak, jak chciałby je odczytać

Pewnie tak.

To, że ktoś jest odważny i zdolny do poświęceń nie oznacza od razu, że nie zależy mu na życiu.

Ale czy czasem nie jest tak, że jest bardziej skłonny do takich poświęceń własnej osoby, bo podświadomie uważa, że jest bardziej zbędny niż inni? To by mogło wskazywać na to, że z jakiś powodów mniej ceni własne życie. W przypadku Spocka podłożem może to być właśnie konflikt spowodowany tym byciem dzieckiem dwóch światów, w których i tak zawsze był outsiderem.

Madame Picard
Połączenie tych dwóch czynników wywołuje wrażenie, że Spock bardzo pragnie skrócić swoją egzystencję, ale potrzebuje do tego dobrej wymówki.

Czyli standard: "wyparte i nieuświadomione".
Madame Picard
Moderator
#120 - Wysłana: 19 Lis 2009 20:11:05
Archarachne:
był Pierwszym Oficerem - musiał się pchać, żeby chronić kapitana

Inna sprawa, że kapitan też się pchał . To mnie zawsze w TOS-ie rozczulało: na zwiad idzie kapitan, pierwszy oficer i lekarz naczelny. A przepraszam, czasem jeszcze chorąży Gomez .

Archarachne:
Tylko po jaką cholerę był mu potem Kolinahr?

Z powodu "wypartego i nieuświadomionego" pragnienia bycia "prawdziwym" Wolkaninem, co i tak nie miało prawa mu się udać.

IDIC:
wszyscy z Enterprise się pchali na tym polegala ich robota
w istocie zdecydowanie większym ryzykantem aniżeli Spock był Kirk

Ale tylko Spock miał na twarzy wymalowane cierpienie za milijony. Dlatego mówię o połączeniu tych dwóch czynników.

Delta:
To by mogło wskazywać na to, że z jakiś powodów mniej ceni własne życie. W przypadku Spocka podłożem może to być właśnie konflikt spowodowany tym byciem dzieckiem dwóch światów, w których i tak zawsze był outsiderem.

Dokładnie to miałam na myśli: odrzucony przez Wolkan, obcy wśród ludzi.
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  ...  8  9  10  11  12  »» 
USS Phoenix forum / Star Trek / Spock nowy, czy stary?

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!