USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek / O Nemesis slow kilka
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  »» 
Autor Wiadomość
Pah Wraith
Użytkownik
#31 - Wysłana: 22 Paź 2007 19:17:40
Już ma, pożyczyłem wtedy od niego i biedak nie dysponował
Q__
Moderator
#32 - Wysłana: 23 Paź 2007 22:36:21
Pah Wraith

No i gdzie ta recenzja?
Pah Wraith
Użytkownik
#33 - Wysłana: 23 Paź 2007 23:55:35
Się pisze. Przyczynę opóźnienia poznasz spojrzawszy na mój opis na GG
Q__
Moderator
#34 - Wysłana: 24 Paź 2007 03:53:05
Pah Wraith

Przyczynę opóźnienia poznasz spojrzawszy na mój opis na GG

Spóżnienie usprawiedliwione.
Pah Wraith
Użytkownik
#35 - Wysłana: 22 Lis 2007 12:06:47
Nie minął miesiąc ;] a ja już w 1/3 pracy oto pierwsza część mojego podsumowania tego filmu. W polemiki raczej nie zamierzam wchodzić (choć oczywiście różnie zdarzyć się może ;] )





Kilka różnych rozmów i artykułów ostatniego czasu skłoniło mnie do napisania większego eseju na temat "Star Trek: Nemesis". Oto moje przemyślenia na temat tego filmu.

Ostatnia produkcja spod znaku Treka miała być wypieszczonym dzieckiem Paramountu. W obliczu zbliżającej się rocznicy 40lecia marki wytwórnia nie miała wyjścia - trzeba było wypuścić hit, albo spłukać po niej wodę. W 2000 roku do Ziemi dotarł USS Voyager, który nie bez kłopotów i z mieszanymi recenzjami przez 7 lat zmagał się z legendą trzech przodków. Schedę po nim przejął "Enterprise", który jednak pierwszy rok zakończył na ewidentnym minusie. Fandomowi nie podobało się niemal wszystko i spadająca oglądalność niepokoiła decydentów.

Do prac nad scenariuszem pozyskano zatem Johna Logana, autora sukcesu niedawnego "Gladiatora", który tchnął nowego ducha w umarły, jak się zdawało gatunek epickiej opowieści ze spoconymi wojownikami na tle wskrzeszonego Circus Maximus. Logan deklarował się być wielkim fanem serii i był bardzo zadowolony z tego, że ma okazję współtworzyć to co tak polubił. Nie wiemy niestety jak przebiegała jego współpraca z Rickiem Bermanem, współtwórcą kasowej klapy, jaką okazało się "Insurrection". Faktem jest, że gotowy tekst do wyreżyserowania otrzymał Stuart Baird, zajmujący się wcześniej głównie montażem filmów człowiek, który ponoć szczycił się tym, że nie obejrzał ani jednego odcinka TNG.

Mamy zatem zderzenie dwóch kontrastów. Zdolnego fana, który pisze scenariusz oraz kompletnego laika, który na dodatek nawet nie jest profesjonalnym reżyserem. Atmosfera na planie od tego się nie poprawiała. Świadectwo temu dają na kilku konwentach aktorzy - Marina Sirtis oraz Geordie LaForge, którzy żalą się, że Baird nie miał żadnego poszanowania dla ich wypracowanej przez blisko 15 lat wizji postaci.

Zasługą Bairda dla filmu niewątpliwie był powrót do mroczniejszej wizji wnętrz znanych z "Insurrection", podobnie jak to miało miejsce w "First Contact". "Nemesis" sprawia poważne wrażenie, dzięki sprawnemu operowaniu światłem i cieniem, co nadaje mu wyjątkowy charakter, adekwatny do treści produkcji. In plus należy również zaliczyć wszystkie sceny z wykorzystaniem efektów specjalnych i grafiki komputerowej. W porównaniu do wspomnianego już "Insurrection" wszystko wygląda tak jak powinno. Okręty są duże i wyglądają na tyle realistycznie na ile realia "Star Treka" pozwalają. Bitwy robią ogromne wrażenie. Muzyka Jerry'ego Goldsmitha do "Nemesis" okazała się być jego pożegnaniem nie tylko z Trekiem, ale także z całym przemysłem filmowym, gdyż w nieco ponad rok po premierze "Star Trek" 10 zmarł po długiej walce z rakiem. Soundtrack jest silną częścią filmu. Posiada bardzo wyraziste akcenty i można powiedzieć, że od czasu pierwszego filmu kinowego spod znaku ST jest to jego najsilniejsze dzieło skomponowane dla sagi.

I na tym niestety skończę listę pozytywnych cech "Nemesis". Oprawa bardzo efektowna. Niestety, kiedy przyjrzymy się bliżej z filmu zostaje pusta wydmuszka. Z której strony nie dotkniesz, cienka skorupka po prostu pęka.

Zacznijmy od początku. Całkowity brak oryginalności w wyborze tytułu - Nemesis to grecka bogini zemsty. Silny akcent na rozpoczęcie? Niestety - liczba gier komputerowych, książek, obiektów, komiksów i filmów pod tym samym tytułem jest ogromna. Film rozpoczyna się przelotem wśród gwiazd (standard w filmach ST) i efektownym rozwinięciem tytułu. Czcionka nie wiadomo z jakiego powodu jest stylizowana na pogańską a niektóre powtarzające się litery zostały lustrzanie odwrócone. Skąd taki dobór? Filmy i seriale "Star Trek" miały zawsze starannie opracowane fonty, które jednoznacznie kojarzyły się z sagą. Specjaliści od marketingu musieli zdawać sobie sprawę z tego, że nowe logo dla filmu zaprezentowane w czołówce nie jest czytelne i na żadnych materiałach promocyjnych nie powtórzono tej czcionki i tego układu.

Czołówka filmu jest bardzo krótka. Od razu po tytule przechodzimy w obręb jakiegoś układu planetarnego. W pieknej sekwencji, będącej nawiązaniem do czołówki TNG, wchodzimy na orbitę planety i schodzimy przez atmosferę do wnętrza, jak się okazuje, romulańskiego kółka miłośników filatelistyki. Pardon, Senatu. Okazuje się, że ogromne i potężne Gwiezdne Imperium Romulańskie reprezentuje zaledwie kilkudziesięciu obywateli. Nawet w Enterprise 3 lata później ukazano zawiązanie Zjednoczonej Federacji Planet z odpowiednim rozmachem. Dla dwóch odcinków serialu o bardzo ograniczonym budżecie pokuszono się o wizję wielkiej konferencji z tysiącami uczestników. Dlaczego Senat romulański wypada na tym tle tak marnie? W trakcie zwykłych obrad dochodzi do zamachu, w którym giną wszyscy senatorowie i Pretor. Jak dokonano zamachu? Wniesiono nieznane urządzenie przypominające ogromny brelok do kluczy, które wszystkich zgromadzonych oświetliło zielonym światłem, po czym wszyscy obecni skamienieli (dosłownie) i rozpadli się na popiół. Mocne, mroczne rozpoczęcie. W porównaniu do poprzedniego filmu, w którym zaaplikowano nam sielskie widoki wiejskiej idylli to rozpoczecie obiecuje nam poważny film.

Nastrój grozy szybko przechodzi w radosne świętowanie zaślubin pierwszej Trekowej pary - Rikera i Troi. Ojej, to faktycznie będzie ostatni film z tą załogą! Magiczne napięcie romantyczne (rzekome, bo w praktyce nigdy go nie było) wreszcie znajdzie ujście... Na kiczowatym tle stworzonego zapewne w holodeku widoczku Alaski dostrzegamy oprócz regularnej onsady ulubione postaci z serialu - Guinan i Wesleya Crushera. Co? Wes ulubieńcem? Ten Wesley Crusher, który w magiczny sposób zamienił się w super-byt i podróżował po wszechświecie nagle pojawia się na ślubie i na dodatek jeszcze w galowym mundurze Gwiezdnej Floty. Częć rozwiązania tej zagadki dadzą nam dużo później wycięte z filmu sceny, w kórych dowiadujemy się, że Wes zrezygnował z super mocy i wrócił do Floty. Prawie jak wiarygodna historia. Kto jeszcze jest na ślubie? Worf. Po raz kolejny Ambasador Imperium Klingońskiego w Gwiezdnoflotowym mundurze i to jeszcze na kacu...

W kilku krótkich dialogach otrzymujemy niestety sporą dawkę banalnych żartów - "Shut up, Data. Fifteen years, I've been waiting to say that." Śmiechy na sali są wyraźnie kurtuazyjne. Nas Picard na szczęście nie słyszy - nie musimy się śmiać. Oczywiście Brent Spiner musiał mieć zagwarantowaną w kontrakcie możliwość pokazania swoich talentów wokalnych (które swoją droga nie powalają, a jego wcześniejsza płyta "Ol' yellow eyes is back" podobnie) i śpiewa nowożeńcom piosenę "Blue skies". Standard Irvinga Berlina słucha się przyjemnie, a powróci on jeszcze w finale filmu. W ten sposób dołączono kolejną piosenkę z XX wieku na listę "The best of...". I poza piosenką Daty scena przyjęcia weselnego właściwie nie wnosi nic potrzebnego do filmu. Ot, taki ochłap dla fanów TNG. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że takich mrugnięć okiem do widza-fana jest dużo za dużo. Podobnie jak w jubileuszowym Bondzie - "Day another day" - szybko stało się to męczące.

Przenosimy się na mostek Enterprise gdzie wciąż panuje żartobliwa atmosfera. Okręt z wolna płynie przez kosmos w stronę rodzinnej planety Deanny Troi - Betazed z prędkością impulsową. Cóż, najwyraźniej zakochanym się nie spieszy. Zapewne kilkadziesiat lat podróży w stronę Betazed nie ostudzi ich zapału do świętowania zaślubin... Na szczęście jednak spokój zostaje przerwany wykryciem "sygnatury pozytronowej" nieznanego pochodzenia, dobiegającej z układu Kolarin , który znajduje się, niespodzianka, blisko Romulańskiej Strefy Neutralnej. Technobełkot oznacza, jak szybko wyjasnia Data, że gdzieś tam na planecie znajduje się podobny do niego android. Budzi to niesamowite zaskoczenie, chociaż w trakcie 7 lat podróży w serialu załoga natknęła się już na dwa inne androidy podobne Dacie i wiadomo na pewno o istnieniu jeszcze kilku innych. W trakcie całego filmu jednak nie pada nawet słowo na ten temat a bohaterowie (i sam Data) są bardzo zaskoczeni faktem pojawienia się androidalnego "brata". Najbardziej zastanawia tutaj sama kwestia owego promieniowania pozytronowego. Nie dość, że, skoro taką emisję da się wykryć ze sporej odległości, to to oznacza, że Data traci ogromne ilości energii. Po drugie zaś, nie dziwi w takim razie fakt, że wszyscy "źli" nie mają problemu z namierzeniem Enterprise - wystarczy, że poszukają silnych emisji pozytronowych. Czy to aby nie niebezpieczne? Co więcej, najwyraźniej wszystkie części ciała androida sa matrycą pozytronową, bo wszystkie promieniują. Teraz powiedzenie "Wiedza posżła mu w nogi" nabiera zupełnie nowego znaczenia... Scena kończy się żenującym żartem prowadzącego, pardon, kapitana, mającym chyba na celu ośmieszenie Rikera przed całą załogą mostka.

Enterprise wchodzi na orbitę planety. Okazuje się, że emisje pochodzą z różnych partii rozległego terenu, a planetę zamieszkuje cywilizacja subwarpowa. Co zatem postanawia kapitan? Zamiast w poszanowaniu pierwszej dyrektywy po prostu bez wchodzenia w kontakt przetransportować szczątki na Enterprise, wsiada w ciężko uzbrojony samochód rodem z "Mad Maxa" i wdaje się w strzelaninę z tubylcami. Dlaczego? Bo to "wielki fun"... Argo, bo tak się nazywa samochód terenowy, którym kieruje Picard uciekając przed złowrogimi mieszkańcami planety wykonuje oczywiście zapierający w piersiach dech skok z klifu, którego oczywiście dałoby się uniknąć, ale scena nie byłaby tak emocjonująca. Akcję ożywia jeszcze dodatkowo żenujący dialog na poziomie wczesnego Daty prowadzony przez Picarda i oba androidy. Twórcy widać nie mieli innej możliwości pokazać jak długą drogę przebył Data w swojej podróży w stronę człowieczeństwa i musieli go skonfrontować z samym sobą w wersji "carde blanche".

Na Enterprise okazuje się, że B4, bo tak Soong nazwał androida, nie pamieta nic ze swojej przeszłości. Nie potrafi zatem nic wytłumaczyć. Najwazniejszy chyba jest motyw dalszego upokarzania Rikera, poprzez niemądre pytanie B4. Nie wiem jak Wam, ale mnie "pierwszego" po prostu żal. Ni
Pah Wraith
Użytkownik
#36 - Wysłana: 22 Lis 2007 12:07:53 - Edytowany przez: Pah Wraith
ciąg dalszy...



Nie dośc, że biedak ożenił się, to jeszcze wszyscy z niego bezkarnie żartują... W tej scenie możemy zobaczyć przede wszystkim niezły wystrój jakiegoś nie pokazanego wczesniej laboratorium na Enterprise. Niestety panele LCD psują nieco nastrój i prowadzą do jednoznacznego skojarzenia z technologią, którą karmili nas twórcy serialu "Enterprise". Nie dość, że ekrany te same, to nawet schematy dźwiekowe identyczne. Na czymś trzeba było oszczędzić...

Następna scena przenosi nas do gabinetu Picarda, w którym odbywa on rozmowę z admirał Janeway. Po standardowym "smoltoku" nakazuje mu ona udać się na Romulusa, by rozpocząć rozmowy z nowym Pretorem, który najwyraźniej pragnie pokoju z Federacją. Oczywiście, ku totalnemu zaskoczeniu wszystkich, okazuje się że to E-E jest najbliżej RSN, a zatem idealnym okrętem do tej misji. Zapewne nie ma to nic wspólnego ze znalezionym androidem, bo przeciez takie przypadki zdarzają się bardzo czesto.

W jednej z niewielu dobrych scen Picard wchodzi na swój mostek i jak gdyby nigdy nic nakazuje objąć ster na Romulus. Potem następuje jeszcze drobny żarcik i E-E wchodzi w warp. Niestety najwyraźniej okret nie jest w najlepszym stanie, gdyż z gondol cieknie plazma. Nikomu to jednak nie bowiem wygląda to cool.

W trakcie podróży odbywa się zebranie, w trakcie którego dowiadujemy się, że nowy pretor jest Remaninem, zyskał władze na drodze zamachu stanu (co zdarza się często na Romulusie), musiał mieć poparcie floty romulańskiej by tego dokonać. Wiemy także, że jest młodym zdolnym przywódcą, który dowodził wojskami remańskimi (miesem armatnim) w czasie wojny z Dominium. Oczywiście załoga DS9 tego nie mogłaby potwierdzić, ale najwyraźniej Remanie w tym serialu byli przebrani za Romulan czy jakoś tak... Prawdopodobnie też Shinzon lubi długie spacery w strefie między wiecznym cieniem a wiecznym słońcem na powierzchni Remusa.

Oprócz tego Data i LaForge kontynuują swój mały projekt naukowy i przenoszą wszystkie wiadomości zgromadzone przez Datę w trakcie jego zycia do sieci pozytronowej jego nowo znalezionego brata by ten mógł się cieszyć tym samym potencjałem. Łącznie z intymnymi wspomnieniami. Łącznie z wiedza taktyczną. Łącznie ze schematami Enterprise. Łącznie z kodami dostępu do komputera... Czy tylko mnie to niepokoi?

No cóż, być może to tylko moja wyobraźnia mnie ponosi Enterprise przybywa na Romulusa, gdzie spędzają 18 godzin w poczekalni. Widojk znudzonej załogi mostka był dość zabawny. Typowy picardyzm, w który już miał się przerodzić wstęp o dyplomacji na szczęście został ucięty przez zdejmujący maskowanie wielki okręt. Oczywiście jest on czarny i ma wiele ostrych kantów, dzięki czemu wszyscy widzowie wiedzą już, że to jest okręt tego złego. Na wszelki wypadek mr Goldsmith dorzuca jeszcze złowrogie tło muzyczne. Tak na wypadek, gdyby ktoś zasnął Worf informuje że okret ma tyle siły ognia, że mógłby zmieśc nie tylko stado sześcianów Borga, nie tylko pokonać zgraję okretów gatunku 8472 ale nawet mógłby mieć szanse w starciu z kazdym głównym okrętem danego serialu. No, co, przeciez wiemy wszyscy że po stronie głównego okrętu jest zawsze najpotężniejsza istota we wszechświecie star treka - scenarzysta . Na ekranie pojawia się wampir. No ok, "Remanin". Przedstawia się on jako Viceroy (wicekról?) Shinzona i jest bardzo brzydki. Oczywiście po to, żebysmy wiedzieli, że jest jednym z tych złych. On i Picard umawiają się na spotkanie, a właściwie Wicekról informuje, że Sinzon oczekuje Picarda. Oczywiście to nie prawda, bo to Picard pierwszy oczekiwał Shinzona

Na pokład Scimitara (bo tak się nazywa okret Shinzona) transportuje się Picard, Riker, Data, Troi, Crusher i LaFrge, czyli wszyscy starsi oficerowie. Shinzon natychmiast włącza osłony i niszczy Enterprise salwą z jednego z 50 dział dyzrutora. A właściwie gdyby scenarzyści mieli trochę oleju w głowie pozwoliliby mu tego dokonać. Oszczędziłoby to czasu wszystkim postaciom oraz nam, widzom. Ale oczywiście my wciąz nie wiemy jaki jest wielki plan Shiznona, więc takie posunięcie nic by nam nie wyjaśniło, a że przyszlismy do kina na 90 minutowy film, zapłaciliśmy pieniądze za bilet, to i naturalne, że nalezy nam się solidna rozrywka i nie może być tak, że postać nam całą radość z oglądania zepsuje Dlatego też możemy zaobserwować niezwykle istotną cechę Reman - ich niechęć do mocnego oświetlenia (która to cecha nie zostanie w filmie wykorzystana nawet podczas późniejszej obrony statku przed inwazją nosferatycznych mieszkańców Remusa). Jak widać scenarzyści stwierdzili, że odstraszenie Reman światłem byłby za proste i też przedwczesnie skończyłoby film, zatem postanowili po porstu zapomnieć o całej sprawie.



ciag dalszy (być może) nastąpi)
Domko
Użytkownik
#37 - Wysłana: 22 Lis 2007 12:16:23
Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością, bo ta recenzja (w formie strzeszczenia) jest po prostu świetna. :]
Pah Wraith
Użytkownik
#38 - Wysłana: 22 Lis 2007 12:17:44
już przeczytałeś? 8) ??!!
Domko
Użytkownik
#39 - Wysłana: 22 Lis 2007 12:19:50
No.
kanna
Użytkownik
#40 - Wysłana: 22 Lis 2007 13:10:05
Pah Wraith
Na pokład Scimitara transportuje się wszyscy starsi oficerowie.

To mój ulubniony burak z nem
Domko
Użytkownik
#41 - Wysłana: 22 Lis 2007 13:15:39
Jak ktoś lubi buraki... jeść.
Delta
Użytkownik
#42 - Wysłana: 22 Lis 2007 13:33:38 - Edytowany przez: Delta
Pah Wraith
Czcionka nie wiadomo z jakiego powodu jest stylizowana na pogańską a niektóre powtarzające się litery zostały lustrzanie odwrócone.

Czcionka mi tak nie przeszkadza, ale na tą wronę umieszczoną w miejsce T'Lissa to patrzeć nie mogę.

Okazuje się, że ogromne i potężne Gwiezdne Imperium Romulańskie reprezentuje zaledwie kilkudziesięciu obywateli. Nawet w Enterprise 3 lata później ukazano zawiązanie Zjednoczonej Federacji Planet z odpowiednim rozmachem.

IMHO, porównanie nieco nietrafione. W ENT, na podpisanie Traktatu zaproszono wielu gości, czego dowodem choćby obecność Sato, Reeda i Mayweathera. W Senacie gości nie było bo to były zwyczajne obrady (nie mogło ich być tym bardziej, że Romulanie wiele rzeczy utrzymują w tajemnicy nawet przed swoimi). A to czy Imperium ma 50 czy 500 senatorów nie musi świadczyć o jego wielkości.

Z resztą recenzji jak najbardziej się zgadzam i podobnie jak Domko czekam na ciąg dalszy.
Dorzucę tylko jeszcze to, że romulańska flota, w tak ważnej sprawie, była reprezentowana zaledwie przez trzech komandorów (stopień może i wysoki ale ile tysięcy osób ma taki), a gdzie byli oficerowie flagowi? No i najważniejsze, gdzie się podziało Tal'Shiar?

kanna
To mój ulubniony burak z nem

To burak z każdego filmu i serialu ST. Ale nie powiem że ulubiony bo nie lubię takich buraków. Co do NEM, to burakiem przebijającym wszystkie buraki jest niewykorzystanie transporteru wahadłowca do transportu Daty na Scimitara i z powrotem. Ale o tym pewnie Pah Wraith, z właściwą dla siebie ironią, wspomni w dalszej części recenzji.
fang
Użytkownik
#43 - Wysłana: 22 Lis 2007 13:36:12
Pah Wraith
Nemesis to grecka bogini zemsty. Silny akcent na rozpoczęcie? Niestety - liczba gier komputerowych, książek, obiektów, komiksów i filmów pod tym samym tytułem jest ogromna

Nemesis to również określenie zbliżającej się, nieuchronnej zagłady

Czcionka nie wiadomo z jakiego powodu jest stylizowana na pogańską a niektóre powtarzające się litery zostały lustrzanie odwrócone

Nie wiem ale to chyba miało odwzorować język romulański

Okazuje się, że ogromne i potężne Gwiezdne Imperium Romulańskie reprezentuje zaledwie kilkudziesięciu obywateli

to samo było z senatem Imperium Rzymskiego- 100 czy 50 senatorów na obszar całej Europy, Bliskiego Wschodu i płn. Afryki- to imperium a nie federacja- rządzi tylko jeden gatunek- po drugie część senatorów mogła być wierna Shinzonowi i po prostu nie przyszli

I poza piosenką Daty scena przyjęcia weselnego właściwie nie wnosi nic potrzebnego do filmu

jak nic nie wnosi- przecież na koniec dowiadujemy się że Riker z Troi odlecą Titanem- jakby nie ślub to byś pytaj: co? jak? kiedy?

Co zatem postanawia kapitan? Zamiast w poszanowaniu pierwszej dyrektywy

Nie wiemy czy kiedyś na tej planecie nie złamano nawet przypadkiem tej dyrektywy i ta cała cywilizacja wcale nie była zbytnio zdziwiona pojawieniem się obcych
( a tak na marginesie jak to się ma do rzekomego przestrzegania dyrektyw przez Picarda- patrz:FC i rzekome posprzątanie szczątek kuli Borga lansowane jako argument za burakowością Entka )

ku totalnemu zaskoczeniu wszystkich, okazuje się że to E-E jest najbliżej RSN

jakim zaskoczeniu- w końcu E-E to rzekomo najnowocześniejszy okręt Federacji- mieli wysłać Mirandę?
a co do znalezienia się tam gdzie trzeba to rudno to uznać za burak/wadę/uproszczenie bo każdy film się na tym opiera

Łącznie z wiedza taktyczną. Łącznie ze schematami Enterprise. Łącznie z kodami dostępu do komputera

tego nie wiadomo

Worf informuje że okret ma tyle siły ognia, że mógłby zmieśc nie tylko stado sześcianów Borga, nie tylko pokonać zgraję okretów gatunku 8472 ale nawet mógłby mieć szanse w starciu z kazdym głównym okrętem danego serialu

Scimitar nie jest taki uber- robi tylko takie wrażenie- potem może napisze moje spostrzeżenia na temat rzekomego przepakowania Scimitara

jest bardzo brzydki. Oczywiście po to, żebysmy wiedzieli, że jest jednym z tych złych

do wyglądu Reman przyczyniła się specyfika ich planety więc da to się wytłumaczyć

Na pokład Scimitara (bo tak się nazywa okret Shinzona) transportuje się Picard, Riker, Data, Troi, Crusher i LaFrge, czyli wszyscy starsi oficerowie. Shinzon natychmiast włącza osłony i niszczy Enterprise salwą z jednego z 50 dział dyzrutora

No to co u licha miał Picard zrobić- kłócić się o to gdzie ma być spotkanie- no i nie wiadomo czy po tej analizie Worfa nie włączono osłon ( a tak na marginesie to 1 strzał z disruptora nie zniszczyłby Enterprise- jak widać w pózniejszej scenie trafienia z disruptorów w pancerz Entka są mało skuteczne)

zapłaciliśmy pieniądze za bilet

trzeba było złożyć skargę do PARAMOUNTU o zwrot pieniędzy za bilet

niezle wyprodukowanie się ale za bardzo stronnicze
kanna
Użytkownik
#44 - Wysłana: 22 Lis 2007 13:36:56
Delta
To burak z każdego filmu i serialu ST

Nie do konca, rzadko cały mostek sie teleportuje na poklad wrogiego statku...
Domko
Użytkownik
#45 - Wysłana: 22 Lis 2007 13:50:43 - Edytowany przez: Domko
fang
niezle wyprodukowanie się ale za bardzo stronnicze

Bo Ty oczywiście jako jedyny jesteś w pełni obiektywny.

to samo było z senatem Imperium Rzymskiego- 100 czy 50 senatorów na obszar całej Europy, Bliskiego Wschodu i płn. Afryki

Wow, nie wiedziałem, że powierzchnia Europy+Bliskiego Wschodu+płn. Afryki = powierzchni Imperium Romulańskiego.

Nie wiemy czy kiedyś na tej planecie nie złamano nawet przypadkiem tej dyrektywy i ta cała cywilizacja wcale nie była zbytnio zdziwiona pojawieniem się obcych

Przypominam tekst z filmu: "Planeta Kolaris jest niezbadana". Wystarczy?

jakim zaskoczeniu- w końcu E-E to rzekomo najnowocześniejszy okręt Federacji- mieli wysłać Mirandę?

Znowu proponuję przypomnieć sobie scenę z filmu: Enterprise wysłano tylko dlatego, że był najbliżej Strefy Neutralnej. I o to chodzi w tym zaskoczeniu - że akurat znalazł się we właściwym czasie i na właściwym miejscu.


No to co u licha miał Picard zrobić- kłócić się o to gdzie ma być spotkanie- no i nie wiadomo czy po tej analizie Worfa nie włączono osłon ( a tak na marginesie to 1 strzał z disruptora nie zniszczyłby Enterprise- jak widać w pózniejszej scenie trafienia z disruptorów w pancerz Entka są mało skuteczne)

A rozumiesz co oznacza ironia?
Poza tym Picard miał się spotkać, a nie wszyscy wyżsi oficerowie. Picard miał czas na dyskusję i jakoś nie protestował.

Naprawdę, proponuję trochę pomyśleć logicznie zanim zacznie się tłumaczyć ewidente buraki i uproszczenia scenarzystów. Bo logiki w Twoim poście jest na lekarstwo.

To tyle mojego posta na poziomie zerówki.
Delta
Użytkownik
#46 - Wysłana: 22 Lis 2007 13:59:51 - Edytowany przez: Delta
kanna
Nie do konca, rzadko cały mostek sie teleportuje na poklad wrogiego statku...

Statek, planeta, baza gwiezdna, co to za różnica? Zresztą tu jeszcze od biedy usprawiedliwić można to przylotem na negocjacje pokojowe. Transportu away teamu składającego się w 99% z najstarszych oficerów na pokładzie na nieznany i groźny teren w ten sposób usprawiedliwić się nie da. To po co jest reszta 1000 osobowej załogi? Jak mają zdobywać doświadczenie, skoro siedzą non stop na okręcie i od czasu do czasu bierze się jednego czy dwóch anonimowych chorążych do składu away teamu, po czym oni jako jedyni nie wracają z misji?


fang
Nie wiem ale to chyba miało odwzorować język romulański

To im nie bardzo wyszło. Chyba kłania się to co pisał Pah Wraith -reżyser szczycił się nieznajomością serialu.


Scimitar nie jest taki uber- robi tylko takie wrażenie- potem może napisze moje spostrzeżenia na temat rzekomego przepakowania Scimitara

Ale uzbrojenia to on ma za dużo. Skoro romulańska technika jest do tyłu w porównaniu do federacyjnej, to czym oni go zasilali?

Domko
Wow, nie wiedziałem, że powierzchnia Europy+Bliskiego Wschodu+płn. Afryki = powierzchni Imperium Romulańskiego.

Akurat obszar nie ma tu znaczenia. Większość przestrzeni Imperium jest i tak pusta. Po planetach siedzi banda administratorów, którzy przesyłają raporty swoim przełożonym, a ci z kolei swoim. Do osób na samym szczycie piramidy dochodzą już przesiane dane, które łatwiej jest ogarnąć, ustalając politykę całego Imperium.
Zresztą Federacja również nie jest mała a ilu ma członków Rada Federacji? Po jednym ze światów członkowskich o ile się nie mylę, czyli raptem jest ich nieco ponad 150 osób.
Domko
Użytkownik
#47 - Wysłana: 22 Lis 2007 14:10:45
Delta
Zresztą tu jeszcze od biedy usprawiedliwić można to przylotem na negocjacje pokojowe.

Tak mi się nasunęło - w filmie pada tekst: "Nie ma tu federacyjnego korpusu dyplomatycznego tylko my". No właśnie - dlaczego nie ma owego korpusu dyplomatycznego? Po coś on istnieje przecież.

Akurat obszar nie ma tu znaczenia. Większość przestrzeni Imperium jest i tak pusta. Po planetach siedzi banda administratorów, którzy przesyłają raporty swoim przełożonym, a ci z kolei swoim. Do osób na samym szczycie piramidy dochodzą już przesiane dane, które łatwiej jest ogarnąć, ustalając politykę całego Imperium.
Zresztą Federacja również nie jest mała a ilu ma członków Rada Federacji? Po jednym ze światów członkowskich o ile się nie mylę, czyli raptem jest ich nieco ponad 150 osób.


Nie wiemy jak wygląda przestrzeń Romulan. Ponadto Federacja ma światy członkowskie, więc one same sobą zarządzają - coś jak w Unii Europejskiej. A Romulanie to jedno państwo - wszelkie planety zdobyli dzięki podbojowi - więc skoro sami zarządzają powinni mieć wielu reprezentantów, aby nad wszystkim zapanować.
Q__
Moderator
#48 - Wysłana: 22 Lis 2007 14:19:06 - Edytowany przez: Q__
Pah Wraith

został ucięty przez zdejmujący maskowanie wielki okręt. Oczywiście jest on czarny i ma wiele ostrych kantów, dzięki czemu wszyscy widzowie wiedzą już, że to jest okręt tego złego. Na wszelki wypadek mr Goldsmith dorzuca jeszcze złowrogie tło muzyczne. Tak na wypadek, gdyby ktoś zasnął

Toż to prawie,że parodia SW.

Oczywiście załoga DS9 tego nie mogłaby potwierdzić, ale najwyraźniej Remanie w tym serialu byli przebrani za Romulan czy jakoś tak...

Oni tam byli, tylko się w oczy nie rzucali...

Na ekranie pojawia się wampir. No ok, "Remanin". Przedstawia się on jako Viceroy (wicekról?) Shinzona i jest bardzo brzydki. Oczywiście po to, żebysmy wiedzieli, że jest jednym z tych złych.

Swoją drogą w "prawdziwym" Treku zadarzało się, że ci "źli" wyglądali ładnie i w sposób budzący zaufanie.

(BTW: u Roddenberry'ego Remanie jako podbici i uciśnieni byliby obowiązkowo dobrzy. W DS9. pewnnie bardzo wieloznaczni... A duecik B & B obsadził ich w roli szwarccharakterów...)

Dlatego też możemy zaobserwować niezwykle istotną cechę Reman - ich niechęć do mocnego oświetlenia (która to cecha nie zostanie w filmie wykorzystana nawet podczas późniejszej obrony statku przed inwazją nosferatycznych mieszkańców Remusa). Jak widać scenarzyści stwierdzili, że odstraszenie Reman światłem byłby za proste i też przedwczesnie skończyłoby film, zatem postanowili po porstu zapomnieć o całej sprawie.

Bo wszak bohaterowie nie mogą myśleć mądrzej od scenarzystów. (A swoją droga jak isę to kłóci ze scematem "rozwiazywania zagadek logicznych" właściwym klasyce SF.

Domko

Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością, bo ta recenzja (w formie strzeszczenia) jest po prostu świetna.

Mogę się tylko pod tym podpisać.

kanna

To mój ulubniony burak z nem

Choć posyłanie startszych oficerów tam gdzie (gdyby nie scenarzysci) mogliby zginąć to w Treku tradycja... ;]

Dorzucę tylko jeszcze to, że romulańska flota, w tak ważnej sprawie, była reprezentowana zaledwie przez trzech komandorów (stopień może i wysoki ale ile tysięcy osób ma taki), a gdzie byli oficerowie flagowi? No i najważniejsze, gdzie się podziało Tal'Shiar?

Podstępny Shinzon posłał ich na urlop.

fang

Nemesis to również określenie zbliżającej się, nieuchronnej zagłady

Zagłady Treka.

to samo było z senatem Imperium Rzymskiego- 100 czy 50 senatorów na obszar całej Europy, Bliskiego Wschodu i płn. Afryki

Powiększ tę liczbę tyle razy ile razy wiecej obywateli ma Imperium Romulańskei na tle Rzymskiego...

Scimitar nie jest taki uber- robi tylko takie wrażenie- potem może napisze moje spostrzeżenia na temat rzekomego przepakowania Scimitara

Jeśłi jest nienadzwyczajny, to Shinzon używajac go jako superbroni jest idiotą...

Domko

Poza tym Picard miał się spotkać, a nie wszyscy wyżsi oficerowie. Picard miał czas na dyskusję i jakoś nie protestował.

Bo Picard jest takim pacyfistą, że na dowód dobrych checi wyprzedza działania wroga zgadzajac się na nie zawczasu. W końcu jako Locutus też poszedł Borg na ręka tak dalece, że chciał dla Kolektywu Federację podbić.

Delta

Jak mają zdobywać doświadczenie, skoro siedzą non stop na okręcie i od czasu do czasu bierze się jednego czy dwóch anonimowych chorążych do składu away teamu, po czym oni jako jedyni nie wracają z misji?

Co któryś wracał.

koro romulańska technika jest do tyłu w porównaniu do federacyjnej, to czym oni go zasilali?

Drobnostka... Osobliwoscią kwantową... Wszedzie się takie walają...

Domko

Tak mi się nasunęło - w filmie pada tekst: "Nie ma tu federacyjnego korpusu dyplomatycznego tylko my". No właśnie - dlaczego nie ma owego korpusu dyplomatycznego? Po coś on istnieje przecież.

Był Ambasador Worf. On powinien negocjować.
Domko
Użytkownik
#49 - Wysłana: 22 Lis 2007 14:25:33
Tyle, że on był tam zupełnie przypadkiem. Na pewno Janeway nie myślała o Worfie, gdy wysyłała Enterprise z misją - mówiła, że Picard ma to załatwić.

A poza tym co to za metoda wysyłania na negocjacje statku, który ma najbliżej? Gdyby to była jednostka z kadetami to też by ją wysłali?
Q__
Moderator
#50 - Wysłana: 22 Lis 2007 14:28:49
Domko

Tyle, że on był tam zupełnie przypadkiem. Na pewno Janeway nie myślała o Worfie, gdy wysyłała Enterprise z misją - mówiła, że Picard ma to załatwić.

Ale to trochę bez sensu. W końcu to Worf był dyplomatą...

A poza tym co to za metoda wysyłania na negocjacje statku, który ma najbliżej? Gdyby to była jednostka z kadetami to też by ją wysłali?

1. Nie przesadźmy z krytyką: w końcu w TOS bywało tak samo...
2. A spodziewałeś się po Kaśce rozsądnych decyzji?
fang
Użytkownik
#51 - Wysłana: 22 Lis 2007 14:32:33
Domko

Bo Ty oczywiście jako jedyny jesteś w pełni obiektywny.

a ty to chyba jesteś matką niektórych osób na tym forum
a tak wogóle to był argument ad persona czyli to co mi zarzucałeś wcześniej

Przypominam tekst z filmu: "Planeta Kolaris jest niezbadana". Wystarczy?

i co z tego- przecież to tylko cywilizacja przedworpowa a nie średniowiecze- może odebrali sygnał o obcej cywilizacji, może mają jakieś promy i natkneli się kiedyś na jakiś okręt federacyjny przypadkiem- w każdym razie nie wyglądali na zdziwionych wizytą obcych

Wow, nie wiedziałem, że powierzchnia Europy+Bliskiego Wschodu+płn. Afryki = powierzchni Imperium Romulańskiego.

w senacie są przedstawiciele Romulusa a nie Imperium- tak jak w senacie rzymskim byli tylko obywatele rzymu ( do tego musieli mieszkać w Rzymie lub blisko Rzymu). Imperium to nie Federacja.

o to chodzi w tym zaskoczeniu - że akurat znalazł się we właściwym czasie i na właściwym miejscu.

I co w tym dziwnego- w FC Enterprise-E też został wysłany na patrolowanie strefy neutralnej i nikomu to nie przeszkadzało

Poza tym Picard miał się spotkać, a nie wszyscy wyżsi oficerowie. Picard miał czas na dyskusję i jakoś nie protestował

W realu zawsze tak jest że na spotkanie z wrogiem wysyłani są dowódcy i ich oficerowie i jakoś nikt nie ma pretensji- poza tym to chyba miała być oznaka pokojowego nastawienia federacji
zreszto Fedraści zawsze kłaniają się w pas i wygłaszają gadkę o pokoju

więc skoro sami zarządzają powinni mieć wielu reprezentantów, aby nad wszystkim zapanować.

Ci są tylko namiestnikami a nie senatorami- Senat to nie izba reprezentantów tylko najwyższa władza dana w ręce małego grona najważniejszych osób


Naprawdę, proponuję trochę pomyśleć logicznie zanim zacznie się tłumaczyć ewidente buraki i uproszczenia scenarzystów. Bo logiki w Twoim poście jest na lekarstwo.

To tyle mojego posta na poziomie zerówki.


Naprawdę, proponuję trochę pomyśleć logicznie zanim zacznie się tłumaczyć ewidente buraki i uproszczenia scenarzystów. Bo logiki w Twoim poście jest na lekarstwo.

To tyle twojego posta na poziomie zerówki.
Domko
Użytkownik
#52 - Wysłana: 22 Lis 2007 14:33:12 - Edytowany przez: Domko
Q__

Ale nigdy wprost nie słyszeliśmy: "Ponegocjujcie sobie, bo jesteście najbliżej". Zwykle była to relacja z dziennika kapitańskiego o fakcie wysłania ich na misję - nie podawano takiego powodu jak np. odległość. Dość irytujące.

A po Kaśce trudno spodziewać się mądrych decyzji - Picard powinien ostudzić jej zapał.
Darklighter
Użytkownik
#53 - Wysłana: 22 Lis 2007 14:41:25 - Edytowany przez: Darklighter
Drobnostka... Osobliwoscią kwantową... Wszedzie się takie walają...

W SG-1 superwrota były zasilane osobliwością kwantową. Jeżeli trzymać by się tego co wiemy o tego typu fenomenach, to chyba statki takie miałyby praktycznie nieograniczoną moc, zarówno broni, jak i osłonach, a tu padły dość szybko - chodzi mi o tę pomoc dla Picarda. No i oczywiście jak zostały zniszczone, nie było efektu "zassania" pamiętnego choćby z odcinka Voya, gdy zniszczono przekaźnik Hirogenów (oj, tam to była destrukcja ), którego źródłem także była mikro czarna dziura. Można chyba wysnuć wniosek, że jest to odmiana...hmmm...niezasysającej czarnej dziury, takiej co się pojawiła w odc. Voya "Parallax", gdzie statek może wejść...ehm...pod horyzont zdarzeń.

Damn, muszę się oduczyć chyba w takich przypadkach tego, czego nauczyłem się w szkole .

Po jednym ze światów członkowskich o ile się nie mylę, czyli raptem jest ich nieco ponad 150 osób.

Ciekawe, czy jeżeli świat członkowski ma, np. kilka kolonii, a co za tym idzie większą ilość mieszkańców do reprezentowania, posiada więcej niż jednego przedstawiciela.
Q__
Moderator
#54 - Wysłana: 22 Lis 2007 14:41:30
fang

a ty to chyba jesteś matką niektórych osób na tym forum

Rodziny w to nie mieszaj

w każdym razie nie wyglądali na zdziwionych wizytą obcych

Bo co dzien im się to trafiało...

w senacie są przedstawiciele Romulusa a nie Imperium

Czy to aby dane kanoniczne, czy dowolne fantazje?

W realu zawsze tak jest że na spotkanie z wrogiem wysyłani są dowódcy i ich oficerowie i jakoś nikt nie ma pretensji

Vide ci generałowie AK co ich Stalin tak łatwo uwięził bo zaufali jego słowu... Picard widac o nich nie słyszał...

zreszto Fedraści zawsze kłaniają się w pas

Zwłaszcza Sisko.... (Zresztą Picard raz czy drugi też se pokrzyczał.)

Domko

Ale nigdy wprost nie słyszeliśmy: "Ponegocjujcie sobie, bo jesteście najbliżej".

Gdyby powiedzieli, że Worf jest najblizej znajdujacym się Federacyjnym dyplomatą to by buraka nie było...

A po Kaśce trudno spodziewać się mądrych decyzji - Picard powinien ostudzić jej zapał.

Nie mógł. Była admirałem.
Domko
Użytkownik
#55 - Wysłana: 22 Lis 2007 14:42:11 - Edytowany przez: Domko
fang
a ty to chyba jesteś matką niektórych osób na tym forum

Czyli wg Ciebie nie wolno mi stanąć w obronie czyichś argumentów i mam siedzieć cicho, tak?

a tak wogóle to był argument ad persona czyli to co mi zarzucałeś wcześniej

Dokładnie - to było specjalne z mojej strony. Niespecjalnie miło się tak rozmawia, co nie?

i co z tego- przecież to tylko cywilizacja przedworpowa a nie średniowiecze- może odebrali sygnał o obcej cywilizacji, może mają jakieś promy i natkneli się kiedyś na jakiś okręt federacyjny przypadkiem- w każdym razie nie wyglądali na zdziwionych wizytą obcych

I wg Ciebie Picard o tym doskonale wiedział i dlatego pozwolił sobie na taką akcję? "Niezbadana" oznacza, że niewiele o niej wiadomo. Więc skąd Picard mógł wiedzieć np. że obcy natknęli się już na UFO - chyba ich nie zapytał.
Zresztą piszesz, że to nie średniowiecze. OK, my też nie jesteśmy średniowieczem, więc postaw się w sytuacji, że jakieś zielone ufole lądują w środku miasta i jeżdżą futurystycznym pojazdem po ulicach. Raczej wywołałoby to panikę i reakcję wojska, a więc z punktu widzenia tych ufoli złamali oni Pierwszą Dyrektywę.

w senacie są przedstawiciele Romulusa a nie Imperium- tak jak w senacie rzymskim byli tylko obywatele rzymu ( do tego musieli mieszkać w Rzymie lub blisko Rzymu). Imperium to nie Federacja.

OK, nie będę się twardo upierał w tym punkcie, bo może się mylę co do Rzymian.

W realu zawsze tak jest że na spotkanie z wrogiem wysyłani są dowódcy i ich oficerowie i jakoś nikt nie ma pretensji- poza tym to chyba miała być oznaka pokojowego nastawienia federacji
zreszto Fedraści zawsze kłaniają się w pas i wygłaszają gadkę o pokoju


Tak. Ale tu zawodzi logika Shinzona, który powinien to wykorzystać, a nie robi tego tylko ze względu na chody Picarda i spółki ze scenarzystami.

Ci są tylko namiestnikami a nie senatorami- Senat to nie izba reprezentantów tylko najwyższa władza dana w ręce małego grona najważniejszych osób

Źle mnie zrozumiałeś. Chodzi mi o to, że niemożliwością jest, aby garstka osób, mniejsza niż nasz sejm, mogła podejmować decyzje dotyczące Imperium, które rozciąga się na setki lat świetlnych.


P.S. Od razu lepiej się rozmawia jak przestaliśmy się atakować personalnie.
Q__
Moderator
#56 - Wysłana: 22 Lis 2007 15:06:20 - Edytowany przez: Q__
Domko

OK, my też nie jesteśmy średniowieczem, więc postaw się w sytuacji, że jakieś zielone ufole lądują w środku miasta i jeżdżą futurystycznym pojazdem po ulicach. Raczej wywołałoby to panikę i reakcję wojska, a więc z punktu widzenia tych ufoli złamali oni Pierwszą Dyrektywę.

Nie. Powitaliby my tych ufoli chlebem i solą. Upili wódą. I zapomnieli o sprawie coby się nie martwili, że PD złamali.

Ale tu zawodzi logika Shinzona, który powinien to wykorzystać, a nie robi tego tylko ze względu na chody Picarda i spółki ze scenarzystami.

Nie. Shinzon w głębi duszy też był mietkim pacyfistą po tatusiu.
Delta
Użytkownik
#57 - Wysłana: 22 Lis 2007 15:11:07
Domko
Tak mi się nasunęło - w filmie pada tekst: "Nie ma tu federacyjnego korpusu dyplomatycznego tylko my". No właśnie - dlaczego nie ma owego korpusu dyplomatycznego? Po coś on istnieje przecież.

Mało tego, przecież istniała ambasada romulańska na Ziemi już w czasach Kirka (ST VI) logiczne więc, że musiała być i federacyjna na Romulusie. Poza tym jest jeszcze DS9 i sojusz z Romulanami w czasie wojny. Kupa ludzi była na tym spotkaniu na którym był Bashir i Ross. Pewnie to kolejny burak w NEM.

A Romulanie to jedno państwo - wszelkie planety zdobyli dzięki podbojowi - więc skoro sami zarządzają powinni mieć wielu reprezentantów, aby nad wszystkim zapanować.

No i pewnie mają. Sądząc po hierarchii jaką mają we Flocie i Tal'Shiar, która jest zbliżona do federacyjnej, ich system administracyjny w samych ogólnych zasadach musi być podobny. Trudno wymagać by senator zamiast zastanawiać się nad polityką całego Imperium, czy nowym prawem, zajmował się jakimiś drobnymi sprawami na zabitej dechami wsi być może nawet tysiące lat świetlnych od Romulusa. Od tego ma ludzi, których obecność w izbie Senatu podczas obrad jest zbędna.

Q__
Co któryś wracał.

Co któryś musiał wrócić, inaczej:
1. Nie byłoby komu zginąć następnym razem.
2. Skądś muszą się brać starsi oficerowie.

Darklighter
Jeżeli trzymać by się tego co wiemy o tego typu fenomenach, to chyba statki takie miałyby praktycznie nieograniczoną moc, zarówno broni, jak i osłonach, a tu padły dość szybko - chodzi mi o tę pomoc dla Picarda. No i oczywiście jak zostały zniszczone, nie było efektu "zassania" pamiętnego choćby z odcinka Voya, gdy zniszczono przekaźnik Hirogenów (oj, tam to była destrukcja ),

To akurat da się wytłumaczyć. Romulanskie Warbirdy nie zostały zniszczone. Były ciężko uszkodzone. Widocznie napęd ocalał.
Q__
Moderator
#58 - Wysłana: 22 Lis 2007 15:26:25
Delta

Mało tego, przecież istniała ambasada romulańska na Ziemi już w czasach Kirka (ST VI) logiczne więc, że musiała być i federacyjna na Romulusie. Poza tym jest jeszcze DS9 i sojusz z Romulanami w czasie wojny. Kupa ludzi była na tym spotkaniu na którym był Bashir i Ross. Pewnie to kolejny burak w NEM.

Burak? Buraczysko wielkie jak Olympus Mons.

Skądś muszą się brać starsi oficerowie.

Ciekawe na ile zwiadów szedł młody Picard z duszą na ramieniu.
Delta
Użytkownik
#59 - Wysłana: 22 Lis 2007 15:48:27
Q__
Ciekawe na ile zwiadów szedł młody Picard z duszą na ramieniu.

On miał fart, rekordowo szybko awansował.

Burak? Buraczysko wielkie jak Olympus Mons.

Winnego scenarzystę za fraki i zrzucić z tego skromnego 27-kilometrowego pagórka.
Q__
Moderator
#60 - Wysłana: 22 Lis 2007 15:52:34
Delta

On miał fart, rekordowo szybko awansował.

Po 3 zwiadach, w nagrodę za zniesione mężnie stresy?

Winnego scenarzystę za fraki i zrzucić z tego skromnego 27-kilometrowego pagórka.

Wszystko zależy w jakiej grawitacji.
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  »» 
USS Phoenix forum / Star Trek / O Nemesis slow kilka

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!