USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek / ST: Generations - Wasze opinie
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  6  7  8  9  »» 
Autor Wiadomość
Q__
Moderator
#211 - Wysłana: 17 Cze 2008 15:15:57
Dragon

Czasami....

Zwłaszcza takiego z dużym biustem?
Delta
Użytkownik
#212 - Wysłana: 17 Cze 2008 15:26:00
Q__
Taak, odkąd Roddenberry umarł.

Taak? A skąd ta pewność, że nie wcześniej?

Miernotę Kaśki jako dowódcy.

Przykład, przykład. Poza tym Kaśka już jest admirałem (Archer zresztą też został), chyba nie za darmo?

Nieudolność Sisko, która doproawdział do wojny.

To nieprawda i cały czas dziś jest udowadniane. Poza tym na wojnę zdecydowała się Rada Federacji i Dowództwo Floty. Sisko nie miał nic do powiedzenia poza może: "yes, sir".

Widac Roddenberry umiał ich okiełznac, póki żył.

A co z tezą: "postacie są głupie, bo są tworzone przez głupców"?

A do czego isę one (poza INS) nadają?

A dlaczego poza INS? To już nie jest głupie? Postacie w nim występujące też nie?

To nieudolna zabawa cudzymi postaciami.

Plus współtworzenie ich i to w znacznym stopniu. Jakoś nie pamiętam by Roddenberry wyklął z kanonu ST II, III i IV. Mało, że nie wyklął to jeszcze stanowią jeden filarów RC.
Q__
Moderator
#213 - Wysłana: 17 Cze 2008 15:47:08
Delta

Taak? A skąd ta pewność, że nie wcześniej?

Bo oglądałem.

Poza tym Kaśka już jest admirałem (Archer zresztą też został), chyba nie za darmo?

To efekt czystej sympatii scenarzystów. (Jeśli wymyślę film, którego głownym bohaterem jest krety, ale wszyscy inni tego filmu bohaterowie mówią o nim "geniusz" to dowodzi to tylko głupoty bohaterów, a może i autora...)

To nieprawda i cały czas dziś jest udowadniane.

A kanoniczne zdanie, że bez Sisko wojna by nie wybuchła?

A co z tezą: "postacie są głupie, bo są tworzone przez głupców"?

Dowodem głupota bohateów post-RC. I bohateów RC gdy dostawał je w ręce scenarzysta-idiota.

A dlaczego poza INS? To już nie jest głupie?

Bo Piller idiotą nie był.

Postacie w nim występujące też nie?

Bo stworzył je Roddenberry, a Piller dopilnował by w tym filmie ich nie popsuto.

Jakoś nie pamiętam by Roddenberry wyklął z kanonu ST II, III i IV.

Zapewne Paramount to na nim wymusił (tak jak wymusił samo tych filmów powstanie).

to jeszcze stanowią jeden filarów RC

Skad taka teza?
Delta
Użytkownik
#214 - Wysłana: 17 Cze 2008 16:31:04
Q__
Bo oglądałem.

Domyślam się.

Żeby daleko nie szukać, pamiętasz TNG: Q Who (jak najbardziej RC)?

To efekt czystej sympatii scenarzystów.

Ja to rozumiem, tylko problem w tym, ze w realiach sagi nie ma scenarzystów.

A kanoniczne zdanie, że bez Sisko wojna by nie wybuchła?

Ależ ja mu nie przeczę. Ja się tylko pytam gdzie kanoniczne zdanie, że wojna z Dominium była większym złem niż gdyby w tym momencie nie wybuchła?

I bohateów RC gdy dostawał je w ręce scenarzysta-idiota.

A gdzie był Roddenberry, gdy miał tego pilnować?

Bo Piller idiotą nie był.

I znów błędne koło. Piller idiotą nie był. Z drugiej strony jest odpowiedzialny za głupią postać Janeway, a skoro tak to był głupi (w myśl przytoczonej zasady: "głupia postać, głupi twórca" ).

Bo stworzył je Roddenberry, a Piller dopilnował by w tym filmie ich nie popsuto.

A w pozostałych Trekach to nie dopilnował? Poza tym Roddenberry nie stworzył postaci, współtwórcy obciśli na nich swoje łapki.

Zapewne Paramount to na nim wymusił (tak jak wymusił samo tych filmów powstanie).

To spekulacja. Poza tym skoro Roddenberry był tak chciwy na kasę, to akurat mu wisiało co zrobiono z jego postaciami. Co oznacza, że sam by to z nimi zrobił, gdyby tylko przypadkiem wcześniej wpadł na taki pomysł.

Skad taka teza?

Stąd, że Roddenberry uznawał je za kanon i powstały za jego życia i przy jego udziale.
Dragon
Użytkownik
#215 - Wysłana: 17 Cze 2008 16:57:24
Q__

Możliwe, a zresztą nieważne bo jak znam życie wyjdzie na to że jestem lubieżną świnią. Po prostu lubię Troi.
A co do Archera chyba jest przesadą kompletne niszczenie go. Nie ma klasy Kirka albo picarda ale to bardzo porządny kapitan. Zdarzały się mu głupie decyzje jak i dobre bo jest człowiekiem. Jakoś dał sobie radę z Xindi i resztą gwiezdnego ścierwa (podobała mi się jego postawa w 3 i4 sezonie. (czekam na bluzgi i obelgi)
twi
Użytkownik
#216 - Wysłana: 17 Cze 2008 17:20:49
Dragon
A co do Archera chyba jest przesadą kompletne niszczenie go. Nie ma klasy Kirka albo picarda ale to bardzo porządny kapitan. Zdarzały się mu głupie decyzje jak i dobre bo jest człowiekiem. Jakoś dał sobie radę z Xindi i resztą gwiezdnego ścierwa (podobała mi się jego postawa w 3 i4 sezonie. (czekam na bluzgi i obelgi)

...s$!?#%@!
a tak serio to sie zgadzam i Archera nawet milo wspominam, napewno lepiej od Janeway
Q__
Moderator
#217 - Wysłana: 17 Cze 2008 17:57:25
Delta

Żeby daleko nie szukać, pamiętasz TNG: Q Who (jak najbardziej RC)?

No Picardowi tam jednak do idiotyzmu daleko.

ę. Ja się tylko pytam gdzie kanoniczne zdanie, że wojna z Dominium była większym złem niż gdyby w tym momencie nie wybuchła?

A ja pytam skad załozenie, że nie była złęm iwększym?

A gdzie był Roddenberry, gdy miał tego pilnować?

1. Niektórzy bohaterowie RC przeżyli śmierć swego Twórcy, więc od pewnego momentu nie mógł pilnować.
2. Filmy Bennetta powstały praktyznie poza kontrolą Roddenberry'ego.

. Z drugiej strony jest odpowiedzialny za głupią postać Janeway, a skoro tak to był głupi (w myśl przytoczonej zasady: "głupia postać, głupi twórca"

Zaraz. Głupi twórca tworzy zawsze głupie postacie. Mądremu twórcy też isę czasem wypadek przy pracy trafi.

A w pozostałych Trekach to nie dopilnował?

Nie miał tej okazji.

Poza tym Roddenberry nie stworzył postaci, współtwórcy obciśli na nich swoje łapki.

Freski takiego np. Michała Anioła Buanarottiego kończyli pod jego okiem różni pacykarze. Powstało arcydziało. A puściłbyś pacykarzy samopas?

Stąd, że Roddenberry uznawał je za kanon i powstały za jego życia i przy jego udziale.

Uznał je za część RC, nie wiemy na ile chętnie (skoro są tacy, kótrzy je poza RC wywalają). Ale czy były tego RC filarem, czy najsłabszym ogniwem?

Dragon

A co do Archera chyba jest przesadą kompletne niszczenie go. Nie ma klasy Kirka albo picarda ale to bardzo porządny kapitan.

Nie ma klasy ale jak na durnia poradził sobie nieźle. Fakt.

twi

Archera nawet milo wspominam, napewno lepiej od Janeway

Warci siebie. "Ujemni geniusze"...
Delta
Użytkownik
#218 - Wysłana: 17 Cze 2008 18:41:27
Q__
No Picardowi tam jednak do idiotyzmu daleko.

Tak? No to się przyjrzyjmy.

Q ostrzega Picarda i mówi mu, że mu się przyda. Pikard każe mu się wypchać (gadka przebijając wszelkie nadęte teksty jakie zarzucano Archerowi), zamiast skorzystać z pomocy.

Q: "You're not prepared for what awaits you."
Picard: "How can we be prepared for that which we do not know, but I do know that we are ready to encounter it."
Q: "Really?"
Picard: "Yes, absolutely, that's why we're out here."
Q: "Oh, the arrogance...they don't have a clue as to what's out here."
(...)
Q: "They're moving faster than expected, further than they should."
Picard: "By whose calculations?"
Q: "You judge yourself against the pitiful adversaries you've encountered so far; the Romulans, the Klingons; they're nothing compared to what's waiting. Picard, you are about to move into areas of the galaxy containing wonders more incredible than you can possibly imagine and terrors to freeze your soul. I offer myself as a guide, only to be rejected out of hand."
Riker: "We'll just have to do the best we can without you."
Q: "What justifies that smugness?"
Picard: "Not smugness, not arrogance. We are resolute, we are determined...and your help is not required."
Q: "We'll just have to see how ready you are!"

Q postanawia udowodnić Picardowi jak się myli.

Riker: "Why?"
Q: "Why? Why, to give you a taste of your future, a preview of things to come. Con permiso, mon capitane. The hall is rented, the orchestra engaged, it's now time to see if you can dance."

Picard przez swoje zachowanie doprowadza do tragedii.

Picard: "(...).eighteen of our people have died. Please, tell us this is one of your illusions."
Q: "Oh, no. This is as real as your so-called 'life' gets."
(...)
Q: "Where's your stubbornness now, Picard? Your arrogance? Do you still profess to be prepared for what awaits you?"
(...)
Picard: "Q! End this!"
Q: "Moi? What makes you think I'm either inclined or capable to terminate this encounter?"

A koniec końców zmuszony jest prosić Q o pomoc. I przyznaje mu rację.

Picard: "If we all die, here, now, you will not be able to gloat! You wanted to frighten us? We're frightened. You wanted to show us that we were inadequate? For the moment, I grant that! You wanted me to say 'I need you'? I NEED YOU!"

To nie wszystko. Guinan radziła Picardowi rozpocząć podróż powrotna natychmiast. Ale Picard ją olał, musiał przywitać się z Borg.

"Captain's log, stardate: 42761.9. Despite Guinan's warning, I feel compelled to investigate this unexplored sector of the galaxy before heading back."

Albo TNG: Qpid. Q chce odwdzięczyć się Picardowi i mówi mu, że może mu ufundować wycieczkę. Wiadomo, że Q potrafi to tak zorganizować żeby śladu nie zostało po ich ingerencji. Ale Picard się nadął i znów mu się kazał wypchać, rezygnując z zobaczenia tego, czego żaden człowiek nie miał szans widzieć. Ciekawe gdzie jego duch odkrywcy? Tymczasem Janeway była gotowa nadłożyć drogi i ryzykować w imię eksploracji, uznając to za priorytet Floty (bardzo Trekowo, prawda?). Gdy Q zaproponował jej wizytę w Continuum, zgodziła się od razu, roztropnie zasięgnąwszy tylko rady zaufanego oficera -Tuvoka. Jest widoczna różnica w podejściu, zgadza się?

A ja pytam skad załozenie, że nie była złęm iwększym?

Ze stwierdzenia Założycieli i Jem'Hadar, że będą walczyć do upadłego.

Niektórzy bohaterowie RC przeżyli śmierć swego Twórcy, więc od pewnego momentu nie mógł pilnować.

Ale do pewnego momentu mógł.

Filmy Bennetta powstały praktyznie poza kontrolą Roddenberry'ego.

Ale wprowadzone przez ich twórców modyfikacje postaci zostały, więc są to postacie współtworzone. Zresztą nawet w TOS takie w większości były, bo Roddenberry napisał tylko niewielką część scenariuszy.

Zaraz. Głupi twórca tworzy zawsze głupie postacie.

Co powoduje moje pytanie o postacie z RC, oraz o te współtworzone np. przez Pillera (Janeway jest idealnym przykładem, bo przecież twierdzisz, że jest głupia, jej twórca zatem także), one też są głupie?

Mądremu twórcy też isę czasem wypadek przy pracy trafi.

a o tym to wcześniej mowy nie było.

Nie miał tej okazji.

Jak to nie miał? Współtworzył filmy kinowe. A w produkcji TNG Paramount dał mu wolną rękę.

Freski takiego np. Michała Anioła Buanarottiego kończyli pod jego okiem różni pacykarze. Powstało arcydziało. A puściłbyś pacykarzy samopas?

Dobrze, tylko, że w takim razie nie możemy powiedzieć, że są to freski stworzone tylko przez Michała Anioła. Poza tym pacykarz Piller był bardzo dobry, co sam przyznajesz. Ale jednocześnie twierdzisz, że stworzył głupie postaci więc sam taki jest. Te dwa stwierdzenia są IMHO sprzeczne ze sobą. Tylko tyle, bo oczywiście każdy ma swoje zdanie na temat postaci i ich twórców.

Uznał je za część RC, nie wiemy na ile chętnie

Uznał je, korzystał z nich i nigdy nie wywalił poza kanon. A mógł podobnie jak ST V, to oznacza, że mu tak odpowiadało.
Korrd
Użytkownik
#219 - Wysłana: 17 Cze 2008 23:04:49
Q__

Postacie śa całkiem niezłe, tylko Archer do d***.

UWAGA. Muszę ogłosić coś nadzwyczajnego. Zgadzam się z Q__ w tej kwestii

Delta

zarówno Janeway jak i pozostałe główne postacie zachowują się w każdym odcinku zgodnie z założeniami (wadą natomiast jest ich słaba ewolucja, a właściwie jej brak, poz może Seven i Doktorem).

To akurat nie jest do końca prawdą. Zgadzam się, że postaci są od początku dobrze i wyraźnie zarysowane, jednak uważam, że z czasem ewoluują. Widać to nie tylko po Doktorze czy Seven ale również np. po Harry'ym Kimie, który w końcu przestaje być "fosforyzująco zielony". Chacotay z czasem też zyskuje (aczkolwiek ten pan wypada najsłabiej). Paris staje się nieco bardziej odpowiedzialny, B'elanna z kolei uspokaja się trochę (na początku była przecież niebezpieczna dla otoczenia). Neelex jeden stoi w miejscu ale co za różnica skoro i tak nikt go nie lubi
Evelin Siv
Użytkownik
#220 - Wysłana: 9 Sty 2010 16:10:33
Pozwolę sobie zamieścić również swoją opinię o ST: Generations.
Film ogólnie mi się podobał. Tylko to wyjście z nexusa Picarda i Kirka było moim zdaniem za proste. Oczywiście Picard nie dał się zwieść nierealistycznemu światu w nexusie...

Początek filmu z załogą Picarda jest zabawny ;) Szczególnie to jak Data wrzuca Beverly do wody nie rozumiem czemu resztę załogi to nie śmieszyło, bo mnie bardzo
Świetne były momenty, gdy Data eksperymentował z chipem emocji np. gdy próbował tego napoju od Guinan i jaki był radosny gdy mógł powiedzieć "I hate this" Albo śmieszne było to, jak Data wystukiwał na konsoli melodyjkę, śpiewając o formach życia

Zaś scena z płaczącym Picardem jak dla mnie była wzruszjąca. Miło zobaczyć, że nawet osoba tak ważna i wysoko postawiona, z jednej strony twarda przy wykonywaniu swych obowiązków i roli kapitana, też płacze rzewnymi łzami.
Bardzo mi się podobało zdanie, które Picard wyrzekł do Daty o uczuciach: "Częścią posiadania uczuć jest nauka integracji ich w swoje życie".

Podsumowując: w mojej ocenie film dobrze zrealizowany i bardzo mi się podobał
Madame Picard
Moderator
#221 - Wysłana: 9 Sty 2010 21:46:16
Ja akurat ostatnio mocno zrewidowałam swoje przekonanie o GEN, o czym szerzej piszę tu:
Q__
Moderator
#222 - Wysłana: 14 Cze 2012 08:52:03 - Edytowany przez: Q__
Peter David (uważany za czołowego autora powieści ST) b. krytycznie o GEN:
http://www.peterdavid.net/2011/03/18/movie-review- star-trek-generations/
(Gorzej, że TMP też przykłada...)

ps. więcej o dorobku Davida (u nas znanego w sumie tylko jako scenarzysta hulkowego Mega Marvela):
http://en.memory-alpha.org/wiki/Peter_David
http://en.battlestarwiki.org/wiki/Peter_David
http://babylon5.wikia.com/wiki/Peter_David
Eviva
Użytkownik
#223 - Wysłana: 14 Cze 2012 17:38:48
A wiecie, że scena śmierci Kirka mia la wyglądać zupełnie, ale to zupełnie inaczej?
Bill Shatner chciał jego śmierci, gdyż w tych czasach zdał sobie sprawę z tego, że jest już stary i nie chciał, by jego bohater dziadział i pierniczał na emeryturze... ale co do rodzaju śmierci, to wybrzydzał, aż miło.
Elaan
Użytkownik
#224 - Wysłana: 14 Cze 2012 18:39:24
Eviva:
co do rodzaju śmierci, to wybrzydzał, aż miło.

I bardzo słusznie, w końcu to jego mieli uśmiercić - tzn. Kirka, a ten chyba zasłużył sobie na odejście z trzaskiem.
Gdyby liczył w tej mierze tylko na scenarzystów, nikt mógłby nawet nie zauważyć, że ubyło jednego admirała.
Eviva
Użytkownik
#225 - Wysłana: 14 Cze 2012 19:39:44
Elaan

Niestety, nie było mu dane zrealizować scenariusza, który najbardziej mu się podobał
Będę o tym mówić na TSF (między innymi)
Mav
Użytkownik
#226 - Wysłana: 5 Lut 2013 15:10:33 - Edytowany przez: Mav
Korrd:
To było wałkowane już wielokrotnie (odsyłam do tematów poświęconych GEN). W skrócie pojawiło się dużo argumentów uzasadniających sens tej decyzji.
Rozwiązanie Picarda najmniej ingerowało w linię czasową, co samo w sobie było jego zaletą. Zmienił tylko to, co było niezbędne dla wykonania zadania, które sobie postawił - ocalenia wielomilionowej populacji planety Veridian IV. Pamiętajmy też, że Picard w momencie wychodzenia z Nexusa najprawdopodbniej nic nie wiedział o zniszczeniu Enterprise, co mogło mieć znaczenie dla jego decyzji, ale tak naprawdę nie musiało.
Swoją drogą, gdyby Picard postępował według zaleceń Mava, to bo za co by go zamknął, gdyby go schwytał już na stacji ? Chyba najwyżej za posiadanie trylitu(o ile w ogóle to podlegało pod federacyjne prawo karne). To rozwiązanie mogło nastręczyć więcej problemów niż się z pozoru wydaje.
A może powinien był zaskoczyć Sorana w kołysce? A może korzystając z okazji powinien był zapobiec śmierci swojego brata i bratanka ? Powstrzymać pierwszy kontakt z Borgiem ? A co tam, to jeszcze tylko pół roku - niech uratuje Tashę przed niechybną smiercią.

Od czego by tu zacząć Rozwiązanie Picarda najmniej ingerowało w linie czasową, ta? W oryginalnej lilni czasowej, Soran wygrał, a więc Ta "najmniejsza" ingerencja polegała na tym, że przetrwał cały układ słoneczny, a wraz z nim miliony istnień. To jak daleko się cofniemy, nie zawsze jest wyznacznikiem skali zmian. Jak widać niewielki skok Picarda, miał ogromny wpływ na zmianę oryginalnej lini. Nie rozumiem więc, dlaczego wielkim skandalem byłoby cofnięcie się o dodatkowe parę mało znaczących dni, w których Enterprise po prostu leciał, i pojmanie Sorana na stacji? Czy Klingoni by wyginęli, gdyby Enterprise na skutek ingerencji Picarda nie poleciał do układu Verydian? Tak więc Picard bardzo mocno zaingerował w oryginalną linie czasu, więc argumenty o trosce w celu uniknięcia zmian, są bezsensowne. Naprawdę ten nieodbyty kilkudniowy lot Enterprise przy ocaleniu całego układu, to pikuś. Poza tym, nawet jeśli pojmanie na stacji Ci się nie podoba, bo brak dowodów, to można było dać mu uciec i złapać go na gorącym uczynku w układzie Veridian. Wtedy byłaby taka sam ingerencja w linie jak w oryginalnym rozwiązaniu, ale byłaby pewność, że Soran nie wygra.

Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że (niby) dbając o linie czasową (a jednocześnie cholernie w nią ingerując), Picard bardzo, ale to bardzo ryzykował niepowodzeniem. Soran miał przewage, był uzbrojony, a Picard i Kirk nie. Istniało wielkie ryzyko (i zapewne w realnym świecie tak by się stało), ze zwyczaje Soran zastrzeliłby Picarda, a potem Kirka, jak kaczki. I tyle by było z tego genialnego planu.

Także nie można tego obronić. Tam nie ma choćby cienia logiki. Epicka głupota.
Eviva
Użytkownik
#227 - Wysłana: 5 Lut 2013 15:25:57
Mav:
Soran zastrzeliłby Picarda, a potem Kirka, jak kaczki. I tyle by było z tego genialnego planu.

I tak zrobiłby każdy jeden w realnym świecie. Jednak nie tylko trek obfituje w sytuacje tego typu, żeby wspomniec Strażnika Teksasu dla przykładu. Często oglądając ten serial zastanawiałam się, czemu czarne charaktery wysilają się na jakieś bardzo zawikłane plany, pułapki itd, zamiast zwyczajnie zaczaic się przy barze CD z uzi, poczekać aż Walker i Trivette skończą pracę i przyjdą na pizzę, a potem obu skosić jedną serią.
Mav
Użytkownik
#228 - Wysłana: 5 Lut 2013 15:54:06 - Edytowany przez: Mav
Eviva

Odpowiedź jest prosta - Chuck Norris! Nawet nie zdążyliby się zaczaić

A tak na serio, to wiadomo, nikt nie jest kuloodporny ani też ciągle skupiony i ostrożny.

PS. Chyba ściągnę GEN i przypomnę sobie dokładnie w jakich okolicznościach pojawił się Picard, gdy wrócił z Nexusa. Kojarzy mi się, że Soran sobie coś tam ustawiał i szedł gdzieś przez taki mostek, a tam stał Picard Czyli wystarczyło, ze Soran by zywczajnie podniósł wcześniej głowę lub zwyczajnie kątek oka by zobaczył, że jakaś postać stoi... I cały misterny plan Picarda szlak by trafił
Elaan
Użytkownik
#229 - Wysłana: 5 Lut 2013 16:01:58 - Edytowany przez: Elaan
Mav:
W oryginalnej linii czasowej, Soran wygrał, a więc ta "najmniejsza" ingerencja polegała na tym, że przetrwał cały układ słoneczny, a wraz z nim miliony istnień.

Co było zgodne z humanistycznym przesłaniem Treka.
Spock poświęcił własne życie dla kilkuset istnień, Soran planował hekatombę, byle odzyskać jedną kobietę.
Żaden kapitan GF nie pozwoliłby mu na to.

Mav:
dlaczego wielkim skandalem byłoby cofnięcie się o dodatkowe parę mało znaczących dni, w których Enterprise po prostu leciał, i pojmanie Sorana na stacji?

Pod jakim zarzutem? Za coś, czego jeszcze nie wprowadził w czyn?
Efekt byłby taki, że Sorana by uwolniono i kazano Flocie trzymać się od niego z daleka, co tylko ułatwiło by mu realizację zbrodniczych planów.

Mav:
Soran zastrzeliłby Picarda, a potem Kirka, jak kaczki.

Mav:
Tam nie ma choćby cienia logiki. Epicka głupota.

Jest, powiedzmy, logika scenariusza.
Bo jeśli weźmiemy pod uwagę Kirka i konieczność jego bohaterskiej śmierci, to bez tej finalnej bezpośredniej walki wszystko bierze w łeb.
Poza tym, IMVHO, to bardzo ładnie nawiązuje do westernowej, niekiedy, konwencji TOS-u. Taki powrót do korzeni całej historii.
Stary kapitan, niczym Randolph Scott w "Strzałach o zmierzchu" staje do rozprawy i tym razem ginie. Klamra się zamyka. Klasyczne.

Eviva:
czemu czarne charaktery wysilają się na jakieś bardzo zawikłane plany, pułapki itd

Żeby Chuck Norris nie wyszedł z wprawy.
Mav
Użytkownik
#230 - Wysłana: 5 Lut 2013 17:30:30 - Edytowany przez: Mav
Elaan:
Pod jakim zarzutem? Za coś, czego jeszcze nie wprowadził w czyn?
Efekt byłby taki, że Sorana by uwolniono i kazano Flocie trzymać się od niego z daleka, co tylko ułatwiło by mu realizację zbrodniczych planów.

Nieeee, tylko nie to! Elaan, dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego próbujesz bronić GEN? Teraz i Cibie muszę nawrócić

Dobra, napiszę swoją ulubioną wersje, którą bez problemu powinien wcielić w życie tak mądry, doświadczony człowiek, jak Picard. Załatwia ona wszystkie zarzuty z linią czasu, dowodami itd. I jej powodzenie jest praktycznie 100% pewne.

OSTATECZNE ZAKOŃCZENIE TEMATU BZDURY GENERATIONS:

Picard wychodzi z nexusa do monentu, w którym Enteprise zbliża się do stacji. Picard tłumaczy załodze co i jak. Jeden z argumentów przeciw temu rozwiązaniu głosi, że by mu nie uwierzyli. Jest to śmieszne, gdy weźmie się pod uwagę, jakie to oni razem przeżyli nieprawdopodobne przygody. Są to mądrzy ludzie z otwartymi umysłami. Zamiast robić z Picarda nienormalnego, wysłuchaliby go i oczekiwali jakiś dowodów. A one znalazłyby się bez problemu. Picard powiedziałby im, że Soran zniszczy stację wysadzając pobliskie słońce i ucieknie klingońskim Drapieżnym Ptakiem. Pozwolenie, aby Soran uciekł, jest częścią planu. Oczywiście wszyscy po takim przedstawieniu uwierzyli by Picardowi. Guinan jeszcze przecież mogłaby dodać od siebie, że była w Nexusie i potwierdziłaby, że można się z niego wydostać gdzie się tylko chce. Enterprise nie czekając odpaliłby warp 9 w stronę układu Verydian. Zaczaili by się za jakimś księżycem i czekali, aż pojawi się Soran wraz ze swoimi klingońskimi przyjaciółmi. Poczekaliby, aż wystrzeli rakietę w stronę słońca, zyskując kapitalny dowód. Rakieta zostałaby oczywiście unieszkodliwiona, po wcześniejszym zebaraniu materiału dowodowego (szybki scan, parę fotek). Drapieżny ptak nie stanowiłby zagrożenia, ponieważ bez Jordiego, nie uzyskaliby przewagi, poprzez znajomość modulacji osłon. Uciekli by albo zaatakowali, co by się żle dla nich skończyło. Biedny Soran, ze swoim podręcznym fazerkiem, zostałby spokojnie aresztowany przez grupę wypadową... I tyle Do tego ingerencja w czas, byłaby praktycznie identyczna, jak w oryginalnym rozwiązaniu. Wszystko rozwiązałoby się w układzie Verydian, tuż przez wysadzeniem słońca. Jedyną różnicą był by brak Jordiego na statku Klingonów.

Elaan:
Bo jeśli weźmiemy pod uwagę Kirka i konieczność jego bohaterskiej śmierci, to bez tej finalnej bezpośredniej walki wszystko bierze w łeb.
Poza tym, IMVHO, to bardzo ładnie nawiązuje do westernowej, niekiedy, konwencji TOS-u. Taki powrót do korzeni całej historii.
Stary kapitan, niczym Randolph Scott w "Strzałach o zmierzchu" staje do rozprawy i tym razem ginie. Klamra się zamyka. Klasyczne.

Nie kwestionuję bohaterskiej śmierci Kirka, tylko jej okoliczności... Po prostu zginął przez idiotyczny pomysł Picarda, a to już psuję to, o czym piszesz
Elaan
Użytkownik
#231 - Wysłana: 5 Lut 2013 20:20:12 - Edytowany przez: Elaan
Mav:
Nie kwestionuję bohaterskiej śmierci Kirka, tylko jej okoliczności...

W Twoim zakończeniu w ogóle nie ma tego, co miało być podstawą filmu:

1. bohaterskiej śmierci Kirka - zabrałeś mu ten przywilej
2. współpracy kapitanów dwu generacji dla dobra ogółu
3. wskutek tego cały pierwotny zamysł filmu bierze w łeb
4. napisałeś całkiem nowy scenariusz, do całkiem nowego Treka. Brawo.
5. zmień zatem tytuł, bo Generations pasuje tu, jak Beverly Crusher na Miss Federacji.

Podsumowując: nie przekonałeś mnie, z nawrócenia i potencjalnej konwertytki, nici.

Za to proponuję, byś utworzył nowy temat, np. "Od TMP do ST XI i dalej, czyli jak Mav nakręciłby Treka" i tam umieszczał zrekonstruowane wg siebie trekowe scenariusze.
Mav
Użytkownik
#232 - Wysłana: 5 Lut 2013 22:06:04 - Edytowany przez: Mav
Elaan:
W Twoim zakończeniu w ogóle nie ma tego, co miało być podstawą filmu:

Elaan, nie można usprawiedliwiać głupoty scenariusza, potrzebą pojawienia się dwóch kapitanów, prawda? Nie oznacza to, że mamy z tego pomysłu rezygnować, ale trzeba to zrobić z głową i pomysłem. Ja tylko udowadniam, że scenariusz jest głupi... Gorzej się tego wymyślić nie dało.

Elaan:
Za to proponuję, byś utworzył nowy temat, np. "Od TMP do ST XI i dalej, czyli jak Mav nakręciłby Treka" i tam umieszczał zrekonstruowane wg siebie trekowe scenariusze.



Dobra, jak już zaatakowałaś mnie za usunięcie Kirka, co jest ogólnie trafne, jeśli weźmiemy pod uwagę założenia filmu, to i to naprawię

PRAWIDŁOWY SCENARIUSZ GENERATIONS WG MAVA - Kirk update

Picard odnajduję Kirka w nexusie. Nie może oprzeć się pokusie spotkania z legendą GF. Zdając sobie sprawę, że Kirk trafił tu przez Sorana, postanawia wyciągnąć go do świata realnego. W obawie przed zbyt dużymi zmianami w historii, które mógłby mieć miejsce, gdyby Kirk cofnął się aż do wydarzeń z Enterprise B, udaję się on do czasów Picarda, tuż przed przylotem Enteprise D na stację (gdyby Picard pojawił się z Kirkiem, teoretycznie nie musiałby udowadniać, iż na przyszłość, ale niekoniecznie. Dlatego akcje na stacji można by zostawić. Czyli pozwolili by uciec Soranowi, załoga zyskałaby dowód, że Picard zna przyszłość i wyruszyliby na zasadzke w układzie Verydian, aby pojmać Sorana i zebrać na niego dowody). Kirk wchodzi na pokład Enteprise... Czujesz ten potencjał z tym związany, Elaan? Zwiedza Enteprise D, rozmawia z załogą mostka, która jest niezwykle podekscytowana spotkaniem z legendą. Chciałaś współpracy dwóch legend? Kirk i Picard wspólnie planują jak załatwić Sorana, czyż to nie było by super? Kirk mógłby np. zacząć się panoszyć na mostku, taka gra miedzy Picardem a nim, oczywiście z przymrożeniem oka. Picard chciałby bardziej dyplomatycznego rozwiązania, Kirk bardziej w swoim stylu, a w tym wszystkim byłaby jeszcze reszta załogi mostka. Czyż to nie fajne? Nie chcę mi się teraz wymyślać dialogów i sytuacji, ale potencjał jest ogromny.



Co do śmierci... Coś musiałoby pójść żle podczas zasadzki w układzie Verydian, gdzie Enteprise czekałby na Sorana. Niech pomyśle... Haaaaa, mam!

Otóż, okazałoby się, że Soran wiedząc iż Picard wszedł do nesxusa, podejrzewałby (co nie jest trudne), że Picard może z niego wyjść i próbowaćł go powstrzymać. Soran postanowiłby więc także z niego wyjść i rozegrać to lepiej niż poprzednio. Wrócił by do dnia, w którym leciał do układu Verydian. Wiedząc iż Enterprise zna jego plany, odpowiednio by się przygotował. Skomplikowane? Tak jak Nexus Mógłby wziąć dodatkowy okręt i Enterprise zostałby zaskoczony pojawieniem się drugiego Drapieżnego Ptaka. Dwa okręty poważnie by go uszkodziły. Na pokładzie panowałby chaos. Picard i częśc załogi, udałaby się w pośpiechu do promów, aby lecieć powstrzymać Sorana po raz kolejny, ale tym razem z pomocą Kirka, który powiedziałby Picardowi, że leci z nim. Soran, tym razem także nie byłby sam. Część promów zostałaby zestrzelona... W ostatecznej akcji Kirk by zginał i został pochowany na Ziemi.

To tak na szybko. Ale można by łatwo doszlifować i popoprawiać.

Podsumowując:
Byłoby więcej osoby Kirka, a także jego relacji z następnym pokoleniem.
Nie byłoby tej całej głupiej, nielogicznej decyzji Picarda.
Nie byłoby bzdury z modulacją osłon (naprawdę nikt by nie sprawdził wizjera? I od kiedy tak trudno zmienić modulacje? Łatwiej zmodyfikować torpede?).
Mielibyśmy scenariuszowe zaskoczenie, zwrot akcji, ponieważ Soran w układzie Verydian byłby już tym z wiedzą z nexusa.
Druga akcja na planecie Veridan byłaby o wiele ciekawsza, niż bijatyka 2 na 1 z oryginału (byłoby parę promów z Enterprise i uzbrojona ekipa od Sorana).

Zadowolona?
Korrd
Użytkownik
#233 - Wysłana: 5 Lut 2013 22:26:06 - Edytowany przez: Korrd
Mav

Nawet oryginał wydaje mi się mniej naciągany ;)

Nie ma co komplikować. Pomysł Picarda (dwóch na jednego na górze Veridian III) był dobry. Zawiodło tylko wykonanie, bo racjonalnie by było wziąć Sorana z zaskoczenia (Picard się z nim łomocze jak za pierwszym razem, po czym nagle zza pleców wyłania się Kirk i obezwładnia Sorana), ale Picard musiał to zrobić epicko i nie mógł się powstrzymać przed krzyknięciem do Sorana, że ma do czynienia z Jamesem T. Kirkiem itp.

EDIT:

A może to Kirk go namówił do takiego rozwiązania ? ;)
Mav
Użytkownik
#234 - Wysłana: 5 Lut 2013 22:28:05 - Edytowany przez: Mav
Korrd:
Nie ma co komplikować. Pomysł Picarda (dwóch na jednego na górze Veridian III) był dobry

Dobry? Zginęli by od dezruptora Sorana, taka prawda Za duże ryzyko, głupia decyzja. Mój scenariusz lepszy
Korrd
Użytkownik
#235 - Wysłana: 5 Lut 2013 23:16:46
Mav:
Dobry? Zginęli by od dezruptora Sorana, taka prawda Za duże ryzyko, głupia decyzja. Mój scenariusz lepszy

Gdyby przeprowadzili to tak jak napisałem wyżej, to ryzyko byłoby minimalne.

Zresztą z Picardowskim uporem czepiasz się tej jednej kwestii, której głupota - jak widać - jest dyskusyjna. Natomiast GEN ma dużo poważniejszy błąd w fabule, którego - przynajmniej moim zdaniem - trudno bronić i jest to bzdura niewiele mniejsza od postępowania Nero w ST XI ;)
Teraz quiz: o który błąd może mi chodzić ?
(żeby było ciekawiej, proponuję, żeby każdy miał jeden strzał;) - ciekawe ile propozycji się uzbiera)
Mav
Użytkownik
#236 - Wysłana: 5 Lut 2013 23:38:19
Korrd:
Teraz quiz: o który błąd może mi chodzić ?
(żeby było ciekawiej, proponuję, żeby każdy miał jeden strzał;) - ciekawe ile propozycji się uzbiera)

Ja nie napisałem, że tam jest tylko jeden błąd, ale ten o którym pisałem, jest dla mnie szczególny, bo dotyczy Picarda i Kirka.

Chodzi Ci może o to, dlaczego Soran tworzy taki skomplikowany i bestialski plan, zamiast po prostu załatwić sobie prom i wlecieć do nexusa?
Korrd
Użytkownik
#237 - Wysłana: 6 Lut 2013 08:42:05
Mav:
Chodzi Ci może o to, dlaczego Soran tworzy taki skomplikowany i bestialski plan, zamiast po prostu załatwić sobie prom i wlecieć do nexusa?

Brawo. Koniec quizu
Myślę, że to jedyny naprawde poważny zarzut. Można co prawda zgadywac, że Soran bał się, że może zginąć w wyniku jakiejś eksplozji na statku albo za długiej ekspozyci na próżnię (zresztą to pośrednio wynika z odpowiedzi Daty na wątpliwości wyrażone w tej kwestii przez Picarda). Ale powody mogą być też inne, szkoda tylko, że nic o nich nie wiemy! Doprawdy, jeżeli twórcy robią film, który wygląda na sprzeczny z samym sobą, to powinny się bardziej wysilić, zeby widza do tego przekonać :/
Toudi
Użytkownik
#238 - Wysłana: 6 Lut 2013 09:22:36
Korrd:
Myślę, że to jedyny naprawde poważny zarzut. Można co prawda zgadywac, że Soran bał się, że może zginąć w wyniku jakiejś eksplozji na statku albo za długiej ekspozyci na próżnię (zresztą to pośrednio wynika z odpowiedzi Daty na wątpliwości wyrażone w tej kwestii przez Picarda). Ale powody mogą być też inne, szkoda tylko, że nic o nich nie wiemy!

No jak nic nie wiemy, przecież na samym początku próbowali się dostać z dwóch okrętów i nie wszystkim się udało. Soranowi się nie udało.
Q__
Moderator
#239 - Wysłana: 6 Lut 2013 12:36:34 - Edytowany przez: Q__
Toudi

Toudi:
Soranowi

A'propos Sorana... Pozwole sobie z boku (z polobrotu?) przykopac filmom ST (w tym i GEN), tzn. stwierdzic, ze skoro juz zdecydowano, iz maja miec villainocentryczny charakter, to slabo postarano sie o villainow. Z calej tej gromadki jeden Khan ma jakiekolwiek szanse wypasc niezle w zestawieniu np. z przeciwnikami Bonda (a i to z mniej interesujacymi - Dr No, Blofeld-w-wykonaniu-Pleasence'a czy Goldfinger bija go na glowe), jednak nawet on wypadnie blado na tle najciekawszych antagonistow komiksowych takich jak Joker, Magneto (bardzo ciekawa, zlozona osobowosc z tragicznym rysem), Doctor Doom, Lex Luthor czy Galactus. O Vaderze - przez litosc dla Treka - juz nie wspomne.

(Inna rzecz, ze villaini serialowi - Q czy Dukat sa juz b. interesujacy.)
Toudi
Użytkownik
#240 - Wysłana: 6 Lut 2013 12:53:20
Q__:
Joker, Magneto (bardzo ciekawa, zlozona osobowosc z tragicznym rysem), Doctor Doom, Lex Luthor czy Galactus.

Ale wszystkie te postacie to efekt wieloletniej ewolucji postaci komiksowych. Gdyby brać tylko pierwsze pojawienia się, to wcale nie wypadają tak dobrze.
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  6  7  8  9  »» 
USS Phoenix forum / Star Trek / ST: Generations - Wasze opinie

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!