USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek / Miles O`Brien
 Strona:  1  2  3  »» 
Autor Wiadomość
Ceasar Of Rome Forrever
Użytkownik
#1 - Wysłana: 3 Sty 2008 07:01:20
Mam pytanie dotyczące przydziałów/uniformów dla O`Brien
W I odc TNG Miles ma czerwony mundur i jest jednym ze sterników.
W VI odc TNG ma już żółty uniform i robi w ochronie
Z tego co pamiętam w późniejszych TNG jest inżynierem tak samo jak na DS9
To kim on na początku był ??
Podobnie ma się sprawa z Worfem.
Czy często tak zmieniano uniformy ??
Nasty Rudolf
Użytkownik
#2 - Wysłana: 3 Sty 2008 08:15:17 - Edytowany przez: Nasty Rudolf
Ja pamietam jeszcze przypadek Seski w VOY. Poczatki seriali maja to do siebie, ze nie wszystko jest do konca ustalone i potem zmieniaja sie pewne szczegoly, ktore tworcom nie pasuja. Pol biedy, jak ktos zmieni stanowisko z naukowego na inzynierskie, bo to mozna jeszcze bez problemu uzasadnic. Gorzej, kiedy opowiada sie bzdury o zasadach dzialania holodeku, albo jeszcze jakies inne dziwne rzeczy sie dzieja.
myszatorek
Użytkownik
#3 - Wysłana: 3 Sty 2008 10:53:06
Awanse anase i jeszcze raz awanse
Domko
Użytkownik
#4 - Wysłana: 3 Sty 2008 11:00:22
No, ale zmiana specjalizacji to raczej nie awans. W ogóle czasem jest to dziwne, np. taki La Forge - będąc przez wiele lat sternikiem okazał się świetnym inżynierem (jak to określił jeden Vorta - inżynierowie floty potrafią zrobić z kamienia replikator).

O'Brien to już w ogóle zagadka. Najpierw sternik (sekcja czerwona), potem obsługa transportera przez wiele lat (sekcja złota), aż wreszcie na DS9 okazał się inżynierem nie gorszym od La Forge'a. Można powiedzieć, że jego talent marnował się przez lata - powinien być np. zastępcą La Forge'a.
twi
Użytkownik
#5 - Wysłana: 3 Sty 2008 11:44:05
Domko
Najpierw sternik (sekcja czerwona)

a kto wie do jakiej sekcji byl przydzielony przed enterprise, mial spore doswiadczenie militarne wiec dosyc prawdopodobne ze w czerwonej


potem obsługa transportera przez wiele lat (sekcja złota)

obsluga transportera, konserwacja transportera i pewnie wielu innych ukladow co jednak nie bylo na tyle ciekawe by pokazac to na ekranie. imo robil caly czas za inzyniera ale w stylu podaj to, przytrzymaj tamto, zrob diagnostyke mniej waznych ukladow bo poprostu nie mial stopnia ktory pozwalalby mu na wiecej na flagowym okrecie floty nie byl nawet oficerem a stopien szefa tez nie od poczatku jesli sie nie myle


aż wreszcie na DS9 okazał się inżynierem nie gorszym od La Forge'a.

bo nim byl tylko nie mial mozliwosci wykazania sie na enterprise a przydzial na ds9 mial byc z poczatku zlozeniem do kupy niekompatybilnej, zniszczonej, przestarzalej i umiejscowionej na zadupiu federacji kardazjanskiej stacji zeczywiscie wymarzony przydzial dla oficera GF dlatego O'Brien tam trafil
Domko
Użytkownik
#6 - Wysłana: 3 Sty 2008 12:08:51
Chodzi mi tylko o to, że te zmiany sekcji są czasem dziwne. Dajmy na to taka Seska - najpierw sekcja niebieska, a parę odcinków później, bez wyraźnej przyczyny, sekcja złota - i do tego znów świetny inżynier.
Delta
Użytkownik
#7 - Wysłana: 3 Sty 2008 14:30:32 - Edytowany przez: Delta
Domko
O'Brien to już w ogóle zagadka. Najpierw sternik (sekcja czerwona), potem obsługa transportera przez wiele lat (sekcja złota), aż wreszcie na DS9 okazał się inżynierem nie gorszym od La Forge'a. Można powiedzieć, że jego talent marnował się przez lata - powinien być np. zastępcą La Forge'a.

Był jeszcze także oficerem taktycznym na U.S.S. "Rutledge" i tymczasowo pełnił tę funkcję na "Ent-D" (TNG: Redemption). Człowiek renesansu.

Chodzi mi tylko o to, że te zmiany sekcji są czasem dziwne. Dajmy na to taka Seska - najpierw sekcja niebieska, a parę odcinków później, bez wyraźnej przyczyny, sekcja złota - i do tego znów świetny inżynier.

Transfery na pokładzie "Voyagera" to jeszcze da się wytłumaczyć brakami w ludziach i brakami w znajomości ich umiejętności.


Ale ogólnie rzecz biorąc takie transfery do różnych sekcji nie są czymś nienaturalnym, przecież można się specjalizować w więcej niż jednej dziedzinie, a potem w miarę możliwości i okazji nabierać praktycznego doświadczenia służąc przez jakiś czas w każdej z obejmujących je sekcji. Zresztą, dla wielu powinno być to względnie łatwe z racji tego, że na szkoleniach muszą opanować przynajmniej podstawy wielu dziedzin. A skoro tak, to muszą mieć predyspozycje do takiego wielokierunkowego rozwoju inaczej odpadliby już na starcie kariery, czyli w Akademii.
Jeśli np. Kim jest inżynierem i zna wszystkie systemy okrętu, to nic nie stoi na przeszkodzie, by siedział w maszynowni jako inżynier, albo był oficerem operacyjnym, chociaż to dwa osobne działy. Nic nie stoi też na przeszkodzie by po zdaniu odpowiednich egzaminów został dowódcą okrętu. Tym łatwiej mu będzie, bo żaden inżynier nie wciśnie mu kitu.
Gorzej, gdy scenarzyści robią z takiej postaci alfę i omegę we wszystkich dziedzinach, bo wychodzi im później Wesley C. Póki dana postać ma ze dwie dziedziny, w których jest fachowcem, to pozostaje tylko podziwiać umiejętności, ale nie jest to nic nierealnego.
Domko
Użytkownik
#8 - Wysłana: 3 Sty 2008 16:10:28
Nie jest nierealne dopóki takich złotych rączek jest ograniczona ilość. W Star Treku mamy ich na pęczki, co odrealnia jednak Twoją tezę.
4_z_Szesciopaka
Użytkownik
#9 - Wysłana: 3 Sty 2008 16:38:19
Myślę, że ucieranie, czy też docieranie szeroko rozumianego teamu jest w sumie logicznym i pozbawionym nadmiernej ekstrawagancji jak i udziwnień wyjaśnieniem. Byczy, nowy i flagowy ENT jak i mniejszy, ale za to z nieźle przetrzeppaną załogą VOY zdaje się kwalifikuje. Tym bardziej, że sie to komponuje z opcją opanowywania scenriusza przez samych scenarzystów.

Zagadnienie chyba mimo wszystko mniejszego kalibru niż minówa doradcy
Delta
Użytkownik
#10 - Wysłana: 3 Sty 2008 16:44:38
Domko
Nie jest nierealne dopóki takich złotych rączek jest ograniczona ilość. W Star Treku mamy ich na pęczki, co odrealnia jednak Twoją tezę.

Na pęczki? "Geniuszy" jest tam w sumie niewielu. A to, że wielu zna się na kilku dziedzinach spowodowane jest przez wymogi ich pracy. Jeśli postawisz wysokie wymagania na samym wstępie przy rekrutacji i konsekwentnie będziesz dbał o utrzymanie poziomu zespołu, to zgromadzisz ludzi o dużych umiejętnościach. To jest jak z załogą "Enterprise-D" -zebrano załogę dzięki surowemu odsiewowi kandydatów i dano im dobry sprzęt. Nic dziwnego więc, że szybko wyrobili sobie markę. Pozostało im tylko utrzymać wysokie kryteria dla kolejnych chętnych do załogi. Wśród kilkuset miliardów osób zawsze znajdzie się odsetek, który je spełni i w efekcie nadal masz doskonałą załogę. Dodaj do tego nabierane stale doświadczenie (także dzięki rotacji przydziałów) i masz najlepszych.

Poza tym działy okrętu to nie trzy sekcje (niebieska, czerwona i żółta) jest ich dużo więcej. Wielu kończy w Akademii np. kierunek inżynieryjny, gdzie nabywa podstawy do pracy z wszystkimi systemami okrętu. Nie ma znaczenia do którego z działów maszynowni ich później przyjmiesz. Po pewnym czasie będą go znali na wylot w praktyce. Potem przenosisz ich do innego działu i po zapoznaniu się równie dobrze z nim masz już fachowca w dwóch dziedzinach.

Nawet współcześnie można spotkać przecież ludzi, którzy w swym życiu wykonywali kilka różnych od siebie zawodów. To świadczy o ich zaradności, elastyczności, talencie i inteligencji, ale jest to zbyt powszechne, by było uznawane za nierealne.
Q__
Moderator
#11 - Wysłana: 3 Sty 2008 18:02:44
Ceasar Of Rome Forrever

Podobnie ma się sprawa z Worfem.
Czy często tak zmieniano uniformy ??


Geordiemu też kolor munduru się zmieniał.

Nasty Rudolf

Poczatki seriali maja to do siebie, ze nie wszystko jest do konca ustalone i potem zmieniaja sie pewne szczegoly, ktore tworcom nie pasuja.

O TOSie mówisz?

Domko

W ogóle czasem jest to dziwne, np. taki La Forge - będąc przez wiele lat sternikiem okazał się świetnym inżynierem (jak to określił jeden Vorta - inżynierowie floty potrafią zrobić z kamienia replikator).

Też zauważyłeś.

Można powiedzieć, że jego talent marnował się przez lata - powinien być np. zastępcą La Forge'a.

A do końca pozostał podoficerem co ciekawe...

twi

a przydzial na ds9 mial byc z poczatku zlozeniem do kupy niekompatybilnej, zniszczonej, przestarzalej i umiejscowionej na zadupiu federacji kardazjanskiej stacji zeczywiscie wymarzony przydzial dla oficera GF dlatego O'Brien tam trafil

Przydział na DS9 przypominał raczej zesłanie na zadupie, za przeproszeniem...

Domko

Chodzi mi tylko o to, że te zmiany sekcji są czasem dziwne. Dajmy na to taka Seska - najpierw sekcja niebieska, a parę odcinków później, bez wyraźnej przyczyny, sekcja złota - i do tego znów świetny inżynier.

Widać każdy oficer GF nosi buławę inżynierską (cokolwiek to jest) w plecaku. Całe szczęście, że Neelix nie był prawdziwym oficerem GF .

Delta

Gorzej, gdy scenarzyści robią z takiej postaci alfę i omegę we wszystkich dziedzinach, bo wychodzi im później Wesley C.

Do Akademii sie za pierwszym razem nie dostał - czyli są zdolniejsi! (Mentatów tam wyhodowano, czy co?)

4_z_Szesciopaka

Tym bardziej, że sie to komponuje z opcją opanowywania scenriusza przez samych scenarzystów.

To fakt. wielu scenarzystów sprawia wrażenie jakby orientowało ise w świecie ST dopiero na etapie pisania scenariusza.

Delta

Poza tym działy okrętu to nie trzy sekcje (niebieska, czerwona i żółta) jest ich dużo więcej. Wielu kończy w Akademii np. kierunek inżynieryjny, gdzie nabywa podstawy do pracy z wszystkimi systemami okrętu. Nie ma znaczenia do którego z działów maszynowni ich później przyjmiesz. Po pewnym czasie będą go znali na wylot w praktyce. Potem przenosisz ich do innego działu i po zapoznaniu się równie dobrze z nim masz już fachowca w dwóch dziedzinach.

Niby słusznie. Szkoda tylko, że scenarzyści nie rozwinęli tych wątków i nie pokazxali logicznie przejścai postaci od sekcji do sekcji. Zwłąszcza gdy dotyczyło to main cast.
Jurgen
Moderator
#12 - Wysłana: 3 Sty 2008 20:31:57
przestarzałej

Ekhm, o ile "elektronika", uzbrojenie i osłony zostały wymienione (co do osłon nie jestem pewien, po zastanowieniu to i elektroniki w sumie też), to systemy zasilania, wewnętrzna sieć czujników i cała konstrukcja stacji (pancerz!) pozostały niezmienione. A teraz przypomnijcie sobie, jak i jakimi siłami Klingoni próbowali ją zdobyć... Przestarzałą to ja bym jej nie nazwał.

Widać każdy oficer GF nosi buławę inżynierską (cokolwiek to jest) w plecaku. Całe szczęście, że Neelix nie był prawdziwym oficerem GF

No... Każdy kandydat na dowódcę amerykańskiego okrętu podwodnego musi miec wczesniej dość solidne podstawy z inzynierii (taka fobia odnośnie reaktorów atomowych).
Q__
Moderator
#13 - Wysłana: 3 Sty 2008 20:53:17
Jurgen

Każdy kandydat na dowódcę amerykańskiego okrętu podwodnego musi miec wczesniej dość solidne podstawy z inzynierii (taka fobia odnośnie reaktorów atomowych

Jest to zresztąś logiczne. I całkiem możliwe, że w GF jest podobnie.
Domko
Użytkownik
#14 - Wysłana: 4 Sty 2008 09:42:30
Czyli w GF jest fobia odnośnie reaktorów M/A?
Delta
Użytkownik
#15 - Wysłana: 4 Sty 2008 09:55:36 - Edytowany przez: Delta
Domko
Czyli w GF jest fobia odnośnie reaktorów M/A?

Nie. Największą obsesją wszystkich jest deflektor. Ile cudów można przy jego pomocy uczynić co odcinek.

A poważniej -kiedyś, jeszcze na Wizji 1, puszczono kilka programów o ST. M.in. były komentarze ludzi pracujących dla NASA, którzy oglądali serial. Jeden z nich -uczestnik misji załogowych wahadłowców powiedział, że podczas szkolenia, oprócz tego w czym się specjalizują, muszą oni poznać wszystkie systemy wahadłowca. Jest to konieczność wynikająca z faktu, że może nastąpić awaria każdego z systemów i oni muszą sobie z tym poradzić, mając co najwyżej pomoc z Ziemi w formie konsultacji radiowych. Nie znają ich tak dokładnie jak urządzenia w których obsłudze się specjalizują, ale muszą je znać na tyle dobrze by móc naprawić. Myślę, że podobnie może być i na pokładach okrętów Floty, stąd kilka fachów w ręce jest tu pożądaną cechą i takich ludzi się rekrutuje.
Doctor_Who
Użytkownik
#16 - Wysłana: 4 Sty 2008 10:10:39
eden z nich -uczestnik misji załogowych wahadłowców powiedział, że podczas szkolenia, oprócz tego w czym się specjalizują, muszą oni poznać wszystkie systemy wahadłowca.

Tylko porównajmy sobie liczebność załogi współczesnych wahadłowców i okrętów GF.
Załoga złożona z kilku osób musi umieć wszystko.

Przy załodze liczącej setki ludzi, takie złote rączki nie są potrzebne.

Z drugiej strony i statek większy i technicznie bardziej skomplikowany, więc możliwe, że analogia jednak występuje...
Q__
Moderator
#17 - Wysłana: 4 Sty 2008 10:29:31
Domko

Czyli w GF jest fobia odnośnie reaktorów M/A?

To się ich boją? To dlaczego na statkach mających te reaktory latają?

Delta

A poważniej -kiedyś, jeszcze na Wizji 1, puszczono kilka programów o ST. M.in. były komentarze ludzi pracujących dla NASA, którzy oglądali serial. Jeden z nich -uczestnik misji załogowych wahadłowców powiedział, że podczas szkolenia, oprócz tego w czym się specjalizują, muszą oni poznać wszystkie systemy wahadłowca. Jest to konieczność wynikająca z faktu, że może nastąpić awaria każdego z systemów i oni muszą sobie z tym poradzić, mając co najwyżej pomoc z Ziemi w formie konsultacji radiowych. Nie znają ich tak dokładnie jak urządzenia w których obsłudze się specjalizują, ale muszą je znać na tyle dobrze by móc naprawić. Myślę, że podobnie może być i na pokładach okrętów Floty, stąd kilka fachów w ręce jest tu pożądaną cechą i takich ludzi się rekrutuje.

I to jest dobre, logiczne wyjaśnienie. (BTW: w książkowej "Odysei kosmicznej" też było wspomniane, że Bowman miał kilka znajomych dzidzin.)

Doctor_Who

Przy załodze liczącej setki ludzi, takie złote rączki nie są potrzebne.

Przynajmniej na stanowiskach dowódczych są (aby mogły rozumieć działania wszystkich swoich podwładnych. (Np. lekarz pokładowy musi rozumieć dziedziny wszystkich podległych mu medyków. Oficer naukowy - wszystkich podległych naukowców itp. Pytanie tylko na ile taka wszechstronność jest realna?)
Delta
Użytkownik
#18 - Wysłana: 4 Sty 2008 10:46:42
Doctor_Who
Tylko porównajmy sobie liczebność załogi współczesnych wahadłowców i okrętów GF.
Załoga złożona z kilku osób musi umieć wszystko.



Pewnie w tym sporo racji, tyle, że przecież nie ma przymusu by każdy miał kilka specjalności, ale w społeczeństwie od setek lat kładącym nacisk na rozwój jednostki powinien być spory odsetek osób, które charakteryzują się mentalnością pchającą ich do jak największego rozwoju. Przykładem doktor Crusher i egzamin na oficera mostkowego (okropnie brzmi to określenie). Po co jej taka specjalność? A jednak ją zdobyła, poświęcając swój wolny czas i energię, a nikt jej do tego nie zmuszał.

Przy załodze liczącej setki ludzi, takie złote rączki nie są potrzebne.

Na takich ludzi zawsze jest popyt. A poza tym Flota to w większości mniejsze jednostki jak np. klasa Miranda, Sabre, Intrepid czy Defiant, gdzie liczba załogi to od kilkudziesięciu do 300 osób. Jeśli podzielisz ich jeszcze na 3 zmiany (a w przypadku DS9 to chyba nawet rozważano 4 zmiany), bo praca trwa całą dobę, to wypadnie kilkanaście do kilkudziesięciu osób na zmianę. I oni muszą obsadzić wszystkie sekcje. Muszą się też liczyć z ewentualnymi stratami w ludziach, których przez pewien czas nie będzie można uzupełnić.
Jest taki odcinek Voyagera -The 37's, gdzie Janeway daje możliwość załodze wyboru. Kto chce zostać na napotkanej w Kwadrancie Delta planecie zamieszkałej przez ludzi, może zmustrować z pokładu. Ale ma problem, bo wg. oceny jej i Chakotaya, potrzebują minimum 100 osób na pokładzie, by móc kontynuować dalszą podróż. Jeśli Intrepid ma ok. 140-150 osób załogi normalnie, to jak istotna jest każda osoba na pokładzie i jej umiejętności, skoro nie mogli by podjąć dalszej drogi w przypadku utraty zaledwie 30 % załogi. Jak widać okręty są wrażliwe na utratę nawet stosunkowo niedużej części załogi, stąd umiejętności ludzi ją tworzących muszą stanowić priorytet. Im lepsze tym lepiej, nic więc dziwnego, że we Flocie jest takich wielu. Muszą być oni targetem dla wydziału rekrutacji i muszą być kładzione naciski na ich wszechstronne szkolenie. A jeśli tak jest, to dlatego widzimy ich w załogach tak dużo. Oni stanowią normę a nie jednostkowy fenomen.
Q__
Moderator
#19 - Wysłana: 4 Sty 2008 10:52:21
Delta

Pewnie w tym sporo racji, tyle, że przecież nie ma przymusu by każdy miał kilka specjalności, ale w społeczeństwie od setek lat kładącym nacisk na rozwój jednostki powinien być spory odsetek osób, które charakteryzują się mentalnością pchającą ich do jak największego rozwoju.

Zdecydowanie.

Muszą się też liczyć z ewentualnymi stratami w ludziach, których przez pewien czas nie będzie można uzupełnić.

Przykład z pilota VOYagera pokazuje, że są to obawy realne.

A jeśli tak jest, to dlatego widzimy ich w załogach tak dużo. Oni stanowią normę a nie jednostkowy fenomen.

I to jak sądzę - im lepsza, bardziej prestiżowa jednostka tym ich więcej. (Tzn. takich "omnibusów" musi być wiecej na Enterprise-D niż na przykłąd na Voyagerze, na którym służba była mniej prestiżowa....)
Delta
Użytkownik
#20 - Wysłana: 4 Sty 2008 11:04:05
Q__
Przynajmniej na stanowiskach dowódczych są (aby mogły rozumieć działania wszystkich swoich podwładnych. (Np. lekarz pokładowy musi rozumieć dziedziny wszystkich podległych mu medyków. Oficer naukowy - wszystkich podległych naukowców itp.

Otóż to.

Pytanie tylko na ile taka wszechstronność jest realna?

Jeśli założymy, że Flota stawia duże wymagania, to jest to możliwe, bo zależy od 2 czynników:

1. Ludności (a ta jest liczona w setkach miliardów)
2. Systemu szkolnictwa (to akurat powinno w Federacji stać na wysokim poziomie) i rekrutacji. Pamiętasz jak Wesley C. zdawał egzaminy wstępne na Akademię wraz z 3 innymi kandydatami? Na 4 chętnych przyjęto 1 osobę. Sito tak gęste, że odrzucono 75 % kandydatów, a przyjęcie jeszcze nie gwarantuje ukończenia Akademii.

Wystarczy, że 0,01 % z miliarda osób wykazuje się zdolnościami w kilku dziedzinach i masz 100 tys potencjalnych kandydatów. Odsiew rzędu 75 % pozostawia ich 25 tys. Jedna setna procenta z każdego miliarda i setki miliardów obywateli Federacji. To olbrzymia baza zasobów ludzkich. A na największych okrętach Floty służy raptem 1000 osób.

Przykład z pilota VOYagera pokazuje, że są to obawy realne.

Jak to mawiała T'Pol: "Space is very big, captain"
Wiele rzeczy może się zdarzyć, trzeba założyć, że mogą być one mało przyjemne.

im lepsza, bardziej prestiżowa jednostka tym ich więcej.

I właśnie o to mi chodziło.
Karo
Użytkownik
#21 - Wysłana: 4 Sty 2008 11:24:20
Pytanie tylko na ile taka wszechstronność jest realna?

ale przecież taki szef nie musi być specjalista w każdej dziedzinie tylko powienien mniej więcej wiedzieć o co chodzi czyli mieć jakieś podstawy a prawdziwych ekspertów ma już w zespole i teraz cały "myk" polega na tym aby dobrze wykorzystać swoich ludzi.
Do tego dochodzi jeszcze umiejętnośc korzystania z wiedzy, nie trzeba jej posiadac w głowie bo jest w komputerze, tylko umieć ją wykorzystać.
Domko
Użytkownik
#22 - Wysłana: 4 Sty 2008 12:33:02
Jednak z tekstu Vorty, że Gwiezdna Flota słynie z inżynierów, którzy potrafią z kamienia zrobić replikator, można wywnioskować, że taka wszechstronność jest czymś wyjątkowym na skalę kosmiczną. Zresztą na logikę jest to trochę nierealne - 4 lata Akademii nie wystarczyłyby - musiałoby być jeszcze wiele szkoleń i zdobywania doświadczenia. Kiedy La Forge tyle nauczył się o inżynierii, skoro od Akademii interesował się pilotażem (o czym wspomniano w którymś odcinku)? Dlaczego O'Brien naprawiał tylko transporter, a wcześniej był zwykłym sternikiem, skoro już jako dziecko budował dokładne modele statków, które działałyby gdyby były zbudowane na większą skalę, a do tego potrafił nawet poprawić Defianta, czego nie potrafiły setki inżynierów w stoczni? Tych przykładów można by mnożyć - brzmią jednak dość nierealnie, niestety, nawet tłumacząc to faktem, że złote rączki się zdarzają.
Jurgen
Moderator
#23 - Wysłana: 4 Sty 2008 12:43:20
Jest to zresztąś logiczne. I całkiem możliwe, że w GF jest podobnie.

Ja wiem? Na pewno działa, chociaż brytyjczycy kładą nacisk na zdolności dowódcze, a nie wiedze inzynieryjną, bo od tego sa inżynierowie. Dowódca ma dowodzić. I nawet taki amerykanofil jak Clancy przyznaje, że system brytyjski jest lepszy. Choć równie dobrze może to wynikać z ilości dostępnych atomowych okrętów podwodnych...

Czyli w GF jest fobia odnośnie reaktorów M/A?

Albo jakiegokolwiek innego systemu...

I to jak sądzę - im lepsza, bardziej prestiżowa jednostka tym ich więcej. (Tzn. takich "omnibusów" musi być wiecej na Enterprise-D niż na przykłąd na Voyagerze, na którym służba była mniej prestiżowa....)

A ja sądze raczej, że jest to kwestia czysto utylitarna, a nie prestizowa. Im mniejszy okręt (i dłuższa/dalsza misja) tym więcej omnibusów jest nam potrzebnych.
Q__
Moderator
#24 - Wysłana: 4 Sty 2008 13:17:14
Delta

Jeśli założymy, że Flota stawia duże wymagania, to jest to możliwe

Z drugiej strony jednak pamiętajmy o tym, że amatorów do służby w GF nie jest tak sporo. To prestiż, ale i ciągłe wystawianie się na konieczne niebepieczeństwo. To droga życiowa dla specyficznego typu idealistów.

Karo

ale przecież taki szef nie musi być specjalista w każdej dziedzinie tylko powienien mniej więcej wiedzieć o co chodzi czyli mieć jakieś podstawy a prawdziwych ekspertów ma już w zespole

Sugerujesz, że szef powinien być głupszy od podwładnych?

(Choć jako ex-szef mógłbym się z tym zgodzić czasem.)

Domko

Zresztą na logikę jest to trochę nierealne - 4 lata Akademii nie wystarczyłyby

Skąd wiemy jakie są metody edukacyjne w tych czasach?

Jurgen

Ja wiem? Na pewno działa

Czyli złe nie jest.

A ja sądze raczej, że jest to kwestia czysto utylitarna, a nie prestizowa.

Nie jestem pewien czy GF dopuściłąby do sytuacji, że na byle Akierze służyłyby fachmany, a na okręcie flagowym jakieś patałachy...
Delta
Użytkownik
#25 - Wysłana: 4 Sty 2008 13:32:26 - Edytowany przez: Delta
Domko
Jednak z tekstu Vorty, że Gwiezdna Flota słynie z inżynierów, którzy potrafią z kamienia zrobić replikator, można wywnioskować, że taka wszechstronność jest czymś wyjątkowym na skalę kosmiczną.

Wynikałoby z tego, że dla obcych spoza Federacji jest to wyjątkowe. IMHO ponownie kłania się system edukacji i mentalność Fedków do kładzenia nacisku na umożliwienie jednostkom warunków do swobodnego rozwoju. Rotacja personelu co kilka lat do innego działu jest bardzo pomocna.

Zresztą na logikę jest to trochę nierealne - 4 lata Akademii nie wystarczyłyby - musiałoby być jeszcze wiele szkoleń i zdobywania doświadczenia.

Jak to w życiu. Żadna szkoła nie da długoletniego doświadczenia praktycznego i żadna nie zrobi z nieudolnych ludzi geniuszy. Stąd duże wymagania na starcie, podczas szkolenia i później. Ci, którzy przetrwają, są doskonałymi fachowcami. Do tego w większości przypadków widzimy postacie, które mają staż liczony w dziesiątkach lat. Mają już na tyle doświadczenia, że mogą sprawiać wrażenie wszechwiedzących, ale przecież takimi nie są. I ich wiedza mieści się w normie. Jeśli Janeway skończyła Akademię, to czegoś ją przecież tam uczono (a wiemy, że uczą tam wielu różnych rzeczy: od procedur, przez przedmioty naukowe po techniki przetrwania). Jeśli dodatkowo specjalizowała się w dziedzinach naukowych, to nie ma przeszkód by pracowała jako oficer naukowy. Jeśli zaś wykazywała talenty (niektórzy pewnie zaraz powiedzą, że wątpliwe talenty ) do stanowisk dowódczych, to Akademia i służba na pokładach okrętów dawały jej możliwość do stopniowego pięcia się w górę, po czym i tak pewnie musiała zdać egzamin uprawniający do dowodzenia okrętem. Co w tym takiego niemożliwego, skoro założenie jest takie, że Flota przyjmuje ludzi o odpowiednich predyspozycjach, by temu podołali?
A co do szkoleń. Przecież są one organizowane. Przykładem Zaawansowany Trening Taktyczny, który przeszła Ro Laren.

Dlaczego O'Brien naprawiał tylko transporter, a wcześniej był zwykłym sternikiem, skoro już jako dziecko budował dokładne modele statków, które działałyby gdyby były zbudowane na większą skalę,

Bo nie poszedł do Akademii. I nim został szefem sekcji inżynieryjnej na DS9 (która z początku była nieatrakcyjnym miejscem przydziału) minęło kilkadziesiąt lat.

a do tego potrafił nawet poprawić Defianta, czego nie potrafiły setki inżynierów w stoczni?

Podobno na dzisiejszych statkach wychodzących ze stoczni, najwięcej narzekań usłyszysz na jakość robót ze strony załogi maszynowej i elektryków. Tak to już widocznie jest. Stocznia ma termin, z którego się musi wywiązać, to może pogarszać jakość. Załogi później muszą poprawiać drobne usterki lub pracować nad polepszeniem osiągów maszyn, ale mają na to nieco więcej czasu i z czasem im się to udaje.
I podobnie może być we Flocie. LaForge, który pracując nad poprawianiem osiągów "Ent-D" rywalizował z głównym inżynierem z innego okrętu jest tego przykładem.
Karo
Użytkownik
#26 - Wysłana: 4 Sty 2008 13:35:15
Q__

Sugerujesz, że szef powinien być głupszy od podwładnych?

nie raczej że nie musi być super ekspertem od wszystkiego ale powinien mieć ogólne pojęcie o wszystkim żeby wiedzieć że mu podwałdni kitu nie wciskają a jakąś swoją dziedzinę od której zaczynał i jest w niej ekspertem też mieć może ( wkońcu ludzie awansują)
Delta
Użytkownik
#27 - Wysłana: 4 Sty 2008 13:45:17
Q__
Z drugiej strony jednak pamiętajmy o tym, że amatorów do służby w GF nie jest tak sporo. To prestiż, ale i ciągłe wystawianie się na konieczne niebepieczeństwo. To droga życiowa dla specyficznego typu idealistów.

Na pewno potrzeba do takiej służby ludzi o specyficznych charakterach czy zdolnościach. Ale wydaje mi się, że w tak dużej liczbie ludności, jaką musi liczyć Federacja, nawet bardzo niewielki odsetek to miliony osób. Zresztą, gdyby Flocie brakowało chętnych, nie byłoby możliwa tak rygorystyczna polityka rekrutacyjna, która odrzuca ponad 70 % kandydatów już na starcie. Skoro tak jest, to muszą mieć nadmiar kandydatów.
Ewentualnie może być i tak, że nieco niższe wymogi są dla szeregowych członków załogi. I jak we współczesnych armiach, są oni później przez lata szkoleni i kształtowani. W efekcie mamy podoficerów w rodzaju O'Briena. 20-30 lat służby na różnych przydziałach pozwalają zgromadzić duże doświadczenie. A reszta niespełniająca wymogów z czasem się wykrusza.
Q__
Moderator
#28 - Wysłana: 4 Sty 2008 13:50:37 - Edytowany przez: Q__
Delta

Wynikałoby z tego, że dla obcych spoza Federacji jest to wyjątkowe. IMHO ponownie kłania się system edukacji i mentalność Fedków do kładzenia nacisku na umożliwienie jednostkom warunków do swobodnego rozwoju.

Co zresztą wyjaśnia jak Federacja każdorazowo daje radę wszystkim innym. Know-how tu podstawą.

Stąd duże wymagania na starcie, podczas szkolenia i później.

Owszem Skoro takiego "gieniusia" jak Wesley odrzucili za pierwszym razem, to b. ostrzy są.

szefem sekcji inżynieryjnej na DS9 (która z początku była nieatrakcyjnym miejscem przydziału)

Mówilłem, że zesłanie.

LaForge, który pracując nad poprawianiem osiągów "Ent-D" rywalizował z głównym inżynierem z innego okrętu jest tego przykładem.

Jest też dowodem jak ceniono w GF kreatywność i swoistą "swobodę twórczą". To zupełnie inny system i zupełnie inna mentalność niż w naszych czasach. (Na szczęście zresztą.)

Karo

raczej że nie musi być super ekspertem od wszystkiego ale powinien mieć ogólne pojęcie o wszystkim żeby wiedzieć że mu podwałdni kitu nie wciskają

Zależy jeszcze jak szeroko rozumieć termin "ogólne pojęcie"... Wiedzę na poziomie studiów wyższych z paru dziedzin musi mieć. (Przy tym założeniu idąc tokiem Twojego rozumowania jego podwładni muszą mieć przynajmniej doktorat ze swej specjalności - skoro sa ekspertami .)

Delta

Ale wydaje mi się, że w tak dużej liczbie ludności, jaką musi liczyć Federacja, nawet bardzo niewielki odsetek to miliony osób. Zresztą, gdyby Flocie brakowało chętnych, nie byłoby możliwa tak rygorystyczna polityka rekrutacyjna, która odrzuca ponad 70 % kandydatów już na starcie. Skoro tak jest, to muszą mieć nadmiar kandydatów.

To prawda. Widać w UFP (i okolicach) sporo jest takich pozytywnych wariatów. (Mianem swoistych wariatów określił załogi GF sam Alan Dean Foster - autor m.in. scenariusza do TMP, w nowelizacji pierwszych odcinków TAS, czyli to prawie kanon.)
kanna
Użytkownik
#29 - Wysłana: 4 Sty 2008 13:57:08
Skoro takiego "gieniusia" jak Wesley odrzucili za pierwszym razem, to b. ostrzy są.

Dwie osoby były podobnie dobre, Wesa odrzucili, bo był mlodszy.
Q__
Moderator
#30 - Wysłana: 4 Sty 2008 14:01:40
kanna

Dwie osoby były podobnie dobre, Wesa odrzucili, bo był mlodszy.

Znaczy to jednak, że był na samym końcu listy.
 Strona:  1  2  3  »» 
USS Phoenix forum / Star Trek / Miles O`Brien

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!