USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek / Najgorszy film i epizod?
 Strona:  ««  1  2  ...  5  6  7  8  9  ...  12  13  »» 
Autor Wiadomość
Odetta
Użytkownik
#181 - Wysłana: 7 Lut 2008 22:45:18
No bo Riker honorowy, to ja chciał oblać skoro uznał że się nie nadaje, ale gdyby był mniej honorowy a Troi by pokazała biust to by mogła być komandorem bez egzaminu

Ach do czwartego sezonu to ja mam jeszcze kawałek, ale wnioskuję, że jest na co czekać [chyba. tzn mi się klingońskie odcinki podobały nie temu że jestem jakąś straszną wielbicielką Klingonów, a temu, że po prostu miały dobre scenariusze ]
Q__
Moderator
#182 - Wysłana: 8 Lut 2008 05:44:10
Odetta

Bijcie mnie, ale końcówka dwójki [umierający Spock i Kirk] to jest najpiękniejsza scena miłosna jaką widziałam w treku

Nie wiem czy była miłosna, ale faktycznie była piękna... Warto dla niej obejrzeć ten durny film...

Madame Picard

No i obejrzałam ST 3. Przesadzaliście, nie był taki zły, a na pewno lepszy od niektórych wybryków TOS-a.

Może jeszcze powiesz, że lepszy od NEM?

Ethno

Szkoda że tak mało osob zagłosowało na TFF na sodach TrekSfery

Jestem innego zdania. Ja też nań nie głosowałem...

kanna

Najgorszy ze wszystkich (najżałośniejszy) jest ten odcinek o romansie (wirtualnym) Geordiego z twórczynia silnika entka.

Coo? Wszak to takie romanytczne było...

Odetta

No dobra testy w holodeku ale komandor to odpowiedzialność, przecież w takim przypadku skoro jedna osoba egzaminuje to jest duże pole do nadużyć!

W Federacji (do czasów dalszych sezonów DS9) wszystko było bez zarzutu

kanna

Nie pierwszy raz by ja naduzył...



Ale z tego co pamietam, to raczej próbował ja oblac i powstrzmac od dalszych prób.

No tak, miałą zostać w domu i gotować.

Delta

Booby Trap" najgorszym odcinkiem? Chyba przesada, znalazłyby się gorsze.

Dla mnie nawet jeden z lepszych...

będzie sporo Klingonów od 4 sezonu DS9.

Ale ci Klingoni z DS9 już nie warczą

Odetta

No bo Riker honorowy

Bardziej niż niektórzy Klingoni (skoro o nich mowa).
kanna
Użytkownik
#183 - Wysłana: 8 Lut 2008 10:10:54
Q__
No tak, miałą zostać w domu i gotować.

Riker by gotował a ona by tylko była i wygladała
Madame Picard
Moderator
#184 - Wysłana: 8 Lut 2008 10:14:10
Q__
Może jeszcze powiesz, że lepszy od NEM?
Powiem. Ale nie chcę się wdawać w szczegóły, bo chciałabym założyć osobny topic o 3 filmach, jak obejrzę ST 4.
Q__
Moderator
#185 - Wysłana: 8 Lut 2008 10:42:50 - Edytowany przez: Q__
kanna

Riker by gotował a ona by tylko była i wygladała

Przez okno?

Madame Picard

le nie chcę się wdawać w szczegóły, bo chciałabym założyć osobny topic o 3 filmach, jak obejrzę ST 4.

Tych Bennetta? Dla mnie są one podejrzane, bo udział Roddenberry'ego w ich powstaniu był raczej wątpliwy... (Choć ST IV lubię i cenię.)
Q__
Moderator
#186 - Wysłana: 7 Lut 2010 15:15:14 - Edytowany przez: Q__
Odkopując temat . Subiektywna lista najgorszych odsłon Treka (mam nadzieję, że powstała przed premierą NEM):
http://www.agonybooth.com/recaps/Star_Trek/
IDIC
Użytkownik
#187 - Wysłana: 7 Lut 2010 16:04:30
Q__:
Subiektywna lista najgorszych odsłon Treka

subiektywna - fakt
jesli chodzi o TOS to IMO scena pomiedzy Kirkiem a Spockiem w windzie absolutnie równoważy bezsens epizodu z dzieciakami potrząsajacymi w powietrzu pięsciami
Q__
Moderator
#188 - Wysłana: 24 Lut 2010 08:24:01 - Edytowany przez: Q__
"Hippocratic Oath"(wyprodukowany zresztą równolegle z "The Visitor", więc DS9 jednocześnie kwitło i gniło), odcinek, niby dobrze nakręcony i ciekawy, ale zawierający w sobie kwintesencję intelektualnych wad DS9.

Wspomniałem o tym, że scenarzyści Deep Space Nine utrudniają bohaterom jak mogą i proszę bardzo: odcinek pokazuje Jem'Hadar z którymi można się porozumieć, Jem'Hadar, którzy mogą stanowić zaczyn zmian w Dominium. Wiemy jak w tej sytuacji zachwaliby się Kirk i Picard... A co robi O'Brian? Robi wszystko by dążący do wolności J'H umarli. Łamiąc w dodatku direct order.
Czeka go za to sąd polowy i zamknięcie w tym miłym sanatorium, w którym ponad wiek wcześniej siedział Garth? Nie. Scenarzyści robią z bohatera idiotę i zbrodniarza (ja rozumiem, że O'Brian jest element plebejski i politycznie niepewny - mięso je! - ale bez przesady), który sabotuje próby porozumienia, a potem nam wmawiają, że wszystko jest ok. Nic dziwnego, że J'H byli potem gotowi umierać za Zmiennych, skoro UFP odwróciła się od nich plecami.

Ot i taka to jest późno-DS9owska "logika" dążenia do dramatyzmu za wszelką cenę.

ps. kolejne przykłady tego "dramatyzmu" - Bashir sabotujący plan szantażu wobec Zmiennych (rozumiem, że zastosowanie wirusa potencjalnie groziło zagładą Zmiennych, ale właśnie potencjalnie; tymczasem nie zastosowanie go oznaczało śmierć tysięcy żołnierzy, nie potencjalną - pewną), ale to jeszcze przykład nieoczywisty; bardziej oczywisty jest ten gdy w "Rocks and Shoals" Sisko wybiera mozolną drogę przekonywania J'H (a przecież wiemy, że jest zdolny do makiawelicznych zagrań) zamiast kazać po prostu Keevanowi wydać im rozkaz już nawet nie poddania się (skoro budziło to Wasze wątpliwości) a - pod dowolnie zmyślonym pretekstem (kto, jak kto, ale Vorta kłamcami są mistrzowskimi) - nie reagowania gdy on sam (Keevan, znaczy) wraz z Sisko i jego towarzyszami opuszczą planetę. ("Uszami duszy" słyszę jak w odpowiedzi na diaboliczny plan Keevana, prowadzony przez mądrzejszego scenarzystę, Sisko odpowiada swoim pięknym głębokim głosem, że nie tak postępuje się w UFP. Słyszę to "it's not the Federation way".) Ale nie, oczywiście i tym razem scenariusz musiał dążyć do kumulacji tragedii, wbrew logice.

(Natomiast - jak na ironię - portret J'H i ich tragicznego położenia zarówno w "Hippocratic..." jak i w "Rocks..." jest b. udany .)
Qubiczny
Użytkownik
#189 - Wysłana: 24 Lut 2010 10:38:26 - Edytowany przez: Qubiczny
kanna:
Ja najbardziej nie lubie odcinków o romansach Picarda, taki jeden jak go przenosi do innego swiata na iles tam lat - wyjatkowo durny.

To ma być kiepski odcinek? Ten kiedy Picard przeżywa całe życie w ułamku sekundy? To ma być durne? Ten epizod ma miejsce w całej serii świetnych odcinków, kiedy to widzimy to, czego brak się TNG zarzuca - przemianę Picarda.

I nie wiem co złego ma być w tych odcinkach. Od świetnego (może najlepszego w pierwszym sezonie): We'll Always Have Paris; przez odcinek w którym Picard odnawia stosunki z rodziną po doświadczeniach z Borgiem, po przeżycie całego życia w ułamku sekundy, symboliczny flet i odcinek w którym umiejętność gry na tym flecie i kobieta pozwalają mu zrozumieć ducha muzyki.

Jeden z ciekawiej rozwijanych i subtelniejszych wątków TNG.
Madame Picard
Moderator
#190 - Wysłana: 8 Mar 2010 14:01:15
Obejrzałam sobie niedawno ponownie (nie)sławny odcinek VOY Threshold. Wydawać by się mogło, że nic się nie da powiedzieć na obronę tego odcinka i że najlepsze, co można zrobić, to spuścić na niego zasłonę wstydliwego milczenia. Kiedy się jednak przymknie oko na głupie pomysły, niekonsekwencje, złamanie kanonu, latanie z nieskończoną prędkością, przyspieszoną ewolucję (choć po prawdzie po wstecznej ewolucji z TNG Genesis nie powinno nas już to specjalnie dziwić ) itp., to pozostanie ciekawa w sumie opowieść o dokonywaniu przełomowego odkrycia, o dumie z niezwykłego osiągnięcia, o sile i odwadze, które każą ludziom wciąż iść do przodu, o potędze nauki i obalaniu mitów, że "to niemożliwe" (ile takich mitów już w historii obalono?). Mam świadomość wszystkich durnot tego odcinka, ale z drugiej strony stanowi on świetną ilustrację trekowego credo: śmiało zmierzać tam, gdzie nie dotarł żaden człowiek.
Q__
Moderator
#191 - Wysłana: 8 Mar 2010 18:02:58
Madame Picard

Madame Picard:
śmiało zmierzać tam, gdzie nie dotarł żaden człowiek.

Choćby poza granice logiki .
Eviva
Użytkownik
#192 - Wysłana: 8 Mar 2010 18:39:52
Mnie tam nigdy nie pasowały sercowe zawirowania Picarda. Zawsze sprawiał na mnie wrażenie bardziej zimnego logika niż sam Data i według mnie stawianie go w roli romantycznego kochanka trąci jakimś fałszywym zagraniem.
Qubiczny
Użytkownik
#193 - Wysłana: 10 Mar 2010 02:28:08 - Edytowany przez: Qubiczny
Eviva

To tak, jakbyś powiedziała, że silne kobiety nie potrafią być romantyczne

Picard nie jest zimny, jest "wycofany" (zamknięty w sobie), ma trudności z okazywaniem uczuć; i właśnie na stopniowym przezwyciężaniu tej samotności polega jedna z subtelniejszych i najciekawiej przedstawionych metamorfoz w Treku.

Jak można nie zauważać tej, nawracającej z każdą sytuacją wymagającą bliskości, wewnętrznej walki?
Korrd
Użytkownik
#194 - Wysłana: 10 Mar 2010 09:39:17
Qubiczny

W tym jednym aspekcie absolutnie się z Tobą zgadzam.
Jakby TNG nie było toporne i załoga Enterprise-D drewniana, zarzutów pod adresem Picarda nie popieram. Na pewno nie chciałbym służyć pod takim człowiekiem, ale złożoności charakteru, a tym samym bycia ciekawą postacią, nie można mu odmówić.
Eviva
Użytkownik
#195 - Wysłana: 10 Mar 2010 17:48:04
Qubiczny:
Jak można nie zauważać tej, nawracającej z każdą sytuacją wymagającą bliskości, wewnętrznej walki?

Można. I to doskonale można

Korrd:
Na pewno nie chciałbym służyć pod takim człowiekiem, ale złożoności charakteru, a tym samym bycia ciekawą postacią, nie można mu odmówić.

Kłopot w tym, że cechy, z których on się składa, w równym stopniu mnie od niego odrzucają osobno, co razem.
Qubiczny
Użytkownik
#196 - Wysłana: 10 Mar 2010 19:15:37 - Edytowany przez: Qubiczny
Eviva:
Można. I to doskonale można

Być może. Ale dla mnie to tak, jakby nie oglądać połowy filmu; tej ciekawszej połowy

Eviva:
Kłopot w tym, że cechy, z których on się składa, w równym stopniu mnie od niego odrzucają osobno, co razem.

Zapytałbym - jakie cechy? Siła charakteru, zdecydowanie, inteligencja, świadomość moralna, ciekawość poznawcza, zdolności dyplomatyczne, ogłada towarzyska, elokwencja, czy zamiłowania literackie? Bo już sam nie wiem

Korrd:
Na pewno nie chciałbym służyć pod takim człowiekiem, ale złożoności charakteru, a tym samym bycia ciekawą postacią, nie można mu odmówić.

Dlaczego nie chciałbyś? Toż to idealny typ dowódcy: taki, przy którym masz olbrzymie szanse wyjść cało, ale - zarazem - nie kosztem splamienia własnego honoru.

Mi się wydaje, że Picard po prostu potrafi onieśmielić. To oczywiste, że prostsze są np. stosunki kumplowskie. Tyle, że dowódca-kumpel to niemal pewna śmierć. Z takim dowódcą - czując się bezpiecznie przed monitorem - łatwiej wszakże sympatyzować (widzieć siebie w relacjach z nim).
Eviva
Użytkownik
#197 - Wysłana: 10 Mar 2010 19:22:03
Qubiczny:
Ale dla mnie to tak, jakby nie oglądać połowy filmu; tej ciekawszej połowy

Czy ja wiem?

Qubiczny:
Siła charakteru, zdecydowanie, inteligencja, świadomość moralna, ciekawość poznawcza, zdolności dyplomatyczne, ogłada towarzyska, elokwencja, czy zamiłowania literackie?

Problem w tym, że w jego wykonaniu każda z tych cech, choć merytorycznie dodatnia, staje się dla mnie ujemna. Właśnie w tym sęk.
Qubiczny
Użytkownik
#198 - Wysłana: 10 Mar 2010 19:28:34 - Edytowany przez: Qubiczny
Eviva:
Problem w tym, że w jego wykonaniu każda z tych cech, choć merytorycznie dodatnia, staje się dla mnie ujemna. Właśnie w tym sęk.

Bo nie przykrywa jej współczesna "małość"? Takie współczesne udawanie, że coś nie jest ważne, a w ogóle w najlepszym wypadku godne obrócenia w żart, jako hobby czy dziwactwo, żeby tylko za wszelką cenę nie urazić dobrego samopoczucia drugiej osoby? Jednym słowem - powaga i poczucie własnej wartości, które nie idą na kompromisy w stylu:

co tam, jestem dowódcą okrętu, ale czemu miałbym nie napić się z tobą piwa do nieprzytomności; albo - widzę poważny problem moralny z tym postępowaniem, ale przecież wszystko jest relatywne, tak się przyjęło, więc to tylko moje zdanie; albo - a wiesz, czytałem dzisiaj Dostojewskiego, niezły autor (bo przecież nie można powiedzieć klasyk; nie można ludziom dawać poznać, że się dostrzega literaturę wyższą i niższą, są tylko książki mniej lub bardziej udane).

Jak już pisałem: moim zdaniem Picard po prostu onieśmiela. Nie lubi się postaci ogólnie pozytywnych zazwyczaj wtedy, kiedy nie potrafi się siebie wyobrazić w relacjach z nimi. Innymi słowy: nie umie się - w wyobraźni - z Picardem rozmawiać.
Eviva
Użytkownik
#199 - Wysłana: 10 Mar 2010 19:33:22
Qubiczny

To nie tak. Po prostu Picard, co by nie zrobił, wydaje mi się zimny, pompatyczny, nudny i głupi - to nie obiektywna ocena, to wrażenie. Nie lubię go i tyle.
Qubiczny
Użytkownik
#200 - Wysłana: 10 Mar 2010 19:38:55 - Edytowany przez: Qubiczny
Eviva:
To nie tak. Po prostu Picard, co by nie zrobił, wydaje mi się zimny, pompatyczny, nudny i głupi - to nie obiektywna ocena, to wrażenie. Nie lubię go i tyle.

Zimny - czasami. Zazwyczaj nic w tym guście - wystarczy dostrzegać właśnie tę subtelną walkę wewnętrzną (a więc: zdecydowany, silny; a czasami wycofany w siebie, ale nie zimny). Pompatyczny? Czasami scenarzyści każą mu wygłosić coś bzdurnego w górnolotnej tonacji, ale zazwyczaj mówi o rzeczach dużej wagi i z sensem, więc zarzut pompatyczności podpada wtedy pod mojego ostatniego posta. Zarzut głupoty - poza właśnie tymi wyjątkami - wydaje mi się już zupełnie z kosmosu wzięty. Zarzut nudy - znowu, mój ostatni post; to nie ma być kumpel od piwa i dyskusji o ciuchach.
Eviva
Użytkownik
#201 - Wysłana: 10 Mar 2010 19:41:58
Qubiczny:
Zarzut głupoty - poza właśnie tymi wyjątkami - wydaje mi się już zupełnie z kosmosu wzięty.

No i masz rację - nie napisałam, że JEST głupi, tylko że taki mi się wydaje, co by nie robił. Poza jego postępowaniem w sprawie Borg innych przejawów głupoty nie można przecież podać.
Co poradzę, rzetelnie starałam się zmienić nastawienie, ale nie wyszło.
Qubiczny
Użytkownik
#202 - Wysłana: 10 Mar 2010 19:49:36 - Edytowany przez: Qubiczny
Eviva:
Poza jego postępowaniem w sprawie Borg innych przejawów głupoty nie można przecież podać.

Jakie postępowanie masz na myśli?

A przykładów można podać sporo, bo bywa właśnie, że scenarzyści każą mu głosić bzdury. Jak np. w odcinku kiedy z przyszłości przybywa do nich historyk, a Picard mętnie stara się mu dowodzić, że powinien zdradzić co należy robić, aby uratować planetę. Chociaż to można uznać za odcinek-ironię. Zakończenie w którym okazuje się, że "historyk" jest jednak oszustem z przeszłości i jako przestępca chciał ją zmienić za pomocą przyszłej wiedzy, jest ironią w stosunku do postępowania Picarda. Epizod miał tytuł "Kwestia czasu", więc tę różnicę perspektyw: mój czas/inny czas, miał na celu podkreślić. Niemniej nie musiano tego robić kosztem wkładania w usta Picarda tak pokrętnych rozumowań.

Pamiętajmy też, że nie ma ludzi bezbłędnych.
Eviva
Użytkownik
#203 - Wysłana: 10 Mar 2010 20:05:30
Qubiczny:
Jakie postępowanie masz na myśli?

Mógł załatwić Borg i nie zrobił tego, bo mu było żal jednej drony - a milionów zasymilowanych i setek zniszczonych kultur nie było mu żal?
Qubiczny
Użytkownik
#204 - Wysłana: 10 Mar 2010 20:22:16 - Edytowany przez: Qubiczny
Eviva:
Mógł załatwić Borg i nie zrobił tego, bo mu było żal jednej drony - a milionów zasymilowanych i setek zniszczonych kultur nie było mu żal?

Po pierwsze -, nie jednej, a wszystkich dron. Ta jedna uświadomiła mu, że drony Borg czują, nie są jakąś mechaniczną plagą. Musiałby unicestwić cały czujący gatunek. Po drugie - o to właśnie chodzi, że drona ta, po oddzieleniu od kolektywu, stała się czującą, osobową istotą, a jej zabicie byłoby zabiciem jednostki (i przy okazji masy innych dron) w imię społecznego dobra.

Wiesz w jaki sposób psychologowie sprawdzają prawidłowość moralną u badanych (psychopaci nieustannie ten test oblewają)? Poprzez taki eksperyment.

Jedzie pociąg, stoisz przy zwrotnicy. Pociąg jedzie torem na którym bawi się grupka dzieci. Na drugim torze stoi jakiś dziadyga z piwem w ręku. Przestawiasz zwrotnicę?

Jeśli odpowiesz: tak, tzn. że coś jest nie tak z Twoją moralnością. Problem jest bowiem w gruncie rzeczy banalny - i wiedział to Picard - jeśli raz pozwolisz sobie na szacowanie wartości ludzkiego (czy w ogóle samoświadomego i inteligentnego) życia, to nie znajdziesz już żadnych dalszych granic.

B. Rusell - przedstawiciel pragmatyzmu w tym względzie - uważał, że wolno wszystko, jeśli zwiększy to ogólną ilość szczęśliwości. Na pytanie Coplestona, czy w takim razie zgodziłby się torturować niewinną osobę, ażeby owo wzbogacenie uzyskać, musiał odpowiedzieć, że tak, bo inaczej sam by sobie zaprzeczył. Dodał jednak, że nie wyobraża sobie takiej sytuacji. Kiepską musiał mieć raptem wyobraźnie, skoro wystarczy sytuacja osoby, której zagrożono śmiercią rodziny, jeśli wyda jakieś fakty.

Reasumując - tego typu moralność, która stwierdza, że można kogoś poświęcić dla wyższego celu, stała za większością zbrodni na ludzkości w historii, za wszelkimi totalitaryzmami. Od Rewolucji Francuskiej, po Hitlera i Stalina. I Picard miał 100% raję moralną. Chyba, że uważasz za słuszne poświęcić się dla dobra społeczności, choćbyś z samym niedostatkiem tego dobra nie miała niczego istotnie wspólnego, i dać się zabić.
Eviva
Użytkownik
#205 - Wysłana: 10 Mar 2010 20:28:29
Qubiczny

Wiem, że możesz mieć rację, ale wszystko można rozpatrywać od strony agresorów i ofiar. Gdyby rozumować, jak Picard, nie byłoby możliwe, np, bombardowanie Berlina, a nawet w ogóle walka aliantów z hitlerowcami (skoro jesteśmy przy tym porównaniu), bo przecież żołnierze myślą i czują! Jakże do nich strzelać, choć mordują bezkarnie wszystko, co na ich drodze się rusza?
Qubiczny
Użytkownik
#206 - Wysłana: 10 Mar 2010 20:35:03 - Edytowany przez: Qubiczny
Eviva:
Wiem, że możesz mieć rację, ale wszystko można rozpatrywać od strony agresorów i ofiar. Gdyby rozumować, jak Picard, nie byłoby możliwe, np, bombardowanie Berlina, a nawet w ogóle walka aliantów z hitlerowcami (skoro jesteśmy przy tym porównaniu), bo przecież żołnierze myślą i czują!

Ale czym innym jest prowadzenie wojny (walka z agresorem), a czym innym zabicie bezbronnej, czującej, świadomej istoty, która - w dodatku - jak się okazało, nie miała nic wspólnego z działaniem Borga.

Okazało się bowiem, na przykładzie Hugh, że Borg nie rozumuje w pewnych kategoriach, że drony same są ofiarami - wymuszonego przez kolektyw - braku poznania; są niewolnikami nieświadomości. W Hugh który uzyskał świadomość jednostkowości, nie było już absolutnie żadnej winy moralnej za to, co wyczyniał kolektyw (pamiętasz zapewne, że kapitan udawał przed Hugh Locutusa i zapewniał go, że ludzie, wraz z Geordim, muszą być i zostaną zasymilowani; Hugh - chociaż myślał, że kapitan to prawdziwy Locutus, przeciwstawił się mu; a przecież to dla drony oznaczałoby śmierć - wolał umrzeć, niż dopomóc w asymilacji przez kolektyw jego, pierwszych w życiu, przyjaciół).

Zabicie Hugh, byłoby równoważne z aresztowaniem i zabiciem Kirka - żeby nawiązać do Twojej ulubionej postaci - gdyby to miało wyeliminować Borg.
__________________

EDIT: Natomiast wojna, to coś, co po prostu istnieje i czego - w gruncie rzeczy - nie da się usprawiedliwić. Istnieje jednak różnica między posłaniem żołnierza do walki, a zabijaniem bezbronnych osób (świetnie pokazana w jednym z odcinków TOS-u). Upraszczając i uwypuklając: gdyby państwo A chciało zaatakować państwo B, ażeby zmniejszyć jego przyrost, to czym innym byłoby zmusić obywateli państwa B do walki, a czym innym zabić odpowiadająca ilościowo część, ażeby uniknąć walki z A.

Mimo to i posyłania ludzi do walki, w bardziej realnych sytuacjach, często do końca uzasadnić się nie da. Po prostu świat nie jest idealny; staramy się bronić moralności na tyle, na ile pozwala nam konstrukcja świata.
Madame Picard
Moderator
#207 - Wysłana: 10 Mar 2010 20:44:57
Zresztą co lepsze książki i filmy wojenne pokazują, że wojna nie jest walką, w której po jednej stronie są sami "dobrzy", a po drugiej sami "źli"; obie strony są zarazem katami i ofiarami. Zabijanie "złych" przez "dobrych" to często zabijanie jednej niewinnej ofiary przez inną niewinną ofiarę.
Eviva
Użytkownik
#208 - Wysłana: 10 Mar 2010 20:45:43
Qubiczny

No cóż, jak powiedziałam, można to rozpatrywać różnie. Jednak ten sam Picard nie wahał się przed zabiciem członków własnej załogi, zasymilowanych przez Borg - nie widzisz tu pewnej sprzeczności?
Jurgen
Moderator
#209 - Wysłana: 10 Mar 2010 20:54:56
Eviva:
nie widzisz tu pewnej sprzeczności

Z Punktu widzenia Picarda - nie. On był zasymilowany i wiedział, co to oznacza. W FC zresztą dał temu wyraz twierdząc, że zabijając zasymilowanych w rzeczywistości robi się im przysługę. Inna sprawa, że było to aroganckie dać sobie prawo do decydowania, co dla kogoś innego jest lepsze. To tak jakby zabić kogoś ciepiącego (celowo nie używam tu słowa eutanazja, bo to zupełnie coś innego), bo lepiej dla niego, żeby nie cierpiał. Podejmując tę decyzę samemu, oczywiście.
Qubiczny
Użytkownik
#210 - Wysłana: 10 Mar 2010 20:56:56 - Edytowany przez: Qubiczny
Eviva:
No cóż, jak powiedziałam, można to rozpatrywać różnie. Jednak ten sam Picard nie wahał się przed zabiciem członków własnej załogi, zasymilowanych przez Borg - nie widzisz tu pewnej sprzeczności?

Podobnie bronił wielu morderczych istot np. niesławnego krystalicznego bytu, a na początku chciał nie tylko zabić Hugh, ale i wykorzystać go jako żywą bombę zagłady gatunku.

To bardzo ciekawy wątek. Akurat w przypadku Borg Picard nie jest sobą - doświadczenie asymilacji było dla niego tak traumatycznym przeżyciem, że przez długi okres rozumował tutaj w podobny sposób, do rozumowania rodziców zamordowanego dziecka na procesie mordercy. Owładnęła nim - w dużej mierze - żądza zemsty, zniszczenia tego co zadało mu ból, żądza odpłaty. To tylko wzbogaca postać Picarda; w żadnej mierze nie czyni z niego głupca, ani kogoś - jak powyżej napisał Jurgen, kto na bazie jakiejś teoretycznej deliberacji przy kawce jakieś prawo sobie przypisuje. To przecież człowiek, a nie maszyna. Pamiętajmy też do czego Borg wykorzystał zasymilowanego Picarda, co ten obserwował resztkami bezwolnej, jednostkowej świadomości. Przecież stracił w tym starciu dziesiątki przyjaciół i znajomych. Brał - bezwolny - udział, w śmierci tysięcy. DS9 rozpoczyna się zarzutem Sisko wobec Picarda.

Podobnych dylematów doznaje w odcinku "I, Borg" Guinan.

Jurgen

Do Ciebie powyższe również kieruję.
 Strona:  ««  1  2  ...  5  6  7  8  9  ...  12  13  »» 
USS Phoenix forum / Star Trek / Najgorszy film i epizod?

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!