USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek XI / ST XII - nasze wrażenia
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  ...  11  12  13  14  15  »» 
Autor Wiadomość
Kor
Użytkownik
#31 - Wysłana: 28 Maj 2013 19:10:18 - Edytowany przez: Kor
Mav:
Czy np. taki FC nie miał być blockbusterem zarabiającym miliony?

Miał być i jechał czasami po bandzie. Nigdy jednak nawet się nie zbliżył to poziomu infantylizacji Treka, jaki prezentuje Abrams.

Ze swojej strony proszę Cię, żebyś to Ty mnie nie rozśmieszał swoją naiwnością. Nikt nie twierdzi, że poprzednie Treki to były arcydzieła. W kategorii po prostu filmów, bywały gorsze, niż XI. Żaden z nich jednak nie zmieniał Treka w Beverly Hills 90210, a właśnie to robi Abrams.

Już Ci kiedyś mówiłem - zacznij rozróżniać pojęciowe płaszczyzny. Ułatwię Ci to. Załóżmy, że XIII staje się wybitnym wręcz filmem, ale w stylistyce, dajmy na to, "Mrocznego Rycerza"? I co? Nadal byś stosował absurdalną argumentację, że wcześniejsze filmy były kiepskie? Co mi z dobrego filmu, który nie jest Trekiem? Takich filmów są tysiące. Jak idę na Treka, to chcę oglądać Treka, a nie film dla nastolatków z pseudotrekowym sztafażem. Nawet jak jest to dobry film dla nastolatków.

Ciebie najwidoczniej cieszą - i wystarczają - gadżety. O tym zresztą już też rozmawialiśmy. Może jednak nie każdy sprowadzał wcześniejsze treki do pokazu iphonów i wybuchów? Może nie każdy odbiera to na tak powierzchownym poziomie jak Ty?

Może inni widzą zmianę akcentów, stylu, dziecinną krzykliwość i kolorkowatość nowych Treków, całkowity brak porządnych dialogów, licealne romanse, kompletny brak poczucia cudowność i ducha eksploracji, lub przynajmniej powagi - jeśli już mamy jakieś zmagania - oraz sprowadzenie charakterystyk dawnych postaci do poziomu komiksowych żartów.

Widownia rośnie? Być może. Tylko ta widownia przychodzi pooglądać wybuchy i się pośmiać i teraz tego będzie po Trekach oczekiwać. Niczego ponad to.

Na koniec, ważne odkrycie - kiedyś filmy były dodatkami do seriali. Teraz trekowego serialu nie ma. To filmy nadają ton temu w jakim kierunku będzie zmierzać franchise.
Eviva
Użytkownik
#32 - Wysłana: 28 Maj 2013 19:28:04 - Edytowany przez: Eviva
Kor:
Tylko ta widownia przychodzi pooglądać wybuchy i się pośmiać i teraz tego będzie po Trekach oczekiwać.

No i nie ma się co dziwić, ze coraz więcej ludzi myli Star Treka z Gwiezdnymi Wojnami. W nowym filmie była strzelanina, wybuch, łomot na pięści, strzelanina, wybuch i da capo al fine. A co było najgorsze?|
Star Trek naszego Mistrza pokazywał piękną przyszłość, w której dręczące Ziemię problemy już nie istniały! Pokazano je jako kłopoty prymitywniejszych cywilizacji z innych planet. Ludzie załatwili to, co ich bolało, po czym ruszyli w galaktykę, by badać obce światy i nieść oświaty kaganiec.
Trek JJ Abramsa (o ile godzi się go zwać Trekiem) pokazuje naszą teraźniejszość, bogatszą o kilka gadżetów. Ergo Trekiem być przestał.
Mav
Użytkownik
#33 - Wysłana: 28 Maj 2013 19:41:14 - Edytowany przez: Mav
Kor:
Ciebie najwidoczniej cieszą - i wystarczają - gadżety. O tym zresztą już też rozmawialiśmy. Może jednak nie każdy sprowadzał wcześniejsze treki do pokazu iphonów i wybuchów? Może nie każdy odbiera to na tak powierzchownym poziomie jak Ty?

Nie, ja po prostu umiem oddzielić filmy od seriali. Dla mnie prawdziwy Star Trek to tylko TNG i TOS, filmy zawsze go spłycały do poziomu schematycznego kina bohatersko-przygodowo-sensacyjnego, i tyle w temacie. Trek Abramsa różni się od poprzednich filmów większym rozmachem, lepszą reżyserią i przystępnością dla nie-fanów - co w tym złego?
Kor
Użytkownik
#34 - Wysłana: 28 Maj 2013 19:44:44 - Edytowany przez: Kor
Eviva:
Trek JJ Abramsa (o ile godzi się go zwać Trekiem) pokazuje naszą teraźniejszość, bogatszą o kilka gadżetów. Ergo Trekiem być przestał.

Tak, zapomniałem powiedzieć, że idealizm, utopijność, refleksja filozoficzna, nastrój pewnej mityczności, poczucie, że jest to jednak jakiś inny świat będący komentarzem do naszego z odległej, przyszłej perspektywy, zniknęły całkowicie.

Obecni bohaterowie równie dobrze mogliby prowadzić gang motocyklowy.

Mav:
Trek Abramsa różni się od poprzednich filmów większym rozmachem, lepszą reżyserią i przystępnością dla nie-fanów - co w tym złego?

Złego tyle w tym, ile opisałem wcześniej, a czego kompletnie nie widzisz. Mieszasz płaskość fabularną poprzednich Treków (bo to była ich zasadnicza wada) z infantylizacja i odejściem od założeń Treka na skalę nigdy przedtem niespotykaną, obejmującą właściwie całość stylistyki, jaką obserwujemy w filmach Abramsa.

Ponadto - mimo że o tym napisałem - udajesz, że nie widzisz różnicy między sytuacją w której film jest dodatkiem do świetnych i świeżych seriali nadawanych równolegle w tv i popularnych, a sytuacją w której po czasie posuchy same filmy ciągną uniwersum i franchise, starają się je przebudować, a nie mają nic wspólnego z najlepszymi cechami dawnych serialowych treków.
Q__
Moderator
#35 - Wysłana: 28 Maj 2013 19:52:26 - Edytowany przez: Q__
Kor

Kor:
Produkt, który poważniejszych przesłań mieć nie może

Kiedy on je ma, na poziomie klasycznego TOSu wręcz. Tyle, że nie stanowią - z tego co rozumiem* - centrum fabuły, a akcydentalny do niej dodatek.

* czas się bowiem przyznać, że o ile "dwunastkę" obejrzeć zamierzam, o tyle postanowiłem być ostatnim z tych-polskich-fanów,-którzy-planują-ją-zobaczyć, który ją obejrzy, kaprys taki...

Kor:
Ciebie najwidoczniej cieszą - i wystarczają - gadżety.

Z drugiej strony przyznaj, że solidny Trek utrzymany w abramsowej estetyce, zyskałby tylko na oprawie.

(Tak, zgadzam się z Mavem, że Trek zasługuje na dobry look, zgadzam się jednak i z Tobą, że sprowadzony do niego - a wyzbyty rozumu - stanie się zaprzeczeniem samego siebie.

Eviva

Eviva:
Trek JJ Abramsa (o ile godzi się go zwać Trekiem) pokazuje naszą teraźniejszość, bogatszą o kilka gadżetów. Ergo Trekiem być przestał.

Tym samym uznajesz zasadność roddenberry'owskiej krytyki szóstki (lekko podcukrowana wizja pieriestrojki) i zgadzasz się z tymi, którzy uznają, że większość DS9 to nie Trek.

(Tak gwoli doprecyzowania.)

Mav

Mav:
Nie, ja po prostu umiem oddzielić filmy od seriali.

Rozumiem... Czyli filmy - poza TMP, zapewne - to dla Ciebie reklamówka serii, której, jak to reklamy, nie traktuje się poważnie? Rozumiem taką optykę, bo dla mnie np. powstanie "dwunastki" (choć zaczynam sądzić, że obejrzawszy w końcu nie będę bronił tego filmu zbyt zażarcie) było świętem, nie dla jej spodziewanej jakości w sumie, a dla tego co mu towarzyszyło - gwałtownego wysypu kolejnych odcinków fanseriali, ogólnego ożywienia fandomu, pomysłów na nowe serie (czy wizji reaktywacji dawnych)*, kolejnej fali medialnego zainteresowania fenomenem Treka. Sam film, tak naprawdę, wisi mi od początku w dużym stopniu.

* z jednego i drugiego pewno g*** wyjdzie, ale 1. com sobie z tych koncepcji w głowie zwizualizował, to moje, 2. nikt nie wie czy za lat 10.. 20... 30... kto tych szkiców nie odkurzy i nie nakręci ich tak, jak teraz kręcony jest "Blood and Fire", "The Child" czy "Kitumba"...
Eviva
Użytkownik
#36 - Wysłana: 28 Maj 2013 19:58:30 - Edytowany przez: Eviva
Q__:
Tym samym uznajesz zasadność roddenberry'owskiej krytyki szóstki (lekko podcukrowana wizja pieriestrojki) i zgadzasz się z tymi, którzy uznają, że większość DS9 to nie Trek.

Tak. T.A.K.
Wiesz, czemu zostałam trekkerką? Właśnie dla tego wszystkiego, co Abrams lekką rączką wyrzucił za burtę. Gdybym zamiast TOSu ( po niemiecku) i TNG (po polsku) najpierw obejrzała abramszczyznę, a nawet DS9, w życiu byście mnie u siebie nie zobaczyli (a teraz żałujcie tego serdecznie )
Kor
Użytkownik
#37 - Wysłana: 28 Maj 2013 20:02:55 - Edytowany przez: Kor
Q__:
Kiedy on je ma, na poziomie klasycznego TOSu wręcz. Tyle, że nie stanowią - z tego co rozumiem* - centrum fabuły, a akcydentalny do niej dodatek.

Ja mówię na podstawie XI. Z tego co rozumiem XII jednak nie jest wcale lepsza (a wręcz najlepiej napisane recenzje z tych, jakie czytałem, stoją zazwyczaj na stanowisku, że jest dużo słabsza).

Co najważniejsze jednak: istnieje różnica między posiadaniem przesłania, a pozorowaniem, że się je posiada. Często mętna, rzadko możliwa do ścisłego wyjaśnienia - bo związane jest to z tym na czym polega samo myślenie - ale różnica istnieje. Wielbiciele filmów w rodzaju Incepcji (która imho jakąś tam treść ma, ale bardzo wątłą), mylą te pojęcia.

Rozsypanie paru słów kluczy, paru analogii i wygłoszenie paru pseudointelektualnych zdań, nie oznacza, że w filmie istnieje jakaś głębia. Już przede wszystkim - jeśli przebieg akcji jest wysilony i bazuje na masie dziur, to przesłanie z natury rzeczy poddawane jest w wątpliwość. Jeśli np. przesłaniem filmu ma być to, że zemsta niszczy mściciela (nie popłaca), a całość bazuje na tym, że ów mściciel sam sobie niszczy życie z własnej głupoty i błędów popełnianych w czasie vendetty, to takie przesłanie staje się fałszerstwem. W istocie bowiem nie zemsta i nienawiść, lecz głupota doprowadza go do ruiny.

Także jeśli szuka się dziur w fabule, warto mieć to na uwadze. Nawet ten sam ich gatunek w różnych sieciach pojęciowych (różnych filmach, różnych przesłaniach i fabułach) może mieć zupełnie różną wagę. I tego też niektórzy, zdaje się, nie rozumieją. Stąd tłumaczenia typu: a tu i tu, też był taki błąd. Już o poczuciu skali problemu nawet nie będę zaczynał.

Z drugiej strony przyznaj, że solidny Trek utrzymany w abramsowej estetyce, zyskałby tylko na oprawie.


W życiu! Nie jest możliwy solidny Trek w abramsowej estetyce! Jest możliwy solidny Trek z większą dbałością o to jak to wygląda. Ale abramsowa estetyka polega na przeładowaniu akcją, świeceniu po oczach, tumanieniu nadmierną ekspozycją muzyczną i ponaglaniu wszystkiego do tego stopnia, że znika nawet samo poczucie przestrzeni mimo, iż filmy dzieją się w kosmosie!

Mav zdaje się sądzić chyba, że tu chodzi o pojęciowe czepialstwo. Jakieś rachunki odległości. Ja osobiście mam gdzieś kompletnie ścisłe rachunki odległości i czasu. Istotne, żeby było zachowane poczucie skali. Z filmów Abramsa wychodzi nieustannie plan filmowy - bo jest to tak absurdalnie ponaglone, że uwierzyć można jedynie w to, że aktorzy przeszli na inny set. W żadnej mierze nie czuć przestrzeni.
Q__
Moderator
#38 - Wysłana: 28 Maj 2013 20:08:59 - Edytowany przez: Q__
Kor

Kor:
Wielbiciele filmów w rodzaju Incepcji (która imho jakąś tam treść ma, ale bardzo wątłą), mylą te pojęcia.

Gdyby z recenzji wynikało, że jest tam mętność incepcyjna, to bym w ogóle nie wyskakiwał z przesłaniami. Chodzi mi o ten komentarz społeczny podkreślany przez Sawyera, Westfalha i Muira doklejony do kretyńskiej* - z tego co czytam - fabuły, ale obecny na którymś tam planie.

* statki spadające na Ziemię z okolic Księżyca, to godny rywal dla trzaskających horyzontów zdarzeń... bardziej oczywisty przy tym w kategoriach fizycznego absurdu...

Kor:
Ale abramsowa estetyka polega na przeładowaniu akcją, świeceniu po oczach, tumanieniu nadmierną ekspozycją muzyczną i ponaglaniu wszystkiego do tego stopnia, że znika nawet samo poczucie przestrzeni mimo, iż filmy dzieją się w kosmosie!

Miałem na myśli same kostiumy i dekoracje (z "dwunastki", ze sceny z Kelvinem), nie to, do czego są używane.
Kor
Użytkownik
#39 - Wysłana: 28 Maj 2013 20:23:07 - Edytowany przez: Kor
Q__:
Chodzi mi o ten komentarz społeczny podkreślany przez Sawyera, Westfalha i Muira doklejony do kretyńskiej* - z tego co czytam - fabuły, ale obecny na którymś tam planie.

Prawdę mówiąc, nie bardzo sobie wyobrażam jak może istnieć komentarz społeczny obecny na jakimś niejasnym planie doklejonym do kompletnie kretyńskiej fabuły.

To już pojęciowe zabawy Incepcji, gdzie wydumany koncept sci-fi ma regulować dynamikę akcji w ten sposób, żeby dało się to czytać jako komentarz do działania podświadomości i snów, chociaż nie znoszę takich rozplanowanych, wysilonych pseudoalegorii (dla mnie sens ma być zawarty w świecie filmu, a nie sam film być sensem: to drugie to najprostsza droga do błyszczącej pustki i pseudointelektualizmu), brzmi jakoś rozsądniej.

Q__:
Miałem na myśli same kostiumy i dekoracje (z "dwunastki", ze sceny z Kelvinem), nie to, do czego są używane.

Nie wiem, pewnie znalazłyby się jakieś atuty. Już kiedyś pisałem, że sposób wyskakiwania statków z podprzestrzeni robi wrażenie, dobrze użyty doskonale budowałby np. poczucie "mocy" w pewnych sytuacjach (nagle wyskakuje tak cała flota, załóżmy w sposób taki, że widz się tego w tym momencie nie spodziewał). Ogólne wrażenie mam jednak oczobijne i plastikowe. Czyli bardzo złe.

Natomiast - rzecz jasna, że Trekowi przydałoby się "odkiczowienie" estetyki.
Q__
Moderator
#40 - Wysłana: 28 Maj 2013 20:37:56
Kor

Kor:
Prawdę mówiąc, nie bardzo sobie wyobrażam jak może istnieć komentarz społeczny obecny na jakimś niejasnym planie doklejonym do kompletnie kretyńskiej fabuły.

TOS czasem dawał tego przykłady.

Kor:
Natomiast - rzecz jasna, że Trekowi przydałoby się "odkiczowienie" estetyki.

W sumie wystarczy sięgnać do TMP i ciut ew. unowocześnić...
Kor
Użytkownik
#41 - Wysłana: 28 Maj 2013 20:40:20 - Edytowany przez: Kor
Q__:
TOS czasem dawał tego przykłady.

I wówczas zmieniał się w tandetę ratowaną tylko postaciami (których u Abramsa nie ma). TOS miał tak świetną chemię między bohaterami, że to wystarczało by go w takich momentach skutecznie ratować.

******

Właśnie sobie odświeżyłem otwarcie XI i to jest po prostu tragedia. Już pomijając kolorki, laserki, ekraniki i - zawory rodem z wodociągów , sposób kręcenia jest tak niedorzeczny (zbędne, ciągłe zbliżenia, skośne ujęcia z niedorzecznych punktów), że w czasie całego tego otwarcia nie mam poczucia, że to się dzieje w kosmosie, lecz może prędzej w jakimś bunkrze, czy okopach IWŚ

Q__:
W sumie wystarczy sięgnać do TMP i ciut ew. unowocześnić...

Tak, to dość dobry przykład. Chodzi bowiem właśnie o to, by czuć było przestrzeń kosmiczną, jej realny chłód i ogrom.

Nie pamiętam zresztą, czy to było w SAAB, czy w SGU, czy w ENTku, ale w którymś chyba z tych seriali była scena w której bohaterów wyrzuciło statkiem w przestrzeń, chyba bez wiedzy gdzie są i z kończącymi się zasobami, i przelatywali na tle oddalonej gwiazdy - nie tak dalekiej jak obserwowane na niebie, ale i nie tak bliskiej jak słońce. Robiło to świetne wrażenie - właśnie chłodu, nieskończoności, bezmiaru Wszechświata, złożonego z niemal nieskończonej liczby gwiazd i galaktyk, które po prostu istnieją i będą istnieć na długo po nas.

Podobnie podobał mi się pod tym względem odcinek DS9 kiedy Odo i Quark rozbili się na planecie i musieli dotrzeć na górę, żeby nadać sygnał ratunkowy. Mimo, iż działo się to w plenerze jaki można znaleźć na Ziemi w północnych regionach globu, jako że ja na własnej skórze takich miejsc nie doświadczyłem, rodziło to wrażenie takie obcości, zimnej obojętności, bycia na innej planecie, w istocie w zagubieniu, pustce, gdzie ratunek i świat do jakiego przynależy wydawał się istnieć w innym wymiarze.
Q__
Moderator
#42 - Wysłana: 28 Maj 2013 20:49:54 - Edytowany przez: Q__
Kor

Kor:
TOS miał tak świetną chemię między bohaterami

Czego - przyznać trzeba - TNG nie potrafił powtórzyć, a co TMP akcentował zbyt subtelnie (po latach serialowego przerysowania).

Kor:
Właśnie sobie odświeżyłem otwarcie XI i to jest po prostu tragedia.

A ja przyznam, że nadal uważam tę scenę za najlepszy kawałek Treka od czasu co jaśniejszych punktów DS9 (i ze dwu odcinków VOY), pomimo wad, które wyliczyłeś i - godnego Bay'a w kiepskiej dyspozycji - sposobu podania wątku śmierci G. Kirka. Ba, nawet pomimo Nero, który wygląda jak by siłą woli walczył z rozwolnieniem.

Kor:
Robiło to świetne wrażenie - właśnie chłodu, nieskończoności, bezmiaru Wszechświata, złożonego z niemal nieskończonej liczby gwiazd i galaktyk, które po prostu istnieją i będą istnieć na długo po nas.

I tu też trzeba przyznać, że Trek jak na serial kosmiczny stanowczo za rzadko to uwypukla.
Przywołanemu przez Ciebie ENT trzeba przyznać: próbował. Tyle, że mieszał to z najgorszym bełkotem, a i scena realizacyjna ogólnie kulała.
Eviva
Użytkownik
#43 - Wysłana: 28 Maj 2013 20:55:15 - Edytowany przez: Eviva
Q__:
nawet pomimo Nero, który wygląda jak by siłą woli walczył z rozwolnieniem.

...i marnie mu się to udawało
Akurat pierwsze sceny złe nie były. A w porównaniu z XII to XI jest dziełem ciekawym i nawet nieco jakby odkrywczym.
Mav
Użytkownik
#44 - Wysłana: 28 Maj 2013 21:00:44 - Edytowany przez: Mav
Kor:
Właśnie sobie odświeżyłem otwarcie XI i to jest po prostu tragedia. Już pomijając kolorki, laserki, ekraniki i - zawory rodem z wodociągów , sposób kręcenia jest tak niedorzeczny (zbędne, ciągłe zbliżenia, skośne ujęcia z niedorzecznych punktów), że w czasie całego tego otwarcia nie mam poczucia, że to się dzieje w kosmosie, lecz może prędzej w jakimś bunkrze, czy okopach IWŚ

Rozumiem czepianie sie scenariusza i te inne bzdury, ale zeby skrytykowac kapitalne otwarcie z Kelvinem, to juz trzeba byc bezemocjonalnym Wolkaninem ze smutnym poczuciem estetyki.
Kor
Użytkownik
#45 - Wysłana: 28 Maj 2013 21:09:40 - Edytowany przez: Kor
Mav

Nie ma w tym nic kapitalnego, poza samą dynamiką wprowadzenia, która można uznać za mocne otwarcie w szerszej strukturze dzieła, nie ma tu nic nawet niezłego.

Nakręcone to jest tragicznie. Zarówno ujęcia, montaż, jak i efekty - w założeniu chyba mające rodzić wrażenie klaustrofobii i chaosu - tylko rażą swoją pseudogwiezdnowojenną plastikowością.

Prawidłowe budowanie nastroju klaustrofobii i chaosu nie polega na wyeliminowaniu poczucia przestrzeni (ma się wrażenie, że statek ma parę metrów kwadratowych, a walka toczy się na kilkunastu), lecz - przeciwnie - na jej zachowaniu (co dodatkowo wyniosłoby akcję w jakiś rzeczywisty kosmos, bo tego nie widać), a następnie umiejętnym zawężaniu i zatłoczeniu rozwojem wydarzeń. Duża skala zmienia się w pułapkę i rodzi chaos. Perspektywa rozległej przestrzeni staje się perspektywą ciasnego kąta w ogniu bitwy. Tak to się robi. Ale do tego potrzeba osoby, która tworzy sztukę, a nie rzemieślnika, jakim jest Abrams.

Abrams poszedł po najlżejszej linii oporu: ciasne, krzywe ujęcia, bieganina, masa wybuchów, iskier i laserków. Na takim poziomie prowadzenia tego typu tematu, to zdolny przyszły reżyser jest już w podstawówce.

Rzecz podstawowa niezbędna do tego, ażeby to o czym mówię było możliwe. Nasz wyrobnik musiałby się wyrzec swojej śmiesznej fascynacji fajerwerkami. Musiałby sięgnąć np. do odcinka TOS-u w którym Kirk pojedynkuje się z kapitanem Romulan i w tej stylistyce budować walki.
Q__
Moderator
#46 - Wysłana: 28 Maj 2013 21:22:45 - Edytowany przez: Q__
Kor

Kor:
tylko rażą swoją pseudogwiezdnowojenną plastikowością

Mnie się bardziej kojarzyły chaotyczne sceny mordobijne z Batman Begins.

Kor:
Na takim poziomie prowadzenia tego typu tematu, to zdolny przyszły reżyser jest już w podstawówce.

Z drugiej strony... Kiedy Trek (pomijam ewenementy typu Wise czy nawet Meyer) tak naprawdę był wybitnie reżyserowany? Przed Jar-Jarem... wróć... JJ'em dostawaliśmy tak naprawdę neutralną, przezroczystą narrację z rzadkimi wyjątkami (coś w tej dziedzinie drygło ze dwa razy w TNG, kilka razy mieliśmy wyjątki od tej reguły w DS9, jest parę dobrych scenek w - durnym, poza tym - pilocie ENTka; ale ogólnie w Treku artyzm przejawia się na zupełnie innych poziomach).
Arek
Użytkownik
#47 - Wysłana: 28 Maj 2013 21:27:02 - Edytowany przez: Arek
Emocje opadły, mogę powiedzieć coś dokładniej [ale nie za dokładnie, bo staram się sklecić recenzję ]
Poziom bezsensu i braku logiki jest w nowym filmie na mniej więcej tym samym poziomie co w XI, chociaż kolega z którym byłem stwierdził że było lepiej pod tym względem w XII.
Fabuła to branie wszystkiego co już w treku było, ale podane całkiem strawnie, poza kawałkiem całkowicie przeniesionym z TWoK. Nareszcie pojawiło się coś poza strzelaniem i pokazywaniem poznawania się załogi które było głównym wątkiem filmu [nie oszukujmy się, fabuła to był tak na prawdę tylko dodatek]. Oglądało mi się bardzo przyjemnie, nawet trekowe przesłanie można tam było zauważyć. W filmie wyróżniał się Cumberbatch [chociaż nie powiem żeby zagrał rewelacyjnie], ewentualnie admirał Marcus, chociaż tutaj to już raczej osobiste upodobania. Przy muzyce miałem wrażenie, jakby żywcem była wyjęta z 11, chociaż po przesłuchaniu samego soundtracka widać że jednak jest nowy :D.
Film jako taki jest chyba lekko gorszy od XI, ale mi podobał się bardziej ze względu na chociaż szczątkowe przesłanie, i tak jakoś czułem w nim TOS'owego treka [a nie szczątkowy twór przypominający go].
Dałbym mu 8,5 na 10 gdyby nie ta nieszczęsna scena z umieraniem przy szybie, tak dostaje 7,5/10, a to o 1 więcej niż ST2009.

To teraz mogę w końcu zobaczyć jak podobało się innym

PS. Moja ocena wynika z tego, że przy filmach nie wymagam tyle co przy serialach, to zawsze w mojej ocenie bardziej kino rozrywkowe niż Star Trek [no może poza TMP].

PS2. Skala wygląda tak:
10- TMP
1- NEM
Mav
Użytkownik
#48 - Wysłana: 28 Maj 2013 21:43:27
Kor

Twoje gadanie o tym kreceniu, to jak wymadrzanie sie pseudoeksperta sportowego o trenerach i graniu w pilke, mimo ze sami nigdy nie graki ani trenowali - suche teoretyzowanie.

Dla mnie pierwsze ujecie pokazujace Kelvina, a nawet wejscie Robau na mostek mialo w sobie wiecej artyzmu, pomyslu niz wszytko co bylo w poprzednich filmach. Jedynym wyjatkiem jest TMP, pelne klimatowych, wyszukanych ujec.
Kor
Użytkownik
#49 - Wysłana: 28 Maj 2013 21:47:15 - Edytowany przez: Kor
Q__:
mieliśmy wyjątki od tej reguły w DS9, jest parę dobrych scenek w - durnym, poza tym - pilocie ENTka; ale ogólnie w Treku artyzm przejawia się na zupełnie innych poziomach

Zgoda. Ale to u Ambramsa, to nie jest artyzm. To jest co najwyżej nieudana próba. Co jest lepsze jako efekt: silenie się z którego nic nie wyszło, czy mierzenie sił na zamiary i darowanie sobie prób?

Najpewniej bym tak na te otwarcie nie narzekał, gdyby nie poczucie kompletnego oderwania tej estetyki od ST, jej fajerwerkowy kicz, absurdalne scenerie. Przełknąłbym te nieumiejętne ujęcia i nieudolne sugerowanie chaosu i zamieszania (jeszcze nie pisałem o tym, jak bez pomysłu te kolejne ujęcia biegających ludzi są poprowadzone: pokażmy parę; no, wykreowaliśmy chaos!; albo jeszcze z progu tego korytarza, lekko pod skosem, w górę, no! dobra robota!).

Prawdę mówiąc nie wiem, jak Ty nad to wyrastasz i stawiasz te otwarcie wyżej, niż sceny z innych Treków. Przecież nie sposób się cieszyć nawet tym co w tym niezłe, kiedy nagle obijasz nos o zawór od rury jaki możesz napotkać w piwnicach bloków, albo kiedy cały ostrzał mający być przecież jakąś grozą, to kolorowe kreseczki latające w tę i we w tę (to akurat mi SW przypomina strasznie - te ich walki, gdzie pada milion kolorowych strzałów, iskry się sypią ze ścian, a C3PO i R2D2 spokojnie przechodzą na drugą stronę korytarza, bo kolorki są dla pozorów chaosu i efektu, połowa z nich nie wiadomo po co
Toudi
Użytkownik
#50 - Wysłana: 28 Maj 2013 21:49:49
Seybr:
W treku byk na byku, jak pisałeś, ale tu to przeszkadza na maksa. Przypomina mi sytuację, gdzie islamczyk mówi. Świni nie zje bo to brudne zwierze. Kura to czyste zwierze wo

Wiecie jak to jest, wiele błędów idzie wybaczyć zwłaszcza jak się dzieję na przestrzeni czasu, tymczasem tu u JJA one zbierają się całymi grupami, a mówimy o dwóch filmach.

I co ważniejsze, JJA i OKA i ten trzeci scenarzysta, mają olbrzymią przewagę na poprzednikami ST. Mogą uczyć się na ich błędach, nie muszą uczyć się na swoich (choć widać po 12 względem 11 że nie chcą). Jak powstawał TOS, to nie było nic wcześniej, jak powstawał TNG komunikacja z fanami była dosyć ograniczona, powolna i z reguły spóźniona względem emisji. Teraz gdy mamy rok 2013 i reakcje fanów można poznać właściwie w tym samym czasie co powstawanie projektu. Gdy internet pełny jest analiz pomyłek, sprzecznych faktów z przeszłości serialu, powstaje projekt który zaczyna od zera, ale zamiast skorzystać z całej tej wiedzy, tych oczekiwań, całkowicie je ignoruje i idzie wręcz w innym korycie.

W czasie VOY powstały dokładne mapy uniwersum ST, ułożenie i odległości między planetami, granicami. Co więcej w trakcie ich tworzenia stwierdzono, że informacje podawane wcześniej w serialu i filmach nie zawsze dają się przenieść na miarę realne mapy i wymagają "drobnych" poprawek. Kiedy spore grupy ludzi spędziły lata na tych wszystkich szczególikach pisząc często obszerne tomiska jak to rozgryzać, trio OKA przyszło, dostało to wszystko na tacy i jak byli mili to wywalili to tylko za okno...

Wszyscy wiemy jak nie wyskalowana była skala WARP w TOSie i jak próbowano ją okiełznać z mniejszym lub większym sukcesem w następnych seriach. Co prawda wciąż zdarzały się z tym jakieś wpadki, ale jednak zostały one dogłębnie omówione by ich unikać a co zrobiło trio OKA? Chyba wykorzystali te informacje papier toaletowy, bo na pewno nawet nie ma tego w ich filmach. Ani Abrams, ani Orci, ani Kurtzman, ani ten trzeci Lindelof, nie wyobrażają sobie że między wykryciem wroga a walką może minąć w kosmosie tak duża ilość czasu, że zamiast krzyczeć: "ładować osłony, fazery, torperdy i pruć mi tego wroga" kapitan może powiedzieć: "Wszyscy poza wartą alarmować mają iść spać i wypocząć i przez dobę nie pokazywać mi się na stanowiskach alarmowych".
Wyobrażacie ich jako twórców Honor, albo Zaginionej Floty? Gdzie nawet salwa z bliskiej odległości to jakieś 5 minut lotu rakiet? Bo ja nie.
Po części ich rozumiem, to bardzo trudne zadanie, ale nie niewykonalne.
Kor
Użytkownik
#51 - Wysłana: 28 Maj 2013 21:53:47
Toudi:
Wiecie jak to jest, wiele błędów idzie wybaczyć zwłaszcza jak się dzieję na przestrzeni czasu, tymczasem tu u JJA one zbierają się całymi grupami, a mówimy o dwóch filmach.

Bo Abrams (i jego trzej popautorowie) z wyrachowaniem i bez żadnych skrupułów
dopracowują scenariusz tylko na tyle, żeby zadowolić casualną, niewyrobioną publiczność letnich (w dwóch znaczeniach) hitów. Ich nie obchodzi, że w filmie są dziury. Ich nie obchodzi Trek. Nawet go nie próbują zrozumieć. Dla nich to tylko sposób na zarobek.
Kor
Użytkownik
#52 - Wysłana: 28 Maj 2013 21:56:44 - Edytowany przez: Kor
Mav:
Twoje gadanie o tym kreceniu, to jak wymadrzanie sie pseudoeksperta sportowego o trenerach i graniu w pilke, mimo ze sami nigdy nie graki ani trenowali - suche teoretyzowanie.

Typowy pseudoargument. To, że Ty nie masz wyobraźni jak można kręcić filmy (może za mało poważnego kina oglądałeś), to nie znaczy, że inni nie mają.

Chociaż nie, przepraszam. Tu nie potrzeba poważnego kina. Wystarczy np. X-Files w swoich bardziej stylizowanych epizodach, żeby pokazać mieliznę artystyczną Abramsa i jego "złotej trójki" (przynajmniej w Treku).
Mav
Użytkownik
#53 - Wysłana: 28 Maj 2013 22:02:46 - Edytowany przez: Mav
Kor:
Ich nie obchodzi Trek. Nawet go nie próbują zrozumieć. Dla nich to tylko sposób na zarobek.

Nie no bo na poprzednich filmach nie chcieli zarobic Im zalezalo na treku Czasy kiedy naprawde chodzilo o Star Trek- a, a nie tylko o pieniadze skonczyly sie po TNG.

Kor:
To, że Ty nie masz wyobraźni jak można kręcić filmy (może za mało poważnego kina oglądałeś), to nie znaczy, że inni nie mają.

Nie, to raczej Ty nie masz. Wszystko ma byc wolne i statyczne? Tylko wtedy moze byc dobrze nakrecone?
Kor
Użytkownik
#54 - Wysłana: 28 Maj 2013 22:06:28 - Edytowany przez: Kor
Mav

Masz, zalukaj sobie dla przypomnienia lub uświadomienia (odcinek-zabawa; nie ma w nim nic interesującego poza klimatem, obrazem i muzyką; 10 minutowy fragment):

http://chomikuj.pl/jenia82/seriale/Z+ARCHIWUM+X/se zon+5/X-Files+5x06+-+Post-modern+Prometheus,256913 0540.avi(video)

ALbo w lepszej wersji, ale z lektorem:

http://chomikuj.pl/pako1407/Seriale/Z+Archiwum+X+L ektor+PL/Sezon+5/The+X-Files+S05E05+Post-Modern+Pr ometheus,1658480576.avi(video)

Głupoty Twojego argumentu, że zaczęło chodzić o pieniądze po TNG i to dlatego dobrze, że teraz twórców stać wyłącznie na tyle, nawet nie skomentuje.

Podobnie jak nieudolnych prób przypisywania mi wyssanych z palca przekonań na temat tego jak widziałbym poprowadzony prawidłowo wstęp XI.
Q__
Moderator
#55 - Wysłana: 28 Maj 2013 22:16:36 - Edytowany przez: Q__
Toudi

Toudi:
Ani Abrams, ani Orci, ani Kurtzman, ani ten trzeci Lindelof, nie wyobrażają sobie że między wykryciem wroga a walką może minąć w kosmosie tak duża ilość czasu, że zamiast krzyczeć: "ładować osłony, fazery, torperdy i pruć mi tego wroga" kapitan może powiedzieć: "Wszyscy poza wartą alarmować mają iść spać i wypocząć i przez dobę nie pokazywać mi się na stanowiskach alarmowych".
Wyobrażacie ich jako twórców Honor, albo Zaginionej Floty? Gdzie nawet salwa z bliskiej odległości to jakieś 5 minut lotu rakiet? Bo ja nie.

To akurat poważny zarzut, ale ja nawet nie liczyłem, że akurat przed nim się obronią. Zresztą, kto z masowej widowni by to zrozumiał, niestety?

Choć takie czekanie na wroga miałoby więcej dramatycznego potencjału niż wszystkie wybuchy razem wzięte*.

* spacerek po łące u Tarkowskiego (w "Stalkerze") ma go więcej niż godziny niekończącej się naparzanki Transformerów...

Kor

Kor:
Wystarczy np. X-Files w swoich bardziej stylizowanych epizodach

TXF w ogóle - jak na skalę pop - mistrzowsko operowało oświetleniem, kątem ujęć, muzyką...

Mav & Kor

Przed powrotem do dyskusji proponuję parę głębokich oddechów i po szklance zimnej wody na łba , bo mam małą ochotę banować.
Kor
Użytkownik
#56 - Wysłana: 28 Maj 2013 22:21:57
Q__:
TXF w ogóle - jak na skalę pop - mistrzowsko operowało oświetleniem, kątem ujęć, muzyką

Zgadzam się. Budowany w ten sposób klimat nadrabiał kulejący - jak dla mnie - i coraz bardziej goniący własny ogon wątek głównej mitologii. Jest kilka samodzielnych odcinków X-Files, które spokojnie można uznać za sztukę, przynajmniej audio-wizualną.
Toudi
Użytkownik
#57 - Wysłana: 28 Maj 2013 22:26:16 - Edytowany przez: Toudi
Q__:
To akurat poważny zarzut, ale ja nawet nie liczyłem, że akurat przed nim się obronią. Zresztą, kto z masowej widowni by to zrozumiał, niestety?

Choć takie czekanie na wroga miałoby więcej dramatycznego potencjału niż wszystkie wybuchy razem wzięte*.

* spacerek po łące u Tarkowskiego (w "Stalkerze") ma go więcej niż godziny niekończącej się naparzanki Transformerów...

Autor ma prawo też do skrótów, nikt oczywiście nie każe nam pokazywać całych tygodni nudnego logu, gdzie nic się nie dzieje. Ale do skrótów, w Star Trekach JJA nie ma skrótów, tam akcja napier... po prostu szybko do przodu, że gdyby SPOILER admirał Marcus nie ostrzelał Enterprise i nie wyrwał go z Warp na wysokiej orbicie Ziemi, ten wyszedł by z WARP za celem do którego zmierzał...
Kor
Użytkownik
#58 - Wysłana: 28 Maj 2013 22:35:44 - Edytowany przez: Kor
Q__:
To akurat poważny zarzut, ale ja nawet nie liczyłem, że akurat przed nim się obronią.

Postawiłem dokładnie ten sam zarzut. M.in. to miałem też na myśli mówiąc o tym, że żeby wstęp XI został poprowadzony z jakimkolwiek rzeczywistym stylem, Abrams i spółka musieliby się wyleczyć ze swojej fajerwerkowej maniery i sięgnąć do przykładu np. TOS Balance of Terror.

Im się mylą walki okrętów gwiezdnych z walką na pięści. Występuje całkowity brak poczucia skali, odległości, czasu, mechaniki pojedynku (manewry, przeładunki, uszkodzenia sekcji, praca załogi itd.). I tak niestety musi być, jeśli się taką walkę postrzega w kategorii setek latających bez ładu i składu światełek i promieni przerywanych wybuchami.
Q__
Moderator
#59 - Wysłana: 28 Maj 2013 22:49:46
Kor

Kor:
Budowany w ten sposób klimat nadrabiał kulejący - jak dla mnie - i coraz bardziej goniący własny ogon wątek głównej mitologii. Jest kilka samodzielnych odcinków X-Files, które spokojnie można uznać za sztukę, przynajmniej audio-wizualną.

Tak mówiąc między nami to tam się tylko samodzielne odcinki liczyły. Mitologia ciągnęła serial w dół i to gdzieś już od drugiego sezonu nawet...

Toudi

Toudi:
Ale do skrótów, w Star Trekach JJA nie ma skrótów, tam akcja napier... po prostu szybko do przodu

Nieno, te nieszczęsne przeskoki po lat dziesięć w '09 to nie były skróty?

Kor

Kor:
Im się mylą walki okrętów gwiezdnych z walką na pięści. Występuje całkowity brak poczucia skali, odległości, czasu, mechaniki pojedynku (manewry, przeładunki, uszkodzenia sekcji, praca załogi itd.).

Z tym, że to - jak słusznie wytknął swego czasu... Mav - psuje się w Treku systematycznie. Od DS9 począwszy.

Coraz efektowniej wygląda (na zasadzie najprostszego, najbardziej efekciarskiego sposobu tworzenia tych efektów), coraz mniej ma sensu.

W sumie są dwa wyjścia... Albo militarystykę wywalić z Treka (ograniczając ją do okazjonalnego użycia fazerów jak w TMP) i skupić się na grze idei, albo ponownie ją uporządkować, bo smutne, że Honorverse (a przecież czytadła to są!) niedościgłym wzorcem w tym względzie.

Nawiasem mówiąc... Braga zachwycał się XI, mówiąc, że marzył o nakręceniu czegoś +/- takiego samego tylko nie dostał okazji. "Jedenastka" jako złoty sen Bragi. Czy to nie wymowne?
Kor
Użytkownik
#60 - Wysłana: 28 Maj 2013 22:56:47
Q__:
Tak mówiąc między nami to tam się tylko samodzielne odcinki liczyły. Mitologia ciągnęła serial w dół i to gdzieś już od drugiego sezonu nawet...

To właśnie miałem na myśli, chociaż wyszła mi dwuznaczna konstrukcja gramatyczna. Chociaż niektóre odcinki głównej mitologii mają swoje momenty mimo tego, że już na jakiś sens tej mitologii dawno się nie liczy.

Q__:
Z tym, że to - jak słusznie wytknął swego czasu... Mav - psuje się w Treku systematycznie. Od DS9 począwszy.

Oczywiście. Sam też pisałem, że walki w DS9 to jest tragedia. Co to jednak za zwyczaj - tłumaczyć Abramsa DS9, czy innymi wcześniejszymi produkcjami? Szczególnie, że dawno zdiagnozowano te wady.

Q__:
Czy to nie wymowne?

Dość wymowne. Ja bym chciał zobaczyć film Abramsa o wojnie na Pacyfiku. Walki okrętów. Ciekawe jak by to wyglądało
 Strona:  ««  1  2  3  4  5  ...  11  12  13  14  15  »» 
USS Phoenix forum / Star Trek XI / ST XII - nasze wrażenia

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!