Q__
Moderator
|
#61 - Wysłana: 15 Cze 2012 15:59:53 - Edytowany przez: Q__
biter
O tym:
Przez nie domknięte drzwi wsuwa się głowa Istoty. Drzwi się uchylają, Istota wchodzi do pokoju. Jest niezwykle podobna do normalnej baby wiejskiej. Na plecach ma wielki tłumok. Zdaje się nie dostrzegać wcale Profesora ani Chybka, siedzących nieruchomo za stolikiem. Istota rozgląda się, potem powoli zaczyna rozsupływać węzeł przytrzymujący tłumok na jej grzbiecie. II ISTOTA: Oj, jak wysoko! Nie na moje nogi. Pani!!! (Zdejmuje tłumok.) Ledwom doszła! Oj! Gdzie się człowiek nie obejrzy, wszędzie halęta siedzą, wrzeszczą, głowę zawracają, do czego to podobne? Nie dadzą przejść spokojnie! Pani!! Jajek przyniosłam! Znowu się gdzieś zapodziała... (Wychodzi do przedpokoju.) CHYBEK: Panie profesorze, co to ma znaczyć? Przecież to tutejsza, ze wsi. Widać zabłądziła... PROFESOR: Wykluczone! Według celownika jesteśmy w gwiazdozbiorze Oriona. Czwarta planeta na lewo. CHYBEK: Ależ ona jest ze wsi! PROFESOR: Co z tego? Na innych planetach też mogą być wsie. CHYBEK: Pan profesor wybaczy, ale ona mówiła o jajkach! To zwykła baba, handlarka... Musiała się pomylić o piętro, drzwi były pewno nie domknięte... PROFESOR: Tak pan uważa? Możemy spytać ją z jakiej planety pochodzi, ale pewnie nie będzie wiedziała. CHYBEK: Może zajrzeć do tłumoka? Wstaje. PROFESOR: Lepiej nie! Młody człowieku, niech pan zostawi! Tak nie można. CHYBEK wąchając: Trochę mleczkiem zajeżdża, a trochę oborą... Panie profesorze, to naprawdę miejscowa baba. Typowy koszyk... (Wraca Istota.) ISTOTA: A to co? Pan tutejszy? (Zobaczyła Tarantogę.) Panowie jak, w gości przyjechali do pani? CHYBEK: Nie, my tu mieszkamy. Czy nie pomyliliście się aby, moja kobieto? ISTOTA: Niby co do czego? Jajek przyniosłam. Pani nie ma? To może panowie wezmą? Piękne jajka! CHYBEK: Nie! Nie, nie trzeba! Idźcie już, nie potrzebujemy żadnych jajek. ISTOTA: Jak pan uważa. Ale piękne, mówię - proszę tylko popatrzeć... (Wyciąga jajo wielkości melona.) CHYBEK: Coś takiego! PROFESOR: A widzi pan! Nie mówiłem? To Orion! (Do Istoty): Moja dobra kobieto, pani nie ma, ale to nic. Możemy wziąć te jajka... CHYBEK: Tak! Tak! Oddamy jej potem... jak wróci... ISTOTA: To jak? Nic już nie wiem. Panowie biorą, znaczy, czy nie biorą? PROFESOR: Bierzemy z największą chęcią! Tylko, powiedzcie, proszę, czyje to jajka? ISTOTA: Jak to czyje? Moje! Co pan myśli, że ja po sąsiadach będę zbierała? Mam własne gospodarstwo! Jaja świeżuteńkie... PROFESOR: Nie, to nieporozumienie. Chodzi o to, moja dobra kobieto, czyje to jaja, to znaczy, kto je zniósł? ISTOTA: A to co - żarty? Kto miał znieść? Wiadomo kto - prztemocel... PROFESOR: A jak on wygląda? ISTOTA: Panowie, co wy tu wyprawiacie ze mną? Żaden z was prztemocla nie widział, czy jak? PROFESOR: O, widzieliśmy, naturalnie, widzieliśmy. Połóżcie no te jaja na stole! Kolego, proszę siadać! ISTOTA: Znaczy - panowie biorą? PROFESOR: Oczywiście. Dziękujemy za fatygę. ISTOTA: "Dziękujemy" - to dobrze, a gdzie zapłata? CHYBEK: Niech pan powie, że pani zapłaci drugim razem. PROFESOR: To byłoby nieuczciwe. Moja kobieto, a po czemu te jajka? ISTOTA: Po cztery murple, panie! Jak za darmo. PROFESOR: Niestety, moja kobieto, nie mamy chwilowo gotówki. Może byście sobie wzięli w zamian co innego? ISTOTA: Co innego? Znaczy - co? Co może być innego zamiast pieniędzy? PROFESOR: Cokolwiek. Możecie sobie wziąć dowolną rzecz z tego pokoju, na przykład ten wazon... ISTOTA: Nie, panie! Za stara na to jestem. Proszę zapłacić albo nic z interesu. CHYBEK: Profesorze, ależ to okaz bez ceny dla nauki! Jaja nieznanej istoty! Niech pan ją zagada, a ja wyłączę! Jaja leżą poza zasięgiem aparatu, wrócimy i zostaną nam! PROFESOR: Nie, to byłoby nie na miejscu. Moja dobra kobieto, posłuchajcie! Nie możemy wam zapłacić murplami, gdyż nie posiadamy tego rodzaju pieniędzy, a nie posiadamy ich, ponieważ pochodzimy z innej planety. Myśmy przybyli do was z bardzo daleka i zależy nam na tych waszych jajach, bo takich u nas nie ma. Damy wam, co tylko zechcecie. ISTOTA: Dosyć. Dziękuje bardzo. Dziecku swojemu może pan opowiadać takie rzeczy! Z innej planety, patrzcie się! Poprzebierali się jak małpy, drutów ponastawiali, sznurów ponawieszali. i zaraz "z innej planety"! Powiedzieć prawdę? Jajek zachciało się za darmo! (Nakłada tłumok.) PROFESOR: Zostawcie jaja, damy wam, co tylko zechcecie ! ISTOTA zatrzymuje się w drzwiach: Ale uparty do złego! Po oriońsku pan nie rozumie, czy jak? No to inaczej powiem: stary pryku, zamiast się przebierać, weź się do uczciwej roboty, sam sobie prztemocle hoduj, to będziesz miał jaja! (Wychodzi, trzasnąwszy drzwiami. Profesor wyłącza aparat. Efekty dźwiękowe, świetlne, jaśnieje. Cisza.) PROFESOR: Jesteśmy na Ziemi... CHYBEK: Zabrała! Jaka szkoda! Panie profesorze, co pan narobił?! PROFESOR: Ja narobiłem? Za pozwoleniem... CHYBEK: Ale dlaczego ona była tak niesłychanie podobna do naszej wieśniaczki? PROFESOR: Bo też była wieśniaczką. Słyszał pan, jak mówiła: po oriońsku. Pan nie rozumie? Wieśniaczka z planety Orion, nic innego. Co prawda, człekokształtna niesłychanie! CHYBEK: Jak mogła mówić "po oriońsku"., kiedy oni tam nie wiedzą, że myśmy te gwiazdy nazwali Orionem? PROFESOR: Bo słyszał pan nie to, co ona mówiła, tylko to, co nasz mózg elektronowy tłumaczył. Stąd wrażenie, że mówiła po polsku. Młodzieńcze, proszę zapisać: "Kontakt z homo rusticus orionensis, czyli z człowiekiem wieśniaczym oriońskim". I te obce wyrazy też. Pamięta je pan? CHYBEK pisząc: Tak. Halęta i prztemocel. To musi być chyba ptak wielkości słonia. A co to mogą być te halęta? PROFESOR: Może miejscowi chuligani? Szkoda, szkoda tych jaj. CHYBEK: Trzeba było wyłączyć, panie profesorze, tak jak radziłem. Zostałyby. PROFESOR: Nie, tak się nie godzi.
Lem, "Wyprawa profesora Tarantogi"
|