Owszem, w tytule jest jasne odwołanie do ST i SW, ale nie chodzi mi o kolejny
versus, a raczej o luźne rozważania o rozwoju generycznej SFowej cywilizacji (podkreślam, że SFowej, bo w realnym życiu 1. nie wiadomo czy kiedykolwiek Galaktykę skolonizujemy - a nie ma też dowodów by się to komuś udało przed nami
, 2. możliwa Osobliwość Vinge'owska, ale i postęp nauk społecznych - więc i socjotechnik - prawdopodobnie uczynią tego typu prostoduszna ekstrapolację, hołubioną w starej SF, nawet u Lema, Herberta i Asimova, naiwną i bezprzedmiotową, ale pobawmy się
).
Spójrzmy jak przedstawia etap wczesnej (acz o stulecia wyprzedzającej to co mamy za oknem) kolonizacji Kosmosu klasyczna SF. Wzorcowy będzie tu TNG "Conspiracy", ale i cały TOS, ze już nie wspomnę o "Niezwyciężonym", "Fiasku", zasadniczej większości powieści Peteckiego i licznych innych utworach eksplorujących klasyczny motyw tzw.
zagadki zamkniętej planety. Mamy tam
ETAP KAPITANÓW - ojczysta planeta (w ST kilka ojczystych planet, w wypadku UFP) stanowi wciąż jeszcze centrum rozszerzającej swój obszar wpływów cywilizacji, statków jest relatywnie niewiele, ale już - z racji swoich osiągów - stanowią często siłę zdolną zagrozić planetom, ich łączność z domem jest utrudniona - z racji nieprzekraczalności PŚ - ale nawet gdy nawet ten problem zostaje rozwiązany, nie mogą liczyć na szybkie wsparcie, dlatego ich dowódcy dysponują ogromną autonomią i - jak Kirk, Picard, czy nieszczęsny Steergard - sami podejmują decyzje, mogąc nawet dopuścić się - czasem w majestacie prawa: General Order 24 - planetocydu.
Peryferia takiej cywilizacji są
terra incognita, na której prawo stanowi wewnętrzny kompas solidnie selekcjonowanych odkrywców.
Z czasem obszar do kolonizacji się kurczy, czy to w wyniku napotkania innych, znajdujących się na zbliżonym poziomie potęgi cywilizacji (obserwować możemy ten wariant w późnym TNG i w DS9) - wtedy zostaje toczenie wojen lub podjęcie inicjatyw zjednoczeniowych (ew. - po starożytnochińsku -
otorbienie się na własnym terenie), czy też (co mamy u Asimova, w "Diunie", ale i - po prawdopodobnym przejściu etapu z poprzedniej części zdania - w SW) w wyniku opanowania całego obszar Galaktyki (duża litera, bo najdziksze nawet
space opery udają zwykle, że mówią o naszej
; SW jest tu prawdopodobnym wyjątkiem, acz nie jest to pewne). Wtedy pogranicze się kurczy, wewnętrzne struktury rozwijają się i krzepną, kapitan przestaje brzmieć dumnie
(Han Solo, Turanga Leeta to już tylko kosmiczni proletariusze
), a potężne prerogatywy przechodzą na przedstawicieli terytorialnych (Centrum jest jednak wciąż za daleko) władz. To
ETAP MOFFÓW, na którym astropolityka i bieżące administrowanie stają się istotniejsze od eksploracji.
(DS9 wspomniałem nie bez przyczyny - mamy tam pokazany moment, w którym Sisko, oficer stacjonarny
, choć wciąż jeszcze dysponujący silnym statkiem... Tarkin będzie już miał cały sztuczny księżyc za siedzibę, zaczyna być ważniejszy od eksploratorów, acz nierealistyczne zdaje się nastanie tego momentu tak szybko po TNG "Conspiracy", co czyni go proto-moffem, można rzec
.)
Warto przy tym zauważyć, że jest to ciąg dalszy pewnej rozkręcającej się spirali rozwoju - na Ziemi też najpierw była epoka wędrujących plemion, dla których napotkany teren był miejscem - zwykle łupieżczej - eksploracji, potem krzepnięcia form państwowych, następnie eksploracji morskiej i kształtowania się kolonialnych imperiów, dziś mamy etap gdzie cała Ziemia - poza biegunami i dnem morza - jest regularnie zasiedlona, zaś mamy nadzieję na etap nowej, tym razem wewnatrzukładowej eksploracji (gdzie realni Armstrongowie czy fikcyjni Bowmanowie też będą zdani na osąd własnego sumienia w trakcie dłuugich lotów, acz nie widać by mieli nad czym władzę sprawować
), potem - jak się zdaje - nadejść może era Pirxów, będących już w dużej mierze kosmicznymi
wyrobnikami, po którym - może - nadejdzie etap lotów międzygwiezdnych... I tu wkracza powyższy schemat SF...
Tu znów trzeba wymienić B5, gdzie mamy etap administratorów, wojen i astropolityki (Sheridan i Sinclair przypominają Sisko), po którym nadchodzi etap odkrywców (Gideon), a gdyby trafiło to do kanonu, lokowałoby się przed erą Kirków i Picardów.
Trzeba też wspomnieć ENT-z-Axanarem, gdzie po odkryciach Archera przychodzi etap Ramireza (którego
Queerbot bodaj nazwał Federacyjnym Palpatinem) i stającego się z odkrywcy - żołnierzem Gartha.
Oraz o tym, że SW EU przebąkiwało się czasem o planach pozagalaktycznej eksploracji (sławetny Outbound Flight Project, chociażby).
Co sądzicie o tych moich wypocinach?