mozg_kl2Tak szczerze to ma to cudo +/- tyle fabularnego miejsca co pierścienie planety Ba'ku i zabójcze thalarony Shinzona. Ot, mają o czym bohaterowie technobełkotać
.
Nie rozumiem natomiast
po kiego podgrzybka - pomijając tę tradycję, że już w TNG, a nawet w ST III (po cawleyowym
retconie ) bywały kwantowe cuda, a za B&B ten
trynd się jeszcze spotęgował - metal transformujący się na subatomowym poziomie (jakim cudem zresztą?) tam, gdzie zwykłe zabójcze nanity nastawione na rozkład materii organicznej by wystarczyły?
(Nie mówię, zresztą, że to nie jest w tradycji ST -
vide podane przykłady - ale w złej tradycji.)
Czyli wyjaśnienie mam za nawet gorsze od tego, co na ekranie... acz... mam wrażenie, że nie jest ono do końca serio, że Pegg żartuje podkpiwając sobie z tradycji technobełkotu i biorących go za punkt wyjścia sążnistych fanowskich analiz szukających "naukowego" wyjaśnienia każdej ekranowej bzdury. Inny temperament niż Okuda, Sternbach czy Bennett.
(Z drugiej strony... pokazać na ekranie
niewiadomoco, a potem jeszcze kpić z szukających racjonalnych wyjaśnień... Ciut tupeciarskie... I pokazujące, że Trek jest teraz jeszcze mniej serio niż za - znienawidzonego kiedyś za podobne podejście - Bragi*.)
* Oczywiście, z trzeciej strony
da się argumentować, że nie ma co traktować sprawy z
sierioznością ponuraka, bo nuTrek na luzie ma być. Że w ST takie
kfiatki od zawsze. Że lepsza tradycja traktowana autoironicznie niż zapomniana, a Pegg ma przynajmniej typowo
nerdowskie poczucie humoru i wywiązał się jednak z obowiązku dokładania
naukawych wyjaśnień do
prawdy ekranu jako pierwszy twórca ST od dawna...