USS Phoenix
Logo
USS Phoenix forum / Star Trek / The Orville - nowa parodia Treka w tradycji Galaxy Quest, czy nowy... Trek?
 Strona:  ««  1  2  ...  17  18  19  20  21  ...  33  34  »» 
Autor Wiadomość
Dreamweb
Użytkownik
#541 - Wysłana: 10 Lis 2017 17:14:19
Powiem tylko... A nie mówiłem? I to już we wrześniu.

Dreamweb:
Ewentualnie wyobrażam sobie załogę w jakiejś sytuacji typu "The Naked Now", gdzie pani doktor i pan galaretka wystąpią w roli Tashy i Daty...

Przecież to było takie ichniejsze The Naked Now jak najbardziej. Plus jeszcze mi się kojarzył ten odcinek chyba w DS9, gdzie Lwaxanna "zarażała innych".

Powiem tak - było to przewidywalne, że chodzi o feromony domyśliłem się od razu, od razu też wiedziałem jak problem zwaśnionych obcych rozwiążą. I ogólnie, że się tak wyrażę, pojechali po bandzie z tym odcinkiem. Gdyby takie coś było co tydzień, w sensie w kółko bzykanko każdego z każdym i tego typu humor, to nie chciałbym tego oglądać. Ale raz na jakiś czas - może być. W końcu i Star Trek miał swoje Naked Nowy i inne. Rozumiem że czasem chcą że tak powiem odkręcić kran do oporu i z takim odcinkiem jak ten pojechać. I tak wstrzymali się aż do odcinka 9 więc to o czymś świadczy.

Dwa akcenty muzyczne na koniec - po pierwsze, galaretka śpiewał Ramonesów. Yeah!

https://www.youtube.com/watch?v=iS8oYNK73Ek

Po drugie, Q__ ostatnio czepiał się głupkowatych plastikowych czyneli w Nemesis. Za to w Orville zamiast do mikrofonu śpiewają do latarki.
MarcinK
Użytkownik
#542 - Wysłana: 10 Lis 2017 17:25:33
USS Bij:
Jako dobry gag, czy jako solidny narracyjny fundament? Poważne pytanie

Jedno i drugie dobre


Życzę im jak najlepiej
Dreamweb
Użytkownik
#543 - Wysłana: 10 Lis 2017 17:43:50
A i jeszcze Lamarr mówiący, że cały statek jest na dragach - nawiązanie do grzybków z DISCO?
Q__
Moderator
#544 - Wysłana: 10 Lis 2017 22:44:03 - Edytowany przez: Q__
kordian

kordian:
ZOO - pomysł kapitalny, i te telenowele :D:D:D:D

Sięgnij po dalsze odcinki, będą jeszcze lepsze... i bardziej Trekowe.

Ale w międzyczasie przypomnijmy sobie to Zoo:
http://www.youtube.com/watch?v=hOIPwKM7vM0

USS Bij
MarcinK
kordian

USS Bij:
Twórcy chyba naprawdę uważają, że kogoś obchodzi wątek małżeństwa w The Orville.

MarcinK:
Mnie obchodzi

kordian:
też mi się podoba, ogólnie

Mnie też się ten wątek podoba (i obchodzi mnie). Może daleko mu do klasyków typu Mulder-Scully czy Bashir-Dax, ale kibicuję tej parce, jak najbardziej (i chętnie jej trochę jeszcze pokibicuję, bo zbyt szybki happy end w takich wypadkach fabule szkodzi) .

USS Bij

USS Bij:
Im szybciej ten balast wystrzelą w przestrzeń kosmiczną tym szybciej zrobią miejsce na choćby próbę czegoś ciekawszego, nie wspominając lepiej napisanego.

Mam wrażenie, że - choć napisałem, iż chętnie pokibicuję im czas dłuższy - Twoje życzenie może się spełnić. Zakończenie minionego odcinka otwiera b. wygodną furtkę do przepracowania problemu zdrady, a więc i szybkiego pogodzenia (wzgl. przyjaznego wygaśnięcia miłosnych więzi). Tylko wcale nie jestem pewien czy to dobrze, bo zniknie element ciekawej dynamiki między postaciami, jedna ze sprężyn napędowych ORV.

Dreamweb

Dreamweb:
Za to w Orville zamiast do mikrofonu śpiewają do latarki.

Skoro w TOSie operowali solniczkami.... Tradycji staje się zadość.

Dreamweb:
A i jeszcze Lamarr mówiący, że cały statek jest na dragach - nawiązanie do grzybków z DISCO?

Odebrałem to raczej jako autoironię i samoświadomość zarazem. Kpinę - w tym wypadku - z siebie, nie z żadnej z bratnich serii.

ps. Oczywiście obejrzałem "Cupid's Dagger" i ja. Zacznę od tego co się pochwalić da (a nawet co bezwzględnie pochwalić trzeba). Tym czymś jest oczywiście warstwa erotyczno-obyczajowa. Wracamy do roddenberry'owskiego świata love instructorów (itp.), do świata seksualnej otwartości i tolerancji. Sądzę, że G.R. byłby zadowolony (a może nawet dumny). Tak jak piszesz USS Bij:
USS Bij:
duży plus za utarcie nosa rzekomej progresywności DSC /.../ i to na 300% normy

Żadnych dziwacznych wygibasów, żadnego wilk syty i owca cała - hetero, homo i biseksualizm pokazane wprost (i traktowane jak norma, bez żadnych głupich uśmieszków, czy krzyczenia, że odważni jesteśmy, bo dwóch chłopów klepiących się po ramieniu pokazaliśmy), i nawet seks z niehumanoidem dochodzi (Yaphit się doczekał, mówiąc wprost).
Dobra jest też scena początkowa - rozśpiewana Kelly, Bortus przymierzający się do wykonywania piosenki Celine Dion w specyficznym dla siebie stylu (i urwanie tego wątku gwałtowne, niczym w "dwunastce" - zamiast żenującej dosłowności pole do zabawnych domysłów).
Cieszy również wygląd kajuty Yaphita - w końcu ktoś pomyślał o potrzebach istoty tego typu, zero spania w kuble, w stylu Odo. (No i odnotować należy, że w końcu stopień mu dali - porucznik.)

Całkiem sporo zalet, jednak zasadniczo The Orville postanowiło ścigać się w głupocie z Discovery. Nie zrozumcie mnie źle - jako komedia odcinek ów się sprawdza, ładnie jadąc przy tym na dwu klasycznych Trekowych schematach. Pierwszy - jak słusznie zauważyłeś Dreamweb - pochodzi z takich epizodów jak DS9 "Fascination" i - w nieco mniejszym stopniu - oba "Nakedy" (można się też doszukać domieszki wątku Deltan i Orionek z ich feromonami). Drugi - to motyw goszczących na pokładzie statku dwu skonfliktowanych delegacji, stary - co najmniej - jak TNG "Lonely Among Us", jeśli nie wręcz jak TOS "Journey to Babel" (w którym też sięganie przez jednego z dyplomatów po białą broń było). A okraszone jest to jeszcze epicką (i epicko bezsensowną) bitwą w stylu DS9 i - jakże mi tego w w/w serii o przygodach Sisko brakowało - wzmianką o deflektorowym "cudzie" mogącym tę walkę zakończyć.
Co więc budzi moje wątpliwości? Bad ethics w pierwszym rzędzie. Rozumiem, że na planecie niebieskiego Papy Smurfa (czy raczej Darulia, bo tak ma na imię) nikt nikomu seksu nie odmawia, więc mógł nie rozumieć wagi swojego postępowania, tego jakie zamieszanie wnosi w życie mających inne normy kulturowe istot, ale zasadniczo mogłyby mu grozić konsekwencje z paragrafu "Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego...", bo takie oddziaływanie na innych feromonami w definicji podstępu się mieści. Równie paskudne - nawet jeśli o wyższy cel, powstrzymanie wojny, idzie - jest użycie jego feromonów celem wepchnięcia do łóżka ambasadorów zwaśnionych stron. To jest jednak strzał we własne stopy - wprowadzenie swobody seksualnej, a potem sprowadzenie jej do efektu czyichś podstępnych działań i czasowego amoku (choć słynny pocałunek z "Plato's Stepchildren" podobny charakter miał), a w dodatku udawanie, że wszystko jest ok (nawet jeśli żartobliwa konwencja powoduje, że wszystko kończy się raczej radośnie niż tragicznie).
Do tego dochodzi lamerskie rozwiązanie dwu ważnych wątków serii - Kelly prawdopodobnie nie była winna zdrady, więc Ed nie ma podstaw być na nią zły, a i ona dalej szukać odkupienia nie powinna, galaretek zdobył Claire, ale właściwie zero jego zasługi w tym było, niebieskoskóry amant mimo woli trochę swoich feromonów mu sprzedał.
Wreszcie - niejasna jest skala niepoczytalności bohaterów w miłosnym amoku, i nie wiadomo w sumie czy należałoby dowodzącej dwójce postawić zarzut ciężkiego zaniedbania obowiązków, a Claire - napaści z bronią w ręku, czy też nie.

Owszem, komedii da się to wszystko wybaczyć, ale ja - trudno, wyjdę na sztywniaka - chcę w ORV dostać kawał solidnego Treka, nie - komedię.

Dlatego - choć oglądając bawiłem się nieźle, nie odmawiam też rzeczonemu odcinkowi pozytywnej historycznej roli (przynajmniej na skalę Treka/serialu SF) - dałbym zaledwie 2/4 w skali Jammera.

(Aha: sceny z Obcym w windzie, i moment, w którym Ed gotów jest - po Trekowemu - współdziałać z Daruliem w imię wyższego celu też liczę na plus. Wprowadzenie - nienowego - patentu wspólnego pochodzenia skłóconych ras, w roli finalnego rozwiązania - takoż. No i wątki muzyczne, które już pochwalono.)

ps. 2. Jestem chyba odosobniony w swojej opinii. Na IMDB było 8,5, potem spadło na 8,4, a teraz - 8,3, ale to wciąż mocna nota.

Tu zaś mamy - też pozytywną - recenzję TrekMovie:
https://trekmovie.com/2017/11/10/review-the-orvill e-casts-a-funny-romantic-spell-with-cupids-dagger/
Jak zawsze - ilustrowaną:












No i warto wiedzieć, że na Amazonie można już zamawiać kompendium wiedzy o tytułowym serialu - "The World of The Orville":
https://www.amazon.com/Art-Making-Orville-Jeff-Bon d/dp/1785657615/
Toudi
Użytkownik
#545 - Wysłana: 10 Lis 2017 22:51:27
USS Bij:
Twórcy chyba naprawdę uważają, że kogoś obchodzi wątek małżeństwa w The Orville.

Ano obchodzi. Bo co jakiś czas, drobnymi gestami pokazują, ze Ed i Kelly mają się ku sobie.

Odcinek był umiarkowany. Nie jestem pewien czy się cieszę z wybielenia Kelly.

Na plus pokazanie innego statku, na minus, słaba animacja bitwy. Mogli to zrobić lepiej.

Fajnie pokazali, że Ed jak chce to potrafi być porządnym kapitanem, ale potem mu wszystko niszczą jakiś feromonami. Alara pokazała pazurki w odcinku, jak na szefa ochrony przystało. Nabiera pewności siebie dziewczyna. ;)

Z ciekawych smaczków, to oczywiście plus za dobór muzyki. Tu nawet nie biją DISCO, bo ten w ogóle nie startuje w tej konkurencji. ;) No i poruszony jakże drobny a ważny problem. Muzyczki w turbowindzie. (Czy to są turnowindy, czy zwykłe windy? Bo w sumie na mostek żadna nie jedzie. Spory kawałek do niej trzeba przejść...)

Jak na zapychacz fajny. Powoli rozwijają nam postacie. Ale jak na SF, to dosyć słabo. nic odkrywczego, nic prowokującego. (nie uważam gejowskiego seksu za prowokacyjny, to nie lata 60te.)
Q__
Moderator
#546 - Wysłana: 10 Lis 2017 22:59:52 - Edytowany przez: Q__
Toudi

Toudi:
Bo co jakiś czas, drobnymi gestami pokazują, ze Ed i Kelly mają się ku sobie.

Nie tylko drobnymi - popatrzmy na początek minionego odcinka: on wściekle zazdrosny, ona wyżywająca się na niebieskim w poczuciu winy...

Toudi:
na minus, słaba animacja bitwy.

Mogło to być celowe nawiązanie do równie nieudolnych bitew z DS9. Takie puszczenie oka.

Toudi:
Fajnie pokazali, że Ed jak chce to potrafi być porządnym kapitanem,

Tak, też to zauważyłem, choć zapomniałem wspomnieć (znów pisałem na szybko). B. kompetentne podejście do obu delegacji (w tym świetna przemowa, nawet jak okraszona paroma zgrywami, widać, że nerwy go zjadały, skoro mu to wróciło), wspomniana zdolność współpracy z rywalem. Dobry oficer GF tak zasadniczo. Ale i on się - IMHO - wyrobił, nabrał wiary w siebie.

Toudi:
Czy to są turnowindy, czy zwykłe windy? Bo w sumie na mostek żadna nie jedzie. Spory kawałek do niej trzeba przejść...

Sądzę, że turbo-. Trek je zawsze miał, SW miało, dziwne by tym razem ich nie mieli.

Toudi:
nie uważam gejowskiego seksu za prowokacyjny, to nie lata 60te.

Ty nie uważasz, ja nie uważam... Ale powiedz to naszym forumowym konserwatystom (że już o twórcach Disco nie wspomnę).
Toudi
Użytkownik
#547 - Wysłana: 10 Lis 2017 23:08:25
Q__:
Mogło to być celowe nawiązanie do równie nieudolnych bitew z DS9. Takie puszczenie oka.

Nie sądzę. To już drugi odcinek, gdzie widać mocno niedopracowane CGI. Myślę, że tną koszty. A IMHO, skoro nie maja kasy na pokazywanie bitew w pełnej skali, to niech to robią mądrze nie pokazując ich wcale, ale prezentując statystki czy graficzne prezentacje bitew z wyświetlaczy taktycznych.

Bo widok z kajuty był świetny, ale zoom na walkę już nie.
Dreamweb
Użytkownik
#548 - Wysłana: 10 Lis 2017 23:16:23
Toudi:
Nie jestem pewien czy się cieszę z wybielenia Kelly.

No właśnie, to takie trochę deus ex machina, a trochę nie wiadomo co. Była mowa o tym we wcześniejszych odcinkach, że czuła się samotna, zaniedbana, mąż wiecznie w pracy itp. No i skończyło się chwilą slabości. A ten odcinek strasznie wszystko spłyca. Bo w sumie to może po prostu była pod wpływem feromonów, więc należy jej wszystko wybaczyć. I szast prast mamy problem z głowy. Nie popieram takiego kierunku. Sprawa powinna być bardziej złożona, tak jak ją nam początkowo rysowano.
Q__
Moderator
#549 - Wysłana: 10 Lis 2017 23:17:36 - Edytowany przez: Q__
Toudi

Toudi:
Nie sądzę. To już drugi odcinek, gdzie widać mocno niedopracowane CGI. Myślę, że tną koszty.

Poczekajmy na wypowiedzi twórców. Pewnie przyniosą odpowiedź, który z nas ma tu rację (a może obaj mamy?).

Toudi:
skoro nie maja kasy na pokazywanie bitew w pełnej skali, to niech to robią mądrze nie pokazując ich wcale, ale prezentując statystki czy graficzne prezentacje bitew z wyświetlaczy taktycznych.

Prawdę mówiąc też wolałem eleganckie wyświetlaczowe bitwy z wczesnego TNG, od pstrzenia statkami po ekranie z późnego DS9, ale i ono jest już częścią tradycji ST, do której ORV teraz się odnosi.

Toudi:
Bo widok z kajuty był świetny

Owszem - dzięki tłu i głębi obrazu, bo statki to - na moje oko - były dwa modele rozmnożone metodą copy + paste (co nie znaczy, że koniecznie mnie to razi).

Dreamweb

Dreamweb:
A ten odcinek strasznie wszystko spłyca.

Owszem. I zaczynam się zastanawiać czy to chwilowy spadek formy, czy może dżampnięcie sharka, i początek staczania się ORV na poziom Discovery w obecnej kondycji.
USS Bij
Użytkownik
#550 - Wysłana: 10 Lis 2017 23:31:35 - Edytowany przez: USS Bij
Toudi:
Ano obchodzi. Bo co jakiś czas, drobnymi gestami pokazują, ze Ed i Kelly mają się ku sobie.

To, że się kurczowo trzymają tego pomysłu nie znaczy, że jest to pomysł dobry...

Dziwi mnie ogólnie pozytywna recepcja - nawet przy najlepszym możliwym wykonaniu to pomysł krótkofalowy, z praktycznie zerowym potencjałem. Toleruję, bo i tak jest dobrze jak na pierwszy sezon, ale pora już z tym kończyć. Może mierzi mnie po prostu sitcomowa tandeta w potencjalnie fajnym. lekkim sf.

Swoją drogą Ed i Kelly obchodzą mnie z ekipy najmniej na chwilę obecną. Tak, mniej niż LaMarr, którego dałoby się właściwie wyciąć bez wielkiej szkody dla serialu
Toudi:
nic prowokującego.

Byli o krok od pokazania dwójki beznamiętnie recytujących miałkie dialogi ludzi tej samej płci ustawionych od siebie w skandalizującej odległości 0,3m, ale ostatecznie zostawili przełamywanie takich barier pionierom z DSC. Coś w końcu odkryć prędzej czy później muszą
Toudi:
(nie uważam gejowskiego seksu za prowokacyjny, to nie lata 60te.)

Rzecz właśnie w tym, że nie było w tym odcinku prowokacji.
Q__:
Co więc budzi moje wątpliwości? Bad ethics w pierwszym rzędzie. Rozumiem, że na planecie niebieskiego Papy Smurfa (czy raczej Darulia, bo tak ma na imię) nikt nikomu seksu nie odmawia, więc mógł nie rozumieć wagi swojego postępowania, tego jakie zamieszanie wnosi w życie mających inne normy kulturowe istot, ale zasadniczo mogłyby mu grozić konsekwencje z paragrafu "Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego...", bo takie oddziaływanie na innych feromonami w definicji podstępu się mieści. Równie paskudne - nawet jeśli o wyższy cel, powstrzymanie wojny, idzie - jest użycie jego feromonów celem wepchnięcia do łóżka ambasadorów zwaśnionych stron. To jest jednak strzał we własne stopy - wprowadzenie swobody seksualnej, a potem sprowadzenie jej do efektu czyichś podstępnych działań i czasowego amoku (choć słynny pocałunek z "Plato's Stepchildren" podobny charakter miał), a w dodatku udawanie, że wszystko jest ok (nawet jeśli żartobliwa konwencja powoduje, że wszystko kończy się raczej radośnie niż tragicznie).
Do tego dochodzi lamerskie rozwiązanie dwu ważnych wątków serii - Kelly prawdopodobnie nie była winna zdrady, więc Ed nie ma podstaw być na nią zły, a i ona dalej szukać odkupienia nie powinna, galaretek zdobył Claire, ale właściwie zero jego zasługi w tym było, niebieskoskóry amant mimo woli trochę swoich feromonów mu sprzedał.
Wreszcie - niejasna jest skala niepoczytalności bohaterów w miłosnym amoku, i nie wiadomo w sumie czy należałoby dowodzącej dwójce postawić zarzut ciężkiego zaniedbania obowiązków, a Claire - napaści z bronią w ręku, czy też nie.

Dokładnie tak. Mam wrażenie, że to typowy przypadek gdzie polityka wyszła na pierwszy plan, a jakość scenariusza została zepchnięta gdzieś na sam koniec listy priorytetów. Całościowo to chyba najgorzej napisany odcinek jak dotąd - momentami wkracza na teren tanich sitcomów i kompletnie ignoruje logikę czy zasady uniwersum, co prowadzi do sytuacji gdzie nie istnieją żadne stawki, a zależność między 'a' plot i 'b' plot... nie ma miejsca. W ogóle 'b' plot (czyli dysputa, nie czarujmy się) jest tutaj wykorzystany tylko jako MacGuffin, zupełnie niepotrzebnie zrealizowany na taką skalę i zabiera czas, który lepiej byłoby przeznaczyć na rozwinięcie drugiego wątku.

W sumie dziwacznie podobny problem do tego, który trapi ostatni odcinek DSC.
Toudi
Użytkownik
#551 - Wysłana: 10 Lis 2017 23:43:43
USS Bij:
Rzecz właśnie w tym, że nie było w tym odcinku prowokacji.

przeta napisałem:
Toudi:
nic odkrywczego, nic prowokującego.

I sam to cytujesz chwilę wcześniej.

USS Bij:
Byli o krok od pokazania dwójki beznamiętnie recytujących miałkie dialogi ludzi tej samej płci ustawionych od siebie w skandalizującej odległości 0,3m, ale ostatecznie zostawili przełamywanie takich barier pionierom z DSC.

No ale tu nie było żadnych aluzji. Tu był po prostu jednoznacznie seks. Tyle, że poza ekranem. Nie było, że coś go przerwało, że nagle kogoś oświeciło. Było to, jak wcześniejszy seks Kelly. Bez żadnych podtekstów czy moralizatorskich tekstów.
USS Bij
Użytkownik
#552 - Wysłana: 11 Lis 2017 00:02:09
Toudi:
I sam to cytujesz chwilę wcześniej.

Ten pierwszy cytat wydzielony tylko żeby się ponabijać z DSC. Weź w nawias, zignoruj w kontekście jakiejkolwiek dysuksji...
USS Bij:
Rzecz właśnie w tym, że nie było w tym odcinku prowokacji.

Ten z kolei wyraża zaskoczenie, że serial komediowy podszedł do tematu poważnie, a serial agresywnie wręcz poważny zabiera się za to samo niczym średnio rozgarnięty nastolatek. Nie dyskusja, raczej moje biernie dumanie na bazie twojej wypowiedzi.
Toudi:
No ale tu nie było żadnych aluzji. Tu był po prostu jednoznacznie seks. Tyle, że poza ekranem. Nie było, że coś go przerwało, że nagle kogoś oświeciło. Było to, jak wcześniejszy seks Kelly. Bez żadnych podtekstów czy moralizatorskich tekstów.

Patrz wyżej - nie rozumiem o czym tu piszesz... Ja się tylko śmiałem z wiadomej sceny z higieną jamy gębowej w roli głównej. W sumie też istotny temat, a w The Orville ignorowany...

;)
Q__
Moderator
#553 - Wysłana: 11 Lis 2017 00:02:35 - Edytowany przez: Q__
USS Bij

USS Bij:
Dziwi mnie ogólnie pozytywna recepcja - nawet przy najlepszym możliwym wykonaniu to pomysł krótkofalowy, z praktycznie zerowym potencjałem.

Eee... A przywołani już przeze mnie Mulder i Scully - jako duet męsko-damski - to był pomysł na jeden sezon i zerowy potencjał?

USS Bij:
Swoją drogą Ed i Kelly obchodzą mnie z ekipy najmniej na chwilę obecną.

A ja znów Eda polubiłem, i nawet zaczynam szanować. A w Kelly podkochuję się praktycznie od drugiej sceny z jej udziałem.

USS Bij:
Mam wrażenie, że to typowy przypadek gdzie polityka wyszła na pierwszy plan

Co wszakoż Trekowi można czasem wybaczyć. Był polityczny od lat '60. Ale jednak wykonania szkoda.

USS Bij:
co prowadzi do sytuacji gdzie nie istnieją żadne stawki

Ano... Nawet przestaje być istotne, że przez rozamorowanie Eda i Kelly, oraz szał zazdrości Claire*, pewnie paru, albo i więcej niż paru (zamiecionych pod dywan) tubylców zginęło.

* Swoją drogą: drugi już raz z kolei z bronią szaleje. Ciekaw jestem co kryje jej przeszłość (i czy MacFarlane i spółka mają to w ogóle przemyślane)?

USS Bij:
W sumie dziwacznie podobny problem do tego, który trapi ostatni odcinek DSC.

I nie tylko ostatni. W DSC (kolejnych odcinkach traktowanych razem i z osobna) to norma, niestety.

Toudi

Toudi:
No ale tu nie było żadnych aluzji. Tu był po prostu jednoznacznie seks. Tyle, że poza ekranem. Nie było, że coś go przerwało, że nagle kogoś oświeciło. Było to, jak wcześniejszy seks Kelly. Bez żadnych podtekstów czy moralizatorskich tekstów.

No i o to właśnie chodzi. O tę pozytywną oczywistość ukazania, bez śmiesznych uników rodem z Beyond i DSC, ale i bez robienia sensacji.

ps. A propos seksu i niekonsekwencji... Zastanawiam się co - rozmnażający się z natury przez mitozę - Yaphit z współżycia z Claire miał, że tak o to zabiegał i domagał się jeszcze, czy to w ogóle przyjemne dlań miało jak być? (W wypadku Odo wiadomo, że - romantycznie - o emocje i możliwość zaspokojenia potrzeb ukochanej osoby chodziło, a tu?)

BTW. skoro już przy biologii jesteśmy... Zabawna sklejka motywów ten Darulio - czoło jak Klingon, uszy jak Wolkanin, łysy jak Bolianin, kolor skóry też jakby boliański (choć i andoriański przy tym), rozseksualizowany - jako się rzekło - jak Deltanin, feromonami strzela jak Orionka, i jeszcze nietypowo ejakuluje, prawie jak Encjanin. Ale to akurat im wyszło - taka specyfika ORV w pigułce - bierzemy znane wątki, zwł. z klasycznego Treka, i kleimy z nich coś oryginalnego.*

* Acz to, że ani on nie zauważył, że na innych planetach są inne normy postępowania w sprawach seksu, ani w bazach danych Unii/Federacji nic o specyfice jego gatunku w wiadomym zakresie nie ma - to już zgrzyt. I to spory.

EDIT:
Ekipa Trek/FleetYards recenzuje "Cupid's Dagger":
http://www.youtube.com/watch?v=enxmdsC1THY

Promocyjnie ujawnione kadry z odcinka dziesiątego już:
http://www.youtube.com/watch?v=NzfP0kmke-U

I... byłbym zapomniał... po południu trafi na majnsajta info o tym, że ORV da się już legalnie oglądać w Polsce:
http://www.startrek.pl/article.php?sid=1846
USS Bij
Użytkownik
#554 - Wysłana: 11 Lis 2017 10:33:52
Q__:
Eee... A przywołani już przeze mnie Mulder i Scully - jako duet męsko-damski - to był pomysł na jeden sezon i zerowy potencjał?

To inna sytuacja, inna dynamika, inne prowadzenie - spójrz jak długo trzymane to było w sferze podtekstu - i dlatego działało. Na dokładkę nie byłoby możliwe w przypadku braku chemii między aktorami... której nie czuję w The Orville. Nie grają tego najgorzej, ale są granice.
Q__:
A ja znów Eda polubiłem, i nawet zaczynam szanować. A w Kelly podkochuję się praktycznie od drugiej sceny z jej udziałem.

Są jak dotąd zdefiniowani praktycznie tylko i wyłącznie poprzez swoją dysfunkcyjną zależność i to się musi zmienić. To bardzo płytkie podejście do pisania jakiegokolwiek związku.

Kapitan Mercer dostał bodajże 2 'badass' sceny, które miały utwierdzić widza w przekonaniu, że mimo wszystko jest z niego kapitan, ale tylko moment z odcinka 3 był wpleciony w fabułę - jego manewr w boju z Krill był doszyty ciut na siłę, średnio umiejętnie i...

...tu leży chyba problem: pilot sugerował kapitańskie rozterki dotyczące nieadekwatności, i trochę mam wrażenie, że tak tę postać MacFarlane próbuje grać, ale w praktyce żadnych rozterek nie ma - jest po prostu tryb komediowy, gdzie trochę z niego łajza i czasem badass mode mu się włącza żeby widz nie zapomniał, że jednak kapitan to kapitan.

Chwaliłem pierwszy sezon i MacFarlane'a, ale droga przed nimi długa jeszcze

A, postac Kelly z kolei nie wyszła zupełnie poza punkt, w którym była na końcu pilota.
Q__:
* Acz to, że ani on nie zauważył, że na innych planetach są inne normy postępowania w sprawach seksu, ani w bazach danych Unii/Federacji nic o specyfice jego gatunku w wiadomym zakresie nie ma - to już zgrzyt. I to spory.

Jedno z pytań, odpowiedź na które byłaby materiałem na ciekawszy odcinek
Q__:
I nie tylko ostatni. W DSC (kolejnych odcinkach traktowanych razem i z osobna) to norma, niestety.

A jednak klasyczne trekowe wtopy ogląda się lepiej niż ten odcinek The Orville...
Q__:
(W wypadku Odo wiadomo, że - romantycznie - o emocje i możliwość zaspokojenia potrzeb ukochanej osoby chodziło, a tu?)

Mam wrażenie, że tutaj również. W jednym z poprzednich odcinków wyznał przecież wprost, że trapi go samotność.
Q__
Moderator
#555 - Wysłana: 11 Lis 2017 10:52:33 - Edytowany przez: Q__
USS Bij

USS Bij:
To inna sytuacja, inna dynamika, inne prowadzenie - spójrz jak długo trzymane to było w sferze podtekstu - i dlatego działało.

Cóż Ci odpowiem, kiedy dla mnie to "zejdą się? nie zejdą się?" działa?

USS Bij:
Są jak dotąd zdefiniowani praktycznie tylko i wyłącznie poprzez swoją dysfunkcyjną zależność

Zauważ, że bohaterowie ORV są - z paroma wyjątkami - zasadniczo właśnie przez swoje dysfunkcje definiowani. Dostajesz kompetentnych herosów w stylu klasycznego Treka (może Ed jest taki najmniej) z doklejonymi zaburzeniami, lub specyfiką gatunkową, która w kontakcie z ludźmi efekt podobny do zaburzeń daje.

USS Bij:
Kapitan Mercer dostał bodajże 2 'badass' sceny, które miały utwierdzić widza w przekonaniu, że mimo wszystko jest z niego kapitan, ale tylko moment z odcinka 3 był wpleciony w fabułę

A scena z Prią? IMHO to go na poziom badassowości niesamowicie wywindowało.

USS Bij:
ale droga przed nimi długa jeszcze

Owszem. Mają to szczęście, że konkurują akurat z DSC, bo zdecydowana większość VOY poziomem ich przebija, co lepsze - zwł. późne - odcinki ENT - również.

ORV to - jak dotąd - rozmienianie Treka na drobne, tylko nie tak drobne jak w wypadku Discovery. W latach gdy mieliśmy do wyboru TNG i DS9 pewnie przyjęlibyśmy progresywizm The Orville nawet cieplej niż dziś (bo zachowawczość Bermana w pewnych zakresach była irytująca), ale praktycznie wszystko inne w tym serialu byśmy zjechali (no, może poza ISAACem).

USS Bij:
postac Kelly z kolei nie wyszła zupełnie poza punkt, w którym była na końcu pilota.

Bo w sumie nie musiała. To jest postać na tyle silna/kompetentna/dobrze napisana, że może stanowić kotwicę swojego serialu (jak - z całym zachowaniem proporcji - Picard, nie przymierzając).

USS Bij:
A jednak klasyczne trekowe wtopy ogląda się lepiej niż ten odcinek The Orville...

Klasyczne - tak. Ale już w wypadku DSC można powiedzieć, że regularnie operuje na tym samym pułapie, z identyczną szkodą dla siebie.

USS Bij:
Mam wrażenie, że tutaj również. W jednym z poprzednich odcinków wyznał przecież wprost, że trapi go samotność.

Pamiętam, sam się o tym rozpisywałem. Ale w takim wypadku przyjęcie stylu napaleńca (którego Alara wręcz o jakieś perwersje posądza w efekcie) jest... nieadekwatne? (Kolejny przykład komedii przed logiką...)

ps. Tymczasem Jammer "Cupid's Dagger" tyle samo co ja - tj. 2/4 - dał.

A tu jeszcze recenzja Trekkerprise:
http://www.youtube.com/watch?v=4l9jzM4Tt7U
Dreamweb
Użytkownik
#556 - Wysłana: 11 Lis 2017 17:38:16
Q__:
Bortus przymierzający się do wykonywania piosenki Celine Dion w specyficznym dla siebie stylu

Tak sobie pomyślałem, co by było jakby zamiast tej piosenki dali Faith of the Heart... No ale tego nie zrobią, bo to zbyt dosłowne, a przecież "my nie jesteśmy Star Trekiem"
mozg_kl2
Użytkownik
#557 - Wysłana: 12 Lis 2017 10:10:29
Dreamweb
Użytkownik
#558 - Wysłana: 12 Lis 2017 17:20:55
Tak pisałem przy okazji pilota, że Malloy to taki bardziej podkręcony Tom Paris. Widać, że poza byciem pilotami i zamiłowaniem do holodeków mają jeszcze jedno wspólne hobby - wiek XX i wczesny XXI. To przecież Malloy podsunął reality show w 2 odcinku, niedawno wspominał o programie Idol, teraz Bortusowi zaproponował piosenkę z Titanica... I jeszcze parę innych przykładów było... Tym bardziej dziwne, że w "Majority Rule" to nie jego wysłano na planetę - byłby chyba największym ekspertem ze wszystkich.
80sLoveUC
Użytkownik
#559 - Wysłana: 15 Lis 2017 09:13:31
Pierwszy sezon serialu The Orville będzie się składał z 12 odcinków i zostanie zakończony 7 grudnia. 13 odcinek zostaje przesunięty na nowy sezon:
http://www.tvguide.com/news/the-orville-season-1-e pisode-count/

Z jednej strony szkoda, z drugiej... aktor grający Malloya wspominał, że to jego ulubiony epizod. Może Fox uznał, że nie warto tego odcinka zostawiać na koniec sezonu, bo nawet jeśli będzie dobrze przyjęty to do jesieni przyszłego roku pozytywne emocje opadną.
Q__
Moderator
#560 - Wysłana: 15 Lis 2017 09:33:05 - Edytowany przez: Q__
Dreamweb

Dreamweb:
Tak sobie pomyślałem, co by było jakby zamiast tej piosenki dali Faith of the Heart...

Jeszcze lepsze byłoby śpiewane przez Uhurę "Beyond Antares"...

Dreamweb:
No ale tego nie zrobią, bo to zbyt dosłowne, a przecież "my nie jesteśmy Star Trekiem"

Z drugiej strony... Przecież w ramach parodiowana by się to śmiało mieściło...

mozg_kl2

mozg_kl2:
orville-sezon-1-odci nek-7-8-recenzja

Siennica wrócił do recenzowania, to i nota w dół poszybowała. Przy czym cały czas powraca wrażenie, że - abstrahując od tego co sądzimy o minionych odcinkach i ich jakości - karze ORV za bycie za bardzo ST. Czyli krytycy zdają się stać po stronie posiadaczy praw autorskich do ST, a widowni nie obchodzi kto te prawa ma, interesuje ją, że znośnego Treka dostanie, wszystko jej jedno od kogo.

Dreamweb

Dreamweb:
Tym bardziej dziwne, że w "Majority Rule" to nie jego wysłano na planetę - byłby chyba największym ekspertem ze wszystkich.

Może się bali, że narozrabia? A może mają tam jakiś grafik, i skoro brał udział w misji szpiegowskiej ostatnio - to potem miał wypoczywać?

80sLoveUC

80sLoveUC:
Może Fox uznał, że nie warto tego odcinka zostawiać na koniec sezonu, bo nawet jeśli będzie dobrze przyjęty to do jesieni przyszłego roku pozytywne emocje opadną.

W sumie znów ciekawy przyczynek do porównania strategii twórców obu serii - DSC kończy półsezon z przytupem, twórcy ORV wolą - mocny swoim zdaniem - odcinek przesunąć na następny rok. IMHO lepiej by zrobili zostawiając po sobie mocne wspomnienie ("TBoBW" się przypomina).

ps. Tymczasem mamy reklamówkę The Orville z okazji - jakżeby inaczej - amerykańskiego National Pickle Day:
http://www.youtube.com/watch?v=2VIWdRg__PM

I analizę Fleet/TrekYards poświęconą statkowi zwącemu się USS Olympia:
http://www.youtube.com/watch?v=fDEJMHmwijk
(Jak sądzicie, odpowiednikiem jakiej kanonicznej klasy mogłaby być?)
80sLoveUC
Użytkownik
#561 - Wysłana: 15 Lis 2017 21:31:10
Myślę, że dobre wspomnienia nie pozostają tak długo w głowie u "niedzielnego" telewidza tak jak u zdeklarowanych fanów.
Q__
Moderator
#562 - Wysłana: 16 Lis 2017 00:19:36
80sLoveUC

Niemniej ORV jest jak dotąd średniawe (nawet na poziomie gorszych z kanonicznych Treków), choć statystycznie góruje nad DSC. IMHO jakieś mocne odcinki windujące poziom pierwszego sezonu by się jednak przydały.
80sLoveUC
Użytkownik
#563 - Wysłana: 16 Lis 2017 21:54:55
Spotkanie/dyskusja z aktorami i twórcami The Orville od Google:
https://www.youtube.com/watch?v=7N54eNGRDH8
kordian
Użytkownik
#564 - Wysłana: 16 Lis 2017 22:33:18
Najnowszy odcinek (na pl fix) bardzo trekowy i strasznie nudny (ten z sądem nad dziewczynką). O jezusie, najgorsze z Treka włączyli w serial
Q__
Moderator
#565 - Wysłana: 17 Lis 2017 03:03:53 - Edytowany przez: Q__
80sLoveUC

80sLoveUC:
Spotkanie/dyskusja z aktorami i twórcami The Orville od Google:

Dzięki, jak będę montował niusa o najnowszym odcinku ORV, to dorzucę (wspominając Cię jako współautora) .

kordian

kordian:
bardzo trekowy i strasznie nudny (ten z sądem nad dziewczynką). O jezusie, najgorsze z Treka włączyli w serial

Hmm... Wszyscyśmy (krom jednej Evivy, której ideologicznie z nim nie po drodze) się tu tym odcinkiem zachwycali, najwyżej krytykując niedopracowany aspekt biologiczny, jako przełomem jakościowym w ORV, a Ty krytykujesz? Aż muszę spytać, które epizody kanonicznego ST uznajesz zatem za nudne w równym stopniu?

ps. Ujawnione klipy z odcinka dziesiątego:
http://www.youtube.com/watch?v=LCgjDtKWq6o
http://www.youtube.com/watch?v=4tqPPFeGoIs
I zwiastun jedenastego:
http://www.youtube.com/watch?v=3gl_M5Sj3F8
EDIT: niedługo na majnsajta trafią:
http://www.startrek.pl/article.php?sid=1851
MarcinK
Użytkownik
#566 - Wysłana: 17 Lis 2017 15:28:21
Jeśli mnie pamięć nie myli to w kreskówce MiB był bardzo podobny odcinek z symulacją.
kaimada
Użytkownik
#567 - Wysłana: 17 Lis 2017 16:25:01
Ja zawsze odcinki holodeckowe lubiłem to i ten mi się bardzo podobał. W pewnym momencie załapałem co się dzieje, ale nie przeszkadzało w oglądaniu.
Największe plusy:
+ Robert Picardo
+ Zły ISAAC
+ Pogrzeb porucznika Paina
+ Szalone pomysły w symulacji
80sLoveUC
Użytkownik
#568 - Wysłana: 17 Lis 2017 16:55:43
ortkaj
Użytkownik
#569 - Wysłana: 17 Lis 2017 17:02:39 - Edytowany przez: ortkaj
Ja ostatnio jestem do tyłu z oglądaniem ST wczoraj obejrzałem dwa odcinki (3 i 4) The Orville, który jak wyczytałem odżegnuje się od ST( to rozumiem, wysoka kara finansowa). Po obejrzeniu tych dwóch odcinków moje wrażenia:
-to Star Trek ( klasy drugiej ale zawsze)
-ocieka, prostym jak konstrukcja młotka dydaktyzmem, którym to młotkiem zresztą wali prosto między oczy
- dowcipy jak z najgorszego występu polskich stand- uperów , przy tym silenie się na poprawność i poruszanie wieeelkich dylematów moralnych
- fajny choć przekombinowany statek
- formuła ma potencjał ale nie wiem czy autorzy z niego skorzystają
Koniec nadawania jak coś obejrzę więcej to włączę się do dyskusji,
USS Bij
Użytkownik
#570 - Wysłana: 17 Lis 2017 21:14:41
Q__:
Zauważ, że bohaterowie ORV są - z paroma wyjątkami - zasadniczo właśnie przez swoje dysfunkcje definiowani. Dostajesz kompetentnych herosów w stylu klasycznego Treka (może Ed jest taki najmniej) z doklejonymi zaburzeniami, lub specyfiką gatunkową, która w kontakcie z ludźmi efekt podobny do zaburzeń daje.

Kiepsko jest ona eksplorowana. W zasadzie sprowadza się do powierzchownego, stereotypowego, sitcomowego potraktowania tematu.
Q__:
A scena z Prią? IMHO to go na poziom badassowości niesamowicie wywindowało.

W sumie racja, wyleciała mi z głowy. Może nie aż 'niesamowicie', ale tak.
Q__:
Pamiętam, sam się o tym rozpisywałem. Ale w takim wypadku przyjęcie stylu napaleńca (którego Alara wręcz o jakieś perwersje posądza w efekcie) jest... nieadekwatne? (Kolejny przykład komedii przed logiką...)

Klasyczny przykład mechanizmu obronnego.
Q__:
Bo w sumie nie musiała. To jest postać na tyle silna/kompetentna/dobrze napisana, że może stanowić kotwicę swojego serialu (jak - z całym zachowaniem proporcji - Picard, nie przymierzając).

Ja z kolei w taki sposób widzę panią doktor, z którą zresztą oprócz kotwiczenia sporo ciekawych rzeczy zdążyli zrobić. Kelly jest nijaka i nawet scenarzyści nie wydają się nią zbytnio zainteresowani jak dotąd.

A nowy odcinek bardzo przyjemny. Momentami bardzo Alien, masa Jerry'ego Goldsmitha nawet. Bardzo dobrze użyty humor, równowaga tonalna godna pochwały.

Trek-lite and proud
 Strona:  ««  1  2  ...  17  18  19  20  21  ...  33  34  »» 
USS Phoenix forum / Star Trek / The Orville - nowa parodia Treka w tradycji Galaxy Quest, czy nowy... Trek?

 
Wygenerowane przez miniBB®


© Copyright 2001-2009 by USS Phoenix Team.   Dołącz sidebar Mozilli.   Konfiguruj wygląd.
Część materiałów na tej stronie pochodzi z oryginalnego serwisu USS Solaris za wiedzą i zgodą autorów.
Star Trek, Star Trek The Next Generation, Deep Space Nine, Voyager oraz Enterprise to zastrzeżone znaki towarowe Paramount Pictures.

Pobierz Firefoksa!